Minie niedługo rok jak Mateczka Najprzewielebniejsza Sancte Catogoria de Circostance rzuciła się z okna klasztornego w morskie odmęty na wieść, że Ojciec Markus mianował opatem Klasztoru Ojca Czarnego Bentleya. Wraz za Mateczką Najprzewielebniejszą rzucił się także Braciszek Karol, pieszczotliwie nazywany przez Mateczkę Braciszkiem Pankarolkiem. Brat Pankarolek był odpowiedzialny za menu klasztorne, tudzież klasztorny refektarz. Przyrządzał ulubione danie Mateczki i ojca Markusa, czyli sałatę, suto zaprawioną przednim czosnkiem pochodzącym wprost z Czosnkowych Wzgórz…
Ojciec Markus po wyborze Opata przywdział szaty szarej eminencji i z nostalgią przechadzał się codziennie po klasztornych krużgankach. Wspominał wspaniałe dzieje Klasztoru, jego świetność, gwar, różnorodność zdań zamieszczanych w klasztornych gablotach przez klasztornych braciszków.
Złośliwe Braciszki co prawda szemrały, że duch Najprzewielebniejszej Mateczki codziennie nawiedza ojca Markusa i w dalszym ciągu ma silny wpływ na losy klasztorne, ale to opat Czarny Bentley decydował tak naprawdę o codziennym życiu klasztronym…
Klasztor z upływem czasu przerzedził się okrutnie. Siostrzyczki, które też zapełniały klasztorne gabloty niestety z biegiem czasu znikały w niewyjaśnionych okolicznościach…ostatnią, która znikła po angielsku była Siostrzyczka Dżudit…
I w ten właśnie oto sposób Klasztor stał się typowo męskim, szowinistycznym Klasztorem.
Prawdziwą zmorą Klasztoru, był Brat Rooster, który w klasztornych gablotach umieszczał teksty zupełnie niekompatybilne z myślą Ojca Markusa. Tym bardziej, że Ojciec Markus wraz z Braciszkiem Spejs pracowali nad arcyboleśnie ważnym traktatem do gabloty klasztornej. Tytuł traktatu był przejrzysty…”Przewaga zagrożeń Ruskich Szatanów, nad Szatanami Zjednoczonymi”. Niestety teksty Brata Roostera, które podważały sensowność pracy nad traktatem doprowadziły z czasem Ojca Markusa do szewskiej pasji. Zostały więc poczynione starania, aby znaleźć dowody na pochodzenie Brata Roostera. Hipoteza była prosta…należało udowodnić, że Brat Rooster miał powiązania z ruskimi monastyrami…
Złośliwi braciszkowie potajemnie szemrali w swoich celach, że tylko dwóch braciszków nadawało się do pilnowania Brata Roostera…mianowicie Braciszek Podwójny Endrju, oraz Braciszek Pepinio. Biegali oni z podkasanymi habitami co noc po instrukcje do niezależnej Synagogi rabina Szeklewitza. Dodać należy, że Niezależna Synagoga rabina Szeklewitza wchodziła w skład wielkiej strefy sieci niezależnych związków wyznaniowych, w której kierownictwie zasiadał jeszcze rabin Dejwid Dzikstein, rabin Samuel Petarda, oraz były rabin Josif Potargalski.
Raporty Braciszków Podwójnego Endrju, oraz Pepinio trafiały w dwóch egzemplarzach co rano…jeden na stolik w celi Ojca Markusa, a drugi na stolik Brata Spejsa. Do południa noty Braciszków niezależnych wisiały już gablotach klasztornych.
Wojny światopoglądowe braciszków w Klasztorze przeniosły się także do klasztornego refektarza, gdzie Bratu Roosterowi podawano jako czarną, klasztorną polewkę pełną miskę flaków czekisty…z wielką ilością oleju z wątroby kagiebisty suto zaprawione czosnkiem z południowych stoków Czosnkowych Wzgórz, a na noc montowano mu pod drzwiami celi kręcący się do rana buddyjski młynek modlitewny…a wszystko po to, aby przyznał się w końcu do swoich pobytów w ruskich monastyrach…cdn…
Poprzednie odcinki:
Naszło mnie na wspomnienia
Z mateczką Sancte Catogoria de Circostance było tak… potrafiła ona wejść z znienacka do celi i rzucić na stół strawę ze świata, co dziwniejsze – smakowitą i zdrową. Gdy miłe ciepło rozchodziło po podniebieniu, a w głowie kiełkowały refleksje, mateczka rzucała słowo – głupiś !!! I cała strawa z takim pieprzem na nic.
Nie obyło się też bez grzmocenia przypadkowych pielgrzymów po łbie, ale z pielgrzymami było jeszcze tak, że zawsze mogli wejść do pomieszczenia przy reflektarzu i spożyć w spokoju Słowo. Tak było i jest.
Od czasu do czasu jakiś dziwny tłum nawiedza klasztor. To z powodu tego, że wspomniany Cz.B. na świat zewnętrzny wychodzi lub wypuszcza gołębie z wiadomościami. Jaki z tego pożytek? Błąkają się tacy po wirydarzu i odchodzą, a przecież braci nowych i sióstr klasztor na stałe potrzebuje – do pracy i kontemplacji na pożytek osobisty i wieczny.
W kapitularzu głośno ostatnio…dysputa jakowaś, czy co…
Osobiście najlepiej lubię scriptorium, gdzie słońce wpada z ogrodu od południowej strony.
PS
Jeżeli chodzi o czosnek, to mamy go ze swoich upraw ogrodowych, a resztę owocowo- warzywnych wiktuałów brat Poruszyciel z siostrą Polą sprawdzają, czy polskie są i zdrowe.
“kręcący się do rana buddyjski młynek modlitewny”. Odgłosy owe na podobieństwo kręcenia się, to pewnie odgłosy ocierających się gałęzi starych dębów przy klasztornym murze lub zwykły szelest wiosennych liści.
dysputa nad zagrożeniami…szatany wschodnie versus szatany zachodnie:)))ja tam wolę czasem do piwnic klasztornych żurawia zachylić coby się winem mszalnym pokrzepić, ale i krzepiąc się czasem widzę jak się braciszkowie co poniektórzy chyłkiem wymykają w godzinach mocno niechrześcijańskich…jakiś czosnek trefny, kosherny znoszą w koszach wiklinowych…
myślę, że Opat rozważy, coby bramy klasztorne zamykać ze szczególnym baczeniem na lochy klasztorne i straż nocną postawić, bo czasy niepewne…
Pychotka!
Bogu niech będą dzięki za Braciszka Drobiowego – Niezłomnego (wyklętego przez zbrodniczą agenturę atlantycką znaną jako KFC). W bajkopisarstwie nie ma on równych sobie, tylko czasem jego czytelnikom zacierają się granice gatunków literackich i publicystycznych, stąd może być mylnie brany – a to za fantastę, a to za lisa przebranego za koguta, a to – nie wiadomo w ogóle jakim cudem – za mdły pasztet drobiowy.
Ale jest wielce utalentowanym Kogutem, bez dwóch zdań.
:)
chciałeś powiedzieć „Kogut Orkiestra”?:))
a propo’s agentury atlantyckiej:))
Bujający w marzeniach o udanych łowach na jechowitów braciszek Chrzanisz z Chrzanistego Dołka – po zbyt częstym, jak sam to przyznaje, zaglądaniu do piwnic klasztornych „coby się winem mszalnym pokrzepić” – w chwilach wolnych od krzepienia się tym ciężkim winem umartwiał się opisywaniem dla potomności wyśnionych przez siebie nocnych nocnych wypraw jakichś innych braciszków „z podkasanymi habitami”.
Można jednak założyć, że te „podkasane habity” widywał po paru butelkach mszalnego wina – w upojnych marzeniach o słodkich siostrzyczkach, które niegdyś „zapełniały klasztorne gabloty” jako jego senne maskotki. Zresztą jak sam pisze, siostrzyczki te „niestety z biegiem czasu znikały w niewyjaśnionych okolicznościach”… z jego upojnych marzeń.
Jak wiadomo, nadużywanie wina z piwnic klasztornych mogło się zakończyć dla tego braciszka znacznie gorzej, bo widywaniem białych myszek, różowego słonia, a nawet zdradzieckich węży. Jednak szczęśliwie dla siebie, braciszek Chrzanisz z Chrzanistego Dołka widywał jedynie te „podkasane habity” hasające po korytarzach klasztoru…
Co widocznie bardzo uprzyjemniało mu pobyt w tym dla niego wstrętnym, bo wręcz przesiąkniętym zd-radzieckim czosnkiem klasztorze…
Abo też czosnek to diabelska przyprawa i element okultystyczny ze znajomych wzgórz.
Słuszną odprawę da mu swojskie sało i agórcy popite solidną dawką samagonczika.
Fundamenty klasztoru na ziemi poświęconej leżą, dlatego pomieszczenia klasztorne u nas bezpieczne i żadne diabelstwo szczeliną nawet się nie przeciśnie, jeno pajęczyny czasem wzrok w ciemności zwodzą złudnym kształtem. Lochów u nas dostatek i każdy może błądzić do woli, aby tylko w labiryncie myśli swoich, kierunku i celu nie zagubił.
Jesteście świetni :-)
Bracie, trzy wiorsty stąd spatrzałem “portal poświęcony”, a diabli tam szaleli żem prędko umykał. Poświęcony alibo nie, baczliwym trza nam być.
ha… ciekawostka, jeszcze doszły mnie wici międzyklasztorne, że Braciszek Pepinio to anioł stróż w Opactwie Opata Stanisława, którego złośliwe Braciszki nazywają “Opatem Kataryniarzem”, co ponoć też “lubi wypić i zakąsić”…link
Braciszek Pepinio robi tam ponoć za wykidajłę i wyrzuca z okien klasztornych niekompatybilnych pątników w myśl walki z sowietyzacją klasztorów :)))
Braciszek Rooster podejrzewa, że także i w tym Klasztorze Braciszek Pepinio ma misję do spełnienia, aby robić tutaj za anioła stróża i tropić “myślozbrodnie” tutejszych braciszków :))
ciekawe, czy Opat Stanisław wie o harcach Brtata Pepinio i jego “misji” w jego Klasztorze…:))
pozdr
Siostra Judyta nie znikła po angielsku. Aktualnie przebywa w celi “tego świata”. Nie możemy napisać, czy i jakie zadanie zadanie otrzymała, a także potwierdzić lub zaprzeczyć pogłoskom o emeryturze, awansie lub wakacjach, lecz na pewno nie odeszła po angielsku – komentarz pożegnalny (trzeci z kolei)
aha …no przeoczyłem, czyli rozumiem, że Siostra Dżudit dostała miszyn impasiboł…:))pozdr