Ale zapachniało prawdziwą zimą w górach:) Dzięki za piękne zdjęcia:)
W czasach studenckich wyrwałam się zimą z koleżanką na jeden dzień w Gorce. Postanowiłyśmy wleźć na Turbacz. Spotkani wozacy poradzili, żebyśmy lazły na skróty. No i zablądziłyśmy. Jedno było pewne – należało leźć pod górę. No tośmy lazły jak ta Basieńka w “Panu Wołodyjowskim” kopiąc sie na czworakach w zaspach;) Metoda okazała się skuteczna; tak jak podejrzewałyśmy, góra musiała sie kiedyś skończyć wierzchołkiem;)
@sigma
Moja najmłodsza Marysia była pierwszy raz w bacówce gdy miała 1,5 roku. Były to ferie zimowe. Drogi były nieźle oblodzone. Do bacówki idzie się przez lasy z Waksmundu. Oczywiście na dziko. Złapała nas śnieżyca.Ksiądz wpuścił mnie z dzieckiem do kapliczki pod Turbaczem, a reszta dzieci pobiegła odszukać zasypaną w śniegu bacówkę. Potem było – 28C. Stwierdziłam to gdy klamka przy otwieraniu zerwała mi naskórek z palca. Pieluszki zamarzały pod ścianą. Woda w miednicy też. Było wspaniale. Po zakończeniu pobytu poszłyśmy do Ochotnicy na wesele syna gospodarzy. Nikt nie chciał wierzyć, że tak małe dziecko było na Turbaczu.Na tej samej polanie ( Drozdy) jest jeszcze bacówka Tischnera Kiedyś przychodził do nas po zapałki i pogadać.Potem coś się popsuło – zaczął latać helikopterem. I przestał przychodzić. Widać nie były mu potrzebne zapałki.
No popsuło się, popsuło… Tak, że przyjaciele wywalili wszystkie /pieczołowicie zbierane i zaczytane/ numery Tygodnika Powszechnego.
Gdy był na rekolekcjach /dla yntelygencji, naturalnie/ w Gdańsku, to ukazał się z nim długi wywiad, gdzie oświadczył, że katolik może zgodzić się na aborcję “na poziomie parlamentarnym”… To było w Wielki Piątek. Następnego dnia, w Wielką Sobotę – wyleciał w powietrze blok mieszkalny w Oliwie /gaz/. Tak jakoś… symbolicznie. Yntelygencja do dzisiaj jest zakochana w Tischnerze, pielgrzymuje do jego grobu i… domu.
Trochę zimno mi się zrobiło, ale dzięki za zdjęcia :)
A! I jeszcze anegdota prawdziwa: Tischner miał u nas, w oliwskiej katedrze rekolekcje dla inteligencji. Zjeżdżał zachwycony “cały Gdańsk” /ja nie/. Mój kolega się wqurzył, zatelefonował do parafii katedralnej i zapytał: kiedy rekolekcje będzie miał Michnik? Naprawdę :)))
“Nikt nie chciał wierzyć, że tak małe dziecko było na Turbaczu.”
Kiedyś cała nasza grupa szykowała się na wyjazd na narty do Doliny Pięciu Stawów. Część osób z małymi dziećmi. Rozplanowano, kto w razie czego poniesie które dziecko etc.
Po czym myśmy wlekli się po śladach , a dzieciaki cała drogę ganiały jak stado psiaków wte i wewte;)Zrobiły chyba dwa razy dłuższą trasę.
izabela brodacka falzmann
3 marca 2013 godz. 22:10
…Na tej samej polanie ( Drozdy) jest jeszcze bacówka Tischnera Kiedyś przychodził do nas po zapałki i pogadać.Potem coś się popsuło – zaczął latać helikopterem.
Izo, toż to perełka! Obśmiałem się, bo nie można było tego wszystkiego lepiej podsumować.
Tadziu, tak to wyglądało.Otóż zwykle przed 15 sierpnia szliśmy całą banda do bacówki, nocowaliśmy,a 15 sierpnia rano wyruszaliśmy na Turbacz, gdzie co roku celebrowana jest uroczysta msza. Zwykle nikt przez naszą polanę nie chodzi. Tego dnia sunie sznur mieszkańców Waksmundu, Łopusznej. Są takie zdjęcia z góry gdzie widać cały Turbacz i sznury ludzi wędrujących z każdej strony. A to masywna góra.
Otóż Tischner zawsze celebrował lub konecelebrował mszę. Ta msza to swoisty fenomen. Zdjęcia z góry na Masyw Turbacz pokazywane są przy rozważaniach na temat katolicyzmu polskiego. Muszę je znaleźć.
Tischner był to sąsiad z bacówki i sąsiad z Łopusznej, góral, człowiek inteligentny, dowcipny i życzliwy. No ale się zmieniło.Poznaliśmy , że coś jest nie tak gdy pierwszy raz ku naszemu zdumieniu przyleciał na polanę helikopterem.
@karljozef
Mam jeden zeszycik pod tytułem “otcy i deti”. Drugi ma tytuł Who is who. Przejęłam je już w formie elektronicznej po znajomym, który wycofał się zupełnie z jakiejkolwiek działalności gdy od ” legendy Solidarności”,który miał “swego ubeka” dowiedział się, że jego – znajomego- drukarnia jako mało znacząca przeznaczona była do pozostawienia w spokoju. Legenda zresztą zginął wkrótce w katastrofie samochodowej. Znajomy do angielskiego tytułu dodał na końcu jedną polską literkę i tak zostało.
Bacówka jest nasza tak jak “morze nasze morze”. Był dzierżawiona przez Świetlik z Gdańska. Gdy umowa wygasła ,a “Świetlik” czyli “Gdańsk” się rozwiązał pozostały przyjaźnie i układy. Być może umowa dzierżawy zostanie reaktywowana. “Świetlik” też się reaktywował. Sporo wiem, ale nie czuję się uprawniona do publicznego kablowania. Nie zmienia to faktu, że jeździmy tam od przeszło 25 lat. W bacówce nie ma prądu.Podczas ostatniego pobytu był zepsuty piec i albo mieliśmy dym i ciepło, albo zimno. Jest pięknie i tyle. Z polany widać całe Tatry. Spędziliśmy tam kilka wspaniałych Sylwestrów. Gdy wychodzi się (z bąbelkami) na polanę widać sylwestrowy zjazd z Kasprowego z pochodniami.
Tak… nie wiedziałem, czyja. Ale nasza córeczka Marta(nie widzi, nie mówi, po górach chodzi chętnie, miała wtedy z 25 lat), gdy szliśmy przez łąkę na Turbacz, odciągała mnie siłą od tej bacówki. Poszliśmy więc łukiem. Rzeczywiście, jakieś “potencjały” i mnie odpychały.Dopiero potem dowiedziałem się, że to jego.
@night-rat
To stan obecny nie sprzed 100 lat o co wszyscy mnie podejrzewają:):)
Świętej pamięci trener Michalczyk powiedział kiedyś w stajni na wyścigach. “Pamiętasz Iza, że na Polu Mokotowskim mieliśmy przydziałowe bryczesy w pepitkę” Miałam wtedy ze 25 lat a on 80. ” Oczywiście, że pamiętam” – odpowiedziałam, a chłopcy w śmiech. “Powiedz czemu te durnie się śmieją?” – kontynuował niczym nie zmieszany.
bardzo trafne. dziś pewnie by spytano łacniej, czy dobrze tam działał internet i czy czasem wnętrze nie jest już przerobione na pokoje hotelowe ;) aa, i zarazem czy można chwalić się odludziem jak i codziennie dowożą wszelkie gatunki piwa :))
Ale zapachniało prawdziwą zimą w górach:) Dzięki za piękne zdjęcia:)
W czasach studenckich wyrwałam się zimą z koleżanką na jeden dzień w Gorce. Postanowiłyśmy wleźć na Turbacz. Spotkani wozacy poradzili, żebyśmy lazły na skróty. No i zablądziłyśmy. Jedno było pewne – należało leźć pod górę. No tośmy lazły jak ta Basieńka w “Panu Wołodyjowskim” kopiąc sie na czworakach w zaspach;) Metoda okazała się skuteczna; tak jak podejrzewałyśmy, góra musiała sie kiedyś skończyć wierzchołkiem;)
@sigma
Moja najmłodsza Marysia była pierwszy raz w bacówce gdy miała 1,5 roku. Były to ferie zimowe. Drogi były nieźle oblodzone. Do bacówki idzie się przez lasy z Waksmundu. Oczywiście na dziko. Złapała nas śnieżyca.Ksiądz wpuścił mnie z dzieckiem do kapliczki pod Turbaczem, a reszta dzieci pobiegła odszukać zasypaną w śniegu bacówkę. Potem było – 28C. Stwierdziłam to gdy klamka przy otwieraniu zerwała mi naskórek z palca. Pieluszki zamarzały pod ścianą. Woda w miednicy też. Było wspaniale. Po zakończeniu pobytu poszłyśmy do Ochotnicy na wesele syna gospodarzy. Nikt nie chciał wierzyć, że tak małe dziecko było na Turbaczu.Na tej samej polanie ( Drozdy) jest jeszcze bacówka Tischnera Kiedyś przychodził do nas po zapałki i pogadać.Potem coś się popsuło – zaczął latać helikopterem. I przestał przychodzić. Widać nie były mu potrzebne zapałki.
@ Autorką zdjęć jest Stefania. Pierwsze kobiece przejście północnego filara Eigeru.Robi piękne zdjęcia.Rzeźbi. Jest biologiem.
@ Iza
No popsuło się, popsuło… Tak, że przyjaciele wywalili wszystkie /pieczołowicie zbierane i zaczytane/ numery Tygodnika Powszechnego.
Gdy był na rekolekcjach /dla yntelygencji, naturalnie/ w Gdańsku, to ukazał się z nim długi wywiad, gdzie oświadczył, że katolik może zgodzić się na aborcję “na poziomie parlamentarnym”… To było w Wielki Piątek. Następnego dnia, w Wielką Sobotę – wyleciał w powietrze blok mieszkalny w Oliwie /gaz/. Tak jakoś… symbolicznie. Yntelygencja do dzisiaj jest zakochana w Tischnerze, pielgrzymuje do jego grobu i… domu.
Trochę zimno mi się zrobiło, ale dzięki za zdjęcia :)
A! I jeszcze anegdota prawdziwa: Tischner miał u nas, w oliwskiej katedrze rekolekcje dla inteligencji. Zjeżdżał zachwycony “cały Gdańsk” /ja nie/. Mój kolega się wqurzył, zatelefonował do parafii katedralnej i zapytał: kiedy rekolekcje będzie miał Michnik? Naprawdę :)))
Ściskam :)
Haniu, ja te zdjęcia wklejam z gorliwością neofity. A o rekolekcjach Michnika – bezcenne. Zapiszę sobie. Mam taki zeszycik. Ściskam.
O! Proszę ten zeszycik wydać drukiem.
“Nikt nie chciał wierzyć, że tak małe dziecko było na Turbaczu.”
Kiedyś cała nasza grupa szykowała się na wyjazd na narty do Doliny Pięciu Stawów. Część osób z małymi dziećmi. Rozplanowano, kto w razie czego poniesie które dziecko etc.
Po czym myśmy wlekli się po śladach , a dzieciaki cała drogę ganiały jak stado psiaków wte i wewte;)Zrobiły chyba dwa razy dłuższą trasę.
izabela brodacka falzmann
3 marca 2013 godz. 22:10
…Na tej samej polanie ( Drozdy) jest jeszcze bacówka Tischnera Kiedyś przychodził do nas po zapałki i pogadać.Potem coś się popsuło – zaczął latać helikopterem.
Izo, toż to perełka! Obśmiałem się, bo nie można było tego wszystkiego lepiej podsumować.
Tadziu, tak to wyglądało.Otóż zwykle przed 15 sierpnia szliśmy całą banda do bacówki, nocowaliśmy,a 15 sierpnia rano wyruszaliśmy na Turbacz, gdzie co roku celebrowana jest uroczysta msza. Zwykle nikt przez naszą polanę nie chodzi. Tego dnia sunie sznur mieszkańców Waksmundu, Łopusznej. Są takie zdjęcia z góry gdzie widać cały Turbacz i sznury ludzi wędrujących z każdej strony. A to masywna góra.
Otóż Tischner zawsze celebrował lub konecelebrował mszę. Ta msza to swoisty fenomen. Zdjęcia z góry na Masyw Turbacz pokazywane są przy rozważaniach na temat katolicyzmu polskiego. Muszę je znaleźć.
Tischner był to sąsiad z bacówki i sąsiad z Łopusznej, góral, człowiek inteligentny, dowcipny i życzliwy. No ale się zmieniło.Poznaliśmy , że coś jest nie tak gdy pierwszy raz ku naszemu zdumieniu przyleciał na polanę helikopterem.
@karljozef
Mam jeden zeszycik pod tytułem “otcy i deti”. Drugi ma tytuł Who is who. Przejęłam je już w formie elektronicznej po znajomym, który wycofał się zupełnie z jakiejkolwiek działalności gdy od ” legendy Solidarności”,który miał “swego ubeka” dowiedział się, że jego – znajomego- drukarnia jako mało znacząca przeznaczona była do pozostawienia w spokoju. Legenda zresztą zginął wkrótce w katastrofie samochodowej. Znajomy do angielskiego tytułu dodał na końcu jedną polską literkę i tak zostało.
Bacówka jest nasza tak jak “morze nasze morze”. Był dzierżawiona przez Świetlik z Gdańska. Gdy umowa wygasła ,a “Świetlik” czyli “Gdańsk” się rozwiązał pozostały przyjaźnie i układy. Być może umowa dzierżawy zostanie reaktywowana. “Świetlik” też się reaktywował. Sporo wiem, ale nie czuję się uprawniona do publicznego kablowania. Nie zmienia to faktu, że jeździmy tam od przeszło 25 lat. W bacówce nie ma prądu.Podczas ostatniego pobytu był zepsuty piec i albo mieliśmy dym i ciepło, albo zimno. Jest pięknie i tyle. Z polany widać całe Tatry. Spędziliśmy tam kilka wspaniałych Sylwestrów. Gdy wychodzi się (z bąbelkami) na polanę widać sylwestrowy zjazd z Kasprowego z pochodniami.
“jest jeszcze bacówka Tischnera”
Tak… nie wiedziałem, czyja. Ale nasza córeczka Marta(nie widzi, nie mówi, po górach chodzi chętnie, miała wtedy z 25 lat), gdy szliśmy przez łąkę na Turbacz, odciągała mnie siłą od tej bacówki. Poszliśmy więc łukiem. Rzeczywiście, jakieś “potencjały” i mnie odpychały.Dopiero potem dowiedziałem się, że to jego.
pięknie klimatyczne to. kwiatów na szybie już nie widziałem ze sto lat a przecież to normalna rzecz
@night-rat
To stan obecny nie sprzed 100 lat o co wszyscy mnie podejrzewają:):)
Świętej pamięci trener Michalczyk powiedział kiedyś w stajni na wyścigach. “Pamiętasz Iza, że na Polu Mokotowskim mieliśmy przydziałowe bryczesy w pepitkę” Miałam wtedy ze 25 lat a on 80. ” Oczywiście, że pamiętam” – odpowiedziałam, a chłopcy w śmiech. “Powiedz czemu te durnie się śmieją?” – kontynuował niczym nie zmieszany.
bardzo trafne. dziś pewnie by spytano łacniej, czy dobrze tam działał internet i czy czasem wnętrze nie jest już przerobione na pokoje hotelowe ;) aa, i zarazem czy można chwalić się odludziem jak i codziennie dowożą wszelkie gatunki piwa :))