Myśl dnia
Auguste Bekannte
* * * * *
PIERWSZE CZYTANIE (Tb 11,5-17 )
Uzdrowienie Tobiasza
Czytanie z Księgi Tobiasza.
Anna tymczasem chodziła każdego dnia, i siadała przy drodze na wzniesieniu, skąd mogła widzieć z daleka. A gdy tak wyglądała przybycia swego syna, spostrzegła z daleka, że powraca, a rozpoznawszy go pobiegła, aby oznajmić swemu mężowi: „Oto syn twój powraca”.
Rafał zaś rzekł do Tobiasza: „Jak tylko wejdziesz do swego domu, natychmiast oddaj cześć Panu, Bogu twemu, Jemu składając dziękczynienie; potem się zbliżysz do swego ojca i pocałujesz go, i bezzwłocznie posmarujesz jego oczy żółcią z tej ryby, którą masz przed sobą; wiedz bowiem, że od razu otworzą się jego oczy, a ojciec twój ujrzy światło niebieskie i będzie się cieszył z twojego widoku”.
Wtedy pies, który im towarzyszył w podróży, wybiegł przed nich, jakby przynosił nowinę. Ociemniały ojciec Tobiasza podniósł się i potykając się zaczął biec; podał jednak rękę słudze i wyszedł naprzeciw swego syna. A obejmując, ucałował go wraz ze swoją żoną i obydwaj rozpłakali się z radości. A gdy uczcili Boga i złożyli dziękczynienie, usiedli.
Wówczas Tobiasz wziąwszy z żółci ryby posmarował oczy swego ojca. Po upływie pół godziny oczekiwania zaczęło bielmo schodzić z jego oczu, jakby błonka jajka. Tobiasz pochwycił i zerwał ją z oczu jego i ten w tej chwili wzrok odzyskał. I wychwalali Boga, to jest on, żona jego i wszyscy, którzy go znali.
I rzekł Tobiasz: „Błogosławię Cię, Panie, Boże Izraela, Ty bowiem mnie ukarałeś i Ty mnie uleczyłeś; i oto ja widzę syna mojego Tobiasza”.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 146,1-2 i 6c.7-8.9-10)
Refren: Chwal, duszo moja, Pana, Stwórcę swego.
Chwal, duszo moja, Pana. *
Będę chwalił Pana do końca swego życia,
będę śpiewał mojemu Bogu, dopóki istnieję. *
On wiary dochowuje na wieki.
Uciśnionym wymierza sprawiedliwość, +
chlebem karmi głodnych, *
wypuszcza na wolność więźniów.
Pan przywraca wzrok ociemniałym, +
Pan dźwiga poniżonych, *
Pan kocha sprawiedliwych.
Pan strzeże przybyszów, +
ochrania sierotę i wdowę, *
lecz występnych kieruje na bezdroża.
Pan króluje na wieki, *
Bóg twój, Syjonie, przez pokolenia.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (J 14,23)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę,
a Ojciec mój umiłuje go i do niego przyjdziemy.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Mk 12,35-37)
Mesjasz jest Panem Dawida
Słowa Ewangelii według świętego Marka.
Jezus nauczając w świątyni, zapytał: „Jak mogą twierdzić uczeni w Piśmie, że Mesjasz jest synem Dawida? Wszak sam Dawid mówi w Duchu Świętym:
«Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej, aż położę nieprzyjaciół Twoich pod stopy Twoje».
Sam Dawid nazywa Go Panem, skądże więc jest tylko jego synem?” A wielki tłum chętnie Go słuchał.
Oto słowo Pańskie.
KOMENTARZ
Modlitwa za wątpiących
Boskość Jezusa była podważana w czasach Jemu współczesnych. Jest także negowana dzisiaj. Wielu ludzi uważa, że wiara jest im do niczego niepotrzebna. Chcieliby żyć tak, jakby Boga nie było. Nie zniechęcajmy się takimi postawami. Cuda i znaki, jakie zdziałał Jezus, potwierdzają Jego boskie pochodzenie. Obecność Chrystusa przenika współczesny świat. Wielu ludzi odkrywa, że On jest i ich życie nabiera nowego blasku. Bądźmy świadkami Chrystusa dla współczesnego świata. Nie zniechęcajmy się niewiarą innych, ale trwajmy we wspólnocie z Nim i módlmy się za wszystkich wątpiących.
Jezu, modlę się za wszystkich tych, którzy Ciebie jeszcze nie poznali albo odrzucili wiarę w Ciebie. Uczyń mnie świadkiem Twojej miłości, abym potrafił zanieść Ciebie do nich.
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
* * * * *
Na dobranoc i dzień dobry – Mk 12, 35-37
Mariusz Han SJ
Mistrz nad mistrzami…
Mesjasz Synem Bożym
Jezus nauczając w świątyni, Jezus zapytał: «Jak mogą twierdzić uczeni w Piśmie, że Mesjasz jest Synem Dawida? Wszak sam Dawid mówi w Duchu Świętym:
“Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej, aż położę nieprzyjaciół Twoich pod stopy Twoje”.
Sam Dawid nazywa Go Panem, skądże więc jest tylko jego synem?» A wielki tłum chętnie Go słuchał.
Opowiadanie pt. “Popękany dzban, Bruno Ferrero”
Pewien wieśniak codziennie dostarczał do wioski wodę ze źródła w dwóch pękatych amforach, przytroczonych do grzbietu osła, kroczącego u jego boku. Z jednej z amfor, starej i pełnej pęknięć, podczas wędrówki wyciekała woda.
Druga, nowa i bez skazy, utrzymywała cała zawartość co do kropli. Stara, spękana amfora czuła się biedna i nieużyteczna, tym bardziej, że nowa nie przepuściła żadnej okazji, by podkreślać swoją doskonałość. “Ja nie tracę nawet kropeleczki wody!”. Pewnego ranka stara amfora zwierzyła się właścicielowi:
– Wiesz, jestem świadoma moich ograniczeń. Przeze mnie tracisz czas, trud i pieniądze. Kiedy dochodzimy do wioski, jestem w połowie pusta. Wybacz mi moją niedoskonałość i moje rany.
Następnego dnia, podczas wędrówki, właściciel zwrócił się do spękanej amfory, mówiąc:
– Popatrz na pobocze drogi.
– Jest przepiękne, pełne kwiatów.
– To dzięki tobie – odpowiedział właściciel.
– To ty każdego dnia podlewasz pobocze drogi. Kupiłem paczuszkę nasion kwiatów i posiałem je wzdłuż drogi, a ty, nie wiedząc o tym, niechcący podlewasz je każdego dnia.
Refleksja
Brakuje nam dziś mistrzów od których możemy uczyć się jak żyć. Dlatego łapiemy się dziś często tych, którzy mimo, że nie mają nic do powiedzenia współczesnemu światu, to jednak pchają się na ekrany monitorów i telewizorów, aby swoimi mądrościami zachwycić nie jednego z nas. Często jednak jest to mędrkowanie, które nie tylko, że nie uczy nikogo, to sprowadza nas na złą drogę…
Jezus był Mistrzem nie tylko dla Jego apostołów, ale wszystkich napotkanych przez niego ludzi. Widzieli w Nim nie tylko cuda, które czynił, ale przede wszystkim mądrość, która otwierała ich zarówno na sprawy doczesne i wieczne. Mądrość ludzka to praktyka życia, która wyrosła z doświadczenia życia i tradycji. Jezus połączył stare z nowym, aby było nam jeszcze lepiej za życia doczesnego w perspektywie wieczności…
3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Kto jest dzisiaj dla Ciebie największym autorytetem?
2. Czego uczą Cię najnowsze osiągnięcia techniki?
3. Jak łączysz “stare z nowym”?
I tak na koniec…
Tradycja i pamięć o przeszłości powinny pomóc zdobyć się na odwagę otwarcia nowych przestrzeni dla Boga. Kto dziś szuka tylko rozwiązań dyscyplinarnych, kto skłania się przesadnie ku “bezpieczeństwu” doktryny, kto uparcie usiłuje wskrzesić utraconą przeszłość, ma statyczną, inwolucyjną wizję. W ten sposób wiara staje się jedną z wielu ideologii (Papież Franciszek)
Przebaczyć – ale jak to zrobić?
Wybaczanie powinno stać się naszą stałą, “odruchową” praktyką. Bez wybaczenia nie na dobrych relacji, nie ma miłości, nie ma szczęścia.
Ks. Salvatore Tumino w jednej ze swoich książek przytacza historię Corrie ten Boom, więźniarki obozu koncentracyjnego w Ravensbrück, w którym zginęła jej siostra i wiele bliskich jej kobiet. Po wojnie Corrie jeździła po Europie z konferencjami na temat potrzeby przebaczenia. Jako ofiara agresji i nienawiści była w tym temacie prawomocnym nauczycielem. Pewnego wieczoru w Monachium, kiedy właśnie skończyła wykład o przebaczeniu wrogom, w drzwiach zobaczyła stojącego byłego żołnierza SS, którego znała z pobytu w obozie: był dozorcą w łaźni z prysznicami w czasie przyjmowania nowych transportów więźniów. Po konferencji ten były SS-man podszedł do niej z podziękowaniem i wdzięcznością za jej wiarę, że Bóg odpuścił mu jego grzechy. Tymczasem Corrie, podczas gdy jej były prześladowca dziękował jej, czuła się, jak stwierdziła “jak sparaliżowana”. “Przed chwilą mówiłam o potrzebie przebaczenia, a teraz nie byłam w stanie nawet podać mu ręki” – opowiadała. Gotował się w niej gniew i myśli o zemście, i wręcz żałowała wypowiedzianych słów o przebaczeniu, które Bóg ma dla każdego. Jednak obok tych myśli pojawiły się w mgnieniu oka i inne: Jezus umarł za tego człowieka, czego więcej potrzeba, żeby mu przebaczyć? W duchu pomodliła się: “Jezu, sama nie jestem w stanie mu przebaczyć, daj mi swoją siłę, żebym mogła to zrobić”.
Jak dalej opisuje Corrie, wyciągnęła rękę do swojego byłego prześladowcy i wraz z tym gestem stopniała w niej wszelka nienawiść, a jej miejsce zajęła miłość – miłość wobec człowieka, który pozbawił życia jej siostrę, który znęcał się nad nią i jej bliskimi… Zrozumiała wtedy – jak dziś opowiada – że przebaczenie nie dokonuje się w nas naszymi siłami.
Błędne koło
Historia Corrie to skrajny przypadek. My, w większości, doświadczyliśmy w życiu mniejszych zranień, co nie znaczy, że stały się one w nas źródłem mniejszej nienawiści. Ale z drugiej strony historia Corrie pokazuje, że nie ma takiego zła, którego nie dałoby się przebaczyć.
Mechanizm tworzenia się w nas uczuć wrogości i nienawiści działa następująco: najpierw za sprawą agresywnego, niesprawiedliwego działania ludzi z zewnątrz pojawia się w nas rana. Efektem rany jest ból – mowa tu o bólu psychicznym, bólu duszy. Na końcu z bólu rodzi się w nas nienawiść i chęć zemsty. To jednak nie koniec, ponieważ kiedy zgadzamy się na nienawiść, tworzy się błędne koło: z nienawiści rodzi się w nas nowy ból. Ten ból powoduje rany, które zadajemy innym i sobie. Takie trio: rana – ból – nienawiść potrafi zupełnie zniszczyć ludzkie życie, ograbiając je doszczętnie z radości życia i miłości do ludzi.
Jak wyjść z tego błędnego koła zniszczenia? Trzeba zdać sobie sprawę, że jest ono zbudowane na wielkim kłamstwie, jak wszystko co powoduje cierpienie. W tym wypadku kłamstwem jest przekonanie, że nasza nienawiść jest usprawiedliwiona.
Wbrew uczuciom
Tymczasem, nasza nienawiść od czasu, kiedy możemy karmić się Ciałem Jezusa, nie jest usprawiedliwiona w żadnej mierze. Wraz ze swoim Ciałem, Chrystus daje nam wystarczająco potrzebnej siły, byśmy potrafili spełniać Jego wymagania, a więc także “przebaczyć nie siedem, ale siedemdziesiąt siedem razy”.
Może tu również zachodzić logiczna pomyłka bazująca na innej konkluzji. Ponieważ po zranieniu czuję smutek, ból, złość, gniew – jako naturalny efekt na popełnione zło, stwierdzam, że są to “namacalne” dowody potwierdzające słuszność mojej nienawiści. Nie jest to jednak prawda.
Przebaczenie zaczyna się od aktu woli, który należy podjąć właśnie wtedy, gdy w naszym sercu panuje gorycz i negatywne uczucia wobec osoby, która nas zraniła. Czekanie z przebaczeniem na pojawienie się pozytywnych uczuć wobec wroga jest praktycznie równoznaczne z tym, że nigdy nie przebaczymy. Trzeba wtedy wybrać posłuszeństwo słowom Jezusa i podjąć decyzję o przebaczeniu.
Jak konkretnie przebaczyć
Prawdziwe przebaczenie opiera się na dwóch filarach: usprawiedliwieniu i błogosławieństwie. Jezus znalazł usprawiedliwienie nawet dla swoich katów, mówiąc: “Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. (Łk 23, 34). Warto o tych słowach pamiętać, zwłaszcza gdy odnosimy wrażenie, że ktoś w swoim postępowaniu kieruje się wyłącznie złą wolą. Jak kogoś takiego usprawiedliwić? W momencie gdy zawodzą wszelkie inne wytłumaczenia, zawsze można spojrzeć na drugiego jak na osobę tak poranioną, że potrafi już tylko ranić innych. Poza tym, za tego człowieka, o czym wspominała w swoim wyznaniach przywołana Corrie ten Boom, Chrystus też umarł. Takie rozumowanie powinno nas naprowadzić na ścieżkę przebaczenia.
Wreszcie przebaczać oznacza błogosławić – tego człowieka, który zadał nam ból, ale i Boga za to, że pozwolił nam go spotkać. Tu dochodzimy nierzadko do nowej zapory na drodze do przebaczenia. Czy naprawdę wierzymy w to, że nic w naszym życiu nie było pomyłką, lecz wyrazem woli dobrego Boga? Jeśli tak, oznacza to, że wszystko cokolwiek nas spotyka, ma nam pomagać w duchowym wzrastaniu i jest dla nas dobre. Za wszystko należy więc Bogu dziękować i błogosławić ludzi, z którymi dane nam było się zetknąć. Nawet jeśli nas poranili. Czy naprawdę wierzymy w to, że jesteśmy w rękach Boga, który – dosłownie – zabity nienawiścią – zmartwychwstał? Że przyjmując Komunię, nosimy w sobie Jego cząstkę, która uzdalnia nas do tego samego?
W swoim najgłębszym wyrazie sprawa przebaczenia to bowiem pytanie o podstawowe prawdy wiary.
A może wierzymy “martwą wiarą”, teoretyczną, bez związku z naszym życiem i działaniem?
A może po prostu nie wierzymy?
Bibliografia: Salvatore Tumino “Jezus uzdrawia twoje serce”, Wydawnictwo Homo Dei, Kraków, 2014
Otwórz oczy: “in vitro” to nie “leczenie bezpłodności”
W dniu 15 maja br., sejmowa podkomisja zdrowia przyjęła rządowy projekt ustawy “o leczeniu niepłodności”. W sytuacji, gdy ogromna większość mediów publicznych i komercyjnych bezkrytycznie ten projekt popiera i przemilcza głosy etyków, naukowców i lekarzy wyrażających jednoznaczny sprzeciw wobec tego projektu, czujemy się w obowiązku przywołać i przypomnieć najważniejsze fakty na ten temat.
Życie każdego człowieka rozpoczyna się w chwili jego poczęcia i od tego momentu powinno być bezwzględnie chronione, a godność tej nowej istoty ludzkiej szanowana.
Rządowy projekt ustawy ogranicza się do zalegalizowania procedury “in vitro”, która nie jest procedurą leczniczą. “In vitro” nie leczy niepłodności: żadna kobieta, żaden mężczyzna, żadna para ludzka nie została wyleczona z niepłodności tą metodą. Tak więc już sama nazwa rządowego projektu wprowadza w błąd opinię publiczną, powielając medyczne kłamstwo.
“In vitro”:
- jest jedynie techniką sztucznego wytwarzania ludzi, co gwałci zarówno godność pary ludzkiej jak i poczętego dziecka,
- stanowi wielkie zagrożenie życia i zdrowia poczynanych tą metodą dzieci,
- nie jest też obojętne dla zdrowia matek.
Ze statystyk światowych placówek “in vitro” wynika, że tylko kilku procentom poczętych tą metodą dzieciom dane jest się urodzić. Oznacza to, że statystycznie ceną urodzenia jednego żywego dziecka jest śmierć średnio 10 innych dzieci, jego rodzeństwa.
Związane jest to z tym, że w trakcie procedury “in vitro”, kilkakrotnie dokonuje się selekcji ludzi na kolejnych etapach ich życia zarodkowego i płodowego. Spośród kilku – kilkunastu powołanych do życia istot ludzkich wybiera się 2-4 i przenosi do macicy. Reszta zarodków ludzkich obumiera lub jest mrożona; na całym świecie i w Polsce miliony zamrożonych ludzkich embrionów czeka na powolną śmierć! Kolejnej selekcji dokonuje się po ewentualnym zagnieżdżeniu się więcej niż jednego zarodka w macicy – wtedy 1 lub 2 zostają przy życiu, a pozostałe są zabijane. W procedurę “in vitro” nierozłącznie wpisana jest procedura śmierci.
Według danych brytyjskiego Departamentu Zdrowia z 3 milionów 800 tysięcy poczętych “in vitro” dzieci w latach 1992-2006 urodziło się żywych tylko 122 tysiące dzieci, czyli tylko 3,21 procenta poczętych tą metodą istot ludzkich…
Innym powodem, dla którego nie można się zgodzić na “in vitro”, jest fakt, że wszystkie dzieci poczęte tą metodą należą do grupy podwyższonego ryzyka jeśli chodzi o śmiertelność około i po porodową oraz zapadalność na różne choroby, szczególnie wrodzone i genetycznie uwarunkowane. I tak, w porównaniu do dzieci poczętych naturalnie, wśród dzieci poczętych “in vitro”, stwierdzono:
- 4 razy więcej martwych urodzeń,
- 2 razy wyższą śmiertelność noworodków,
- istotne zwiększenie liczby wad wrodzonych i nowotworów (np.: 2-4 razy częstszy rozszczep wargi i podniebienia, 4-5 razy częstsze zarośnięcie przełyku, 1,5 raza częstsze porażenie mózgowe),
- 2-3 razy częstsze hospitalizacje i różnego typu zabiegi operacyjne do 3-go roku życia dziecka.
Eksperci wskazują też na negatywne skutki zdrowotne i moralne dla rodziców, zwłaszcza matki. Do najczęściej wskazywanych należą:
- zwiększone ryzyko zachorowania na raka jajnika i sutka,
- możliwość wystąpienia zespołu hiperstymulacji jajników.
U obojga potencjalnych rodziców może wytworzyć się przekonanie, że dla osiągnięcia własnego celu wolno zgodzić się na zabicie swoich dzieci i narażać je na szkody zdrowotne.
W grudniu ubiegłego roku Sejm RP jednomyślnie przyjął uchwałę ustanawiającą rok 2015 – Rokiem Jana Pawła II. Uzasadnione jest więc przypomnienie Jego nauczania odnośnie sztucznej prokreacji.
W encyklice “Evangelium vitae” w rozdziale “Aktualne zagrożenia życia ludzkiego” nasz wielki Rodak wymienia obok przerywania ciąży:
“Także różne techniki sztucznej reprodukcji, które wydają się służyć życiu i często są stosowane z tą intencją, w rzeczywistości stwarzają możliwość nowych zamachów na życie. Są one nie do przyjęcia z punktu widzenia moralnego, ponieważ oddzielają prokreację od prawdziwie ludzkiego kontekstu aktu małżeńskiego, a ponadto stosujący te techniki do dziś notują wysoki procent niepowodzeń: dotyczy to nie tyle samego momentu zapłodnienia, ile następnej fazy rozwoju embrionu wystawionego na ryzyko rychłej śmierci. Ponadto w wielu przypadkach wytwarza się większą liczbę embrionów, niż to jest konieczne dla przeniesienia któregoś z nich do łona matki, a następnie te tak zwane “embriony nadliczbowe” są zabijane lub wykorzystywane w badaniach naukowych, które mają rzekomo służyć postępowi nauki i medycyny, a w rzeczywistości redukują życie ludzkie jedynie do roli “materiału biologicznego”, którym można swobodnie dysponować” (EV n. 14).
Należy też podkreślić, że procedura “in vitro” narusza zapisy polskiej Konstytucji i Kodeksu Karnego. Konstytucja zapewnia:
Art. 30. Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych.
Art. 38. Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia.
Art. 40. Nikt nie może być poddany torturom ani okrutnemu, nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu i karaniu.
Kodeks Karny w art. 157a mówi:
§ 1. Kto powoduje uszkodzenie ciała dziecka poczętego lub rozstrój zdrowia zagrażający jego życiu, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
W rządowym projekcie nawet nie wspomina się o nowoczesnej, etycznej, szanującej życie i godność poczętych dzieci i ich rodziców metodzie pomocy bezdzietnym małżonkom jaką jest naprotechnologia. Naprotechnologia diagnozuje i leczy bezpłodną parę małżeńską, nie wykazując żadnych skutków ubocznych i wątpliwości etycznych. Jest też wielokrotnie tańsza w stosowaniu niż procedura “in vitro”. Dlatego powinniśmy dążyć do wyeliminowania antyludzkiej, szkodliwej zdrowotnie i głęboko nieetycznej metody, jaką jest “in vitro”, a promować i finansować naprotechnologię.
dr med. Wanda Terlecka
prezes Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich
dr Paweł Wosicki
prezes Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia
dr inż. Antoni Zięba
prezes Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka
Prosimy o wysyłanie listów, e-maili, faksów i telefonowanie do posłów ze swoich okręgów, aby zablokowali rządowy projekt ustawy o “in vitro” a wspierali naprotechnologię – etyczną, efektywną i tańszą formę pomocy niepłodnym małżeństwom.
Badania:
ponad czterystustronicowe zestawienie badań z recenzowanych światowych pism naukowych dotyczących ryzyka, jakie niesie procedura in vitro zarówno dla dziecka, jak i dla matki – pobierz tutaj.
_______________________________________
Polecam artykuł o In vitro