Źródło: facebook.com
Autor: dr Zbigniew Martyka
Ordynator oddziału zakaźnego w Dąbrowie Tarnowskiej
Jesteśmy świadkami kolejnych narzuconych nam rygorów. Poinformowano, że od 8 sierpnia br. nie istnieją praktycznie żadne przeciwwskazania zdrowotne do noszenia maseczek (poza niektórymi psychiatrycznymi). W niektórych regionach trzeba je nosić nawet na otwartej przestrzeni. Jak podano – po konsultacjach medycznych. Do tej pory przeciwwskazania zdrowotne istniały, a teraz aktem prawnym ustalono, że już nie istnieją.
To tak, jakby wydać rozporządzenie, że od jutra nie istnieją niektóre choroby, np. cukrzyca, zapalenie płuc, czy marskość wątroby. Od razu na podstawie jednego aktu prawnego mielibyśmy bardziej zdrowe społeczeństwo!
Wielu lekarzy, z którymi wymieniam się doświadczeniami, otwiera oczy ze zdumienia. Nasze obserwacje są zgoła odmienne. Utrudnienie dopływu tlenu i zwiększenie zawartości dwutlenku węgla we wdychanym przez maseczkę powietrzu może być nieodczuwalne przez osoby w pełni zdrowe (o ile nie podejmują w tym czasie zwiększonego wysiłku fizycznego). Ale osoby mające problem z oddychaniem (astma, przewlekła obturacyjna choroba płuc, niektóre wady serca, niewydolność krążeniowo-oddechowa, duża niedokrwistość) są szczególnie wrażliwe na zmniejszenie ilości tlenu.
„Nie znam choroby, u której podstaw nie leżałoby niedotlenienie komórek – mawiał biochemik, noblista Otto Wartburg. Niedobory tlenu jako pierwszy odczuwa mózg i zaczyna gorzej pracować (…) Organizm dostaje za mało tlenu i szybciej się męczy. A jeśli taka sytuacja utrzymuje się długo, zaczynają pogarszać się sprawność intelektualna, odporność, działanie układu oddechowego, pokarmowego, słabnie krążenie.”
Aby przekonać się, że organizm rzeczywiście dostaje za mało tlenu przy oddychaniu przez maseczkę (zwłaszcza ściśle przylegającą do twarzy) można zmierzyć zawartość tlenu we krwi tętniczej pulsoksymetrem. Zawartość tlenu (saturacja) prawidłowa to 96-99%. Przy oddychaniu przez maseczkę potrafi spaść o kilka procent, nawet do 89 – 90% u osób starszych, mających problemy z oddychaniem, co jest zdecydowanie niepokojące.
Opisano przypadki zgonów młodych osób, którzy w czasie uprawiania sportu oddychali przez maseczkę (https://turysci.pl/maseczki-ochronne-140520-pk-trzech-uczni…).
Tymczasem niektórzy entuzjaści maseczek przekonują, że nawet podczas zwiększonego wysiłku fizycznego w trakcie uprawiania sportu można bezpiecznie mieć zasłonięte usta i nos!
Z całą stanowczością chcę powiedzieć, że istnieją stany zdrowotne, w których nie powinno się ograniczać dostępu tlenu. Znam osoby, które z trudem oddychają po założeniu maski, mają zawroty głowy, kołatania serca, odczuwają z tego powodu duży stres, który dodatkowo pogarsza funkcję organizmu i co tu mówić – obniża odporność. A zawilgocone maseczki, jak wykazały badania – nie dość, że sprzyjają wtórnym infekcjom (co dla osób z obniżoną odpornością i łatwo zapadających na choroby infekcyjne dróg oddechowych jest fatalne w skutkach), to nie stanowią istotnego zabezpieczenia dla INNYCH osób:
”Jak informuje „Annals of Internal Medicine”, jedno z wiodących pism poświęconych medycynie, zarówno chirurgiczne jak i bawełniane maski okazały się nieskuteczne w zapobieganiu rozprzestrzenianiu się SARS-CoV-2 pochodzącego z kropel rozpylonej śliny podczas kaszlu pacjentów z COVID-19. Badanie przeprowadzone w dwóch szpitalach w Seulu w Korei Południowej wykazało, że gdy zarażeni pacjenci, których usta i nos są osłonięte maską, kaszlą – krople zawierające wirusa i tak uwalniają się do środowiska. Zakażona jest również zewnętrzna powierzchnia maski.”
Profesor Jonathan Van-Tam z Wielkiej Brytanii, specjalista w zakresie epidemiologii, transmisji chorób, wakcynologii oraz pandemii stwierdził, że “nie ma masek, odnośnie których dowiedziono by, że zapobiegają rozprzestrzenianiu się Covid-19”.
Laureat Nagrody Nobla i ekspert w dziedzinie chorób zakaźnych, profesor Peter Doherty, twierdzi, że wartość powszechnego stosowania maseczek jest kwestionowana: “Wystarczy, że maska zawilgnie, od wilgoci, oddechu lub wydzieliny z nosa, już stwarza zagrożenie. Jesteś naprawdę bardziej bezpieczny w czystym, świeżym powietrzu, niż zakryty maską.”
Holandia jest jednym z nielicznych państw, w których nie obowiązuje zasada noszenia maseczki. Podczas gdy w wielu innych krajach na świecie należy zasłaniać usta i nos, w Holandii się tego odradza. Czołowi naukowcy holenderscy orzekli, że maseczki nie pomagają w zwalczaniu pandemii. Po wielu tygodniach badań i przeanalizowaniu kluczowych danych stwierdzili, że nie ma mocnych dowodów na to, że zasłanianie twarzy przynosi efekty. Posunęli się dalej i zasugerowali, że w rzeczywistości maseczki mogą utrudniać walkę z chorobą.
Naukowcy porównują szkodliwy wpływ różnych maseczek na układ krążenia, termoregulację i samopoczucie.
PODSUMOWUJĄC: JEŚLI NOSIMY MASECZKI TO NIE MAMY WIĘKSZEGO [WPŁYWU] NA OCHRONĘ INNYCH PRZED ZAKAŻENIEM, A W DODATKU SZKODZIMY WŁASNEMU ZDROWIU.
Nasuwa się wniosek, że jesteśmy okłamywani i zmuszani do działań mogących pogarszać nasz stan zdrowia.
Są też niestety lekarze, którzy mówią: “Jeśli jest rzeczywiście chory i nie może nosić maseczki, to niech nie wychodzi na zewnątrz, tylko siedzi w domu.” I tu widać kolejne absurdy:
Po pierwsze – przyznają, że istotnie, są pacjenci, u których noszenie przez nich maseczki – a tym samym zmniejszenie dostarczanego tlenu – jest niewskazane (wbrew temu, co twierdzi ministerstwo zdrowia).
Po drugie – nawet po zawale serca nie zaleca się bezruchu. Wprost przeciwnie. Dotyczy to niemal wszystkich chorób. Pacjent powinien zażywać umiarkowanego ruchu, przebywać na świeżym powietrzu, korzystać ze słońca. Zamknięcie go w murach jest jak powolna eutanazja. Skutki są łatwe do przewidzenia: pogorszenie wydolności organizmu, depresja (poczucie “uwięzienia”), spadek odporności.
Pod pozorem dbałości o zdrowie – niszczenie zdrowia.
Ktoś powie: “dla dobra większości”. I tu też się nie zgadza, w kontekście przytoczonych wyżej opinii niezależnych (czytaj: nie ulegających odgórnym naciskom) ekspertów. Poza tym widać wyraźnie na załączonym wykresie, że średnia ilość zachorowań w Polsce ma się nijak do obostrzeń (w wielu innych krajach widać to jeszcze bardziej wyraźnie). Zaczęła ona narastać od połowy marca, kiedy to drastycznie ograniczono możliwość swobodnego przemieszczania się. Potem zaczęła spadać od czasu złagodzenia obostrzeń (pod koniec kwietnia). Od maja w ilość wykrytych infekcji COVID utrzymywała się na podobnym poziomie z lekką tendencją spadkową, by od lipca znów wzrosnąć. Ponieważ zdecydowana większość osób przechodzi (nie przechorowuje, bo trudno nazwać chorobą to, co nie daje objawów chorobowych!) infekcję bezobjawowo, więc gdybyśmy mieli możliwość wykonania testu wszystkim bez wyjątku – stwierdzilibyśmy masową falę “zachorowań”. Nie miałoby to jednak żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Praktycznie zdrowych ludzi pozamykalibyśmy w izolacji i kwarantannie, a media pisałyby o “nowej fali epidemii”.
Wykres jest dobrze opisany? Niebieskie linie to pieszo, pojazdami? Jak to rozumieć?
Opis jest faktycznie skąpy i trudny w interpretacji. Czerwona krzywa jest wyskalowana po prawej stronie, czyli to rzekoma liczba nowych zakażonych. Turkusowa i niebieska krzywa jest wyskalowana po lewej stronie w procentach. Te dwie pokazują zmiany w przemieszczaniu się ludzi na skutek wprowadzonej kwarantanny, restrykcji wychodzenia na spacery, zakazu imprez, zgromadzeń itp oraz zmasowanej akcji propagandowej “zostań w domu”.
Na skutek wprowadzonych restrykcji i pozostawania zastraszonych ludzi w domach, przemieszczanie ludzi pieszo i pojazdami udało się zdławić aż do -80% od stanu wyjściowego w lutym. Nie miało to żadnego przełożenia na zmniejszenie liczby rzekomych zakażeń. W czerwcu przemieszczanie i wzajemne kontakty ludzi były już na poziomie z lutego, a obecnie w okresie wakacyjnym ten ruch jest nawet o 100% większy niż w lutym. Ten 100% większy ruch i wzmożone kontakty między ludźmi także nie mają żadnego przełożenia na rozwój rzekomej pandemii.
Kontakty między ludźmi, czy to w maseczkach, czy bez nich, nie mają żadnego zauważalnego wpływu na liczbę rzekomych zakażeń wykrywanych za pomocą rzekomych testów. Z wykresu wynika również, że głównym, a być może jedynym czynnikiem, który ma wpływ na liczbę rzekomych zakażeń, jest liczba zakupionych i wykonanych testów. Im więcej rzekomych testów, tym więcej rzekomych zakażonych. Miejscami ognisk rzekomej pandemii też można sterować. Gdy badamy masowo górników, ogniska są w kopalniach. Gdyby badamy weselników, ogniska pandemii pojawiają się na weselach. Potem odpowiednia obróbka medialna w ośrodkach masowej dezinformacji i pandemia strachu kręci się dalej.
Dziękuję za wyjaśnienia.
Aha, czyli chodzi o ruchliwość… jakieś osobokilometry… Nie, nie drążmy tego, mądremu dość… a dla mnie… no cóż ;)
Miejscami ognisk można sterować również i tak:
[czyli przez powiat limanowski]
Jak trzeba to się patrzy na miejsce rzekomego zarażenia, jak trzeba na miejsce zamieszkania.
Tak oto urzędnicze rozporządzenia Szumowskiego “kasują” z dnia na dzień przeciwwskazania zdrowotne do noszenia maseczek (wczoraj były, dzisiaj nie ma), a inne urzędnicze decyzje wpływają na geograficzne miejsce występowania rzekomej zarazy. Absurd za absurdem. Jednym z powiatów oznaczonych teraz jako “czerwony” (największe rygory) jest Ruda Śląska, mająca wspólną komunikację miejską z Katowicami, Chorzowem itd czyli całą aglomeracją, więc pasażerowie chyba będą rzucać losy, którzy z nich mają wysiąść z autobusu, gdy wjeżdżają do Rudy Śląskiej. Globalnym absurdem jest oczywiście ogłoszenie światowej pandemii przez WHO na podstawie wydumanych modeli matematycznych i nowej definicji pandemii.
Nawiązując jeszcze do wykresu, skoro sprawdziliśmy już empirycznie, że zamrożenie całego państwa i zamknięcie ludzi w domach nie daje żadnego skutku medycznego w postaci zmniejszenia liczby zakażeń, wprowadzanie podobnych restrykcji w takim czy innym powiecie również nie przyniesie żadnych dobrych rezultatów medycznych, a złe owszem. Rezultatem będzie również dalsze wyniszczanie ekonomiczne i duchowe narodu, tresowanie go do przyjęcia i akceptacji najbardziej absurdalnych restrykcji.
Jest jeszcze lepiej. Raz wykryte “ognisko” można zastosować do “zaczerwienienia” kilku ościennych powiatów. Widzą “ognisko” w jednym powiecie i wzrost “zakażeń” w sąsiednim. W liczbach nie ma, że to z “ogniska” więc minister pohukuje: nie nosicie maseczek, nie dystansujecie się, więc wzrasta (w terminologii ministerialnej) transmisja pozioma.
I tak jedno rzekome ognisko potraktowane dywanowym nalotem testowaczy można kilkukrotnie wykorzystać, raz jako “ognisko”, innym razem jako “transmisja pozioma”.
Niestety. Wzrost donosicielstwa, nieufności.
A propos maseczki. Rozporządzenie powala nie nosić z powodu trudności w samodzielnym zasłanianiu ust i nosa.
Nie jest sprecyzowane jakie to trudności.
Ja mam trudności z zasłanianiem ust i nosa analogiczne, jakbym miał trudności z obcięciem sobie ręki – trudność sprawia mi samookaleczanie się.
Ciekawe, czy by to przeszło?
https://www.youtube.com/watch?v=4i4LlyX2S84
Człowiek, który prowadzi ową stronę (patrz link powyżej), wydaje mi się podstawionym agentem. Nie wiedziałam, że istnieje taki projekt jak jakiś NEOS, wystarczy kliknąć na kanał tego człowieka i obejrzeć fragment filmu propagandowego, o tym, że czeka nas rewolucja technologiczna.
“Nie popełnia przestępstwa, kto w celu przeciwdziałania COVID-19 narusza obowiązki służbowe lub obowiązujące przepisy, jeżeli działa w interesie społecznym, a bez tego naruszenia podjęte działanie nie byłoby możliwe lub byłoby utrudnione – brzmi przepis zaproponowany w projekcie posłów PiS.”
Wychodzi na to, że i od wroga można się ważnych rzeczy dowiedzieć co reżim knuje, patrzę na ogłupiony w dużej części naród nie mogę się otrząsnąć ze zdumienia co się z nami stało, podaję link do całości cytowanego tekstu
https://niezalezna.pl/345871-projekt-pis-nie-popelnia-przestepstwa-kto-w-celu-przeciwdzialania-covid-19-narusza-obowiazki-sluzbowe-lub-obowiazujace-przepisy
Ja też szukam odpowiedzi na pytanie, co przejdzie, aby skutecznie obronić się przed maseczkowym terrorem. Przydałby się jakiś poradnik prawnika, jak się bronić.
Szok. Ustawa ma zwolnić covidowe służby z konieczności przestrzegania prawa. Bezprawie zostaje nazwane prawem, ale tylko dla grupy ludzi.
Kolejne śmieciowe rozporządzenie, które nie ma mocy prawnej, ale nieświadomych tego ma odstraszyć od prób sprzeciwu.
Jak widać po otaczającej nas rzeczywistości, nie tylko dekretem można zlikwidować choroby – można też stworzyć pandemię:
Koronawirus na Śląsku: SKANDAL w szpitalu! Pracownicy ujawniają OSZUSTWA przy testach
http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=28759&Itemid=100
“Sterowanie społeczeństwem” Andrzej Więckowski Data premiery: 14 sierpnia 2020