Dalszy ciąg dyskusji o AIDS nr 3

  • Traube
    Swego czasu skopiowałem sobie takie oto linki o Piotrowiczu:
    http://www.silazycia.org.pl/doniesienie/index.php?id=jaworowiczMonar
    http://www.silazycia.org.pl/doniesienie/index.php?id=religa14022004
    Bohaterem pierwszego z nich była Elżbieta Jaworowicz („Sprawa dla reportera”) i Marek Kotański. Jaworowicz nakręciła program z Piotrowiczem i lekarzami-ekspertami, którego potem pod naciskiem ministerstwa zdrowia w ogóle nie wyemitowano w TV. To był niezwykły precedens. Podobnie było z pomocą Piotrowicza dla pacjentów ośrodka Monaru u oszusta Kotańskiego, który z nieszczęścia ludzkiego uczynił sobie sposób na życie.
    Bohaterem drugiego linka był prof. Zbigniew Religia i jego pomagierzy.
    Oczywiście dysponuję skopiowaną treścią obu arcyciekawych pism Piotrowicza, bo o to tutaj chodzi, mimo iż ich treść wraz z linkami dawno skasowano. Nie chcę nikogo zanudzać, ale w każdej chwili mogę wywalić tutaj oba te teksty, a są one, jak już powiedziałem, arcyciekawe i dają dużo do myślenia.

    Swego czasu przeczytałem kilkadziesiąt dramatycznych pism rozesłanych przez tego dżentelmena jeszcze w latach 70-tych, w epoce późnego Gierka, do urzędów wojewódzkich i do izb lekarskich, w których Piotrowicz apelował o rozpropagowanie jego metody leczenia i zarzucenie wielu bezsensownych, jego zdaniem, metod leczenia praktykowanych przez medycynę akademicką. Szczerze mówiąc, gdybym ja był szalbierzem i cwaniakiem, to bym nigdy nie drażnił urzędasów swoimi pismami, tylko po cichu, bez rozgłosu, kosił „kapuchę”, a w razie wpadki szybko zmieniał miejsce i kontynuował przestępczą działalność, dojąc kolejnych frajerów.

    Jeszcze dwa słowa o wiarygodności źródeł.
    Cytuję: „Problem w tym, że traktujesz jako wiarygodne źródła, które ja traktuję, jako bałamutne”.
    A skąd masz pewność, że akurat nie jest na odwrót, a mianowicie, że to Twoje źródła mogą być bałamutne, a nie moje? Ja takiej pewności nigdy nie mam.

    I na koniec jedno proste pytanie kontrolne, bo jeśli tylko Twoje źródła są wiarygodne, to może jednak lepiej już teraz zakończyć te nierówną walkę:

    Które z tych 2 źródeł o śmiertelnych bakteriach wąglika są wg Ciebie wiarygodne?

    1) news prasowy z 10 listopada 2001 roku: http://fakty.interia.pl/news/news/usa-portret-psychologiczny-nadawcy-listow-z-waglikiem,195588?fs=b
    2) notka prasowa z 20 listopada 2001 roku, str. 45 w pliku pdf: http://www.klein-klein-media.de/medienarchiv/index.php?option=com_jotloader&section=files&task=download&cid=1156_db69c3b5787a6a35f81bdb81b43f2337&Itemid=55?phpMyAdmin=cVs8lsGhNqlarWxeYepBNspsz1d&phpMyAdmin=5b84092dcfac904fbe2b6134efff3401&phpMyAdmin=HnyBc2f7xgBt1kZ1wFN4zS8Uzre

    Moim zdaniem wiarygodna informacja to 2), a informacja 1) to propagandowe kłamstwo. Z bardzo prostego powodu: wg mojej wiedzy (i nie tylko) broń bakteriologiczna nie istnieje (oczywiście za wyjątkiem filmów Hollywoodu). Ale to naprawdę wyjątkowo rzadki i bluźnierczy pogląd, więc nie musisz się z nim zgadzać.

    PS. Krótka odpowiedź szanownej Autorce:
    A właściwie nie. Nic nie odpowiem, bo cóż można odpowiedzieć na inwektywy i bezargumencie?

    Aldebaraniusz 19.02.2011 21:00:14
  • @Aldebaraniusz
    Ja nie twierdzę, że tylko moje źródła są wiarygodne.

    Wiarygodności nie podnosi fakt, że czyjeś idee są odrzucane przez oficjalną naukę. A mam wrażenie, że dla Ciebie jest to szczególnie ważny kwantyfikator.

    Bakteriami wąglika i bronią biologiczną nigdy się nie interesowałem.
    Gdybym się zainteresował, szukałbym informacji w poważnych czasopismach naukowych, a nie na interii czy w Superexpresie.
    Linka, który podajesz, nie jestem niestety w stanie otworzyć.
    Nawet jednak gdybym go otworzył i tekst ten przeczytał, nie mógłbym powiedzieć, co myślę o tym źródle, bo ja się na tym nie znam.
    Wiem natomiast, że wśród ludzi z tytułami profesorskimi jest sporo dziwnych postaci głoszących jakieś dziwaczne teorie, z którymi nie zgadzają się inni profesorowie reprezentujący te same dyscypliny.
    Laikowi łatwo się nabrać na różne lipne argumenty, w sprawach, o których nie ma zielonego pojęcia.

    Ja nie rozumiem, jak Ty możesz się jednocześnie znać na wirusach, bakteriach, genetyce, silnikach samochodowych, jakiś przyrządach tego Piotrowicza, a nawet oceniać wartość patentu na podstawie rysunków w internecie.

    Wracając do Piotrowicza. Wyobraź sobie, że to Ty jesteś tym ministrem, do którego on się zgłasza.
    Przyszedł jakiś ślusarz czy odlewnik i twierdzi, że jego zdaniem współczesne metody leczenia stosowane w ortopedii to nonsens, ale on wymyślił jakiś aparat, który te metody zastąpi.
    Czy w związku z tym zmieniłbyś budżet resortu, nakazał uczelniom zaprzestania dotychczas prowadzonych badań i przeorientowanie na zgłębianie wynalazku ślusarza, motywując swoje decyzje jego głęboką wiarą w prawdziwość własnych idei?

    Traube 19.02.2011 22:59:56
  • @wronski111
    Zapytałeś, co sądzę o parafarmaceutykach (niby-lekach!), które polecił Ci znajomy z Litwy. Niestety słabo ogarniam język rosyjski, ale za pomocą translatora wywnioskowałem, że chyba chodzi tu o takie składniki jak białka, aminokwasy, witaminy, minerały, płynne(?) peptydy. Peptydy to swego rodzaju białka albo inaczej struktury aminokwasowe. (http://users.v-lo.krakow.pl/~sunniva/naukowe/chemia/bialka_peptydy.pdf), Myślę, że spokojnie możesz to sobie kupić i wypróbować, bo to raczej nie powinno zaszkodzić, a tylko pomóc jako suplement diety. Są regiony na świecie, gdzie ludzie żyją ponadprzeciętnie długo, zachowując do ostatnich lat nawet niezłą kondycję seksualną. Ja do niedawna jeszcze uważałem, że ci długowieczni ludzie mieszkają w spokojnych okolicach, na łonie przyrody i przede wszystkim nie mają stresu, pilnując np. przez kilka miesięcy wypasanych na odludziu owiec czy kóz. Zmieniłem zdanie, gdy przeczytałem, co o tym sądzi np. dr Stockwell:
    http://www.gesundheitlicheaufklaerung.de/wp-content/uploads/2009/06/DrStockwellMineralien.pdf
    http://www.care4live.de/stockwell.pdf
    niedoszły noblista dr Joel D. Wallach:
    http://www.wissenschaft-unzensiert.de/med121_4.htm
    http://nwomedia.pl/artykul,1500,Niezywi-lekarze-nie-klamia
    a zwłaszcza niemiecki biochemik Andreas Noack:
    http://www.bewusst.tv/veranstaltungen/2-bewusst-kongress
    http://www.bewusst.tv/gesundheit/bewusstlose-nahrung

    Ujmując to w wielkim skrócie: najważniejsze są minerały i tzw. mikroelementy (uwaga: to słowo-pułapka) czy wręcz tzw. metale ciężkie (to też słowo-pułapka), a właściwie cała tablica pierwiastków Mendelejewa (także tych promieniotwórczych!), z których praktycznie wszystkie znajdują się w organizmie zdrowego człowieka. Wg A.Noacka na szczycie „piramidy” najbardziej niezbędnych dla organizmu człowieka mikroelementów są takie pierwiastki (CAM, katalitycznie aktywne metale), takie jak: platyna, złoto, iryd, rod, pallad i ren. POJEDYNCZE atomy (sic!!!) tych metali sterują funkcjami poszczególnych niezwykle skomplikowanych enzymów, które są podstawą życia. Z kolei enzymy wytwarzają hormony, uczestniczą w procesach wymiany energii itd. Naukowcy szacują, że organizm ludzki zawiera około 75 tysięcy enzymów, z czego tylko około 3500 jest do tej pory dość dobrze poznanych i zidentyfikowanych. Szkopuł w tym, że w obecnych czasach dla zwykłego człowieka mocno utrudniony jest dostęp do wszystkich suplementów diety zawierających właśnie owe rzadkie metale i minerały, ponieważ prawo unijne reglamentuje suplementy i dopuszcza w nich zaledwie około 15% tych składników, a o pozostałe 85% niestety trzeba zatroszczyć się już samemu. Ja też rozgryzam ten problem od jakiegoś czasu i myślę, że jestem na dobrej drodze. Gdy przestudiujesz te źródła (nawet tylko za pomocą prymitywnego translatora internetowego), które Ci wyżej zapodałem, sądzę, że też będziesz wiedział, o co w tym wszystkim chodzi. Pozdrawiam.

    Aldebaraniusz 19.02.2011 23:20:00
  • @All
    Polecam moją dzisiejszą notkę “Czy wierzyć nauce?” Opisuję w niej ten problem nieco szerzej.
    elig 19.02.2011 23:31:57
  • @Aldebaraniusz
    Dziękuję bardzo za odpowiedź.
    Co do mikroelementów to w latach 80tych moja żona miała przepisaną kurację oligoelementami(to było we Francji stąd chyba ta nazwa )na wzmocnienie żył. Aplikowanie było rozpisane w dość skomplikowany sposób, rezultat bardzo dobry.
    Jeśli nie sprawi to Panu kłopotu to proszę przesłać “Piotrowskiego” na email ( linki nie otwierają się) wronski@plusnet.pl
    Serdecznie pozdrawiam
    wronski111 20.02.2011 00:15:50
  • @wronski111
    Z tekstem listów Piotrowicza nie ma problemu. Służę uprzejmie. Jeśli Autorka uzna za dzień, za dwa, że to za długi tekst, to go skasuje, lecz Ty zdążysz w tym czasie go sobie skopiować.

    http://www.silazycia.org.pl/doniesienie/index.php?id=jaworowiczMonar

    MONAR i nosiciele wirusa HIV.
    W Krakowskiej Klinice Chorób Zakaźnych przy ul. Kopernika u profesora Doleżala leżały wówczas tylko dwie osoby chore na AIDS. Byli to ludzie bardzo agresywni, ponieważ trudno było im się pogodzić, że to ich dotknął ten problem. Nie można ich było przekonać do zastosowania metody Piokal. Pojechałem więc do Naczelnego Lekarza Sanitarnego przy Ministerstwie Zdrowia w Warszawie. Opowiedziałem o znaczącej poprawie układu immunologicznego u osób które stosowały biostymulatory. Zaprosił mnie on na spotkanie z kilkoma osobami zajmującymi się tym problemem. Pomimo trzykrotnego spotkania z nimi, nie udało się zorganizować grupy chorych, ponieważ jak mi powiedziano, chorzy na HIV to margines społeczny, a inni nie chcieli się ujawniać, że są chorzy.
    Naczelny Lekarz Sanitarny zaproponował abym zwrócił się do Marka Kotańskiego, dyrektora ośrodków MONAR w których przebywają nosiciele wirusa HIV, narkomani i alkoholicy. Zgłosiłem się więc do pana Kotańskiego. Nie bardzo chciał mnie wysłuchać, ponieważ jak stwierdził zgłasza się do niego wiele „nawiedzonych” osób przekonując, że mają lekarstwo na HIV-a. Szybko więc przekazałem mu kilka zwięzłych informacji, co sprawiło, że zainteresował się tematem. Zwrócił się do stojącego obok niego mężczyzny z pytaniem: co Wacek o tym myślisz? Okazało się potem, że był to doktor Wacław Krawczyk, który opiekował się pensjonariuszami w Monarze. Niech pan mówi – powiedział pan doktor. Zaciekawił ich temat jaki poruszyłem, więc ponad godzinę uważnie słuchali, a następnie wraz z doktorem Krawczykiem pojechaliśmy do jednego z ośrodków MONAR i spędziliśmy na rozmowie kolejnych kilka godzin.
    Doktor Krawczyk zwołał wszystkich pensjonariuszy ośrodka, dla których zrobiłem wykład na temat wzmacniania organizmu poprzez usprawnienie informacji komórkowych, a następnie rozdałem im biostymulatory.
    Zgłosiłem się ponownie po dwóch tygodniach do tego ośrodka. Okazało się, że pensjonariusze powyrzucali biostymulatory, ponieważ jak twierdzili, zachodziły jakieś dziwne zmiany w ich organizmach podczas ich użytkowania. Spośród 70 osób, tylko dziesięć przez cały czas je używało i na tym spotkaniu opowiedzieli o wspaniałych efektach jakie uzyskali. Również doktor Krawczyk nosił biostymulatory i także potwierdził ich doskonałe oddziaływanie na swój organizm. W tym czasie ośrodek zaatakował wirus grypy, i okazało się, że ten kto nosił biostymulatory na grypę nie zachorował. Pozostali, którzy je wyrzucili słysząc to, wyrazili ponowną chęć ich zastosowania. Na następnym spotkaniu okazało się, że nastąpiły nowe wspaniałe efekty po zastosowaniu biostymulatorów. Między innymi pensjonariuszami przebywali w ośrodku narkomani i alkoholicy, którzy w czasie kuracji odwykowej cierpieli na głód narkotyczny i alkoholowy. Powiedzieli oni, że po tygodniu stosowania biostymulatorów głód ten przestali odczuwać. Za radą doktora Krawczyka, zgłosiłem się więc ponownie do pana Marka Kotańskiego z prośbą, aby wyznaczył mi następne ośrodki, ponieważ we wspomnianym nie przebywali nosiciele wirusa HIV. Dyrektor Kotański wyznaczył mi ośrodki w Rybienku k/Wyszkowa, w Pleszewie k/Krakowa oraz w Zbicku k/Opola. Tak jak się spodziewałem, również nosiciele wirusa HIV uzyskali zaskakująco duże uodpornienie organizmu. Dla przykładu, w ośrodku w Zbicku mieszkał nosiciel wirusa HIV, który był bardzo osłabiony i każda bakteria, każdy wirus grypy natychmiast go atakował, a gdy się skaleczył, każda rana goiła mu się około 1,5 miesiąca. Po zastosowaniu biostymulatorów odzyskał takie uodpornienie organizmu, że bez względu na warunki atmosferyczne biegał za piłką po boisku na równi ze zdrowymi.
    Pewnego dnia otrzymałem od niego telefon abym przyjechał do ośrodka z dziennikarzami, ponieważ wydarzyło się coś bardzo rewelacyjnego. Powiedział, że był razem z całą grupą pensjonariuszy w lesie sadzić drzewka i uległ tam wypadkowi. Skaleczył łydkę na długości 15 centymetrów, i choć od dnia wypadku upłynęło 6 dni, jego rana całkowicie się zasklepiła i z rany zaczął odpadać strupek. Poinformował mnie, że u innych osób też wystąpiły wspaniałe efekty uodpornienia organizmu.
    Dopiero po czterech dniach pojechałem tam z dziennikarzami: Romanem Roesslerem z „Gazety Krakowskiej” oraz Jerzym Wiśniewskim z „Trybuny”. Okazało się, że na nodze tego pensjonariusza pozostała już tylko blizna. Dziennikarze, którzy byli tego świadkami, nie napisali jednak o tym w gazetach. Z kolei, w ośrodku w Pleszewie k/Krakowa wraz z dwoma nosicielami wirusa HIV zaczęliśmy prowadzić obserwacje reakcji ich organizmów. Najpierw pojechali oni do kliniki w Krakowie na badania, a następnie po miesiącu użytkowania biostymulatorów badania wykonali ponownie. Lekarz, który oglądał drugie wyniki (pierwszych ze sobą nie mieli) powiedział: kto stwierdził, że jesteście nosicielami wirusa HIV, przecież wyniki odpornościowe macie bardzo dobre! Już na drugi dzień, a była to wiosna, kuracjusze ci nagle „wybyli” z ośrodka. Jeszcze dwa razy podejmowałem próbę przeprowadzenia tam obserwacji chorych, lecz niestety skończyło się to podobnie jak w poprzednich przypadkach. Szkoda mi było czasu i nie podejmowałem już dalszych prób z nosicielami wirusa HIV.
    Zgłosiłem się jednak ponownie do Marka Kotańskiego chcąc uzyskać jakąś radę. Niestety tym razem Marek Kotański „spławił” mnie jak wszyscy inni wymienieni lekarze. Byłem tym zdziwiony, bo chyba każdy Polak słyszał o ogromnym zaangażowaniu i całkowitym oddaniu Marka Kotańskiego dla Monaru i swoich podopiecznych. Jak się później dowiedziałem, z powodu „odgórnego” nacisku Ministerstwa Zdrowia, Marek Kotański musiał się wycofać ze współpracy ze mną, ponieważ zagrożono mu wstrzymaniem dotacji na MONAR. Nie można się więc dziwić, że i Marek Kotański uległ naciskom decydentów medycznych.
    Widząc coraz bardziej narastającą „odgórną” blokadę informacyjną i przekłamania w prasie dotyczącą mojej metody, swoje kroki skierowałem do „silniejszych” (tak mi się przynajmniej wydawało) mediów, a mianowicie do telewizji. Zwróciłem się do red. Elżbiety Jaworowicz autorki znanego cyklu reportaży pt. ”Sprawa dla reportera”. Przedstawiłem jej problem dotyczący całkowitej ignorancji decydentów „służby zdrowia” na pozytywne efekty działania mojej metody przy stosowaniu biostymulatorów PIOKAL. Redaktor Jaworowicz zgodziła się na realizację programu pod warunkiem, że jeśli przyprowadzę lekarzy, którzy potwierdzą tak efektywne działanie biostymulatorów to zrobi program o moich zmaganiach. Przyjechałem więc do niej z doktorem Zalasińskim, biologiem ekspertem FAO przy ONZ, doktorem Henrykiem Sobańskim farmakologiem, mgr biologii Mają Błaszczyszyn i doktor Barbarą Grabowską lekarzem. Wszyscy oni znali doskonałe działanie biostymulatorów Piokal i potwierdzili je. Przy okazji poznaliśmy w TV lekarza doktora nauk medycznych przewodniczącego Stowarzyszenia Chorych na Alzheimera, o którym piszę w oddzielnej relacji.
    Pani redaktor Jaworowicz słysząc i widząc potwierdzenia na piśmie także innych lekarzy, postanowiła nagrać program na ten temat.
    Na nagranie programu w dniu 04.11.1994 roku, zaprosiłem sześciu naukowców i lekarzy znających oddziaływanie biostymulatorów na organizm, oraz około 70 osób mieszkających w Warszawie i okolicy, którzy napisali do mnie listy z podziękowaniami za odzyskanie zdrowia po ich zastosowaniu. Nagranie trwało ponad cztery godziny. Zaproszeni przeze mnie ludzie zdawali relacje, które dla słuchających ich osób graniczyły z cudem. Niewidomi z Polskiego Związku Niewidomych twierdzili, że wcześniej widzieli tylko kontury przedmiotów, a po zastosowaniu biostymulatorów do Warszawy przyjechali samodzielnie bez białej laski, gdyż widzą wszystko wokół siebie znacznie wyraźniej. Nosiciele wirusa HIV ze Zbicka k/Opola twierdzili, że w pełni odzyskali sprawność układu immunologicznego. Chorzy na serce, osoby po wylewach, paraliżach i innych poważnych chorobach opowiadali podobne historie. Reporterzy nagrywający film powiedzieli, że tak ciekawego programu jeszcze nie nagrywali. Redaktor Jaworowicz poinformowała mnie, że zrobi jeszcze dogrywkę w Ministerstwie Zdrowia i szybko wyemituje program.
    Gdy po Jej wizycie w Ministerstwie przez kilka następnych tygodni próbowałem się z Nią skontaktować, to niestety wciąż twierdzono, że jej nie ma. Program był nagrany czwartego listopada 1994 roku lecz do dziś nie ujrzał światła dziennego. Nie trzeba być Sherlockiem Holmsem aby się domyślić, że sabotażystą tych wszystkich działań było Ministerstwo Zdrowia. Nawet tak odważna dziennikarka jak pani Elżbieta Jaworowicz uległa ich perswazji.
    Próbowałem jeszcze znaleźć zrozumienie czy choćby zwykłe ludzkie współczucie w wielu innych miejscach, np. u kilku lekarzy zajmujących się problemami AIDS, u księdza Nowaka w Piasecznie, w ośrodku pomocy dzieciom chorych na AIDS w Katowicach, w więzieniu w Katowicach i innych miejscach, niestety bez efektu. W więzieniu w Katowicach odsiadywał wyrok młody człowiek, o którym wówczas było głośno w katowickiej prasie. Człowiek ten popełnił jakieś niewielkie przestępstwo i nie chcąc iść do więzienia świadomie zakaził swoją krew wirusem HIV. To jednak nie uchroniło go przed więzieniem. Zrozpaczony próbował wielokrotnie popełnić samobójstwo. Zgłosiłem się więc do tego więzienia i tam skierowano mnie na rozmowę do lekarza więziennego doktora Kwiatka.
    Doktor Kwiatek po wysłuchaniu mnie przyprowadził aresztanta, który po rozmowie ze mną zgodził się na zastosowanie biostymulatorów. Już po dwóch tygodniach doktor Kwiatek powiedział mi, że stan psychiczny tego aresztanta uległ generalnej poprawie. Ustąpiły skłonności samobójcze i znacznie wzrosła odporność immunologiczna organizmu. Gdy rozmowy z doktorem Kwiatkiem zaczynały być obiecujące, niespodziewanie zaprzestał on ze mną jakichkolwiek spotkań. Powodem było to, że gdy poinformował jakieś ”zwierzchnie władze medyczne” o zauważonych pozytywnych zmianach po zastosowaniu biostymulatorów, to nagle zadziałały „tajemne siły” blokujące moje poczynania.

    http://www.silazycia.org.pl/doniesienie/index.php?id=religa14022004
    Gliwice, 14.02.2004r.
    Szanowny Pan
    Profesor Zbigniew Religa

    Szanowny Panie Profesorze
    Dziś przez kilka godzin oglądałem program pierwszy TVP „Serce dla serca” i nie mogłem oprzeć się napisaniu tego listu.
    Cała Polska z olbrzymim zainteresowaniem i podziwem śledzi Pana osiągnięcia w dziedzinie transplantologii oraz obecne działania mające na celu zbudowanie polskiego sztucznego serca.
    Ponownie pragnę Pana poinformować, iż w Międzynarodowym Instytucie Zdrowia w Gliwicach, którego jestem prezesem, doskonale radzimy sobie z wieloma przypadkami chorób serca, nawet z takimi, które z medycznego punktu widzenia, klasyfikowane są do transplantacji serca. W tym celu stosujemy opracowaną przeze mnie metodę bioenergo-elektromagneto-fotono-termodynamiczną (BEFT), poprzez którą można optymalizować funkcje komunikacji komórkowych w ludzkim organizmie. Przyjeżdżają do nas kuracjusze z wielu krajów, u których z powodu rozległego zawału serca frakcja wyrzutowa kształtowała się na poziomie 20% – 25% i byli zakwalifikowani do transplantacji. Kuracjusze ci już po kilku dniach pobytu w Instytucie uzyskali zdecydowaną, w ich odczuciu, poprawę pracy serca. Na koniec pobytu po 12 dniach, wysyłamy ich także na specjalistyczne badania serca do uznanych na Śląsku klinik, również do Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Wykonane badania ewidentnie potwierdzają subiektywne odczucia kuracjuszy. Lekarze oceniający wyniki badań stwierdzają, iż transplantacja serca jest zbędna. W niemal 100% przypadków uzyskujemy samoistne uelastycznianie się blizn pozawałowych serca, jak i blizn pooperacyjnych, co potwierdzają badania UKG. Panie Profesorze, Pan doskonale wie, jak ogromnego dokonałem postępu w naukach medycznych, uzyskując takie wyniki. Niezrozumiałym są więc działania decydentów medycznych wobec mnie i Instytutu.
    Wielokrotnie proponowałem współpracę wielu lekarzom, także tym, którzy mają problemy z sercem. Zachęcałem ich do skorzystania z kuracji u nas i proponowałem, aby zaprosili także dziennikarzy, którzy by filmowali, czy opisywali ich postępy w leczeniu, jak również postępy innych kuracjuszy. Niestety nikt z nich nie zadeklarował chęci skorzystania z mojej propozycji. Natomiast Śląska Izba Lekarska, jak i wielu innych lekarzy, poprzez środki masowego przekazu, uparcie dezinformują społeczeństwo o naszym Instytucie, przez co uniemożliwiają chorym uzyskanie skutecznej pomocy.

    Szanowny Panie Profesorze

    Sztuczne serce, jakie Pan buduje, niewątpliwie będzie niezbędne w przypadkach trwałych organicznych uszkodzeń mięśnia serca. Jednak zanim do tego dojdzie, można już teraz bezinwazyjnie, znacznie usprawnić pracę serca chorych w naszym Instytucie, z ogromną dla nich korzyścią. Pan doskonale wie, że poprawa frakcji wyrzutowej serca wzmacnia krążenie, a zatem i dotlenienie całego organizmu. Nic więc dziwnego, że następuje szybka poprawa stanu zdrowia chorych, w niemal wszystkich przypadkach chorobowych równocześnie. Zaczynają także ustępować choroby, które z punktu widzenia medycznego, uznawane są za nieuleczalne. Wspomaganie chorych korzystających z metody BEFT tradycyjnymi metodami medycyny konwencjonalnej, daje jeszcze szybsze wyniki.
    Omawiając pracę serca, przedstawiam kuracjuszom przykład dwóch gum, nowej i starej nadmiernie rozciągniętej. Dlaczego mięsień serca nadmiernie się rozciąga? Wcale nie z powodu intensywnej pracy serca, lecz z powodu utraty optymalnych kątów magnetycznych komórek mięśnia serca względem siebie, co powoduje nadmierne rozluźnienie komórek i w chwili przeciążenia następuje zawał. Takie same zjawiska utraty sprężystości tkanek występują we wszystkich narządach, w ścianach tętnic i żył, ale najczęściej występują one wybiórczo w jednym miejscu. Mieliśmy też przypadek tętniaka w przegrodzie międzykomorowej serca, którego obecności, po pobycie w Instytucie, badania medyczne, wykonane w Śląskim Centrum Chorób Serca, już nie wykazały. Również transplantacje komórek macierzystych do tkanek bliznowatych serca, uważam za nieporozumienie, co udowadniam tak teoretycznie, jak i praktycznymi wynikami uzyskiwanymi w Instytucie potwierdzonymi badaniami UKG.
    Dziś nie ma żadnej wątpliwości, że komórki macierzyste zalegają w naszym organizmie. Dlaczego więc samoistnie nie przepływają do uszkodzonego mięśnia serca? Dlatego, iż nie otrzymały takiego rozkazu z mózgu, ponieważ utracił on efektywną kontrolę nad mięśniem serca! Zatem stwardniałe blizny pozawałowe, są typowym zakłóceniem przepływu informacji, w tym przypadku pomiędzy mózgiem, mięśniem serca i komórkami macierzystymi!
    Serce nieustannie ciężko pracuje, zatem jego komórki muszą się wciąż regenerować. Transplantacja manualna komórek macierzystych, nie jest metodą przyczynową. Czy zatem lekarze będą wciąż transplantować komórki macierzyste do serca?
    Aby skutecznie pomóc każdemu człowiekowi, uwzględniłem wewnętrzne jak i zewnętrzne środowisko człowieka, które pozytywnie, jak i negatywnie wpływa na nasz organizm. Uwzględniłem również zmiany zachodzące w kosmosie. Z powodu zmiennego ruchu planet, coraz aktywniejszych wyładowań na słońcu oraz uszkodzeń warstwy ozonowej wokół ziemi, w nadmiernym stopniu przenika do naszego otoczenia promieniowanie kosmiczne i słoneczne. Wpływa to negatywnie nie tylko na organizmy żywe, ale i na jądro ziemi, które z tego powodu zmienia swój ruch obrotowy i zniekształca pole geomagnetyczne ziemi (PGM), z którym to polem synchronizujemy się poprzez emitowane przez nasz organizm biopole. Niestety, nie jesteśmy w stanie szybko zaadaptować się do tych zmian. Możemy jednak wzmocnić odbiornik reagujący na te zmiany, którym jest nasz organizm. Można więc świadomie wpływać na nasze procesy adaptacyjne.
    Wiadomo, że po awarii elektrowni atomowej w Czarnobylu, dziś nadal żyją tam zwierzęta, których poziom napromieniowania przekracza normy kilka tysięcy razy. Zwierzęta te mogły zaadaptować się do tak dużych zmian na przestrzeni kilku pokoleń, ponieważ ich życie jest stosunkowo krótkie. Długość życia człowieka uniemożliwia tak szybką adaptację, jednak stosując systematycznie opracowaną przeze mnie metodę BEFT, można już teraz przyśpieszać nasze procesy adaptacyjne. Stosowane od około 30 lat materace magnetyczne, nie dają efektywnych rezultatów, jakie obiecują ich producenci. Wyłącznie magnetyczne oddziaływanie na organizm, jest nieporozumieniem. Pełne spektrum biologiczne, dzięki którym funkcjonuje życie, uwzględniłem i zaprogramowałem w materacu BEFT oraz systemie samozachowawczym człowieka. Ponadto, wiosną 2003 roku media donosiły, że materace magnetyczne uaktywniają do wzrostu komórki nowotworowe. Pomimo tych informacji, stosuje się je nadal w przychodniach, szpitalach i sanatoriach! Pomimo szokującego postępu medycyny konwencjonalnej, chorób przybywa, a nie ubywa. Czy nie jest to ewidentny dowód, iż medycyna konwencjonalna ukierunkowana jednotorowo, wpadła w ślepy zaułek i nie może, a właściwie nie chce z niego wybrnąć?

    Sztuczne serce budowane przez Pana, da doskonałe efekty, ale tylko wówczas, gdy równocześnie zostaną odblokowane naturalne bodźce przeciwmiażdżycowe organizmu. W innym przypadku owszem pompa będzie pracowała, ale zatka się wiele tętnic i żył, i niewydolność będzie postępowała we wszystkich narządach. Farmakologiczne rozrzedzanie krwi, nie działa przyczynowo. Dowodem na to jest fakt, że pomimo, iż chory pobiera takie leki, jego naczynia nadal się zawężają i trzeba wstawiać mu stenty, potem bajpasy, które także się zamykają. W efekcie tego chory umiera, zazwyczaj na rozległy zawał serca. Metoda BEFT optymalizuje międzykomórkowe kąty ustawień komórek krwi, dzięki czemu zaczynają się one wzajemnie odpychać, przez co sklejone konglomeraty i skrzepy, samoistnie się rozpadają, bez ryzyka zatkania naczyń mózgowych, czy innych tętnic. Samoistnie odblokowują się także naczynia tętnicze, m.in. szyjne, jak i tętnice wieńcowe. W wielu przypadkach po kuracji w naszym Instytucie, transplantacja bajpasów staje się zbędna. Pozytywne zmiany w odwracaniu procesów chorobowych metodą BEFT, są szokujące, nawet dla największych sceptyków. Dlaczego więc tak wielu lekarzy walczy ze mną i z Instytutem? Niejednokrotnie na spotkaniach lekarze zadawali mi pytanie: „a co my będziemy robić, jeśli metoda ta szeroko wejdzie do zastosowania”? Czy te pytania to nieporozumienie? Nie! Lekarze ci zapomnieli, co to etyka, nie tylko zawodowa, lecz także zwykła ludzka godność!!! Upadek moralności tych, zdawałoby się niekwestionowanych autorytetów, jest zatrważający!

O autorze: elig