O pierwszym w dziejach ateuszku

Wydawać by się mogło, że profesja maga-astrologa w czasach, gdy ciała niebieskie, zwłaszcza Słońce, posiadały bez żadnych wątpliwości status natur boskich, zapewniała byt bezpieczny, a nawet  godzien zazdrości. Ale, jak wiadomo, każdy kij ma swój drugi, najczęściej zupełnie nieoczekiwany koniec. Na przykład w starożytnych cesarskich Chinach zjawisko zaćmienia Słońca było interpretowane jako ostrzeżenie albo kara dla władcy za złe uczynki jego lub jego najbliższych krewnych (np. cesarzowej). Interpretowano takie zjawisko w ten sposób, że smok pożera Słońce. Władcy, gdy młodzi, bywali niedoświadczeni, a co za tym idzie, często postępowali niewłaściwie i dopiero uczyli się na swoich błędach, tak więc płynące z niebios ostrzeżenia nie były niczym dziwnym, ale pojawiał się problem, gdy wystąpiły niespodzianie. Czyli wtedy, gdy dworscy astrologowie nie zdołali w porę dostrzec   zbliżającego się głodnego smoka i nie uprzedzili o tym  władcy. Wówczas łatwo mogli zostać obsadzeni roli kozłów ofiarnych.

O jednym takim zdarzeniu możemy przeczytać w traktacie o astronomii, będącym częścią kroniki zatytułowanej Księga dawnego Han  (w angielskiej edycji : History from the former Han Dynasty). Otóż pewnego razu, gdy wielki smok, dając wyraz  swemu niezadowoleniu z poczynań władcy, zaczął bez ostrzeżenia pożerać Słońce, dwór cesarski wpadł w panikę, natomiast dowódcy wojskowi nakazali uderzać w tarcze i bębny oraz wystrzeliwać strzały z łuków w niebo, aby odstraszyć smoka. Zdecydowana postawa wojska spowodowała, że przestraszony smok niebawem „wypluł” Słońce, nie czyniąc mu żadnego uszczerbku. Tak czy owak, cesarz musiał znaleźć winnych zamieszania i paniki, które spowodował brak ostrzeżenia, iż świat znalazł się w niebezpieczeństwie. Z tej racji pożegnali się z doczesnym życiem dwaj nadworni astrologowie o imionach Ho i Hi.

O innych przypadkach kar za niepowiadomienie w porę władcy o zaćmieniu Słońca kroniki milczą, wobec czego nie wiemy czy było to zdarzenie wyjątkowe. Być może nie znalazło się już dużo więcej takich okazji, gdyż aby zabezpieczyć się przed ewentualnością nagłego i definitywnego zakończenia kariery dworskiej, astrologowie (w Chinach i Japonii) przepowiadali zaćmienia tak często, jak to tylko było możliwe. Szacuje się, że „na wszelki wypadek” astrologowie mocno zawyżali prawdopodobieństwo mających wystąpić zaćmień. Kalkulacja takiego postępowania była banalnie prosta. Jeśli zapowiedziane zaćmienie nie doszło do skutku, zasługę przypisywano wielkiej cnotliwości władcy oraz sprawiedliwemu jego postępowaniu, a wtedy prestiż władcy wzrastał pośród poddanych, zaś astrologowie byli stosownie nagradzani. Ale w przypadku gdyby zaćmienie wydarzyło się bez uprzedniej zapowiedzi, oznaczałoby to, iż władca nie podjął w porę środków zaradczych. A wówczas wskazano by dworskich astrologów jako winnych takiego zaniedbania, z drastycznymi dla nich konsekwencjami.

Zaćmienia Słońca zawsze i wszędzie wzbudzały lęk i były zazwyczaj traktowane jako zapowiedź kary dla władcy za niesprawiedliwe lub nieudolne prowadzenie spraw państwowych. Zdarzało się jednak, iż znalazły się tu i ówdzie niedowiarki, które kwestionowały boską naturę naszej dziennej gwiazdy. Pierwszym z nich, znanym ze źródeł pisanych, był żyjący w piątym wieku przed Chr. ateńczyk Anaksagoras. Śmiało można go uznać za pierwszego w dziejach udokumentowanego „ateusza”. Otóż w roku 467 tamtej ery, nieopodal Abydos nad Hellespontem (obecnie cieśnina ta nosi nazwę Dardanele), w mieście należącym wówczas do Tracji, krainy na wybrzeżu Azji Mniejszej, upadł z nieba fragment skały o rozmiarach kamienia młyńskiego.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Abydos_(Azja_Mniejsza)

Mieszkańcy Abydos z dumą pokazywali trofeum wszystkim gościom odwiedzającym ich miasto. Wiadomość o tym wydarzeniu dotarła do Aten, skąd niezwłocznie wyruszył Anaksagoras, aby na własne oczy obejrzeć to głośne znalezisko. Na miejscu przekonał się, że to jest jakiś stop żelaza, a zatem natura ciał na niebie, w tym Słońca nie jest „boska” , ale że są one obiektami zbudowanymi z żelaza, ale rozgrzanymi do bardzo wysokiej temperatury. Na dodatek upierał, się iż Słońce jest  również podobnym kręgiem żelaznym,  który oszacował na, z grubsza,  rozmiar Peloponezu, a to oznaczałoby, że w takim razie tarcza słoneczna powinna była mieć średnicę ok. 166 km.
(Wg dzisiejszych pomiarów powierzchnia Peloponezu wynosi ok. 21,5 tys. km kw., czyli 4/5 powierzchni Krymu. W tamtych czasach powierzchnia Peloponezu nie była tak dokładnie zmierzona, oceniano ją wówczas na co najwyżej połowę obecnej wielkości).

W efekcie głoszenia podobnych opinii Anaksagoras został pierwszym w historii kontestatorem, którego oficjalnie oskarżono o „ateizm” i skazano na karę śmierci. Zapewne z tego powodu opuścił pod koniec życia Ateny i ok. 433 r. osiedlił się w mieście Lampsakos w Troadzie, również na wschodnim azjatyckim wybrzeżu Hellespontu, zresztą całkiem niedaleko od Abydos. Ten uchodźca z Aten aż do swojej śmierci w 428 r. obdarzany był wielkim szacunkiem przez współmieszkańców, wychował również wielu uczniów.

Anaksagoras jako pierwszy wyjaśnił naturę zaćmienia Słońca twierdząc, że zjawisko to spowodowane jest przez Księżyc, gdy ten znajdzie się pomiędzy Ziemią a Słońcem. W konsekwencji powyższego uznał, że Księżyc nie świeci własnym blaskiem, ale odbija promienie słoneczne. Dla przypomnienia podkreślę, że w tak logiczny sposób myśleli badacze żyjący w piątym wieku przed Chrystusem, już o ponad wiek wcześniej, niż ukazało się największe starożytne kompendium logicznego myślenia, czyli Elementy Euklidesa. A to, że „prosty lud” greckich polis nadal widział w Słońcu bożka Heliosa, a później Apollona (Febusa), jest oczywiste. Inne ludy w innych częściach świata określały bóstwo słoneczne  imionami stosownymi do swoich wyobrażeń.

Nieco nadwyrężył pozycję boskości Słońca kolejny z greckich uczonych, Klaudiusz Ptolemeusz, żyjący w II wieku po Chr. Jego zasadnicza koncepcja powstała w latach 127-141, gdy prowadził systematyczne obserwacje astronomiczne podczas pobytu w egipskiej Aleksandrii. W idealnym, acz niewielkim wszechświecie Ptolemeusza, Ziemia wraz z jej wadami oraz zepsuciem, usytuowana została w jego środku, natomiast otaczający ją świat sfer niebieskich stanowił domenę doskonałości. Skoro stanowiły one strefę doskonałości, to ruch wszelkich ciał niebieskich wokół Ziemi musiał odbywać się po najdoskonalszych trajektoriach jakimi są okręgi. Ze względu na zbytnią idealizację koncepcji w relacji do rzeczywistego stanu wszechświata wokółziemskiego, Ptolemeusz dla zachowania zgodności swojego modelu z obserwacjami, dodał skomplikowane ruchy po okręgach, jak też wewnątrz tych okręgów (cykle oraz epicykle). Ten sztuczny świat, zwany systemem ptolemejskim, przedstawiony został w dziele pt.: Wielka Kolekcja Matematyczna (Mathematike Syntaxis), w skrócie Almagest. I taki obraz świata  obowiązywał przez niemal 14 stuleci. W ten sposób pozycja Ziemi, jako centralnego punktu świata, znalazła na długi czas nie tylko uzasadnienie ideowe i religijne, ale również naukowe.

Dalsze perypetie z obrazem świata wokółziemskiego oraz bardziej odległego aż do czasów współczesnych i jego  pomiarami  to temat na inną okazję.

O autorze: stan orda

lecturi te salutamus