Szanowni Państwo
Robiłem lekkie remanenty w swoich wierszykach (mam ich ze 300 w szufladzie) i chcę zaprezentować Wam, może nie najwybitniejsze ale ciekawe twory mojego poetyckiego umysłu.
Wiem, że to portal od spraw poważnych, istotnych dla naszej przyszłej egzystencji ale myślę, że św. Ekspedyt oraz lokalna administracja nie obrazi się za moją prezentację. Czasami trzeba trochę wyluzować, żeby nie zgłupieć od tych wszystkich mądrości albo nie popaść w depresję od informacji, które nie dodają wigoru.
A nadchodzi czas w którym ważą się losy Świata i najbliższych okolic, bo Trump z Putinem będą radzić co z tym fantem zrobić – wysadzić go w powietrze, czy nie – więc odrobina frywolności i humoru się przyda.
Więc trzy wierszyki – pierwszy był motywowany sędzią Tuleją, drugi i trzeci pochyla się nad losem byłego premiera Marcinkiewicza i jego ukochanej Izabell. Ostatni to wiersz biologiczny.
=====================
O tulejowaniu (bo jestem inżynierem)
Moja najdroższa @Ekwidystanto
I ty mój druhu @Siukumie
Ja człowiek prosty, szczery, otwarty
Mówię jak jest – a czy każdy rozumie?
Tuleja, otwór i pasowanie
To są pojęcia pierwotne.
A tolerancja dotyczy wymiarów
A nie czy kiecka, czy spodnie.
Wam tu się lęgną myśli nieczyste
A ja o technice wam mówię.
A w życiu to każdy normalny zrozumie
Jak jest – na pewno Pani i Pan to czuje.
==================
Kazimierzu, najukochańszy premierze,
Ty nasza nadziejo i gwiazdo niedoceniona.
Twoje odejście to koniec snów o potędze,
Za tobą łka nasze serce i boli niejedna głowa.
Wróć do kraju, witać cię będą tłumy,
Wróć – już pieśni dla ciebie tworzą artyści,
Wróć – niech twa gwiazda znowu zabłyśnie,
Niech twa mądrość dobrobyt nam ziści.
====================
Uwaga, erotyk. Małoletni odchodzą od komputera.
Gdy dzień odchodzi i gwiazdy się budzą,
I księżyc rozświetla mój pokój i łoże,
Mam oczy otwarte i zasnąć nie mogę.
O tobie wciąż myślę, ty mój potworze.
Brak mi tych słówek i szeptów zmysłowych,
Dotyku dłoni i błysku twych oczu.
Wracaj mój drogi – ja czekam i płonę,
Zanurz swe ręce w moim … warkoczu.
========
Wiersz biologiczny
Żyrafy wychodzą z szafy
A pawiany wchodzą na ściany
Słonie śpią na balkonie
A mamuty czyszczą buty
Meduzom czas się dłuży
A myszki tłuką kieliszki
Norki zaglądają w rozporki
A misie rzucają patysie
Kangury skaczą do dziury
A tygrysy żrą lepkie irysy
Ropuchy robią racuchy
A muchy obijają gruchy
Gąski gubią podwiązki
A śledzie krzyczą król jedzie
Strusie trzepią podusie
A krety rzucają berety
Jelenie tańczą na scenie
A sójki robią stójki
Dżdżownice biorą prysznice
A mrówki szukają gotówki
Motyle skaczą na milę
A skorpiony rozdają ukłony
A Piotruś dostał zajoba
Taka psia mać jego uroda.
Piotruś to ja.
Może administrator umieści ten tekst w jakimś kąciku dokumentów lekkich. Ja nie potrafię.
Z wierszy powstałeś i w wiersz się obrócisz… ;-)
Tym razem wiersz o procesie tworzenia… wiersza
Ostatni wiersz Pana Cogito
Pan Cogito
zastanawia się jak zrobić
ostatni wiersz
Oprócz pustki
w której się zrodzi
Potrzebne będą
echo kroków
zza ściany labiryntu
szum wiatru
żagiel na horyzoncie
lub chybotliwy cień
rybackiej łodzi
Może przydać się Słońce
lub zimny księżyc
ludzkie serce, przelatujący ptak…
Ludzie nie są niezbędni lecz to dla nich
wytyczone są przejścia w jaskiniach i
usypane górskie szczyty
Tymczasem z oddali
zbliża się powracając na ubitą
diabelskim kopytem
ziemię –
Potwór
z którym miał zamiar walczyć
Pan Cogito.
***
Aby nie było patetycznie dodam krótką humoreskę o tym, co mi się kiedyś zdarzyło
Byłem…
byłem kiedyś dyrygentem
ale chór mi uciekł
Nazajutrz rano znalazłem! Wszystkich –
całe towarzystwo śnięte w stężałym sosie muzycznych przysłów
Od tamtej pory mam dystans
każde zdarzenie biorę w cudzysłów
Ładne.
A tu jest wiersz który po części objaśnia jak to się stało, że zacząłem pisać. Nie jest to kompletne wytłumaczenie ale prawdziwe:
Moje wierszyki
Jak to się stało, że coś powstało
Co radość daje mi przez łzy.
Czy promień słońca co się zjawił
Rozbudził was w te dziwne dni?
Tak – lecz by coś wzeszło i urosło,
Co warte jest jednego dnia,
Potrzeba też i burz, i deszczu,
I czasu który musi trwać.
Więc jestem ja i wy jesteście, jak dom
Gdzie czasem mogę ukryć się.
Bez was jest pusto, smutno, ciemno,
I myśli dziwne kłębią się.
Jesteście tak jak łąka piękna
Co wiosną cudnie mai się,
Lecz boję się co będzie potem
Gdy przyjdzie jesień, słotny dzień.
No to ja na zasadzie kontrastu napiszę krótko, dlaczego nie lubię poetów, a szczególnie “poetów przeklętych”
W przeciwieństwie do Ikara
poeta przeklęty ginie poniżej poziomu
morza lub grzęźnie
na błotnych nizinach tarzając się w walce z samym sobą
Większość z nich emigruje na stałe
do miejsc których nie ma
W bezmyślnych porywach
zostawiają swój ślimaczy ślad
na pancerzach nieistniejących potworów
Końcówka jakby ze Sztaudyngera :)
Pan Stanisław zwięźle i trafnie wypowiedział się o poezji:
Antoni Słonimski podał onegdaj sposób w jaki można odróżnić poezję dobrą od złej. Służy do tego prosty test: otóż wiersz, którego jakości nie jesteśmy pewni, należy zapisać tak, jak prozę. Jeśli to wiersz nic nie warty, ukryty li tylko pod pozorami głębi, to czar pryska od razu.
W kwestii ‘wiersza biologicznego’, to ciekawe kędy szły inspiracje…
Kaczki kluczą,
Dzięcioł puka w dębinę
____
Żyrafy wchodzą do szafy,
a dziki wchodzą we wnyki.
____
A tajni agenci są…
Izba Przyjęć
Wierszyk biologiczny był odreagowaniem po obszernych tekstach na temat ewolucji, kreacjonizmu i inteligentnego projektu.
Obszar biologii to mój konik.
Biologia to kolejne pole na którym pleni się fałsz (ewolucjoniści). Dam jakąś próbkę.
A sam wierszyk to proste rymy wewnętrzne i maksymalny absurd. A powstaje w sposób spontaniczny z chwilowego nastroju. Dobre wino też pomaga.