W ten bardzo ciekawy czas, kiedy Polacy zamknięci w domach z kagańcami na ustach, a polskie chochoły polityczne, ale i chochoły tzw “szoł biznesu” “czelendżują” jak orkiestra na Titanicu prawdopodobnie dopina się deal z którego wynika, że Polska już nie jest państwem w sensie stricte.
Morawieckiemu, czyli pełniącemu funkcję premiera, który mówił swego czasu że: “Polska jest własnością kogoś z zewnątrz” nos nie wydłużył się w tej kwestii ani o milimetr…Po sieci krąży informacja, że Polska jest zarejestrowana w rejestrze Amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych pod numerem 0000079312 jako Poland Republic Of prawdopodobnie jako korporacja zależna od USA. Dostępne pod linkami (https://sec.report/CIK/0000079312), oraz (https://www.sec.gov/cgi-bin/browse-edgar?action=getcompany&CIK=0000079312&owner=include&count=40)
Co ciekawe, oprócz adresu siedziby 233 Madison Avenue
New York NY 10016 podaje się też adres mailingowy do… Ministerstwa Finansów na ulicy Świętokrzyskiej 12 w Warszawie.
Końcem lutego 2020 roku do Rzecznika Praw Obywatelskich wpłynęła skarga w której skarżący zawarł kwestie, że pod pozycją Poland Republic Of którego którego logo jest tożsame z godłem Polski, ale także opis i dalsze informacje wskazują, że Ministerstwo Finansów zarejestrowało Polskę jako korporację, lub firmę.
Rzecznik skargę złożył na ręce ministra MSZ Jacka Czaputowicza z prośbą o odpowiedź. Być może skarga przepadła w czeluściach ministerstwa, być może ta “pandemia” spadła rządzącym jak z nieba i pod tym płaszczykiem można zakryć wszystko co niewygodne. Wszystkie puzelki powoli układają się w pełną układankę, dlatego jest coraz więcej amerykańskich żołnierzy, które pandemii się nie boją, coraz większe szarogęsienie się naszprycowanej botoksem Żorżety et consortes…
Kto kiedykolwiek prowadził własną firmę to wie, że w firmie wszystko musi być policzone i skatalogowane…to samo dotyczy pracowników. Jeśli się okaże faktycznie, że Polska jest korporacją, to oprócz obszaru i bogactw naturalnych, wód, lasów własnością “kogoś z zewnątrz” będą także ludzie…oczywiście będą mieli wybór, nikt do pracy nie zmusi, bo zawsze będą mieli możliwość opuszczenia firmy jeśli się nie spodoba. Tak działają korporacje…
Jak to się stało, że “ktoś z zewnątrz” ma tak potężną wiedzę na temat wszelkich zasobów obcego przecież państwa, a zasadniczo z taką lekkością porusza się po jego terytorium?
Niektórzy twierdzą, że stało się to w 2002 roku za rządów SLD-PSL, kiedy to za walizkę dolców, którą dostali towarzysze za stworzenie tajnych wiezień CIA w Starych Kiejkutach.
Ale myślę, że trzeba cofnąć się o 17 lat wstecz, czyli do roku 1985, kiedy w państwie nad Potomakiem witany był niemal z honorami pewien wojskowy watażka.
To ten sam kraj w którym ówczesny prezydent Ronald Reagan w geście “solidarności z narodem polskim” zapalał świece w oknie Białego Domu tłumacząc, że naród ów został zdradzony przez własny rząd, aby potem bez oporu gościć na terytorium tegoż przedstawiciela rządu, czyli Wojciecha Jaruzelskiego.
Niektórzy uważają, że to było niejako genesis odsprzedania Polski. Piszę odsprzedania, ponieważ wcześniej była własnością “kogoś ze wschodu”. Oczywiście wizyta Jaruzelskiego w USA , a zasadniczo jej przebieg była bardzo nietypowa.
Spotkanie w swojej najważniejszej formie odbyło się w siedzibie Davida Rockefellera i praktycznie nie ma z tego spotkania, które nota bene przekroczyło o 15 minut zaplanowanego godzinnego czasu żadnej notatki. Są tylko zapiski Brzezińskiego, ale ich charakter można określić jako “pod publikę”, czyli mało co znaczące slogany…zresztą Brzeziński doradca i szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego prezydenta Cartera w latach 1977-1981 doskonale wiedział co wrzucać, aby naród nad Wisłą nie zwietrzył podstępu.
David Rockefeller, który na ówczesne czasy dysponował majątkiem “tylko” około 3 miliardami dolarów widział w tej wizycie raczej wizje agresywnych maksymalizowań zysków dla swojej Fundacji Rockefellera i funduszy Rockefeller Brothers Fund…poniekąd dzisiaj widzimy u nas wielkie wpływy owych instytucji…
Oczywiście nie da się zrobić dobrego biznesu z potężną maksymalizacją zysków, bez cennych informacji. To nie nowość, że wielkie korporacje posługują się agentami, którzy zajmują się tzw “szpiegostwem gospodarczym”. Aby zrozumieć dlaczego po 4 latach po spacyfikowaniu narodu watażka Jaruzelski jedzie za ocean trzeba cofnąć się jeszcze o kilkanaście lat, czyli do roku 1971.
Wtedy to pułkownik Ryszard Kukliński nawiązuje współpracę z amerykańską komórką CIA. Przez niektórych uważany za zdrajcę, przez innych za wielkiego bohatera narodowego. Ja do osoby Kuklińskiego podchodzę na chłodno, ponieważ oficjalna narracja jest taka, że Ryszard Kukliński podjął współpracę, aby ratować Polskę, na której terytorium ówczesne ZSRR (niby sojusznik) chciało zrobić atomowe przedpole do konfrontacji z tzw “Zachodem”. Tym samym sprowadzić zagładę. Ale dziś wiemy także, że i ten sam “Zachód” planował także podobny scenariusz, więc ta narracja dla mnie jest zupełnie nie do przyjęcia.
Faktem natomiast jest, że Ryszard Kukliński przekazywał przez 10 lat mnóstwo informacji. Tak mnóstwo, że sami amerykanie stwierdzili w końcu, że nie mogą na bieżąco ich trawić.
Co takiego, oprócz instalacji wojskowych i planów Układu Warszawskiego jeszcze przekazywał Kukliński? Tego pewnie się nie dowiemy, ale możemy się domyślać, że “ktoś z zewnątrz” pozyskał dzięki niemu przez 10 lat bardzo wiele innych, cennych informacji, które przetwarzał przez dziesięciolecia, aby swoimi mackami opleść nasz kraj…
Oczywiście zawarłem w tekście swoje hipotezy zupełnie świadomie. Poszlaki potwierdzające, które się pojawiają ostatnimi czasy w przestrzeni politycznej, czy państwowej świadczą o takim stanie rzeczy. W naszym kraju wszystko jest już policzone i skatalogowane: powietrze, lasy, wody podziemne i nadziemne, surowce naturalne, uzbrojenie wojska, dane personalne, statystyki ludności, ich majątki, kataster, długi, zyski, obrót towarowy, kondycja zdrowotna tubylców, ich mentalność, podatność na stres, wszelkie dokumenty, koncesje, pozwolenia, zezwolenia, konsumpcja i wszelkie nurtujące słabości.
To wszystko jest już pod pełną kontrolą “kogoś z zewnątrz”…
Trybeusie, tekst fajny, ale jeden z milionów jakie powstały w naszej blogosferze, czyli na zasadzie diagnozy obecnego stanu rzeczy.
Niech ktoś napisze wreszcie jakiś tekst opisujący kurację, a nie diagnozę. Jak (realnie!) widzisz wyjście z tej beznadziejnej sytuacji? Realnie, mając w tyle głowy to, że każde normalne, zdroworosądkowe działanie wyzwalające Polskę i każdy inny kraj z tych okowów skończy się wypowiedzeniem nam wojny. Jeśli nie konwencjonalnej, to ekonomicznej, biologicznej, informacyjnej. I skończymy jak Irak, Libia, Jugosławia, Wenezuela, ktokolwiek, kto się przeciwstawił tym bandytom. Kto wie, czy ten koronawirus nie jest takim batem przywołującym do porządku pewnych polityków, czy to nie jest komunikat typu “helloł”, nie fikajcie, bo czuwamy.
Przecież nawet gdyby cały świat się dogadał ze sobą i postanowił aresztować/zlikwidować siłą wszystkie Bilderbergi i temu podobne organizacje, to udaremni to amerykański wywiad, który jest prywatną własnością garstki najbogatszych ludzi na świecie i ma swoje wtyki wszędzie na świecie. Podobnie z całą armią SZAP*, którą swoją siłą przewyższa wszystkie armię świata razem wzięte.
Więc owszem, jesteśmy w totalnym g**nie, ale ja chcę wreszcie przeczytać jakiś tekst nie o tym jak jest, tylko o tym, jak konstruktywnie z tego wyjść.
*Stany Zjednoczone Ameryki Północnej
Pokuszę się jeszcze o odpowiedź na Twoje pytanie, “jak do tego doszło” i parafrazując: niektórzy mówią, że stało się to w 1985 roku podczas spotkania Jaruzelskiego z Rockefellerem.
Ja bym się cofnął jeszcze mocniej i zapytał o rok 1978 i wydarzenia w Rzymie. Wiem, to bolesne dla nas wszystkich, dla mnie osobiście też. Ale mimo wszystko zadaję sobie to pytanie, czy los Polski wraz z całą Europą Środkowo-Wschodnią nie został przesądzony właśnie podczas narad w Kaplicy Sykstyńskiej.
Kiedyś, styczeń 2018, popełniłem coś takiego:
Jak zmienić wybory w A.D. 2019 w nasz (wolnościowców) sukces
WSTĘP
Od prawie 30 lat jestem obserwatorem i szarym uczestnikiem tej nierównej walki prowadzonej przez kolejne ugrupowania, umownie zwane jako korwinowskie. Śledzę daremne próby wejścia do parlamentu czy też objęcia fotela prezydenta RP. W latach ’90 byłem szarym członkiem partii UPR. Jestem inżynierem elektrykiem a mój punkt widzenia na wybory jest ściśle praktyczny, jeśli można tak to określić – inżynierski. Jest on zasadniczo różny od tego, co na ogół słyszymy w wydaniu różnych politologów, socjologów, filozofów, europeistów jak i innych „specjalistów do spraw” tak licznie piastujących stanowiska posłów, senatorów czy wysokich urzędników państwowych. Jest on zasadniczo też różny od punktu widzenia wszechwiedzących dziennikarzy w tym prawicowych. Jest on też różny od punktu widzenia władz kolejnych korwinowskich partii. Jest dla mnie czymś oczywistym, że te bez mała 30 letnie niepowodzenia, szczególnie dotkliwe w ostatnich 15 latach, są powodowane niewłaściwym podejściem do metodyki wyborów w samej ich istocie. Błędny jest wg mnie, sam sposób postępowania w kampanii wyborczej, nacechowany jakby niezrozumieniem, czym jest w swej istocie demokracja. Pokrótce pozwolę sobie streścić mój punkt widzenia, mając nadzieję, że przyczynię się w ten sposób – choćby w niewielkim stopniu – do poprawy wyników partii Wolność w wyborach parlamentarnych A.D. 2019.
ANALIZA STANU OBECNEGO
Stan teraźniejszy najlepiej charakteryzują ostatnie wybory prezydenckie i wybory do sejmu. Zważywszy na użyte, szeroko rozumiane, bardzo skromne środki, tak pieniężne jak i organizacyjno-kadrowe, można stwierdzić, że obie kampanie były przeprowadzone nad wyraz sprawnie, w mojej ocenie wręcz perfekcyjnie. Mimo, że wyeliminowano jakiekolwiek potknięcia z poprzednich startów wyborczych to jednak efekt był niezadowalający. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź nasuwa się sama. Kampania robiona wg tego samego przepisu dociera do utrwalonej grupy osób, która w znacznej części zagłosowałaby również na ugrupowanie korwinowskie bez jakiejkolwiek kampanii promocyjnej. Dzieje się tak, bo trzonem wolnościowych wyborców to jest 200 – 300 tysięczna grupa świadomych Polaków, głównie wychowanków takich konserwatystów-wolnościowców jak pp. Janusz Korwin-Mikke, Stanisław Michalkiewicz, Grzegorz Braun i środowisko NCz!. Niestety, ale ta wyłoniona na początku lat’ 90 grupa, wcale nie powiększa się. Stan taki trwa od przynajmniej dwóch dekad, tak, że można z całą pewnością stwierdzić, że ta dotychczasowa formuła wyczerpała się. Jest oczywiste, że ww. panowie nie przyciągną już większej ilości wyborców poprzez ich wychowanie i kształtowanie. Ma to związek z tym, że liczba ludzi inteligentnych, wolnych i myślących jednocześnie jest w każdej populacji bardzo ograniczona i waha się od 2 do 5%. We wspomnianej 200 – 300 tysięcznej grupie wolnościowych wyborców, następuje wymiana pokoleniowa jednak bez jej przyrostu. Przez ostatnich kilkadziesiąt lat wymienieni Panowie wykonali wręcz fantastyczną pracę, szerząc idee wolnościowe i konserwatywne, wychowując i kształtując całe pokolenia Polaków. Jednak ten model osiągnął swoiste apogeum, co choćby widać po ilości odsłon na stronach związanych z Januszem Korwin-Mikke, Stanisławem Michalkiewiczem czy Grzegorzem Braunem. Od lat ta liczba odsłon nie rośnie a to oznacza, że ustaliła się pewna stała liczba czytelników. Można stwierdzić w sposób pewny, że stosowana dotychczas formuła kampanii wyborczej już dawno się wyczerpała, osiągając swój naturalny kres. Wniosek może być tylko jeden: należy sięgnąć po inne środki i metody. Aby posiąść władzę trzeba zacząć po trosze myśleć jak Jarosław Kaczyński. I o tym będzie w dalszej części mojego tekstu.
WARUNKI KONIECZNE PROPONOWANEJ FORMUŁY WYBORCZEJ
Podstawowym warunkiem powodzenia proponowanej, mojej „inżynierskiej” akcji wyborczej jest brak jakiejkolwiek napastliwej krytyki postępowania Prawa i Sprawiedliwości i Kukiz15 jako takich a w szczególności bezpośredniej krytyki 500+. O 500+ najlepiej na tym etapie w ogóle nie rozmawiać, ponieważ ten „patent” PiS stanowi swego rodzaju „prawa nabyte” jak to ujął i objaśnił w jednym ze swoich felietonów pan Stanisław Michalkiewicz. Rozumiem, że wielu czytelnikom jawi się to założenie jako działanie irracjonalne, ale jest to warunek konieczny, którego z pewnych względów nie będę rozwijał. Jakakolwiek pożądana krytyka wymienionych dwóch ugrupowań winna być prowadzona wyłącznie na zasadzie „wykazywania w życiowych i praktycznych szczegółach” rozwiązań lepszych w wydaniu partii Wolność, w porównaniu do rozwiązań tychże dwóch ugrupowań. Powiem więcej, należy chwalić rozwiązania PiS i Kukiz15 jednocześnie pokazując w oparciu o program partii Wolność większą skuteczność i przydatność dla Polaków naszych rozwiązań, które są lepsze, prostsze, bardziej efektywne i praktyczne, bardziej wolnościowe i życiowe. Jednym słowem, żadnej nachalnej i ogólnikowej krytyki tych dwóch partii. Niezachowanie tego warunku czyni przedstawiony przepis postępowania w zakresie jego skuteczności przynajmniej o połowę (jak nie jeszcze bardziej) mniej skutecznym, czyli na dobrą sprawę nieprzydatnym. Co do pozostałych ugrupowań to nie ma żadnych szczegółowych wskazówek poza jedną: wszelkie rozmowy agitacyjne należy prowadzić w tonie spokojnym, nienapastliwym, nieuwłaczającym i nieobraźliwym wobec kogokolwiek, wyłącznie jako przekaz merytoryczny. Partia Wolność i jej honorowi współpracownicy muszą się wyróżniać wysoka kulturą osobista, taktem i wiedzą merytoryczną. Muszą – co jest bardzo ważne – przyjąć postawę przywódczą nad swoim mikrośrodowiskiem w którym będą operować. Jest to bardzo ważne dla skuteczności niniejszego przepisu „jak wygrać przyszłe wybory”.
Drugim ważnym warunkiem jest nie zwalczanie demokracji. Dosłownie. Skoro ona już jest i nic z nią nie możemy zrobić to nie traćmy sił i nie zwalczajmy jej tylko ją wykorzystajmy do swoich celów. Wykorzystać a nie zwalczać. W myśl tego, należy całkowicie odrzucić powszechne rozumowanie naszego środowiska, że antysystemowy elektorat to 15 – 20% z czego możemy „wykroić” wolnościowe 5 – 8%. Nic bardziej błędnego! Nasz elektorat to 100 narodu. Nie wolno nikogo pozostawić samemu sobie czyli pod wpływem magdalenkowych propagandystów. Należy też odrzucić wszelkie sondaże i nawet ich nie komentować. Od trzech dekad stanowią one wyłącznie jedną wielką manipulację, na ogólnopolską skalę (tu wykorzystać jaskrawy przykład manipulacji z Nowoczesną, która miała 11% poparcia zanim powstała czy wcześniejsze z Unią Wolności). Powiem tak: należy podejść do tej batalii tak, jak hetman Jan Karol Chodkiewicz podszedł do sprawy pod Kircholmem: „policzym ich, jak ich pobijem”.
NARZĘDZIA SKUTECZNEGO ODDZIAŁYWANIA
Zważywszy na to, że partia Wolność nie tylko nie ma podstawowego, współczesnego narzędzia masowej agitacji, jakim jest telewizja a z państwowej TV i telewizji komercyjnych jest niemiłosiernie eliminowana (istnieje na nią ewidentny, globalny zapis cenzorski) to należy się oprzeć na tym, co ma, czyli na tygodniku Najwyższy Czas! i stronie internetowej wolnosc24.pl. Media te winny być wykorzystane do pierwotnej inicjacji i późniejszej koordynacji proponowanej akcji wyborczej zaś strona wykonawcza winna należeć do grupy naszych honorowych współpracowników o których napiszę w dalszej części tekstu. Podstawowymi narzędziami pracy honorowych współpracowników winien być Facebook, Twitter jak też inne serwisy komunikacyjno-społecznościowe, wybrane strony internetowe w ich dostępnych komentarzach oraz poczta elektroniczna e-mail. Zwracam uwagę, że z jednej strony brak dostępu do TV, prasy wielkonakładowej czy dużych stacji radiowych jest poważnym mankamentem partii Wolność, to jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i oparcie się na komunikacji via Internet pozwala uniezależnić się od wszelkich zewnętrznych manipulacji i wpływów, wszelkich tajnych służb, które w przeszłości (w mojej ocenie) miały duży wpływ na brak sukcesów ugrupowań korwinowskich na przestrzeni ostatnich trzech dekad. Atomizacja i rozproszenie czynnika wykonawczego będzie też powodowało, że jakiekolwiek negatywne nagłaśnianie czy wręcz ośmieszanie proponowanej metody w głównych mediach spowoduje tylko jej nagłośnienie, pozyskanie nowych honorowych współpracowników i poszerzenie pola działania. Podsumowując, należy stanowczo stwierdzić, że podstawowym i najważniejszym elementem tej układanki jest i pozostanie człowiek – nasz sojusznik – mający w swoim otoczeniu bezpośredni kontakt osobowy z całą 100% rzeszą wyborców, czyli nasz honorowy współpracownik. To będą takie nasze niewidzialne kadry.
HONOROWY WSPÓŁPRACOWNIK
Najważniejszym elementem w tym moim planie jest wspomniany już honorowy współpracownik. Kto to taki? Pod tą nazwą ukryty jest każdy(!) człowiek dobrej woli, w dowolnym wieku i o dowolnych poglądach politycznych, który zechce wnieść swoją małą cegiełkę do przyszłego sukcesu wyborczego partii wolnościowej, każdy któremu leży na sercu dobro własne, dobro swoich bliskich i dobro Polski. W mojej ocenie jest to bardzo liczna, bo przeszło milionowa grupa Polaków, która jest nam przychylna i składa się z następujących kategorii uszeregowanych w kolejności ich ważności i liczebności:
1. tradycyjna, 200 – 300 tysięczna grupa zwyczajowych, świadomych wyborców, wychowanków głównie NCz!, która stale, od trzech dekad głosuje na ugrupowania korwinowskie;
2. szeroka (i w mojej ocenie najważniejsza) a w ogóle niedostrzegana i niedoceniana kilkusettysięczna rzesza młodzieży, która jest świetnie obeznana z nowoczesną techniką komunikacji komputerowej, która jeszcze co prawda nie posiada prawa głosu, ale jest to grupa, która ma niczym nie skażone wrodzone poglądy wolnościowe i jest szacowana w badaniach społecznych na około 40% młodzieżowej populacji (przykłady ich dojrzałych nad wiek poglądów obserwujemy co roku w Sejmie, z okazji Dnia Dziecka);
3. środowiska kibicowskie, patriotyczne i emigracyjne szacowane przeze mnie grubo powyżej miliona dorosłych osób, grupa równie ważne jak grupa młodzieżowa;
4. inne nienazwane tu grupy, które mogą być nośnikiem idei wolnościowych i ich implementacji w swoim najbliższym otoczeniu.
Wszystkie osoby z wymienionych grup, po dotarciu do nich z jasnym przekazem w postaci niniejszej i podobnych instrukcji byłyby honorowymi współpracownikami partii Wolność i byłyby zadaniowane według pomocnych dla nich wytycznych, szczegółowych instrukcji zamieszczonych na stronie internetowej wolnosc24.pl. To te osoby – jako honorowi współpracownicy partii Wolność – byłyby nośnikami indywidualnego, dedykowanego każdemu potencjalnemu wyborcy z ich najbliższego otoczenia, przekazu dowodzącego wyższości naszych rozwiązań nad innymi. To na każdym z honorowych współpracowników spoczywałby obowiązek pozyskania kilku wyborców w swoim najbliższym otoczeniu jak też nakłonienia swoich kolegów do współpracy. Sam przekaz/instruktaż, stosowany przez naszych współpracowników, skierowany do ich otoczenia, powinien być jasny, krótki, prosty, logiczny i spójny. Przykładowo jeden taki punkt mógłby brzmieć: „Panowie Janusz Korwin-Mikke, Stanisław Michalkiewicz i kilku innych nie załatwi nic więcej za Was. Oni już swoje zrobili. A nawet więcej. Teraz my wszyscy musimy zacząć działać, jeśli kiedykolwiek w Polsce ma cokolwiek się zmienić na lepsze. Jeśli nie weźmiemy się do energicznego działania wg instrukcji i wskazówek partii Wolność zamieszczonych na stronie wolność24.pl to będziemy wiecznie skazani na najniższe krajowe płace, nie będzie nas stać nie tylko na mieszkania, samochody i rózne uciechy, ale i na założenie rodziny a nawet na dziewczyny i kobiety które w ten sposób popadną w staropanieństwo a szczytem naszej kariery będzie wyjazd na prymitywne roboty do Rajchu”. Pamiętajmy o podstawowej regule: indywidualne, bezpośrednie i dedykowane podejście do każdego człowieka/wyborcy może mieć tylko ktoś z jego najbliższego otoczenia. Na tym polega rola rozproszonego w narodzie, honorowego współpracownika i właśnie dlatego należy się na nim oprzeć w tworzeniu akcji wyborczej A.D. 2019.
PROPONOWANY SPOSÓB DZIAŁANIA
Kluczowym elementem proponowanego planu działania jest pozyskanie i jak najszersze dotarcie do wymienionych grup honorowych współpracowników. Dotarcie w sposób szybki i skuteczny, ale i jednoczesny dlatego, że do wyborów pozostało ok. 2 lata i jest to czas wcale nie taki odległy, jeśli chodzi o zadanie wolnościowej edukacji wyborców w otoczenia każdego takiego współpracownika. Wiem to ze swego doświadczenia, że skuteczne przekonanie i nakłonienie przy pomocy wspomnianych argumentów do głosowania na partię wolnościową to jest proces długotrwały, obejmujący właśnie całe lata. Dotyczy to szczególnie ludzi, którzy uważają, że są wyrobieni politycznie i coś tam wiedzą. W przypadku nieinteresujących się polityką i niebiorących udziału w wyborach sprawa jest często dużo łatwiejsza i prostsza a nakłonienie ich do właściwego oddania swego głosu następuje często w sposób niemalże natychmiastowy. Wszystko zależy, z kim mamy do czynienia w sensie np. pochodzenia, relacji międzyludzkich, powiązań rodzinnych czy towarzyskich, wieku, orientacji w sprawach politycznych czy też zupełnej jałowości jak w przypadku młodych kobiet, które zwykle zupełnie nie interesują się polityką. Cała ta życiowa mozaika wymusza zróżnicowane, indywidualne działania ze strony naszych honorowych współpracowników, działania precyzyjnie dedykowanych do każdej im bliskiej czy znajomej z ich otoczenia osoby. Dlatego też w celu skutecznego zastartowania tej metody, sam zaczyn działania musi być skoordynowany i podpowiedziany naszym współpracownikom. Do tego celu służyłaby wyróżniona nowa podstrona na stronie wolnosc24.pl. Winna być ona opatrzona prostym tytułem np. „WYBORY 2019” i powinna zawierać przynajmniej trzy następujące wewnętrzne zakładki:
– niniejsza instrukcja w odpowiednio zredagowanej formie, dostosowanej do instruktażu i naboru honorowych współpracowników;
– biblioteka gotowych podpowiedzi, możliwych do wykorzystania przez każdego naszego honorowego współpracownika w jego agitacji (w tym łącze do programu partii Wolność) która to biblioteka byłaby ciągle aktualizowana i udoskonalana;
– lista dyskusyjna/komentarzy, na której honorowi współpracownicy jak i inni mający coś ciekawego do zaproponowania dzieliliby się swoimi osiągnięciami i spostrzeżeniami i z której to listy, ktoś z redakcji, wybierałby najlepsze i najskuteczniejsze podpowiedzi, opisy działań i komentarze i kopiowałby je (po wstępnym zredagowaniu) do biblioteki gotowych podpowiedzi w celu jej bieżącego i stałego doskonalenia.
Proponowany sposób działania pozwoliłby w krótkim czasie znakomicie samo-udoskonalić metody działania naszych honorowych współpracowników. Wiem to z doświadczenia, że pomysłowość i mądrość zwykłych prostych ludzi w sprawach ich dotyczących jest często zadziwiająca. Powinno się ten skarb efektywnie wykorzystać do naszego celu, jakim jest wprowadzenie do Sejmy znacznej reprezentacji prawdziwych wolnościowców. Proponowany sposób działania ma dwie wielki zalety:
– pozwala prowadzić długą kampanię wyborczą praktycznie bez żadnych środków pieniężnych czy innych kosztów;
– pozwala w zupełności uniezależnić się od wrogich działań, wszelkich tajnych służb, wszelkiej agentury i sterowanych przez nich, wrogich nam mediów.
Rozłożenie działań propagandowo-agitacyjnych, na setki tysięcy zaangażowanych i zdeterminowanych wykonawców, wyłącza wszelkie „stare kiejkuty” z gry wyborczej. Neutralizacja wrogich sił jest to wielka zaleta proponowanej metody. Jestem też przekonany, że metoda ta w przypadku próby jej neutralizacji przez naszych oponentów (swoiste, pejoratywne nagłaśnianie/ośmieszanie) spowoduje dodatkowe jej upowszechnienie poprzez zwiększenie zasięgu, w skrajnym przypadku nawet do uzyskania efektu kuli śnieżnej.
SZACUNKOWE EFEKTY PROPONOWANEJ METODY
Bardzo trudno jest je oszacować a precyzyjne szacunki są wręcz niemożliwe. Tym niemniej opierając się na własnym doświadczeniu, kiedy to przy każdych wyborach, czy to parlamentarnych, czy prezydenckich poza swoim głosem miałem wpływ na kilka głosów z mego otoczenia było to – w zależności od „nastrojów” w narodzie – wygenerowanie od 4 do 8 dodatkowych głosów na partię/kandydata wolnościowego wg mojej sugestii. Zakładając pesymistycznie pozyskanie 500 tys. honorowych współpracowników, którzy namówią/doprowadzą ze swego otoczenia do urn wyborczych po dwie, trzy osoby każda, to poparcie partii Wolność można określać na około 1,5 mln głosów. Możliwy jest też lepszy wynik w przypadku bardziej masowego poparcia tego pomysłu przez dwie grupy honorowych współpracowników rekrutujących się grup oznaczonych wcześniej w tekście jako 2. i 3. Wszystko zależy od umiejętnego wdrożenia i poprowadzenia tego planu. Osobiście, szczególną opieką otoczyłbym armię młodych ludzi, która nie jest skażona politykierstwem, potrafi już samodzielnie myśleć, ma niespożyte siły a ukierunkowana i odpowiednio zmotywowana mogłaby stanowić trzon współpracowników partii Wolność w wielkiej akcji pozyskiwania wyborców. Ich umiejętności w dziedzinie komunikacji i łączności via Internet oraz przez komunikatory telefoniczne, młodzieńczą witalność i posiadany czas, który mogą bez żadnego uszczerbku przeznaczyć na działania honorowego współpracownika, predysponują tę grupę na swoistą lokomotywę proponowanych działań, na takiego rozsadnika idei wolnościowych i programu partii Wolność. Przy odpowiednim pokierowaniu tą kilkusettysięczną prawicową i pro-polską grupą młodzieży możemy osiągnąć podobny efekt wyborczy, jaki osiągnęło Pis poprzez cwany chwyt zwany 500+. Pozytywnym efektem takowego zaangażowania młodzieży byłoby samoistne tworzenie się w kolejnych latach młodych kadr partyjnych, mocno osadzonych w realiach programu partii Wolność i przetartych w wyborach.
WSKAZÓWKI KOŃCOWE
W przypadku skorzystania z mojego pomysłu na kampanię wyborczą A.D. 2019, zważywszy na niezbyt wiele czasu, jaki pozostał do tych wyborów, należy natychmiast przystąpić do konkretnych działań. W celu zastartowania kampanii szerokimi siłami należy po pierwsze na stronie wolnosc24.pl przygotować podstronę „WYBORY 2019” wg wcześniejszego opisu a następnie szeroko ją rozpropagować. Wszyscy z wymienionych i niewymienionych potencjalnych współpracowników chcący przyczynić się do sukcesu partii Wolność znajdą tam szczegółowe wskazówki, co do swego postępowania. Wskazówki i instrukcje oraz informacje zwrotne wymieniane tam z innymi honorowymi współpracownikami uczynią ich pracę efektywną i skuteczną. Jeśli chodzi o akcję propagowania tego konceptu, to poza tygodnikiem NCz! jako typowanym przeze mnie inicjatorem kampanii, główną rolę pełniliby właśnie wspomniani młodzi Polacy, świetnie obeznani z nowoczesną techniką komunikacji komputerowej. To oni mieliby bardzo ważne zadanie – poza pozyskiwanie w swoich środowiskach wyborców – nagłaśniania całej akcji w przestrzeni Internetu i kierowania nowych potencjalnych honorowych współpracowników na podstronę „WYBORY 2019” na wolnosc24.pl w celu zapoznania się z kampanią i ewentualnym przystąpieniem do niej. Tego nie wiem, ale sądzę, że dla setek tysięcy młodych ludzi uczestniczących w dziele, które może zmienić na lepsze ich przyszłe życie, byłaby to nie lada gratka. Praca ta zastąpiłaby obecne pisanie przez nich celnych , gniewnych i często dobrych komentarzy na największych portalach internetowych, które to ich wpisy są natychmiast kasowane, albo nikną w bezmiarze pozostałego bełkotu. Wiem natomiast, że skądinąd świetnego Programu partii Wolność nikt masowo nie czyta, więc może spróbujmy rozpropagować go przez pożyteczne Polski Mrówki, nazwane przeze mnie Honorowymi Współpracownikami. Zadaniujmy ich! Co to nam szkodzi spróbować, przynajmniej do czasu, dopóki ktoś inny nie będzie miał lepszego pomysłu. Obecną naszą sytuację w Polsce łączy pewnym sensie analogia do okresu pozytywizmu, gdy po przegranym drugim powstaniu trzeba było odnaleźć się będąc w bardzo trudnym położeniu. Proponowane rozwiązanie nawiązuje do tamtych czasów w sensie podjęcia wytrwałej pracy u podstaw, której efekty wystąpią co prawda po pewnym czasie, ale wystąpią na pewno. To też poddaję Państwu pod rozwagę.
cz. 3 z 3 koniec
Ale wszyscy „wolnościowcy” którym to przesłałem byli mądrzejsi – więc niech teraz nie płaczą.
Bosak i Braun MOCNO o Rotmistrzu Pileckim, IPN, 447 i polityce historycznej!
K. Bosak: Niedługo, jeśli rząd nie zmieni ustawy o IPN, dojdzie do przedawnienia zbrodni komunistycznych!
Trybeusie, to, że Polska jest w dużym stopniu własnością “kogoś z zagranicy” jest zapewne faktem, ale wpis w bazie EDGAR (sec.gov) nie świadczy o tym, że nasz kraj jest traktowany przez kogokolwiek jako korporacja. Wpis ten jest konieczny, by polskie MinFin mogło emitować obligacje, czyli brać pożyczki na rynku amerykańskim. Tak samo ma Izrael i wiele innych państw.
Mieszanie fake-newsa z poważną sprawą – wyprzedaniem polskiego majątku i słabą pozycją kapitałową Polaków we własnym kraju – szkodzi nadaniu odpowiedniej rangi dla tej ostatniej.
Nota bene, uważam, że rząd nie powinien mieć prawa do zaciągania pożyczek, chyba, że zatwierdziłoby to referendum ogólnonarodowe.
Czy nowa pani prezes SN doprowadzi do kontynuacji rozpoczętych i niezakończonych wyborów prezydenckich AD 2020?
Dziś pan prezydent Andrzej Duda powołał panią prof. Małgorzatę Manowską na I prezes Sądu Najwyższego w Polsce.
https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2020-05-26/nowa-i-prezes-sn-wymiar-sprawiedliwosci-nie-moze-byc-recznie-sterowany/
Jej poprzedniczka tyż Małgośka – Gersdorf dożyła do końca kadencji w doskonałej formie i zupełnej bezkarności w swojej nieodpowiedzialności i sprzedajności, za co płaciliśmy jej kupę forsy i będziemy płacić w formie emerytury.
Kim jest nowa I prezes SN? Nie wiem. Czy potrafi kierować dużym zespołem ludzkim, dużą instytucją? Nie wiem.
Od niej może zależeć los wyborów prezydenckich, o których pisałam tu http://zaprasza.net/a.php?article_id=35492
To są sprawy ustrojowe, najwyższej wagi państwowej.
Nowa pani prezes udzieliła na gorąco wywiadu. Niestety nie było w nim ani grama świadomości, że oto staje na czele jednego z najważniejszych urzędów państwa, od którego zależy poczucie wolności i sprawiedliwości wszystkich obywateli. Była troska o “pracowników administracyjnych” i opinię o instytucji. W związku z tym nie mam złudzeń co do dalszej roli SN w naszym życiu. Nie było słowa o wprowadzeniu nowego regulaminu, o obowiązkowych uzasadnieniach wszystkich orzeczeń SN. Może to nie są rzeczy do omawiania na chodniku, ale akurat to mnie bardziej interesuje niż dobrostan pracowników SN.
Sprowadzając sprawę do realu – nie interesuje mnie kto sprząta w stacji uzdatniania wody! Woda ma być krystalicznie czysta, dostępna dla każdego i w każdej chwili, tak jak zwyczajna, podstawowa sprawiedliwość we własnej ojczyźnie, którą PO TO MAMY.
Nota bene, uważam, że rząd nie powinien mieć prawa do zaciągania pożyczek, chyba, że zatwierdziłoby to referendum ogólnonarodowe
Przy takim prawie to dopiero byśmy mieli biedę, smród, głód i ubóstwo.
Marek, które cywilizowane państwo dałoby radę żyć bez pożyczek?
Migorrze, jednym z najmniej zadłużonych państw na świecie jest Estonia (w skali % GDP). Przypadkowo (?) system podatkowy tego kraju oceniany jest jako najbardziej korzystny dla podatników na tle OECD.
https://taxfoundation.org/estonia-has-most-competitive-tax-system-oecd/
Rządy nie zaciągają pożyczek dlatego, że są cywilizowane, tylko dlatego, że są agentami, a ich państwa – koloniami supermocarstwa światowej finansjery. Dług nie jest lewarem rozwoju, tylko obrożą i smyczą, która zapewnia kontrolę tego centrum światowych rządów nad narodami.
Czy żyjesz na kredyt, czy rolujesz dług pożyczając coraz więcej, by spłacić poprzednie zobowiązania? Jeśli jest to kretynizmem w skali osoby czy rodziny, dlaczego miałoby być mądrością w skali państw?
Wytłumacz proszę, dlaczego państwo posiadające rolnictwo i przemysł, potrafiące eksportować część swojej produkcji i usług, musi według Ciebie brać pożyczki, aby nie mieć “biedy, smrodu i głodu”?
W dodatku te pożyczki to to samo co kredyty frankowe. Jedno wielkie oszustwo.
Migorr może wie, skąd ci co udzielają pożyczek mają pieniądze?
… bo se wydrukowali!
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby PWPW wydrukowała nam jeszcze lepsze, wodoodporne, które łatwo wyprać w czasach pandemii :)
+ :)
Jest to tak prosty przekręt, że aż trudno uwierzyć, że nabierają się na to całe narody …
No ale zaciąganie kredytów jest stare, jak świat.
I co z tego, że Estonia jest mało zadłużona? Po pierwsze to niewielki kraj. A po drugie, czy ludziom się z tego powodu żyje tam lepiej? Bo gdyby tak było, to jestem pewien, że pół świata by się tam zjechało w poszukiwaniu nowego, lepszego życia. Stany Zjednoczone mają 22 biliony dolarów długu i czy ktoś z tego powodu rwie sobie włosy z głowy?
Moim zdaniem problemem nie jest sam fakt istnienia kredytów, tylko tego od kogo je bierzemy, na jaki procent i czy mamy jako kraj silniejszą armię od armii naszych wierzycieli, by w razie większych kłopotów zdecydować, że tych długów jednak nam się już nie chcę spłacać :)
Przykład z życia. Odkrywamy, że głęboko w ziemi znajdują się jakieś surowce, dzięki którym możemy stać się bogaci w przyszłości. Ale państwo jest za biedne, żeby wykupić sprzęt do wydobycia tych bogactw. Czyż nie głupotą byłoby wtedy nie wziąć kredytu?
Jesteś w błędzie. Szatański, ogólnoświatowy system zniewalania kredytem to dzieło 2 poł. XX wieku. Wcześniej oczywiście się to zdarzało, ale pomiędzy pojedynczymi ludźmi, rodzinami.
Mimo rzekomego postępu wiedzy ekonomicznej nasza cywilizacja porzuciła dwa fundamenty etycznego kredytu:
Zakaz lichwy i zwyczaj umarzania długów.
Masz rację, że mogą być sytuacje, gdy kredyt jest korzystny, ale zauważ, że nie postulowałem całkowitego zakazu brania kredytów, tylko uzależnienia tego od woli narodu. Teraz z całą pewnością nie są one zaciągane w naszym interesie, choć w naszym imieniu.
A co do Estonii, niskie podatki i korupcja, dobre usługi państwa – system edukacji, opieki zdrowotnej, to nie wystarczy by ściągnąć ludzi ze świata. Jest jeszcze klimat, język, mentalność, różnice kulturowe. Osobiście chętnie przeniósłbym się do pracy w Estonii, ale wolałbym, aby to co jest tam dobrego, przeniosło się do Polski.
No tak, klimat, ludzie, kultura. Napisz, jeszcze, że właśnie dzięki tym czynnikom nasi obywatele emigrują nie do Estonii, a do Zjednoczonego Królestwa :) Tam przecież słoneczko cały rok i prawie nigdy nie pada haha ;)
Oczywiście, że tak. Nauczanie angielskiego jest u nas powszechne, a estońskiego?
Jeszcze jest kwestia dostępności pracy, w tym przypadku – decydująca. Gdyby ci Polacy, którzy pojechali na Wyspy wybrali Estonię, to tamtejsi staliby się mniejszością we własnym kraju.
Poza tym UK ma łagodniejszy klimat niż Polska, od II WŚ jest tam silna Polonia – kościoły, ośrodki kulturalne, pokoje do wynajęcia u polaków, więc kwestie społeczne i kulturowe na pewno są na korzyść Wielkiej Brytanii. Stereotyp o deszczowej Anglii to tylko stereotyp. Zawsze, kiedy tam byłem (łącznie ze cztery miesiące) było bardzo słonecznie. Za pierwszym razem, przez dwa miesiące był zakaz podlewania ogródków z powodu suszy. Poznawanie świata tylko przez lektury i Internet ma krótkie nogi.
Zainteresuj się, o co chodzi w systemie monetarnego zniewolenia, bo niewiedza jest najpotężniejszym sojusznikiem uzurpatorów, którzy widzą w nas swoich niewolników. Dla mnie ta sprawa jest tak poważna, że gdyby było więcej chętnych, to porzuciłbym swoje spokojne życie i byłbym gotów walczyć z bronią w ręku przeciwko temu systemowi. Bo on nie podnosi poziomu życia, tylko zniewala i zabija. Tyle, że w ukryciu.
Jeśli Watykan taki mocny, to czemu głowa KRK zachowuje się w tym wypadku jak poddany?https://www.youtube.com/watch?v=ueuccj5_g54
Z tego steku bzdur wyziera wyraźnie tesknota za Armia Czerwoną, ktora nie pozwolilaby przecież Rockefellerom et consortes na rabunek Polski. Nic dziwnego na odnodze Neonu24.
Autor wyraźnie zaznaczył moment odsprzedania kraju. Spotkanie Jaruzelski – Rockefeller. Biorąc pod uwagę, że Jaruleski to moskiewski agent to czy uważasz, że poleciał sobie do USA bez wiedzy swoich właścicieli, po kryjomu? Chyba tylko głupi by mógł tak pomyśleć. A jeśli nie to jasne jest, że to Moskwa nas odsprzedała tak jak reszte RWPG. Czy dalej jest gdzieś mowa o tym, że to była pomyłka? Gdzie Ty tam widzisz jakąś tęsknote?