Dlaczego nie poprę “platformy oburzonych”

7c4c2_bhp

Przez ostatni weekend głośno było o spotkaniu w historycznej sali BHP Stoczni Gdańskiej, w którym zebrało się około 100 organizacji i stowarzyszeń społecznych. Całość była firmowana przez dwóch liderów, jeden z nich to Piotr Duda, szef NSZZ Solidarność, drugi to znany artysta Paweł Kukiz. To świetnie, że taki zjazd się odbył, to świetnie, że rząd wraz z pluszowymi dziennikarzami mogli usłyszeć, że nie wszystko w naszym pięknym kraju jest takie różowe. To świetnie, że debata publiczna choć na chwilę mogła zostać skierowana na najbardziej palące problemy Polaków, jakimi są bezrobocie, katastrofa gospodarzcza i opresyjność  państwa. To już wiemy, “oburzeni” postawili bardzo trafną diagnozę upadającego na naszych oczach państwa. Nie bagatelizowałbym nawet wyśmiewanych przez mainstream słów o “piątym rozbiorze Polski” które tam padły. To wszystko jest prawda, to nam realnie grozi. Tak, zgadzam się, że w Polsce panuje również partiokracja i patologie z niej wynikające.

Pytanie tylko, czy ruch kierowany przez Dudę i Kukiza ma właściwe recepty na poprawienie stanu naszego państwa i narodu. Skupię się na ich dwóch najważniejszych postulatach, które mają być panaceum na całe zło. Jednomandatowe Okręgi Wyborcze oraz demokracja bezpośrednia. To dwie płaszczyzny, w których według nich leży klucz do cudownego ozdrowienia naszej polityki. To dwie sfery, które jak za pociągnięciem magicznej różdżki mają sprawić, że w Polsce wzrośnie poziom demokracji, a ludziom będzie się żyło lepiej. Ja w magię nie wierzę, postaram się to udowodnić.

Rację ma Kukiz mówiąc, że Polską rządzi kilka PZPRów, w których poprzez ordynację proporcjonalną jedynym kryterium doboru staje się lojalność członka partii wobec wodza. Rację ma Kukiz mówiąc, że zasada biernego prawa wyborczego jest kulawa, gdyż aby dostać się na listy wyborcze, trzeba podpisać cyrograf z szefem partii. Rację ma Kukiz mówiąc, że posłowie na sejm często nie mogą głosować zgodnie ze swoim sumieniem, bo zostaną wyrzuceni z list wyborczych w następnym rozdaniu. Rację ma Kukiz twierdząc, że ogromna suma pieniędzy budżetowych kierowanych na partie polityczne ląduje w błocie, jakim jest polityczny pic, PR i popularne już “szminki dla Tuska”. Rację ma Kukiz twierdząc, że partie żyją z państowych pieniędzy i je nadużywają.

Tak, wiemy, że system proporcjonalny rodzi wiele patologii. Pytanie tylko, czy system okręgów jednomandatowych, których fanatycznym zwolennikiem jest Kukiz, nie rodzi ich jeszcze więcej. Moim zdaniem rodzi i są to patologie na tyle duże, że lepiej byłoby już zostać przy obecnym systemie. Dlaczego tak sądzę. Według Kukiza, z czym się zgadzam, wyborcy są dziś niewolnikami niepodzielnego guru partii, który w zamian za podległość wobec siebie mianuje, często miernych, kandydatów na “jedynki” w wyborach. W systemie jednomandatowym i w obecnych realiach słupkowo-medialnych bierne uczestnictwo w kampanii wyborczej też nie jest dawane całkiem za darmo. Mówiąc krótko-zwycięża ten, kto zbierze najwięcej funduszy na promocję własnej osoby. W najlepszym wypadku sfinansuje go jeden z pięciu PZPRów. A to w żadnym wypadku nie odpolitycznia ordynacji jednomandatowej. Więcej, taki system promuje partiokrację i zawęża scenę do największych i najsilniejszych podmiotów. To nie jest wszystko, w najgorszym wypadku taki kandydat zostanie sfinansowany przez wileki biznes. Jeśli przez Polski biznes, taki kandydat będzie popierał miłościwie nam panującty postkomunistyczny ład społeczno gospodarczy. Jeśli przez biznes zagraniczny, to nowo wybrany poseł może działać na niekorzyść własnego państwa i uchwalać ustawy zgodne z interesem obcych mocarstw.

W wyborze między katarem a grypą wybieram więc katar, jakim w tym przypadku będzie ordynacja proporcjonalna. Wolę już, jeśli potencjalny parlamentarzysta jest niewolnikiem guru partyjnego, którego poglądy każdy wyborca zna. A nie sytuację w której uczestnik wyborów jest uzależniony od ludzi, których celów możemy nie znać… Między bajki trzeba więc włożyć mówienie o tym, że system jednomandatowy odpartyjni polską politykę. Bo lojalni kacykowie będą musieli i tak głosować nad ustawami zgodnie z wolą wodza, gdyż ten będzie dysponował partyjna kasą na kampanię wyborczą. Do tego jeszcze bardziej upowszechni się metoda spadochroniarstwa politycznego, tak aby największe partie mogły równomiernie poutykać w danych okręgach wyborczych swoje najbardziej rozpoznawalne twarze. Gdy wybory w okręgu wygra osoba niepartyjna, można się założyć, że w znakomitej większości przypadków będzie rzecznikiem postkomunistycznego biznesu zbratanego z liberalno-lewicowym establishmentem.

Dlaczego mam takie obawy. Nie są one li tylko teoretyczne. W wyborach do senatu w Polsce w 2011 roku zastosowano metodę JOW. Czy odpartyjniono senat? Nie, upartyjniono! Na 100 mandatów 63 trafiło w ręce PO, 31 dla PiS, 2 dla PSL a tylko 4 w ręce osób niezależnych. Głosowania w senacie są też obwarowane dyscypliną partyjną. W czym więc poprawiono system demokratyczny dzięki tej ordynacji? Na podstawie tych wyników jasno też można stwierdzić, że system JOW jest de facto niesprawiedliwy, bo w wyniku głosowania poszczególne siły danej izby parlamentarnej mają nieproporcjonalny układ mandatów w stosunku do faktycznego poparcia społecznego. System ten praktycznie zawęża scenę polityczną tylko do dwóch najsilniejszych graczy na scenie politycznej, tak jest zresztą wszędzie, gdzie JOWy obowiązują. W takim układzie mniejszości, nawet takie niemałe mniejszości są wykluczone. Mogę się zżymać na to, że aż 10% Polaków poparło Ruch winiarza z Biłgoraja, ale to niesprawiedliwe, że nie mają swojej reprezentacji w senacie.

Drugi przykład na który nalezy zwrócić uwagę to Ukranina. W ostatnich wyborach parlamentarnych zastosowano ordynację mieszaną proporcjonalno-jednomandatową. I to właśnie dzięki okręgom jednomandatowym swoją nadreprezentację w parlamencie uzyskała grupa promoskiewskich, potkomunistycznych oligarchów. Tylko ludzie z wielkimi pieniędzmi byli w stanie wygrać bój w okręgach. Czy w związku z tym będą się oni troszczyć o zwykłych mieszkańców swojego kraju? Pytanie retoryczne, prędzej zadbają o swoje interesy i wzorowe stosunki z reżimem Putina.

Czy nie najlepszym wyjściem z tej sytuacji byłaby likwidacja senatu i zmniejszenie sejmu do samych liderów partyjnych zarejestrowanych komitetów wyborczych, których mandat byłby proporcjonalny do ilości głosów? Taniej, szybciej, bardziej zrozumiale, bezstresowo, bez przekupstwa i transferów politycznych. To jest oczywiście żart, ktoś musi pracować w komisjach, ktoś musi mieć kontakt z obywatelami w terenie, ktoś musi gęgać w mediach. Ale może warto się zastanowić nad celowością istnienia senatu i uszczupleniem liczby posłów?

Kolejna rzecz, na którą oburza się nowa “platforma” to dotacje dla partii politycznych. Moim zdaniem jest to czysty populizm, który mówi aby zabrać partiom wszystkie pieniądze z budżetu, zdając się na składki i wpłaty od sympatyków. Bolesna prawda jest taka, że bez pieniędzy nie zrobi sie żadnej polityki, one są niezbedne do prowadzenia tego typu działalności. A nie jest to działalność tania, nalezy dodać. Można się zastanawiać nad tym, czy dziś te pieniądze są zawsze dobrze lokowane przez te partie. Ale czy chcemy spaść z deszczu pod rynnę? Polacy, którym media mainstreamowe niesłusznie zresztą, tak bardzo obrzydziły politykę i polityków, za nic w świecie nie będą finansować partii. A jeżeli oni tego nie zrobią, to zrobi to postkomunistyczny lub zagraniczny biznes, dla którego parlament będzie tylko i wyłącznie trampoliną do uzyskiwania coraz lepszych wyników finansowych. Poseł zaś będzie traktowany, jak dobrze zwrotna inwestycja. Natomiast faktem jest to, że wydatki na “szminki dla Tuska” i polityczny PR winny być bardziej ograniczone w poczet chociażby intelentualnych grup wsparcia dla danych partii. Tylko kto to będzie robił, kto zatrudni kontrolerów dbających o celowość wydawania takich funduszy. Ktoś powie, że system finansowania jest dziś kulawy, bo jest. Tylko czy wymyślono jakiś lepszy?

Jestem też przeciwnikiem obcinania posłom pensji. Polski poseł ma mieć wysokie uposażenie, tak aby mógł w godny sposób sprawować swój urząd. I po to, aby żaden człowiek spod ciemnej gwiazdy nie chciał go przekupić za ustawę. Polski poseł ma nie być łachamniarzem, którego nie stać na opłacenie swojego biura poselskiego.

No i zostawiłem sobie jeszcze na koniec rozważania na temat demokracji bezpośredniej, której “platforma oburzonych” jest gorącym zwolennikiem. Całkiem szczerze: niech nas Pan Bóg broni przed takimi pomysłami. Nie mam zamiaru owijać w bawełnę i kluczyć, tak jak robią to politycy lub różne organizacje pozarządowe mówiące w kwiecistych słowach o demokracji i mądrości “ludu”. Powstała nawet partia polityczna pod nazwą Demokracja Bezpośrednia. Nie mam zamiaru też wchodzić w buty Janusza Korwin-Mikkego, który twierdzi, że ludzie na ogół są debilami. Moim zdaniem Polacy nie mają zwyczajnie czasu na rozważanie spraw geopolitycznych, albo się tym nie interesują. Nie jest to nic nadzwyczajnego, na całym świecie obywatele głosują zgodnie z głównym nurtem, jakim się ich terroryzuje w mediach elektronicznych. Ale także zgodnie z lansowanym agresywnym światopoglądem poprawności politycznej wydobywającej się ze szkół, uczelni, filmów, seriali, muzyki, reklam przed którym naprawdę trudno się obronić. Polacy nie są debilami, Polacy świetnie sobie radzą z problemem osobistego przetrwania w tych trudnych czasach. Są przedsiębiorczy, mobilni, pracowici. Ale na dogłębną analizę polityki czy gospodarki nie mają czasu. Albo sie na tym nie znają, albo ich to nie obchodzi, bo tak kazały media, nie przejmować się tymi “ciągłymi awanturami”.

Samobójstwem byłoby zatem oddać władzę “ludowi”, który jest tak pogubiony w swoich wyborach. Który w 70% popiera inicjatywy polityczne jawnie szkodzące naszej Ojczyźnie(PO, PSL, SLD, RP). Zgadzam się z Korwinem-Mikke w jednym. Że polityczno-poprawni socjaliści uznają, iż człowiek jest kompletnym idiotą w obrębie własnego życia, że jest na tyle głupi, że trzeba mu nakazać wypisanie recepty, zapięcie pasów, ubezpieczenie się. Ale zarazem ten sam kretyn jest mesjaszem w kwestiach o wiele trudniejszych, jak decyzja o budowie elektrowni atomowej, wstąpienie do Unii Europejskiej, czy wybór premiera.

Wiemy też, że gdyby Polakom zadano w referendum pytanie: “Czy chciałbyś nie pracować i dostawać pięć tysięcy złotych na rękę co miesiąc?” odpowiedź brzmiałaby zapewne “tak”. To oczywiście pewne przerysowanie, ale czy w bardziej okrojonych ramach nie niemożliwe? No a jak referendum będzie musiało być wiżące to nie zazdroszczę wtedy żadnym urzędnikom. Ja osobiście bałbym się oddawać władzę w ręce społeczeństwa, którym tak łatwo się manipuluje, które terroryzuje się medialnie na przykład nowymi danymi o wzroście “tolerancji” dla związków partnerskich czy wzroście wprowadzenia wolenników waluty euro w Polsce. A kto przeciw, ten z ciemnogrodu. I nie zdziwiłbym się, gdyby za kilka lat po terrorze medialnym zwanym “edukacją społeczną” obywatele nie poprą przypadkiem akcesji do zabójczej dla Polski strefy euro. “Żeby nie być w europejskim ogonie bo to wstyd”. Przecież ambitny Polak pochodzący ze wsi za wszelką cenę zechce zostać światłym europejczykiem, czyż nie?

Nie, nie stanę po stronie “oburzonych”. Ale bardzo sie cieszę, że są. Bo znacznie wzbogacają naszą debatę publiczną i zwracają uwage na naprawdę polące problemy Polaków. Mam tylko wątpliwości, czy opisane powyżej metody wyjścia z tego kryzysu zaproponowane przez nową “PO” jeszcze bardziej go nie pogłębią. Mam też wątpliwości, czy inne ich socjalne żądania to recepta na całe zło, które nas otacza. Wiemy, że postulaty pierwszej Solidarności były niemożliwe do zrealizowania. A już tak całkiem na marginesie to nie mam kompetnie zaufania do szefa Solidarności Piotra Dudy. Przepraszam publicznie, jeśli się mylę. Cóż, żyjemy w takim kraju, gdzie każdy każdego podejrzewa o agenturę. To wina tych, którzy wcześniej piastowali podobne role. Smutne.

 

Źródło grafiki: http://www.radiownet.pl/system/post/multi_posts/avatars/127041/large/7c4c2_bhp.JPG

O autorze: Migorr

Jestem równolatkiem tworu zwanego "Trzecią Rzeczpospolitą". Moje marzenie: Aby jej kres, którego konsekwencją będzie budowa Wolnej Polski nastąpił jeszcze za mojego życia.