Zamiast maszerować podnieś się…

wstań zbudź się

pomiń reklamę pomiń

pomiń dwóch na patyku błaznów

ich lepkie ręce

lepkie ręce szybkie nogi frak a w nim brak

brak głowy a w niej treści

wychodzą na ring kupujesz bilet

i siadasz w fotelu obstawiasz z nich jednego

i znikasz w fotelu jak przed tobą

wielu

 

fotelowa demokracja fotelowa głowa

wstań walcz myślą

myślą walcz bo zostanie ci połowa

i z połowy połowa twoja broń to głowa

pomiń reklamę zbawców kraju

odetnij akwizytorów obiecanego

oddalającego się za horyzont raju

 

wstań znad herbaty kawy piwa nim przyjdą

po ciebie po twe myśli plany emocje

patrz już zmieniają ci słowa kalibrują oczy

szczują łżą gardzą tresują nagrodą i strachem

wstań po swoje prawa szanse

gdy wstajesz siła się rodzi drży partia

bo jest tylko partia jedna jak moneta

partia parciana partia poparcia partia partacząca

uparta napierająca do władzy prąca

podwojona rozdwojona podwojona

pod ziemią korzeniami i hakami spojona

orzeł przegrywa reszka przegrywa

każda z dwóch stron jest nie ta

nie ta nie ta nie ta

 

partia spółek skarbu państwa o to się biją

oto walka której dajesz serce

a tam

a tam żona syn córka kuzyn szwagier druga żona

wyposażona wyposażeni bezczelni

zakorzeniają swoje dynastie bajer ci wciskając

że ojczyźnie służą a ojczyzny gałęzie usychają

przez nich obsadzone oblepione wyssane

ze sceny wciąż nie zmieceni w kolorowych maskach

bronią ich ci w kaskach chronią służby państwowe

karmisz ich tuczysz żyją z soków drzewa

jak jemioła na koronie ojczyzny

 

obudź się ocknij otwórz oczy wyostrz umysł

prześwietl ich bajer statystyczne roczniki

ich spory kłótnie debaty konferencje czyste ręce

ręce czujne lepkie słowa puste afektowane

ręce przeczyste lepkie do modłów złożone

modłów o to jak ustawić w banku byłą żonę

jak lasce obiecać fuchę w nadzorczej radzie

a za to mieć ją na łupów składzie

 

partie poselskie koła parlamentarne grupy

zmieniają nazwy cele skład i gadkę

jak chmury na niebie oczopląs i stupor

zostają dla ciebie bo nie chcesz wstać

wolisz spać ćpać chlać wstań nim

nim pogrzebią cię wraz z wolnością

wolnością którą ci ze złomu sklecili

w barwy ojczyste pomalowali

betonowe nitki dla swych tirów

z pełną chemii paszą wylali

 

odsuń się od nich byle dalej jak najdalej

wstań zrób coś sam widzisz jak się boją

jak legitymują twoje plany, rekwirują myśli

opluwają marzenia bo wstajesz bo

się budzisz

 

się obudź się budź

gdy rozum śpi rządzą oni sępy lisy magicy

gdy śpisz rządzą zmory anektują wszystko

obiecują to co daleko biorąc to co blisko

nie nadchodzi obiecane i narody co dekadę

budzą się by zasnąć tym głębiej na dekadę drugą

drugą trzecią a gdy jest oszustw dekada trzecia

pisania na wodzie rocznica kolejna

oszustw sezon trzeci i święto powolności narodu

to robią ci festyn dla dzieci baloniki białoczerwone

białoczerwone dmuchane białoczerwone napowietrzone

bo skarbce już opróżnione strategiczne sojusze zawiązane

klucze dorobione służby przejęte bramy otworzone

 

nagle jacyś obcy w twoje włości wchodzą

ulice przejmują córki wzrokiem rozbierają

wzrok ci spuszczać każą gdy ich mijasz

swoich dzikich bogów stepowym wyciem opiewają

od wieczora do rana ojczyzna likwidowana

od rana do wieczora umierająca bo chora

wstań to już ten czas ta pora

drugiej nie będzie bo ciebie nie będzie ani nazwy kraju

ani tej ziemi synów i braci

 

tak kończą kraje których elita się szmaci a naród

a naród zgodę na to daje

siebie nie budzi rozumu nie budzi

po swoje nie wstaje gdy czas i pora

więc wstań nim pogrzebią cię

ich wolnością wolnością cudzą

uszy zatkaj na słodki śpiew tych syren

wstań zbudź się przebudź i powstań

nim zapieje kur zbudź się sam

oni nikogo nie budzą

 

poznaj prawdę gorzką – nie oni są potworem

prawdziwy potwór to twej niemocy mur

na rękach ty ich nosisz i ty stawiasz na cokoły

bez twej zgody rozpłyną się

rozpływa się fałszywych

rozpływa się zbawców

rozpływa się fałszywych zbawców chór

i pada

pada niemocy mur

 

O autorze: wawel