Słowo Boże na dziś – 17 stycznia 2015r. – sobota – WSPOMNIENIE ŚW. ANTONIEGO, OPATA

Myśl dnia

Być uczniem Pana. Być jak Hiob. Żyć w duchu świętym.

ks. M. Olszewski SCJ

 

Szlachetne cechy istnieją naprawdę u szlachetnych ludzi.

Hipokrates

 

Przyjdą takie czasy, że ludzie będą szaleni i jeśli zobaczą kogoś przy zdrowych zmysłach, to powstaną przeciw niemu mówiąc: Jesteś szalony, bo nie jesteś do nas podobny.

św. Antoni, opat

Caravaggio - Supper At Emmaus

Caravaggio, Wieczerza w Emmaus

 

SOBOTA I TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK I

PIERWSZE CZYTANIE (Hbr 4,12-16)

Jezus wielki arcykapłan

Czytanie z Listu do Hebrajczyków.

Bracia:
Żywe jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca. Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek.
Mając więc arcykapłana wielkiego, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trwajmy mocno w wyznawaniu wiary. Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu.
Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę dla uzyskania pomocy w stosownej chwili.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 19,8-9.10 i 15)

Refren: Słowa Twe, Panie, są duchem i życiem.

Prawo Pańskie jest doskonałe i pokrzepia duszę, *
świadectwo Pana niezawodne, uczy prostaczka mądrości.
Jego słuszne nakazy radują serce, *
jaśnieje przykazanie Pana i olśniewa oczy.

Bojaźń Pana jest szczera i trwa na wieki, +
sądy Pana prawdziwe, a wszystkie razem słuszne. *
Niech znajdą uznanie przed Tobą
słowa ust moich i myśli mego serca, *
Panie, moja Opoko i mój Zbawicielu.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Mk 2,17)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają.
Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (Mk 2,13-17)

Powołanie Mateusza

Słowa Ewangelii według świętego Marka.

Jezus wyszedł znowu nad jezioro. Cały lud przychodził do Niego, a On go nauczał. A przechodząc ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: „Pójdź za Mną”. On wstał i poszedł za Nim.
Gdy Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem i Jego uczniami. Było bowiem wielu, którzy szli za Nim. Niektórzy uczeni w Piśmie spośród faryzeuszów widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: „Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?”

Jezus usłyszał to i rzekł do nich: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”.
Oto słowo Pańskie.
**************************************************************************************************************************************
KOMENTARZ

Wstać i pójść

Jezus powoływał do swojej służby ludzi grzesznych i niedoskonałych. Siadał z nimi do stołu, rozmawiał. Nie oznacza to jednak, że akceptował grzech. Zaproszenie do pójścia za Nim związane było ze zmianą dotychczasowego stylu życia. Lewi opuścił komorę celną, rozdał swój majątek i poszedł za Jezusem. Syn Boży zaprasza każdego z nas, do pójścia za Nim. Zaprasza do odrzucenia tego, co w naszym życiu grzeszne. Do zaufania Mu i do niepokładania ufności w sprawach materialnych i w czysto ludzkich zależnościach. Czy taki radykalizm jest jeszcze możliwy? Spróbuj sam, a zobaczysz, że tak.

Jezu, który powołałeś Lewiego i zasiadałeś do stołu z grzesznikami, daj mi serce na tyle odważne, abym gdy usłyszę Twoje zaproszenie, potrafił tak jak on, bez wahania wstać i pójść za Tobą.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”

Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła

 http://www.paulus.org.pl/czytania.html?data=2015-1-17

******

Św. Ambroży (ok. 340-397), biskup Mediolanu, doktor Kościoła
Komentarz do Ewangelii św. Łukasza 5. 23.27

 

„Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają”

 

Apostoł Paweł powiedział: „Zwlekliście z siebie dawnego człowieka z jego uczynkami, a przyoblekli nowego” (Kol 3, 9-10)… Takiego dzieła dokonał Chrystus powołując Lewiego; przekształcił go i uczynił z niego nowego człowieka. Zatem to prawem nowego człowieka dawny celnik zaprasza Chrystusa na ucztę, bo Chrystus go sobie upodobał i on sam zasługuje na swój udział w szczęściu z Chrystusem… Odtąd szedł za Nim wesoły, szczęśliwy i przepełniony radością.

„Już nie jestem celnikiem – mówił – nie noszę już starego Lewiego, zwlokłem Lewiego i przybrałem się w Chrystusa. Uciekłem od pierwszego życia; teraz chcę iść za Tobą, Panie Jezu, który uzdrawiasz moje rany. Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód? (Rz 8,35). Jestem przywiązany do Ciebie wiarą, jakby przybity gwoździami, zatrzymują mnie dobre kajdany miłości. Twoje przykazania będą jak rozgrzane żelazo na mojej ranie – zabieg bolesny, lecz uzdrawiający. Usuń zatem, Panie, twoim potężnym mieczem, zgniliznę moich grzechów, przybądź szybko naciąć ukryte namiętności. Oczyść wszelką infekcję nowym lekarstwem”.

„Słuchajcie mnie, ludzie przyziemni, których myśli są przepojone grzechami. Ja, Lewi, również byłem zraniony przez podobne namiętności. Ale znalazłem lekarza, który zamieszkuje niebo i rozsiewa swe lekarstwa na ziemi. On jeden może uzdrowić moje rany, bo On ich nie ma; On sam może uzdrowić serce z bólu i duszę z tęsknoty, bo On zna wszystko to, co jest ukryte”.

*****

Żyjący w Egipcie na przełomie III i IV wieku Antoni, od młodości szczerze poszukujący Boga, w słowach Ewangelii odnalazł zaproszenie skierowane do siebie. Porzucił posiadłości, pieniądze, dawne zajęcia i podążył za swoim Mistrzem, aby mieć skarb w niebie. Surowe życie, ciężka praca, pobyt na pustyni szybko objawiły mu własną ułomność i kruchość, jednak Ten, za którym poszedł, pozwolił mu wytrwać. Jego przykład radykalnie ewangelicznego życia inspirował przez wieki pisarzy i artystów, przede wszystkim jednak pociągnął rzesze naśladowców takiej drogi: całkowitego zdania się na Jezusa na przekór własnej ułomności.

ks. Jarosław Januszewski, „Oremus” styczeń 2009, s. 65

 

ŻYĆ W CHRYSTUSIE

O Panie, umocnij „nasze zjednoczenie z boskim życiem Tego, który raczył stać się uczestnikiem naszego człowieczeństwa” (MP)

„Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego” (J 3, 5). Do Boga i do Jego królestwa nie możemy dojść inaczej, jak tylko przez Chrystusa i wszczepieni w Niego; to. wszczepienie dokonuje się w nas przez wodę i Ducha Świętego w błogosławiony dzień naszego chrztu. Jezus powiedział do Nikodema: „Trzeba wam się powtórnie narodzić” (tamże 7); a więc jest to prawdziwe nowe narodzenie, bo na chrzcie człowiek otrzymuje nowy zarodek życia, uczestnictwo w życiu Bożym, „Poprzez sakrament chrztu… człowiek zostaje prawdziwie wcielony w Chrystusa ukrzyżowanego i uwielbionego i odradza się ku uczestnictwu w życiu Bożym” (DE 22). Przed przyjęciem chrztu człowiek żyje wyłącznie życiem ludzkim, po jego przyjęciu zaś uczestniczy w życiu Bożym, w życiu Chrystusa. „Wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa” (Ga 3, 27), pisze św. Paweł. Nie chodzi tutaj o przyobleczenie się zewnętrzne, lecz o wewnętrzne, o rzeczywistość ożywiającą, która dotyka wnętrza człowieka i przemienia go tak głęboko, że staje się on w Chrystusie „nowym stworzeniem” (2 Kor 5, 17), które nie z woli ciała, lecz z Ducha narodziło się, „nie z krwi… ani z woli męża, lecz jedynie z Boga” (J 1, 13).

„Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie — jak Chrystus powstał z martwych” (Rz 6, 3–4). Wierzący narodzeni, odrodzeni w Chrystusie, powinni żyć w Nim nowym życiem, podobnym do Jego życia. I jak Chrystus „umarł dla grzechu tylko raz”, to znaczy, że przez śmierć zniszczył grzechy ludzi, „tak i wy — upomina Apostoł — rozumiejcie, że umarliście dla grzechu, żyjecie zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie”. Życie w Chrystusie Jezusie wymaga ostatecznej śmierci grzechowi: „Grzech nie powinien nad wami już więcej panować” (tamże 10–14).

  • O mój Jezu, źródło życia, spraw, abym mogła pić tę wodę tryskającą z Ciebie, abym zakosztowawszy jej nie pragnęła już na wieki niczego prócz Ciebie. Zanurz mię całą w bezmiarze Twojego miłosierdzia — ochrzcij mię czystością Twojej kosztownej śmierci — odnów mię w tej Krwi, którą mnie odkupiłeś. Obmyj w wodzie, która wypłynęła z Twojego Najświętszego Serca, wszystkie zmazy, jakimi splamiłam szatę niewinności na chrzcie otrzymaną. Napełnij mię Twoim Duchem i posiądź całą w czystości ciała i duszy (św. Gertruda).
  • O Jezu, zmiłuj się nade mną!… Spraw, abym był zjednoczony z Tobą przez łaskę i dobre uczynki i przynosił owoce godne Ciebie a nie stał się z powodu grzechów „uschłą gałęzią, nadającą się tylko do odcięcia i wrzucenia w ogień” (K. Marmion: Chrystus w swoich tajemnicach 14).
  • Panie i Boże mój! Oto przed Tobą dusza, którą podniosłeś z upadku. Poznaje ona, jak nędznie gubiła siebie dla marnej chwilowej rozkoszy; teraz już postanawia przy Twojej pomocy nie obrażać Cię więcej. Skarbie duszy mojej, Ty nigdy nie opuszczasz tych, co Cię miłują, a wzywającemu Cię zawsze odpowiadasz. Cóż zrobi, o Panie, i jakim sposobem może jeszcze żyć nie umierając każdej chwili ten, kto wspomni, że tak wielki skarb, jakim jest otrzymana na chrzcie niewinność, postradał? Najlepsze życie dla niego to umierać z żalu nieustannie wskutek tak wielkiej utraty… O Panie, snadź zapomniałam o wielkim miłosierdziu Twoim i nie pamiętam, że Ty dla grzeszników na ten świat przyszedłeś. Jak wielkim okupem odkupiłeś nas, płacąc za nasze fałszywe uciechy okrutnymi cierpieniami i biczowaniem!…
    Panie, niechże umrze to moje ja, aby żył we mnie Ten, który jest większy niż ja, lepszy dla mnie niż ja sama, abym Mu mogła służyć. On niechaj żyje i ożywia mnie! On niech króluje, a ja niech będę Jego niewolnicą; innej wolności nie chce dusza moja (św. Teresa od Jezusa: Wołania duszy do Boga 3, 2–3; 17, 3).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. II, str. 25

http://www.mateusz.pl/czytania/2015/20150117.htm

********

Powołanie Mateusza
(Mk 2, 13-17)

Jezus po drodze zabrał na ucznia Mateusza – celnika, czyli człowieka bardzo nielubianego przez Izraelitów. I ten zyskał swego Zbawiciela i był Mu uczniem.
Lekarza potrzebują chorzy i mający się źle na duchu. Do nich przychodzi Jezus i zasiada z nimi do stołu, by nawiązać z nimi relację osobową.
„Żywe jest Słowo Boże i skuteczne”. Pozwól, by Ciebie dotknęło. Choćbyś był – w pojęciu Twoim – najgorszy, to Jezus przychodzi do Ciebie. Przybliż się i Ty do Niego z ufnością, a otrzymasz miłosierdzie Jego.


Asja Kozak
asja@amu.edu.pl

******

Refleksja katolika

Człowiek pyta:

Nie nam, Panie, nie nam, lecz Twemu imieniu daj chwałę za Twoją łaskawość i wierność! Czemu mają mówić poganie: A gdzież jest ich Bóg?
Ps 115, 1-2

***

KSIĘGA III, O wewnętrznym ukojeniu
Rozdział XXXIX. O TYM, ŻE CZŁOWIEK NIE POWINIEN SIĘ NIEPOKOIĆ O SWOJE SPRAWY

1. Synu, mnie powierz zawsze swoją sprawę, a ja dobrze ją załatwię w swoim czasie. Oczekuj mojej interwencji, a zobaczysz, że ci się powiedzie. Panie, chętnie oddam Ci wszystkie moje sprawy, bo własnym rozumem nie zajdę daleko. Obym nie przywiązywał wielkiej wagi do tego, co się kiedyś zdarzy, ale nie zwlekając zawierzył siebie Twojej woli.

2. Synu, często człowiek zabiega usilnie, gdy czegoś pragnie, ale gdy już osiągnie, zaczyna myśleć inaczej, bo uczucia skupione na jednej rzeczy nie trwają długo, ale raczej popychają człowieka to tu, to tam. Przeto niemała to rzecz nawet w najmniejszym wyrzekać się siebie.

3. Prawdziwa doskonałość polega na zaparciu się samego siebie i dopiero ten, kto to uczyni, jest rzeczywiście wolny i bezpieczny. A przecież odwieczny przeciwnik, wróg wszystkiego, co dobre, nie ustaje w kuszeniu, ale we dnie i w nocy zastawia zdradliwe zasadzki próbując, czy nie zdoła znienacka złowić nieostrożnego w swoje sidła. Czuwajcie i módlcie się mówi, mówi Pan, abyście nie popadli w pokuszenie Mt 26.41.

Tomasz a Kempis, ‘O naśladowaniu Chrystusa’

***

WIECZNA RZECZPOSPOLITA

Pewna rzeczpospolita jest zawsze i wszędzie,
Chociaż państwem na ziemi nie była, ni będzie.

Adam Mickiewicz

***

Do koni i restauracji nie podchodź od tyłu.

H. Jackson Brown, Jr. ‘Mały poradnik życia’

****

Refleksja Maryjna

Stała się błogosławioną przez uśmiech Boga!

 

Bóg w osobie Słowa (druga osoba Najświętszej Trójcy) uniża samego siebie, aby stać się swym dzieckiem. Non horruisti Virginis uterum, “nie wzgardziłeś łonem Dziewicy” – śpiewa Kościół. Bóg żył w Jej łonie, przyjął od Niej istotę swego ludzkiego ciała i zabrał je ze sobą po urodzeniu jako znak i świadectwo, że On – Bóg był synem Maryi.

Karmiony i otoczony Jej opieką, noszony na rękach, z upływem czasu był Jej usłużny i posłuszny. Żył trzydzieści lat w domu w nieprzerwanej relacji z Nią i świętym Józefem. Przez cały ten czas Maryja była świadkiem Jego dorastania, Jego radości, Jego przykrości, Jego modlitwy; stała się błogosławioną przez Jego uśmiech, przez dotyk Jego dłoni, przez okazanie swej miłości, przez wyrażanie swych myśli i swoich uczuć. Teraz, bracia moi, kim powinna być Ona, która była faworyzowana w sposób tak nadzwyczajny?

J. H. Newman


teksty pochodzą z książki: “Z Maryją na co dzień – Rozważania na wszystkie dni roku”
(C) Copyright: Wydawnictwo SALWATOR,   Kraków 2000
www.salwator.com

Smutek i lęk zbyt często spadały na mnie. Powstań, Panie, pomóż mi! Ty sam jeden wiesz, o Panie, ile ja cierpię. Przez wzgląd na Twe imię, które chciałem wielbić, bądź moim potężnym Wspomożycielem!

 

Z ‘Dziennika Duchowego’ Sługi Bożego ks. Franciszka Jordana (1848-1918),
Założyciela Salwatorianów i Salwatorianek

http://www.katolik.pl/modlitwa.html

*********

Kilka słów o Słowie 17 I 2015

<a href="/channel/UCWbcvHebx0BGnB12QIEaqiA" class=" yt-uix-sessionlink     spf-link  g-hovercard" data-ytid="UCWbcvHebx0BGnB12QIEaqiA" data-name="" data-sessionlink="ei=8Y65VLqDNaaV0AWC3oCwBg">Michał Legan</a>

http://youtu.be/j9fe2c-8CHg
*****
Robert Krawiec OFMCap
Zdobywał słabych i grzesznych
Głos Ojca Pio
Misją Ojca Pio było przyprowadzanie ludzi do Boga. Słabych i grzesznych. Wiedział, że Jezus Chrystus nie zna innych granic, jak tylko przeszkody postawione w sercu zagubionego człowieka.
Ojciec Pio doskonale rozumiał problemy duszpasterskie. Pamiętał, że Jezus powołał go nie tylko dla osobistego uświęcenia, ale także chciał, aby pomagał Mu w zbawianiu dusz. Pisał, że Jezus w Ewangelii posyłał do innych swoich uczniów, bo wiara nie ogranicza się do doświadczenia prywatnego i wewnętrznego, ale ma być świadectwem publicznym i wspólnotowym. Przyjaźń z Jezusem była dla niego tak pięknym darem, że nie potrafił jej zatrzymać dla siebie i czuł wewnętrzną potrzebę przekazania jej innym. Pragnął dotrzeć z Jego Ewangelią do wszystkich ludzi na świecie.
Gdy brakuje dobrych kapłanów
Ojciec Pio bardzo cenił kapłanów, ponieważ bez nich śmierć i męka Chrystusa wydawała się nie służyć niczemu. „Na co przydałby się dom pełen złota – pytał – gdyby w nim nie było nikogo, kto otworzyłby drzwi?”
To Bóg chciał, aby nieustannie modlił się i cierpiał za księży. Dowiadujemy się o tym z relacji, jaką 7 kwietnia 1913 roku przesłał do ojca Agostina: „W piątek rano leżałem w łóżku, kiedy objawił mi się Jezus. Był udręczony, w opłakanym stanie. W widzeniu pokazał mi rzeszę kapłanów: jedni z nich odprawiali mszę świętą, inni zakładali i zdejmowali szaty liturgiczne. Widok Jezusa był bardzo przykry. Spoglądał na tych kapłanów przerażony. Odwrócił od nich swój wzrok i skierował spojrzenie na mnie. Wtedy dwie łzy spłynęły Mu po policzkach. Z cierpieniem na twarzy, powiedział: „Rzeźnicy! Mój synu, moja męka nie trwała trzy godziny, gdyż z powodu ludzi konam aż do końca świata. Szukam choćby jednej kropli ludzkiego współczucia, lecz oni zostawiają mnie samego i przytłoczonego obojętnością. Niewdzięczność i ospałość moich sług czyni moje konanie bardziej uciążliwym. Źle odpowiadają na moją miłość! Do zobojętnienia dodali wzgardę i brak wiary. Z miejsca bym ich uśmiercił, gdyby nie powstrzymywali mnie ich Aniołowie Stróżowie i dusze we mnie zakochane”.
Kryzys mówienia o Bogu był dla niego kryzysem wiary, miłości i życia duchowego. „Jaką misję otrzymali apostołowie – pytał – jak nie głoszenie słowa Bożego?” Ubolewał, że tak mało z powołanych na Bożą służbę, dobrze wypełnia swoje obowiązki, a ludzie odchodzą od Boga z powodu braku dobrych kapłanów, którzy głosiliby im Ewangelię.
W 1919 roku prosił ojca Agostino o nowych spowiedników, gdyż „prawdziwym okrucieństwem i tyranią jest odsyłać co dzień tysiące dusz przybywających z odległych miejsc z zamiarem obmycia się z grzechów, bez możliwości uzyskania tego z powodu braku kapłanów”.
Zdobywca serc
Sam nie tyle zdobywał uszy słuchaczy, co podbijał ich serca, celebrując msze święte, sprawując sakrament pojednania i towarzysząc im duchowo.
„Jego msza święta była długa – wspominał wizytę u Ojca Pio Jan Paweł II – widać było na jego twarzy, że głęboko cierpi. Tam na ołtarzu w San Giovanni Rotondo dokonywała się bezkrwawa ofiara Chrystusa i w tym czasie krwawiące rany na rękach przywodziły mi na myśl ofiarę ukrzyżowanego Jezusa”.
Kiedyś pewien morderca przyszedł do Stygmatyka, aby się wyspowiadać, ale nie wyznał grzechu zabójstwa. „To wszystko, mój synu?” – pytał go Ojciec Pio. Człowiek ten, choć trzy razy słyszał pytanie, to jednak milczał. Wtedy Ojciec Pio pogrążył się w modlitwie, wstał i poprowadził tego penitenta za ramię do kościoła. Tam mężczyzna zobaczył w ławce ofiarę zabójstwa i zemdlał. Kiedy odzyskał przytomność, z żalem wyznał winę i pojednał się z Bogiem.
Słowem i przykładem pomagał ludziom stawać się świętymi, rozbudzał w nich ewangeliczne ideały, uwalniał od iluzji, że szczęście znajduje się poza Bogiem. W listach kierował się mądrością, miłością i ojcowską cierpliwością. „Twoje zbawienie – pisał do córki duchowej Ojciec Pio – nie mniej niż moje własne, leży mi na sercu. Pięćdziesiąt razy dziennie powierzam cię Jezusowi”. „Skoro nie potrafisz iść wielkimi krokami po drodze, jaką Pan cię prowadzi, to zadawalaj się małymi i cierpliwie czekaj, aż kiedyś urosną nogi zdolne do biegu i skrzydła do latania. Jesteś małą pszczółką, ale staniesz się wielką i wytwarzającą miód”. Ojciec Ignazio z Jelsi zanotował, że w 1921 roku do San Giovanni Rotondo przynoszono siedemset listów dziennie. Była to liczba wyjątkowa jak na lata dwudzieste XX wieku.
Słowa Chrystusa: „Paś owce moje” oznaczały dla Ojca Pio: „Cierp za moje owce”. „Wzorem i przykładem – stwierdził – według którego należy kształtować i prowadzić życie, jest Jezus Chrystus”. Upodobnił się do Niego. Przemawiał do bliźnich, do tysięcy pielgrzymów przez widoczne stygmaty. Dla wielu były one „magnesem, amboną i orędziem z nieba”.
Troska o świętość ludzkich dusz była charakterystycznym rysem jego życia i misji.

Przysłał nas Ojciec Pio
Ojciec Pio wychowywał licznych naśladowców. Często nakazywał swoim duchowym dzieciom, by przyprowadzili do niego kogoś ze swojej rodziny, grona znajomych lub też zupełnie obcych ludzi, których im wskazał. Często były to osoby niewierzące, a nawet wojujące z Kościołem. W ten sposób wychodził do ludzi zagubionych duchowo, nie opuszczając klasztoru, szukał tych, którzy byli daleko.
Któregoś dnia po wyspowiadaniu pewnej kobiety, powiedział do niej: „Przyślij mi tutaj twoją siostrzenicę”. Ponieważ mieszkała ona w jednym z miast na północy Włoch, ciocia zadzwoniła do niej. Po przyjeździe do San Giovanni Rotondo dziewczyna weszła do kościoła. Stygmatyk stał wśród ludzi, lecz zwrócił się właśnie do niej i od razu zawołał ją po imieniu.
Innym razem posłał swoich synów duchowych do zupełnie nieznanego im człowieka, leżącego na łożu śmierci, by odmówili za niego różaniec. Paolo Nigro był nauczycielem, który wśród uczniów rozpowszechniał swoje ateistyczne przekonania. Po tej wizycie odzyskał zdrowie, pojechał do San Giovanni Rotondo, gdzie wyspowiadał się u Ojca Pio i nawrócił. Potem sam przywoził innych do San Giovanni Rotondo, chcąc w ten sposób naprawić krzywdy wyrządzone wcześniej swoją działalnością.
Przytoczone świadectwa uwiarygodnia adnotacja z klasztornej kroniki. Przełożony klasztoru, o. Lorenzo zapisał: „Muszę zauważyć, że słowa Ojca Pio ściągnęły do San Giovanni Rotondo wielu nieochrzczonych i protestantów, którzy przyjęli u nas sakramenty i wrócili do Kościoła. Wiele osób dalekich od życia religijnego wróciło gorliwie do praktyk religijnych”.
Szkodliwe milczenie
W kwestii głoszenia innym wiary w Boga Ojciec Pio podzielił chrześcijan na trzy grupy: niewolników grzechów, najemników korzyści i synów miłości. Pierwsi żyli z dala od Boga w grzechu śmiertelnym. Drudzy trwali w łasce uświęcającej, ale pod wpływem wstydu, lęku i zamknięcia się w sobie nigdy publicznie nie głosili Boga. Choć wierzyli w życie wieczne, to jednak w postępowaniu kierowali się opiniami i obawami ludzkimi. Trzecia grupa to ci, którzy żyli w przyjaźni z Bogiem i angażowali się w głoszenie Ewangelii spotkanym ludziom. Ci chrześcijanie byli prawdziwymi uczniami Chrystusa i synami Kościoła.
Dla Ojca Pio wierzyć w Boga, znaczyło żyć łaską uświęcającą i troszczyć się o zbawienie bliźnich. Mówić innym o Bogu nie z obowiązku, lecz z potrzeby serca. „Gdybyś powiedział słońcu – pisał – że nie może świecić, to skłamałbyś. Mówiąc, że chrześcijanin nie jest apostołem, zasmucasz Jezusa i czynisz Go kłamcą. Bo łatwiej jest słońcu nie ogrzewać i świecić, niż chrześcijaninowi nie głosić wiary”. Pożytecznymi katolikami byli dla niego ci, którzy żyli w przyjaźni z Bogiem i pracowali w Kościele dla zbawienia świata. „Na litość Chrystusa, proszę – ostrzegał – abyście nigdy nie oziębli w gorliwości apostolskiej. Biegnijcie i nigdy się nie zatrzymujcie na drodze głoszenia Boga i miłowania bliźnich. Zatrzymanie się oznacza cofanie się po własnych śladach”.
Chrześcijanin był dla niego „żywą księgą”, z której wyczytywał istnienie Boga. Mawiał, że lepiej być chrześcijaninem, nie ogłaszając tego, niż tylko mówić i nim nie być. „Jeżeli zły przykład – pisał – jest czymś strasznym i zgubnym, to ileż pożytku przynosi dobry przykład”.
Wiedział, że milczenie o Bogu szkodzi ludziom. Mawiał, że kto pełen jest Boga, ten znajdzie sposoby, aby pozyskać innych dla Chrystusa. Uważał, że ten, kto ma w sobie miłość, powinien głosić prawdy boskie.
Niezbędny element ewangelizacji
„Bóg nie wszystkich wzywa do tego – stwierdził – aby zbawiali dusze i szerzyli Jego chwałę przez wyjazd na misje. Człowiek przyczynia się do zbawienia dusz przez autentyczne życie chrześcijańskie, modląc się nieustannie do Boga, aby przyszło Jego Królestwo, aby nie wystawiał na pokuszenie i zachował od złego”. Powtarzał, że jeżeli nie ma modlitwy, nie będzie także ewangelizacji.
Był człowiekiem prawdziwej modlitwy. „Ojciec Pio – wspominał pewien zakonnik – modlił się zawsze, w dzień i w nocy. Jego pierwszą katedrą nauczania nas był chór zakonny, w którym spędzał długie godziny, trwając na kolanach jako wierny czciciel Jezusa utajonego w Eucharystii. Gdy był razem z nami, modlił się. Odpowiadał na nasze pytania trzymając różaniec w ręku lub na piersiach, za szkaplerzem habitu. Często powtarzał, że modli się za nas, o zbawienie dusz”.
 Modlił się z pokorą, ufnie i wytrwale. Apostolat modlitwy stawiał na równi z apostolatem słowa: „Módlmy się za przewrotnych i oziębłych, módlmy się za gorliwych. Szczególnie módlmy się za tych, którzy pracują nad zbawieniem dusz i dla chwały Bożej na misjach, wśród tak wielu niewiernych i zatwardziałych ludów”.
Potrafił przejąć się do głębi potrzebami innych. Na modlitwie wsłuchiwał się w glos Boga, który objawiał przed nim tajemnice serc innych ludzi. „Kiedy tylko uklęknąłem przy konfesjonale Ojciec Pio – wyznał Alberto Del Fante Del Fante, członek loży masońskiej i dziennikarz, który w czasopiśmie Laicka Italia publikował artykuły ośmieszające Ojca Pio, twierdząc, że jest manipulatorem, któremu udaje się zwodzić tysiące łatwowiernych ludzi – spowiednik sam wymienił moje grzechy. Po tych słowach poczułem, jak moje serce pęka na pół, jakby przepołowione słodkim ostrzem. Płakałem, zgarbiony, i tylko co jakiś czas podnosiłem zalaną łzami twarz. Ojciec Pio zaś przytulił mnie i zaczął płakać razem ze mną”.

Największe ubóstwo
„Po mojej śmierci – mówił Ojciec Pio – będę mógł czynić więcej dobra niż za życia. Moja prawdziwa misja rozpocznie się dopiero po mojej śmierci”. W dniu pogrzebu, 26 września 1968 roku, żegnało go ponad sto tysięcy wiernych.
Dziś Stygmatyk jest jednym z najpopularniejszych świętych Kościoła. W 2006 roku magazyn Famiglia Cristiana na podstawie przeprowadzonej ankiety donosił, że włoscy katolicy spośród wszystkich świętych najczęściej modlą się do Ojca Pio. Nic dziwnego, skoro na całym świecie ciągle powstaje wiele parafii i wspólnot pod jego wezwaniem oraz kilka tysięcy Grup Modlitewnych, w których zgromadziło się kilka milionów jego czcicieli i naśladowców.
Duchowe promieniowanie Ojca Pio sprawia, że do jego grobu w sanktuarium w San Giovanni Rotondo pielgrzymuje rocznie kilka milionów osób z wielu krajów i kontynentów, ludzi słabych i grzesznych, którzy wciąż się tam nawracają do Boga. Dawanie Boga było i nadal jest jego pierwszym aktem miłosierdzia wobec ludzi, ponieważ za największe ubóstwo uważał nędzę ducha i nieznajomość Jezusa Chrystusa.
Robert Krawiec OFMCap
http://www.katolik.pl/zdobywal-slabych-i-grzesznych,24541,416,cz.html?s=2
*******

Na dobranoc i dzień dobry – Mk 2, 13-17

Mariusz Han SJ

(fot. Adam Foster | Codefor / flickr.com / CC BY-NC-ND 2.0)

Kroczymy za Nim każdego dnia…

 

Powołanie Lewiego
Jezus wyszedł znowu nad jezioro. Cały lud przychodził do Niego, a On go nauczał. A przechodząc, ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: Pójdź za Mną! On wstał i poszedł za Nim. Gdy Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem i Jego uczniami. Było bowiem wielu, którzy szli za Nim. Niektórzy uczeni w Piśmie, spośród faryzeuszów, widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami? Jezus usłyszał to i rzekł do nich: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników.

 

Opowiadanie pt. “Przykład”
Mili i normalni uczniowie od czasu do czasu zachowywali się dokuczliwie, a nawet bezczelnie w stosunku do miękkich nauczycieli. Ksiądz Wiktor zapytał dlaczego. – Bo my, proszę księdza, nie mamy wzorców do naśladowania. Starsi nam się nie podobają. Ani politycy, ani nauczyciele, ani rodzice, ani większość księży. Oni postępują niewłaściwie – odpowiedział Jarek.

 

– Nie macie wzorców… – zastygł ksiądz. – A chcecie mieć? – Chcemy! – Będziecie mieli! – ucieszył się ksiądz. – Zapraszam do pracy! Wzorzec opracujemy na piśmie, przez negację. Wymienicie cechy dorosłych, które potępiacie. Do wzorca wpiszemy ich przeciwieństwa. Na przykład powiecie: “Nie lubimy polityka X. , bo długimi, nudnymi przemowami kradnie czas innym.” Wtedy napiszemy: “Nie należy ludziom zabierać czasu” oraz “Trzeba mówić prosto i jasno”. Uczniowie analizowali wady znanych osób.

 

Nikt nie zauważył, kiedy minęła katecheza. – Dziś – żartował ksiądz – wbrew słowom Ewangelii. Nie sądźcie, abyście nie byli sądzenia z radością sądzimy dorosłych. Cóż, mimo wszystko w dobrej sprawie. Gdy wzorzec był już gotowy, każdy uczeń otrzymał jego odbitkę. – Do zobaczenia w nowym życiu – pożegnał się ksiądz. Po pewnym czasie nauczyciel historii poskarżył się, że na lekcji uczniowie byli niemożliwi do wytrzymania.
Ksiądz wszedł do klasy. – Co było na historii? – zapytał. – Źle było – odpowiedział Adam. – Przecież wzorzec już macie. – Te kartki? – Adam zapatrzył się w sufit. – Martwa litera.

 

Refleksja
Jeden dobry przykład jest więcej wart niż setki czy tysiące słów. Potrzebujemy dziś autorytetów, bo to m.in. one mobilizują nas do jeszcze większej i wytężonej pracy. W naszej wędrówce nie chcemy być odosobnieni, bo żaden z nas nie został stworzony do samotności. Nie jesteśmy samotną wyspą…

 

Jezus prostym językiem wyjaśnia nam nasze postawy, które często wynikają z zagubienia. Często, zamiast być “zimnym” czy “gorącym”, jesteśmi letni w naszych postanowieniach i decyzjach. Proste wyjaśnienie i nakreślenie sobie kierunku własnego działania jest ogromną pomocą. Powinniśmy być wdzięczni Jezusowi za to, że jest z nami taki “prosty i zwyczajny”…

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Kto jest dla Ciebie autorytetem?
2.  Jaka cecha jest tą decydującą, która Cię pozytywnie przemienia?
3. Czy jesteś wdzięczny Jezusowi za Jego obecność w Twoim życiu?

 

I tak na koniec…
“Szlachetne cechy istnieją naprawdę u szlachetnych ludzi” (Hipokrates)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,149,na-dobranoc-i-dzien-dobry-mk-2-13-17.html

*****

Debata pomiędzy panią rabin i księdzem

KAI / kn

(fot. Hamed Saber / Foter / CC BY)

Debata między Tanyą Segal – pierwszą rabin w Polsce, a duszpasterzem akademickim ks. Rafałem Dudałą stała się ważnym i oczekiwanym wydarzeniem Dnia Judaizmu w dawnej synagodze w Chmielniku, przekształconej w Ośrodek Edukacyjno-Muzealny (OEM) “Świętokrzyski Sztetl”.

 

Podczas obchodów odbyła się także promocja książki, wernisaż obrazów oraz inauguracja trzeciej edycji konkursu “Nasi sąsiedzi Żydzi”.

 

Ks. dr Rafał Dudała i rabin Tanya Segal – rabin Postępowej Społeczności Krakowa – Beit Kraków mówili m.in. o historii dialogu z punktu widzenia chrześcijaństwa i judaizmu oraz o swoim osobistym doświadczeniu dialogu.

 

Rabin Tanya opowiadała o postrzeganiu Jezusa, o swojej “wewnętrznej potrzebie dialogu” doświadczanej np. podczas seminariów rabinackich w Izraelu, a także o tym, czym zafascynowała ją Polska.

 

Dyskutanci wskazywali na różnice, które jednak nie są przeszkodą w dialogu. “Nasze modlitwy się różnią, ale mają wspólne korzenie, nawet wspólny motyw, rdzeń. Modlitwy chrześcijan zakorzenione są w tradycji żydowskiej, z której wywodził się Jezus i jego uczniowie. Nabożeństwa w judaizmie i chrześcijaństwie mają wspólny fundament w przekazie biblijnym” – mówiła rabin Tanya Segal.

 

Wśród uczestników spotkania była m.in. młodzież szkolna, profesorowie uniwersyteccy, studenci z Kielc, księża z różnych stron.

 

Po dyskusji pomiędzy panią rabin a księdzem, dr Tomasz Domański z Instytutu Pamięci Narodowej Delegatura w Kielcach, przedstawił wybrane przykłady postaw Polaków, represjonowanych za pomoc Żydom na Kielecczyźnie. Bartłomiej Gierasimowicz y Archiwum Państwowego w Kielcach przypomniał o Chmielniku – miasteczku Polaków i Żydów, na podstawie wybranych materiałów archiwalnych.

 

Pierwszą część obchodów Dnia Judaizmu zakończyła projekcja filmu dokumentalnego Mariusza Malca “Gancwol Fotograf” oraz prezentacja obrazów autorstwa Ryszarda Rosińskiego – malarza ze Skarżyska, z udziałem autora.

 

W drugiej część spotkania odbyła się promocja książki “Życie codzienne społeczności żydowskiej na ziemiach polskich do 1942 roku”, wydanej przez Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach, jako pokłosie konferencji naukowej zorganizowanej w Chmielniku.

 

OEM “Świętokrzyski Sztetl” i Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach ogłosiły trzecią edycję konkursu wojewódzkiego dla szkół “Nasi sąsiedzi – Żydzi”, tym razem w rozszerzonej formule, uwzględniającej udział uczniów szkół podstawowych.

 

Do II wojny światowej Chmielnik był jednym z większych sztetli regionu, zamieszkałym w większości (ponad 80%) przez ludność żydowską, zgodnie, bez większych konfliktów żyjącą obok ludności polskiej. Podczas II wojny światowej, w październiku 1942 r., Niemcy wywieźli do Treblinki i zagazowali ok. 16 tys. ludzi (także deportowanych tutaj w czasie wojny).

 

Po wojnie, pamięć o wspólnocie żydowskiej przywracała jedynie synagoga. Gmina postanowiła ją odbudować i przekształcić w miejsce pamięci o dawnych, pokojowych czasach zgodnego współistnienia dwóch kultur – polskiej i żydowskiej.

 

Dawny obiekt kultu wg koncepcji architektonicznej Mirosława Nizio (Mirosław Nizio Design Internacional) przeistoczył się w nowoczesny, multimedialny ośrodek edukacyjno – muzealny, przeznaczony dla wszystkich zainteresowanych kulturą i tradycją żydowską na Kielecczyźnie.

 

Projekt realizowano od 2009 do 2013 roku. Obiekt – jedyny tego typu na Kielecczyźnie, przyjmuje turystów od ponad roku.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,21072,debata-pomiedzy-pania-rabin-i-ksiedzem.html

*******

Poprosić sny o pomoc

ks. Krzysztof Grzywocz

(fot. shutterstock.com)

“Czy nie jest to wszystkim ludziom wiadome, że Bóg może objawić się człowiekowi najlepiej poprzez sen?” (Tertulian).

A gdyby człowiek nie poprosił, czy wtedy sny mogłyby odmówić pomocy? Czy mogłyby zakłócić jego rozwój? Dojrzałość nie pojawia się automatycznie – rozwój człowieka jest zawsze dramatyczny. Ludzkie ciało, rozum, emocje i uczucia, sny i wyobraźnia mogą pomóc na drodze do pełni, mogą go też zakłócić czy nawet zniszczyć. Rozumem można próbować uzasadnić największe patologie, pod wpływem agresji można zabić albo uratować życie, ta sama ręka przytula albo znieważa. Trzeba poprosić o pomoc. Za progiem tego słowa kryje się akceptacja, zaufanie, umiejętność posługiwania się danym “narzędziem”, a nade wszystko rozpoznanie celu, dla którego zostało dane. Ofiarowane narzędzie nie jest celem – tragicznym błędem jest tworzenie kultu ciała, religii rozumu, adorowanie uczuć czy snów. Poprosić o pomoc, aby “dostrzec szczęście, gdy przychodzi” (por. Jr 17, 6).
Nieprzespane sny
Rozróżnienie faktu od jego interpretacji odnosi się niezwykle wyraźnie do wydarzenia snu. Faktem jest, że istnieją sny. Opowiadamy o nich, nieraz długo pamiętamy ich treść. Z drugiej strony istnieje wiele interpretacji, teorii dotyczących zjawiska snu – jego powstania, zawartości, znaczenia, wpływu na życie. W ramach tylko jednej z teorii na wiele sposobów można interpretować konkretny sen. Podejścia do zjawiska snu krążą pomiędzy dwoma skrajnymi biegunami: z jednej strony – całkowite lekceważenie snów, niebranie ich pod uwagę w całej dynamice rozwoju człowieka -nieraz ośmieszanie, a z drugiej – ryzykowny kult snów, zbyt mocno uzależniający decyzje życiowe od często naiwnie i magicznie interpretowanej jego symboliki.
Biblia nie lekceważy snów. Zarówno Stary, jak i Nowy Testament często traktują sny jako miejsca doświadczenia obecności Boga. Wielkie decyzje są tu wielokrotnie podejmowane we śnie. Również w nauczaniu Ojców Kościoła wiele uwagi poświęcono temu zagadnieniu. Współczesna psychologia traktuje sny jako jeden z podstawowych materiałów w służbie zrozumienia i pomocy człowiekowi.
W wielu teoriach sen jest uznawany za wytwór człowieka w dużym stopniu wolny od mechanizmów obronnych. To moja świadomość, lub raczej podświadomość, tworzy obrazy senne, pokazując tym samym niejako prawdziwy stan mojego wnętrza, głębokiego “ja”, które ma duży wpływ na kreowanie moich zewnętrznych spostrzeżeń, reakcji i decyzji. Sen jest bardziej wolny od iluzji, które w dużym stopniu zniekształcają doświadczenie rzeczywistości. W tym znaczeniu sny mogą być niejako lustrem, w którym mogę zobaczyć swoją twarz – prawdę o sobie. W Sonetach dla Orfeusza Rainer M. Rilke pisał: “Choćby odbicie wodne / zmąciło kształty swoje / nie trać obrazu”1. Sen pozwala poznać swój obraz. Ważne jest uchwycenie, na ile sen współbrzmi z rzeczywistością poza nim. Co mogą oznaczać na przykład sny osoby na zewnątrz nadzwyczaj spokojnej, która we śnie jest często niezwykle brutalna? Jak zrozumieć brak motywów religijnych u osób wierzących? Dla Jana Kasjana sen jest istotnym kryterium w ocenie dojrzałości człowieka. W jego sześciostopniowej skali, oceniającej dojrzałość mnicha w cnocie czystości, to, co dzieje się z seksualnością we śnie, zajmuje, jako kryterium, najwyższą pozycję.
Należy także odróżnić sen od jego interpretacji. Interpretacji snu nie dokonuje się zazwyczaj we śnie, lecz po przebudzeniu. Może więc być dokonywana w świetle mechanizmów obronnych. Sen jako fakt jest w tym znaczeniu obiektywny, jego interpretacja – subiektywna. Pojawienie się we śnie umierającej, bliskiej osoby nie musi oznaczać zapowiedzi jej śmierci, ryzykowna jazda na nartach nie musi być zwiastunem mniej lub bardziej ukrytych myśli samobójczych, a przytulenie do kobiety – znacznych zaniedbań w integracji seksualnej. Sny są pełne symboli, często podobne do przypowieści i dlatego nie muszą ograniczać się tylko do jednej interpretacji. Bywa pewnie i tak, że celem pojawienia się snu nie jest jego precyzyjne zrozumienie, interpretacja, lecz danie wewnętrznego światła, nastroju, energii, które przenikną życie.
Jeżeli sam człowiek jest autorem swoich snów, gdzie więc miejsce dla Boga? Jedno nie wyklucza drugiego (gratia perficit naturam). Przez sen mówi Bóg i człowiek. Nawet jeżeli w tej “produkcji” akcent pada na człowieka, Bóg nie pozostaje niemy. Mówi: “zobacz, jakie jest twoje wnętrze, nie bój się skonfrontować z prawdą o sobie, od której uciekasz”. Bóg może pomóc w odkryciu właściwej interpretacji snu i zintegrować go z życiem. Bywa, że akcent w wyjątkowy sposób pada na Boga, który przez sen przekazuje szczególne posłannictwo, zadanie, słowo. Sny o takim nadprzyrodzonym charakterze wydają się rzadkie i potrzeba dobrego rozeznania, aby je odróżnić od innych. Często się zdarza, że ludzie zbyt pospiesznie dopatrują się w swoich snach nadprzyrodzonej interwencji Boga i własnym słowom, myślom przypisują boskie znaczenie.
Sen jest więc szczególną, cenną własnością człowieka. Można przespać sny, tak jak się przesypia wartościową sztukę teatralną albo przyjacielskie spotkanie. Można coś wtedy stracić, bezpowrotnie zagubić i nie uciec do “Egiptu” albo z niego nie powrócić.
Jak radzić się snów
Doceniając wartość snów, postawmy pytanie, w jaki sposób wykorzystać je dla rozwoju życia duchowego? Czy istnieją jakieś reguły? Zbierając doświadczenia wielu pokoleń, można wyróżnić niektóre z nich:
1. Jeżeli oczekuję od snu konfrontacji z prawdą, to ważne jest, jak zagospodaruję czas przed snem. Wierzę, że słowo Boże jest słowem prawdy, w świetle którego mogę odróżnić prawdę od fałszu. To, co staje u bramy snu, przenika nas, gdy zasypiamy. Jeżeli zasypiamy po obejrzeniu brutalnego, przenikniętego lękiem i agresją filmu, wtedy przyjęte treści zapadają głęboko w świadomość i podświadomość i mają istotny wpływ na życie i sny. Słuchając przed snem słowa Bożego, pozwalam, aby ono – jak ziarno, które wpadło w ziemię – przeniknęło moją głębię (wewnętrzne “niebo i piekło”), rozświetliło wnętrze i doszło do samego kresu mojej tajemnicy. Żyjemy ostatecznie słowem Bożym, a nie snami. Ono zapada najgłębiej. Sen, który być może zrodzi się w świetle obecnego we mnie słowa, pełniej ukaże stan mojego wnętrza. Łatwiej będzie mi wtedy o poranku zrozumieć sens danego mi słowa Bożego. Niesiemy odpowiedzialność za nasze wnętrze – skarby naszego serca. Przyjęcie słowa Bożego przed snem jest jedną z form tej odpowiedzialności.
2. Można przed snem poprosić w modlitwie o sen: o nieprzespanie snu, odwagę jego narodzenia i przyjęcia, właściwą interpretację.
3. W dobrym przeżywaniu snów pomaga ich zapisywanie. Dzięki zapisywaniu stajemy się bardziej wrażliwi na tę rzeczywistość w nas. Częściej wtedy pamiętamy sny – nie tylko ich małe fragmenty, ale całość. Zapisywanie snów ma także wpływ na tworzenie nowych.
4. Obok obrazów, wydarzeń i scen, jakie urzeczywistniają się w snach, równie istotne są uczucia, nastroje, jakie im towarzyszą. Być może to obrazy towarzyszą uczuciom, a nie uczucia obrazom. Ważne jest uchwycenie atmosfery, zarejestrowanie emocji – jak czuję się w tym śnie, jak czuję się po przebudzeniu, czy ten sen jest integrujący czy destrukcyjny?
Istnieją we śnie dwie warstwy: obiektywna i subiektywna. Obiektywna odnosi się do rzeczywistości, w której żyję albo żyłem. Co mówi ten sen o mojej pracy, rodzinie, przyjaźniach, przeszłości i przyszłości? Co mówi Bóg przez ten sen? Co mówią moi bliscy? Czy dopuszczam możliwość kuszenia? W wymiarze subiektywnym dochodzi do głosu sposób przeżywania rzeczywistości obiektywnej. Dlaczego nieświadomie wybrałem akurat te postaci z mojego życia, jakie słowa włożyłem w ich usta? Co to mówi o mnie? Być może postaci i przedmioty ze snu to części mojej osoby, fragmenty mojego wnętrza. Te dwa wymiary, obiektywny i subiektywny, stykają i przenikają się wzajemnie.
5. Należy łączyć sny z aktualną sytuacją życiową. W jakim momencie życia pojawia się dany sen? Co wydarzyło się przed jego pojawieniem, co ma się wydarzyć jutro, czy za kilka dni? Sen jest zawsze częścią większej całości.
6. Nie należy spieszyć się z interpretacją snu. W Biblii panuje przekonanie, że “wyjaśnianie snów jest sprawą Bożą” (por. Rdz 40, 8). Tylko to, co włączone w dialog, rozwija się poprawnie. Tylko to, co otoczone rozmową, może być interpretowane właściwie. Ten dialog dotyczy nade wszystko Boga. Sen powinien stać się częścią modlitwy. Rozmawiając z Bogiem o moim śnie, zapraszam Go tym samym w świat mojego wnętrza, które w Jego świetle może być dobrze zinterpretowane, Jego mocą uzdrowione i przemienione. Rozważając słowo Boże, przeznaczone na dany dzień, pozwalam, aby Jego światło padło także i na moje sny. Czy istnieje związek pomiędzy słowem Bożym a moimi snami?
7. Do dialogu o snach powinien zostać zaproszony drugi człowiek. W jego spojrzeniu, jak w zwierciadle, można inaczej skonfrontować się z wydarzeniem swojego snu. Z boku, z dystansu, łatwiej jest zrozumieć sens poszczególnych wydarzeń. Szczególne miejsce ma tutaj przyjaciel, psycholog czy kierownik duchowy.
8. Trwając w dialogu z Bogiem i człowiekiem, można dalej – już na jawie – tworzyć scenariusz ze snu. Gdy dla przykładu we śnie nie potrafię wejść na wysoką górę, mogę – już teraz w nowym scenariuszu – tego wejścia dokonać. Ta kontynuacja lub zmiana scenariusza snu może mieć wpływ na zmianę wewnętrznych, głęboko zakodowanych przekonań – może mieć na przykład wpływ na korektę wewnętrznej tezy: “i tak w życiu niczego nie osiągnę, i tak mi się nic nie uda”. Taka zmiana scenariusza – na zasadzie sprzężenia zwrotnego – dotyka i przeobraża nasze sny, tzn. zapada głęboko i ma wpływ na nasze postawy i decyzje życiowe.
9. Należy być ostrożnym nie tylko ze zbyt pospieszną interpretacją treści snu, lecz także z rozumieniem na przykład częstotliwości występowania snów, braku snu, pojawiania albo niepojawiania się snów o określonej treści. Brak snu, w którym występowałby papież, nie musi świadczyć o antyrzymskim nastawieniu, a brak wątków biblijnych – o słabej wierze.
Wszystkie wymienione tu zasady wykorzystania snu łączy jeden wspólny mianownik: troska o świętość, która wyraża się w przykazaniu miłości Boga i bliźniego swego jak siebie samego. Wszystko inne – także sny – służą temu przykazaniu. Chrześcijaństwo nie jest religią snów, ale koncentruje się wokół Boga, który w Chrystusie przychodzi do człowieka. Bóg, który stał się człowiekiem, podobnym do nas we wszystkim, oprócz grzechu, może przemówić do nas przez wszystko – także przez sen.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1694,poprosic-sny-o-pomoc.html

******

****************************************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

17 stycznia
Święty Antoni, opat

Święty Antoni i św. Paweł z Teb Antoni (zwany później Wielkim) urodził się w Środkowym Egipcie w 251 r. Miał zamożnych i religijnych rodziców, których jednak wcześnie stracił (w wieku 20 lat). Po ich śmierci, kierując się wskazaniem Ewangelii, sprzedał ojcowiznę, a pieniądze rozdał ubogim. Młodszą siostrę oddał pod opiekę szlachetnym paniom, zabezpieczając jej byt materialny. Sam zaś udał się na pustynię w pobliżu rodzinnego miasta. Tam oddał się pracy fizycznej, modlitwie i uczynkom pokutnym. Podjął życie pełne umartwienia i milczenia. Nagła zmiana trybu życia kosztowała go wiele wyrzeczeń, a nawet trudu. Jego żywot, spisany przez św. Atanazego, głosi, że Antoni musiał znosić wiele jawnych ataków ze strony szatana, który go nękał, jawiąc mu się w różnych postaciach. Doznawał wtedy umacniających go wizji nadprzyrodzonych.
Początkowo Antoni mieszkał w grocie. Około 275 r. przeniósł się na Pustynię Libijską. Dziesięć lat później osiadł w ruinach opuszczonej fortecy Pispir na prawym brzegu Nilu. Miał dar widzenia rzeczy przyszłych. Słynął ze świętości i mądrości. Walki wewnętrzne, jakie ze sobą stoczył, stały się później ulubionym tematem malarzy (H. Bosch, M. Grünewald) i pisarzy (G. Flaubert, A. France).

Święty Antoni Pustelnik Jego postawa znalazła wielu naśladowców. Sława i cuda sprawiły, że zaczęli ściągać uczniowie, pragnący poddać się jego duchowemu kierownictwu. Po wielu sprzeciwach zdecydował się ich przyjąć i odtąd oaza Faium na pustyni zaczęła zapełniać się rozrzuconymi wokół celami eremitów (miało ich być około 6000). Owe wspólnoty pustelników nazwano laurami. Wśród pierwszych uczniów Antoniego znalazł się św. Hilarion.
W 311 r. Antoni gościł w Aleksandrii, wspierając duchowo prześladowanych przez cesarza Maksymiana chrześcijan. Spotkał się wówczas ze św. Aleksandrem, biskupem tego miasta i męczennikiem. Następnie, ok. 312 roku, udał się do Tebaidy, gdzie w grocie w okolicy Celzum, w górach odległych ok. 30 km od Nilu, spędził ostatnie lata życia. Stąd właśnie wybrał się do Teb, gdzie odwiedził św. Pawła Pustelnika. Jedynie w latach 334-335 ponownie udał się do Aleksandrii. W roku 318 wystąpił tam bowiem z błędną nauką kapłan Ariusz. Znalazł on wielu zwolenników. Zatroskany o czystość wiary, żyjący jeszcze św. Aleksander zwołał synod, na którym około stu biskupów potępiło naukę Ariusza. Znalazł on jednak potężnych protektorów, nawet w samym cesarzu Konstantynie Wielkim, a przede wszystkim w jego następcy – Konstancjuszu, który rozpoczął bezwzględną walkę z przeciwnikami arianizmu. Dla ustalenia, po czyjej stronie jest prawda, Antoni udał się do Aleksandrii, gdzie biskupem był wówczas św. Atanazy. Po rozmowach z nim stał się żarliwym obrońcą czystości wiary wśród swoich uczniów.
Cieszył się wielkim poważaniem. Korespondował m.in. z cesarzem Konstantynem Wielkim i jego synami. Zachowane listy Antoniego do mnichów zawierają głównie nauki moralne – szczególny nacisk kładzie w nich na poszukiwanie indywidualnej drogi do doskonałości, wsparte lekturą Pisma św.

Święty Antoni Pustelnik Według podania św. Antoni zmarł 17 stycznia 356 roku w wieku 105 lat. Życie św. Antoniego było przykładem dla wielu nie tylko w Egipcie, ale i w innych stronach chrześcijańskiego świata. Jego kult rychło rozprzestrzenił się na całym Wschodzie. W roku 561 cesarz Justynian I przeniósł uroczyście jego relikwie do Aleksandrii. W roku 635 przeniesiono je do Konstantynopola. W wieku XII krzyżowcy zabrali je stamtąd do Francji do Monte-Saint-Didier, a w roku 1491 do Saint Julien koło Arles. Antoni jest patronem zakonu antoninów (powstałego w XII w. dla obsługi pielgrzymów przybywających do grobu św. Antoniego), dzwonników, chorych, hodowców trzody chlewnej (według legendy uzdrowił niewidome prosię), koszykarzy, rzeźników, szczotkarzy i ubogich. Orędownik w czasie pożarów. W ciągu wieków wzywano go podczas epidemii oraz chorób skórnych. Ku czci św. Antoniego Pustelnika wyrabiano krzyżyki w formie tau. Ku jego czci poświęcano również ogień, by chronił bydło od zarazy zwanej “ogniem”.

W ikonografii św. Antoni przedstawiany jest jako pustelnik, czasami w długiej szacie mnicha. Szczególne zainteresowanie artystów budził temat kuszenia św. Antoniego. Jego atrybutami są: jeden, dwa lub trzy diabły, diabeł z pucharem, dzwonek, dzwonek i laska, krzyż egipski w kształcie litery tau, księga reguły monastycznej, lampa, lampka oliwna, laska, lew kopiący grób, pochodnia, świnia, pod postacią której kusił go szatan, źródło.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/01-17.php3

http://www.tyniec.benedyktyni.pl/pliki/Librarium/Apoftegmaty.pdf

 

mnich Antoni Wielki
ANTONI WIELKI, mnich (Prepodobnyj Antonij Wielikij, Jegipietskij), 17/30 stycznia.

Urodził się w 251 r. w Koman (Kerman) niedaleko Memfis w środkowym Egipcie, w bogatej rodzinie chrześcijańskiej. Mając dwadzieścia lat został sierotą i spadkobiercą wielkiego majątku. Usłyszawszy zew Chrystusa, rozdał większą część swych dóbr biednym. Maleńką siostrzyczkę zostawił pod opieką dobrych ludzi, a sam udał się na pustynię, gdzie całe życie spędził w poście, modlitwie i pracy. Najpierw, przez piętnaście lat, mieszkał w pobliżu swojej rodzinnej wsi, następnie oddalił się do opuszczonej fortecy w Pespir, na prawym brzegu Nilu, wreszcie, po dwudziestu latach schroni się na stoku wzgórza Qolzum, na wybrzeżu Morza Czarnego.

Około 311 r. za cesarza Maksymiana rozpoczęło się krwawe prześladowania chrześcijan. Św. Antoni udał się do Aleksandrii, aby umocnić w duchu tamtejszych wiernych. Spotkał się wówczas z męczennikiem Aleksandrem, biskupem tego miasta. Następnie przybył do Tebaidy, gdzie zamieszkał w jaskini na górze Celzum u północno-wschodniego krańca Morza Czerwonego. Tam spędził ostatnie lata swego życia.

Z czasem wokół świętego zaczęli gromadzić się pobożni mnisi, pragnący iść w jego ślady. Przyjmował ich i dawał rady nie narzucając jednak zewnętrznych norm postępowania. W ten sposób powstały niewielkie skupiska mnichów, zwane eremami.

Antoni Wielki posiadał dar jasnowidzenia przyszłości i czynienia cudów. Jego rad słuchali nie tylko chrześcijanie, ale i poganie. W ciągu osiemdziesięciu pięciu lat spędzonych na pustyni tylko dwukrotnie udawał się do Aleksandrii. Pocieszał tam chrześcijan podczas ich prześladowań za cesarza Maksymiana i podtrzymywał na duchu św. Atanazego Wielkiego w jego walce z arianami.

Święty zakończył swe ziemskie życie w samotni w 356 r. mając sto pięć lat. Uważany jest za ideał ascezy i miłości chrześcijańskiej oraz twórcę monastycyzmu w późniejszym rozumieniu tego słowa (skupiał pustelników w ściśle powiązane ze sobą wspólnoty, sprawując nad nimi władzę).

W 561 r. cesarz Justynian uroczyście przeniósł relikwie św. Antoniego do Aleksandrii, skąd w 635 r., w czasie najazdu Arabów na Egipt, przeniesiono je do Konstantynopola. W XII w. krzyżowcy wywieźli je do Francji do Monte-Saint-Didier. W 1491 r. ostatecznie spoczęły w Saint Julien koło Arles.

Św. Antoni Wielki uważany jest za wstawiennika wiernych przy różnych chorobach. Modlą się również do niego o wygnanie nieczystych sił. W Cerkwi prawosławnej otoczony jest powszechnym kultem i uważany za jednego z największych świętych mnichów.

Od VIII w. na ikonach świętego przedstawiano jako brodatego starca z księgą w dłoni. Później na Wschodzie ukształtował się jego wizerunek jako sędziwego mnicha odzianego w szaty wielkiej schimy, z długą, białą, kędzierzawą brodą. Prawą ręką błogosławi, lewą trzyma rozwinięty zwój. Napis na nim miewa różną treść.

Od XII w. wyobrażenia świętego pojawiły się również w sztuce Zachodu. Przyczynił się do tego propagujący kult Antoniego zakon antonitów, założony we Francji w 1095 r. W tradycji zachodniej przedstawiany jest w stroju mniszym, z krzyżem w kształcie litery T w ręce (pochodzi z Wizji Ezechiela), lub z laską w tej formie. Sztuka zachodnia zna wiele atrybutów świętego: dzwonki odpędzające demony, świnia (pod postacią której kusił go szatan oraz wskazująca na to, że antonini mieli prawo ich wypasania), diabeł u stóp, lew lub dwa lwy kopiące grób, lampa, źródło. Na Zachodzie uważany jest za patrona dzwonników, hodowców trzody chlewnej, rzeźników i ubogich.

O ile w ikonografii prawosławnej święty przedstawiany jest prawie wyłącznie jako pojedyncza postać, to do najbardziej popularnych obrazów zachodnich należą: “Kuszenie św. Antoniego” i “Paweł Eremita odwiedza św. Antoniego”.

Imię Antoni pochodzi z greki i oznacza “nabyty, nabywać zamiast”. Niekiedy wywodzi się je też od greckiego wyrazu anthos – “bezcenny” lub “kwiat”.

opr. Jarosław Charkiewicz
http://www.cerkiew.pl/index.php?id=swieci&tx_orthcal%5Bsw_id%5D=86&cHash=ed8aa444f73ab4f3a84d9303a0bc514c
****

Św. Antoni Pustelnik

.

Święty opat i wyznawca (251-330).

Znany również pod imieniem: Antoni Egipski, Antoni Anachoreta, Antoni Wielki.

Św. Antoni podejmuje decyzję
“Speculum historiale” Wincenty z Beauvauis OP, XV w.

Urodził się w 251r. w Koman, nieopodal egipskiej Heraklei, w rodzinie pobożnych chrześcijan. Wcześnie zmarli mu rodzice, rozdał majątek ubogim, a sam został pustelnikiem. Wiele razy kuszony przez szatana, bohatersko przetrwał dzięki modlitwie i umartwieniom. W wieku 35 lat udał się w głąb pustyni i tam zamieszkał w jamie. Przychodzili do niego mężczyźni, którzy chcieli prowadzić bogobojne życie prowadzeni jego przykładem, wkrótce powstał tam pierwszy klasztor.

W 311r. na krótko opuścił swoją pustelnię i udał się do Aleksandrii, zaniepokojony rosnącym wpływem bezbożnika Ariusza i prześladowaniami Maksymina. Po powrocie wycofał się na pustynię, do groty na górze Kolzim.

Cesarz Konstantyn i jego synowie bardzo go poważali, zasięgając jego rady w różnych sprawach. Widząc, że Konstantyn ulega wpływom arianizmu, pisał do niego listy upominając go i wyprowadzając z błędów.
Św. Hieronim opisuje, jak za Bożym natchnieniem spotkał na pustyni św. Pawła Pustelnika, który tam żył od 90 lat i z wielką czcią go pogrzebał.

G.G. Savoldo – Święty Antoni ze św. Pawłem Pustelnikiem, 1515r.
Gallerie dell’Accademia, Wenecja

Zmarł 17 stycznia 330r., nakazując swoim uczniom pogrzebanie swojego ciała, a nie balsamowanie na sposób egipski. Miejsce jego pochówku nie było znane, aż do 561r., kiedy zostało cudownie odnalezione. Na rozkaz cesarza Justyniana przeniesiono je do Aleksandrii, ale po zdobyciu jej przez Saracenów w 635r. ponownie zostały przeniesione – tym razem do Konstantynopola. W XIII w. francuski książę Jocelyn otrzymał relikwie św. Antoniego jako dar od cesarza Konstantynopola i zabrał je do burgundzkiego Monte-Saint-Didier w diecezji Dauphine. W styczniu 1491r. relikwie Świętego przeniesiono do kościoła parafialnego p.w. św. Juliana (Saint-Julien) w Arles, gdzie były przechowywane w szklanej trumnie. Część relikwii trafiła również do Rzymu, Kolonii i Antwerpii.

Żywot ku jego czci napisał św. Atanazy ok. 360r. Wspomina o nim również św. Hieronim.

Na św. Antoniego poświęcano ogień, który miał chronić przed chorobami skóry, zwłaszcza przed “ogniem św. Antoniego” czyli ergotyzmem (zatrucie sporyszem zbożowym).

Jean Bourdichon, XVI w.
z “Godzinek Anny Bretońskiej”

Patron:
Włoskiego Burgio, Castrofilippo, Agrigento, Chiaravalle, Ankony, Fivizzano, Fontainemore i Sycylii, brazylijskiego Canas, holenderskiego Mook. Zakonu antoninów, pustelników, mnichów, dzwonników, grabarzy, szpitali, plecionkarzy, szczotkarzy, rzeźników i świniopasów, oraz opiekun zwierząt domowych. Wzywany w obronie przed zarazą, zatruciem, chorobami skóry i atakami padaczki.

Ikonografia:
Przedstawiany jako pustelnik, czasami ze świnią. Jego atrybutami są: dzwonek, księga, widły.

Annibale Carracci – Kuszenie  św. Antoniego, 1597-98
National Gallery, Londyn
Fra Angelico – Kuszenie św. Antoniego bryłą złota, 1436r.
Museum of Fine Arts, Houston
Cytat:
Przyjdą takie czasy, że ludzie będą szaleni i jeśli zobaczą kogoś przy zdrowych zmysłach, to powstaną przeciw niemu mówiąc: Jesteś szalony, bo nie jesteś do nas podobny.
Lektura:

Jakub de Voragine – “Złota legenda”
Benedyktyni Tynieccy – “Apoftegmaty Ojców Pustyni”

http://martyrologium.blogspot.com/2010/01/sw-antoni-pustelnik.html
******

Święty Egipcjanin

Tekst ks. Tomasz Jaklewicz

 

Jego postać została przysłonięta przez imiennika, żyjącego prawie 1000 lat później, czyli św. Antoniego z Padwy. A szkoda, bo Antoni Pustelnik, zwany również Opatem lub Wielkim, to postać barwna i ważna w historii Kościoła. Jego żywot spisany przez św. Atanazego stał się pierwszym i szeroko znanym manifestem życia pustelniczego.

Żył w Egipcie na przełomie III i IV wieku. Pochodził z bogatej koptyjskiej rodziny. Po śmierci rodziców zastanawiał się – podobnie jak ewangeliczny bogaty młodzieniec – co zrobić ze swoim życiem. Pewnego dnia usłyszał słowa Ewangelii: “Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną” (Mt 19,21). Postąpił zgodnie z radą Jezusa. Rozdał majątek ubogim i zamieszkał w grobowcu na skraju rodzinnej wioski. Później dla uniknięcia rozgłosu przeniósł się w głąb pustyni, aby tam w ascezie i samotności szukać Boga. Wiele osób odwiedzało jego pustelnię. Jedni szukali rady mądrego pustelnika, inni pragnęli naśladować jego styl życia. Niektórzy osiedlali się w pobliżu. Powstawały pierwsze wspólnoty eremitów. Takie były początki życia zakonnego. Z biegiem lat, stuleci pojawiły się reguły i rozmaite formy organizacyjne. Ideał życia monastycznego od czasów Antoniego pozostaje jednak wciąż taki sam: odejście od świata, asceza, milczenie, kontemplacja, praca, poddanie się zakonnej regule i przewodnikowi duchowemu. Słowem – rezygnacja z wielu dóbr doczesnych, po to, aby odnaleźć Dobro Najwyższe.

EwangeliaPokusa łatwego chrześcijaństwa – wiary, która niewiele kosztuje – jest wciąż żywa. Lekiem na tę pokusę jest pustynia. Warto powalczyć o jej skrawek pośrodku naszych ważnych spraw.

 

 

Niektórzy twierdzą, że pierwsi mnisi byli uciekinierami szukającymi na pustyni schronienia przed rzymskimi prześladowaniami. Inni uważają, że ruch monastyczny rozwinął się jako protest przeciwko spadkowi jakości życia chrześcijan po ustaniu rzymskich prześladowań. Ten drugi pogląd wydaje się bliższy prawdzie. Kiedy cesarz Konstantyn wydał w roku 313 edykt mediolański, chrześcijanie mogli wreszcie wyjść z podziemia. Z biegiem czasu chrześcijaństwo stawało się religią cieszącą się w cesarstwie przywilejami. Pojawiało się coraz więcej chrześcijan tylko z nazwy. Wiara potaniała, a nawet zaczęła się po ludzku opłacać. Życie pustelnicze było próbą przeciwstawienia się temu trendowi, było poszukiwaniem radykalnej gorliwości. Jako że czasy męczenników przeszły już do historii, ich miejsce stopniowo przejmowali mnisi. To oni stawali się “bożymi atletami” odrzucającymi bezpieczne, wygodne życie, aby stawiać czoła duchowi świata i wznieść się na wyżyny kontemplacji.

Pokusa łatwego chrześcijaństwa – wiary, która niewiele kosztuje – jest wciąż żywa. Lekiem na tę pokusę jest pustynia. Warto powalczyć o jej skrawek pośrodku naszych ważnych spraw. Kto doświadczył pustyni, wraca z niej inny. Odróżnia fatamorganę od oazy, docenia smak wody, kawałka chleba. Wie, że wszystko jest darem. Tęskni za głębią.

Tygodnik “Gość Niedzielny” Nr 3 – 15 stycznia 2006r.

17 stycznia

Żywot świętego Antoniego, pustelnika

(Żył około roku Pańskiego 330)

 

Antoni był potomkiem bogobojnej chrześcijańskiej rodziny zamieszkałej w Egipcie. Od samego dzieciństwa okazywał zadatki wysokich cnót. Rodzice rychło go odumarli pozostawiając go na świecie z maleńką, bo zaledwie pól roku mającą siostrą.

Pewnego razu, wszedłszy do kościoła, usłyszał Ewangelię o bogatym młodzieńcu: “Jeśli chcesz być doskonałym, idź, a sprzedaj wszystko co masz i daj ubogim, a będziesz miał skarb w Niebie”. Słowami tymi tak się przejął, jakby je Pan Jezus do niego samego przemówił. Polecił siostrę przyjaciołom, majętność swoją rozdał ubogim i rozpoczął żywot pustelniczy; jedynym człowiekiem, którego odwiedzał, był pewien starzec, który mu przykładem swoim drogę okazywał.

W wielkie nauki i ksiąg czytanie nie wdawał się. Co z Pisma świętego usłyszał, to w pamięci jakby wyryte na kamieniu chował i zaraz wypełnić pragnął. Księgą swoją zwał wszystek świat i każde najmniejsze stworzenie, bo w nim dobroć, wszechmocność i bogactwo Boskie poznawał.

Nieprzyjaciel duszy chciał go zepchnąć z obranej drogi, zaczął go tedy kusić tym, co już był opuścił, to jest bogatą majętnością, sieroctwem siostry, zacnością rodu, sławą, rozkoszami. – “Co czynisz? – szeptał szatan. – Szkoda twej urody i szlachectwa. Trudnyś żywot zaczął, ciało twoje tej zbroi nie zniesie, wróć się, a zażywaj tego, co ci Bóg dał”.

Nic nie wskórawszy zaczął go dręczyć żądzami cielesnymi, we śnie i na jawie, nie dając mu ani chwili spokoju, ale Antoni i przed tym zdołał się obronić postami i rozmyślaniem o śmierci, rozsypaniem ciała w proch i mękach piekielnych. Lecz szatan i teraz nie dał za wygraną, napadł bowiem na niego i począł go bić, jednakże Antoni, nieustraszony, zawołał: “Jeśli od Boga mego dana jest moc na mnie, otom jest, zgubcie mnie, zatraćcie, czyńcie co wam kazano. Ale wiem, iż mi nic bez woli Pana Boga mego uczynić nie zdołacie. Próżno się kusicie: znak Krzyża św. i wiara w Pana naszego jest mocnym i niezdobytym przeciw wam murem”.

Święty Antoni

Zaraz rozprószyli się nieprzyjaciele i uciekli, a jego światłość wielka z Nieba oblała. Domyślając się obecności Pana Jezusa, rzekł Antoni z głębokim westchnieniem: “Gdzieżeś był, miły Jezu, gdzieżeś był? Czemużeś mi zaraz nie dopomógł i nie zleczył ran moich?” I usłyszał głos: “Byłem tutaj, Antoni, alem patrzał na męstwo i potykanie się twoje. Nie bój się, zawsze będziesz mieć Mnie pomocnika i wsławię cię po wszystkim świecie”.

Gdy miał lat trzydzieści pięć, począł Antoni myśleć o doskonalszych postępkach w służbie Bożej, prosił przeto owego starca, do którego zaraz na początku był się udał, aby poszedł z nim na głębszą pustynię, gdzie by od oczu ludzkich zupełnie ukryty mógł swobodniej rzeczy zbawiennie obmyślać i sroższą czynić pokutę. Starzec, wymawiając się podeszłym wiekiem, nie chciał mu towarzyszyć, sam więc Antoni w Imię Pańskie udał się w daleką puszczę, ale i tu nie znalazł zupełnej samotności, wnet bowiem zaczęło się doń zgłaszać wielu, którzy chcieli być naśladowcami jego żywota i cnót. Z biegiem czasu liczba ich tak wzrosła, że z domków, które sobie budowali wokół mieszkania Antoniego, powstała osada. Był to pierwszy klasztor męski. Po latach skupiło się tutaj kilka tysięcy zakonników, pod przewodnictwem Antoniego, który ich pilnie uczył wojny duchowej z szatanem. Szatan – mawiał – jest słabym wobec prawdziwych chrześcijan. Najwięcej boi się modlitwy, czuwania, postów, cichości, ubóstwa dobrowolnego, strzeżenia się próżnej; chwały, pokory, miłosierdzia i hamowania gniewu, a nadewszystko czystego serca w miłości Chrystusowej.

Czynił Antoni wielkie cuda, zwłaszcza nad chorymi i opętanymi. Miał także ducha proroczego, a heretykami tak się brzydził, że nigdy z nimi nie rozmawiał, wyjąwszy kiedy ich nawracał do prawdziwego Kościoła Bożego.

Cesarz Konstantyn Wielki i jego synowie mieli go w wielkim poważaniu i pisywali do niego, prosząc o radę w rzeczach tyczących się sumienia i polecając się jego modlitwom. Antoni, widząc, że cesarz Konstantyn zaczął był ulegać wpływowi bezbożnego Ariusza, napisał do niego list, w którym z świętą śmiałością upominał go za to i wyprowadzał z błędu co do nauki tego herezjarchy.

Umierając, pilnie upominał braci, aby wiarę, którą od przodków i podania apostolskiego wzięli, zachowali, strzegąc się heretyków. Przestrzegał ich także, żeby się pilnowali chytrości szatańskich, po czym w pokoju i wesoło oddal ducha Bogu dnia 17 stycznia roku Pańskiego 330, mając lat sto pięć.

Człowiek na pustyni wychowany, a po wszystkim świecie wsławiony; mężny czartów wojownik, wielki wszystkim mistrz do cnoty i miłości Boskiej.

Nauka moralna

Z dopuszczenia Bożego może czart mamić oczy ludzkie i czynić szkody i trudności, ale do grzechu doprowadzić nie może nikogo, kto mu się oprze. Oprócz serca naszego, daje Pan Bóg czasem złemu duchowi moc na ciało i na zdrowie, na majętność, wszakże tego nigdy bez przyczyny nie czyni. Albo na karanie nasze za grzechy, albo na doświadczenie cierpliwości naszej, na wysługę i odpłatę naszą, albo wreszcie dając nam pobudkę do jakiej cnoty.

Na ostatku zły duch mimo woli przyczynia się do większej chwały naszej w Niebie. Pismo święte mówi: “Błogosławiony mąż, który wytrwa pokusę, albowiem weźmie koronę chwały”. Każdy Święty w Niebie ma koronę chwały, ale są osobne jeszcze dla każdego, kto tutaj mężnie potyka się dla Pana Boga i zwycięży. Osobną koronę mają Męczennicy, osobną Panny, osobną Wyznawcy. Otóż osobną weźmie i ten, kto się dzielnie potyka z szatanem. To istna korona męczeńska. Męczennicy srogie cierpieli i ponieśli męki na ciele, ale pokusa – jakże to sroga i okropna męka duszna! Męczennik cierpiał za wiarę, za Chrystusa; w pokusach cierpi się również z miłości Pana Boga za cnotę Chrystusową.

Modlitwa

Święty Antoni, który nam dałeś tak wzniosły przykład, jak trzeba pokonywać świat, szatana i pożądliwości cielesne, dopomóż nam twą przyczyną, abyśmy tą samą bronią modlitwy, czujności, pokory i umartwienia przeciw owemu potrójnemu nieprzyjacielowi naszego zbawienia zwycięsko walczyli. Przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego, który z Bogiem Ojcem i z Duchem św. żyje i króluje Bóg na wieki wieków. Amen.

św. Antoni, pustelnik
urodzony dla świata 225 roku
urodzony dla nieba 17.01.330 roku
wspomnienie 17 stycznia

Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1937r.

Walka pustelnika

JOACHIM PATINIR, QUENTIN MASSYS

“Kuszenie św. Antoniego”,
olej na desce, 1520-1524, Muzeum Prado, Madryt

 

Powięlszenie Święty Antoni z trudem opiera się urokowi trzech atrakcyjnych kobiet. Jedna z nich podsuwa mu jabłko symbolizujące grzech. Święty powstrzymuje ją gestem ręki i odwraca głowę. Wysiłki trzech kusicielek nadzoruje odrażająca stręczycielka, a z tyłu niewielki demon przypominający małpę ciągnie Antoniego za szaty.

Św. Antoni Opat (ok. 251-356) uważany jest za pierwszego w historii chrześcijańskiego pustelnika. Według tradycji, przez całe życie był ustawicznie kuszony przez szatana. Taki temat był polem do popisu dla artystów, mogących ukazać zarówno perfidię diabelskich pokus, jak i heroiczność oporu świętego.

Jasny blask wokół głowy Antoniego przekonuje nas, że jego myśli pozostają czyste, choć różaniec wypadł mu z ręki i leży za nim w trawie. Demoniczna stręczycielka gestem dłoni wskazuje swym podopiecznym, co mają robić: obrócić głowę świętego, by jego wzrok nie trafił na różaniec. Jej polecenie wciela w życie dziewczyna pierwsza z lewej.

W tle zostały namalowane inne dramatyczne próby nękania Antoniego przez diabła, opisane m.in. w “Złotej legendzie” – popularnym w późnym średniowieczu zbiorze żywotów świętych. Pewnego razu demony spaliły nawet chatę pustelnika, co widzimy powyżej głównej sceny. Z prawej natomiast obnażone kobiety bezskutecznie próbują zwabić go do wspólnej kąpieli i posiłku wpływającej po jeziorze łodzi.

Obraz został namalowany przez dwóch artystów. Joachim Patinir jest autorem tła, a Quentin Massys postaci głównej sceny. Dzieło zostało kupione w 1574r. przez króla Hiszpanii Filipa II i zdobiło jego prywatną kolekcję w pałacu Escorial pod Madrytem.

Leszek Śliwa

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 2 – 15 stycnia 2012r.

Antoni (Aniołowie według Ojców Kościoła)

Herbert Oleschko

Otrzymawszy chryzmat rozróżniania duchów, umiał doskonale poznawać ich poruszenia, impet, rodzaj ataku. Naturalnie Antoni nie dokonywał tego wszystkiego własną mocą, ale daną przez Boga.

 

Ponownie pojawia w naszym cyklu (po Sokratesie, Filonie i Konstantynie) wybitna postać nie należąca formalnie do kręgu tzw. Ojców Kościoła, ale wszechobecna w literaturze patrystycznej, a co dla nas jeszcze ważniejsze – ściśle związana z tematyką angelologiczną. W przypadku Antoniego nie sposób mówić o spuściźnie pisarskiej, gdyż sławny Ojciec Mnichów do końca pozostał analfabetą i według tradycji był z tego wręcz dumny: „Kto ma zdrowy umysł, temu litery nie są potrzebne” – przytacza w anegdocie słowa pustelnika jego najsławniejszy biograf, Atanazy Aleksandryjski.  Ograniczymy się zatem do siedmiu uznanych za autentyczne listów Antoniego (podyktował je swoim uczniom), a w dalszej kolejności do wspomnianego już Żywota i Apoftegmatów, tj. krótkich sentencji Ojców Pustyni (twórcą wielu powiedzonek miał być Antoni).

Urodził się w roku 251 w Koma (wioska w dolinie Nilu niedaleko od Fajum). W osiemnastym roku życia stracił rodziców, co doprowadziło do przełomu religijnego. Rozdawszy ogromny majątek ubogim, udał się na odludzie, by w opuszczonym grobie niedaleko wioski oddać się całkowicie modlitwom i postom. Uznawszy tę izolację za niedostateczną, przeprowadził się do opuszczonego fortu wojskowego w oazie pustynnej. Ku swemu zdumieniu znalazł licznych naśladowców osiedlających się w pobliżu. W taki sposób powstało pierwsze w świecie chrześcijańskim skupisko monastyczne. Liczni chorzy i biedacy, a przede wszystkim ciekawscy oblegający pustelników, żebrzący i domagający się wsparcia modlitewnego, usług medycznych oraz protekcji, nie sprzyjali ascezie. Niezadowolony Antoni powędrował samotnie na wschód, w głąb pustyni. Ostatecznie osiadł w pustelni u podnóża góry Kolzim. To tu rozpoczęła się na dobre anielska przygoda Antoniego, a głównie heroiczne zmagania z aniołami upadłymi, demonami.

LISTY

Wspomnianych siedmiu listów Antoniego (za wyjątkiem pierwszego powstały one w latach 323-336), nie możemy naturalnie traktować na równi z pismami dogmatycznymi wielkich teologów wczesnego chrześcijaństwa, aczkolwiek w zakresie nauki o aniołach dostarczają nam niezwykle cennych informacji, głęboko osadzonej refleksji duchowej. Dla wielkiego pustelnika cały kosmos (niebiosa i ciała niebieskie, aniołowie wszystkich hierarchii, diabły i demony wszystkich hierarchii, ludzie) bierze początek z jednej doskonałej istoty duchowej, z którą utraciły byty stworzone związek w wyniku grzechu pychy. Najważniejszym celem człowieka jest powrót do utraconej jedności z Bogiem: warunkiem powodzenia tego przedsięwzięcia jest oparta na ascezie intensywna praca duchowa. W rezultacie tych działań możliwe jest rozpoznanie w sobie „iskry bożej” i podążanie za nią w wielkim powrocie do Boga, do roztopienia się w nim i uczestniczenia wraz z aniołami w akcie wieczystej adoracji. W wędrówce do Boga przeszkadza zarówno ociężałość ciała (tę pokonujemy przez askesis), a przede wszystkim wrogie działania demonów, zazdroszczących ludziom możliwości zbawienia. Co ciekawe, pojawienie się demonów nie tylko w życiu naszego pustelnika wiąże się z przełomem życiowym, wstrząsem wyrywającym z letargu uśpioną duszę. Antoni buduje – zarówno w Listach, ale jeszcze bardziej swym życiem – obraz człowieka-gladiatora, wojownika i rycerza bożego wyzywającego złego ducha na pojedynek, zmagającego się na pustyni z demonami, przeciwstawiającego diabelskiej pysze prostotę, pokorę i posłuszeństwo Bogu. Złu przeciwstawia dobro będące „dla aniołów źródłem wesela w służbie” (Św. Antoni, List III [w:]  Święty Antoni Pustelnik, Pisma, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1987, s. 132). Posiadając świadomość wsparcia ze strony dobrych aniołów, zdaje sobie sprawę z istnienia jakiejś hierarchii i szeroko rozbudowanej społeczności anielskiej, zarówno dobrych jak i złych – zgodnie z właściwą im zakresem działania i specjalnością (List IV…, s. 139). Człowiekowi dążącemu do Boga przychodzi w sukurs Duch nawrócenia (Antoni nie nazywa go wprost aniołem stróżem, z pewnością nie można go utożsamiać z Duchem Świętym). Jest to pierwszy etap wielkiej wędrówki do Boga. Ten duchowy przewodnik otwiera oczy duszy, dba o to, aby dusza była w stanie pokonać poruszenia pochodzące od złych duchów (List I…, s. 124-125). Działania szatańskie wzbudzają w człowieku niepokój i niepewność, osłabiają i wywołują wątpliwości. Pułapki złych duchów odznaczają się różnorodnością i przemyślnością, a sidła zastawiane są bezustannie (List IV…, s. 136-137, List VI…, s. 152). Ten kto ulegnie złym duchom, stanie się siedzibą i mieszkaniem demonów (naturalnym „miejscem pobytu” złych duchów jest według Antoniego powietrze, skąd starają się przedostać do ludzkiego wnętrza), zostanie całkowicie podporządkowany ich władzy (List IV…, s. 138). Wnikają demony do duszy poprzez ciało, aczkolwiek one same są niematerialne i niewidzialne (List IV…, s. 138). Maskują się doskonale, toteż ukryte przed naszymi oczami mają większą swobodę działania, a ich obecność objawia się w naszych uczynkach (List IV…, s. 139). Obejmują wówczas w posiadanie ciało ludzkie, które staje się dosłownie i w przenośni jaskinią zbójecką. Ten stan zaniedbania, upadku i odwrócenia się człowieka od świętości jest powodem smutku dobrych aniołów, Antoni mówi wręcz o ich cierpieniu z tego powodu (List IV…, s. 142). Ale jest też odwrotnie: nasza poprawa i pokuta przynosi dobrym aniołom ukojenie oraz radość.

Skuteczną tamą przeciwko mocom diabelskim jest nieustanna czujność, baczne strzeżenie samego siebie (List IV…, s. 142), dalej zesłana nam pomoc anielska (List V bis…, s. 150) i asceza: jej brak natychmiast wzmaga siłę działań demonów (List I…, s. 127). Poza ascezą człowiek dążący do Boga posiada inną potężną broń przeciwko zakusom złego ducha, modlitwę: na imię Chrystusa zgina się wszelkie kolano, przeciwnik musi (przynajmniej na pewien czas) odstąpić (List II…, s. 130). Wspomniany Duch nawrócenia chętnie wspomaga człowieka, ale zadziała z pełną skutecznością wówczas, kiedy podopieczny świadomie go zaprosi, kiedy odda się Bogu z całego serca (List I…, s. 128). Wszak człowiek posiada wolną wolę i od niego zależy wybór dobra lub zła, otwarcie się na podszepty diabelskie lub na podpowiedzi aniołów dobrych – Antoni podkreśla to bardzo wyraźnie (List IV…, s. 142-143). Ludziom wytrwale dążącym do Boga przeznaczony jest anielski tron (List III…, s. 134).

W toku tych żmudnych duchowych zapasów człowiek odtrąca tworzywo tego świata, którym tak zręcznie posługuje się zły duch (List VI..., s. 154),  dochodzi do coraz lepszego poznania siebie, odnajduje w sobie Boga, zdobywa wiedzę (gnosis), niezbędny warunek zbawienia (List V bis…, s. 149; List VII…, s. 156). Najlepszą drogą dojścia do Boga jest miłość: miłość do bliźniego w oczach Antoniego jest formą miłości do Boga (List IV…, s. 143). Pierwszym szczeblem życia duchowego jest zatem przejście od strachu przed demonami do strachu przed Bogiem, kolejny to przejście od bojaźni bożej do gorącej miłości do Boga. Droga wiedzie od próby pokus diabelskich do wypróbowania samego siebie. W rezultacie Antoni jawi się jako „wtajemniczony w misteria”, osiąga czystość serca i dar rozróżniania duchów, pojmowany tu jako jedne z najważniejszych charyzmatów wspomnianych w 1 Liście do Koryntian 12,10.

Zrekonstruowana w ogólnym zarysie (na podstawie Listów) nauka Ojca mnichów o aniołach i walce duchowej to jasne i jednoznaczne wskazówki duchowe mistrza dla adeptów, oparte na własnym doświadczeniu poglądy, podszyte duchem wielkiego Orygenesa, którego obecności nie znajdziemy w późniejszych przypowiastkach i sentencjach Ojców Pustyni.

APOFTEGMATY I ŻYWOT

Z Apoftegmatów Ojców Pustyni wyłania się obraz Antoniego – mimo całej surowości – pogodnego, posiadającego poczucie humoru, a czasem nawet chwile słabości i zwątpienia. Świadczy o tym np. następująca opowiastka. Pewnego dnia, kiedy wielki pustelnik popadł w ciemność wewnętrzną, ujrzał kogoś łudząco podobnego do siebie, kto na zmianę siedział pracując przy pleceniu liny i powstawał do modlitwy. Sobowtórem owym okazał się anioł pouczający Antoniego: „Tak rób, a będziesz zbawiony”. Usłyszawszy głos anioła, odczuł pustelnik wielką radość i ufność (Apoftegmat 1 zKsięgi Starców [w:] Święty Antoni Pustelnik, Pisma… s. 166).

Najbardziej sugestywny i popularny wizerunek naszego bohatera powstał dzięki Atanazemu. Napisany tuż po śmierci Antoniego Żywot przyniósł mu nieśmiertelną sławę i mimo rzetelności autora (biskup Aleksandrii Atanazy znał Antoniego dobrze i kontaktował się z nim przez wiele lat), oświetla go jakby z innej perspektywy. Spójrzmy zatem na Antoniego oczyma Atanazego, skupiając się jak zwykle na sprawach anielskich, a raczej demonicznych, bowiem rozwinięta ekstremalnie demonologia jest najbardziej specyficzną cechą tego dzieła i to ona zadecydowała na takim, a nie innym konterfekcie Antoniego Pustelnika, jakże ochoczo podejmowanego przez całe pokolenia artystów, jak np. reprodukowany tu obraz Grünewalda.

Diabeł przybył do młodego jeszcze Antoniego – donosi atanazowy Żywot – kiedy ów postanowił rozdać majątek ubogim i usunąć się od spraw światowych. Wzbudził w nim żądzę pieniędzy, roztoczył przyjemności dobrego jedzenia, w nocy przybrał postać ponętnej kobiety, ale nie zdołał go skusić. Zjawiwszy się wkrótce pod postacią czarnego chłopca, ducha nieczystości, próbował zastosować inną taktykę, ale został przez Antoniego przejrzany i zlekceważony. Nie mogąc znieść afrontu, przybył wraz z całą chmarą demonów. Te pobiły pustelnika tak dotkliwie, że ten długo leżał na ziemi. W kolejnym ataku złe duchy przybrały kształt dzikich zwierząt – rycząc i szczerząc kły usiłowały rozszarpać człowieka. Bohaterski pustelnik wyśmiewając zjawy i modląc się, obezwładnił je i uświadomił im ich bezsilność. Widząc nieugiętą postawę diabeł zaczął podrzucać na pustynię kosztowności i skarby, wszak te nie wywarły na kuszonym najmniejszego wrażenia, widać poznał się i na tej sztuczce. Konstatując bezowocność swych prób zły duch nie dał jednak za wygraną, odtąd starał się uprzykrzyć życie świętemu mężowi hałasem i jazgotem. Antoni tak dalece przywykł do ataków diabelskich, że te nie robiły na nim wrażenia. Bezwstydne demony, pokonane i ośmieszone wracały do pustelnika pod coraz to innymi monstrualnymi, ohydnymi, karykaturalnymi postaciami. Groziły i prosiły, płakały i jęczały, ale bez skutku. Obdarzone różną mocą i umiejętnościami, wszystkie bez wyjątku zostały przez Antoniego upokorzone i obezwładnione. Opisy Atanazego są bardzo sugestywne i nie ma miejscu, aby relacjonować je dokładnie (por. Św. Atanazy Aleksandryjski, Żywot św. Antoniego 21-40, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1987, s. 69-81). Poza tym duże partie teoretycznego wywodu o demonach są wstawką intelektualisty i wybitnego teologa Atanazego, nie mogą pochodzić od „stroniącego od liter” prostego pustelnika.

Antoni według Atanazego świadomie szukał utarczki z mocami ciemności. Chciał ukazać światu słabość diabła, jego głupotę i zacietrzewienie, całkowitą bezbronność wobec potęgi modlitwy i ascezy. W Żywocie pustelnik wielokrotnie demaskuje kłamliwą naturę demonów: np. prorokując o czymś, co nastąpi za kilka dni, nie mają co do tego pewności, ale przewidują z naturalnego biegu rzeczy. Demaskuje ich tchórzliwość przed znakiem Krzyża Pańskiego, opisuje taktykę i podaje sposoby obrony. W końcu konkluduje: „Skoro więc diabeł sam przyznaje się do swojej niemocy, powinniśmy zupełnie lekceważyć zarówno jego, jak i jego demony” (Atanazy, Żywot…, s. 81).

Postępując w pracy duchowej Antoni sam zaczął w końcu wypędzać złe duchy z ciał opętanych. Był tak wyczulony, że trafnie diagnozował obecność demonów nawet po specyficznym odorze (Atanazy, Żywot…, s. 94). Otrzymawszy chryzmat rozróżniania duchów, umiał doskonale poznawać ich poruszenia, impet, rodzaj ataku. Naturalnie Antoni nie dokonywał tego wszystkiego własną mocą, ale daną przez Boga.

Bardzo ciekawy jest opis porwania Antoniego w zaświaty: „wychodzi z siebie i jest prowadzony w powietrze przez jakieś postaci” (Atanazy, Żywot…, s. 95). Dalej następuje opis demonicznych postaci zabraniających przejścia, żądających rozliczenia z czynów. Przewodnicy Antoniego (dobrzy aniołowie), bronią prawdy i zaświadczają, iż jakiekolwiek złe uczynki Antoniego zostały zmyte innymi wyrzeczeniami. Czyż nie tu po raz pierwszy pojawia się idea mytarstw, wyznawana do dzisiaj w Kościele Wschodnim?

Atanazy krytykuje także czary i praktyki magiczne, bóstwa pogańskie, traktując je wszystkie razem jako jeden z przejawów działalności szatańskiej (Atanazy, Żywot…, s. 102). Zasadniczo wszystkie „antydiabelskie” działania naszego pustelnika zmierzają do zniszczenia demonologii egipskiej. Zasiedlając opuszczone i zrujnowane groby z czasów faraonów, Antoni symbolicznie wprowadzał w tę przestrzeń chrześcijaństwo.

PROMIENIOWANIE

Atanazy pisał Żywot Antoniego – jak sam przyznaje – z wielkim pośpiechem i w odpowiedzi na szerokie zapotrzebowanie społeczne. Pisząc ukrywał się przed prześladowaniami ze strony arian lub melicjan. Nie mógł więc uzupełnić opowieści relacjami niezliczonych uczniów Antoniego, musiał bazować wyłącznie na własnych wspomnieniach i notatkami z mów pustelnika. Dzieła tego domagał się cały świat chrześcijański i kiedy już je otrzymał, niemal natychmiast ogłosił bestsellerem. Utwór otworzył także nowy gatunek w dziejach literatury chrześcijańskiej: hagiografię.

Antoni według tradycji zmarł w roku 356 mając 105 lat. Mimo pustelniczego i ascetycznego trybu życia, należał do ludzi wyjątkowo ruchliwych. Dwukrotnie udał się do Aleksandrii (pierwszy raz podczas prześladowań chrześcijan w roku 311, ponownie w roku 335, by wesprzeć biskupa Atanazego w sporze z arianami). Kontaktował się wówczas także ze sławnym uczonym Dydymem Ślepym, do którego zwrócił się w następujący sposób („Nie martw się Dydymie, że utraciłeś oczy cielesne; (…) ciesz się natomiast, że masz oczy, którymi patrzą także i aniołowie, oczy, za pośrednictwem których również i sam Bóg jest oglądany”. Wielokrotnie odwiedzał eremy mnichów w Fajum oraz Pispir. Przecież osiedlili się tu jego duchowi uczniowie, a ich liczba sięgała już nie setek, lecz tysięcy. Pierwsze klasztory posiadające regułę stworzył ok. roku 320 Pachomiusz, uczeń Antoniego. Dlaczego przypisano Antoniemu monastyczną Regułę (zbiór zasad postępowania dla mnichów), która na pewno nie była jego autorstwa? Może sprawiła to sława Antoniego, legenda Żywota, w każdym razie punkt 53 powstałej najwcześniej pod koniec IV wieku Reguły brzmi: „Śpij mało i w miarę, a nawiedzą cię aniołowie” (Reguła [w:] Święty Antoni Pustelnik, Pisma…, s. 190).

W nauce Antoniego (szczególnie w Listach) słyszymy echa nauki orygenesowej, pobrzmiewają wątki neoplatońskie i gnostyckie, aczkolwiek plotyńska askesis i poszukiwanie samotności służyły wyłącznie udoskonaleniu samego siebie, u Antoniego tymczasem pojawia się cel szczytniejszy: dobro drugiego człowieka.

Sława naszego pustelnika rozeszła się po całym świecie chrześcijańskim. Pojawiły się niezliczone legendy i opowieści (np. Hieronima o cudownym spotkaniu Antoniego z Pawłem z Teb, powielane w niezliczonych wariantach przygody Antoniego z innym fikcyjnym pustelnikiem, tzw. Pawłem Prostakiem), kolejne świadectwa zawarte w anonimowych sentencjach-powiastkach mnichów, tzw. apoftegmatach, jak i znakomitych historyków Kościoła dodających nowe nieznane wcześniej fakty, nie tylko o tym jak Wielki Antoni uczył posłuszeństwa Pawła Prostaka (por. Apoftegmaty Ojców Pustyni, t. 1. Gerentikon, t. 2. Kolekcja systematyczna, anonimowa Historia mnichów w Egipcie, Historia Kościoła Sokratesa Scholastyka i Historia Kościoła Sozomena), ale także o salomonowym wyroku Antoniego w filozoficzno-dydaktycznej przypowieści Eulogiusz i kaleka (por. Palladiusza Opowiadania dla Laussosa). Wszystkie wspomniane dzieła wydane zostały w znakomitej serii „Źródła monastyczne” przez tynieckich benedyktynów. Legenda szybko zatem pęczniała i nabierała barw mających coraz mniej wspólnego z historycznym Antonim. Zainteresowanym poważniej tym zagadnieniem polecam monograficzne opracowanie pod red. P. Waltera Saint Antoine entre mythe et légende (Grenoble 1996).

Pustelnia, a dokładniej pustynia zaczęła rysować się jako nowa forma dobrowolnego męczeństwa. Śladami Antoniego poszły w IV wieku tysiące łaknących odosobnienia ludzi. Fenomenu tego nie sposób wyjaśnić i zrozumieć. Ciekawe, iż rok 313 to zarówno odejście Antoniego „na pustnię” do podnóża góry Kolzim, jak i ogłoszenie sławetnego Edyktu Mediolańskiego, wydobywającego chrześcijaństwo z katakumb na powierzchnię życia społecznego. Idee i duchowe przesłanie Ojca Mnichów znalazły rezonans tak wśród prostych egipskich chłopów, jak i u zamożnych matron rzymskich. Mówiono o nim Antoni Wielki, a wspomniany analfabetyzm zniwelowano określeniem Theodidaktos – uczony przez samego Boga, a zatem posiadający prawdziwą gnosis pochodzącą nie z ustaleń nauk ziemskich, ale podyktowaną wprost przez „głos boży”.  Mocna wiara jest lepsza niż uczone sofizmaty filozofów – wszak takim hasłem pociąga się tłumy. Po prawdzie Antoni uczył się od innych ascetów i od „natury”. Aby dowiedzieć się więcej o Antonim i jego środowisku, warto sięgnąć do licznych opracowań Ewy Wipszyckiej, najlepszej w Polsce znawczyni egipskiego monastycyzmu (Chrześcijaństwo u schyłku starożytności – szczególnie t. 1-2; wywiad rzeka Mnisi – nie tylko ci święci…), Anny Świderkównej Życie codzienne w Egipcie greckich papirusów, a szczególnie polecam napisaną z wielką swadą i znawstwem pracę Hansa Conrada Zandera Święci przestępcy czyli przedziwne historie Ojców Pustyni.

 

  Mathias Grünewald, Kuszenie świętego Antoniego. Prawe skrzydło Ołtarza z Isenheim (1512-1516)

http://prasa.wiara.pl/doc/597017.Antoni-Aniolowie-wedlug-Ojcow-Kosciola/3

******

Antoni Wielki
» Gdzie byłeś dobry Jezu?

Odwiedzając stare kościoły lub muzea, gdzie nagromadzono wiele dzieł sztuki, często zastanawia mnie, co z przekazu artystow minionych wieków dociera do współczesnego obserwatora. Czy idea lub przesłanie, które towarzyszyło twórcy, jest dla nas jeszcze czytelne i wyraźne? Tym bardziej, że niewielu potrafi wyłapywać detale, zwracać uwagę na szczegóły, czytać między wierszami.Dla wielu spotkanie z arcydziełem kończy się stwierdzeniem: ładne. I dobrze, jeśli tak jest. Gorzej, jeśli zamiast treści zwracamy uwagę na rzeczy zdecydowanie drugorzędne, jak chociażby rama. Jej ważność podporządkowana jest temu, co niesie obraz. A ten często przez wewnętrzną logikę i wymagania, jakie stawia obserwatorowi, staje się dla nas nieczytelny lub, co gorsza, niedostępny. Symbole, znaki, kolory – to wszystko nie jest pozbawione sensu i potrafi przemówić. A wówczas odkrywa się prawdziwie inny swiat.

Antonianie
W Colmarze, w Alzacji, w muzeum znanym tylko pasjonatom, które dziś zajmuje dawny klasztor dominikanek (“Unterlinden” ” Pod lipami), znajduje się poliptyk Mateusza Gruenewalda przygotowany dla kaplicy klasztornej zakonu antonianów w Issenheim. Antonianie powstali w XI wieku jako zakon kanonikow szpitalnych. Ich celem i powołaniem była pomoc chorym, których w średniowiecznej Europie nie brakowało. Zajmowali się głownie tymi, którzy cierpieli na choroby “płonące” lub tzw. chorobę św. Antoniego. Tę ostatnią wywoływał sporysz zbożowy, rodzaj grzyba pasożyta, który atakował zboża, i który zbierał sporo ofirar wśród rolniczej ludności doliny Renu.
Działaniu nadmiernej ilości sporysza, dziś z powodzeniem stosowanego jako leku w chorobach kobiecych i w migrenie, przypisuje się powstanie halucynacji i wewnętrznemu paleniu. Zakłócenia w krążeniu krwi prowadziły, często w powiązaniu z innymi chorobami, do powstania gangreny suchej (członki stopniowo usychają, a następnie odpadają) lub mokrej. Ludziom dotkniętym skutkami spożycia sporyszu pomagali antnoniane w Issenheim, gdzie na potrzeby chorych stosowano m.in. amputacje (w tamytch czasach, zabieg ten oznaczał tylko jedno ” śmierć. Do amputacji stosowano bowiem raczej zwyczajne narzędzia ” sikierę, do szycia ” rozpalone żelazo, a jako srodek anestezyjny ” likier wisniowy) Jako jeden ze środków “leczniczych” antonianie wykorzystywali chleb wyrabiany tylko z dobrego ziarna, zaś dla wykarmienia chorych w szpitalu hodowali świnie, którym pozwalano swobodnie wędrowac po mieście.

Pustelnik
Jaki jednak jest związek tej choroby ze św. Antonim? Zanim odpowiemy na to pytanie kilka słów o nim samym. Antoni uchodzi w tradycji Kościoła za model życia pustelniczego. Urodził się w 251 r. w Egipcie, w dość bogatej rodzinie. Ani jemu, ani siostrze niczego nie brakowało, nawet po przedwczesnej śmierci rodziców. Anotni, jako młody mężczyzna, zostaje obarczony obowiązkiem dbania o życie siostry i swoje własne. Mając 20 lat zmienia świetlaną przyszłość i idąc za głosem Ewangelii rozdaje wszystkie dobra, siostrę oddaje na wychowanie do zacnych ludzi, a sam rusza na pustynie by żyć słowem Boga. To własnie na pustyni toczy swą walkę tak jak Chrytus, z tą drobną różnicą, że Mistrz kuszony był przez dni 40, a Anotni przez całe zycie, tzn. aż do roku 356. Co więcej, kuszenie Chrystusa nie dotykało jego ciała, podczas gdy św. Antoni cieleśnie odczuwał działanie diabła. Opis tych doświadczeń zawdzięczamy św. Atanazemu, który zawarł je ‘Żywocie św. Antoniego’. W tejże historii, powielanej później przez ‘Złotą legendę’ Jakuba de Vorainge, możemy przeczytać o licznych walkach św. Antoniego z diabłami, których kumulacje znajdujemy na obrazie Gruenewalda.


Pokusy
Św. Atanazy pisze w swym dziele m. in. o pierwszej pokusie Antoniego na poczatku pobytu na pustyni. Diabeł zjawił się u młodego pustelnika i ukazał mu to wszystko, czego się wyrzekł: dóbr materialnych, opieki nad siostrą, szlachetnego pochodzenia, miłości do bogactw, upodobania w ziemskiej chwale i rozlicznych pożądan, które płyną z przyjemności. Z drugiej zaś strony diabeł ukazał mu trud pracy i wysiłek kształtowania własnego charakteru, słabość ciała i długie życie jakie mu pozostało. Antoni pozstaje jednak niewzruszony.
Innym razem, atak złego ducha był dużo silniejszy. Święty pustelnik dużo czasu poświęcał na samotną modlitwę, stąd też w czasie modlitwy przychodzą liczne diabły, przybierając postacie dzikich zwierząt: lwa, niedziwiedzia, leoparda, byka, lisa, żmiji, skorpiona, a także węży. Ich działanie jest tak silne, że skromne mury pustelni rozpadają się, Anotni upada na ziemię czując ból diabelskich ukąszeń. Jednak cierpiące ciało, nie może zakłócić pokoju ducha. Ufna nadzieja przynosi dobry owoc i pomoc Boga. Jezus przychodzi w chwili ciemności, rozświetlając boskim światłem noc działania diabelskiego. ‘Gdzie byłeś dobry Jezu (Ubi eras bone Jhesu, ubi eras, quare non affuisti ut sanares vulnera mea?) ” pyta Anotni ” gdzie byłeś i dlaczego nie przyszedłeś na początku aby złagodzić moje bóle?’ ‘Ależ Anotni, byłem tutaj. Lecz chciałem pozostać widzem twej walki. I widzę, że odważnie przeciwstawiłeś się wszystkim działaniom wroga. Na zawsze będę ci towarzyszył i uczynię cię sławnym w całym świecie.’


Zobrazowanie
Tyle św. Atanazy. Teraz Gruenewald i jego dzieło. Zwróćmy uwage na kolorystyke. Podczas gdy dół obrazu pogrążony jest w ciemności, góra przejaśnia się blaskiem Boga. Widać niebo, jeszcze pełne chmur, ale już nie pochmurne (resztka nocy pozostaje widoczna w ruinach pustelni). Pokusa dobiega końca, Bog jest blisko, patrząc jeszcze na swego slugę. Koniec próby zdają się także poświadczać aniołowie, którzy rozpoczynają walkę demonami na dachu pustelni. Bog się zbliża. Godzina próby skończona. Część demonów ucieka. Lecz część pozostaje trzymając świętego na ziemi. To już nie jest tylko kuszenie, to ciężka i nierówna walka, wręcz duszenie. Cóż pozostało jeszcze wolne: głowa, ręce, nogi ” wszystko przygniecione przez diabły. Rzucili się tak, jakby chcieli odebrać Antoniemu odzienie i laske. Czy moze to nas zaskoczyć: płaszcz świętego wystarczał do uzdrowienia, a laska w kształcie litery greckiej TAU przypomina o krzyżu Chrystusa jako znaku zwycięstwa. W Egipcie za czasów św. Antoniego, podobne znaki nosily wszystkie chore dzieci, aby prosić Boga o uzdrowienie i ochronę przed dalszymi chorobami. Bog chroni tego, kto pozostanie wierny do końca. Antoni nie wypuszcza laski z reki, nawet jesli okropny stwór gryzie mu palce. Ocalenie jest tylko w Bogu.


Wiara
W lewym dolnym narożniku dziwna postać: człowiek to, czy diabeł? W każdym razie ktoś chory. Ciało wyraźnie pokryte jest krwawiącymi ranami. To obraz typowego chorego na zakażenie sporyszem. Siedzi i oczekuje. Tak jakby patrzył i kontemplował walkę. Jego wzrok wpatrzony jest w świętego, lecz równocześnie wybiega gdzieś dalej: tam gdzie dwa rozwścieczone stwory maltretują inną osobę. Przesłanie obrazu i jego kontemplacja, od której zaczynał się pobyt w szpitalu w Issenheim ma znaczenie quasi-medyczne. Patrz i wierz: Bóg może cię uzdrowić, a kres twoich cierpień położy pójście za Chrystusem. Nawet jeśli pocierpisz, Bóg przyjdzie ci z pomocą, bądź zatem gotów. Nie podawaj się zwątpieniu. Walka będzie wygrana. Wystarczy abyś się do niej przygotował wewnętrznie. Bądź zdrowy na duszy. To jest twoj obowiazek. Ciało zaś oddaj Bogu: On jest blisko, bardzo blisko, jak zadaje się potwierdzać boczna inskrypcja: Ubi eras bone Jhesu…

ton
http://www.dobrypasterz.pl/archiwumwyd.php?w=187&d=art&art=3677

*******

Mirosław Król 2011-01-17

17. stycznia – Św. Antoni Pustelnik

Imię Antoniego kojarzy nam się niemal zawsze z osobą św. Antoniego z Padwy, którego papież Leon XIII nazwał „świętym całego świata”. I rzeczywiście, trudno sobie wyobrazić takie miejsce na ziemi, gdzie nie byłoby poświęconych mu kościołów, kaplic, ołtarzy czy wizerunków. Dziś jednak kościół wspomina św. Antoniego Pustelnika, zwanego też Wielkim. Mimo iż pozostaje on niejako w cieniu swego średniowiecznego imiennika, to jego wpływ na dzieje Kościoła jest ogromny. I chyba mu dobrze tam, gdzie jest. Antoni Pustelnik nigdy nie chciał znajdować się na eksponowanym miejscu, całe życie szukał odosobnienia. Ćwiczył się w ascezie, modlitwie, pokorze. Im bardziej szukał samotności, tym bardziej lgnęli do niego ludzie, naśladując jego sposób życia lub szukając u niego duchowego wsparcia. „Jesteś największym mnichem całego wschodu” – ktoś kiedyś miał powiedzieć Antoniemu. Ten zaś odparł: „Tak, wiem, już mi to powiedział szatan”.

Antoni Pustelnik urodził się ok. roku 251 w środkowym Egipcie. Wychowany w rodzinie chrześcijańskiej, nie posiadał jednak wykształcenia świeckiego. Kiedy miał 20 lat zmarli jego rodzice, Antoni zaś opiekował się młodszą siostrą. Pewnego dnia usłyszał w kościele słowa z Ewangelii św. Mateusza: „Jeżeli chcesz być doskonały, idź sprzedaj co posiadasz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i pójdź za mną”. Słowa te odczytał Antoni dosłownie i odniósł je wprost do siebie. Sprzedał więc majątek rodziców, zabezpieczył byt siostrze, a pozostałą część rozdał ubogim i począł wieść żywot anachorety. Z jęz. greckiego anachoreo znaczy: oddalam się, odchodzę. W odosobnieniu oddawał się Antoni pracy fizycznej, modlitwie i pokucie. Im stawał się bardziej znany, tym próbował głębiej zaszyć się na pustyni. Początkowo stronił od ludzi, ale z czasem uznał, że jego obowiązkiem jest udzielanie im zbawiennych rad.

Życie samotnego ascety zawsze jest bardzo trudne, wymagające, ciężkie. Mnich podlega różnorakim pokusom. Takie też było życie Antoniego. Nieustannie był atakowany przez szatana, który nawiedzał go w różnych postaciach. Pokusy pokonywał modlitwą i ascezą. Wedle tradycji uzdrawiał też ludzi i uwalniał z opętania. Stopniowo wokół Antoniego zaczęli gromadzić się naśladowcy, co spowodowało powstanie eremów, pierwowzorów klasztorów. Pustelnik odznaczał się wielką mądrością, a że nie był wykształcony, nazywano go „nauczonym przez Boga”. Prowadził przez jakiś czas korespondencję z cesarzem Konstantynem Wielkim i jego synami.

Mimo iż żył w odosobnieniu żywo interesował się sprawami Kościoła, a w chwilach trudnych opuszczał swoją pustelnię, by wesprzeć Kościół radą i pomocą. Można powiedzieć, że na pustynię zabrał ze sobą problemy ludzi i Kościoła. Tak było podczas prześladowań za cesarza Dioklecjana w 311 r., kiedy Antoni przybył do Aleksandrii i spotkał się z biskupem św. Aleksandrem. Tak było też w dwadzieścia lat później, kiedy znów przybył do Aleksandrii podczas szerzącej się herezji arianizmu, by wspierać prawowierny Kościół. Wówczas spotkał się Antoni ze św. Atanazym, późniejszym swoim biografem.

Antoni poświęcił wszystko, aby nic mu nie przeszkadzało w poszukiwaniu Boga. Stał się natchnieniem nie tylko dla swoich czasów. Pod wpływem Antoniego św. Augustyn zaczął wieść życie eremity. Wskazaniami Pustelnika inspirowały się również zakony żebracze.

Spoglądamy dziś na tego niezwykłego eremitę z perspektywy naszego zabiegania. „Czas to pieniądz” – mówimy. „Oszczędzajmy cenny czas!”. I jakoś tak, im bardziej go oszczędzamy, tym bardziej nam go brakuje. Im bardziej łapiemy tzw. chwile, tym szybciej ucieka nam wieczność. Przywołując postać Antoniego, uczymy się od niego tego, co jest naprawdę ważne, a co możemy sobie darować. Antoni uczy nas opanowania siebie, swoich namiętności, tego jak wypełniać się Bogiem. „Czuwajcie i módlcie się!” – te słowa św. Antoni ciągle powtarzał. Kieruje je również do nas.

Tekst został wygłoszony w ramach cyklu felietonów „Spróbuj pomyśleć” w Radiu Maryja 17 stycznia 2011 r.

http://www.realitas.pl/SwieciWDziejach/2011/MK17I.html

 

Kruk i lwy

DIEGO RODRIGUEZ DE SILVA Y VELAZQUEZ

“Święty Antoni Opat i Święty Paweł Pustelnik”, olej na płótnie, 1633,
Muzeum Prado, Madryt

 

Powiększenie W Latach trzydziestych XVII wieku w Madrycie powstawał park przy nowym pałacu królewskim, zwanym Buen Retiro. Zgodnie z panującą modą, w parku urządzano romantyczne “pustelnie”. Do jednej z nich, wystawionej w roku 1633, król Filip IV zamówił obraz u swojego nadwornego malarza, Diego Vel?zqueza. Artysta namalował dwóch pierwszych pustelników w dziejach chrześcijaństwa, żyjących jeszcze w starożytności: św. Pawła z Teb i św. Antoniego Opata.

Według tradycji, Antoni (w czarnym habicie) postanowił pod koniec życia odwiedzić Pawła. Pozornie wydaje się, że Vel?zquez przedstawia jedną, konkretną chwilę ilustrującą spotkanie obu świętych. W rzeczywistości uchwycił na jednym płótnie aż dwa najbardziej charakterystyczne wydarzenia z legendy o nich.

Paweł modli się. Bóg, wysłuchawszy jego modlitwy, tak jak codziennie, przysyła do niego kruka niosącego w dziobie strawę. Zawsze było to pół placka jęczmiennego. Tym razem, jak widzimy na obrazie, Bóg przysłał cały placek.

Kiedy przyjrzymy się uważniej, dostrzeżemy z lewej strony obrazu dwie mniejsze postaci – jedną leżącą, a drugą pochylającą się nad nią. To scena śmierci św. Pawła. Antoni pochyla się nad ciałem przyjaciela, nie ma jednak siły, by go pochować. Wówczas Bóg przysyła dwa lwy, które kopią grób.

Kruk i lwy znalazły się w herbie utworzonego w XIV wieku zakonu paulinów, którego patronem był św. Paweł z Teb.

Leszek Śliwa

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 2 – 14 stycznia 2007r

Walka dobra ze złem

ANNIBALE CARRACCI

“Chrystus objawiający się św. Antoniemu Opatowi”
olej na blasze miedzianej, ok. 1598 National Gallery, Londyn

 

Powiększenie W samym środku obrazu widzimy diabła, który wyciąga swe groźne pazury w stronę św. Antoniego Opata. Wydawałoby się, że nic nie może już uratować bezbronnego świętego. Demon jednak – zamiast straszyć – sam jest przerażony. Twarz wykrzywioną grymasem paniki skierował w stronę nieba, skąd na ratunek Antoniemu nadciąga Chrystus.

Bohaterem dzieła jest św. Antoni Opat (ok. 251-356), uważany za pierwszego w historii chrześcijańskiego pustelnika. Według tradycji, kuszony ustawicznie przez szatana, doznawał umacniających go wizji nadprzyrodzonych. Taką właśnie scenę namalował Annibale Carracci.

Święty leży otoczony przez dzikie bestie, które są bardzo blisko. Kłębią się z lewej strony obrazu, podczas gdy z prawej atakuje sam szatan oraz towarzyszący mu diabelski lew z rogami. Mimo to pustelnik jest spokojny. Składa ręce do modlitwy i patrzy w niebo, skąd nadchodzi niezawodny ratunek – Jezus niesiony na chmurze przez anioły. Służące szatanowi demony też dostrzegły już swego wroga i w panice próbują schronić się za skałą. Tylko ryczący u stóp Antoniego lew jeszcze nie zorientował się, co się dzieje.

Artysta w dyskretny sposób podpowiada nam, gdzie szukać ratunku przed atakami zła. Na pierwszym planie, tuż obok pustelnika, leży otwarta księga Pisma Świętego. Antoni, który żył w zgodzie z nakazami Biblii i często ją czytał, może czuć się bezpieczny. Tam, w słowie Bożym, znajduje umocnienie, które w języku obrazów przekłada się na opiekuńczą obecność Zbawiciela. To nie przypadek, że jasne karty Pisma Świętego są najjaśniejszym punktem całego dzieła. To duchowe światło dające ludziom oparcie i ratunek.

Leszek Śliwa

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 2 – 16 stycnia 2011r.

.

O autorze: Judyta