Wrześniowe referendum – czy może się ono udać?

Po kampanii prezydenckiej Komorowskiego pozostało nam w spadku referendum w sprawie JOW, finansowania partii politycznych oraz rozstrzygania problemów na korzyść podatnika.  Komorowski wystapił z wnioskiem o nie, pragnąc przekonać do siebie 20% wyborców, którzy głosowali w pierwszej turze na Pawła Kukiza, orędownika JOW.

Wniosek prezydenta błyskawicznie “przyklepał” Senat w nocy z 20 na 21 maja.  Komorowskiemu nic to nie pomogło – i tak wybory przegrał.  Dwa dni temu SLD wystapiło z propozycją  odwołania tego referendum  /TUTAJ/.  Prawnicy – konstytucjonaliści  dość zgodnie twierdzą jednak, że nie jest już to możliwe  /TUTAJ/.  Wszystko wskazuje więc, że 6 wrzesnia, na nieco ponad miesiąc przed wyborami parlamentarnymi będziemy mieli to ogólnopolskie głosowanie.

Pomysł Komorowskiego będzie więc nas kosztował ok. 100 mln zł.  Można bylo tego uniknać, łącząc owo referendum z wyborami parlamentarnymi, które muszą się i tak odbyć w październiku.  Nerwowo spieszący się prezydent nie pomyślał jednak o tym.  Również i treść pytań oraz termin są nieprzemyślane.

Paweł Kukiz uznał ostatecznie owo referendum za swój triumf i zachęca do tworzenia Komitetów poparcia dla Referendum  /TUTAJ/.  Czy ma się on jednak z czego cieszyć?.  W minionych 25 latach kilkakrotnie zarządzano ogólnopolskie referenda w różnych sprawach.  Zawsze jednak okazywały się one niewiążące, gdyż frekwencja w nich była niższa niż 50% wymagane w Konstytucji.

Jedynym wyjątkiem bylo referendum akcesyjne do UE.  Traktowano je w szczególny sposób: trwało dwa dni, a ludzi zachęcała do niego wizja miliardów euro z Unii, które mialy napłynąć do naszego kraju.  Niczym podobnym Kukiz nie dysponuje.  W dodatku na jego niekorzyść gra to, co uważane jest za jego największą siłę, czyli duże poparcie wsród ludzi młodych.  To oni stanowili wiekszość wolontariuszy pracujących dla Kukiza.

Problem polega na tym, że skoro referendum jest 6 września, to kampania przed nim musi się odbywać w czasie wakacji.  Mlodzież wtedy albo korzysta z wakacyjnego wypoczynku, albo pracuje w polu, wzglednie dorabia sobie pracami sezonowymi.  Ma co robić i bez JOW.  Początek roku szkolnego też nie zachęca do zajmowania się tym problemem.

Elektorat Kukiza składał się z dwóch różnych części.  Ok. 60% zaliczało się do obozu patriotycznego / to oni głosowali potem na Dudę/, a ok.40% to sieroty po Palikocie i JKM, głosujące dla zabawy /późniejszy elektorat Komorowskiego/.  Wynikałoby stad, że zainteresowanych sprawą JOW może być ok. 12% aktywnych wyborców /60% z 20%/.

Najbardziej więc prawdopodobne jest, iż frekwencja w referendum będzie mniejsza niż 50% ogółu uprawnionych do głosowania, a JOW poprze tylko 10-15% z nich.  Jesli tak się zdarzy, to Kukiz poniesie spektakularną porażkę na nieco ponad miesiąc przed wyborami do Sejmu.  O dobrym wyniku w nich będzie mógł wtedy zapomnieć.

O autorze: elig