Symboliczne manifestacje

Ostatnio wpadła mi w ręce relacja uczestnika pikiety przed PKW /w dniu 20.11.2014/ i okupacji jej budynku.  Pisze on między innymi:

“To bezpieczne miejsce wymyślili sobie przywódcy RN i KNP by sobie pokrzyczeć z dala i po rozładowaniu napięcia u mlodych, po strzeleniu sobie fotek i po swym gwiazdorstwie przed ustawionymi kamerami,szybciutko pojść sobie do bezpiecznych domków. Na facebooku napisać nawet zdazyli, że już się impreza skończyla! Byle nie robić protestu pod siedziba PKW – oni z RN i KNP wcale nie chcieli niczego wiecej niz pokrzykiwania i rozejścia się do domku (…)

Dopiero my poprowadzilismy ich pod PKW – zobacz ilu ludzi pociagnęliśmyza sobą – to jest wlasnie ta masa ludzi młodych, którzy po wiecu poszli na zaproszenie i za Grzegorzem Braunem oraz Ewą Stankiewicz w kierunku i pod samo wejście główne do PKW!!!

I te masy, które mogły zagrozić na poważnie I TUŻ POD SEJMEM jakims REALNYM “Majdanem” zostały zablokowane w wejściu do budynku PKW nie przez policje i ochroniarzy lecz przez wierchuszke RN i KNP!!! (…) to co zrobił Winnicki i Bosak, blokując wejście tych mlodych ludzi do PKW, woła o pomstę do Nieba! Potrafia tylko mlodzież wyprowadzać pod ZOMOwskie pałowanie, na przegraną byle tylko mlode pokolenie niczego nie osiągnęło, by można bylo filmowac tylko przegraną.”.

Jak widać z tego cytatu, ów manifestant był zwolennikiem masowego szturmu na gmach PKW i winą za to, że do niego nie doszło, obciąża działaczy Ruchu Narodowego i KNP.  Ja jednak uczestniczyłam w tych wydarzeniach i muszę powiedzieć, że nie zauważyłam jednak wcale zbyt wielu chętnych do atakowania siedziby PKW.  Nikt do tego zresztą nie zachęcał.  Grzegorz Braun powiedział tylko, że ON SAM pójdzie do PKW.  Odniosłam wrażenie, iż obecni myśleli, że Grzegorz Braun oraz inni idą do PKW jako delegacja na jakieś rozmowy.  Mnie też się tak wydawało.

Idący za Braunem ludzie grzecznie stanęli przed wejściem do budynku i wołali “fałszerze!”, “fałszerze!’.  Z czego to wynikało?  Ano z tego, że przez ostatnie cztery lata wytworzył się swoisty rytuał manifestowania symbolicznego, pokojowego i legalnego.  Demonstracje były zgłaszane w Urzędzie Miasta, miały ochronę policyjną.  Polegały na maszerowaniu z transparentami, machaniu flagami i wznoszeniu okrzyków.  Nieco inną formą bylo pikietowanie gmachów różnych instytucji /np. ministerstw/.  Wtedy na ogól z tłumu wyłaniała się delegacja i szła zanieść jakąś petycję bądź przeprowadzić rozmowy.  W ciagu ostatnich lat powtarzało się to wielokrotnie i ludzie przyzwyczaili się do tego, że tak właśnie powinny przebiegać manifestacje.

Jesli zdarzało się, że ktoś używał przemocy – był natychmiast piętnowany jako “chuligan” i “prowokator”.  Ludzi na pikiecie było rzeczywiscie sporo, ale w swej masie nie byli nastawieni na walkę z kimkolwiek.  Pragnęli tylko wyrazić w ogólnie dotąd przyjęty, rytualny sposób swój sprzeciw wobec  fałszerstw wyborczych.  Nie mieli wcale zamiaru urzadzać jakiegoś “Majdanu”.  Tego właśnie nie zrozumieli zapaleńcy, tacy jak autor  cytowanej na wstępie relacji, i stąd ich późniejsze błędy.

Trzeba sobie jasno powiedzieć: W POLSCE NIE MA SYTUACJI REWOLUCYJNEJ !!!  Wciąż silniejsza jest frakcja obrony status quo.  Dowodzą tego zwłaszcza wybory samorządowe.  W co najmniej 2/3 miast wybrano te same władze, co poprzednio.  Wyjątek stanowią np. wyborcy za Słupska, którzy odważyli się wybrać na prezydenta swego miasta Roberta Biedronia.  Krzysztof Osiejuk  /TUTAJ/ tłumaczy to tym, że kontrkandydaci Biedronia /zarówno z PiS jaki z PO/ byli naprawdę okropni.

W tej chwili w naszym kraju praktycznie nikt nie chce walczyć na barykadach.  Na powodzenie mogą liczyć tylko protesty non violence, a la Gandhi.

O autorze: elig