Uczono mnie jeszcze w szkole (czyli za PRL), że przyczyną upadku państwa Polskiego było liberum veto. Zdania na ten temat za czasów Rzeczpospolitej Obojga Narodów były jednak podzielone. Wielu uważało, że liberum veto jest jedynym gwarantem swobód szlacheckich, gdyż uniemożliwia przeforsowanie ustaw ograniczających te swobody. Można było liczyć, że w przypadku zamachu na wolność szlachecką wśród braci szlacheckiej znajdzie się ktoś odważny i uczciwy kto wykrzykując tę magiczną formułę zerwie obrady sejmu. Można się było niestety również obawiać, że znajdzie się ktoś nieuczciwy, kto przekupiony zablokuje ustawy korzystne dla państwa, albo że zrobi to zwykły warchoł dla rozrywki czy dla zaimponowania towarzyszom. Mocarstwa ościenne doceniały osłabiające dla państwowości polskiej działanie liberum veto. Jak twierdzi Aleksander Kraushar w pracy „Książę Repnin i Polska” mocarstwa ościenne chciały doprowadzić do skutku „wszelkie zamierzone plany obezwładnienia Rzeczpospolitej przy pomocy jej własnych obywateli”. Gdy Familia Czartoryskich próbowała zlikwidować liberum veto i wprowadzić zasadę głosowania większością zaprotestował ambasador rosyjski Herman Keyserling grożąc interwencją zbrojną. W rezultacie zniesiono liberum veto tylko w sprawach skarbowych. Projekty wnoszone przez Komisję Skarbową miały być odtąd decydowane większością. W 1766 roku, gdy zaproponowano zwiększenie podatków na wojsko caryca wysłała do Polski Nikołaja Repnina .Jako pretekst do zablokowania reform Rzeczpospolitej posłużyła sprawa dostępu do urzędów dla tak zwanych innowierców. Stając w obronie praw innowierców Katarzyna chciała zagwarantować sobie możliwość wprowadzania na urzędy oddanych sobie ludzi. Repnin nie przebierał w środkach. Jego wysłannicy jeździli od dworu do dworu korumpując szlachtę i magnaterię. W sprawie wolności i praw politycznych innowierców wypowiadali się wysłańcy z Danii Anglii i Prus. Sprawa liberum weto była dla Rzeczpospolitej oczywiście istotniejsza niż pretekstowa sprawa praw innowierców. Ostatecznie przegłosowano powrót liberum veto, a Repnin zaczął organizować konfederacje szlacheckie w obronie wolności i demokracji w Polsce. Takie manifestacje KOD na miarę tamtych czasów. To nie żart, analogie do obecnej sytuacji Polski są bardzo wyraźne. Rolę niesławnej zasady liberum veto odgrywa w III RP Trybunał Konstytucyjny. Jest to instytucja władna arbitralnie zablokować każdą ustawę sejmową, a zatem również niezbędną reformę państwa. Pomiędzy instytucją liberum veto a Trybunałem Konstytucyjnym jest jednak zasadnicza różnica. Liberum veto dawało możliwość oprotestowania ustawy wszystkim bez wyjątku przedstawicielom warstwy szlacheckiej. Jeżeli nawet nazwiemy zasadę liberum veto warcholstwem było to warcholstwo dość demokratyczne. Nie do pomyślenia byłoby wówczas przyznanie prawa do zrywania obrad sejmu kilku wybranym osobom. Tymczasem Trybunał Konstytucyjny to właśnie nieliczna grupa osób, wyłonionych nie zawsze w klarowny sposób, osób o określonych preferencjach politycznych pochodnych do ich życiorysów. Nie ma sensu dyskutować nad możliwością skorumpowania tych osób. Wystarczy mieć świadomość, że ich wybory i poglądy nie muszą być korzystne dla naszej państwowości i jeżeli nawet nie reprezentują oni określonej koterii czy grupy interesu nie reprezentują również całego społeczeństwa.
Sytuacja w której kilka osób może zablokować ustawę uchwaloną przez kilkaset osób demokratycznie wybranych przez miliony jest jeszcze bardziej patologiczna niż liberum veto i historia z całą pewnością kiedyś właściwie to oceni. Naszym zadaniem są starania, żeby nie powtórzył się scenariusz reżyserowany kiedyś przez Repnina to znaczy „obezwładnienie Rzeczpospolitej przy pomocy jej własnych obywateli” z dalszymi znanymi wszystkim konsekwencjami.
Podobnie jak kiedyś zwykły szlachetka z dymiącym od wina czubem czuł się bezpieczniejszy wiedząc, że w każdej chwili może zerwać obrady sejmu, obecnie każdy pożyteczny idiota czuje się bezpieczniejszy mając gwaranta demokracji w Trybunale Konstytucyjnym. Zastanówmy się jednak jakie to są gwarancje. Taki idiota wydaje się wierzyć w nieomylność sędziów wynikającą z pełnionej przez nich funkcji nie biorąc pod uwagę faktu, że każdy bez wyjątku człowiek może być omylny, przekupny albo po prostu po ludzku głupi. Dlatego oddawanie tak ogromnej władzy kilku osobom jest delikatnie mówiąc nieporozumieniem.
Członek Trybunału Konstytucyjnego odgrywa w sprawach ustawodawczych podobną rolę jak ekspert w zwykłej procedurze sądowej tyle że szkody spowodowane przez jego złą wolę czy niekompetencję są o wiele poważniejsze, gdyż dotyczą losów całej zbiorowości. Przeceniającym kompetencje i rolę ekspertów sadowych przypominam, że znalazł się biegły który stwierdził, że Stanisław Pyjas zabił się sam ciosem karate w podstawę czaszki po czym sam zrzucił się ze schodów. Może tu trochę przesadziłam niemniej biegły sądowy przeprowadzający wówczas autopsję wbrew oczywistości stwierdził, że był to wypadek po pijanemu. Nie ma sensu przypominać innych kompromitujących ekspertyz sądowych. Wystarczy przywołać rolę ekspertów w sprawie katastrofy smoleńskiej. Pomijając kwestię ewentualnej złej woli ekspert nie jest po prostu Papieżem i jak każdy człowiek ma prawo się mylić. Katolicy wierzą w nieomylność Papieża, ale tylko wtedy gdy wypowiada się on w sprawach wiary i to ex cathedra. Natomiast poglądy Papieża w innych sprawach, na przykład w sprawie zwierzątek czy globalnego ocieplenia nie są obowiązujące nawet dla katolików. Wierzymy, że wypowiedzi w sprawach wiary dyktuje Papieżowi Duch Święty ale nikt nie musi naszej wiary podzielać W liberalnym społeczeństwie każdy może sobie wierzyć w co chce, nawet w latającego potwora spaghetti, byle nie narzucał nikomu swej wiary siłą. Tymczasem w nieomylność Trybunału Konstytucyjnego każą nam wierzyć wszystkim bez wyjątku.
Jeżeli ktoś nawet dyktuje wypowiedzi członkom Trybunału Konstytucyjnego wątpię czy jest to Duch Święty.
Tekst drukowany w Warszawskiej Gazecie
______________________________
Foto: Jan Bogacz
TK miał z założenia legalizować przestępcze działania rządów komunistycznych przed 1989r., a potem stanowić gwarancję dla ich kontynuatorów.
“Litera i duch prawa” nie działa. Litera jest nabazgrana przez moralnych analfabetów 3RP, a duch… jest raczej demonem władającym rozumem i sumieniem prawniczych autorytetów.