Strażnicy z Davos, jaskinia Platona i otchłań zatraty, czyli narracje o wolności i niewolnictwie

MOTTO 

“Motłoch to człowiek dobro­wolnie zstępujący do natury zwierzęcia. Odpowiednią dla jego działalności porą jest noc. Jego czyny są szalone tak, jak cały jego układ psychiczny. Prześladuje zasady, bi­czuje prawo, tarza w smole i oblepia piórami sprawiedli­wość, rzucając ogień i zniszczenie na domy i osoby, które posiadają sprawiedliwość i prawo. Przypomina to figle chłopaków, co biegną z sikawkami, aby gasić różaną jutrzenkę, płynącą ku gwiazdom w zenicie. Niepokonany duch obraca złość złoczyńców przeciw nim samym. (..) kości, którymi Bóg gra, są napełnione ołowiem, padają, jak On chce. (…)Każda tajemnica zostaje odkryta, każda zbrod­nia ukarana, każda cnota nagrodzona, każda krzywda na­prawiona, — w milczeniu, ale z bezwzględną pewnością. To, co nazywamy odpłatą, jest powszechną konieczno­ścią, przez którą ukazuje się całość, jeżeli tylko część się ukaże.”

[R.W.Emerson]

 

Dzisiejsza notka składa się z dwóch części. Obie dają próbę ujęcia filozoficznego tego, co w sposób jawny dzieje się od marca 2020 r. do dzisiaj (potrójne SIMULACRUM – plandemia – walka z CO2 – wojna), a w sposób ukryty było przygotowywane od lat 90. Brakuje analiz filozoficznych próbujących uchwycić bunt  na “wyżynach” (“Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich”). Dywersję, która organizuje 1% mając przeciwko sobie 99%. Od trzech lat pojawiają się sporadyczne próby analiz filozoficznych pisane przez autorów włoskich, niemieckich, holenderskich, brytyjskich, ale atak, który nastąpił jest tak wszechstronny a populacja tak zaćmiona wcześniejszym odczłowieczaniem, że wciąż odczuwa się niedosyt całościowych analiz tego “zamachu na człowieczeństwo”. Interesująca jest próba panoramicznego spojrzenia na obecne wydarzenia Matthew Ehreta.

W drugiej części zamieszczam swój tekst, wcześniejszy od tekstu Ehreta o 10 lat. Ciekawa jest daleko posunięta korespondencja i dopełnianie sie obydwu tekstów (na poziomie werbalnym, pojęciowym i obrazowym, np. atomy – siła – niewolnicy – jaskinia – otchłań – logika – los – Nietzsche – Darwin, oraz na poziomie myślowym). Być może publikacja obu tekstów spowoduje, że w polskiej infosferze i blogosferze pojawią się kolejne panoramiczne ujęcia pomagające – zszokowanej wydarzeniami ostatnich trzech lat opinii publicznej – odzyskać orientację intelektualną, racjonalną i duchową w tej celowo wzbudzanej zawierusze pojęciowej i myślowej.

——————————————– * * * ——————————————-

 CZĘŚĆ I 

Matthew Ehret

Wielka narracja Klausa: zamykanie plebsu w jaskini Platona

 

Jeśli zacząłeś mieć wrażenie, że Twój świat staje się banalnym scenariuszem dystopijnego filmu, nie przejmuj się. Wygląda na to, że przynajmniej niektórzy złoczyńcy zgadzają się z tobą.

Niezadowoleni z niezadowalających ich historii, scenariuszy i narracji, które kształtują naszego zdezorganizowanego ducha czasu, Klaus Schwab i inni przerażający mistrzowie lochów próbujący zarządzać post-covidowym światem wezwali do „nowej narracji”, która  mogłaby ukształtować nasz XXI wiek i nie tylko.

Schwab opisał Wielką Inicjatywę Narracyjną Światowego Forum Ekonomicznego ogłoszoną 11 listopada 2021 r. jako:

wspólny wysiłek czołowych światowych myślicieli mający na celu ukształtowanie długoterminowych perspektyw i współtworzenie narracji, która może pomóc w tworzeniu bardziej odpornej, włączającej i zrównoważonej wizji naszej zbiorowej przyszłości”.

Nie ma wątpliwości, że ten nowy projekt wywołuje dreszcze, ale czy może się udać? Czy ma to jakiekolwiek podstawy w rzeczywistości, czy też oligarchiczna scena najwyższego kapłaństwa zarządzająca tym gównianym przedstawieniem jest odurzona własnymi narracjami i całkowicie niezdolna do ujrzenia nasion samozagłady, które sama dla siebie stworzyła?

Przeanalizujmy to pytanie nieco szczegółowo.

Gdy spojrzymy wstecz, udokumentowana historia ukazuje mity i historie, które kształtują subiektywne doświadczenia każdej kultury, próbując nadać sens obiektywnemu światu i wielu wyzwaniom, które spotykamy na naszym szlaku.

Narracje o głębokiej strukturze

Epoka lodowcowa dobiega końca, a poziom mórz podnosi się o setki stóp, zatapiając miliony ludzi, niszcząc przybrzeżne miasta. W konsekwencji mity o powodzi pojawiają się w różnych kulturach świata.

Ognie z nieba odzwierciedlają straszliwe asteroidy uderzające w ziemię, siejące spustoszenie w ekosystemach, a być może nawet wywołujące wulkanizm i ogromne anomalie pogodowe. W rezultacie powstaje więcej mitów przedstawiających bohaterów, złoczyńców, aniołów i bogów karzących grzeszników i nagradzających cnotami.

Na przestrzeni dziejów szamani, kapłani i poeci stworzyli niezliczone historie, które próbowały nadać znaczenie traumatycznym wydarzeniom wywołanym przez naturę lub strategie geopolityczne. Niektóre klasyczne historie mogły nawet ujawnić zło geopolityczne w bezpieczniejszym środowisku fikcji, gdy dosłowne prawdy były niemożliwe.

Jeden z przykładów tego ostatniego przypadku można znaleźć w opowieściach Homera o olimpijskich bogach, którzy najprawdopodobniej byli przedstawicielami rzeczywistych rodzin oligarchicznych, które manipulowały niekończącymi się wojnami i wykorzystywały szaleństwo i zepsucie wybranych przez siebie figur szachowych podczas Wielkiej Gry w starożytnej Grecji.

Te historie są częścią ludzkiej kondycji i w większości są całkowicie naturalne.

Jednakże w naszej rzekomo oświeconej epoce świeckiej te formy mitów są odrzucane jako niemądra kreacja z prostszych, nienaukowych czasów.

Nauka nauczyła nas wierzyć w logikę a nie dała nam wiary w Boga ani w zdrowie naszych niematerialnych dusz.

Średniowieczne mity o potworach morskich i płaskiej ziemi, poza granicami której niczego niepodejrzewających podróżników spotykał straszliwy los, w epoce oświecenia zastąpiono nowym zestawem narracji. W tym okresie na nowych ołtarzach, na których kiedyś stała religia, położono czystą logikę i empiryzm, i powiedziano nam, abyśmy czcili nowych bogów o imionach takich jak Kant, Locke, Hegel, Bacon i Newton. Kiedy Nietzsche ogłosił, że Bóg umarł, byłby to nurt myślicieli, który rzekomo Go zabił.

Indyjski poeta Rabindranath Tagore odniósł się do osób cierpiących na tę chorobę logiki z przerzutami, mówiąc:

Umysł, w którym cała logika jest jak nóż mający tylko ostrze. To sprawia, że ​​krwawi ręka, która go używa.”

Kiedy ponad sto lat temu podstawy logiki oświecenia zaczęły się załamywać pod naporem rzeczywistości, nowe narracje przybierające formę mechaniki kwantowej Modelu Standardowego zaczęły uczyć współczesnego człowieka, że ​​to, co wydaje się żywe, tak naprawdę składa się jedynie z nieżywych atomów i chemicznych interakcji… A to, co wydaje się uporządkowane w działaniu w określonym celu, jest jedynie stochastycznym ruchem atomów pozbawionym celu, piękna, a nawet obiektywnej prawdy.

Powiedziano nam, że wszystko spaja jedynie “los szczęścia” (prawdopodobieństwo statystyczne) i cztery oddziaływania podstawowe powstałe 13,7 miliarda lat temu.

W ten sposób wszelkie zachowania w życiu człowieka lub w przyrodzie zostały wyjaśnione przez darwinowskie modele przetrwania najlepiej przystosowanych i przypadkowych mutacji. Powstanie współczesnych potworności, takich jak eugenika i neomaltuzjanizm, było chorymi dziećmi tych upiornych założeń.

Im bardziej wgłębiamy się w imponującą fasadę tych popularnych narracji, tym bardziej odkrywamy, że mity snute przez współczesnych arcykapłanów w imię interesów politycznych nie tylko przetrwały do ​​naszych czasów, ale stale przybierały nowe kostiumy, aby dostosować się do naszego zmieniającego się świata.

Te genialne umysły, których odkrycia faktycznie obaliły stare narracje, wykraczając poza domeny myślenia indukcyjnego/dedukcyjnego, są starannie ukrywane pod formułami matematycznymi pozbawionymi ducha i osobowości tych wyjątkowych jednostek *).

Polityczne konsekwencje fałszywych makronarracji

Niektóre polityczne przejawy dzisiejszych świeckich narracji były postrzegane jako neokonserwatyści przechadzający się przed kamerami transmitującymi wiadomość, że akcja dwOch porwanych samolotów, które 11 września zniszczyły trzy wieże, została logistycznie przygotowana w jaskiniach przez wściekłych muzułmanów , którzy nienawidzili naszej wolności.

Powiedziano nam, że covid-19 powstał ze źle ugotowanego ssaka, który pocałował nietoperza, co wymagało całkowitego zniesienia naszych konstytucyjnych wolności.

Powiedziano nam, że protesty, które odbyły się 6 stycznia 2021 r. w Waszyngtonie, były powstaniem gorszym niż wszystko, co Stany Zjednoczone widziały od wojny secesyjnej, kiedy 500 000 Amerykanów mordowało się nawzajem przez cztery lata.

Ciągle nam mówi się, że Rosja ma ambicje podważyć demokratyczne wybory w całym wolnym świecie, podczas gdy Chiny dążą do obalenia zachodnich wartości i narzucenia globalnego rządu komunistycznego za pośrednictwem imperialnego Nowego Jedwabnego Szlaku.

Mógłbym oczywiście wymieniać tutaj dość długo, ale nie trzeba dodawać, że tworzenie mitów politycznych jest brzydką częścią życia.

Ale chociaż każde kłamstwo z pewnością wyrządza poważne szkody, nasza podatność na uleganie tym fałszerstwom w żaden sposób nie jest oddzielona od naszej akceptacji wyższych metanarracji osadzonych w naukowych mitach, które kształtują to JAK pracują nasze umysły.

Każdy arcykapłan wie, że kontrolowanie tego, JAK ludzie myślą, jest zawsze nieskończenie skuteczniejsze niż kontrolowanie tego, CO myślą o jakiejś konkretnej rzeczy. W ten sposób przez kilka pokoleń w USA narastała zgnilizna neokonserwatystów, co doprowadziło do dzisiejszego wieloaspektowego kryzysu i załamania systemowego.

Jednym z ojców mutanta, który stał się neokonserwatyzmem, był mistrz budowania narracji Leo Strauss.

Neokonserwatywna potworność Leo Straussa

Ściśle współpracując z agentami Towarzystwa Fabiańskiego i Szkoły Frankfurckiej przez całą swoją karierę nauczyciela w Columbia, New School i Uniwersytecie w Chicago, Strauss głosił przewrotną, całkowicie zniekształconą interpretację Państwa Platona dziesiątkom tysięcy oddanychstudentów na przestrzeni kilkudziesięciu lat.

Do najważniejszych lekcji zawartych w naukach Straussa (wygłaszanych dla nielicznych, wybranych jego uczniów) należała idea Szlachetnego Kłamstwa rozwinięta przez Platona w Trzeciej Księdze Państwa.

Strauss uczył swoich uczniów, że to Szlachetne Kłamstwo jest największą bronią i właściwym narzędziem każdego, kto w dowolnym momencie historii znalazł się na pozycji władzy umożliwiającej panowanie nad słabymi.

W prawdziwie nietzscheańskim stylu wąska definicja „władzy” jako podporządkowania słabych silnym była jedyną definicją dozwoloną przez Straussa, który uczył swoich uczniów, że choć Platon głosił masom miłość do mądrości, w tajemnicy głosił odmienne nauczanie dla elit jego Akademii, która miałaby kontrolować władzę polityczną. Tym nielicznym elitom nadał przydomek „panowie” i „strażnicy”.

Strauss nauczał, że Strażnicy Platona będą kontrolować cienie rzucane na ścianę jaskini, które przykuwają plebs do zmysłów i owe cienie będą według nich jedyną możliwą rzeczywistością. Nakazem dla tych przewrotnych neoplatoników – wg zdeformowanej przez Straussa “interpretacji” – miało rzekomo być życie ideałem nie Sokratesa, ale raczej Trazymacha, którego niemoralną doktrynę Sokrates unicestwił przecież w pierwszej księdze Republiki .

Młodych neokonserwatystów uczył ich mistrz, że to, w co prawdziwy „tajemniczy Sokrates” wierzył, podobnie jak Trazymach czy Kalikles (uczeń Gorgiasza), polegało na tym, że najwyższym celem w życiu jest zdobycie władzy, zaspokojenie naszych pożądliwości i kontrolowanie cieni w jaskini.

Jak z biegiem lat wielu uczniów Straussa (takich jak Shadia Drury) zdało sobie sprawę, to właśnie ich stary mistrz sam był winny przeniesienia swojej własnej perwersyjnej skłonności do faszyzmu na Platona, gdyż sam utrzymywał tajne nauki dla swoich wybranych elitarnych uczniów mających zadatki na dobrych, oligarchicznych łowców głów.

Platon poprawiany przez Straussa

Chociaż uwielbiam Platona, nigdy nie zaprzeczę, że był twórcą mitów.

Historie przedstawione w jego dialogach z Timajosa, Kritiasa, Teajteta, Sofisty, Polityka, Menona, Praw, Fedona, Apologii, Gorgiasza, Państwa itd. ukształtowały umysły niektórych z największych postaci historycznych na przestrzeni 2400 lat historii świata.

Postacie renesansu, takie jak św. Augustyn, Ibn Sina, Erazm, Szekspir, Benjamin Franklin, Lincoln, Moses Mendelsohn, Puszkin, Martin Luther King Jr. i niezliczone inne błyskotliwe dusze, wyostrzyły swój umysł na historiach i lekcjach zawartych w pismach Platona.

Ale czy Platon rzeczywiście był tyranicznym hipokrytą, kreowanym przez Straussa i jego zwolenników na dwulicowca głoszącego moralność dla słabych i występek dla tych, którzy chcą kontrolować cienie?

Bycie prawdziwym Strażnikiem w świecie Platona oznaczało coś więcej niż tylko wyjście z jaskini, aby spojrzeć przez chwilę na światło słoneczne (symboliizujące tu twórczy umysł), a następnie zapanować nad zniewolonymi masami.

Podczas gdy nietzscheaniści, tacy jak Strauss, przestają czytać realnego Platona i wybierają dominację nad niewolnikami, używając wyższej siły myślenia zarezerwowanej tylko dla nielicznych wybranych elit złotych kołnierzyków,  to przecież Platon bardzo wyraźnie dał do zrozumienia w swoim Państwie i innych pismach, że PRAWDZIWY filozof (i pośrednio prawdziwy opiekun) był zmuszony wrócić do jaskini, ryzykując życiem, aby pomóc w uwolnieniu współwięźniów.

 

Narracje o wolności czy niewolnictwie?

„Każdy artysta, każdy naukowiec, każdy pisarz musi teraz zdecydować, na czym stoi. Artysta musi stanąć po którejś ze stron. Musi wybrać walkę o wolność lub o niewolnictwo. Dokonałem wyboru”

Paul Robeson, 1937

Można teraz postawić pytanie: skąd mamy wiedzieć, które narracje mają nas zniewolić, które nas wzmacniają, a które są łagodne (jak dziecięca wiara we wróżkę zębuszkę lub grubasa w czerwonej czapie przynoszącego zabawki, który wymienia prezenty za dobre zachowanie) ?

Skoro wewnętrzny wszechświat każdej osoby łączy się z rzeczywistością zewnętrzną poprzez filtr logiki, zmysłów, wyobraźni i wolnej woli, czy możliwe jest, że niektóre narracje mogą nas podnieść na duchu i zainspirować do bycia kimś więcej, niż jesteśmy w obliczu beznadziejnych przeciwności losu?

Czy pewne historie mogą wyostrzyć naszą mądrość i uwolnić nas z okowów percepcji zmysłowej, gdy uczymy się widzieć coraz więcej oczami rozumu i rozwiniętej wyobraźni?

Kiedy w 1776 roku George Washington poprowadził małą grupę rolników przeciwko największej na świecie sile najemników, czy w tej statystycznie niemożliwej do wygrania walce kierowała nimi wyłącznie logika, czy też historie o męce Chrystusa ożywiały to pozornie irracjonalne dążenie do wolności?

Czy kiedy Syria była nękana przez sponsorowanych przez zagranicę dżihadystów i balansowała na krawędzi otchłani, czy historie o proroku Mahomecie pobudziły ich serca do dokonania niemożliwego, podczas gdy na ich kapitulację czekała łatwiejsza, choć bardziej niewolnicza droga?

Z pewnością historia wielokrotnie udowadniała, że ​​pewien typ opowieści poetyckiej może dać nam siłę do przeskoczenia naszych ograniczeń i uzyskania wglądu w głębsze prawdy o kondycji ludzkiej i samej rzeczywistości uniwersalnej. Nawet „fikcyjne” opowieści Szekspira oferują wrażliwej duszy wspaniałe uniwersalne lekcje człowieczeństwa i prawdziwej polityki, która od wieków służyła wielkim mężom stanu.

Ostatnie spojrzenie na współczesnych oligarchicznych twórców narracji

Chociaż z całą pewnością możemy stwierdzić, że jedna narracje mogą być dobre, a inne złe, czy jest możliwe, że oligarchowie kierujący dzisiejszym projektem Wielkiej Narracji nie życzą ludzkości krzywdy?

Mogła Lynn Forrester de Rothschild była całkowicie autentyczna, kiedy w 2014 r. wraz z księciem Karolem, Markiem Carneyem i garstką miliarderów z Davos reprezentujących kapitał o wartości dziesiątek bilionów dolarów założyła Radę na rzecz Inkluzywnego Kapitalizmu? Mamy uwierzyć, że jej pomoc w  przekształceniu kapitalizmu w zielony, przyjazny dla środowiska, bardziej włączający system, który traktuje wszystkich jednakowo, to dobra rzecz?

Kiedy ta Rada dogadała się z Watykanem w grudniu 2020 r., Lynn de Rothschild opisała to wydarzenie jako:

historyczne nowe partnerstwo pomiędzy niektórymi z największych na świecie liderów inwestycyjnych i biznesowych a Watykanem… łączące imperatywy moralne i rynkowe w celu zreformowania kapitalizmu w potężną siłę dla dobra ludzkości”.

Na czele tej Rady stoi „główna grupa światowych przywódców”, którzy nazywają siebie nawet „Strażnikami”, zgodnie z tytułem użytym przez Platona 2400 lat temu, jednak używają tej nazwy w sensie nie platońskim, lecz straussowskim.

Do tych strażników zaliczają się dyrektorzy generalni potężnych organizacji, takich jak State Street, Bank of America, Johnson and Johnson, Fundacja Rockefellera, Fundacja Forda, Merck, British Petroleum i domy bankowe Rothschildów.

Nie jest to – szczerze mówiąc – najbardziej zaawansowana moralnie koteria politycznych wpływowców, jaką można sobie wyobrazić, ale może jednak zło, którego byli częścią przez dziesięciolecia, zostało zorganizowane w imię wyższego dobra, o którym może wiedzieć tylko elita…

Na nieszczęście dla Strażników z Davos rzeczywistość Nowej Wielkiej Narracji to świat pozbawiony tych samych zasad, których ludzkość potrzebuje, aby przetrwać i prosperować w naszym twórczym, rozsądnym wszechświecie.

Posiadanie mocy kontrolowania krainy cieni ogłupiałych niewolników w jaskini może wydawać się imponujące dla niektórych, ale w zestawieniu z aktywnym, kreatywnym paradygmatem wielobiegunowym, który obecnie staje się globalną siłą postępu naukowego i technologicznego, kontrolowanie mieszkańców jaskiń staje się czymś niewiele  większym niż ponurą i żałosną ambicją.

I jak każdego pasożyta, który nie może zrobić nic innego, jak tylko zabić żywiciela, którym musi się żywić, aby przetrwać, Strażników z Davos prawdopodobnie spotka ten sam los, jaki spotkał impotentnego, nihilistycznego oligarchę z prozy Edgara Poe, Rodericka Ushera, gdy jego zamek się zapadł w otchłań.

Matthew Ehret jest redaktorem naczelnym Canadian Patriot Review. Jest autorem serii książek „Nieopowiedziana historia Kanady” oraz „Clash of the Two Americas”. W 2019 roku był współzałożycielem fundacji Rising Tide z siedzibą w Montrealu. Można się z nim skontaktować pod adresem matthewehret.substack.com
*) Przykładowe nazwiska tych wyjątkowych postaci to Leonardo Da Vinci, Luca Pacioli, Pierre Fermat, Christian Huygens, Johannes Kepler, Gottfried Leibniz, Dmitrij Mendelejew i  Max Planck (by wymienić tylko kilku).[ wstecz]

Źródło: https://straightlinelogic.com/2021/11/27/klaus-great-narrative-locking-the-plebs-into-platos-cave-for-the-21st-century-by-matthew-ehret/

https://off-guardian.org/2021/12/02/klaus-great-narrative-locking-the-plebs-in-the-21st-century-platos-cave/

=============================

 

CZĘŚĆ II

 MOTTO 

1. Piękne prawa i materie świata ścigają i biczują zdrajcę. Widzi on, że rzeczy są ułożone ku prawdzie i dobrodziejstwu, że nie ma jaskini na szerokim świecie, w której by mógł się łotr ukryć.  

[R.W.Emerson] 

2.  Popełnij zbrodnię, a ziemia stanie się szklana. Popełnij zbrodnię, a dzieje się, jak gdyby spadła na ziemię śnieżna szata, niby owa pokrywa śniegu w le­sie, która zdradza ślad każdej kuropatwy, lisa, wiewiórki i kreta. Nie możesz odwołać powiedzianego słowa, nie możesz zetrzeć śladu stopy (…)

[R.W.Emerson]

Szklana ziemia, otchłań nicości i wyrównanie

Diabelska symetria i boska proporcja – o obiektywności moralności

 

1. Na siłę nic nie poradzicie, czyli syreny zaczynają swój kuszący śpiew

Nie szarpcie się, kajdany będą mniej wpijać się… Na siłę nic nie poradzicie. Nie wywyższajcie się z tą waszą naiwną wiarą w Dobro, w Dobrego Boga. Po co to wam? Czy nie możecie Boga nazywać inaczej? Nas, anomistów, to drażni. Nazwijcie tego Boga, co o nim opowiadacie,  imieniem ewolucji, symetrii albo równości, a zastanowimy się, czy was słuchać. Jeszcze jakieś nieszczęście na siebie i swoich bliskich ściągnięcie. Spójrzcie realnie. Rządzi kasa i siła. Jeśli myślicie inaczej, to grzeszycie pychą – mówią ci, dla których przecież słowo “grzech” jest pustym pojęciem. Zmieńcie sposób mówienia, albo posłuchamy was innym razem – mówią do nas.

Pokorne cielę dwie matki ssie – dodają, ani nie wiedząc co znaczy tak naprawdę słowo “pokora”, ani nie umiejąc wskazać tej drugiej matki. Bo pierwsza – według nich – to wiadomo, niewyczerpany skarbiec, o który zabijają się różnojęzyczne mafie. Z niego to właśnie ma nam coś skapnąć, jeśli okażemy się “mądrzy” i nie będziemy bruździć panom tego świata. Mówiąc o drugiej matce pewnie mają na myśli naszą wiarę w Dobro, że niby możemy sobie jakoś, gdzieś tam “powierzyć”czasem w jego sens i istnienie. Oni to zaakceptują jako nasz koloryt lokalny, prymitywne wierzenie plemienne już dawno przezwyciężone przez rozwój cywilizacji. Ale niech tam… Poznajmy ich gest – pozwolą nam czasem w domowym zaciszu pomodlić się do niego.

Tylko niech nas Bóg broni używać słowo “Bóg” w miejscach publicznych. Przecież w ten sposób obrażamy uczucia wszystkich szubrawców, bo podsuwamy im myśl o…możliwym wyrównaniu ich win i o tym, że być może sprawiedliwość jest konstytutywną cechą świata. Mogą zacząć się czuć niekomfortowo. Nasuwająca się myśl o odpłacie może im zburzyć spokojny sen i zakłócić układanie korsarskich planów…

No a przede wszystkim niech nam po głowie nie chodzi nigdy zapanowanie dobra w sferze publicznej. Geopolityka z anonimowym kapitałem w ręku niczym kostucha z kosą – ukróci każdego i to już za życia. Podejrzane typy z rozbieganymi oczkami zaraz spieszą ze swą brudną nauką głoszącą, że korupcja musi istnieć, że polityka to brudna rzecz, że wszystkie środki są dozwolone dla wzniosłego celu. 

Lepiej tę nagą prawdę uświadomcie sobie wcześniej – mówią do nas ci, którzy z upodobaniem nazywają człowieka “nagą małpą”. Wszak – jak to sofistycznie i z barbarzyńską “logiką” rzekł jeden z proroków symetrii  –  wolność to uświadomiona konieczność. Przeżywają najsilniejsi, tylko siła się liczy, dobro to naiwność – brzmi śpiew srok złodziejek wypatrujących w naszych oknach wszystkiego co się błyszczy.

Jeśli głoszą swą antyreligię w sprytnych, nowoczesnych, potrójnie zawikłanych i drukowanych na kredowym papierze słowach – to może być i tak, że nieopatrznie im zawierzymy. Ziarno zwątpienia się przyjmie. Dosypią na dokładkę, jako pikantną erratę do swych wywodów – garść przykładów na to, jak to nawet i ci nieliczni dobrzy – podawani przez nas jako kontrprzykłady – to też, panie, jak się dobrze przyjrzeć, mieli swoje za uszami i mrugną do nas znacząco… Tylko siła się liczy – snują swoją sieć “wywodów”. Jaki pożytek z tego waszego Dobra? Siła zmienia i przekształca świat, a co zrobiło dobrego to wasze Dobro? Ono tylko roztkliwiać się potrafi i opóźniać postęp. Gdyby to wasze Dobro było jakąkolwiek siła sprawczą w dziejach, to i piramid byśmy nie mieli i katedry Notre-Dame. Ludzkość z drzew by nie zeszła… Tak oszukańczo prawią kandydaci na dyplomowanych nadzorców niewolników.

Inni znowu zamiast jawnie głosić prymat Siły próbują łowić naiwnych na zanętę Równości. Im więcej dopuścimy, żeby zaprowadzili tej swojej “Równości”, tym bardziej światem będą rządzili “nietykalni”, czyli człekokształtne bestie w rodzaju tych, co w każdym kraju mordują dziennikarzy wpadających na trop sieci pedofilskich. To oni są prawdziwymi, skrytymi beneficjantami owej pseudoidei “równości”.  Im bardziej ten ideogram Równości uczynią niedookreślonym i migającym jak zepsuty kierunkowskaz, tym lepiej. Bo im bardziej nieprecyzyjny i ogólnikowy, tym więcej dziwnych hybryd osobowościowych za nią się skryje i z niej uczyni sobie tubę do swojego wycia i skowytów podających się za coś znaczący przekaz.

I tak płynie ten kanciasty, poplątany skrzek z gardeł czarno-białych, symetrycznych srok złodziejek. Gangrena wkrada się do zdrowych organizmów. A ich medialni znachorzy z uśmieszkiem zadowolenia już szykują się do amputacji kolejnej części naszej duszy.

2. Wszyscy jesteśmy ułomni?

Utarło się w tym naszym świecie mówić, sądzić a więc – koniec końców – także myśleć, że materia i duch to dwie strony tego samego medalu, dwie równorzędne twarze rzeczywistości, dwa wątki, które obojętny Los splata w tkaninę naszego życia, naszej historii.

Chwalcy fałszywej symetrii królują na wszelakich trybunach, rynkach i trotuarach. Próbują wślizgnąć się ze swym przesłaniem nawet do domów i gospodarstw, bo trafnie wyczuli, iż tam właśnie jest jeden z ostatnich bastionów świata zhierarchizowanego, ostatnia ostoja hierarchii. Ich głos brzmi przekonująco, trudno im się przeciwstawić. Na poparcie swej wieści, swej ewangelii symetrii mają zawsze pod ręką setki przykładów. Oczywiście nie przyznają się do tego, że w gruncie rzeczy reprezentują znany od wieków światopogląd fatalistyczny, kult Fatum i Siły. Kult automatyzmu.  O nie! O taką szczerość i samoświadomość ich nawet nie podejrzewajmy.

Przedstawiają się jako realiści, pragmatycy, empiryści, pozytywiści, trzeźwi obserwatorzy, wyznawcy ewolucji, obrońcy praw człowieka, obrońcy różnorodności płci,  dojrzali makiaweliści, wolnomyśliciele,  czy jak tam się sama nie nazwie, owa odwieczna rezygnacja przemieszana z uświadomionym, bądź nie, sprytem.

Wprawdzie, na zachętę, by zebrać odpowiednio duże grono słuchaczy, oddają też Dobru co nieco do powiedzenia w dziejach świata. Mówią, że szlachetność ma też swoje chwile triumfu w buchalterii powszechnej historii, że zło bywa czasem ukarane, ale zaraz dodają, żeby zbytnio na to nie liczyć – bo walka o byt, bo prawa ewolucji gatunków, bo siła zawsze zwycięży słabość, a czym innym jest dobro i cnota jak nie słabością, zbędnym ekscentryzmem ślepej Natury, niezrozumiałym wybrykiem ewolucji, piękną jaskrawością skrzydeł motyla istniejącą tylko po to, by dać sygnał pozostałym stworzeniom, by żadne z nich po to efektowne, lecz trujące piękno nie sięgały.

Wszyscyśmy ułomni, jedni mniej, inni więcej – śpiewają kuszące syreny. Jedni zabijają słowem członków swojej rodziny, inni zza biurka zabijają całe narody – pozornie coś z czymś zrównują pozornie czegoś dowodząc. Zwykła ludzka ułomność, człowiecza niezmienna natura – ciągną dalej owi paulińscy Kreteńczycy swe, pozornie nieodparte wywody. Zwykły człowiek różni się od najgorszego przestępcy tylko skalą wykroczeń – wszyscyśmy zbrukani – mówią głosem, w którym słychać nieudolnie skryty ton satysfakcji…

Ostatecznej konkluzji jednak nie wypowiadają na głos, zostawiają ją domyślności słuchaczy, by nie być wziętymi za propagandzistów. Ten końcowy wniosek z ich niby spójnych i logicznych rozumowań wybrzmiewa w ukryciu. W podświadomości ich słuchaczy głosi “dobrą” nowinę, którą owi piewcy symetrii przynieśli ze sobą: Dobro może i istnieje, ale…się nie opłaca. Tych słów expressis verbis nie wypowiadają, ale z takim podświadomym przesłaniem rozchodzą się ci, którzy w swej naiwności oddali się we władanie półprawd i wniosków wyprowadzanych z błędnych i częściowych założeń.

Tak rozsiewa się sporysz i perz.Tak maleje areał żyznej gleby, tak we wnętrzu duszy znikają uprawy, pola, ich kultywacja i kultura. Tak oto dusza zmienia się w ugór…

Tak znika człowiek a ziemię zaczynają zaludniać tłumy człekokształtnych zwierząt, dla niepoznaki pokrytych politurą pewnych form życia towarzyskiego. Człekokształtnych zwierząt produkujących zamienniki sztuki, kultury, religii, polityki i ekonomii. Tak rozszerza się dżungla i stopniowo, ledwie zauważalnie, dochodzą do głosu prawa dżungli. “Nie buntujcie się, nic nie poradzicie, jesteście śmieszni w tych waszych protestach” – głosi nam jakaś kolejna “Księga dżungli” z tych “ksiąg”, które bezustannie próbują wepchnąć się na miejsce ksiąg prawdziwie wielkich.

3. Człowiek wyłania się ze zwierzęcia

Nie wierzcie tym piewcom zagryzania najsłabszych osobników wlokących się w ogonie stada i pozornie opóźniających jego pęd ku nowym pastwiskom. Tym, którzy głoszą, że dobre czyny to tylko ornament, że nic nie znaczą w ogólnym bilansie, że każdy bezinteresowny czyn jest anulowany przez jakiś występek, że dobro jest bezmocne, bo staje wbrew prawu ewolucji sterowanej przez mechanizm zwycięstwa tego, kto najsilniejszy, że wszystkie role na świecie już są rozdane. Marks, Stalin, Hitler, Rudolf Hess i Mao – apoteozowali Darwina i prawa jego biologii. Każdy ma takiego Boga, na jakiego zasłużył…

 W ewolucji nie ma miejsca na odpłatę. W ewolucji istnieje tylko siła i przeszkadzające jej w sukcesie skrupuły. Siła bezwzględna. Co znaczy “bezwzględna”? Nie mająca relacji i odniesienia do niczego. I takimi chcą nas od nowa ulepić z ich słów i ideologii. Odizolowane atomy emocji i egoizmu popędzane w diabelskim akceleratorze postępu.

Ten akcelerator skonstruowali Darwin i Marks, skorygowali i urealnili Adorno, Marcuse i pozostali kantorzy materializmu. Drogę herezji frankfurckiej przygotował – za mało się to ukazuje – infantylny “rozgorączkowany inżynier” Nietzsche, by wyznaczyć końcowy cel ślepego pędu ludzkich atomów w akceleratorze rozwoju. Tym celem nie mogło być nic innego jak Nic, ale Fryderyk w amoku samoułudy eufemistycznie przemianował Nihil na tyleż intrygująco i kusząco, co niejasno brzmiącą Wolę Mocy. Nauką do której odkrycia nas – paradoksalnie i wbrew swoim intencjom –  zainspirował jest ważne rozróżnienie Mocy i Władzy od Siły Ducha i Służby.

I tak to ludzkość przekroczyła próg wieku, który jako pierwszy zaczął naukowo eksterminować ludzkie i narodowe atomy nieprzydatne w eksperymencie mającym odkrywać nowe drogi rozwoju. Nowe drogi okazały się starym piekłem, nowa wolność – starym niewolnictwem… Państwa i wspólnoty ponadnarodowe także mogą przyjmować postać taką, w której ludzie są przez sprytnych i możnych poganiani jak atomy w diabelskim akceleratorze postępu pędzącego donikąd.

Wiara w symetrię pesymizmu-optymizmu, ciała-duszy, występku-cnoty, dobra-zła, prawdy-fałszu to najbardziej kusząca i najbardziej zwodząca ślepa uliczka .”Symetria” to w istocie anihilacja plusa przez minus, anihilacja Dobra za pomocą równego mu mocą zła, jak w “dialektyce przyrody” Marksa i Engelsa. Symetria to anihilacja wartości, a precyzyjniej – nihilizm…  Hierarchia rzeczywistości inkorporuje w siebie symetrię. Symetria jest jednak tylko momentem wyboru. Jego wstępną fazą. Istnieje krótko, jak cząstki elementarne, ale mimo owej znikomości współtworzy materialność świata.Druga faza wyboru uruchamia… ważenie. Rozważanie. Na jednej szali tej wagi kładziemy format naszego Ja, próbę kruszcu naszego Ja. Często wielkość osoby dopiero mającej z nas powstać, zakładaną, projektowaną, a więc jeszcze nie istniejącą, taką w którą inwestujemy. Na drugiej szali leży to, co jest już gotowe – tylko wystarczy sięgnąć… Po leżącą na tacy władzę. Albo po chleb z kamienia. Albo po władzę obiecującą chleb z kamienia.

Jeśli w swoim myśleniu  nie zniszczymy zasady symetrii za pomocą zasady hierarchii, to w ogóle przestaniemy… myśleć. I wystawimy siebie i swoje dusze na łatwy łup zwierzoczłekoupiorów. Tak zawsze było i tak zawsze będzie. Możemy być tego pewni.

4. Ten i tamten świat

Nie wierzcie tym, co w niejasnych zamiarach lub w niewiedzy mówią wam, że na tym świecie Dobro nie ma czego szukać i że docenione zostanie ono dopiero w innym świecie. Taka rezygnacja z poprawiania świata tutejszego, czy też raczej ludzi, rezygnacja z wykończenia interesującego szkicu realności w skończone, wybitne malowidło – może być w niezwykle trudnym, apokaliptycznym czasie, np. czasie wojny – wyrazem silnej wiary. Ale częściej może być odbierana jako dezercja i wycofanie się z doskonalenia owego “tu i teraz”, które nam zadano wrzucając nas w takie a nie inne warunki epok i geografii.  Takie słowa o głównie pozaświatowej odpłacie  mogą prowadzić ku temu, co teologia dogmatyczna określa mianem grzechu przeciwko Duchowi Św., a co mowa potoczna może nazwać pójściem na łatwiznę, prostactwem, głupotą.

Takie słowa sprzyjają naszej bezczynności usprawiedliwiając zastyganie w oczekiwaniu i otwierają łatwiejszą drogę złu do przechwycenia spraw ziemskich w swoje ręce. Bliżej prawdy jest myśleć, że prawo odpłaty zaczyna działać na występnych już w momencie spełniania przez nich czynu. Odpłata nie tylko, że przychodzi, ale przychodzi wielorako – najpierw w psychice sprawcy, później w ludzkich, twardych, lecz sprawiedliwych słowach, w spojrzeniach świadków i ludzi, którzy się dowiedzieli o występku oraz wreszcie w ludzkim, a potem w boskim prawie. Możemy być pewni, że do profanujących królestwo Dobra odpłata przyjdzie w różnej postaci… A nam pisane jest działać i poszerzać Regnum Bonitate pamiętając, że “królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je”.

5. Atrapa pesymizmu, czyli bożek entropii psychicznej

Dusza zżyta z powszechnością Prawa Wyrównania, Prawa Hierarchii i Harmonii – nigdy nie utraci nadziei, nigdy nie będzie widzieć biegu spraw świata w czarnych kolorach. Naturą duszy jest wiara, wiara w Dobro a więc optymizm. Nie kupujcie więc tej atrapy Boga, którą wam przynoszą aż pod drzwi domostw bezprzewodowi akwizytorzy o rozbieganym wzroku i ledwo co wytartych z krwi rękach. Dobro nie jest wybrykiem, jest twórcą i osnową rzeczywistości.I jako takie musi zostać jasno nazwane i uczczone  (ale nazwane nie byle jakim imieniem, przygodnym i nierozumianym pojęciem, takim jak “natura”). A w orszaku Dobra kroczą – nie dla każdego oka i nie od razu widoczne – Wyrównanie i Sprawiedliwa Odpłata… Dlatego heroldzi ślepej siły zawsze będą przemilczać albo zwalczać Prawo Wyrównania.

Gdyby zło nie było słabsze od śmiałej, wolnej woli człowieka, ludzkość już by dawno nie istniała. Nie dajcie się więc zahipnotyzować żałobnej pieśni pesymizmu. Pesymizm to bożek mrocznego Hadesu potępionych „atomów” a nie słonecznej ziemi powinowactw z wyboru. Środowiskiem duszy jest wiara w dobro. Dusza jest ze swej istoty optymistyczna. Dobro zrodziło duszę. Dusza by się mu za to odwdzięczyć – począwszy od chwili gdy rozpoznała swoją naturę – sama z siebie rodzi dobre myśli i czyny oraz niezłomną nadzieję. Czego by nie mówili czciciele stada, galopu i równego tratowania – nie wierzcie im, lecz – pewni swego – śmiejcie się serdecznie z ich słów.

Nie wierzcie ideom tych, co po raz setny już wykoleili ludzkość i duszę z kolein prawdziwej hierarchii prosto w bagno obojętności i bezwzględnej symetrii. Zapytajcie się o imię ich boga, a będziecie już z góry wiedzieli co jest na końcu proponowanej przez nich drogi. Odpowiedzią niech będzie śmiech. Radosny śmiech prosto ze zrodzonego przez Dobro serca patrzącego przez sprawiedliwie widzące oczy spodziewające się dobrego, jasnego obrotu spraw.

6. Przed początkiem był męt i zamęt, czyli “rozpocząć dzieło to podjąć walkę z zamętem”

Czarno widzą czarne charaktery. Czarno wieszczą nam i światu mając w skrytości nadzieję, że ów kataklizm przyjdzie dzień po ich śmierci. Nie wierzmy tym prorokom upadku. Swój strach przed sprawiedliwą naturą wszechcałości , podświadomie odczuwany w głębi ich duszy chcą nam sprzedać jako kosmiczne prawo. Wmawiają nam, że zło równoważy w świecie dobro. Czynią to, by ukryć swoją trwogę przed tym, że ich występki zrównoważy odpłata. Trwogę przed tym, że gdzieś jest wszechwidzące oko, które widzi wszystko nieprawe, co czynili pod osłoną nocy, łudząc się, że jeśli człowiek nie widzi, to nikt nie widzi. Jest też inna grupa czarnych charakterów, bardziej wyrafinowana, niż pesymiści. Są to głosiciele fałszywej światłości i fałszywych celów. Skryci orgiastycy.

Symetria, równość, to eufemistyczne imiona oceanu chaosu w którym grube ryby pożerają drobniejsze. Magiczne imiona czarnej gwiazdy entropii połykającej wszelki wysiłek i z niego rodzący się wzrost siły niefizycznej. “Równość” w innym sensie, niż równość wobec prawa, jest semantycznym sercem zamętu znaczeń i destrukcji myśli oraz języka, czyli owym legendarnym Tohu-wa-bohu – prenatalnym stadium świata, którego to świata synonimem w antycznych czasach rozumu była przecież idea “porządku”. Świat = kosmos = porządek = organizm = hierarchia. Równość to śmierć cieplna wszechświata.

Wszystkie rzeczy mają dobrą i złą stronę, to prawda. Ale wszystkie rzeczy stworzyło Dobro a nie zło. Zło ze swej istoty jest reaktywne, absolutnie nie twórcze, hierarchicznie podporządkowane Dobru.Naśladuje tylko, przedrzeźnia i stawiając opór sprawdza jakość próby naszego wewnętrznego złota oraz wyostrza nasze męstwo. Nie ma w rzeczach miejsca na równowagę a w czynach sprawowanych przez centrum naszej duszy, czyli w działaniach naszego serca, nie ma miejsca na obojętność.

Dobro albo jest uważane za hegemona i stwórcą wszystkiego, albo zmienia się w swoje przeciwieństwo przekształcając świat w bezsensowną poczekalnię do unicestwienia, w imperium niezróżnicowania i wszystko zatapiającej szarości.

7. Zasada hierarchii i bezustanny wybór kontra równość i automatyzm

Równość to tylko błazen w królewskiej czapce. Równość to tylko niewyszukane, dziecinne wyobrażenie równowagi odpłaty, świata opartego na równym odmierzaniu każdemu według wagi, znaczenia i rangi jego wyborów, czynów i zaniechań. Równość to automatyzm, zrzucenie trudu estymacji. Równość to ołtarz na którym składamy ofiarę z namysłu przed bożkiem zwierzęcego Automatyzmu. Równowaga istnieje, owszem, ale w innym sensie niż głoszą to ci, będący słabego lub sprytnego umysłu. Równowaga  jest dzieckiem srogiej bogini Nemezis a nie rodzicem Chaosu. Jest czynieniem początku nie spuszczając z oczu końca.

Równowaga to nie obojętność i symetria. Przywróćmy pojęciom ich właściwy sens. Równowaga, wyrównanie to zgodne z prawem hierarchii nadejście i odpowiedź wyższej instancji. Równowaga to nieuchronne prawo nadejścia odpłaty za odrzucenie dobra i wybór zła, gdzie dobro rozumiemy jako optymalizację wyzwań jakie sami stawiamy przed swoją duszą dążącą do dzielności. Dzięki Nemezis, dzięki bogini słusznej pomsty świat zachowuje równowagę. Dzięki odpłacie świat broni się przed dyktatem przyjemnej zwierzęcości i apatią ducha – dwoma końmi apokalipsy na których pędzi w dzikim rozkroku piekielnie zgrabny jeździec bez twarzy… Pędzi w cyrkowo migającą otchłań. Oblicze bez twarzy…

Dlaczego ludzie mali, mierni, przebiegli oraz ci, wiecznie niezdecydowani tak się boją ogłoszenia Prawa Wyrównania i Prawa Panowania Dobra nad Światem oraz zwalczają religie to głoszące? Bo uznanie wszechwładzy Dobra, daje tym, co ją wyznają wzrok do wypatrzenia występku. Bo zdecydowane uznanie prymatu Dobra ma moc przywracania wzroku i dodawania sił.

Dla człowieka, który chciałby pomnażać zdolność rozumienia u tych, którzy są niezdecydowani i zbyt przytłoczeni przez swoją słabość istnieje tylko jedna trudność: Na jakie rozumowania i nazwy przełożyć starożytne imię “Bóg”, by wyjść naprzeciw niegotowości tych ludzi?  Drugim problemem tych, co są w stanie postrzegać tak trudne do percepcji zjawiska jak  presja złego ducha epoki jest zgromadzić się, wykreować obraz takiej wspólnoty, która potrafi nienachalnie i subtelnie troszczyć się o tych niezdecydowanych i niezorientowanych. Państwo to nie aparat przymusu możnych, butnych, żądnych władzy nad słabymi, strachliwymi  obojętnymi na los wspólnoty, lecz rządy najlepszych w służeniu dobru wspólnemu. Osoba, państwo, naród i świat to całości zbudowane na wzór organizmu.

Fudamentalną, konstytutywną zasadą Ja (osoby), państwa, narodu i świata jest broniąca się przed entropią zasady Równości – zasada hierarchicznego zróżnicowania organów i ich funkcji oraz druga zasada, zasada służby wyższego niższemu na wspólnej drodze. Na drodze na której wyższe wyprowadza niższe z piekła obojętności, piekła symetrii i równości, jak z królestwa zmarłych Orfeusz wyprowadzał Eurydykę. Na drodze, na której obejrzenie się może spowodować utratę wszystkiego – czyli utratę duszy Eurydyki.

Wybór należy do nas, do nich, do mnie, do ciebie. Wybór zdecydowania, czy daję się prowadzić, czy sam prowadzę. Wybór bycia powolnym czyjemuś wyprowadzaniu, wybór tego człowieka i otoczenia, który ma nas wyprowadzać. Zawsze kogoś wyprowadzamy z piekła, albo do niego wciągamy, lub mylnie pokazujemy mu szlak w przeciwnym kierunku. Albo stoimy w miejscu pośrodku piaskowej burzy stopniowo milimetr po milimetrze pogrążając się w morzu piasku. Zawsze musimy być przygotowani na to, że wyprowadza nas ktoś, kto się ogląda, kto lubi się oglądać za siebie. Może nie mogąc znieść dziwnych przewodników z głową odwróconą do tyłu – w sposób nagły dorośniemy do tego, by samemu poczuć w sobie przewodnika?

Od wyboru nie uciekniemy. Albo – jak mieszkańcy nieszczęsnych Pompejów – utoniemy w szarym, wulkanicznym pyle zalepiającej oczy Symetrii lub zastygniemy jak kamienna figura w nigdy niespełnionym geście swych marzeń, albo zaczniemy widzieć, porządkować przewodników i działać coraz wyraźniej. I mężnieć.

Harmonia, odpłata, hierarchia i odwaga, to tylko jedno imię mieniące się odcieniami i podpowiadające rodzącemu się w nas apetytowi na dzielność.

Harmonia, odpłata, hierarchia i odwaga to powszechna konieczno­ść, przez którą ukazuje się całość, jeżeli tylko część się ukaże.

 

=========================================================

Ilustracja. Atena i Centaur, czyli bogini Mądrości pomagająca człowiekowi wydostać się ze zwierzęcia

O autorze: wawel