[Poniższy wpis częściowo nawiązuje do tekstu
Św. Hildegarda z Bingen w jednym ze swoich tekstów używa zwrotu “smród duszy” “śmierdząca dusza”. Takie wyeksponowanie słowa “smród” zda się uszkadzać nasze poczucie przyzwoitości. “Jak tak można!” – mówimy. Wzdrygamy się. Jak przyzwoitki. Przyzwoitki które śledzą “życie” “celebrytów”. Tropią życie osobiste “gwiazd”. “Gwiazdami” nazywamy byle łachudrę, co to nauczył się uczyć scenopisów na pamięć, kręcić kuprem na “wybiegach”, szarpać druty, łgać w żywe oczy w programach “informacyjnych”. Kim jest aktualny partner gwiazdy X? Co zrobiła na wakacjach gwiazda Y? Gdzie mieszka dawna gwiazda i jak się szpetnie postarzała? Łykamy gówna. Sycąc się tym, że nie tylko my spsieliśmy, że oni też. I oglądamy. Gówno wpływa przez oczy. Oglądamy, patrzymy, wytrzeszczamy gały. I rżmy ze śmiechu. “Ale pieprznął na ziemie! Haha!” Ale go wyrolowali! Ale cymbał! Hihi! Podlożony pod obrazki oślinione śmierdzącymi “uczuciami” (metamorfozami najprostszych instynktow) śmiech zaraża nas i też rżymy. Zaraźliwość fetorem. Wirus gównianej “satysfakcji”.
Albo toniemy w podziwie: “Pięknie wygląda!” Ale suknia! Ile to musiało kosztować! Wspaniałe! Jaką piękną ma posiadłość! W najlepszej dzielnicy. Widziałaś kto był na jej zaręczynach z najwyższym koszykarzem z NBA? A jechali konno. Owinięci w aksamit. A widziałaś jej najnowszy film? Cały w różu. Szok. A jak ona świetnie udaje dziecko w tej roli. Pewnie będzie Oskar…
Czy naprawdę zwierzęta są też aż tak “walnięte”? Jeżdżą ryczącymi motorami po osiedlu nocą? By pokazać. Pokazać SIĘ. Pokazać nie wiadomo co niewiadomo komu. Pokazać gówno… Pokazać tym gówniarzom.
Ja wam pokażę! Nie podskoczycie mi! Gówno mi zrobicie!
Czerwone dywany Hollywod. Udawacze za dacze. Beverly Hills. Gówniane raje i my w roli podglądaczy zza płotu. Czasem nagle poczujemy się głupio, gdy ukryte szambo gwiazd się wyleje. Prezenter molestował dziesiątki dzieci, raper kierował gangiem narkotykowym i gangiem wykorzystującym seksualnie. Piosenkarz o pięknym głosie gwałcił. Kopacz wybitny lub wrzucacz do kosza rąbał kraj na miliony podatków. Strasznie inteligentny i moralizujący reżyser – pedofilił… Na chwilę się oburzamy. Następnego dnia kupujemy “Z życia gwiazd”. Smród. Śmierdzimy na kilometry. Nie wiedząc o tym. Nie czując swojego smrodu ani naszych idoli.
Robimy falę! Rączki w górę i skandujemy!
Śmierdzące fałszem na kilometry słowa polityków. Subkultura strupkultura, trupkultura… Omijam śmierdzące dusze, miałaś rację, Hildegardo…
Płyną potoki guana przez nasze smartfony, laptopy i telewizory. Przez nasze myśli, uczucia i życie. Przez nasze serca. Czy to jeszcze serca? Czy wysypiska?
“Swifties” – jest takie hasło nawet w Wikipedii: “Swifties are the fandom of the American singer Taylor Swift. Regarded by journalists as one of the largest and most devoted fanbases in music, Swifties are known for their high levels of participation, community, and cultural impact on the music industry and popular culture. They are a subject of widespread coverage in the mainstream media.”
Jedna z największych i najbardziej oddanych grup fanów. Jest szeroko komentowana w mediach głównego nurtu. Dziennikarze uważają fanów Swift za niezwykle wpływowy blok wyborczy. Fani atakują werbalnie osoby, w tym celebrytów, które oczerniały Swift. Analizy kulturowe opisywały Swifties jako niezwykłą wspólnotę zainteresowań , subkulturę i niemal metaświat. Według Dictionary.com termin “Swiftie” często sugeruje, że dana osoba jest „bardzo namiętnym i lojalnym fanem, a nie tylko okazjonalnym słuchaczem”. A i “naukowcy” nie zasypiają gruszek w popiele. Też grzebią w gównie. Wygrzebują swoje. Badają i tworzą :). Stworzyli pojęcie “kolektywna efervescencja”, czyli fakt że “społeczność lub społeczeństwo może czasami zjednoczyć się i jednocześnie komunikować tę samą myśl i uczestniczyć w tym samym działaniu. Takie wydarzenie wywołuje wówczas efervescencję zbiorową, która pobudza jednostki i służy jednoczeniu grupy.” Naukowcy jak muchy na gnojowniku. Na żerowisku. ” “Pojedziemy na łów, na łów, Towarzyszu mój!” Niestrudzenie monitorują prędkość z jaką ludzkość zdąża do piekła…
Oddanie fanów. Szerokie komentarze. W mediach. Z fanów utworzymy blok wyborczy. Fani atakują. Bo mają wspólnotę zainteresowań. Mają wspólną namiętność. Są lojalni bez granic. Fani atakują fanów. Namiętnie. Jak dwie kupy wijących się koncertowo robaków walczących o swój udział w pożywnej gnojówce. W oparach smrodu.
Śmierdzące dusze od łykania smrodu.
Stado. Kupa, mrowie, rój, chmara, wataha, tabun, hałastra, zgraja, czereda, motłoch. Rzesza.
Smród, smród Über Alles. Über Alles in der Welt. The Star-Spangled Banner.

Tak mi się skojarzyło z fragmentem książki „Trzy socjalizmy”
„W postmodernizmie tkwi błąd zamiany poznania świata na myślenie o świecie, który otwiera drzwi przed mitami, utopiami, a ostatecznie ideologią socjalizmu. Zwodniczość polega na tym, że powstają proste, ale fałszywe wizje i recepty cywilizacyjne, a ostatecznie sprowadzają one działanie człowieka na manowce nihilizmu teoretycznego i praktycznego. Moda na postmodernizm jest faktem kulturowym, ale pamiętać należy, że jest ona wynikiem zwyklej ignorancji, pozornie ożywia kulturę, ale nie jest kulturotwórcza, wypacza obraz człowieka, degeneruje sztukę i politykę.” Człowiek przestał uprawiać kulturę ot co, I powstała nicość. Przedstawione zachowania twórców i odbiorców współczesnej hmmm… kultury(?)- różnej maści celebrytów i fanów, ich zubożały, zredukowany język, moda na wulgaryzmy, postrzeganie siebie jako osoby wybitnej, władcy sceny, gwiazdy dziennikarstwa czy Internetu są znakomitą ilustracją znanej tezy Arystotelesa: „Ignorancja w połączeniu z władzą rodzi szaleństwo”. Jak się okazuje – nie tylko w polityce. I po obu stronach sceny. Za: prof. Henryk Kiereś „Trzy socjalizmy” Lublin 2000
Szanowny Autorze Wawel! Jestem Twoim fanem nie od dziś!
Teraz będę coraz bardziej “Swiftie”!
Rewlacyjne określenia … strupkultura, trupkultura.
No a już wspomnienie św. Hildegardy z Bingen,doktora kościoła (17 września) to znak twojej mądrości,Wawelu! !
Objawiona tej świętej medycyna naturalna właśnie w czasach strup- i trupkultury w medycynie “naukawej” pozwala długo, zdrowo radośnie żyć. unikając “służby zdrowia”…czego Tobie i Legionistom z całego serca życzę.
Omijajmy śmierdzące dusze, …miałaś rację, Hildegardo…
Omijam śmierdzące dusze, miałaś rację, Hildegardo…
Bardzo mnie ciekawi, czy @wawel potrafiłby napisać “Fetor dusz” bez brzydoty użytych słów? To samo meritum, ale czysto, bez “chwastów” językowych?
Każdy ma daną z natury wrażliwość na piękno i skłonność do dobra i prawdy, a dodatkowo potencjał rozwojowy dzięki któremu możemy nawet w dorosłym życiu dokonywać aktualizacji naszych zasobów i umiejętności.
Cywilizacja wytworzyła też normy, które chronią nas ludzi przed aberracją czyli złymi skłonnościami osób dysfunkcyjnych z obszaru trupkultury. Powinniśmy walczyć o przywrócenie norm, o przywrócenie granic i o ich zamknięcie dla degeneratów czyli o usunięcie ich z obszaru publicznego – pewnie w tej chwili, gdyby przeczytał te słowa jakiś lewak- protestowałby. W obronie kłamstwa, zła i obrzydliwości.
Niech powrócipiękno…ale bez prawdy i dobra jest nic nie warte.
Jest tylko obłudą i samookłamywaniem siebie aby się dobrze czuć.
Nie należy opisywać odchodów (czyt. gówna) pięknymi słowami. To byłaby profanacja piękna.
Wiem, wiem,że wielu byłoby za tym aby ciągle było miło, uprzejmie, delikatnie…a najlepiaj dwuznacznie aby niekt nie wiedział o co idzie.
Czasem trzeba mało pięknie,delikatnie wziąć bicz i wypędzić handlarzy z miejsca świętego.
Czasem trzeba odciąć łeb czyli wakonać karę śmierci.
Szanowny Panie wawel. Intuicja mi podpowiada, że jest jest Pan w obszarach zainteresowań złego, który kusi Pana nieodwracalnymi perspektywami wyboru. Proszę zagrać jak Deyna, jedno kółeczko, drugie i podanie do tyłu.
Próbujmy to przeczekać, tak jak nie udało się w 1795r., tak jak nie udało się ogłosić kapitulacji 8 września 1939r., to może uda nam się za 3 razem?
O innych aspektach złożonej rzeczywistości nie wspomnę, bo ramy wpisu za małe, a i nie rozmydlajmy istoty.
Serdecznie pozdrawiam.
Zamiast teoretyzowania o pięknie.
„Św. Hildegarda z Bingen w jednym ze swoich tekstów używa zwrotu “smród duszy” “śmierdząca dusza””.
Spróbuję sprawę przedstawić inaczej jak Autor.
Bez kultury życia zawsze będziemy mieli do czynienia z antykulturą, subkulturą, strupkulturą, trupkulturą… i antycywilizacją nie służącą kulturze życia… – z „fetorem dusz”.
– Zwykle z powodu bierności – bo nie ma tak, żeby dusze się psuły tak same z siebie. Dusze mają swoje funkcje wewnętrzne w człowieku wypełniane autonomicznie względem ducha po to żeby nieść w nie to czego ciała potrzebują – wraz ze swoim tchnieniem życia, w tym np. sen, wypoczynek, relaks, modlitwę, wspólnotę dusz zgodnych i harmonię ducha, duszy i ciała. – Natomiast duchy ludzkie mają swoje funkcje na zewnątrz ciała, w tym wchodzenie w relacje społeczne i wspólnotowe, a zwłaszcza zdobywanie pożywienia i innych dóbr koniecznych duszom do pełnienia przez nie ich funkcji. Osoba ludzka jest wspólnotą ducha, duszy i ciała.
Można jednak rozważyć możliwy przypadek, że świadomemu z natury duchowi ludzkiemu zabraknie woli życia w naturalnym mu ciele. – To już musi spowodować zerwanie wspólnoty ducha, duszy i ciała tej osoby, w tym emocje duszy będą funkcjonowały niezależnie od typowych im uczuć oraz nie będą miały nad sobą kontroli norm.
– Dusza normalnie podtrzymująca tchnienie życia swojego ciała, pożywienie duchowego już go nie otrzymuje tyle ile powinna, a więc popada zwykle w bierność, i nie niesie w ciało dość woni, soli, smaku i radości życia. – A już brak tej woni, jej niedostatek (czy nadmiar), względem potrzeb naturalnych to tyle co fetor duchowy – to to, czego oddech życia jest przeciwieństwem.
„Niech powrócipiękno…ale bez prawdy i dobra jest nic nie warte”
Prawda ma związek z pięknem, bo ono się na niej wspiera. – Ale dobro? – Przecież ono jest wartością wyrażającą naturę tak jak i piękno i zdrowie. – I to wartością równoległą, niezależną, nie mającą punktów wspólnych.
Natomiast pominął Pan to, czemu służy piękno, tak jak i czemu służy dobro czy zdrowie. – Służy życiu. Dopiero w życiu odnajdujemy sens piękna.
– Można też powiedzieć że „dopiero w moralności odnajdujemy sens piękna”, bo ona jest cnotą czynu ściśle związaną z życiem. – Jego obroną konieczną, tworzeniem mu stabilnych warunków trwania w życiu codziennym ludzkich społeczności ideowych i wspólnot ducha, oraz do trwania i rozwoju ludzkich wspólnot międzypokoleniowych wspierających się na ich dobru wspólnym niekonsumpcyjnym, wciąż tworzonym i przekazywanym z pokolenia na pokolenie jako ich własność niepodzielna i niezbywalna.
– Można też powiedzieć że odnajdujemy sens piękna również w takich ludzkich wartościach duchowych jak człowieczeństwo dojrzałe, świętość i Bóg jedyny, bo one wspierają się m.in. na pięknu.
– Można też powiedzieć że piękno jest duchowym obrazem Boga Stwórcy zawartym w jego stworzeniu.
Podstawą jest jednak życie. – Bez życia piękno nie zaistnieje. Wspominane odchody, to już przejaw śmierci. – Smród – to przejaw umierania, w tym samozatracenia się w przyjemnościach.
„Cywilizacja wytworzyła też normy, które chronią nas ludzi przed aberracją czyli złymi skłonnościami osób dysfunkcyjnych z obszaru trupkultury”
Ostrożnie z mieszaniem tutaj cywilizacji. – Ona jest ludziom potrzebna a w większych społecznościach i konieczna po to aby od strony materialnej i organizacyjnej wspierać kulturę ludzką i wspólnotową, a więc i życie i moralność i politykę – ze swojej natury moralną.
Według profesora Konecznego najpopularniejsze 5 wartości cywilizacyjnych we wszystkich znanych mu cywilizacjach to prawda, dobro, piękno, zdrowie i dobrobyt. – One wszystkie powinny być w służbie życiu.
“Prawda” jest wartością bezdyskusyjną jako podstawowa, bo na niej wspierają się wszelkie ludzkie wartości duchowe. – 4 z nich: „dobro”, „piękno” i „zdrowie’ to podstawowe wartości natury ludzkiej. – Natomiast 5-ta to już „koń trojański” – „dobrobyt” – to już zalążek antycywilizacji i antykultury.
– Bo „dobrobyt” to w ogóle nie jest wartość duchowa i nie ma nic wspólnego z naturą ludzką i jej celami. – Nie ma w nim moralności, a więc i służby życiu, woli ofiar, poświęceń, miłości i płynącego z niej przebaczenia zaznawanych krzywd. Wola życia w dobrobycie jest realizowana w drodze fałszu, zła i brzydoty postępowania czy bierności tak gdzie działanie jest konieczne oraz łączy się z egoizmem i agresją.
– Zamierzony jako docelowy dobrobyt jest zawsze nastawiony na sięganie po cudze, uroszczone czy uzurpowane, a nie na uczciwą pracę połączoną ze sprawiedliwymi relacjami dawania i brania.
– Tutaj w praktyce jednostkowego, czy kolektywnego grup interesu dążenia do dobrobytu nie ma woli budowy ludzkich wspólnot opartych o jedność ducha i jednocześnie zgodność dusz.
– Tu warto zauważyć zwłaszcza upadek cywilizacji Zachodu za sprawą woli utrzymania tzw. poziomu życia, który oznacza właśnie dobrobyt jednostek ważniejszy jak życie ludzkich wspólnot, w tym państw jako ich dóbr wspólnych, a zarazem i oparcia dla przyszłości ich rodzin.
– I mają tu zgodę wielkich korporacji prywatnych w zamian za zgodę na wpuszczenie tzw. imigrantów czyli popieranych odgórnie i nawet uprzywilejowanych najeźdźców o wyraźnie niższym poziomie cywilizacyjnym.
– A tu już profesor Koneczny dowodzi, że gdy następuje równouprawnienie, cywilizacja niższa wygrywa i zajmuje miejsce wyższej, a co mowa, gdy te niższe duchowo cywilizacje uzyskują przywileje.
– Dodać trzeba że to dotyczy i Ukraińców aktualnie w Polsce, oraz wspieranych finansowo i militarnie jako państwo, i to bez względu na ich kultywowany banderyzm.
A „przed aberracją czyli złymi skłonnościami osób dysfunkcyjnych” nie jest w stanie uchronić cywilizacja wytworzyła i jej normy.
– Nie uchroni i natura, w tym dobro, zdrowie i piękno, a dopiero konsekwentne życie bez taryfy ulgowej z ponoszeniem wszelkich konsekwencji z tytułu błędnych, czy grzesznych a zwłaszcza niemoralnych i ludobójczych wyborów, decyzji postaw czy ich korekt.
Tak jak w przypadku „dobra” wspominanego przez @katolika zginęło gdzieś „życie”, tak samo i powoływanie się na cywilizację (a wraz z nią i dążenie do „dobrobytu”) prowadzi do zatracenia „życia” (a więc i „moralności”, a więc życia rozpisanego na czyny walki. – A bez walki jest już smród umierania, a przy tym i kroczenia drogą samozatracenia, a na końcu tej drogi śmierci nie tylko wynaturzonych jednostek, ale i całych wspólnot ludzkich).
A jest takie niebezpieczeństwo, w tej dyskusji, ich pomieszania? Miałem na myśli łacińską w której normy są oparte na etyce katolickiej, kanonach rzymskiego prawa i filozofii.
Rzeczy inne: sprzeczne i plugawe z cywilizacji niższych (to już dawno udowodnione) czyli z żydowskiej, turańskiej, bizantyńskiej i arabskiej zostawiamy za drzwiami, a konkretnie blokujemy na różnych granicach- w tym celu wytworzonych
„A jest takie niebezpieczeństwo, w tej dyskusji, ich pomieszania?”
Przede wszystkim to nie istnieje system zasad który sam by się bronił i bronił granic przed wrogami. Nie obejdzie się bez ludzi „z górnej półki” moralności, a więc zdolnych do ofiar i poświęceń motywowanych miłością uzdalniającą do brania win swoich winowajców na siebie, a więc i do wspólnototwórczo funkcjonującego przebaczenia. Konieczne są praktykowane cnoty walki: męstwo, odwaga, honor …
Cywilizacja łacińska, jak i każda jest narzędziem i nie ma innych norm jak kultura z której się wywodzi, i której ma służyć. Sama cywilizacja, w tym łacińska, też ma swoje narzędzia pieniądz, prawo i siłę. Nawet wartości cywilizacyjne jakimi są prawda, dobro, piękno i zdrowie są jednocześnie wartościami kultury ludzkiej i wspólnotowej, a więc i łącznikiem podstawowym kultury i cywilizacji (o tym że dobrobyt jest tu błędnie przypisany cywilizacji pisałem powyżej).
A tą kulturą jest kultura chrześcijańska.
Wiara chrześcijańska wsparta wychowaniem chrześcijańskim jest więc istotą cywilizacji łacińskiej wraz z wynikającym z niej systemem wartości duchowych – spójnym, jednoznacznym i powszechnie tak samo rozumianym w obszarze jej panowania, wspierane przez greckie rozumienie prawdy jedynej i rzymskie rozumienie prawa. – Natomiast już treści prawa stanowionego jako publiczne mają wynikać jego treściami z moralności chrześcijańskiej i żadnej innej, gdyż groziłaby destrukcja spójności tego systemu wartości duchowych i niemożność ustanowienia spójnego prawa powszechnego.
Zastosowanie tutaj kryterium etyki, a więc prawa zakazów i nakazów jest szczególną formą satanizmu i przemycaniem do życia publicznego etyki innych cywilizacji i prowadziłoby (prowadzi” do faktycznych wojen cywilizacyjnych, z natury wygrywanych przez cywilizacje niższe, czyli stawiające niższe wymagania duchowe.
Powszechnie dziś spotykane wrzucanie do definicji cywilizacji całego prawa rzymskiego, całej filozofii greckiej, czy sprowadzanie chrześcijaństwa do moralności a nawet do jej „pochodnej porównawczej kultur” czyli etyki wyrażonej językiem zakazów i nakazów prawa są oszustwem z oczywistym zamiarem prowokowania zachowań, wyborów, decyzji i postaw samozatraceńczych.