wstań zbudź się
pomiń reklamę pomiń
pomiń dwóch na patyku błaznów
ich lepkie ręce
lepkie ręce szybkie nogi frak a w nim brak
brak głowy a w niej treści
wychodzą na ring kupujesz bilet
i siadasz w fotelu obstawiasz z nich jednego
i znikasz w fotelu jak przed tobą
wielu
fotelowa demokracja fotelowa głowa
wstań walcz myślą
myślą walcz bo zostanie ci połowa
i z połowy połowa twoja broń to głowa
pomiń reklamę zbawców kraju
odetnij akwizytorów obiecanego
oddalającego się za horyzont raju
wstań znad herbaty kawy piwa nim przyjdą
po ciebie po twe myśli plany emocje
patrz już zmieniają ci słowa kalibrują oczy
szczują łżą gardzą tresują nagrodą i strachem
wstań po swoje prawa szanse
gdy wstajesz siła się rodzi drży partia
bo jest tylko partia jedna jak moneta
partia parciana partia poparcia partia partacząca
uparta napierająca do władzy prąca
podwojona rozdwojona podwojona
pod ziemią korzeniami i hakami spojona
orzeł przegrywa reszka przegrywa
każda z dwóch stron jest nie ta
nie ta nie ta nie ta
partia spółek skarbu państwa o to się biją
oto walka której dajesz serce
a tam
a tam żona syn córka kuzyn szwagier druga żona
wyposażona wyposażeni bezczelni
zakorzeniają swoje dynastie bajer ci wciskając
że ojczyźnie służą a ojczyzny gałęzie usychają
przez nich obsadzone oblepione wyssane
ze sceny wciąż nie zmieceni w kolorowych maskach
bronią ich ci w kaskach chronią służby państwowe
karmisz ich tuczysz żyją z soków drzewa
jak jemioła na koronie ojczyzny
obudź się ocknij otwórz oczy wyostrz umysł
prześwietl ich bajer statystyczne roczniki
ich spory kłótnie debaty konferencje czyste ręce
ręce czujne lepkie słowa puste afektowane
ręce przeczyste lepkie do modłów złożone
modłów o to jak ustawić w banku byłą żonę
jak lasce obiecać fuchę w nadzorczej radzie
a za to mieć ją na łupów składzie
partie poselskie koła parlamentarne grupy
zmieniają nazwy cele skład i gadkę
jak chmury na niebie oczopląs i stupor
zostają dla ciebie bo nie chcesz wstać
wolisz spać ćpać chlać wstań nim
nim pogrzebią cię wraz z wolnością
wolnością którą ci ze złomu sklecili
w barwy ojczyste pomalowali
betonowe nitki dla swych tirów
z pełną chemii paszą wylali
odsuń się od nich byle dalej jak najdalej
wstań zrób coś sam widzisz jak się boją
jak legitymują twoje plany, rekwirują myśli
opluwają marzenia bo wstajesz bo
się budzisz
się obudź się budź
gdy rozum śpi rządzą oni sępy lisy magicy
gdy śpisz rządzą zmory anektują wszystko
obiecują to co daleko biorąc to co blisko
nie nadchodzi obiecane i narody co dekadę
budzą się by zasnąć tym głębiej na dekadę drugą
drugą trzecią a gdy jest oszustw dekada trzecia
pisania na wodzie rocznica kolejna
oszustw sezon trzeci i święto powolności narodu
to robią ci festyn dla dzieci baloniki białoczerwone
białoczerwone dmuchane białoczerwone napowietrzone
bo skarbce już opróżnione strategiczne sojusze zawiązane
klucze dorobione służby przejęte bramy otworzone
nagle jacyś obcy w twoje włości wchodzą
ulice przejmują córki wzrokiem rozbierają
wzrok ci spuszczać każą gdy ich mijasz
swoich dzikich bogów stepowym wyciem opiewają
od wieczora do rana ojczyzna likwidowana
od rana do wieczora umierająca bo chora
wstań to już ten czas ta pora
drugiej nie będzie bo ciebie nie będzie ani nazwy kraju
ani tej ziemi synów i braci
tak kończą kraje których elita się szmaci a naród
a naród zgodę na to daje
siebie nie budzi rozumu nie budzi
po swoje nie wstaje gdy czas i pora
więc wstań nim pogrzebią cię
ich wolnością wolnością cudzą
uszy zatkaj na słodki śpiew tych syren
wstań zbudź się przebudź i powstań
nim zapieje kur zbudź się sam
oni nikogo nie budzą
poznaj prawdę gorzką – nie oni są potworem
prawdziwy potwór to twej niemocy mur
na rękach ty ich nosisz i ty stawiasz na cokoły
bez twej zgody rozpłyną się
rozpływa się fałszywych
rozpływa się zbawców
rozpływa się fałszywych zbawców chór
i pada
pada niemocy mur
Dodaj komentarz