„W państwie rządzonym dobrze wstyd być biednym. W państwie rządzonym źle – wstyd być bogatym.” – Konfucjusz
Nasza ojczyzna dryfuje w kierunku marginalizacji i stagnacji, a my przyglądamy się bezsilnie jak przyszłość naszego kraju, naszych dzieci, naszych najbliższych, naszych rodaków coraz częściej przybiera pesymistyczne kształty. Potrzebne są gruntowne zmiany gospodarcze i polityczne. Pogłębiające się patologie władzy i społeczeństwa prowadzą do kolejnych ludzkich tragedii, biedy, bylejakości i regresu większości sfer naszego życia. Czy istnieje możliwość odwrócenia tej tendencji i powrotu na ścieżkę faktycznego a nie PR-owskiego rozwoju?
W zasadzie bardzo wiele zostało już powiedziane i przemyślane w tej dziedzinie, pozostaje jedynie wybrać najlepsze rozwiązania i rozpocząć pracę nad szczegółami – usystematyzowanie szerokiego planu działań to pierwszy krok. Potrzeba przebudowy poczynając podstaw gospodarczych, etycznych, społecznych, filozoficznych, prawnych co oznacza w praktyce, że dokonać tego może duża grupa zaangażowanych osób, fachowców w wielu dziedzinach. Powstaje pytanie, czy jako wspólnota, jako Polacy jesteśmy w stanie zaproponować całościowy kompletny plan alternatywy, czy jako naród bezwzględnie i bestialsko tępiony intelektualnie i gospodarczo oraz skutecznie rozbijany mentalnie, potrafimy czegoś takiego dokonać? Czy kłótliwość, wzajemna niechęć, zazdrość, pieniactwo, warcholstwo które to cechy są rzekomo stygmatem Polskości pozbawią nas tej szansy, czy może raczej uda się nam wyrwać z dezintegracji i nędzy inspirowanej wspólnie przez potężnych sąsiadów, globalne grupy wpływu z pomocą rodzimych zdrajców? Bez względu na odpowiedź na to pytanie, uważam że warto podjąć próbę zmian w Polsce.
Sam fakt świadomości potrzeby zmian i wola tych zmian, to bardzo wiele, ale określenie formy i skutecznego sposobu ich wprowadzenia to coś zupełnie innego i znacznie trudniejszego. W Polsce dominują koncepcje wprowadzenia zmian odgórnie w ramach reformy obecnej struktury państwa, których wspólnym mianownikiem jest uzależnienie ich od przejęcia władzy. Możemy podzielić je na dwie grupy:
1. Koncepcja legislacyjna – uzdrawiająca moc ma przynieść Polsce zmiana władz ustawodawczych, a co za tym idzie określonych przepisów prawa (np. konstytucji, ordynacji wyborczej (np. wprowadzenie JOW), praw związanych z gospodarką). Koncepcja ta wydaje się być bardzo atrakcyjna, bo zmiany mają się pojawić błyskawicznie po zmianie prawa, niejako jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, jednak w praktyce wymagają osiągnięcia większości w parlamencie, najlepiej samodzielnego posiadania 2/3 głosów w sejmie co jeszcze nikomu w III RP nigdy w historii demokratycznych wyborów się nie udało. Na straży złego prawa i wynikającej z niego uprzywilejowanej pozycji też kompletnie skompromitowany i zabetonowany wymiar „sprawiedliwości”. Trzecim mankamentem tego rozwiązania jest fakt notorycznego łamania prawa przez władzę wykonawcza, ustawodawczą i sądy, w tym konstytucji, co całkowicie poddaje w wątpliwość skuteczności tej koncepcji.
2. Koncepcja personalna – uzdrawiająca moc w tej koncepcji ma płynąć od odpowiednich profesjonalnych i dbających o interes Polski nowych władz wykonawczych. Teoretycznie wszystko jest możliwe, dobra kadra może wiele, jednak w zderzeniu z rzeczywistością wypada to dość blado, zwłaszcza że siły zdolne do przejęcia władzy w praktyce nie szukają dobrej kadry, nie selekcjonują najlepszych, preferują zasadę „mierny, bierny ale wierny”, co w efekcie skutkuje niską skutecznością i jakością władzy dodatkowo osłabianą przez fatalne prawo, pół przestępcze mafie urzędnicze i sądownicze.
W praktyce mamy do czynienia najczęściej z kombinacją tych metod, co również jest mało skuteczne. Symptomatyczne w naszym kraju jest również to, że każdy rząd ma ograniczoną władzę, zależną głównie od potężne grupy nacisku gospodarczo-politycznego z sąsiednich i nieco bardziej odległych krajów, korporacje powiązanych z przestępcami, przekupnych urzędników najwyższego szczebla w ministerstwach, urzędach centralnych, sądów i medialnych koncernów manipulujących opinią publiczną.
Zmiany w Polsce w praktyce:
Zastanawiając się nieco szerzej nad sposobem wprowadzenie zmian w Polsce możemy dokonać następującego podziały na trzy odmienne sposoby ich wprowadzenia :
1.Reforma istniejących instytucji i struktury państwa. (rozwiązanie Ewolucyjne),
2.Usunięcie obecnej struktury i następnie budowa nowej (rozwiązanie Rewolucyjne),
3.Rozpoczęcie budowy alternatywnej struktury i stopniowe zastępowanie starych struktur, nowymi (rozwiązanie Sukcesyjne)
Osobiście jestem zwolennikiem trzeciej opcji i wyjaśnię pokrótce dlaczego:
Opcja 1 – Ewolucyjna.
Pierwszą opcję uważam, obecnie już za niewykonalną: Wyższa kasta bizneso-polityczno-administracyjno-urzędnicza-sądownicza w naszym kraju jest niereformowalna. Obrosła w kosztowne nieusuwalne przywileje, zdemoralizowała i skompromitowała się w sposób zupełny. Wytworzyła system zamknięty, gwarantujący jej utrzymanie władzy, całkowitą bezkarność i czerpanie nieograniczonych korzyści, kosztem zdrowia, życia i nędzy pozostałej części Polaków. W kurczowym trzymaniu się władzy, zaplątała się po szyje w układy przestępczo-towarzysko-mafijne, dokonała wielu działań przestępczych i o ogromnej szkodliwości społecznej. Każda uczciwa, wartościowa jednostka jeśli jakimś cudem się w tym bagnie znalazła, szybko została z niej usunięta w ciągu 20 lat selekcji negatywnej. Jako że na podłym gruncie nie da się niczego zbudować, zdecydowanie odrzucam tą opcję – reformowanie tej grupy jako podstawę przemian, jako grupy szczególnie szkodliwej, zdemoralizowanej, i anty obywatelskiej – można jedynie pokusić się o jej resocjalizacje, tak jak innych grup przestępczych.
Opcja 2 – Rewolucyjna.
Opcja druga jest jak najbardziej wykonalna i wręcz pożądana przez większość Polaków. Szybko i gwałtownie usunąć istniejący establishment i przejąć władzę , następnie zacząć budowę nowego: to brzmi pięknie ale jak uczy historia, tylko w teorii – w praktyce rozwiązanie rewolucyjne kończy się zawsze jedynie pogorszeniem sytuacji gospodarczej, wymianą elit na podobne lub gorsze. Po obaleniu starego następuje okres przejściowy, załamanie gospodarcze, kiedy nie ma jeszcze nowych sprawnych struktur a stare zostały wyeliminowane, to z kolei grozi powrotem do starego lub przejęciem władzy przez nowe totalitarne władze, które przemocą i manipulacją utrzymują się przy rządach. Ryzyko niepowodzenia i katastrofy jest w tym rozwiązaniu zbyt duże, by można brać je pod uwagę z pełna odpowiedzialnością za skutki takich zmian.
Opcja 3 -Sukcesji obywatelskiej.
Pozostaje opcja 3 – Sukcesji obywatelskiej. Opcja trzecia zakłada tworzenie alternatywnych, niezależnych struktur gospodarczych i państwowych, które po osiągnięciu sprawności działania, wolą obywateli, stopniowo zastąpią zdegenerowane struktury oficjalne. Używając języka prawniczego będzie to więc szereg sukcesji singularnych praw obywatelskich których suma będzie stanowić sukcesję uniwersalną praw i obowiązków obywatelskich. Budowa będzie nowatorska, dość trudna, i będzie wymagała dużej roztropności, wiedzy i odpowiednich środków bezpieczeństwa,
Niewątpliwą zaletą opcji 3 (Sukcesji obywatelskiej) jest brak obciążenia bagażem zobowiązań i zwyrodnień personalnych i legislacyjnych nowego systemu, jest też szansa na praktyczne porównanie skuteczności nowych rozwiązań, brak ryzykownego okresu przejściowego (jaki występuje w opcji rewolucyjnej). Jeżeli alternatywne rozwiązania okażą się lepsze od oficjalnych, obywatele sami będą mogli je porównać a następnie dobrowolnie ( i tylko dobrowolnie) mogą się do nich przyłączać. Bardzo istotna wydaje się tez kolejność następowania Sukcesji w kolejnych strukturach. Współczesne społeczeństwo skutecznie zmanipulowane i możemy zmienić rozpoczynając od 3 aspektów: 1. Gospodarka, 2.Informacja-Edukacja, 3.Bezpieczeństwo.
Dlaczego w tej kolejności?
Chcemy oprzeć się na Woli Obywateli, oni sami muszą zrozumieć i zadecydować, że chcą zmian i właśnie ta wola będzie podstawowym czynnikiem o który będziemy toczyć walkę. Poziom dezinformacji, ogłupienia i manipulacji społeczeństwa jest tak duży że musimy rozpocząć od jak najbardziej racjonalnych, materialnych czynników, możliwych do weryfikacji i porównania efektów funkcjonowania naszego systemu gospodarczego względem starego. Innymi słowy na manipulację – lekarstwem jest logika i udokumentowane fakty. Racjonalne, oparte na zdrowej kalkulacji zachowanie wydaje się być najbardziej odporne na manipulację, dlatego winno być wybrane na początek przemian społecznych choć najistotniejsze dla rozwoju są zmiany mentalne, społecznościowe, duchowe, na nie trzeba poczekać nieco dłużej, głównie ze względu na ich dużą podatność na manipulację. Jeżeli obywatel przystępując do naszego alternatywnego systemu gospodarczego będzie w stanie lepiej zaspokoić swoje podstawowe potrzeby, będzie go stać na więcej dóbr, będzie miał zapewnioną stabilizację – nie trzeba będzie długo czekać na jego akces do naszego przedsięwzięcia ani go szczególnie do tego namawiać. Od starego zdegenerowanego systemu ku nowemu przy dobrej organizacji i przede wszystkim udziałowi wartościowych i twórczych osób droga może okazać się zaskakująco krótka.
Trzeba sobie również zdawać sprawę z faktu, że element zmian gospodarczych będzie bardzo nie na rękę obecnym beneficjentom eksploatującym Polskę i Polaków, należy więc spodziewać się ataku najprawdopodobniej informacyjnego i fizycznego przed czym zabezpieczyć mają nas dwa następne punkty, które należy równocześnie wprowadzić: 2.Informacja-Edukacja, 3.Bezpieczeństwo-trwałość, jako czynniki niezbędne do realizacji i utrzymania zmian. W następnym opiszę rozpocząć dokonywanie zmian – Ekonomiczne podstawy Nowej Polski.
pozdrawiam
Cytat:
“W uroczystych Mszach św. chrześcijanie powtarzają: “Wierzę… w święty Kościół powszechny…”. Nie wszyscy wiedzą, że słowa te liczą już prawie 1700 lat, nie są też świadomi tego, co one znaczą i do czego powinny prowadzić ludzi wiary. Co to znaczy, że Kościół jest powszechny?
Mówiąc najogólniej, to znaczy, że Kościół dotyczy, obejmuje i przeznaczony jest dla wszystkich ludzi. Znaczy także, że Kościoła nie ma poza ludźmi, poza ich sercami; że mówiąc o Kościele nie myślimy o instytucji z jej zaletami, wadami, sprawnością bądź ociężałością; mówiąc o Kościele myślimy o wszystkich ludziach, którzy usiłują wytrwać w wierności Jezusowi i Jego nauce.
Ostatni sobór, ucząc o Kościele podkreślał różne stopnie czy kręgi jego nasycenia i zaliczał doń, oprócz katolików i chrześcijan także wszystkich monoteistów i w ogóle szukających Boga. Nawet więcej, tak naprawdę to człowieka szuka Chrystus, to On jest poruszony pomyłkami i błędami ludzi, którzy odchodząc od Ojca, wybierają pozory dobra zamiast prawdziwych wartości. W opowieści św. Łukasza takiego nieszczęsnego wyboru dokonał przecież syn marnotrawny. Ale zwróćmy uwagę: kiedy syn był jeszcze daleko, kiedy dopiero zamajaczył na horyzoncie – Ojciec już go ujrzał. Co to znaczy? Czy nie tyle, że wyglądał, spodziewał się go i czekał na jego powrót? Czyż nie tak przeżywa się miłość?
Kościół powszechny jest prawdziwy, czyli przekonująco uobecnia w świecie obecność Chrystusa tylko wtedy, kiedy stanowi wspólnotę miłości z Bogiem i między sobą. (…), bo także – a może na szczęście do Kościoła przede wszystkim są zaproszeni wszyscy ludzie dobrej woli! Nawet, jeżeli nie umieją odpowiedzieć w pełni na oczekiwania Chrystusa – i tak są Mu bliscy. Grzesznik, jak to pięknie mówił Charles Pegy, ma swoje miejsce w samym sercu Kościoła. Czy nie jest to wspaniała prawda? Owszem, ten nienawistny sąsiad, niedobry przełożony, byle jaki i kłopotliwy poddany czy współpracownik też tworzą Kościół; ale nie brak w nim przecież miejsca i dla mnie. Nic tak nie uczy chrześcijanina poszerzania własnego serca jak powszechność Kościoła. Ile razy zdarzało mi się uczestniczyć we Mszy św. daleko od Polski, Europy – byłem szczęśliwy, przekazując znak pokoju moim braciom, z którymi tworzyłem przecież właśnie Kościół powszechny. Ta powszechność oznacza pełnię osiąganą poprzez jedność i porozumienie. Dlatego każdy podział wewnątrz Kościoła jest skandalem, zgorszeniem, grzechem i sprzeciwem wobec nauki samego Jezusa.
Zadania wynikające z powszechności Kościoła
Ogólnoludzkie braterstwo, świadectwo, misyjność (czyli obejmowanie sobą wszystkich i posłanie, skierowanie się do wszystkich ludzi); każde z tych zadań jest trudne. Braterstwo bowiem oznacza uznanie drugiego człowieka za godnego naszej miłości. Jak można nienawidzić brata? Myślę, że w naszym, chrześcijańskim przecież, kraju wiele mamy do zrobienia na tym właśnie polu. I małą jest pociechą, że podziały pojawiły się już w czasach apostolskich, że walczył z nimi św. Paweł. Moglibyśmy przecież po 2000 lat czegoś się jednak nauczyć.
Świadectwo idzie w parze z misyjnością, zapewnia jej skuteczność. Jeżeli przynależność do Kościoła jest moim skarbem, radością, dumą – nie mogę tego zazdrośnie chować dla siebie; muszę się dzielić. A właśnie świadectwo jest tą formą podziału, która ma zarażać i mobilizować wyznawaną wartością innych. W tym sensie działalność misyjna potrzebna jest rodzinie, parafii, diecezji, krajowi, kontynentom, światu – całemu powszechnemu Kościołowi: im jest żywszy, tym pełniej i skuteczniej misyjny. Matka Teresa, ta wielka Święta naszych czasów, zapytana o to, co jest właściwie wrogiem Kościoła, jego zagrożeniem, mówiła, że letnia, byle jaka wiara chrześcijan.
Kościół powszechny musi głosić “wszystkim narodom” Ewangelię miłości, prawdy, sprawiedliwości, miłosierdzia; to ona buduje “jedną rodzinę, jeden lud Boży” (Ad gentes 1). Czy taka Ewangelia może przestać być potrzebą człowieczego serca? Czy bez niej, a więc i bez głoszącego Dobrą Nowinę Kościoła, świat nie stałby się jeszcze bardziej ponury i pozbawiony tak mu potrzebnej nadziei? ”
źródło: http://www.przewodnik-katolicki.pl/nr/biskupi_ucza_pacierza/wierze_w_swiety_kosciol.html
pozdrawiam
Bóg zapłać za przytoczenie tych słów. Na nE pod Pańskim artykułem spytałem Pana o istotę dobra wspólnego, raczej by zwrócić Pańską uwagę, niż prosić o odpowiedź, gdyż ani w tym, ani w poprzednim Pańskim artykule ten aspekt nie wybrzmiewa. Myślę, że jego pojęcie przybliżyłoby Pańskie, i nasze, odniesienia do rzeczywistości – w tej mierze w jakiej ona właśnie jest, niż jak ją tylko pojmujemy.
Pozdrawiam
PS Za czas jakiś notkę o pojmowaniu dobra wspólnego wg. prof. M. Gogacza umieszczę – ku namysłowi naszemu, ale i dlatego, że się pod tym jego oglądem podpisuję.
Oczywiście alternatywę na wszelkich frontach życia społecznego trzeba budować, ale to dopiero drugie piętro gmachu, który mamy wznieść.
Ani ewolucja, ani rewolucja, ani zwłaszcza sukcesja (nałogi rzuca się na raz !, demony przegania się raz a dobrze !).
Polityka to roztropna troska o dobro wspólne. – Żeby cokolwiek zmienić w polityce, najpierw trzeba sobie wyjaśnić “kto tu rządzi” i nie chodzi tu bynajmniej o osoby, o jakieś manipulacje typu “dobry glina – zły glina”.
– Jeśli władza w państwie należy do jego właściciela, czyli Narodu, to ten, jako Suweren zawsze może zrobić porządek.
– Najpierw duchowy – i to idzie błyskawicznie – oddzielanie ziarna od plew, tego co prospołeczne od antyspołecznego z ukonstytuowaniem się Rady Regencyjnej.
Zaraz potem materialny, czyli Sądy Polowe nad wszelkiego typu zdrajcami Narodu, Państwa i człowieczeństwa, powołane przez nią jej pierwszym aktem prawnym ze względu na to że uczestniczymy w faktycznej wojnie, która toczy się już od dawna w niewielkim już tylko stopniu w utajeniu, a przez te Sądy zaczynając od samozwańczych waadz – “czwartej medialnej” i “piątej ekonomicznej” z pozbawieniem ich wszelkich narzędzi ich działań antyspołecznych i powiązań międzynarodowych.
Dopiero wtedy – wdrożenie w pełni moralnego ładu społecznego, z dopuszczeniem do głosu licznych ruchów autentycznie społecznych, które już bezpiecznie się ujawnią, “rozpisując partyturę władzy na głosy”, przejmując kontrolę nad całokształtem spraw Państwa.
– Jednak jeśli władza w państwie należy do tych, którzy ją trzymają dzięki terrorowi i przemocy, którzy swoje umocowanie biorą z racji odfilozoficznych i odpolitycznych, przestępczych, korupcyjnych, mafijnych, korporacyjnych i spiskowych, faszystowskich i satanistycznych, wtedy konieczna jest rewolta – przeprowadzenie długotrwałej, systematycznej dekapitacji wszelkiego tego gudłajstwa, a w trakcie tego dorobienie się siły militarnej, gwaranta tego, że to my będziemy w swoim kraju sobą i u siebie.
Myślę, że ten pierwszy wariant jest dziś nierealny z powodu powszechnego zleminżenia, zakłamania i trudności z odkłamaniem (p. dyskusja o demokracji, która wciąż nie może się zacząć na naszym forum, p. wciąż żywe mrzonki o tym, że ktoś przyjdzie i coś za nas zrobi, po liczne formy bierności o motywacji “religijnej”, liczenie wbrew ich postawie na to, że nasi śmiertelni wrogowie przemienią się w ludzi dobrej woli), zaś drugi wariant już dojrzewa, bo oni jednak nie folgują.
Władzę złą można jeszcze przecierpieć – obcej, wrogiej, zniewalającej Polak nie potrafi.
Bardzo będę wdzięczy, za tą notkę ( wg. prof. M. Gogacza), bo rzeczywiście zdaję sobie sprawę z własnych niedostatków wiedzy w tym zakresie i samego zrozumienia tego tematu. Pojęcie dobra wspólnego istotnie nie jest dla mnie tak oczywiste i łatwe do określenia, tak że dziękuję za powyższe uwagi.
pozdrawiam
Może i rzeczywiście, trzeba tą zasadniczą dyskusję odłożyć aa, do czasu w pełni jednoznacznego zdefiniowania dobra wspólnego, tego, do kogo należy i kto, i na jakich warunkach może nim dysponować, a kto ma go obowiązek bronić ze wszystkich sił, jak swojego prawa do życia.
To fundament polityki. Państwo jest jednym z najważniejszych dóbr wspólnych Narodu.
To bardzo ważny głos w dyskusji o dobru wspólnym, ale i o tym, kogo ma objąć nasza alternatywa, i OD KIEDY, OD KTÓREGO MOMENTU uznawać ich za “szukających Boga”, czy w bezpośrednim przełożeniu na temat dyskusji “SZUKAJĄCYCH OJCZYZNY”.
Bez tego moglibyśmy okazać się nadgorliwcami (a nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu), jak ta “katoliczka” z filmu
“Siostra Pawlik spotyka postępową katoliczkę”:
co to chciała, by nasz “katolicyzm” tak się rozszerzył, by wchłonął wszystkich, by było “jedno prawo” cywilno-kościelne.
Chciała jednocześnie pozostać katoliczką – taką, by nasz katolicyzm objął nie tylko wszystkich ludzi, ale i wszystkie religie BEZ DANIA IM CZASU NA DOSTOSOWANIA SIĘ DO BYCIA KATOLIKAMI, bez poprowadzenia ich ku katolicyzmowi, a najpierw ku nawróceniu.
Co to nie rozumiała, że KAŻDE PRAWO BIERZE SIĘ Z POTRZEB SPRAWIEDLIWOŚCI I INNYCH LUDZKICH WARTOŚCI WYŻSZEGO RZĘDU (te zaś z Woli Bożej). Myślała, że starczy wydumać sobie jakiś “stan idealny” naszych stosunków społecznych, jakiś ład społeczny, który już będzie TRWAŁY i ZADEKRETOWAĆ GO (!), BEZ UPRZEDNIEGO WYPRACOWANIA WSPÓLNEJ MORALNOŚCI.
Czy cała ta dyskusja o alternatywie dla Polski nie zmierza ku temu, by:
1. “wydumać sobie” jakiś “stan idealny” naszych stosunków społecznych, jakiś ład społeczny, który już będzie w naszym mniemaniu sprawiedliwy, prawy i TRWAŁY – i ZADEKRETOWAĆ GO (!), BEZ UPRZEDNIEGO WYPRACOWANIA WSPÓLNEJ MORALNOŚCI, W TYM MORALE WSPÓLNOTOWEGO ?;
2. Podyskutować “sobie a muzom” z pominięciem drogi dojścia do sensowności tej dyskusji w warunkach panowania realnego faszyzmu, który najpierw trzeba obalić, po którym najpierw trzeba posprzątać;
nie licząc się zupełnie z faktem, że to “gorsze, od naszej lepszej alternatywy” może wcale nie chcieć oddawać władzy, a już zwłaszcza z powodów merytorycznych ?
3. Szukać zmian takich, by satanizm poprawnopolityczny pozostał nie tknięty – od “Polska dla wszystkich” po “róbta co chceta” ?
Bo tak w ogóle to do jakiej “natywy” mielibyśmy tworzyć “alternatywę” ? – już takie postawienie sprawy świadczy o wchodzeniu w dialog ze złem, a nawet o równouprawnianiu jego “natywy”. Może się tu komuś roi nowy przekręt okrągłego stołu ?
Wszyscy wciąż się uczymy :) Nie twierdzę, że to łatwy tekst, ani że krótki, ale na pewno wiele porządkuje. Mam nadzieję, że nawet jeśli przyjdzie Panu ostatecznie nie podzielić poglądów Pana Profesora, to i tak owoce tej lektury będą smakowite – czego Panu serdecznie życzę!
http://www.ekspedyt.org/delfinn/2013/07/08/16077_wspolnota-i-jej-odmiany-w-ujeciu-prof-m-gogacza.html
Pozdrawiam
Cytat:
“Ważne jest, aby polski katolicyzm, tak mocny życiem wiary, miał także tę siłę intelektualną, która podejmuje dialog z wszystkimi nurtami współczesnej myśli.” – Benedykt XVI
Źródło: wywiad dla Katolickiej Agencji Informacyjnej, lipiec 2004.
Czyli jest to mocny głos w sprawie trzymania się pryncypiów i zachowania sceptycyzmu względem nowinek filozoficznych i ideologicznych.
Chodzi o to, by ponieść światło wiary w sfery rozumu, przekonać intelektualistów współczesnej myśli, że błądzą.
Rozum prowadzi często do błędów, zaś wiara Bogu daje poznanie pewne, takie, co mylić nie może.
Tu więc nie chodzi o dialog dla szukania akceptacji dla “swojej alternatywy” i układania sobie “pokojowego współistnienia” z “myślącymi inaczej”, zwłaszcza postmodernistami, masonami i poprawnymi politycznie, lecz o wygaszanie nurtów rozumowych we współczesnej myśli na rzecz promocji naszej wiary.
Można ich “potępić w czambuł”, ale można i wypunktować, co jest propagandowo mocniejsze.
Przenosząc analogię na grunt sytuacji Polski to naszym udeptanym polem do czekającej nas walki musi być sprawiedliwość. I “punktowanie przez Sądy Polowe”, po czym organizowanie Państwa Prawa i ładu publicznego już bez udziału naszych wrogów.
Piszesz: “Rozum prowadzi często do błędów, zaś wiara Bogu daje poznanie pewne, takie, co mylić nie może.”
Słowa Benedykta XVI , które wcześniej przytoczyłem, to kontynuacja myśli zawartej przez Jana Pawła II w encyklice “Fides et ratio” –
“Wiara i rozum (Fides et ratio) są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy. Sam Bóg zaszczepił w ludzkim sercu pragnienie poznania prawdy, którego ostatecznym celem jest poznanie Jego samego, aby człowiek — poznając Go i miłując — mógł dotrzeć także do pełnej prawdy o sobie”
Cytat:” wiara i rozum nie muszą się wzajemnie zwalczać, lecz powinny się wzajemnie uzupełniać, tak, by rozum nie popadł w pychę, zaś wiara by nie przekształciła się w błędny, bezrefleksyjny fideizm. Wiara nadaje ludzkiej egzystencji sens, ukazuje jej przyczynę i cel. Natomiast rozum sprawia, że wiara jest dojrzała i ugruntowana.”
Fideizm (od łac. fides – wiara) to pogląd filozoficzny i teologiczny głoszący prymat wiary nad poznaniem rozumowym i teoriami naukowymi. Według fideisty poznanie religijne w postaci objawienia wyprzedza poznanie rozumowe, a jedynym źródłem wiedzy w kwestiach wiary i etyki może być jedynie stała tradycja ludzkości oparta ostatecznie na pierwotnym Bożym Objawieniu. Jest to więc antyracjonalizm i irracjonalizm, bo przyjmuje się istnienie prawd niedostępnych poznaniu rozumowemu.
Zachęcam do przeczytania całej encykliki:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/encykliki/fides_ratio_0.html
pozdrawiam
Dziękuję za głęboką odpowiedź.
Słowa:
można pisać na banerach.
Dla nas jest tu bardzo głęboka nauka, aby nasze dyskusje prowadzić wyłącznie z ludźmi, którzy szukają prawdy.
Już samo to kryterium spowoduje wielki odsiew w gronie naszych dyskutantów z “wszystkich nurtów współczesnej myśli”, zwłaszcza wszelkich propagandzistów satanizmu.
Nadto mają jej szukać nie tylko na drodze poznania rozumowego, ale i w nie mniejszym stopniu – objawionego.
Odpowiednikiem prawdy w dyskusji o religii dla naszej dyskusji o planach dla Polski jest “dobro wspólne Narodu”.
Nie ma mowy o dyskusjach z tymi, którzy widzą jakieś antynarodowe i antypaństwowe “natywy”;
jakieś “potrzeby kompromisów” ze złem faszyzmu w sensie związków korporacji prywatnych i władzy państwowej w ich przestępczej, zbrodniczej i korupcyjnej zmowie, by ograbiać, wywłaszczać i Naród, i Obywatela, i czynić go niewolnikiem.
Nie ma mowy o choćby przejściowych próbach ułożenia sobie obok nich życia tak, jakby tu chodziło o tolerancję – DLA INNEJ DROGI DO TEGO SAMEGO CELU – bo takiego wspólnego celu nie ma.
I ja dziękuje za dyskusję. Mam głębokie przekonanie że Pana/Pani opinie wypływają z troski o dobro naszej Ojczyzny i dobro wspólnoty katolickiej. Ich konfrontacyjny i bezkompromisowy (w mojej, być może błędnej ocenie) charakter oceniam jako próbę obrony wobec bezpardonowych aktów zarówno na wspólnotę katolików jak i na wszystkich Polaków. Sam tej drogi nie popieram, uważam że trzeba rozmawiać, słuchać ludzi, pomagać w odnalezieniu drogi do prawdy i zrozumienia na miarę własnych, skromnych (tak jak w moim przypadku) możliwości. W żadnym wypadku nie oznacza to z rezygnacji ze swoich przekonań czy wiary, myślę że wręcz przeciwnie, umacniają one wiarę i przybliżają do prawdy. Budować dobro, szukać tego co dobre, cenne i wartościowe w innych i nas samych, rozwijać to, pielęgnować aby w ten sposób pokonać zło.
pozdrawiam
Wszystko to ładnie, ale stwierdzenie: “uważam że trzeba rozmawiać, słuchać ludzi, pomagać w odnalezieniu drogi do prawdy i zrozumienia” widzę jako przydatne jedynie w zakresie spraw, w których to odpowiedzialni jesteśmy jako jednostki, jako osoby indywidualne i kiedy mamy do czynienia z agresorem indywidualnym, a system organizacji społeczeństwa, cały moralny ład publiczny nie wymaga obrony, nasze ludzkie wartości wyższego rzędu nie wymagają obrony, nie wymagają obrony osoby powierzone naszej pieczy, osoby z bliższego i dalszego otoczenia – w praktyce chyba tylko w sprawach zawodowych, czy sąsiedzkich.
Biblijny gospodarz, co to wie, kiedy przyjdzie złodziej, nie pozwala się okraść.
To podstawa, by zachować swoją tożsamość, swoje “bycie sobą i u siebie”, fundament tego, by “robić swoje” tak, jak je widzi Bóg. Ten biblijny gospodarz nie siada do stołu rozmów ze zbójem, by “budować dobro, szukać tego co dobre, cenne i wartościowe w innych i nas samych…”.
Jezus w trosce o sprawy Ojca kręci bicz na bankierów i handlarzy. Biblia nie podaje, by ich choćby napominał.
Jezus uderzony w jeden policzek przez strażnika arcykapłana żąda wyjaśnień – nie dopuszcza, by go znów uderzono w ten sam, pierwszy policzek, nie zostawia strażnikowi swobody, ale nadstawia drugi – konfrontacyjny, policzek obrony swoich ludzkich wartości wyższego rzędu.
Nie mamy nadstawiać wciąż tego samego „pierwszego policzka” – policzka ustępliwości wobec rozpychającego się barbarzyńcy, policzka cierpiętnictwa – czyli dawać się poniżać, poniewierać, gnoić, upokarzać dla „świętego” spokoju, dla noszenia „nie swojego” krzyża. Mamy nadstawiać mu „drugi policzek” – policzek nieustępliwości w sprawach swoich ludzkich wartości wyższego rzędu, a więc i ogólniej – w sprawach Bożych.”
Mam być tym pasterzem, który umie ustrzec powierzone swojej pieczy “owieczki” przed grożącym im złem, który umie wyłowić z otoczenia najdrobniejsze symptomy nadchodzącego niebezpieczeństwa i mu zapobiec, a nie pasterzem pertraktującym z wilkami dostęp do pastwisk, czy “prowadzanie owieczek ku coraz lepszym pastwiskom dla ich dobra”, bo to wszystko ma swoją cenę, której mu nie wolno zapłacić.
U nas już dawno obłuda “strażników arcykapłana” pozwala im bić nas i w drugi policzek, a nawet stawiać nas przed sądami za to, że się bronimy, a przestępców rzeczywistych uniewinniać. Obłuda, która pozwoliła im nauchwalać sobie faszystowskich aktów bezprawia – samozwańczych “praw kaduka”, których motywem nie jest sprawiedliwość, a faszystowska grabież i bezkarność.
I co, mam siadać do okrągłego stołu, by wysłuchiwać ich degenerackich, a nieumiarkowanie pazernych roszczeń, pewnie jeszcze podpartych wirtualnymi “prawami” ?
A co dopiero kiedy ktoś mi przychodzi do domu robić mi rewolucję, wszystkiego mnie pozbawiać, dopuszczać się gwałtów, demoralizować ?
To co, mam w przerwie miedzy gwałtem przez niego mojej córki i mojej żony prowadzić z nim dialog, jak to pięknie urządziłbym swój kraj, gdybym to ja przejął władzę ?
Trzeba by być chyba nietrzeźwym, albo opętanym, oderwanym od rzeczywistości, myślącym, że to sen – indywiduum bez wrażliwości uczuciowej i bez sumienia, by w tej sytuacji myśleć o dialogu.
To na taki przypadek Bóg dał nam łaskę usprawiedliwienia przez wiarę.
Wierzę, że będę usprawiedliwiony w oczach Boga, kiedy użyję wszelkich środków, by się obronić przed złoczyńcą nastającym na mnie, na moją rodzinę, na moją Ojczyznę, na mój honor, na wszystko, co dla mnie święte.
Pozdrawiam
Muszę przyznać że zafrapował mnie Pana/Pani punkt widzenia.
Cytat:
“- Najpierw duchowy – i to idzie błyskawicznie – oddzielanie ziarna od plew, tego co prospołeczne od antyspołecznego z ukonstytuowaniem się Rady Regencyjnej.
Zaraz potem materialny, czyli Sądy Polowe nad wszelkiego typu zdrajcami Narodu, Państwa i człowieczeństwa, powołane przez nią jej pierwszym aktem prawnym ze względu na to że uczestniczymy w faktycznej wojnie (…)”
Czy mógłby Pan/Pani uściślić, w jaki sposób nastąpi oddzielenie “ziaren od plew” Co to faktycznie oznacza – fizyczna likwidację? odizolowanie? jakiego rodzaju kary będą stosować wspomniane sądy polowe? karę śmierci, więzienia? Jak to ma wyglądać w praktyce, na podstawie jakich kryteriów dana osoba zostanie zaliczona do grona “ziaren” a jaka do grona “plew”? Będę zobowiązany za podanie tych szczegółów.
pozdrawiam
Powyższy cytat, który Pan przytoczył, miał jeszcze początek:
Znaczy to tyle, że Naród sam wybiera Radę Regencyjną i Sądy Polowe spośród tych “ziaren”, czyli spośród osób prospołecznych.
Może to zrobić ZAWSZE, kiedy stwierdzi, że trzeba zaczynać od początku, bo sprawy państwa idą w złym kierunku.
Tego typu sądy, tak jak i Trybunał Norymberski działają wprost ze sprawiedliwości. Ważne, by wytypowanymi do nich zostali ludzie prawi.
Nie można im stawiać ograniczeń, co do metod, jakimi przywrócą sprawiedliwość i doprowadzą do powstania Państwa Prawa – tego prawdziwego, wynikającego z potrzeb sprawiedliwości, w tym sprawiedliwości wspólnotowej.
Dziwne, że Pan się tak boi tej “praktyki”. Czyżby był Pan orędownikiem “humanitarnych”, poprawnopolitycznych praaw, w których kary się wymierza ofiarom, czy walczącym o sprawiedliwość, a katów fetuje jako “ludzi honoru”, albo można procesy przewlekać i przewlekać ?
Wyroki mają być sprawiedliwe i wystarczy !!!
DZ 300
Czyli podsumowując: Sądy polowe, działające błyskawicznie, z nieograniczonymi możliwościami co do metod działania (w domyśle dotkliwych kar, egzekucji, bo przecież wyżej wymienia pan poważne zbrodnie na Narodzie Polskim, zdrady, gwałty, za co jak przypuszcza sprawiedliwą karą za nie będzie przecież jak obecnie miesiąc więzienia w zawieszeniu na 2 miesiące?).
OK, idźmy dalej:
Cytat:” Jeśli władza w państwie należy do jego właściciela, czyli Narodu, to ten, jako Suweren zawsze może zrobić porządek.”
– Najpierw duchowy – i to idzie błyskawicznie – oddzielanie ziarna od plew, tego co prospołeczne od antyspołecznego z ukonstytuowaniem się Rady Regencyjnej.
Zaraz potem materialny, czyli Sądy Polowe nad wszelkiego typu zdrajcami Narodu, Państwa i człowieczeństwa, powołane przez nią jej pierwszym aktem prawnym ze względu na to że uczestniczymy w faktycznej wojnie”
Czyli mamy w kolejności:
1.Prawowita władza należy do Narodu.
i tu mam następne pytanie:
Skoro władza należy do Narodu to on powinien zadecydować czy chce powołania Rady Regencyjnej, czy chce powołania sądów polowych, oddzielania ziaren od plew? Czy nie tak?
Może np. Naród sobie nie życzy oddawać władzy w ręce Rady regencyjnej, ani nie wierzy w sprawiedliwość procederową przez szybko działające sądy polowe? Może Naród bardziej sobie ceni np. demokrację bezpośrednią albo zupełnie inny typ władzy?
Czy nie jest przypadkiem tak, że bliżej nieokreślona “rada regencyjna” i jeszcze bardziej podejrzane błyskawiczne sady polowe, powołując się fałszywie na nieweryfikowalną “Wolę Bożą”, wątpliwej jakości “błyskawiczną” sprawiedliwość chcą rękami Narodu przejąć władzę a potem zafundować mu totalitarną rzeźnie? Samo stwierdzenie “Nie można im stawiać ograniczeń, co do metod, jakimi przywrócą sprawiedliwość” wyklucza jakąkolwiek kontrolę, bo każda kontrola jest ograniczeniem? Czy zaproponowany przez Pana/Panią sposób postępowania okraszony zgrabnie odwołaniami do Boga, Narodu i sprawiedliwości, nie jest w gruncie rzeczy prostą drogą do pozbawienia Narodu władzy (nie po raz pierwszy zresztą) czy nie niesie realnego zagrożenia totalitaryzmem?
pozdrawiam
W pańskiej wypowiedzi widzę wiele odwołań do złej woli aż po chęć sabotażu, mieszania wariantu pierwszego z drugim. Jest tu jakaś przemożna chęć podtrzymania status quo, chęć wygaszania męskiego, zdecydowanego ducha dokonania zmiany ku dobremu.
Jak coś definiujemy, trzeba najpierw określić INTENCJE naszego definiowania – nasze cele, nasze wartości, które chcemy chronić, albo promować. To nazywam realizmem i roztropnością, odpowiedzialnością i dalekowzrocznością.
Inaczej jest to co najwyżej jałowe POGADANIE SOBIE, porobienie zamieszania, rozmydlanie sprawy, może i sianie defetyzmu.
Przypomina to jedną z początkowych scen filmu “Gremliny”, kiedy to jeden z radnych wiedząc już, jak straszne rzeczy gremliny wyczyniają, po apelu, by ich nie karmić po północy, bo właśnie wtedy zmieniają się w bestie, rzucił torpedującą całą akcję uwagę, że przecież i tak może takiemu “wyjść coś z zęba”.
Tak właśnie szuka się pretekstu, żeby się poddać wrogowi.
To bardzo niechrześcijańskie godzić się ze status quo jaki by nie był. Jest to zdrada, korupcja, nawet gdy nie będąca bezpośrednio wyrażonym aktem woli. Zawsze jest to sycenie swojego egoizmu kosztem ogółu.
W wariancie pierwszym nie kwestionujemy, że to Naród jest Suwerenem. To Naród jest Władzą. To Naród jest sobą i u siebie.
Jezus Chrystus uczy nas szanować władzę. Zagrożony Naród musi najpierw ją obronić. A jego najważniejszą bronią jest broń sprawiedliwości. To najniższa z naszych ludzkich wartości wyższego rzędu.
Obronimy sprawiedliwość, przyjdzie czas na rządy prawa służebnego i sprawiedliwości, i prawości, moralności i człowieczeństwa dojrzałego.
Faszyści, którzy od czasów Róży Luksemburg (choć wtedy nazywali się inaczej) postawili na wynarodowienie, na wywłaszczenie narodów z ich dóbr wspólnych, a zaraz potem i własności indywidualnej po dziś dzień prowadzą swoją grabieżczą, bandycką, gwałcicielską i zniewalającą Naród rewolucję.
Zahamowanie jej i zaprowadzenie porządku to nasz obowiązek. Nasz, w naszej tożsamości, w naszej ciągłości historycznej, w prawdzie, w tym, co “nasze”, jako punkt wyjścia do tego, by “robić swoje”, wykonywać swoje powołania.
Faszyzm to związek korporacji prywatnych i państwa, ale nie tylko. Państwo jest tylko jednym z dóbr wspólnych Narodu.
Totalitaryzm dzisiejszego faszyzmu sięga już bardzo daleko. Usiłuje patentować/”prywatyzować” dziedziny, które nigdy nie przestaną być dobrem wspólnym, np, nasiennictwo. Robi to pod pretekstem wprowadzenia drobnych zmian w materiale genetycznym odwiecznych roślin danych nam od Boga jako dobro wspólne i przy pomocy sądów nie mających nic wspólnego ze sprawiedliwością.
To wielka sprawa zwrócić Narodom ich dobra wspólne. Do niektórych działań przeciw faszystowskiej rewolcie musimy szukać współdziałania innych Narodów.
Oczywiście: chce – mamy wariant pierwszy, nie chce – drugi.
Najpierw trzeba się obronić. Rozmowa w bieżącej sytuacji o typach władzy, to będzie “na drugim piętrze budynku, który mamy wznosić”.
Jakbym słyszał propagandzistów tuska, że “po co nam zmiana władzy, skoro nie wiadomo, że nowa będzie lepsza”. Albo jeszcze wcześniejsze: “po co nam zmiana władzy, jak nowa na pewno będzie kradła, a ta się już nakradła”.
Podejrzany, to jest ten ton “łapaj złodzieja” brzmiący w tym kwestionowaniu mandatu Sądów Polowych mających przywracać panowanie sprawiedliwości, “łapaj złodzieja” niewątpliwie wygłaszane w imieniu tych, którzy mają być sądzeni bez protekcji faszystowskich “praw kaduka” i to sądzeni za najcięższe przestępstwa.
Podejrzane, to jest wkładanie w moje usta tej „Woli Bożej”.
Pan Bóg chce naszej wolności, ale środki do jej obrony mamy sobie dobierać sami w ramach posiadanych możliwości i wolnej woli.
Czy mam to traktować jako propozycję zakończenia dyskusji z powodu nieuczciwości dyskutanta ?
A to:
To już głos kogoś, kto zupełnie odleciał od rzeczywistości
Czy antytotalitaryzm jest totalitaryzmem ?
Niewątpliwie tak, tylko że ŚWIĘTYM TOTALITARYZMEM ! Oby poszedł w stronę Świętej Inkwizycji i wyplenił faszystowską zarazę do końca, by nie pozostawił pola samosądom, jakimś protestanckim szukaniom czarownic z Salem.
A może Pan się tu boi tego “szukania czarownic z Salem” ? To nie ten wariant. Ten to: “porządek przeciw rewolcie”.
Tu szukamy sposobu, by się przed tym uchronić, a Państwo i wszystkie dobra wspólne Narodu odzyskać.
Tamto nam grozi w wariancie drugim: – “rewolta przeciw rewolcie”, rewolcie planowanej, rozpisywanej na lata, mocnej propagandowo, ale rewolcie i to rewolcie sięgającej zburzenia całego ładu moralnego, rewolcie barbarzyńskiej i pogańskiej, wspomaganej całą potęgą Faszystowskiego Konglomeratu Zbrodni.
Wojowie Jagiełły szli pod Grunwald wiedząc że będą zabijali, a śpiewali Bogurodzicę. Oni nie szli sycić swoich rządz morderczych. Ich intencje były szlachetne, święte. Moc ich wiary usprawiedliwiała czekające ich złamanie przykazania.
Występowali przeciwko wrogowi wewnętrznemu w katolicyźmie i wszystkim tendencjom imperialistycznym w Europie, z ich tendencją do “równania w dół” – mówiąc po dzisiejszemu, przeciwko faszyzmowi, a więc przeciwko antypolityce.
Bronili naszej sarmackiej wolności, jakże mocno zrośniętej z naszą religią katolicką.
Państwo, o które walczył dla nas Lech Kaczyński stało na filarach prawa pracy, sprawiedliwości i solidarności. Dziś już wiemy, że akcent musimy stawiać na sprawiedliwość !!!
Najpierw trzeba się obronić.
Na łagodzenie wymiaru sprawiedliwości przyjdzie czas i to, jak historia uczy, oby nie za szybko, bo sfery “praw” są bardzo łakomym kąskiem dla faszystów/satanistów, którzy z nich chcieliby robić oręż przeciw sprawiedliwości, a więc i człowieczeństwu dojrzałemu i Bogu samemu.
Samo stwierdzenie „Nie można im stawiać ograniczeń, co do metod, jakimi przywrócą sprawiedliwość” wyklucza jakąkolwiek kontrolę, bo każda kontrola jest ograniczeniem?
Oczywiście. Chodzi jednak o ludzi prawych, a więc godnych zaufania, żadnych “instytucji”, żadnych “władz”, którym jako wolni winniśmy najwyższą nieufność.
Nie – jest prostą drogą do odzyskania przez Naród władzy
A czy nie mógłby Pan przetrzeć oczu i popatrzeć za okno ? Czyż nie jest to już totalitaryzm i to ten najgorszy, z tendencjami globalistycznymi, ze środkami, które zaangażowały faszystowskie korporacje prywatne znacznie większymi od tych, które zaangażowały po stronie Hitlera i Stalina, z totalnym zniewoleniem, zwłaszcza przez banki, z totalną inwigilacją obywateli, o czym ostatnio trąbią wolne media ?
Panie Miarko.
Proszę wybaczyć, że nie w temacie.
Ale frapuje mnie Pańskie niezwykle lekkie pióro, lekka klawiatura w tym przypadku.
Jak Pan to robi? Długo Pan pisze, redaguje, każdy komentarz? Czy są to kracje lotne, ad hoc? Jakkolwiek podziwiam Pańskie umiejętności.
i pozdrawiam
Co do klawiatury, to różnie. Czasami ad hoc, w okienku, czasami najpierw na brudno, bywa że z różnych powodów robiąc sobie przerwy i wracając, a przepisując wyrzucam, co “cięższe”, a dbam o rozmach, który nie powinien pozostawiać czytelnika, czy raczej dyskutanta obojętnym.
Pytanie traktuję właśnie jako aluzję do tego rozmachu, który dla wielu może być kontrowersyjny, ale w moim przekonaniu ma on owocować wyakcentowaniem w dyskusji jej intencji, jak również intencji w proponowanych definicjach. Sprawa jest rozwojowa – sam się uczę na swoich błędach.
Pozdrawiam
Bardzo dziękuję za odpowiedź.
Co do rozmachów.
Też lubię, ale – co może nie widać – częściej staram się streszczać, kondensować.
I jedna i druga forma trudna w realizacji. Tak aby wyrażała precyzyjnie, w sposób pełny intencję i myśl, i aby była zrozumiała dla Odbiorcy.
Chyba rzeczywiście nieco przesadziłem w swoim wcześniejszym komentarzu niech mi to Pan wybaczy.
W paru kwestiach się z panem zgodzę:
1.Jest czas dialogu i jest czas kiedy należy stanąć do obrony ojczyzny.
2.Kwestia zdrady i jej ukarania, o której wspominał np. pan Grzegorz Braun, też jest realnym problemem, można powiedzieć że stałym problemem w 1000 letniej historii naszego kraju.
Natomiast nie jest prawdą że Koncepcja Sukcesji obywatelskiej jest jakąś próbą układania się z obecnym establishmentem. Jest to budowa własnej zupełnie nowej struktury nie mającej nic wspólnego z dotychczasową zdegenerowaną władzą. Mówiąc obrazowo, jest to budowa struktur państwa podziemnego, niezależnego, służącego ludziom, do którego ludzie dobrowolnie będą przystępować. Stopniowo krok po kroku obywatele będą zasilać nowe struktury a stare będą słabnąć, aż do momentu przesilenia, kiedy nowa struktura będzie miała wystarczającą siłę i poparcie aby odpowiedzialnie i skutecznie przejąć władzę. Koncepcja ta ma też tę zaletę, że po pierwsze daje nam niezbędny czas do odbudowy zdrowego społeczeństwa, jego samoświadomości i siły, której obecnie jest pozbawione i nie naraża nas na bezpośrednią konfrontację na warunkach wroga i z jego miażdżąca przewagą, nie potrzebuje też ryzykownego kroku w postaci oddawania władzy Radzie regencyjnej, która jak każda władza będzie zapewniać że jest najlepszą z możliwych przed rządami a po usadowieniu się stołku zapewne będzie już nieco inaczej. Naród stopniowo będzie odzyskiwał świadomość i władzę, bo nie jest możliwe że stanie się to natychmiast.
Wojowie Jagiełły tak jak Pan napisał, szli do walki śpiewając Bogurodzicę, ale szli do walki w sposób roztropny, a nie szalony. Jagiełło nie dał się sprowokować, ponieść emocjom i wysłać swoje wojska wprost na wcześniej przygotowane wilcze doły. “Fides et ratio” chciało by się powiedzieć, nie stracił zimnej krwi, rozumu i wiary w zwycięstwo. Obserwując obecne działania władzy np. na Marszu Niepodległości, występy Baumana, Hartmana wydaje się że władza marzy o konfrontacji, prowokuje – widocznie wilcze doły już są przygotowane.
Nieprawdą jest też że Koncepcja Sukcesji obywatelskiej stoi w sprzeczności czy przeszkadza osobom które chcą otwartej konfrontacji to i teraz, wręcz przeciwnie, może być w niej jedynie pomocna. Koncepcja Sukcesji za swój cel ma budowę niezależnych zdrowych podstaw gospodarczych, edukacji, informacji i bezpieczeństwa obywateli – ich dobrowolną wolą i pracą i wiedzą. W zamyśle jest inicjatywą oddolną, jeżeli obywatele samodzielnie będą np. piec chleb, pracować na swoje utrzymanie, wg uczciwych i sprawiedliwych reguł, uczyć swoich umiejętności czy edukować w sposób rzetelny swoje dzieci oraz będą mieć obowiązek wzajemnej obrony swojej wspólnoty to będzie to przeszkadzało Radzie regencyjnej czy sądom polowym z nieograniczonymi uprawnieniami? Myślę że nie…
pozdrawiam
Ja również przepraszam za nazbyt osobiste odniesienia w mojej krytyce.
Rola Sądów Polowych, to pozbycie się zdrajców, ale nie dla zemsty, a przede wszystkim dla pozbycia się WROGÓW WEWNĘTRZNYCH – sabotażystów, szpiegów, dywersantów, “piątych kolumn”, delegatur na nasz kraj, stronnictw państw obcych, wrogich nam organizacji międzynarodowych, wrogich nam korporacji wszelkiego typu, czy to nasiennych, czy farmaceutycznych, czy przemysłowych, a zwłaszcza bankowych, agentur, wszystkiego, co z ukrycia robi wrogą względem nas robotę.
To, że koncepcja Sukcesji obywatelskiej nie jest próbą układania się z obecnym establishmentem rozumiem. Jednak ja bym to nazwał, że jest “próbą nie wprost”.
Bo to nie jest byle samozwańczy establishment – zbrodniczy itd., w warunkach odejścia od ładu moralnego, a sama istota ładu moralnego jest niekwestionowana. W takich warunkach koncepcja Sukcesji obywatelskiej byłaby wspaniałym rozwiązaniem. Warto byłoby przeczekać, aby wystąpić z rozwiązaniem dużo lepszym i przetestowanym.
Ci nie dali by nam się cieszyć samodzielnością co udowadnia sprawa SKOK-ów, co udowadnia traktowanie rolników, którzy bronią się przed nasionami modyfikowanymi genetycznie, gdy obok nich są tacy, co je uprawiają, co udowadaniają naciski Banku Światowego na promocję antykoncepcji, co udowadnia zabójstwo Trockiego, Kennedy-ego i tysięcy innych z naszymi “smoleńskimi włącznie”.
To z czym mamy do czynienia, to jednak jest już Moloch zaprogramowany na to by wciąż rosnąć i pożerać wszystko.
To SYSTEM – instytucja odczłowieczona, nastawiona na swoje samopodtrzymanie NIEZALEŻNIE OD SUKCESÓW, CZY STRAT NA PLACU BOJU. Zaistniał i jego żarna mielą niezależnie od tego, czy czy kręcą się w jedną, czy w drugą stronę, czy koło zamachowe traci pęd, czy go zyskuje, czy wiatr wieje z jednej, czy z drugiej strony, czy jest przypływ, czy odpływ. SYSTEM ma już swój prąd w obwodzie podtrzymania. Jemu jest obojętne, czy angażujemy się w niego z entuzjazmem, czy stawiamy mu zaciekły opór.
Dokąd zależy nam na życiu, dokąd krzątamy się wokół codziennych spraw, dokąd rodzą nam się dzieci, dopóki mamy sprawy na których nam zależy, zwłaszcza takie, dla których jesteśmy zrobić wszystko, SYSTEM rośnie, “pięknieje”, rozwija się.
To wszystko, to jest zapas jego pożywienia, to są demony, za jakie będzie nas ciągnął, kiedy zechce mu się jeść, to etyka w jego rękach, która nami kieruje jako ślepe prawo, bez moralnej korekty na usprawiedliwienie, gdy grzeszymy dla realizacji celów wyższego rzędu, to podwójne standardy, to orzekanie weedług swoich kryteriów o prawdzie i dobru, a nawet o mowie nienawiści – byle zawsze na swoją korzyść, to nałogi, pożądania, które sam rozbudza i sam zaspokaja.
Dla niego ważne, że już jesteśmy w jego szponach, że jesteśmy trybikami w jego piekielnej machinerii.
Bank ma korzyści niezależnie od tego, czy wpłacamy do niego pieniądze dla odsetek, czy pożyczamy je zwracając z odsetkami. Ma przy tym jeszcze tysiące możliwości korzyści korupcyjnych. Banki to serce tego SYSTEM-u.
Ilość pieniądza na rynku w Państwie, to jedno z najważniejszych DÓBR WSPÓLNYCH NARODU. Większość działań obywatelskich służy podtrzymywaniu tego dobra. To DOBRO WSPÓLNE nigdy nie ma prawa znaleźć się w rękach prywatnych instytucji finansowych, tych faszystowskich, systemowych korporacji.
Jak obok podaje freedom:
Tajemnicą tego bestialskiego, faszystowskiego SYSTEM-u jest skok na nasze dobra wspólne, zwłaszcza Państwo, które jako Naród powołaliśmy sobie, by nas między innymi przed takim zagrożeniem broniło.
W warunkach zdrady która nastąpiła, gdy działamy dla siebie, działamy i dla Państwa, lecz kiedy działamy dla Państwa, działamy dla Molocha, który to Państwo już praktycznie pożarł. W rezultacie to Moloch, już zupełnie nie licząc się z naszymi intencjami, z naszą wolną wolą decyduje o tym, czy będziemy mieli jakikolwiek pożytek dla siebie i dla “swoich” za których jesteśmy odpowiedzialni.
W tych warunkach Sukcesja obywatelska może dać nam tylko pozór, że coś robimy, bo w tym czasie, się społecznie zorganizujemy, wprowadzimy własną bankowość, własne alternatywne formy życia, kiedy nawet urośniemy od wielkości pchły do wielkości psa, SYSTEM urośnie od wielkości kota do wielkości słonia.
A to dlatego, że cały czas będzie dysponował naszymi dotychczasowymi dobrami wspólnymi, a to dlatego, że nie będzie musiał być konstruktywny i dalekowzroczny (on żeruje na naszym konstruktywiźmie i dalekowzroczności. SYSTEM to nie istota żywa – on jest silny tym, że nie dba o siebie (o niego samego dbają jego fanatyczni, opętani czciciele).
Tajemnicą jego “prądu samopodtrzymania” jest korupcja, w tym zdrada.
Słabą stroną SYSTEMU jest nieumiarkowanie – zabija go i nadmiar, i niedostatek.
Jedyną na niego bronią jest odmowa udziału w nim na jakimkolwiek poziomie, poza takim, który jest absolutnie niezbędny do przeżycia i skoncentrowanie się na zaprowadzenie PORZĄDKU z pozycji Narodu jako Suwerena.
Tylko od nas zależy, czy nie tracąc czasu już się zorganizujemy, czy będziemy świadkami czasów ostatecznych.
Co do wilczych dołów, to ładna legenda, ale nie było ich. Nie było na to czasu. Ciekawie o tym, co poprzedzało bitwę pod Grunwaldem opowiada Wołoszański:
Myślę, że SYSTEM prowokuje z pychy, z chęci dodawania odwagi swoim zwolennikom, których morale jest oczywiście bardzo niskie (oczywiście wśród tych, co nie są całkiem zdemoralizowani), a nie z tego powodu, by miał przygotowane zasadzki.
A druga sprawa, to starczy aktywność – jak nie wejdziemy w układy, tylko będziemy robili swoje, to i ich ewentualne zasadzki okażą się bezużyteczne.
Panie miarko…
No jak tu z panem gadać, skor Pan nie trzyma tematu, ale raczej rozwija swe kocnepty pod cudzymi notkami? Wie Pan jak to sie nazywa? Lenistwo i tchórzostwo. Takie moje zdanie. Jakby Pan był tak odważny jak Pan żąda tego od innych, jakby Pan był tak przedsiebiorczy, jak Pan żąda tego od innych, to załozyłbyś Pan blog i pisał notki – tu czy tam, nieważne. Nadto, przypomianam Panu (a bardzo nie lubię tego czynić, ale jako mod muszę), że został Pan zobowiązany do prezentacji TUTAJ swych wypowiedzi w formie skondensowanej, na temat oraz raczej zadawania pytań (co ma swój cel), niż wyrokowania o rzeczywistości. Prosze tylko mi na ten koment tu nie odpowiadać, a jeśli juz – proszę wiedzieć, że ew. dalszą rozmowe przeniosę do wyszalni.
Do rzeczy.
Ilość pieniądza na rynku w Państwie, to jedno z najważniejszych DÓBR WSPÓLNYCH NARODU.
To jest imo jakieś mamoniarstwo. O dobru wspólnym narodu pomieściłem notke obok – Pan zechce się do tamtego odnieść?
Witam,
Muszę się zgodzić z Karolemjozefem, świetny styl wypowiedzi ale i treść dotykająca sedna problemu IMHO.
Cytat:”A to dlatego, że cały czas będzie dysponował naszymi dotychczasowymi dobrami wspólnymi, a to dlatego, że nie będzie musiał być konstruktywny i dalekowzroczny (on żeruje na naszym konstruktywiźmie i dalekowzroczności. SYSTEM to nie istota żywa – on jest silny tym, że nie dba o siebie (o niego samego dbają jego fanatyczni, opętani czciciele).”
To niezwykle istotne co pan napisał. SYSTEM zawładnął i zmonopolizował dobra niezbędne do życia, co zmusza nas do pracy na jego rzecz. Fakt że 98% dóbr należy do mniej niż 1% populacji czy innymi słowy 400 największych światowych korporacji posiadających kontrolę nad globalną gospodarką jest własnością wąskiej grupy kilku anonimowych osób, oznacza wprost, że niemal wszystkie owoce naszej pracy trafiają do nich. Tak naprawdę niewolniczo pracujemy dla nich od pokoleń.
I teraz fundamentalne pytanie: Dlaczego na to pozwalamy, dlaczego pozwalamy aby SYSTEM tak się panoszył?
Wg mnie:
1.Po pierwsze nie mamy alternatywy – alternatywnego systemu monetarnego gospodarczego, który pozwoziłby na “podziękowanie” monopolowi MOLOCHA
2.Po drugie większość obywateli jest manipulowana i ogłupiana nie ma informacji ani odpowiedniej samoświadomości niezbędnej do działania we własnym interesie i roztropnego rządzenia.
3.Po trzecie obywatele nie potrafią działać wspólnie: moralność, etyka, religia, wartości narodowe – czyli naturalne spoiwo które w prawidłowo funkcjonującej wspólnocie powoduje że nie godzimy się na zło, bronimy się wzajemnie, nie pozwolimy się okradać – przestało działać, zostaliśmy skutecznie podzieleni i obezwładnieni, co za tym idzie nie jesteśmy w stanie fizycznie się obronić przed zorganizowanym aparatem Systemu.
SO (Sukcesja obywatelska) jest koncepcją, która ma zbudować alternatywę, własny system monetarny, własne podstawy gospodarcze, edukować, informować i bronić. W zamyśle SO nie jest procesem który skończy się w momencie upadku systemu, a przekształci się w “system immunologiczny” Narodu, który będzie stale czuwał nad jego suwerennością i bronił przed powrotem systemu w nowym opakowaniu. Przypuszczam, że nawet jeśli udałoby się w sprzyjającym momencie Nardowi przejąć władzę, pozbyć się zdrajców, odzyskać kontrolę, a zaniedbałoby się sprawę samoświadomości, umiejętności właściwego wyboru i wspólnego działania, system wróci w nowym opakowaniu bez trudu omami obywateli i pod nową etykietką będzie funkcjonował.
“Jedyną na niego bronią jest odmowa udziału w nim na jakimkolwiek poziomie, poza takim, który jest absolutnie niezbędny do przeżycia i skoncentrowanie się na zaprowadzenie PORZĄDKU z pozycji Narodu jako Suwerena.”
Tutaj pełna zgoda, żebyśmy mogli zminimalizować wpływy sytemu a potem całkowicie mu odmówić musimy zbudować alternatywę której nie będzie w stanie zniszczyć, tak to wygląda wg mnie. Dla mnie to jest najlepsze rozwiązanie, być może się mylę, być może pan ma rację, proszę nie traktować moich wypowiedzi jako próby powstrzymywania, defetyzmu – pisze co myślę – jeśli chcecie wypowiedzieć otwartą wojnę banksterom, naprawdę takie drobnostki jak SO, koncepcja na wstępnym etapie nie powinna wam przeszkadzać.
pozdrawiam
To i mnie wypada się uderzyć w piersi i przeprosić za nadużycie uprzejmości gospodarza poprzez przydługie komenty i “skaczące” po różnych tematach, co niniejszym czynię.
pozdrawiam
No nie wiem ? Na takim etapie, jak ją rozumiem, to coś jak koncepcja ogródków działkowych wobec problemu walki o rolnictwo ekologiczne.
“…przeszkadzać” – oczywiście nie.
W Kielcach w 1914 ludność w panice zamykała drzwi i okna przed wkraczającymi Strzelcami Piłsudskiego.
To oni nie chcieli, żeby im przeszkadzać.
Pozdrawiam
E tam :) Pański blog – Pańska dyskusja.