Kompletny blamaż obowiązkowych izb lekarskich

Kogo reprezentują izby lekarskie w Polsce? Czy samorząd jest potrzebny?

Samorząd lekarski, który ma sprawować pieczę nad należytym wykonywaniem zawodu, jest w ostatnich latach coraz powszechniej krytykowany przez medyków za działanie wbrew interesowi publicznemu. Poniżej wywiad z prof. zw. dr hab. n. med. Krystyną Lisiecką-Opalko, członkiem zarządu Polskiego Stowarzyszenia Niezależnych Lekarzy i Naukowców.

 

  1. Ustawa o izbach lekarskich została uchwalona w 1989 r. Miała przywrócić niezależność lekarzy względem władz, odebraną im przez komunistów w 1950 roku, gdy zlikwidowano samorząd lekarski. Jaki jest stan przywróconego samorządu po ponad 30 latach?

Trudno oszacować jednocześnie stan wszystkich 23 izb okręgowych (OIL) i Naczelnej Izby Lekarskiej (NIL). Sądzę, że mają się bardzo dobrze. Mają własne siedziby, prowadzą działalność gospodarczą.  Od samego początku wszystkie OIL były zainteresowane wykupieniem lub budową swoich siedzib, przeznaczając na to większość funduszy. W początkowym okresie lekarze nie płacili za wydawanie dokumentów przez OIL. Składki były dużo niższe i starczało na wszystko. Ograniczano zatrudnienie administracji do niezbędnego minimum. Od 2000 roku zaczęło przybywać osób pracujących w administracji oraz zwiększała się liczba komisji. Dziś jest ich od kilkunastu do kilkudziesięciu i stale tworzone są nowe,  np. ds. wizerunku zawodu lekarza, ds. zdrowia lekarza, ds. e-zdrowia, itd. Mamy w każdej izbie lekarskiej Rzecznika Praw Lekarza, który jednak nie upominał się o lekarzy zniesławianych przez NIL w trakcie tzw. pandemii. Pojawili się na etatach radcy prawni, a także honoraria, a potem regularne pensje.

Gdy analizuje się finanse izb, to zwraca uwagę, że od 34 lat żadna niezależna instytucja państwowa nie zainteresowała się nimi. Są one znaczne. W Polsce jest łącznie  194 000 lekarzy i lekarzy dentystów. Do tej pory płaciliśmy składkę w wysokości 60 zł miesięcznie. W skali roku daje to przychód w wysokości 139 680 000 zł. Teraz składka wzrosła o 100 % i wynosi 120 zł miesięcznie, daje to sumę roczną  279 360 000 zł. Warto dodać, że do izb wpływają także inne dochody: za szkolenie czy konferencje lekarzy, które są częściowo lub całkowicie odpłatne, a także za wydawanie zaświadczeń. Izby otrzymują też darowizny od firm prezentujących sprzęt, nowe leki. Są przychody z reklam w gazetach, wpływy z działalności gospodarczej. Izby lekarskie otrzymują z budżetu państwa środki finansowe na pokrycie kosztów czynności administracyjnych związanych z realizacją zadań. Nie jest jasne od kiedy stanowiska funkcyjne w izbach są opłacane i w jakiej wysokości.  Sprzyja to w czasie wyborów do izb walkom o „stołek”. Potem bardzo trudno rozstać się z izbą, niektórzy pracują już 33 lata. Nie przekłada się to jednak na zadowolenie szeregowych członków Izb.

 

  1. Konstytucja stanowi w art. 17, że samorząd zawodowy reprezentuje osoby wykonujące zawody zaufania publicznego i sprawuje pieczę nad należytym wykonywaniem tych zawodów w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony. W ustawie o izbach lekarskich (art. 5) jest wymienionych co najmniej 14 zadań związanych z reprezentowaniem interesów środowiska lekarzy. Czy izby wykonują te zadania zgodnie z oczekiwaniami lekarzy?

Nie sądzę, aby wszyscy lekarze zapoznali się z ustawą. Nie wiedzą w jakim celu reaktywowano izby lekarskie. Jest silny podział między lekarzami i dużo negatywnych stwierdzeń o izbach na zamkniętych forach internetowych lekarzy i lekarzy dentystów. Czara goryczy przepełniona została w ostatnich latach poprzez fakt ataku NIL na lekarzy pracujących zgodnie z przysięgą Hipokratesa, których karano za leczenie chorych, zabraniano im stosowania sprawdzonych, skutecznych  leków i straszono wysokimi karami pieniężnymi za ich ordynowanie, a nawet wycofywano leki z aptek, aby nie można było ich stosować. Dziś żaden lekarz kończący studia nie składa przysięgi Hipokratesa, której główne motto brzmi: „po pierwsze nie szkodzić”.

Tam, gdzie są niekontrolowane przychody, osłabione jest prawidłowe działanie tzw. samorządu. Wysokie pensje zachęcają do nagannych zachowań w stosunku do koleżeństwa, profesorów czy przedstawicieli władzy. Samorząd uzurpuje sobie prawo do wysyłania pytań do Unii Europejskiej, poniżając tym samym rodzime szkolnictwo medyczne. Pomija się odpowiedniego ministra w tej kwestii. Priorytetem powinno być rozwijanie szkoleń, wspólnie z uniwersytetami medycznymi i pokrewnymi, celem podniesienia wiedzy i autorytetu lekarza, a nie rozbudowywanie kar.

Lekarze są zastraszani odbieraniem prawa wykonywania zawodu za wypowiedzi w mediach czy leczenie zgodne z własną wiedzą i praktyką. To nowa „metoda rządzenia”. Odbiera się  nawet prawo wykonywania zawodu profesorom. To dzwonek alarmowy pokazujący dokąd zmierza obecna władza w izbach. Dyplom upoważniający lekarza do leczenia chorego wydaje uczelnia wyższa, natomiast izba tylko pozwolenie na pracę w danym regionie czy miejscu. Rodzi się zatem pytanie, jakim prawem samorząd uzurpuje sobie możliwość odbierania prawa do pracy bez porozumienia z uczelnią wyższą czy sądem powszechnym? Po mediach społecznościowych krążą paszkwile formułowane wobec lekarzy, rzutują one na cały obraz  tzw. „ochrony zdrowia”, nadzorowanej przez NIL. Izby nie zadają kluczowych pytań o ważne kwestie, np. w temacie nadmiarowych zgonów,  ilości przypadków chorób nowotworowych, chorób przewlekłych, dobrej profilaktyki, itp.  Jak widać, samorząd przestał spełniać swoje najważniejsze zadania.

 

  1. Czy Izby lekarskie przestały sprawować pieczę nad wykonywaniem zawodu w sposób należyty, tzn. w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony, bez naruszania wolności wykonywania zawodu?

Chyba tak. Funkcyjni członkowie izb pokazali swoje oblicze w czasach, kiedy chorzy umierali na SOR-ach, czekając na wynik wątpliwego testu, a minister zdrowia wprowadzał polecenia nieleczenia chorych, zastępując leczenie tzw. teleporadami. Nie słychać było wówczas głosu izb w mediach. Wymienić można bardzo dużo wieloletnich zaniedbań, na które nie ma usprawiedliwienia. W XXI w, zgodzono się na wprowadzenie obowiązkowych procedur, skrócenie studiów medycznych, zlikwidowanie (przez parę lat) podyplomowych  praktyk lekarskich, drastycznie ograniczono dostęp lekarzy do specjalizacji, zaniechano profilaktyki. NIL milczała. Zagubiono samorządność, zagubiono konieczność debat. Wprowadzono dyktaturę trudną do zrozumienia. Zabrakło wyników badań polskich naukowców w „Gazecie Lekarskiej”.  Jedyna prawda, która jest tam obecna, to teksty  pisane na zamówienie przez redaktorów najemnych lub na etacie. Lekarz przestał być wolnym zawodem. Jedynie lekarz dentysta, który został całkowicie sprywatyzowany, ma wolny wybór metody leczenia. Warto się zastanowić, czy zaakceptowany przez NIL obecny system jest sprawny i służy choremu. Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej (NROZ) chwali się w mediach ilością spraw sądowych za popełniane błędy lekarskie. Szkoda, że zabrakło refleksji, jak to ograniczyć lub jak zmienić system. Pracując przez 4 lata w Naczelnym Sądzie Lekarskim nigdy nie doświadczałam takiej ilości popełnianych błędów. Może to nie są błędy tylko narzucony lekarzowi system pracy?

 

  1. Jakie zmiany są konieczne w funkcjonowaniu samorządu lekarskiego?

Izby, które dzielą lekarzy a nie łączą, nie mają racji bytu. Poniżając lekarzy praktyków, klinicystów, profesorów, nie rozumiejąc praw rządzących nauką, nie mogą reprezentować wszystkich lekarzy i profesorów. Zaprowadzając dyktaturę, wykazując brak pokory wobec chorego, nie mogą liczyć na wsparcie ze strony środowiska. Tracą  zaufanie nie tylko lekarzy, ale i chorych.

W naszym Stowarzyszeniu uważamy, że należy: a/ zlikwidować NIL ze wszystkimi komisjami, a funkcje rzeczników oraz sędziów sądów lekarskich  przekazać w gestię Komisji Etyki OIL, b/ zlikwidować obowiązkową przynależność do OIL, c/ przywrócić wolność wyboru metody leczenia lekarzowi, d/ usunąć z ustawy z 2009 r. wszystkie represyjne artykuły, e/ sprawy dotyczące błędów w sztuce lekarskiej kierować do sądów powszechnych, zapewniając jednocześnie lekarzom pomoc prawną f/ wprowadzić jawność zarobków w OIL oraz nadzór niezależnej instytucji państwowej nad finansami OIL, g/ powrócić do niższych składek za przynależność do izb.

Likwidacja NIL ze wszystkimi komisjami i rzecznikami oraz sędziami jest pilną koniecznością. NIL się nie sprawdziła. OIL dadzą sobie radę z kontaktami rządowymi, administracją lokalną itp. Izby będą zabiegać o lekarza proponując wreszcie prawdziwe kontakty, szkolenia oraz pomoc prawną w przypadkach potknięć lekarskich. Dziś lekarz w dużym zakresie utracił autorytet w społeczeństwie. Izby podważają nauczanie lekarzy, podważają autorytet profesorów, autorytet ministra, a w sprawach poważnych dotyczących zdrowia, milczą. Nigdy wcześniej nauka nie była tak deprecjonowana jak w chwili obecnej. Zawsze była wolna, o czym zapomniały elity NIL. W nauce ani w medycynie nie może być jednomyślności, a aktualna wiedza medyczna to pojęcie bardzo szerokie. Medycyna jest nauką interdyscyplinarną, musi współpracować z fizyką, biochemią itd. Żadne wytyczne medycznych towarzystw naukowych nie mogą być bezwzględnie wiążące. Medycyna jest też nauką humanistyczną.

Podsumowując, izby to bogate organizacje, dysponujące dużymi dochodami i znacznym majątkiem oraz rozbudowanymi strukturami. Jednocześnie, mimo tego potencjału, niewiele świadczą na rzecz swoich członków i społeczeństwa. A przede wszystkim są wysoce represyjne, surowo karzą lekarzy za poglądy sprzeczne z wątpliwymi, nierzadko błędnymi przepisami państwowymi, ingerując w ten sposób w wolność wykonywania zawodu. Likwidacja obowiązku przynależności do izb lekarskich, podobnie jak na Węgrzech, jest możliwa z uwagi na konstytucyjne prawo. Lekarze wiążą duże nadzieje na dobrą zmianę z powołanym niedawno parlamentarnym zespołem ds. izb lekarskich.

 

Opublikowałam w “Prawda Jest Ciekawa” Nr 7 z 4.04.2023 r.

 

Polecam też:

Czy Minister Zdrowia nie wiedział?

 

O autorze: Rebeliantka

Bona diagnosis, bona curatio. Bez Boga ani do proga. Zna się na zarządzaniu. Konserwatystka. W wieku średnim, ale bez oznak kryzysu. Nie znosi polityków mamiących ludzi obietnicami bez pokrycia (fumum vendere – dosł.: sprzedających dym).