Jak rozmawiać z lemingiem?

03f0667be64e61a7b9edf20b2bb60cc6

Lemingi są wśród nas. Wśród naszych rodzin, przyjaciół, znajomych ze szkoły, pracy czy innych aktywności. To oni są największą grupą wśród wyborców, ich zdanie jest decydujące. To oni, postaram się udowodnić, że nieświadomie, skazali nasz kraj na fatalny rząd o którego haniebnych wyczynach nie trzeba chyba tutaj szeroko przypominać. To oni, podczas sondaży zaufania społecznego wśród polityków, odbarzają największym szacunkiem najgorszych szkodników polskiej sceny politycznej, takich jak Komorowski, Kalisz, Kwaśniewski, Sikorski, Miller, Pawlak.

Wielu z nas próbuje znaleźć drogę do ich serc i umysłów, wytłumaczyć, że się mylą. Jest to zadanie karkołomne. Najczęściej spotykamy się wtedy z ich dziką agresją, niepotrzebnym podnoszeniem głosu, niewybrednymi epitetami, wyzwiskami. Jak zatem z nimi rozmawiać, jak podejmować kulturalne dyskusje, jak w końcu przekonywać do swoich racji? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie. Sądzę, że mam pewne merytoryczne przemyślenia w tej kwestii, zwłaszcza dlatego, że sam przez pewien okres myślałem jak leming. Pisałem o tym w swojej pierwszej notce na Nowym Ekranie, może część go pamięta, a kto nie, zapraszam:

http://migorr.nowyekran.pl/post/77349,spowiedz-leminga

Wiem bowiem jak się wtedy myśli, co się myśli, dlaczego tak się myśli i dlaczego tak trudno przyznać się przed samym sobą: “A jednak dałem się ogłupić mediom, myliłem się”.  W swojej notce przytoczę również masę treści przekazywanej przez profesora Andrzeja Zybertowicza, według mnie, jednego z najjaśniejszych umysłów obozu patriotycznego, eksperta socjlogii. Jak zatem podjąć rozmowę z lemingiem?

Po pierwsze musimy sobie odpowiedzieć na pytanie kim tak naprawdę jest leming, bo też nie każdy zwolennik obozu kolaborantów(PO, PSL, SLD, RP) nim jest. Część z tych ludzi nie da się odzyskać, nawet tego nie próbujmy, bo szkoda marnować siły. Chodzi mi o takich, którym wprost uwiera nasza Ojczyzna, tradycje, naród. O takich, którzy żywo interesują się polityką, ale całym secem, bądź nawet aktywnym działaniem popierają wszelkie lewackie inicjatywy mające na celu zniszczenie polskości, kościoła i rodziny. O takich, którzy będą za wszelką cenę zwalczać wymienione wartości w imię własnych niskich zachcianek finansowych, fizycznych, konsumpcyjnych, być może w pojedynczych przypadkach, przestępczych. Lemingami nie są też najpopularniejsi lewicowi dziennikarze, oni są autentyczni. Im naprawdę chodzi o zniszczenie wszelkich przejawów polskości. Można powiedzieć, że nie odzyskamy też tych, którzy przesiadują w kawiarniach “Gazety Wyborczej”, czy sympatyzują z “Krytyką Polityczną”, ani też tych, którzy ramię w ramię z niemieckimi lewakami zwalczają “faszystowski” Marsz Niepodległości.

Nieco inaczej jest z tymi, którzy maszerowali wraz z prezydentem Bronisławem Komorowskim podczas 11 listopadada ubiegłego roku. Chodzi mi o zwykłych ludzi, rodzin z dziećmi, które przyszły tam z autentycznej miłości do Ojczyzny, które z robiły to z dobrej woli. Ale które dały się też złapać na narrację medialną pod tytułem “prezydent, który łączy, a nie dzieli”. Ich, w przeciwieństwie do lewaków, możemy odzyskać. I tu leży tak naprawdę odpowiedź na pytanie kim jest prawdziwy leming.

Według mnie jest to przede wszystkim osoba, która ma dobre intencje, szanuje i kocha swoje państwo, zależy jej na pomyślności Ojczyzny i obywateli, szanuje polskie tradycje, jest bardzo rodzinna, jest katolikiem, albo co najmniej “niepraktykującym”, który jednak przyjmie sakramenty, poświęci jajka na Wielkanoc, przyjmie księdza na kolędzie, pomodli się przed ryzykowną operacją, ma konserwatywne poglądy światopoglądowe, jest przeciwko aborcji, małżeństwom homoseksualnym i tak dalej. Ale mimo tego wszystkiego, mimo tego, że naturalnie taka osoba powinna przynależeć do obozu patriotycznego głosuje w wyborach na ludzi o zupełnie innych poglądach. Co usłyszymy od takiego typowego leminga? Najczęściej to, że “kaczka/kaczor/kurdupel” i “biznesmen z Torunia” to oszołomy “podpalające Polskę”, że taki dajmy na to PiS, to partia przepełniona nienawiścią. Że oni tylko zajmują się Smoleńskiem, którym lemingi “rzygają”. Że wprawdzie za PO jest źle, ale ewentualne rządy PiS sprowadzą katastrofę dla Polski, bo wszystkich zaczną zamykać do więzień, a Macierewicz na dodatek wywoła wojnę z “ruskimi”. No i zachodnie gazety jeszcze będą pisać o polskim zamachu na demokrację. No i najgorsze, ten straszny Kaczor dzieli ludzi i to w jaki straszny sposób, bo poprzez trumny swoich bliskich. Nie tak jak prezydent Komorowski, który “łączy”.

Dzieje się tak, gdyż ci ludzie nie mają może chęci, może czasu, może głowy, może zapału na dokładną analizę polskiej sceny politycznej. Zatem wiedza na jej temat jest niebywale powierzchowna. Ich poglądy opierają się na tym co zasłyszą gdzieś w radio czy telewizji. A jak wiemy, media elektroniczne głównego/mętnego nurtu grają ciągle na tych samych lewicowo-liberalnych tonach: antypolskich, antynarodowych, antykościelnych. I nie bedzie tu odtrutką jakieś medium opozycyjne, gdyż w tych pierwszych usłyszano, że mają ich nie słuchać, bo są pisowskimi gadzinówkami. Ludzie ci są poddani takiej samej marketingowej agresji, jak podczas reklamy pasty do zębów, gdzie w grę wchodzi podświadomość, czasem wręcz neuropsychologia.

I tak, klient nie wybierze produktu, który jest pogardliwie opisywany w mediach. Nie wybierze polityka prawicy, bo ten zrobił jakąś minę, jest za niski, czasem za wysoki(jeden z nich już za wysoki nie jest), czasem popełni wpadkę językową, czasem, co przeszło już do historii manipulacji “agresywnie milczy” i tak ogólnie jest kreowany na obciach dla starych. Klient wybierze w zamian tego kogoś kreowanego na nowoczesnego, europejskiego, tego co ładnie mówi, co ładnie wygląda, ma białe ząbki, co podejmie dialog, co z nikim się nie kłóci i ma wielu kumpli w Europie. Albo, bo… ma ładną żonę. Taką argumentację za głosowaniem za Grzegorzem Napieralskim na prezydenta przedstawił mi jeden z moich znajomych. Powiem szczerze, że oniemiałem.

Inną ciekawą wiadomością, która wywołała we mnie szok było to, gdy się dowiedziałem o tym, że Lech Kaczyński był tylko dwa centymetry niższy, niż Aleksander Kwaśniewski. Dla mediów jeden był kurduplem, drugi mężem stanu. Uwierzyłem w to, że takie odmienne przedstawianie tych postaci nie było wcale przypadkowe. Wiemy też, z najprostszej psychologii, że ci którzy mówią gorzką, ale prawdę sa mniej lubiani, niż ci którzy dla przypodobania się otoczeniu, kłamią. Przytocze tylko jeden jaskrawy przykład-Tomasz Terlikowski, redaktor naczelny Frondy, który nazywa rzeczy po imieniu, zawsze staje po stronie prawdy, nigdy nie owija w bawełnę. Publiczność wytresowana przez Gazetę Wyborczą domaga się niemal spalenia Terlikowskiego na stosie. Wychodzi na to, że dla elektoratu lepiej jest szkodzić Polsce, ale w ładnym stylu, niż jej służyć, po drodze kłócąc się w słabym stylu z połową Europy. Wiemy też, że ludzie są istotami stadnymi. Jeżeli większość społeczeństwa ryczy, że nie lubi “kaczora”, to leming nie chce być gorszy i siłą rzeczy też go nie lubi, choć nie bardzo wie dlaczego.

Jak już sobie odpowiedzieliśmy na pytanie kogo jeszcze możemy odzyskać, kto jest tak de facto z nami, ale chwilowo dzięki mediom przeciwko nam, należy pomysleć, jak z takimi osobami rozmawiać. Wiele osób skarży się na to, że z lemingami nie da się rozmawiać na argumenty, bo po ich przedstawieniu, ci nigdy nie odpowiadają swoimi argumentami, tylko wytartą formułką z telewizji lub po prostu dziką agresją. I tutaj pierwsza dobra rada, nie rozpoczynajmy rozmowy z lemingiem na argumenty, one nie trafiają, one ich jedynie wytrącają z równowagi, burzą ich wyobrażenie świata, stawiają w roli głupków którzy dali się zbajerować jak dzieci. To właśnie stąd ta agresja, człowiek wierzy w swoją nieomylność, mądrość. Największym sukcesem manipulatorów jest wmówić manipulowanemu, że to on sam jest autorem swoich poglądów, że w ogóle jest super. A tutaj ktoś takiego delikwenta przekonanego o własnej racji wytrąca z równowagi argumentami?! I to jeszcze mądrymi?! Radzę nie próbować, to od razu skazuje lemiga na furię i bardzo źle nacechowane skojarzenia z kimś, któ myśli opozycyjnie.

Może wyda to się dziwne, ale rozmowę z lemingami powinniśmy zacząć od samych siebie. Główny/mętny nurt narzucił lemingom wyobrażenie, że wyborcy prawicowi są najczęściej starymi, niewykształconymi ludźmi z mniejszych miejscowości. Że to jakieś starsze pani w beretach bijące niesforną młodziez parasolką, a to jacyś wariaci przywiązujący się do krzyża na Krakowskim Przedmieściu, a to znienawidzeni kibole, a to jakieś inne malkontenckie “lumpy”. Należy zrobić zatem zrobić wszystko, żeby takie skojarzenia wybijać z głowy. Jeśli ja chcę przekonywać do swoich racji, to sam muszę swoim wyglądem, uśmiechem, aparycją, kulturą wzbudzić zaufanie u leminga. Zaufanie-to słowo klucz w procesie rozmowy z lemigiem. Nie proponujemy zatem, już w pierwszej rozmowie, by leming przejrzał “Gazetę Polską”, czy pooglądał wiadomości w TV TRWAM, bo to zaufanie szybko utracimy i zostaniemy z miejsca uznani jako wróg.

Na początku znajomości z takim człowiekiem należy zatem wzbudzić zaufanie, uświadomić sobie, że to nie jest nasz wróg, tylko dziecię Boże, takie samo jak my, tylko trochę nieświadome i pogubione. Najlepiej poprzez mało zobowiązującą rozmowę o pogodzie, wczorajszym meczu, filmie, czy serialu w telewizji, czy czymkolwiek innym co nas interesuje. Należy przy tym zawsze okazywać szacunek, pokazać, że nam również zależy na zaufaniu rozmówcy. Należy często przytakiwać, zgadzać się z przytaczanymi opiniami na te błahe tamaty. Powtarzam, na początek zero jakiejkolwiek polityki. W tym etapie stawiamy na więź, musimy się z taką osobą zakolegować, wspólne spotkania prywatne również mile widziane. Jeżeli rozmowy wkraczają na niebezpieczne tematy, lepiej je przeczekać, czasem odpowiedzieć, “może masz rację, ja sam nie wiem”. Całkowicie wykluczone jest już na samym początku stwierdzić, coś w rodzaju “Ty to jesteś leming, ogłupiony przez media, których słuchasz”. Będzie to krok samobójczy.

Gdy już taką emocjonalną więź wytworzymy, rozmowy mogą trochę częściej schodzić na takie nasze polskie narzekania. A, że bieda w kraju, że bezrobocie, drożyzna, kolejki w szpitalach, wysokie podatki, śmierdzące dworce i spóźniające się pociągi. I tu również należy przytakiwać lemingowi, chwalić wręcz za bystrość umysłu, docenić, że interesują go takie sprawy. Przychodzi jednak taki moment, że należy sobie odpowiedzieć na pytanie, kto za to jest odpowiedzialny. Można powoli przechodzić na tematy polityczne, choć bardzo ostrożnie. Zaczyna się czas wchodzenia w szczegóły poprzez naświetlanie co ciekawszych afer i przekrętów dotyczących rządu, czy ogólnego, fatalnego stanu państwa. Jest to czas w którym można dzielić się informacjami płynącymi z mediów, ale uwaga, na początek tylko tych poprawnych politycznie, bo tam też raz na jakiś czas potrafią obiektywnie skrytykować władzę. I tak na przykład, patrz, w Wyborczej napisali o wielkim przekręcie władzy, wczoraj w “Faktach” mówili o aferze finansowej z udziałem ministra, a Newsweek napisał tamto. Można też przesyłać jakieś linki na portalach społecznościowych, humorystyczne memy na temat rządu Tuska. To naprawdę działa, premier rządu nie jest już ulubieńcem widowni, stał się od jakiegoś czasu uosobieniem obciachu, choć nadal mniejszym, niż Kaczyński. Trzeba zrobić wszystko, by jak najwięcej osób kpiło sobie z poczynać naszego słońca Peru, trzeba aby śmianie się z Tuska stało się modne, wtedy ludzie za tym pójdą.

Kiedy nasz zaprzyjaźniony leming i tu się z nami zgadza, kiedy nie neguje faktów podrzuconych mu w mediach lewicowych, można przesuwać horyzont. Tym razem podrzucając mu media salonowe, ale już mniej przeżarte. Dajmy na to, może to być obecna “Rzeczpospolita”, może to być “Wprost”. Może nasz przyjaciel wertując strony, widząc znajomych i lubianych ludzi z telewizji przeczyta jakiś niepoprawny tekst, np. Ziemkiewicza? Może w tabloidowym “Fakcie” trafi na tekst Warzechy?  Gdy i tu wyniki będą zadawalające, można iść dalej. Od źródeł “soft-prawicowych” nawet po Radio Maryja. Nie od razu, krok po kroku.

Jakie mogą być rezultaty takiej próby rozmowy z lemingiem? Nie łudźmy się, że będzie różowo. W większości przypadków taka osoba pewnie i tak nie przejawi większego zainteresowania, na pewno można odzyskać tylko jakąś część ludzi. Ale śmiem twierdzić, że wyżej opisane metody mają większa szansę na sukces, niż rzeczowa dyskusja na argumenty, która kończy się kłótnią i popsuciem relacji. Każdy jeden uświadomiony to powód do radości, bo być może on porwie kogoś innego, a ci jeszcze innych. Nawet, jeśli kogoś nie przekonamy do swoich racji, to zawsze zadbanie o więź z drugim człowiekiem nigdy nie zaszkodzi, choćby dla poprawności relacji międzyludzkich. Może ten drugi nie przejdzie na naszą stronę, ale dzięki zaufaniu jakie zdobyliśmy zacznie szanować nas jako ludzi, akceptowac odmienność poglądów, wchodzić w intelektualne interakcje.

I jeszcze na koniec. Nie dajmy sobie wmówić, że polityka to szambo, że to jakieś bzdury, że w dobrym tonie jest o polityce nie rozmawiać w towarzystwie, dla lepszej atmosfery, żeby się nie pokłócić. Również zauważam te tendencje w mediach, szczególnie ich głęboki żal na temat rzekomo strasznie niskiego poziomu debaty publicznej, awanturnictwa i hucpiarstwa, które “odciąga Polaków od polityki”. Albo jakieś aberracyjne obawy o wojnę domową w Polsce. Nawet słowo “polityczny” stało się obelgą, sami politycy nie chcą być dziś “polityczni”. Absurd. Nie dajmy sie zwariować, polityka polega na różnicach, jesteśmy najnormalniejszym państwem na świecie pod tym względem, poziom nienawiści wśród polityków jest mniej więcej podobny niż w innych częściach Europy i świata. W żadnym wypadku się nie zrażać do polityki, bo tylko przez nią jesteśmy w stanie rozwiązać nasze narodowe problemy. O polityce rozmawiać jak najczęściej, mądrze, umiejętnie, oczywiście według pewnej taktyki o której napisałem. Niech to tylko nie będzie tak zwane bicie piany połączone z obrażaniem adwersarza, bo można na tym więcej stracić, niż zyskać.

 

Źródło grafiki: http://wpolityce.pl/site_media/media/cache/03/f0/03f0667be64e61a7b9edf20b2bb60cc6.jpg

O autorze: Migorr

Jestem równolatkiem tworu zwanego "Trzecią Rzeczpospolitą". Moje marzenie: Aby jej kres, którego konsekwencją będzie budowa Wolnej Polski nastąpił jeszcze za mojego życia.