Symetryzm, czyli ostatnia linia obrony PiSu

Na pisowskich i propisowskich portalach śmiechom i żartom z robienia afery z czegoś, co dla pisowskich polityków i ich elektoratu jest „oczywistą oczywistością” nie ma końca:

Aj, jakie to dęte!
Och, jakie to śmiszne! (śmiszne, śmiszne)
Uś! Jak to się ruskie onuce przeliczą, kiedy wynik głosowania (nie mylić z wyborami) 13 aktiabria ogłoszony przez Rządową Komisję Wyborczą (innej nie ma) zostanie!

Problem (bo jeśli to na razie  nie jest, to za chwilę będzie problem)  w tym, że afery nie trzeba robić, bo jest to afera-samoróbka.

OK, afera z klasycznego repertuaru PRLowskiego:

„Lud pracujący miast i wsi pije szampana ustami swoich przywódców” i póki ludowi (niepracującemu też) z 500+ na flaszkę kalorii wystarcza, to za szampanem nie tęskni,  bo to mocy ani smaku nie ma, a w dodatku się odbija.

***

„Być może najgroźniejsze jest dziś mówienie, że PiS i PO to takie same partie” –
to powiedział Jarosław Kaczyński , na konwencji PiSu w Jachrance, w grudniu ub. roku do działaczy partii.

To jest greps najbardziej fundamentalny z fundamentalnych, a kto tego nie kuma, ten jest jednozwojowy:

Kaczyński jaki jest, taki jest, ale wie, że o ile byt określa świadomość  to prawda absolutna, wbita mu do głowy przez jego komunizujących mentorów, to są jeszcze tzw czynniki zewnętrzne, na które nawet on wpływu nie ma (choćby wojna z Iranem, czyli benzyna po 10 zeta + trumny z polskimi żołnierzami) i na tę okoliczność potrzebne jest też coś, co reklamiarze nazywają pozycjonowaniem:

w barbarzyńskim skrócie to jest to, co przyjmują za rzeczywistość ludzie widzący na ekranie twarz w pełnym makijażu.

Kto widział kobietę (ja tradycyjny jestem) w makijażu i bez, wie o co chodzi.

I dlatego nieprawdopodobne zupełnie jest tempo, w jakim narracja PiSu dała się zepchnąć na ostatnią linię obrony, która brzmi tak:

Platforma robiła to samo!

A czy przykładami są wożenia prywatnych tyłków rządowymi samolotami przez Tuska czy Borusewicza, to już nieistotne;

istotne jest to, że twierdzenie, iż nasze, pisowskie tyłki się wożą na koszt Ciemnego Ludu/Suwerena (wersja zależna od tego, czy prywatna, nienagrywana rozmowa, czy oficjalny spicz) bo tyłki platformerskie też się tak woziły,

wywala w kosmos  pozycjonowanie PiSu, nakreślone w przez Prezesa Kaczyńskiego we wspomnianej Jachrance.

Wczoraj tę zmianę podstemplował swoją, senacko-wicemarszałkowską pieczątką Pęk Młodszy („Dynastia”… serial taki był).
U Rymanowskiego podstemplował:

„nic takiego się nie dzieje, co by się nie działo wcześniej” – bo i Kopacz, Tusk robili to samo.

no po prostu boskie!

To coś więcej, niż rutynowe „prawo nie zostało złamane”. Ba! To coś więcej, niż „wszystko było zgodne z prawem i obyczajem” (chrzanić prawo – komunikacyjnie ten obyczaj jest najlepszy):

to jest nowa jakość.

***

Mnie Kuchciński niespecjalnie rusza – jeszcze jeden, typowy funk, pasujący do każdej partii.
Wyjątkowo miałka postać, a jego marszałkowanie jest wyłącznie rezultatem perwersyjnego poczucia humoru Prezesa Kaczyńskiego .

I całkowicie nieistotne jest to, że codziennie dowiadujemy się o kolejnych, dozowanych fachową ręką smaczkach.

Wielka mi sprawa, że Kuchciński  „podwoził rządowym samolotem rodziny posłów PiSu” .
A co, miał rodziny posłów Platformy rządowymi samolotami podwozić?!

Istotne jest to, ze PiS stracił cnotę.
To znaczy PiS nie miał czego tracić, ale w spektaklu wyreżyserowanym przez Ciocię Magdalenkę został obsadzony w roli pierwszej cnotliwej i póki co „jechał na farcie”
(Nalberczak – guglować, młodzi, guglować!)

***
Dziś szef Kuchcińskiego (formalnie zastępca, ale furda formalności!) Terlecki pojechał  szymelem „nie mamy pańskiego płaszcza, i co nam pan zrobi?”, co się na tym blogowisku zapewne spodoba.

Redaktor Jastrzębowski, którego darzę sympatią za bliskie mi upodobanie do ćwiczeń fizycznych spuentował całą sprawę tak:

Pycha lata przed upadkiem.

Od siebie dodam, że pierwszemu, który to przetestował, Ikar było.

 

O autorze: Ewaryst Fedorowicz