Agencja zatrudnienia „Glapiński&koledzy”

Nie rozumiem, o co ten cały (użyjmy niesłusznie zapomnianego języka jidysz) giewałt?

Zapowiedział Prezes Kaczyński, że PiS zbuduje nowe elity?
Zapowiedział.

A żeby elity nie czuły się samotne, wspomniał premier Morawiecki, że ci nie z elity będą „zapierdalali za miskę ryżu i będą szczęśliwi”?

I owszem – u „Sowy i przyjaciół” wspomniał.

No to wszystko się zgadza: elity się już budują, a te nieelity już chyba czują nosem nie tyle pismo, co wspomnianą miskę ryżu, bo socjalizm zawsze się tak kończy.

***

Nikt w PiSie nie wiedział o zatrudnieniu syna szefa wszystkich bezpiek w Banku Światowym! Nikt! Taka to tajemnica była!
Nikt nawet nie wiedział, że rekomendował syna ministra prezes NBP Glapiński, którego w PiSie nikt też nie zna.

Czyli było dokładnie tak, jak opisałem parę dni temu w przypadku tego Chrzanowskiego od KNFu.

Jedyna różnica to taka, że miejscem akcji nie jest jakaś tam prowincjonalna Warszawa, a absolutnie centralny Waszyngton.
***

szedł sobie młody człowiek waszyngtońską ulicą, jadł kupionego za ostatnie moniaki hot-doga i pomyślał sobie:

trzeba jakąś robotę załapać, bo na następnego hot-doga kasy nie ma, o bilecie na samolot powrotny do prowincjonalnej Warszawy nie wspominając.

Spojrzał na budynek po drugiej stronie ulicy, a dokładniej na widniejący na nim szyld: The World Bank.

A – kto nie ryzykuje, ten ośmiorniczek nie wpieprza, pomyślał i wparował do hallu, i tam stanąwszy przed ochroniarzem rezolutnie wyrecytował:

Aj em luking for a dżob.
Do ju hew any wej…wej…. kensis?

Ochroniarz napiął klatę i zamierzał już go z hallu wyp… chnąć, gdy młodzieniec w przypływie desperacji przypomniał sobie ostatnio oglądany film, o takim jednym, co przed nikim nie pękał, a panienki trzepał taśmowo, i przybrawszy pokerowy wyraz twarzy, z naciskiem powiedział:

– Maj nejm iz Kaminski! Kac-per Ka-min-ski!

I jeszcze dodał: Fersztejen?!

I wtedy, jakiś przechodzący hallem elegancki pan (jak się później okazało bardzo ważny dyrektor i do tego „obywatel Szwajcarii”) zatrzymał się, spojrzał na młodzieńca i powiedział

Dlaczego nie fersztejen? My wszystko fersztejenen. Proszę bardzo, pan spocznie, pan usiądzie, pan poczeka, się załatwi…

***

No. To teraz jedyne, co musisz, przedstawicielu Ciemnego Ludu, zrobić, to udać się do najbliższego urzędu stanu cywilnego i zmienić nazwisko:

na Kamiński. A synowi imię – na Kacper.
No i zostać politykiem musisz, bo jak powiedziała rzeczniczka rządu Kopcińska,

„Dzieci polityków, nasze dzieci, są młode, zdolne, wykształcone, znają języki”.
A który rodzic by takich dzieci mieć nie chciał?

O autorze: Ewaryst Fedorowicz