Jest rok 1972
Olimpiada w Monachium (tak wtedy pisano i mówiono – Olimpiada, a nie Igrzyska Olimpijskie).
Jako nastolatek, w radiu tranzystorowym (tak, w radiu i do tego tranzystorowym) słucham transmisji z konkursu pchnięcia kulą.
Reprezentant Polski, Władysław Komar, w pierwszej kolejce pcha na odległość 21.18, co daje mu pierwsze miejsce.
I potem koszmarnie długich 5 kolejek, w których Niemcy i Amerykanie pchają, pchają, o …centymetr bliżej od Polaka.
Koniec!
Władysław Komar zdobył złoty medal!
Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia o tym, że ponad pół wieku później, znajdę się w miejscu rodzinnej tragedii tego, wybitnego, polskiego sportowca.
***
Podjeżdżamy pod pałac.
Śliczny.

Parkujemy, podchodzimy do budynku – w tej samej chwili wychodzi z niego kobieta i patrzy w naszą stronę.
Mam zwyczaj, że gdziekolwiek jestem zagranicą, zawsze mówię po polsku dzień dobry i się uśmiecham.
No tak mam.
Jak trzeba przejść na język obcy – nie ma sprawy, ale witam się po polsku.
I po polsku, kobieta chwilę rozmawia z nami o historii pałacu i zaprasza do wnętrza, by pokazać wystawę fotografii.
Tu zdjęcie ołtarza z kaplicy pałacowej – teraz jest w kościele w pobliskim Podbrzeziu.

O, a na tym zdjęciu, ostatni właściciel pałacu – dziedzic Jeleński. (po prawej – przyp. mój)
Zamordowany przez Niemców, dodaje.

A na tamtym zdjęciu, ten mały chłopczyk, to jego syn. (ciemnowłosy, po prawej – przyp. mój)
Kilka lat temu odwiedził nas, już jako staruszek.

Ot, takie to polskie losy.
***
Nie chcemy dłużej zatrzymywać, żegnamy się i jedziemy na oddalony ok. kilometra cmentarzyk.
Ten mikro cmentarzyk jest ewidentnie często odwiedzany – świadczą o tym liczne znicze.

Troszczy się o swych (pewnie też krewnych) rodaków zacna, miejscowa społeczność polska, nie tylko z Glinciszek, okolicznych wsi i pobliskiego Podbrzezia, ale i odwiedzający Wileńszczyznę, całkiem liczni Koroniarze – cmentarzyk jest tuż przy szosie, a z Wilna przecież niedaleko.
Nasza obecność zwróciła uwagę przechodzącego mężczyzny, który, usłyszawszy, że rozmawiamy po polsku podszedł i po przywitaniu się, zapytał skąd jesteśmy.
Rozpoczęła się rozmowa, jak to między Polakami z Korony i „Kresów” (bo Wileńszczyzna to nie Kresy przecież, a była część II RP): o wszystkim.
Między innymi, o nowych, ładnych domach, które widzieliśmy jadąc od Pałacu.
„Panowie – toż to Litwini, z głębi Litwy!
Oni dostali ziemię tutejszych Polaków na podstawie litewskiego prawa o przenoszeniu ziemi”
No tak, my akurat wiemy, że Litwini wymyślili patent na kolonizację przede wszystkim Wilna i podwileńskich wsi i miasteczek:
każdy Litwin, któremu sowieci zabrali ziemię, może ją odzyskać w dowolnej, wybranej przez siebie części obecnej Litwy.
Stąd też kolonizacja Wilna i Wileńszczyzny przez przybyszów z głębi przedwojennej Litwy, którzy za swe działki dostawali ziemię należącą do Polaków, którzy… a no właśnie.
Na pytanie czy, on odzyskał ziemię, odpowiedział, że tak, ale decyzja o zwrocie jego ziemi, to chyba dookoła świata do mnie z urzędu jechała.
Litwini dostawali do razu co chcieli – a Polakom pozostało tylko bezsilne patrzenie na to, jak ziemię ich ojców, dziadów, pradziadów, w majestacie litewskiego prawa, przejmują obcy.
Moja ziemia, na szczęście, nie tak atrakcyjna. Droga dojazdowa marna, do jeziora daleko.
No i Litwini mają pieniądze, to się budują – dodał.
Pytamy o miejscowy samorząd.
Mężczyzna ożywia się.
Do tej pory mieliśmy w rejonie wileńskim samorząd polski. Z polskiej partii, dodaje i patrzy na nas badawczo.
Z AWPL, odpowiadamy, od pana Tomaszewskiego.
Uśmiecha się.
To samorząd odnowił pałac, dodaje z dumą.
Ale teraz w ostatnich wyborach, wygrał niby Polak, ale z litewskiej partii.
Wszyscy Litwini na niego głosowali, i choć w pierwszej turze wyraźnie przegrał z naszym kandydatem, to w drugiej o włos wygrał.
To jest…zawiesza glos – komunista.
***
Od razu nasuwa się porównanie do – opisanego we wcześniejszym tekście – cmentarzyka w Koniuchach.
Napis na pomniku jest wprawdzie prawdziwy:

TU SPOCZYWAJĄ POLACY
MIESZKAŃCY GLINCISZEK
ZAMORDOWANI
20 CZERWCA 1944
obok – wersja po litewsku i druga część listy zamordowanych

Ale kto ich zamordował? Nie wiadomo.
Może kosmici?
Oczywiście to, że nie wiadomo, jest po to, by nie jątrzyć, gdyż jątrzenie bardzo niedobre jest.
Bo to nie sowieci i nie Żydzi (jak w Koniuchach), ale litewscy policjanci w służbie niemieckiej wymordowali dzieci, kobiety i starców.
Mężczyzn – nie zdążyli, bo ci pracowali na polach, w przejętym przez Niemców majątku.
Ale przed rozwałką uratowali ich…Niemcy, którzy uwolnili ich ze wspomnianej przeze mnie na początku pałacowej kaplicy, w której czekali na rozstrzelanie.
Kontekst tego mordu, w którym najmłodsze, zamordowane polskie dzieci miały 3 latka (Tereska Bałendo i Helenka Matalaniec), a 5 lat mieli Boguś Łukasik i Władzia Nowicka,
jest typowy dla litewskich kolaborantów:
ich głównym zajęciem było pastwienie się nad dominującą tam, polską ludnością cywilną, bo w starciach z polską partyzantką, dostawali baty (najbardziej spektakularne pod Oszmianką Murowaną – guglować młodzi, guglować).
Tak też było i z mordem w Gliniszkach:
litewscy policjanci zemścili się za przegraną kilka dni wcześniej potyczkę z AKowcami, w której stracili 4 zabitych.
***
Ojciec Władysława Komara był, jak jego syn, sportowcem.
Wybitnym,
Mistrzem (przedwojennej) Litwy w sprintach i biegu przez płotki.
W czasie niemieckiej okupacji, za zgodą władz podziemnych (najpierw komendy Wileńskiego Okręgu Związku Walki Zbrojnej, czyli poprzednika Armii Krajowej, a potem Delegatury Rządu RP na Kraj) zarządzał blisko setką majątków jako zastępca kierownika niemieckiego zarządu gospodarstw rolnych (Landbewirstschaftungsgesellschaft) w okręgu wileńskim.
W tym, majątkiem w Glinciszkach, skonfiskowanym Jeleńskim przez Niemców, bo znakomitym rolnikiem i – jak byśmy to dziś określili – menedżerem był.
Stamtąd prowadził intensywną działalność konspiracyjną.
Na wiadomość o mordzie w Glinciszkach, wyruszył tam samochodem w towarzystwie Niemca, ale w pobliżu wspomnianego Podbrzezia, zatrzymali go członkowie Saugumy (litewskiego Gestapo) i nie zważając na Niemca, zakłuli bagnetami.
https://ekspedyt.org/2025/09/30/wyjazd-na-wilenszczyzne-koniuchy/
https://www.dts24.pl/kniaziowski-rod-miotacza-kula-wladyslawa-komara/
Dodaj komentarz