Razem? A po co?
Marcin Jakimowicz
Takich dwóch jak nas trzech to nie ma ani jednego. Tak to, niestety, działa.
Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie
Oj, jak to ślicznie brzmi :)
Wiecie, kogo było najtrudniej przekonać do wspólnej ewangelizacji Krakowa? Baptystów, by wyszli razem z metodystami i zielonoświątkowcami? Nie. Ludzi z Drogi Neokatechumenalnej, by ruszyli na ulice razem z Odnową w Duchu Świętym (i vice versa).
– Wiem, ile trzeba było przeżyć, nasłuchać się, przecierpieć, by do tej ewangelizacji doszło… – opowiada jeden z animatorów tej akcji Andrzej Sionek – Wiem, ile ci ludzie musieli poświęcić, by stanąć razem. Syndrom podziału przebiega nie tylko na zewnątrz Kościoła, ale i przez samo serce tych ruchów. One nie szukają siebie nawzajem! Ile razy słyszałem: „Czy wychodząc razem na ewangelizację nie zdradzamy przypadkiem naszego charyzmatu?”. A gdzie – pytałem się – priorytet, czyli budowanie królestwa Bożego? Nie budujemy przecież własnych królestw! Linia podziału przebiega tak głęboko i tak dotkliwie nas rani, że wychodzimy na ewangelizację z hasłem: „Po co mam to robić z kimś, skoro mogę zrobić coś sam?”. Absurd! Głęboko podszyty zazdrością duchową i przekonaniem, że jeśli będę o kimś dobrze mówił i kogoś wywyższę, to automatycznie Bóg zabierze tę część z mojej puli, stracę coś. Tak jakby Bóg miał za mało i jeżeli przeleje na czyjeś konto, to ja już się na nic nie załapię… To komercyjne myślenie o Kościele niemające nic wspólnego z Ewangelią! Nic dziwnego, że w Kościele nie czujemy się jak bracia i siostry, tylko partnerzy w konkurencji, rywalizacji.
Pamiętam dominikanina, który wzięty za zakonnika z Jasnej Góry przypiął sobie ostentacyjnie karteczkę: „Nie jestem paulinem” (czytaj; nie jestem od zapalania świeczek w Częstochowie). Wówczas zarechotałem. Dziś widzę jak bardzo żenująca była ta demonstracja.
Z czego bierze się przekonywanie wszystkich wokół o swojej wyższości i atrakcyjności? Z kompleksów. „A niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie” (Flp 2, 3).
Już „na dzień dobry” przedstawiamy się jako przybysze z dwóch stron barykady. Mamy wymalowane na twarzy wizytówki: „radiomaryjni”, „deonowi”, „gościowi”, „tygodnikowi”. Broń trzymamy w pogotowiu. Dlaczego? Bo w duchu czujemy, że jesteśmy lepsi, a nasz pomysł na ewangelizację jest bardziej błyskotliwy i pociągający. Ciekawe, czy Panu Bogu też się tak wydaje…
Widzisz i nie grzmisz?
Marcin Jakimowicz
ale to jest najlepsze, lubię jak jest o mocy.
Anielsko. Nie sielsko
Marcin Jakimowicz
„I tak ustanowił Bóg w Kościele najprzód apostołów, po wtóre proroków, po trzecie nauczycieli, a następnie tych, co mają dar czynienia cudów, wspierania pomocą, rządzenia oraz przemawiania rozmaitymi językami” (1 Kor 12,28)
I proszę, nie mówcie, że to głęboka metafora. Że dziś Duch zstępuje inaczej, że Jego płomień wygasł, że „dar czynienia cudów” jest błędem translatorskim czy opowieścią z mchu i paproci. Nie dorabiajcie pobożnej ideologii do słów: „tym zaś, którzy uwierzą, takie znaki towarzyszyć będą”. Powiedzcie raczej: nie wierzymy w to. Będzie uczciwiej.
Od kilku lat chodzi za mną pewien werset: „Będą okazywać pozór pobożności, ale wyrzekną się jej mocy. I od takich stroń” (2 Tm 3,5). Biblia nie podpowiada: podyskutuj sobie z nimi na forum (a nuż któregoś przekonasz?), pobaw się w słowną szermierkę. „Od takich stroń”.
Dlaczego Jezus, wskrzeszając dwunastoletnią dziewczynkę, wyprosił kpiącą gawiedź, która na słowa „nie umarła, tylko śpi”, zareagowała rechotem? („A oni wyśmiewali Go. Skoro jednak usunięto tłum, wszedł i ujął ją za rękę, a dziewczynka wstała”).
Dlaczego Piotr w domu zmarłej Tabity wyprosił z pokoju „pogrążone w bólu i żałobie” wdowy? („Po usunięciu wszystkich Piotr upadł na kolana i modlił się”).
Wielokrotnie widziałem, w jaki sposób działa szyderstwo (znakomicie maskujące zazwyczaj naszą niewiarę). Widziałem, jak obecność jednego kipiącego ironią faceta „zatrzymało” modlitwę kilkudziesięcioosobowej wspólnoty.
Mój Bóg jest Bogiem cudów. To dla Niego wznoszę ręce. Łatwo wykpić tę rzeczywistość. Przez wiele lat miałem ogromne opory, by w czasie modlitwy podnieść ręce do góry („Boże, co ludzie powiedzą!”), więc… kpiłem z tego ile wlezie. Wiecie dlaczego teraz je podnoszę?
Bo się… poddaję.
Ha, świetne. Dzięĸi. Można by to jakoś legutko wypromować? ;)
Promuję przecież. Wrzucę na Frondę.
Ten bezrozumny podział niszczy naszą ludzką i polską wspólnotę. Jest widoczny na każdym kroku, również w “polityce” tzw.prawicy. W sprawach najważniejszych nie powinno być partyjnych etykietek.
Masz rację, bezrozumny. To bierze się z tego, że człowiek usilnie NIE poszukuje po-rozumienia bo wierzy przesadnie we własną wiedzę, że jest skończona.
Chodziło mi o to ze oprócz kategorii ‘co piszą inni’, mogłaś to dodać do ‘polecane’ i ‘ważne’ :) Ale skoro weszło na ‘pudło’, to już nieważe :))
Zawsze mam wątpliwości (zaszczepione przez ludzi) czy to co ja uważam za ważne jest takim w istocie.
Jak ty mówisz że ważne, to widzę, a jak nikt nie mówi, jestem ślepa.
Hm… Właśnie od jakiejś pół godziny dumam sobie jak Ci odpowiedzieć :) Klikam tu i tam po różnych stronach i wciąż o tym dumam. Pomyślalem, po raz enty, bo dumam zawsze spiralnie, że zobaczę ile swoich notek tutaj zakwalifikowałaś do kategorii ‘ważne’ czy ‘polecane’. Samo w sobie jest to obarczone błędem, gdyż zdarza się, niewidzialna ręka admina sama umieszcza tam rozmaite legionowe notki. Ale olać, to teraz nieważne, bo o tymprzypomniałem sobie teraz dopiero. A więc przeglądam te Twoje notki – samą listę i jestem… zawiedziony :(. Na liście notek nie ma informacji w której kategorii, jaka notka jest. Czyli kicha z moich decyzji intelektualnych :) Gdzieś tam się w tym przewijaniu ta lista zatrzymała, pogapiłem się na tytuły i… *nie wiem czemu* kliknąłem w notkę bez żadnej intencji, ot tak, rzec by można *bezwiednie*, no, może troszkę przykuł mnie jej tytuł… A zanim podam Ci link do tej notki, chcę żebyś nigdy nie zwątpiła, że Bóg istnieje i w sytuacjach nawet tak niewinnych, z pozoru, jak ta którą tu niezdarnie opisałem, a w których nie wiemy co z czymś zrobić czy jak zrobić potrafi nas poprowadzić, gdy szczerze uznajemy własną bezsilność. Dodam, że wcale nie myślałem o Bogu. Ale On nie zapomniał o mnie, a przede wszystkim – o Tobie. Miłej lektury :)
http://www.ekspedyt.org/circ/2014/08/08/28090_jestem-zdolny-do-wszystkiego.html
Sursum corda :)
W dodatku zdumiało mnie moje zdumienie :) A właściwie…nie umiem tego opisać… o, mam: po prostu wywaliłem gały w przeszczęśliwej radości i już wiedziałem kto chce Ci odpowiedzieć – hura :) A co chciał powiedzieć – to już sprawa między Wami, ja tu jeno za posłańca chyba robiłem…jako ci ten danielowy Habakuk, co go Anioł Boży z jajecznicą do jaskini przez setki kilometrów za włosy przytargał :)) Ech, idem spać – czesć. A Bogu chwała i cześć :))
o, tu jest – na odbranoc albo dzien dobry – rownie dobre :)
31 Ci zaś wrzucili go do jamy lwów, gdzie przebywał przez sześć dni. 32 Było zaś w jamie siedem lwów i dawano im dwa ciała ludzkie i dwie owce dziennie. Wówczas jednak nie dano im nic, by pożarły Daniela.
33 W Judei zaś był prorok Habakuk. Przygotował on polewkę i rozdrobił chleb w naczyniu, i poszedł na pole, by zanieść to żniwiarzom. 34 Anioł Pański odezwał się do Habakuka: “Zanieś posiłek, jaki masz, Danielowi do Babilonu, do jamy lwów”. 35 Habakuk odpowiedział: “Panie, nie widziałem nigdy Babilonu ani nie znam jamy lwów”. 36 Ujął go więc anioł za wierzch głowy i niosąc za włosy jego głowy przeniósł go do Babilonu na skraj jamy z prędkością wiatru. 37 Zawołał Habakuk: “Danielu, Danielu! Weź posiłek, który ci Bóg przysyła”. 38 Daniel zaś powiedział: “Boże, pamiętałeś o mnie i nie opuściłeś tych, którzy Cię kochają”. 39 Powstawszy zaś Daniel jadł. Anioł Boży przeniósł natychmiast Habakuka w poprzednie miejsce.
swoja droga w tym 37. wersie musial niezle robic po nogach, skoro tak sie wydzierał :))))) a, ide spac z calym tym kawalkiem zatem.
O ile pamiętam to żadnej od dawna. Asadow je tam umieszczał i nawet raz zwrócił mi uwagę, że nadaję mu roboty.
Bywało że się darłam, ale mnie wielokrotnie uciszano, no to teraz nie wiem, przestałam wiedzieć.
Bywa, że i Bóg przestaje się drzeć.