To było najważniejsze wydarzenie końca kwietnia 2015 – błyskawiczna dymisja ministra sprawiedliwości Cezarego Grabarczyka. W środę, 29.04, przed południem, premier Ewa Kopacz mówiła, że poczeka z decyzją do końca śledztwa, a wieczorem tego samego dnia Grabarczyk stracił stanowisko /TUTAJ/.
Prezydent Komorowski tez się nie wahał i podpisał dymisję nastepnego dnia. Jej powodem była sprawa lewego egzaminu na prawo do posiadania broni, który miał miejsce w Łodzi w tamtejszej Wojewódzkiej Komendzie Policji w 2012 roku /szczegóły – /TUTAJ/. Cezary Grabarczyk nie pierwszy raz był ministrem. W latach 2007-2011 dzierżył tekę ministra infrastruktury w rządzie Tuska i został odwołany za nieudolność. Mimo to we wrześniu 2014 premier Ewa Kopacz tak go rekomendowała:
“Mój najbliższy współpracownik od trzech lat. Wielki przyjaciel, ale też człowiek, o którym mogłabym powiedzieć, że kocha ludzi. Jest przyzwoity i ponad wszystko stawia prawo. Dobry prawnik, świetny wicemarszałek Sejmu. To nikt inny jak Czarek Grabarczyk”. /patrz “GPC” – /TUTAJ//. Dzisiaj Bronisław Wildstein napisał /TUTAJ/, że:
“W strasznej Polsce międzywojennej, gdy szalała nierówność, w wypadku naruszenia prawa zajmowanie stanowisk publicznych stanowiło okoliczność obciążającą. W myśl zasady: więcej możesz, większą ponosisz odpowiedzialność. W Polsce Komorowskiego jest na odwrót: po to więcej możesz, żeby za nic nie odpowiadać. Zapomnieliśmy już, że Grabarczyk w poprzednim rozdaniu był ministrem infrastruktury? Zapomnieliśmy, że nawet Tusk musiał odwołać go za stan rzeczy w podległym mu resorcie? Jasne, że zapomnieliśmy i dlatego premier Kopacz mogła powołać go na ministerstwo sprawiedliwości. I tu pech. Znowu drobiazgi: sfałszowany egzamin i bezprawne posiadanie broni. Ale nie obawiajmy się. Towarzysza skrzywdzić nie damy. Ciekawe jakim ministrem będzie w kolejnej odsłonie? Obstawiałbym MSW.”.
Mozna przypomnieć, iż po drodze Grabarczyk był jeszcze wicemarszałkiem Sejmu. Wczoraj, 1 maja, Rafał Ziemkiewicz napisał w portalu Interia.pl /TUTAJ/ felieton “Ministerstwo niesprawiedliwości”. Zauważył w nim, ze:
“Gdyby dziennikarz gazety “Wyborczej” z zajrzeniem do “Gazety Polskiej” i przepisaniem z niej niusa o lewym zezwoleniu na broń pospieszył się o miesiąc albo o miesiąc polenił, Partia [PO] wraz oddanymi jej redaktorami i aktorami spokojnie by Grabarczyka obroniła. Ale jest dziesięć dni do wyborów, więc między wczesnym popołudniem a wczesnym wieczorem ktoś przyleciał do pani premier z najnowszym wewnętrznym sondażem albo zadzwonił z Belwederu, albo jedno i drugie, i stało się jasne, że smród się rozszedł, trzeba coś zrobić.
Zrobić zaś mogła Partia w tej sytuacji tylko jedno: zamknąć sprawę piorunem, zanim ludzie rozjadą się na majówki i grille, tak, żeby tam o wszystkim zapomnieli. Stąd właśnie konieczne było ogłoszenie nazwiska nowego ministra, jakiegokolwiek nazwiska, od razu, aby uciąć spekulacje, które inaczej, mocą świątecznej posuchy, wypełniałyby czas antenowy przedłużonego weekendu. Jak nerwowo się to wszystko odbywało, najlepszy dowód, że pani premier nie zdążyła się nawet nauczyć imienia nowego ministra i zaprezentowała go światu jako Borysława Budkę [zamiast Borysa Budkę].”.
Hipoteza Ziemkiewicza jest ciekawa, ale nie wiem, czy prawdziwa. Przypomnijmy sobie sprawę Sławomira Nowaka. Był on odpowiedzialny za miliardowe przekręty w swym resorcie /infrastruktury/, a “uwalono” go za kosztowny zegarek, którego nie zgłosił w oświadczeniu majątkowym. Dlaczego? Bo tak było wygodnie. Sprawa zegarka zaczynała się i kończyła na Nowaku, nikt inny nie był w to zamieszany. Gdyby postawiono mu zarzuty w związku z poważniejszymi machlojkami – mogłyby zostać ujawnione interesy zakulisowych mafii.
Podobnie jest z Grabarczykiem i wymiarem sprawedliwości. Jest tam przecież istne bagno. Gdyby próbowano pociągnąć Grabarczyka do odpowiedzialności za, powiedzmy, korupcję w jakimś sądzie, to moglibyśmy się dowiedziec zbyt wiele o związkach miedzy tajnymi służbami, sądami, prokuraturą oraz innymi organami władzy.
Sprawa nielegalnej broni była idealna dla pozbycia się ministra. Ucierpieć przy jej badaniu mógł tylko Grabarczyk i kilku policjantów z Łodzi. Sądzę więc, że za dymisją Grabarczyka mogą się kryć jakieś afery w wymiarze sprawiedliwości, tak jak za wyrzuceniem Nowaka majaczyły przekręty w resorcie infrastruktury
Dodaj komentarz