Już wszyscy wiedzą. Kardynał Nycz zrobił to do czego został stworzony – pojawił się, nie pierwszy raz, w oknie Overtona. A rzecz cała wydarzyła się w nowej epoce, którą kardynał określił mianem „W czasach ponowoczesności”.
Jeżeli jest krąg ludzi, dla których nawet tzw. kontrakt cywilny w Urzędzie Stanu Cywilnego to za dużo, chcieliby związku łatwiej zawieralnego i rozwiązywalnego, to jakaś tolerancja wobec takich poglądów musi być ze strony wierzących i Kościoła.
Kardynał Nycz /Polsat/
„Jakaś tolerancja”?
„Musi być”?
Skąd ten mus? Pytanie sensowne, bo zgodnie z nauką Kościoła katolickiego tego rodzaju swoboda polegająca na omijaniu moralnych norm jest grzechem i w konsekwencji powoduje często wiele krzywd w życiu emocjonalnym dzieci i dorosłych oraz w życiu duchowym dorosłych.
Jeden z najlepszych cytatów, jaki dziś przeczytałem na ten temat:
Jak pisała Alta Venditta, wystarczy aby któryś z następców św. Piotra zamoczył w doktrynach masońskich choćby mały palec, a rozpocznie się rewolucja w tiarze i kapie. W latach 60, 70 i później zamoczono znacznie więcej niż tylko mały palec – dziś zbieramy już dalekosiężne owoce. /Sergiusz Muszyński/
A co na ten temat sądzi Archidiecezja Warszawska?
Wypowiedź kard. Kazimierza Nycza o „związkach partnerskich” nie może być w żaden sposób interpretowana jako wyraz poparcia dla jakiegokolwiek projektu ustawy o tzw. „związkach partnerskich” ani też rozumiana jako przychylne stanowisko Kościoła w tej sprawie.
(…)
Wybór „związku partnerskiego” jako formy życia dla katolików pozostaje moralnie niedopuszczalny – jest grzechem. Tylko małżeństwo, jako związek mężczyzny i kobiety na całe życie, jest tą formą wspólnego życia, którą wierzącym wskazał Chrystus w Kościele. Tzw. „związki partnerskie”, bez względu na to, czy zyskają pewne umocowanie w prawie państwowym, czy też nie, z punktu widzenia Kościoła pozostają sytuacją nieuregulowaną i jako wybór formy życia są błędem moralnym. /Cały komunikat/
_____________________________________________________________________________________
A potem się dziwą, że młodzi ludzie tracą Wiarę i odchodzą od Kościoła, że Seminaria zaczynają być puste…że maleje przyrost dzieci…że Polska ginie !
Z tego powodu tracą wiarę? Zazwyczaj wychodzą z Kościoła ci, którzy w nim bardzo rzadko przebywali lub nigdy nie bywali. Podobnie jest z utratą wiary – w kogo w księdza czy w Boga?
Mój komentarz: Skoro rodziny żyją “z telewizorem” (a nie z Bogiem), to zanikł przekaz Wiary. I młodzi nie wiedzą na czym polega Bóg.
Moje pytanie: dlaczego zaspało duchowieństwo. skoro nasze zbawienie jest ich obowiązkiem stanu?
Bo “człowiek dobrze skatolicyzowany wiary nie porzuci” [ks. Marek Bąk]
Widząc, co się dzieje w Unii antyEuropejskiej i za Bugiem chodziłem do księży na mojej parafii z prośbą, ażeby podjęli trud katolicyzowania mężczyzn do obrony swoich kobiet i dzieci (począwszy od obrony przed dJABŁEM), jako obowiązek stanu katolickich mężczyzn.
Księża nie słyszą, nie rozumieją. Obstawili się kobietami (czytania liturgiczne, prowadzenie Różańca św., Drogi Krzyżowej) i mają “święty spokój”.
Ale spokój to ma dJABEŁ. Zanikł przekaz Wiary.
Zazdroszczę tym miejscowościom, w których są osadzone ośrodki duszpasterskie Bractwa Św. Piusa X, albo Instytutu Dobrego Pasterza. Tam jest zupełnie inny przekaz Wiary. Tamci księża znają swoje obowiązki stanu.
Nasłuchuję ich w internecie, ale to nie to samo, co samouctwo. No bo co z tego, że ja “kumam”, skoro Radiomaryjni (albo katolicy “niedzielni”) już nie.
Cum Deo.
Jakiś ‘protest’ miał miejsce.
“KARDYNALE BÓJ SIĘ BOGA” 27.10.2024