Polscy lekarze nie pamiętają pacjentów, których chcieli zabić

Drugi rok psychopandemii. Pacjent wchodzi do gabinetu szefa kliniki w której zapadła decyzja o jego uśmierceniu. Przez wiele miesięcy szpital odmawiał mu jakiejkolwiek pomocy. Brak interwencji w formie operacji oznaczał dla niego rychłą śmierć. Taką prognozę usłyszał podczas prywatnej konsultacji. Każdy kolejny przeżyty dzień stanowił triumf woli życia nad śmiercią i był najwyraźniej efektem Bożej Łaski.

Szef kliniki spojrzał zdziwiony na mężczyznę, który wszedł niezapowiedziany do jego gabinetu.

– Skazaliście mnie na śmierć. Pomimo tego… żyję – powiedział spokojnym tonem do siedzącego za biurkiem lekarza. Zapadła niezręczna cisza. Asystentka pryncypała wstała z fotela, a potem usiadła z powrotem. Lekarz pozostał na miejscu, bez ruchu. Dopiero pod dłuższej chwili odezwał się.

– Nie pamiętam pana.

Byłemu pacjentowi zrobiło się głupio. Pomyślał, że jest świadkiem kolejnego nieszczęścia. Oto szef znanej kliniki, lekarz, stracił pamięć.

Okazało się jednak, że nie. Lekarz nie stracił pamięci, lecz tylko przestał pamiętać swojego byłego wieloletniego pacjenta, który wymknął się śmiertelnym procedurom Big Pharmy, przenosząc swoje dane do innego szpitala. Do innego szpitala w którym uratowano mu życie podczas trudnej operacji.

Historia jest autentyczna. Nigdy nie powinniśmy zapominać o tych, którzy zostali z bezduszną premedytacją uśmierceni podczas lockdownu.

„Sprawiedliwość jest ostoją mocy i trwałości Rzeczypospolitej”, gdy jej brak przedstawiciele Suwerena mają prawo i obowiązek przywrócić i stosować prawo naturalne.

 

O autorze: CzarnaLimuzyna

Wpisy poważne i satyryczne