Profesjonalizowana, samodzielna, bazowa, kompania piechoty N-OT. (Cz.3)

Część trzecia, czyli kończ waść.

W tej części zajmiemy się zapleczem, naszej kompanii, Jak sobie to nazwiemy? Prim? Beta? Można różnie. Ważne jest to, że to jest w zasadzie kompania cieni dla jednostki czołowej.

W czasie pokoju, szkoli, popularyzuje i daje szanse czytelnego awansu. Jak w sporcie, ławka rezerwowych. Trenujesz, masz wyniki idziesz do pierwszego składu, albo nowo tworzonej. Dla osób starszych, czy niedomagających fizycznie, też stanowi szansę do wykazania się i bycia częścią zespołu. Taka osoba nigdy nie awansuje do pierwszego składu (w czasie pokoju), ale może być rusznikarzem kompanijnym, kierowcą, mechanikiem, saperem, łącznościowcem i wiele, wiele innych potrzebnych i dających satysfakcję funkcji.

W Becie mamy cały sprzęt szkoleniowy. Trenażery i broń. Głownie z demobilu, „darów”, później przechodzony sprzęt z linii. Do szkolenia szczególnie podstawowego nie ma konieczności używania topowych, drogich jednostek broni, na które wypruliśmy się w linii. Nawet ludzie z linii, aby obniżyć koszty będą trenować na tej tańszej/darmowej broni.

Pod nadzorem Bety pozostają również składy uzbrojenia, amunicji, sprzętu i wszelki zapas w tym kombinowany na wypadek „W”, choćby to były suchary.

Beta, w sposób automatyczny, stanowi rezerwuar ludzki wyszkolonej siły, dla pierwszego składu.

Często jest tak, że w razie alarmu bojowego, jednostka ma spore trudności z zebraniem się. Marnuje cenny czas czekając, by ostatecznie wyruszyć w swój ostatni rejs, i tak przy niepełnych stanach osobowych. Czasem, to nawet 40% nieobecności.

W naszym modelu nie czekamy za długo. Każdy kto nie dotrze, niech nas szuka potem i dołącza. Na jego miejsce wchodzi członek formacji z pododdziału Beta.

W wyniku walk kompania będzie tracić ludzi. To niestety nieuniknione. Na ich miejsce będą wchodzić ludzie z Bety oraz ci którzy zamarudzili (być może nie ze swojej winy, oczywiście, tak może być i pewnie będzie w chaosie!) i dopiero nas odnaleźli w polu.  (Pole w sensie operacyjnym, równie dobrze może to być Piździszew Mniejszy Kolonia)

 

Unikałbym za wszelką cenę łączenia lokacyjnego Alfy z Betą. Wiem, że wygląda to kusząco na zwiększenie możliwości bojowych, szczególnie w obronie punktów umocnionych, ale wyklucza możliwość wycofania się, przeformowania, uzupełnienia amunicji, uzbrojenia. Takie podejście, w zasadzie, zaskutkuje końcem szlaku bojowego tej kompanii, a już na pewno utratą całego zaplecza, taboru i zapasów. Jeśli nawet uda się, części ludzi, przebić i cofnąć, to bez wsparcia tyłu, zdziesiątkowani, będą mogli już tylko popróbować dywersji. Kompania będzie jako taka skończona i rozbita.

Nawet straty w wysokości 50% Alfy nie obniżą zdolności bojowej, którą to stratę można uzupełnić w 6godz max. Utrata Bety kompanię skończy.

 

W czasie wojny Beta nie ziewa. Ma kupę roboty:

Wyczarowuje zaopatrzenie – wszelkie. Nie ma czegoś co się nie przyda. Najwyżej coś czego nie damy rady podnieść. Od żywności/prowiantu, przez amunicję i środki wybuchowe, po broń wszelaką. Nawet taka rura z muzeum może się przydać, jeśli saper będzie miał wyobraźnie. Zakopie toto na sztorc z np. wyzwalaczem laserowym i piękna zasadzka, albo ubezpieczenie ppanc rogatki na sztywnej nastawie i wyzwalaniu zdalnym.

 

Zabezpiecza transport Alfie i Becie.

Po dostarczeniu pojazdów to zadanie wydaje się łatwe, ale wcale takie nie jest. Ugrupowanie w relokacji ma zerową możliwość obrony. Zakładamy panowanie w powietrzu nieprzyjaciela. Nawet obiecany Poprad jej nie zapewni (obiecany, czyli jak mieszkanie w Seksmisji), nie można mówić, nawet o poprawie ochrony z racji poprada. Poprad sprawi, że nasz transporter gąsienicowy nie będzie celem ćwiczebnym. Niestety, w tych kategoriach należy to widzieć. Na dłuższą metę nie jest wstanie, sam się obronić, nie mówiąc o gwarantowaniu czegoś kompanii.

 

Pojazdy będą się psuły, bo one tak mają. Wysiłek mechaników Bety musi sprawić, ze kompania nie ugrzęźnie, ani nie będzie tracić wozów, w wyniku konieczności porzucenia.

Trzeba zabezpieczyć paliwo oraz części i to z zapasem. Możliwie sporym. Stacje paliwowe mogą go nie mieć. Te, które będą jeszcze stały. Proszę pamiętać, że WP też nie ma i ma taki sam pomysł jak Wy, zajebać z cywilnych stacji. Citizeny pewnie też na to wpadną, a cysterny orlenu pewnie przestaną dowozić, na to szabrowanie. Te jeszcze nie rozwalone, oczywiście.

Bardzo niebezpiecznie jest zakładać zapas paliwa poniżej 1000km dla wszystkich wozów kompanii i dochodzą jeszcze np. agregaty prądotwórcze, kotły wody, kuchnia. Nie tylko pojazdy będą ciągnąć energię.

 

Beta prowadzi nabór ciągły w razie „W”. W wyniku strat, rezerwy ludzkie Bety są przesuwane do Alfy. Na to miejsce Beta czyni zaciągi i szkoli kandydatów na bohaterów, posiadanym sprzętem. Tak, że gdy nadejdzie jego czas przejścia do Alfy, będzie wiedział gdzie ten młotek ma przód, co to jest mina claymora i dlaczego sierżant jest jak matka. Matka z rodziny patologicznej, ale zawsze matka. Matki się nie wybiera, nawet najgorsza matka jest lepsza niż żadna…

 

Beta stara się zapewnić szeroką łączność i świeże gazety, żebyśmy wiedzieli na bieżąco jak pięknie bierzemy w zad i które miasta jeszcze posiadamy, choćby w formie gruzów.

To zadanie wymaga przemyślnych sposobów łączności i sporej ilości urządzeń, w tym znaczących mocy. Łączność, czy choć nasłuch, na odległość kilkuset kilometrów, albo kilku tysięcy kilometrów, w paśmie UKF to nie jest taka prosta sprawa i antenka od starej nokii tego nie zapewni, nie wspominając nawet słówkiem o kodowaniu.

 

W Becie znajduje się drużyna saperów inż. Są odpowiedzialni za pirotechnikę, zarządzenie minowania i rozminowania. Dysponują niezbędnym sprzętem, zapasami pirotechnicznymi z całym szajsem, typu: spłonki, detonatory, drobna elektronika.

Prawdopodobnie to oni odpowiadają za umacnianie punktów, które to umacnianie wykonuje Beta. Alfa zajmuje stanowiska umocnione przez Betę. Pytanie, dlaczego tak? Każdy kto ma pojęcie nie będzie gadał głupot, że Beta tyra i grzebie w ziemi, a Alfa przychodzi na gotowe. Zresztą ona nie przychodzi z burdelu. Alfa w tym czasie zabezpiecza przedpole. Kto to zrobi, gdy Alfa będzie machać saperką?

Więc Alfa z przodu zabezpiecza, Beta ryje. Skończy, to Alfa się cofa i zajmuje pozycje obronne, Beta też się cofa, żeby nie oberwać, gdy będzie obrywać Alfa. Starczy tłumaczenia?

 

W Becie może znajdować się komórka bezzałogowców zwiadu niskiego poziomu. Taki zwiad jest wzywany przez Alfę. Nawet jeśli Alfie się spodoba ta zabawa (wierzę:)), to i tak trzyma przy sobie drużyne, czy sekcję bezzałogowców, ale formalnie, to jest dalej Beta. Te chłopaki narobią w galoty, gdy będą mieli pracować z wrogim szczekającym KMem w odległości 50m. Prawie na pewno tego nie przeżyją. Strata operatorow, strata maszyn. To się po prostu nie opyla. Owszem każdego idzie nauczyć tym latać, ale tak jak z kowala nie będzie baletnica, tak ze szturmowca, nie będzie wirtuoz operator EL i odwrotnie. Każdy ma swoją robotę, w której jest dobry.

Tu poziom debilizmu dowódców różnego szczebla determinuje, poziom kretynizmu wykonu. Gdy oni będą podlegać pod Betę, to nawet nadrzędnemu dowódcy Alfy, będzie niezręcznie się wydurniać i będzie musiał odnotować sprzeciw.

Trochę w związku z powyższym niepokoję się o pluton wsparcia Alfy. W przypisach powinno stać, ze powinien nim dowodzić snajper. Gdy będzie nim dowodził moździerzysta z przerośniętym ego, albo jakimiś kompleksami, to może kazać strzelcom wyborowym od Bora i Tora tachać skrzynki z granatami. To niedopuszczalne. Ma sobie w razie potrzeby wziąć z innych plutonów luzaków. Strzelec wyborowy, któremu od sztangi będzie latać ręka na pół metra, to zbrodnia i po wsparciu precyzyjnym. Pod sąd z takim debilem.

Dla wyborowego, jest ostatecznie dopuszczalne, napierdzielić mu w plecak, ale nie wolno mu wyciągać rąk do ziemi i przypominam, że Tor sam w sobie może ważyć 15kg. To nie jest miniberyl 4kg.

 

Beta nie musi ze szkoleniem osiadać na laurach, po zapełnieniu regulaminowych stanów. Może szkolić rezerwistów, dochodzących, zewnętrznych zwiadowców/obserwatorów (oko) i grupy dywersji. Może i powinna współpracować w pełni z OC. Jedni drugich mają czego nauczyć. OC słabo się zna na obsłudze broni, OT niekoniecznie wie co to chaos kryzysu, pomoc medyczna, cywilna, szkolenia z zagrożeń. Gdy obie formacje lepiej się poznają w czasie pokoju, z pewnością lepiej będą współpracować w razie „W”, czy innego zagrożenia, albo klęski czegoś. Np. urodzaju..

 

Ponieważ mało kto przejął się moimi wyliczeniami w poprzedniej części, tu tylko zasygnalizuje niezbędne składowe. Niezbędne, nie znaczy to, że ten wykaz jest kompletny. Nie jest.

 

Pluton transportowy

17 furgonetek (blaszak), mogą być używki, możliwie na bliźniakach. W zasadzie prawie każde. Powiem wam coś śmiesznego. Fiat, renault i peugeot to są w zasadzie te same części, tylko wygląda trochę inaczej i znaczek ma inny. Im mniej różnych marek, tym gama części, które być może przyjdzie zdobywać, mniejsza.

To wymaga 34 ludzi i zestawów łączności do kompletu. Kierownik ma SWD, drugi wypatruje, naviga i robi na druciku.

 

Dwa blaszaki przerobione na wozy dowodzenia – wóz łączności. 2xSWD, Dwa druciki.

 

Dwie ciężarówki. Co sobie chcecie. Rozumiem, że tanią. Mam nadzieję, że nie czerwonego stara ’68 po OSP. Kierowca i radio/naviga. Oni chodzą wyłącznie z tyłu Bety, tymi ciężarówami.

 

BWP + Poprad, kierowca, rad-mech,mech,mech.

 

Pluton uzupełnień min.:

2xSWD, (Bor, Tor)

2x radio

2x UKM

2x RPG

2x ‘60

1x pallad

4x beryl

X x AKM

X x strieła

X x trenażery

 

Drużyna sap-inż

Docelowo ośmiu szpeniów z fantami.

 

Komórka bezpilotowców.

Max 10 ludzi, pięć maszyn w powietrzu, drugie tyle w tawocie, jeśli chcecie mieć z tych ludzi i ich pracy dłuższy pożytek. Maszyny mogą być tracone, nawet przy wirtuozerii i to dobrze jest, bo gdybyście wleźli tam gdzie je stracono, to byłaby rąbanka, a tak już się pokazali ogniem i wiemy gdzie siedzą i może nawet z czym. Niestety, nie można wykluczyć frendly- fire.

 

 

Jak myślicie, ile to może być milionów złotych..dwa i poł? Trzy?

 

 

W poprzedniej części w wyniku dyskusji doszło do poważnych rozbieżności zdań co do proponowanego uzbrojenia. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że szczególnie te gwałtowniejsze postulaty podyktowane są chęcią zbicia kosztów, pod tezę, że to tania zabawa jest. Nie jest. Nie jest, szczególnie jeśli te oddziały mają mieć skuteczność bojową, a nie być mięsem armatnim.

Pojawiły się postulaty zastąpienia mobilnych przenośnych stanowisk rakiet, działkami trudno, bądź wcale nie przenośnymi, o zbliżonej, bądź dużo niższej zdolności rażenia celów powietrznych i szczególnie pancernych/opancerzonych. Przypominam, że działko strzela wyłącznie po prostej. Nie można nim razić celu za przeszkodą np. budynkiem, wzgórzem. Konieczność umieszczenia go w pobliżu pierwszej linii – na wprost, eliminuje to działko z walki po pierwszym użyciu. Nieprzyjaciel z pewnością go nie zignoruje, tylko zniszczy stosunkowo prostymi środkami.

Jednak można pokusić się o takie lekkie, koniecznie nie kapitałożerne(!) zestawy, przy obecnej nędzy, z niezachwianym zamiarem wymiany ich, w bliskiej przyszłości na przenośne zestawy rakietowe i ma być to zamiar bezwzględnie wykonany.

Pojawiały się też bardziej zasadnicze postulaty, jak np. wymiana broni podstawowej, w zestawieniu beryli NATO używanych przez WP, na trzykrotnie tańsze czeskie cywilne semiauto karabinki SA58. Mógłbym na ten temat użyć wielu nieparlamentarnych słów, ale po co. Nawet gdy w teorii porównuje się te konstrukcje i implikacje z tego wynikające, już jest nieźle. Proponuje zapytać np. chłopaków z „sił stabilizacyjnych”, czy ta pukawka im się podoba i czy by to chcieli. Ostatecznie proponuje kupić dwadzieścia do testów i poczytać raporty później, w tym pionu technicznego. To się nie zmarnuje, nie bójcie się. W końcu to trafi do Bety, która je zajedzie w szkoleniu podstawowym z obycia z bronią palną, gdzie zakończy, ta próbna partia, swą szlachetną służbę. Amunicja też nie będzie bez sensu, bo co prawda magazynki nie pasują (nic nie pasuje), ale naboje są te same co do AKM. Także luz..

Pomijając już powyższe, nie podoba mi się koncepcja kupowania każdego elementu gdzie indziej, byle tylko taniej, z pominięciem problemu własnej gospodarki i komplikacji dostępności części, czy amunicji, w razie „W”, ale to już chyba temat na inną dyskusję.

 

Podsumowując, jak widać, nie stać tego kraju na powszechną mobilizację w strukturach N-OT. Zwyczajnie nie stać. Dlatego nie można zaczynać od pełnej mobilizacji. Trzeba czynić zaczyny i powoływać takie kompanie, nie wszędzie, ale na początek może w dziesięciu miejscach, potem zobaczymy. Potem w kolejnych i kolejnych itd.

 

Kwestie finansowania znacznych środków.

MON tego nie zapłaci i rząd też. Oni o tym wiedzą od dawna, dlatego to NSR się wysrało. Nie ma kasy, po prostu.

Proponowałbym odwrócić, to jakże modne ostatnio, partnerstwo publiczno-prywatne. ¼ MON/rząd, ¼ gmina/miasto ¼ prywatni darczyńcy, ¼ promocja od przemysłu na cenie sprzętu.

Przy takim systemie finansowania być może, byłaby szansa na większą masowość i znaczącą siłę zbrojną formacji profesjonalnych ochotniczych.

 

przystepujac-do-wojny-musisz-liczyc-sie-ze-stratami

O autorze: Torin

Płuca - są, wersja sportowa, ale zajechane; wątroba, nery na 100%; serce - przydalby się przeglad po 40latach, ale raporty blędow czyste; kolana na 65% liczne, w tym cięzkie urazy i duze zuzycie; brzuch, hmm, jak to brzuch - nie cieknie; głowa.. pojęcie względne. Dwurdzeniowy, z nadrzednym, gornym rdzeniem.