Łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać, nie – Piątek, 23 października 2015 św. Jana Kapistrana, prezbitera św. Józefa Bilczewskiego, biskupa

Myśl dnia

Kto mówi – sieje. Kto słucha – zbiera.

Pitagoras

Nie zawsze mądrość duchowa idzie w parze z mądrością ludzką.
ks. Mariusz Krawiec SSP
12088066_1050751508292210_3652060527565490046_n
Przybądź, Duchu Święty, i daj mi takie dary, które pozwolą mi dobrze służyć osobom,
które postawiłeś na mojej drodze życiowej.
PIĄTEK XXIX TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II

PIERWSZE CZYTANIE  (Rz 7, 18-24)

Wewnętrzne rozdarcie człowieka

Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Rzymian.

Bracia:
Jestem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać — nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka.
A zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło. Albowiem wewnętrzny człowiek we mnie ma upodobanie zgodne z prawem Bożym. W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu i podbija mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach.
Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, co wiedzie ku tej śmierci? Dzięki niech będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 119 (118), 66 i 68. 76-77. 93-94)

Refren: Naucz mnie, Panie, mądrych ustaw Twoich.

Naucz mnie trafnego sądu i umiejętności, *
bo ufam Twoim przykazaniom.
Dobry jesteś i dobrze czynisz, *
naucz mnie Twoich ustaw.

Niech Twoja łaska będzie mi pociechą *
zgodnie z obietnicą daną Twemu słudze.
Niech mnie ogarnie Twoja litość, a żyć będę, *
bo Twoje prawo jest moją rozkoszą.

Na wieki nie zapomnę Twoich postanowień, *
bo przez nie dałeś mi życie.
Wybaw mnie, należę do Ciebie, *
bo szukam Twych postanowień.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Mt 11, 25)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi,
że tajemnice królestwa objawiłeś prostaczkom.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Łk 12, 54-59)

Poznać znaki czasu

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Jezus mówił do tłumów: «Gdy ujrzycie chmurę podnoszącą się na zachodzie, zaraz mówicie: „Deszcz idzie”. I tak bywa. A gdy wiatr wieje z południa, powiadacie: „Będzie upał”. I bywa. Obłudnicy, umiecie rozpoznawać wygląd ziemi i nieba, a jakże obecnego czasu nie rozpoznajecie? I dlaczego sami z siebie nie rozróżniacie tego, co jest słuszne?
Gdy idziesz do urzędu ze swym przeciwnikiem, staraj się w drodze dojść z nim do zgody, by cię nie pociągnął do sędziego; a sędzia przekazałby cię dozorcy, dozorca zaś wtrąciłby cię do więzienia.
Powiadam ci, nie wyjdziesz stamtąd, póki nie oddasz ostatniego pieniążka».

Oto słowo Pańskie.

 

KOMENTARZ

 

 
Spotkanie wiary i rozumu

Nie zawsze mądrość duchowa idzie w parze z mądrością ludzką. Bo umysł człowieka jest pod wieloma względami bardzo zawodny. Ilu ludzi pobłądziło w życiu, gdyż zaufało bezgranicznie potędze umysłu. Wiara i rozum nie muszą ze sobą walczyć. Powinny się wzajemnie uzupełniać i zgodnie koegzystować. W podejmowaniu decyzji dobrze jest logicznie przeanalizować różne przesłanki. Ale jednocześnie umieć się powierzyć mądrości Bożej i otworzyć na działanie Ducha Świętego. Gdyby Parakletos nie zstąpił na Kościół w dniu Pięćdziesiątnicy, zapewne trudno byłoby zrozumieć misterium Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa.

Przybądź, Duchu Święty, i daj mi takie dary, które pozwolą mi dobrze służyć osobom, które postawiłeś na mojej drodze życiowej.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html
************

Św. Jana Kapistrana

0,12 / 10,34
Wyobraź sobie, jak stoisz na rozdrożu i nie wiesz, gdzie iść. Jak budzi się w tobie zniechęcenie i zwątpienie.

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Łukasza
Łk 12, 54-59
Jezus mówił do tłumów: «Gdy ujrzycie chmurę podnoszącą się na zachodzie, zaraz mówicie: „Deszcz idzie”. I tak bywa. A gdy wiatr wieje z południa, powiadacie: „Będzie upał”. I bywa. Obłudnicy, umiecie rozpoznawać wygląd ziemi i nieba, a jakże obecnego czasu nie rozpoznajecie? I dlaczego sami z siebie nie rozróżniacie tego, co jest słuszne? Gdy idziesz do urzędu ze swym przeciwnikiem, staraj się w drodze dojść z nim do zgody, by cię nie pociągnął do sędziego; a sędzia przekazałby cię dozorcy, dozorca zaś wtrąciłby cię do więzienia. Powiadam ci, nie wyjdziesz stamtąd, póki nie oddasz ostatniego pieniążka».

Czym jest rozeznawanie? Podejmowaniem decyzji, ale w zaufaniu Bogu i szukaniu tego, co On może chcieć. Dlatego zawsze trzeba sobie zadać pytanie, czy ufa się Bogu. Bo jeżeli o tym się zapomni, to może i dojdzie się do wprawy w przewidywaniu różnych konsekwencji, ale nie będzie to miało nic wspólnego z życiem wiarą. Czy ty ufasz Bogu?

Ale po co rozeznawać? Po co szukać woli Boga na co dzień? By żyć radykalniej, by żyć miłością, by szukać tego, co przynosi większą chwałę Bogu. Dlatego zastanów się, jak wygląda podejmowanie decyzji przez ciebie? Czy szukasz sposobu na poprawę własnego samopoczucia, czy raczej woli Boga?

Jak rozeznawać? Rozeznawanie jest albo łaską, albo sztuką. Bóg może udzielić łaskę pomocną do podjęcia decyzji. Lecz to nie zwalnia nas z ćwiczenia się w rozeznawaniu. Z czasem człowiek zaczyna coraz łatwiej odkrywać, co jest na większą chwałę Bożą. Ale do tego potrzeba refleksji nad swoim życiem, każdego dnia.

Proś o dar rozeznawania. Niech Duch Święty zstąpi na ciebie i pomoże ci w podejmowaniu codziennych wyborów.

http://modlitwawdrodze.pl/home/
**************

OBŁUDNY LĘK

by Grzegorz Kramer SJ

A gdyby tak zobaczyć, że nasza obłuda polega na ciągle mocno przeżywanym lęku? Bóg chce się rozprawić z naszym lękiem w sposób konkretny, nie chce nas zagłaskać na śmierć. Dlatego pada tak ostre słowo. Urzędem jest koniec naszego życia, śmierć i to, co nazywamy życiem po śmierci. Urzędem może być jakiś ważny etap w życiu czy decyzja. Przeciwnikiem możesz być ty sam: można być wewnętrznie skłóconym, można siebie nienawidzić. Jesteśmy mistrzami w analizowaniu, dawaniu dobrych rad, mówieniu o innych i świecie, tylko że to wszystko do niczego się nie przyda. To będzie do wyrzucenia, jeśli nie zaczniemy od siebie i nie zmienimy siebie, nie będziemy chcieli pojednać się ze samymi sobą i swoim lękiem.

Mówi „obłudnicy”, bo szalenie zależy Mu na tym, byśmy w końcu się tego lęku pozbyli, byśmy nie udawali przed sobą i wszystkimi, że jesteśmy luzakami. Nie zajmujmy się pierdołami takimi jak: przewidywanie przyszłości, planowanie wspaniałych rzeczy, kiedy się boimy. Zajmijmy się najpierw tym paraliżującym nas lękiem, ideologiami, które na nim budujemy i zaczynamy szukać jego źródła wszędzie, tylko nie w sobie. Tak, jesteśmy obłudnikami zawsze wtedy, kiedy zwalamy winę na innych, wiedząc, przeczuwając, że problem jest w nas. Jesteśmy dobrzy w tylu rzeczach (to jest to rozpoznawanie znaków, o którym mówi Jezus), a jednak w tym co najistotniejsze padamy. Nie dajemy rady, poddajemy się, jęczymy. Niepodjęcie swoich lęków skończy się zamknięciem nas przez dozorcę w więzieniu naszych fobii, a te nie wypuszczają nikogo przez długi czas.

Ewangelia Jezusa nie jest wezwaniem, po raz kolejny, do abstrakcyjnej religijności, ale jest impulsem do wzięcia się za swoje życie w jakimś konkretnym wymiarze. Jednym ze środków do podjęcia pracy ze swoimi lękami jest dobra chrześcijańska modlitwa, czyli taka, po której wiemy, co mamy robić i mamy do tego siłę, jak Jezus w Ogrojcu. Wcześniej był pełen lęku i niepewności, po modlitwie, na której z Ojcem zajął się swoimi lękami, poszedł na krzyż.

Jesteśmy w drodze. Dzisiejszy dzień jest etapem tej drogi, po raz kolejny będziemy się spierać ze swoim wewnętrznym przeciwnikiem. Nie bądźmy obłudnikami, ale bądźmy tymi, którzy godzą się ze samymi sobą i demaskują swoje lęki, nie po to, by sobie dowalić, ale by dojrzeć.

http://kramer.blog.deon.pl/2015/10/23/obludniku/

***************

Czy rozpoznajemy Jezusa w obecnym czasie?

22 października 2015, autor: Krzysztof Osuch SJ

Tytułowe pytanie jest bardzo ważne, a odpowiedź na nie nie jest tylko jedna. Jezus o wielu sobie współczesnych stwierdził, że niestety w danym im czasie nie potrafili rozpoznać najważniejszego wydarzenia dziejów, które dokonywało się na ich oczach. Tym wydarzeniem było – i nadal jest –absolutnie wyjątkowe przyjście do nas ludzi samego Boga w Osobie Jezusa Chrystusa.

Jezus doskonale świadomy swej wyjątkowej tożsamości i zbawczego znaczenia Jego Osoby dla każdego człowieka i każdego pokolenia próbował wtedy i próbuje także dzisiaj pobudzić ludzi do wysiłku poznawczego, do namysłu i odkrycia w Nim szczytowego punktu dziejów zbawienia.

Poniższe słowa Jezusa to jeszcze jedna Jego próba przemówienia do wyobraźni, rozumu i ludzkich sumień.

 „Jezus mówił do tłumów: Gdy ujrzycie chmurę podnoszącą się na zachodzie, zaraz mówicie: Deszcze idzie. I tak bywa. A gdy wiatr wieje z południa, powiadacie: Będzie upał. I bywa. Obłudnicy, umiecie rozpoznawać wygląd ziemi i nieba, a jakże obecnego czasu nie rozpoznajecie?” (Łk 12,54-59).

„Obłudnicy” – to mocne słowo, które ma wywołać wstrząs i niejako zmusić do otwarcia oczu na zbawczy czyn Boga, dokonujący się w Chrystusie. Różne są znaczenia słowa obłudnik. Jedno ze znaczeń wskazuje na zaślepienie, które sprawia, że człowiek nie widzi Rzeczywistości taką, jaką ona jest naprawdę. Obłudnik zachowuje się w życiu jak aktor teatralny, który wyuczył się swej roli i stale ją odgrywa, nie bacząc na to, że trzeba dojrzeć „rzeczy nowe”. Że trzeba z maksymalną uwagą dojrzeć objawiającego się Boga i dać mu własną odpowiedź!

  • Jezus z różnych powodów przemawiał demaskatorskim tonem do sobie współczesnych.
  • Jednym z nich była fałszywa pobożność i wątpliwej jakości dobroć – taka na pokaz, od oka, dla zyskania poklasku i uznania u ludzi.
  • Tym razem jednak Jezus ma na uwadze sprawę najwyższej wagi, a mianowicie to, że ludzie skądinąd spostrzegawczy i inteligentni nie potrafią rozpoznać, z Kim oto mają do czynienia w Jego Osobie, w Jego słowach i czynionych znakach.

Ludzie wykształceni w znajomości dotychczasowego Objawienia Bożego mieli wszystkie dane, by wielkie prorockie zapowiedzi i mesjańskie obietnice z łatwością powiązać z Jezusem z Nazaretu. A jednak – i to w przypadku tych najbardziej do tego przygotowanych (uczonych w Piśmie i licznych faryzeuszy) – tak się nie stało.

  • To prawdziwy dramat – nie móc rozpoznać „obecnego czasu” i nie móc być rozpoznanym jako wytęskniony i „wymarzony” Mesjasz – Boski Pomazaniec, jednoczący w Sobie naturę Boską i ludzką!
  • Dramat Jezusa i ludzi wciąż trwa i ponawia się – choć w różnym stopniu – w każdym pokoleniu. Ludzie zda się najbardziej do tego dysponowani – bo tak inteligentni, trzeźwi i logicznie myślący oraz tak skutecznie działający w różnych dziedzinach życia – okazują się niebywale tępi i zaślepieni, gdy chodzi o dogłębne poznanie Jezusa Chrystusa i przyjęcie Go jako swego Pana i Zbawiciela. Jako wielkiego Objawiciela Boga i człowieka!
  • Także dzisiaj Jezus pyta wiele osób z obecnego pokolenia, dlaczego nie jest przez nie rozpoznany i dogłębnie rozumiany. A trud szukania odpowiedzi na zadane pytanie przynależy do nas.
  • To my, zwłaszcza jeśli czujemy się dalecy i obojętni wobec Osoby Jezusa, winniśmy dogłębnie zastanawiać się, dlaczego to sami z siebie nie rozróżniamy tego, co jest słuszne. Dlaczego obecnego czasu – wciąż przecież upływającego pod znakiem obecności Jezusa Chrystusa w ludzkich dziejach, zwłaszcza dzięki misji Kościoła – nie rozpoznajemy w ogóle czy nie dość głęboko, poważnie i z poczuciem olśnienia, fascynacji?

Pytania kiedyś formułowane przez Jezusa są wciąż aktualne i dotyczą wielu współczesnych. Winny więc zaintrygować liczne rzesze ochrzczonych (albo już nie chrzczonych wskutek apostazji tych pierwszych) w dechrystianizującej się Europie.

  • Niestety, (jakkolwiek gorsząco by to zabrzmiało) naglące pytania Jezusa dotyczą także niemałej liczby teologów, egzegetów i moralistów, którzy  w ostatnich dziesięcioleciach przestali rozpoznawać w Jezusie Chrystusie Boga-Człowieka. Niektórzy z nich zdradzili Jezusa w ordynarny sposób.
  • Przejmująco mówił kiedyś o tym, w roku 1996 do Episkopatów Ameryki, kard. J. Ratzinger, zarzucając niektórym teologom-egzegetom, że w swoich uczonych (ale oderwanych od depozytu wiary) wywodach odmówili Chrystusowi – Bóstwa! Na tym tle podkreślił jednocześnie, że pełna wiara w Jezusa Chrystusa, zwłaszcza w Jego Bóstwo, ma się dobrze i trwa w najlepsze w pielgrzymującym Ludzie, który doskonale pojmuje, że tylko Jezus Chrystus jako jedyny, będąc Bogiem-Człowiekiem, potrafi wyprowadzić nas ludzi z tego więzienia, jakim jest zamknięta w sobie i na siebie skazana doczesność.

***

Pewnym dopełnieniem Jezusowej i naszej refleksji nad dramatem nierozpoznawania obecnego czasu, także nad konsekwencjami tego zaniechania, niech będą przytoczone poniżej myśli wybitnego żydowskiego teologa, człowieka żywej wiary starotestamentalnej – Abrahama J. Heschla (+ 1972). Pisał on te słowa w roku 1953, odnosząc się do straszliwych doświadczeń drugiej wojny światowej, a także do tego, co te doświadczenia poprzedziło.

Ostrzegam, spotkamy się z przejmującą diagnozą i wstrząsającym oskarżeniem obłudników, którzy nadawali kierunek cywilizacji w paru ostatnich wiekach.   

„Wzywaliśmy Pana. Pan przyszedł. I został zignorowany. Głosiliśmy, co należy czynić, a równocześnie unikaliśmy Go. Wznosiliśmy pieśni pochwalne, buntując się przeciw Niemu. Teraz zbieramy owoce naszych zaniedbań. Przez wieki Jego głos był wołaniem na puszczy. Jak zręcznie udało się nam pochwycić Go i uwięzić w świątyniach! Ileż razy Go zagłuszaliśmy i wypaczaliśmy. Teraz widzimy, jak stopniowo milknie, porzucając jeden po drugim kolejne ludy, opuszczając ich dusze, pogardzając ich mądrością. Umiłowanie dobra zniknęło całkowicie ze świata. Mnożą się okrucieństwo, nienawiść i zbrodnia.

Przerażające rzeczy, których jesteśmy dzisiaj świadkami, rodzą wyrzuty sumienia i nieustający wstyd. Sprofanowaliśmy imię Boga, a bogactwo naszej ziemi, pomysłowość ludzkiego umysłu i bezcenne życie naszych synów i córek wydaliśmy na zatracenie. Nigdy przedtem ludzkość nie miała tylu powodów do wstydu, co obecnie.

Nad ogromnymi obszarami ziemi zalega bezlitosna cisza. Dzień Pański jest dniem bez Pana. (…) 

Nie składaliśmy ofiar na ołtarzu pokoju i dlatego złożyliśmy ofiary na ołtarzu wojny. Czy słyszeliście kiedyś opowieść o grupie niedoświadczonych turystów, którzy wybrali się na wycieczkę w dzikie, górskie okolice bez przewodnika? W czasie wspinaczki urwała się nagle półka skalna, na której stali, i wszyscy wpadli do głębokiej i ciemnej jaskini. Kiedy ocknęli się w ciemnościach, ujrzeli przerażeni, że wokół kłębi się pełno rozwścieczonych żmij. W miejsce każdej, którą udało im się zabić, pojawiało się natychmiast dziesięć nowych. Wszyscy desperacko walczyli z niebezpieczeństwem z wyjątkiem jednego mężczyzny, który stał z boku i patrzył. Kiedy zatrwożeni i oburzeni towarzysze zaczęli go strofować za bezczynność, odkrzyknął im: „Jeżeli tu zostaniemy, zginiemy szybciej niż żmije. Ja szukam wyjścia z jaskini dla nas wszystkich”.

Nasz świat niewiele się różni od jaskini, w której jest kłębowisko żmij. Nie wpadliśmy do niej w 1939 roku ani nawet w 1933. Osunęliśmy się w jej czeluście wiele pokoleń temu, a żmije wstrzyknęły swój jad w krwiobieg ludzkości, stopniowo nas paraliżując, uśmiercając nerw po nerwie, otępiając umysł, zaciemniając widzenie. Granica między dobrem i złem, kiedyś różnymi od siebie jak dzień i noc, zatarła się i rozmyła. W codziennym życiu czciliśmy siłę, mieliśmy w pogardzie współczucie i nie byliśmy posłuszni żadnemu prawu, a jedynie naszym niezaspokojonym żądzom. Idea tego, co święte, umarła całkowicie w duszy człowieka. Kiedy już dojrzały w nas chciwość, zawiść i niczym nieskrępowane pragnienie władzy, żmije wyhodowane na łonie naszej cywilizacji wypełzły z jaskiń i rzuciły się na bezbronne narody.

Wybuch wojny nie był wcale niespodzianką. Było to długo oczekiwane następstwo katastrofy duchowej (…)

Sumienie świata zostało uśmiercone przez tych, którzy mieli w zwyczaju obwiniać innych zamiast siebie. Nie zapominajmy o tym. Czciliśmy instynkty, a nie ufaliśmy prorokom. Pracowaliśmy niestrudzenie nad udoskonaleniem silników samochodów i samolotów, a tymczasem nasze wnętrze stało się wysypiskiem śmieci. Śmialiśmy się z przesądów, aż utraciliśmy zdolność wiary. Pomogliśmy zagasić światło, które zapalili nasi ojcowie. Przehandlowaliśmy świętość za wygodę, wierność za sukces, miłość za władzę, mądrość za informację, tradycję za modę. (…)

Zabijanie żmij uratuje nas, ale tylko na chwilę, nie na zawsze. (…) Największe zadanie naszych czasów to wydobyć dusze ludzi z jaskini pełnej żmij. Świat przekonał się, że chodzi w tym wszystkim o Boga. Nie wolno nam nigdy zapomnieć, że poczucie tego, co święte, jest nam równie niezbędne, jak światło słońca. Nie ma przyrody bez ducha, świata bez Tory, braterstwa bez ojca, ludzkości bez przywiązania do Boga.

Bóg powróci do nas, kiedy będziemy chcieli przyjąć Go do siebie – do naszych banków i fabryk, do Kongresu i do klubów, do sal sądowych i komisji parlamentarnych, do domów i teatrów. (…)

Tylko w Jego obecności nauczymy się, że chwałą człowieka nie jest jego pragnienie mocy, ale moc współczucia. Człowiek jest albo obrazem Jego obecności, albo uosobieniem bestii.

(…) świat nie jest próżnią. Od nas zależy, czy uczynimy go ołtarzem Boga, czy też zaludnią go demony. Nie ma w nim miejsca na neutralność. Jesteśmy albo sługami tego, co święte, albo niewolnikami zła. Oby bluźnierstwo naszych czasów nie stało się skandalem na wieki. Oby przyszłe pokolenia nie znienawidziły nas za to, że nie ustrzegliśmy i nie przechowaliśmy tego, co prorocy, święci, męczennicy i studiujący Pismo stworzyli przez tysiące lat. Apostołowie siły i przemocy pokazali, że są doskonali w czynieniu zła. Pokażmy, że potrafimy być równie doskonali w dobru. (…)

Jest takie Boże marzenie, które pielęgnowali w sobie prorocy i rabini, które wypełnia nasze modlitwy i przenika wszystkie akty autentycznej pobożności. Jest to marzenie o świecie uwolnionym od zła dzięki łasce Boga i staraniom człowieka poświęcającego wszystkie siły na to, by ugruntować w świecie Boże królowanie.

Bóg czeka na nas, abyśmy odkupili świat. Nie powinniśmy spędzać naszego życia na gonitwie za trywialnymi przyjemnościami, gdy niecierpliwy Bóg nieustannie czeka na nasze wysiłki i poświęcenie.

Wszechmocny nie stworzył świata po to, byśmy mogli zaspokoić naszą chciwość, zazdrość i ambicje. Nie po to przeżyliśmy, by marnować lata na rzeczy wulgarne i puste. Męczeństwo milionów wymaga od nas, byśmy poświęcili nasze życie wypełnianiu Bożego marzenia o zbawieniu świata. Izrael nie przyjął Prawa ze swej własnej woli. Gdy Izrael przybliżył się do góry Synaj, Bóg uniósł ją i trzymając nad głowami ludu, powiedział: „Albo przyjmiecie Torę, albo zmiażdży was ta góra”. Góra historii znowu wisi nad naszą głową. Może powinniśmy odnowić przymierze z Bogiem?” [1].

Zadajmy sobie pytanie: Czy my rozpoznaliśmy Jezusa jako naszego Pana i Zbawiciela?

Czy jest On dla mnie najwspanialszym Darem Boga – naszego Stwórcy i Ojca?

Czy z Nim współpracujemy nad zbawieniem wszystkich ludzi?

 Częstochowa, piątek, 25 października 2013      AMDG et BVMH   o. Krzysztof Osuch SJ

__________________

[1] ABRAHAM JOSHUA HESCHEL ur. 1907 w Warszawie, potomek rodu chasydzkich cadyków, studiował w Wilnie i Berlinie, uciekł przed Zagładą do USA, teolog, poeta, mistyk, reformator społeczny i historyk, pisał o Biblii, Talmudzie, myśli średniowiecznej, filozofii, teologii, chasydyzmie i problemach moralnych, zmarł w 1972 roku.

Czy rozpoznajemy Jezusa w obecnym czasie?

***********

Mszał Rzymski
Modlitwa eucharystyczna C

Umieć odczytywać znaki czasu

Zaprawdę, godne to jest, abyśmy Tobie,
Ojcze miłosierny, składali dziękczynienie:
Tyś nam dał swego Syna, Jezusa Chrystusa,
naszego Brata i Odkupiciela.
W Nim objawiłeś swoją miłość wobec maluczkich i ubogich,
wobec chorych i odrzuconych przez ludzi.
Chrystus nie zamyka się nigdy na potrzeby i cierpienia braci.
On życiem i słowem ogłosił światu,
że Ty jesteś Ojcem i troszczysz się o wszystkie swoje dzieci.
Za te znaki Twojej dobroci wychwalamy Cię i błogosławimy
i zjednoczeni z Aniołami i Świętymi
śpiewamy hymn Twojej chwały…

Umocnij swój Lud Chlebem życia i Kielichem zbawienia;
uczyń nas doskonałymi w wierze i miłości…
Otwórz nasze oczy na potrzeby i cierpienia braci;
oświeć nas światłem Twego słowa,
abyśmy pocieszali utrudzonych i uciśnionych,
spraw, abyśmy z miłością podejmowali posługę wobec ubogich i cierpiących.
Niech Twój Kościół będzie żywym świadectwem prawdy i wolności,
sprawiedliwości i pokoju,
aby wszyscy ludzie otworzyli się na nadzieję nowego świata.

***************

Życie duchowe jest nieustannym uczeniem się Bożego spojrzenia na siebie (23 października 2015)

  • przez PSPO
  • 22 października 2015

boze-spojrzenie-komentarz-liturgiczny

Dlaczego sami z siebie nie rozróżniacie tego, co jest słuszne? (Łk 12,57).

 

Pan Jezus szereg razy wysuwa wobec słuchaczy podobny zarzut: Dlaczego mając oczy, nie widzą, a mając uszy, nie słyszą?! Te zarzuty także odnoszą się do nas. Czy mamy oczy do patrzenia i widzenia, czy raczej nie? Czy mamy uszy do słuchania, czy nie?!

Dlaczego nie widzą? Istnieje w nas jakieś zaślepienie. Skąd się ono bierze? Pan Jezus zwraca dzisiaj uwagę na naszą zdolność rozpoznawania znaków nadchodzącej pogody. Potrafimy po nich trafnie przewidywać pogodę na dzień, bo pragniemy jak najprawdziwiej ją przewidzieć. Natomiast nasz brak rozpoznania znaków czasu wiąże się z tym, że one wskazują nam zagrożenie i trudną prawdę o nas samych, a my całym sobą nie chcemy tej trudnej prawdy przyjąć, skwapliwie szukając innych znaków, które potwierdzałyby, że ta trudna prawda przynajmniej nie jest pełną prawdą, a najlepiej gdyby była po prostu nieprawdą. Patrząc, widzimy to, co chcemy widzieć.

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Rz 7, 18-24; Łk 12, 54-59

Ale pojawia się jeszcze drugi problem, niemniej ważny, a wydaje się, że związany z tym pierwszym: jeżeli nawet potrafimy zobaczyć i nawet wiemy, co należałoby czynić, aby wejść na drogę prawdy, nie potrafimy tego zrobić. Pisze o tym św. Paweł w Liście do Rzymian: Jestem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro, bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać – nie (Rz 7,18). W tej sytuacji wydaje się nam, że lepiej nie widzieć tego, co widzieć trzeba, bo jeżeli widzimy, to nasza wina jest niewątpliwa. Ta świadomość jest przerażająca. Bez doświadczenia przebaczającej miłości Bożej nie jesteśmy w stanie jej przezwyciężyć. Dlatego jedynym naszym ratunkiem jest Jezus Chrystus, który za nas oddał życie.

Święty Paweł jedynie w Nim widzi ratunek. Właściwie całe nasze życie duchowe jest nieustannym uczeniem się Bożego spojrzenia na siebie, świat i ludzi przez pryzmat Jego miłości, która najdoskonalej objawiła się w Jezusie. W Jego krzyżu jest nasza nadzieja, w krzyżu jako znaku miłości do końca, a nie po prostu okrutnej męki.

Włodzimierz Zatorski OSB

http://ps-po.pl/2015/10/22/zycie-duchowe-jest-nieustannym-uczeniem-sie-bozego-spojrzenia-na-siebie-23-pazdziernika-2015/

*************

<iframe width=”560″ height=”315″ src=”https://www.youtube.com/embed/liF30e6Ce24″ frameborder=”0″ allowfullscreen></iframe>

 

*********************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

23 pAŹDZIERNIKA

*********

 

Święty Jan Kapistran Święty Jan Kapistran, prezbiter
Święty Józef Bilczewski Święty Józef Bilczewski, biskup
Święty Seweryn Boecjusz Święty Seweryn Boecjusz

 

 

Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Konstantynopolu – św. Ignacego, patriarchy. Uwikłany w ówczesne spory, długo przebywał na wygnaniu i wiele wycierpiał od swych zagorzałych przeciwników. Zmarł w roku 877.

oraz:

bł. Bartłomieja de Breganza, biskupa (+ 1270); św. Domicjusza, prezbitera (+ VIII w.); bł. Jana Dobrego, zakonnika (+ 1249); świętych męczenników Serwanda i Germana (+ III w.); św. Teodoreta z Antiochii, prezbitera i męczennika (+ 363)

http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/10-23.php3

**********************************************************************************************************************

TO WARTO PRZECZYTAĆ

**********

Pulikowska: na Synodzie trwa walka dobra ze złem

KAI / jm

(fot. Mariusz Han SJ)

Na sali synodalnej trwa walka dobra ze złem – powiedziała Jadwiga Pulikowska, która wraz z mężem Jackiem jest w gronie świeckich audytorów XIV Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów. Obraduje ono w Watykanie nt. powołania i misji rodziny w Kościele i świecie współczesnym.

 

Podkreślili, że pierwszą troską duszpasterzy w sytuacji kryzysowej powinna być pomoc małżonkom sakramentalnym, by wrócili do siebie.

 

Jadwiga Pulikowska nie zgodziła się z opinią, że synod nie zawsze chce stawiać ludziom wymagania, tylko ułatwiać życie. – Nie można powiedzieć, że synod nie chce stawiać wymagań, ponieważ bardzo wiele było głosów księży kardynałów i biskupów z całego świata, że właśnie wymagania trzeba stawiać. Myślę, że to jest rzeczywiście najważniejsze, że potrzeba ludziom jasnych i klarownych wymagań, drogowskazów, które pomogą im się w życiu ukierunkować – powiedziała audytorka synodalna.

 

Jej mąż Jacek przyznał jednak, że zdarzają się takie przypadki, że “pochylając się nad biedą ludzką, ojcowie synodalni uważają, że trzeba tę biedę ludzką trochę przygłaskać, złagodzić ostrość widzenia grzechu, żeby się oni źle nie czuli”.

 

Tymczasem ze swej praktyki doradztwa rodzinnego państwo Pulikowscy znają wiele takich przypadków, że ludzie, którzy byli w grzesznej sytuacji “zdawałoby się nieodwracalnej”, jednak zmieniali swoje życie.

 

– Dotyczy to np. młodych ludzi, którzy pogubili się przed ślubem. Dziewczyna wyprowadziła się z domu, żeby mieszkać pod jednym dachem z chłopakiem i była zdumiona, że rodzice nie chcą jej dawać pieniędzy na takie życie, myślała, że oni to pobłogosławią. Gdy nie mieli za co jedzenia kupić, więc przyjechała do rodziców głodna, najadła się, ale jeszcze zapytała, czy może serek zabrać do domu. Mama mówi: nie, ale możesz zjeść tutaj. Daj mi dwa złote na autobus, poprosiła córka. Nie dam ci, tu jest twój dom, odpowiedziała matka.

 

I dziewczyna zaryczana szła przez całe miasto. Po ciężkiej rozmowie z chłopakiem przyjechała do rodziców, przeprosili, chłopak się oświadczył, rozstali się, gdy chodzi o mieszkanie, a po pół roku pobrali się i są w wielkiej komitywie z teściami. Można? Można! – opowiadał Jacek Pulikowski.

 

Przywołał też sytuację, gdy mąż, który odszedł od żony i dzieci wylądował na wózku inwalidzkim i jego nowa pani go wyrzuciła. Po 20 latach wrócił do żony, która go przyjęła.

Dlatego, zauważył Pulikowski, pierwszą troską duszpasterzy powinno być pomóc małżonkom sakramentalnym, by wrócili do siebie. – Myślę, że szukanie sposobu, jak dopuścić ich do Eucharystii jest krzywdą im wyrządzaną. Stracą perspektywę tego, że postąpili źle, że muszą się nawrócić – wskazał polski audytor synodalny.

 

Na pytanie, czy sala obrad synodalnych nie przypomina czasem pola duchowej bitwy, Jacek Pulikowski odpowiedział, że jest to raczej pole ścierania się poglądów. – Albo opowiadamy się dokładnie za Chrystusem, albo próbujemy dopasowywać naukę Kościoła do aktualnej sytuacji – stwierdził z mocą.

 

Natomiast Jadwiga Pulikowska przyznała, że na sali synodalnej, tak jak wszędzie, toczy się walka dobra ze złem. – Wyraźnie doświadczamy działania Ducha Świętego. Wyraźnie czujemy, że wszyscy uczestnicy synodu są otoczeni modlitwą. Dlatego chcielibyśmy podziękować tym wszystkim, którzy się za synod modlili, modlą nadal i poprosić o dalszą modlitwę o dobre owoce tego synodu – powiedziała świecka audytorka z Polski.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,23905,pulikowska-na-synodzie-trwa-walka-dobra-ze-zlem.html

*********

Fobia społeczna – jak z nią żyć?

Anna Kaik

(fot. shutterstock.com)

To coś więcej niż nadmierna nieśmiałość. Fobia społeczna to lęk przed sytuacjami społecznymi, który nierzadko uniemożliwia normalne życie.

 

Według jednej ze szkół psychologicznych nieśmiałość od fobii społecznej różni się tylko stopniem natężenia. Zakres lęku może rozciągać się w granicach od lekkiego (nieznaczna nieśmiałość) do zupełnie niemożliwego do opanowania, wymykającego się wszelkiej autokontroli (skrajne, ciężkie przypadki fobii). Czy lęk przed sytuacjami społecznymi będziemy w tym wypadku nazywać nieśmiałością, czy fobią społeczną nie ma większego znaczenia. Ważne jest sedno problemu.
Druga szkoła odróżnia te dwa pojęcia. – Według niej nieśmiałość to cecha charakteru danej osoby, natomiast fobia społeczna jest definiowana jako chorobowe zaburzenie nerwicowe – wyjaśnia psycholog i psychoterapeuta, dr n. med. Mateusz Borowiec z krakowskiego Ośrodka Terapeutycznego “Arche”. – Jako cecha charakteru nieśmiałość jest przez nas w miarę akceptowana i nie utrudnia nam życia. Po prostu, wiemy o sobie, że lubimy bardziej kameralne grona, samotność i spokój. Natomiast w tym zestawieniu fobia społeczna będzie tym, co nierzadko uniemożliwia normalne życie.
Dlatego ważnym czynnikiem w decyzji o leczeniu, o którym można mówić tylko w sytuacji fobii, jest subiektywne odczucie, na ile problem z lękiem społecznym obniża jakość naszego życia. To najlepszy wyznacznik w ocenie, czy problem fobii społecznej dotyczy nas.

Skąd ten lęk?

Jest to ważne pytanie, które należy sobie postawić, w momencie gdy zaczniemy stawiać czoła naszym zahamowaniom społecznym. Jednak ostateczną odpowiedź uzyskamy prawdopodobnie dopiero po odbyciu terapii. To dzięki niej będziemy w stanie dotrzeć do źródła schorzenia. – Przyczyn powstania fobii społecznej może być wiele. U części osób nierozwiązane konflikty wewnętrzne mogą znaleźć ujście w wytworzeniu się fobii. U innych może zabraknąć odpowiedniej ilości interakcji społecznych, która uczyniłaby nas na tyle “sprawnymi towarzysko”, by odnosić na tym gruncie sukcesy i czuć się bezpiecznie. Jeszcze u innych fobia może być pochodną na przykład zaniżonej samooceny, czyli niejako czubkiem góry lodowej – tłumaczy dr M. Borowiec.
Niezależnie od rodzaju terapii, który zostanie dobrany dopiero po odkryciu podłoża schorzenia, zawsze jej głównym elementem będzie oswajanie się z sytuacjami społecznymi. Nie da się pokonać żadnej fobii, nie konfrontując się z obiektem czy zjawiskiem generującym lęk.

Razem i stopniowo

Terapia u dobrego specjalisty doświadczonego w leczeniu fobii to jedno z podstawowych lekarstw na lęk społeczny, które może przynieść wyzdrowienie. Nierzadko równolegle wspiera się ją kuracją farmakologiczną opierającą się głównie na podawaniu leków  przeciwlękowych i przeciwdepresyjnych. Zanim jednak psychologiczno – farmakologiczne oddziaływanie zacznie przynosić efekty, spróbujmy pomóc sobie sami przestrzegając kilku ważnych zasad.

1. Nie nadwyrężaj się

Jeśli odkryłeś u siebie lęk społeczny, ważne jest, żeby codzienne, rutynowe czynności, przykładowo praca zawodowa, nie były źródłem nieustannego stresu. W tym co musisz wykonywać codziennie, powinieneś czuć się bezpiecznie. Byłoby to bardzo niewskazane dla zdrowia psychicznego codziennie po kilka godzin trwać w ogromnym lęku. Na tyle, na ile to możliwe, dostosuj powtarzalne aktywności do stopnia odczuwanego przez ciebie dyskomfortu społecznego.

2. Stopniuj trudność sytuacji społecznych
Nie wskakuj od razu na głęboką wodę. Jak to zostało już powiedziane, nie pokona się fobii społecznej bez oswajania się z sytuacjami wzbudzającymi lęk. Jednak to oswajanie należy zaczynać od najmniej stresujących okoliczności, na przykład uczestnictwa w rodzinnej imprezie czy pójścia do restauracji. Publiczne wystąpienia przed dużym zgromadzeniem będą prawdopodobnie dla każdego znajdowały się na ostatnich miejscach tej listy.

3. Nagradzaj się

Nagradzanie się wzmacnia pozytywne skojarzenia związane z daną sytuacją społeczną, działając na podświadomość. Zawsze więc, gdy uda ci się nawet najmniejsza rzecz związana z pokonywaniem lęku, zafunduj sobie jakąś nagrodę: dobrą kawę, wyjście do kina czy choćby półgodzinny relaks z ciekawą książką. Podświadomość “zapisze” w tobie, że zachowanie się w ten konkretny sposób w sytuacji społecznej jest dobre i przyjemne.

4. Mów innym o swoim problemie

Nie zostawaj sam ze swoimi lękami. Opowiadanie bliskim o swoim lęku, pomaga go przezwyciężyć. Ponadto jest duża szansa, że otrzymasz otuchę i wsparcie.

5. Relaksuj się jak najczęściej

Staraj się jak najczęściej rozładowywać napięcie skumulowane w tobie. Pomocne mogą być lekkie ćwiczenia fizyczne, najlepiej na świeżym powietrzu, ćwiczenia oddechowe i wizualizacje.
Regularne, wielokrotne wykonywanie głębokich wdechów i wydechów powinno wejść ci w nawyk. W stresie oddech staje się płytki, przez co organizm może być niedotleniony, co przez mózg jest odbierane jako znak, że znajdujemy się w sytuacji zagrożenia. Dotlenienie organizmu “podpowiada” mu, że może czuć się swobodnie i bezpiecznie. Pomocne mogą być również wizualizacje. Wyobrażaj sobie często, jak chciałbyś się zachować w danej sytuacji społecznej. W momencie znalezienia się w niej, mózg przypomni sobie model tego zachowania i łatwiej będzie ci wprowadzić w życie pożądany sposób bycia.

Dr Mateusz Borowiec stwierdza również, że w fobii społecznej często jesteśmy “pewni” tego, że inni dostrzegają nasz lęk i przez to myślą o nas źle. Tymczasem, najczęściej tak nie jest. Nasze zahamowania, nawet jeśli są widoczne dla otoczenia, to nie w aż takim stopniu, jak subiektywnie myślimy. Ponadto, osoby nie do końca pewne siebie wzbudzają większą sympatię niż te rozpychające się łokciami. Warto więc przyjrzeć się krytycznie nie tyle sobie, co swoim niekoniecznie zgodnym z rzeczywistością przekonaniom.

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,790,fobia-spoleczna-jak-z-nia-zyc.html
***********

Osoby ze schizofrenią swój głos w głowie uznają za obcy

PAP - Nauka w Polsce

Ludwika Tomala / slo

(fot. shutterstock.com)

Każdy słyszy w głowie swój wewnętrzny głos. Jednak osoby z omamami słuchowymi w schizofrenii uznają go za głos kogoś obcego. O psychologicznych uwarunkowaniach halucynacji opowiada dr Łukasz Gawęda.

– Na schizofrenię cierpi 1 proc. społeczeństwa. Ponad trzy czwarte z tych osób doświadcza w pewnym okresie choroby halucynacji słuchowych czy wzrokowych – mówi w rozmowie z PAP psycholog dr Łukasz Gawęda z II Kliniki Psychiatrycznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i Uniwersytetu SWPS. W swoich badaniach naukowiec skupia się zwłaszcza na halucynacjach słuchowych.
Są chorzy, które słyszą piski, trzaski, szumy. Najczęściej jednak tym, co się słyszy w omamach, są głosy – opowiada w rozmowie z PAP naukowiec.

Zaznacza, że ma to związek z funkcjonowaniem mózgu. Każdy człowiek w głowie odbiera swój wewnętrzny głos. Dzięki niemu możemy np. mówić sobie, co powinniśmy zaraz zrobić, komentujemy to, co się dzieje i przypominamy, co się zdarzyło.

– To jest nasz dialog z samym sobą – zaznacza dr Gawęda. Przyznaje jednak, że osoby ze schizofrenią uważają, że ich wewnętrzny głos nie pochodzi z nich samych.

– Kiedy nasz umysł funkcjonuje sprawnie, nie zastanawiamy się nad tym, czy myśli w głowie są nasze czy nie nasze. Oczywiste jest dla nas, że to my jesteśmy ich autorami. Ale niektóre stany uczą nas, że to nie jest takie oczywiste. Mózg wykonuje cały czas złożoną operację – musi różnicować w jakiś sposób, czy to, co odbiera, to wyobrażenie czy rzeczywistość. A pacjenci w schizofrenii mylą produkowane przez siebie czynności i słowa z tymi, które pochodzą z zewnątrz. Inaczej mówiąc, znacznie częściej mają trudności w rozpoznaniu wyobrażeń, jako wyobrażeń. Mają wrażenie, że to, co wyobrażane dzieje się rzeczywiście – zaznacza psycholog.

Przyznaje, że czasem każdy mówi sobie w głowie rzeczy, które nie są przyjemne, np. “Wziąłbym go i rozszarpał!”. Osoby ze schizofrenią czasem tak bardzo nie chcą przyznać, że to ich własny głos, że uznają ten głos za dochodzący z zewnątrz. Niestety jednocześnie osoby chore nie mają nad tym kontroli.

Badacz podkreśla, że chorzy pochodzenie głosów mogą różnie wyjaśniać. Niektórzy sądzą, że mówi do nich mafia z Moskwy. Innym wydaje się, że mówi do nich sąsiad przez ścianę. Niektórzy uważają, że ktoś przesyła im myśli przez nadajnik radiowy. A czasem ludzie są pewni, że słyszą głos Boga lub szatana. Mechanizm słyszenia halucynacji jest podobny, ale różne są przekonania co do pochodzenia tych głosów. Najprawdopodobniej znaczenie ma tutaj historia życia pacjentów, ich doświadczenia, związki z innymi i przekonania na temat ludzi i siebie w ogóle – zaznacza badacz.

Dr Gawęda opisuje, że czasem głosy są tak silne, że chorzy nie mogą się im przeciwstawić. – Taki stan psychotyczny często wymaga hospitalizacji i leczenia farmakologicznego. Jednak coraz więcej podkreśla się również znaczenie psychoterapii w leczeniu halucynacji i schizofrenii w ogóle – zaznacza psycholog. Przyznaje jednak, że niektóre osoby ze schizofrenią słyszą głosy, ale umieją sobie z nimi radzić i zachowują się zwyczajnie.

Psycholog dodaje, że jest też grupa osób zdrowych, która nie spełnia kryteriów zaburzeń psychicznych, słysząca w głowie głosy. Z badań przeprowadzanych w Holandii wynikło, że dotyczy to aż 5 proc. społeczeństwa. Osoby te nie mają trudności z funkcjonowaniem i nie odczuwają z powodu głosów dyskomfortu, dlatego nie spełniają kryteriów zaburzeń. – Zdarza się np. że ktoś po stracie bliskiego słyszy, jak ta osoba mówi. Nazywam to fantomem psychologicznym. To zjawisko trochę podobne do bólów fantomowych, które pojawiają się po amputacji kończyny, kiedy ucięta kończyna zdaje się boleć. A to przez to, że w mózgu jest jeszcze jej reprezentacja. Często słyszany głos pełni ważną, psychologiczną rolę w radzeniu sobie z trudną rzeczywistością straty czy innych, najczęściej trudnych, sytuacji życiowych – porównuje psycholog.

Neuropsycholodzy omamy słuchowe wyjaśniać mogą pobudzeniem kory słuchowej. – Wiemy, że jak kora słuchowa jest pobudzona, zaczyna produkować doświadczenia słuchowe. Czasem – na razie nie wiemy dlaczego – ta część mózgu pobudza się spontanicznie. Oznacza to, że bez odpowiednich dźwięków, słów z otoczenia możemy słyszeć głosy – mówi psycholog i zapewnia, że zdrowa osoba zaczęłaby słyszeć głosy lub dźwięki, gdyby wszczepiło się jej odpowiednią elektrodę do kory słuchowej. Pobudzenie pierwszorzędowej kory słuchowej sprawiłoby, że osoba ta słyszałaby trzaski i szumy, a przy pobudzeniu drugorzędowej kory słuchowej – bardziej złożone wrażenia słuchowe, np. głosy.

Złudzenia słuchowe wynikać mogą z naszych oczekiwań i z procesów uwagowych, za które odpowiada kora czołowa, silnie powiązana z korą słuchową.

– Kiedy czekamy na telefon od kogoś, czasem jesteśmy przekonani, że rzeczywiście go słyszymy. Upraszczając, to kora czołowa wysyła sygnał do kory słuchowej, żeby przygotować się na bodziec, a kora słuchowa zwiększa pobudliwość. Stąd dziwne doświadczenia. U pacjentów ze schizofrenią jest podobnie. Oni często czekają na głosy. Mają przekonanie, że ktoś o nich rozmawia, nasłuchują i zaczynają słyszeć głosy. Dlatego znaczenie ma psychoterapia, która pozwala zmienić nastawienie do głosów i niejako przeformułować z nim relację na mniej zagrażającą – opowiada psycholog.

W Polsce schizofrenię leczy się przede wszystkim farmakologicznie, zakładając, że przyczyną choroby są zmiany biologiczne w funkcjonowaniu mózgu.

– Tymczasem coraz więcej badań pokazuje, że w rozwoju schizofrenii istotne są mechanizmy psychologiczne – przyznaje badacz i zaznacza, że już wykazano, że na rozwój schizofrenii bardziej narażone są osoby z doświadczeniem traumy wczesnodziecięcej, która ma wpływ na funkcjonowanie poznawcze i funkcjonowanie mózgu.

– Musimy rozumieć schizofrenię nie jako jedynie zaburzenie biologiczne, ale jako zjawisko złożone – bio-psycho-społeczne. Kształtujące się relacje z ludźmi, nasze doświadczenia (traumy) mają znaczenie dla kształtowania naszego obrazu świata. Relacje z ludźmi i doświadczenia życiowe wpływają również na rozwój mózgu. Jeśli na którymkolwiek etapie dochodzi do poważnych trudności, może dochodzić do załamania psychicznego – dodaje.

Psycholog wyjaśnia, że rodzaj przeżytej traumy ma nawet związek z objawami towarzyszącymi schizofrenii. – W spektakularnych badaniach sprzed dwóch lat z Wielkiej Brytanii pokazano, że wykorzystanie seksualne jest szczególnie związane z pojawianiem się w schizofrenii omamów. A trauma taka jak mobbing szkolny, prześladowanie przez rówieśników – ma większy związek z urojeniami – streszcza dr Gawęda.

Badacz wychodzi z założenia, że w łagodzeniu objawów schizofrenii pomóc może psychoterapia.

– Podczas niej staramy się np. przekonać pacjentów z omamami, że to, co słyszą w głowie, to ich własne głosy i że można nad nimi zapanować, bo to tylko wewnętrzna mowa, którą przecież wszyscy się posługujemy. Chcemy uczyć pacjentów, jak różnicować wyobrażenia od rzeczywistości – opowiada naukowiec. Terapeuta wspólnie z chorym zastanawia się, skąd mogą pochodzić głosy, skoro nie ma nikogo wokół. Pacjent stopniowo podczas terapii nabywa więc kontroli nad tym głosem.

Dr Gawęda jest autorem polskiej wersji treningu metapoznawczego dla osób ze schizofrenią, który jest już stosowany w różnych ośrodkach na terenie trzech województw.

– Sprawdzamy, w jaki sposób ludzie myślą, jakie mogą być zniekształcenia myślenia i jak te zniekształcenia mogą być podłożem objawów – opowiada psycholog. Wyjaśnia, że podczas terapii pacjentów uczy się nie tylko tego, jak radzić sobie z omamami, ale i z urojeniami czy myślami prześladowczymi.

– Pacjenci ze schizofrenią często stosują przeskok do konkluzji. Kiedy więc np. wchodzą do tramwaju, od razu są przekonani, że wszyscy są przeciw nim. Uczmy pacjentów, że wyciąganie pochopnych wniosków ma konsekwencje w postaci ogromnego lęku, obaw, niewychodzenia z domu. Pokazaliśmy, że dzięki naszej terapii możliwe jest zmniejszanie nasilenia objawów i poprawienie świadomości pacjentów na temat choroby – opowiada rozmówca PAP.

Dr Gawęda prowadzi też badania nad tym, czy osoby chorujące na schizofrenię mogą mylić wyobrażenia z rzeczywistością. Aby to zbadać, psycholog we współpracy z kliniką w Hamburgu przeprowadzał eksperyment psychologiczny: badanych proszono o wyobrażenie sobie, że wykonują prostą czynność – np. unoszą ręce do góry. Po 10 minutach pytano, czy osoby uniosły ręce do góry czy tylko to sobie wyobraziły.

– Okazuje się, że osoby ze schizofrenią mają trudność różnicowania tego, co wyobrażone od tego, co rzeczywiste – zaznacza naukowiec. Na razie nie wiadomo jeszcze, czy mylenie wyobrażeń z rzeczywistością ma związek przyczynowo-skutkowy z rozwojem schizofrenii. Psycholog chciałby to sprawdzić w swoich dalszych pracach. Obecnie prowadzi badania, które pozwolą zrozumieć udział mózgu w trudnościach różnicowania wyobrażeń od rzeczywistości w schizofrenii za pomocą rezonansu magnetycznego. Interesuje się również znaczeniem wczesnodziecięcej traumy w omawianych trudnościach.

PAP – Nauka w Polsce

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,793,osoby-ze-schizofrenia-swoj-glos-w-glowie-uznaja-za-obcy.html

**************

Choroba afektywna dwubiegunowa

PAP - Nauka w Polsce
wydrukuj

slo

Zaangażowanie rodziny w proces leczenia osób cierpiących na psychozy, takie jak schizofrenia czy choroba afektywna dwubiegunowa, jest jednym z warunków skuteczności terapii – uważają lekarze* i krewni pacjentów z tymi schorzeniami.

 

W ramach programu 16 organizacji pozarządowych, które działają na rzecz osób chorych psychicznie w całej Polsce, zorganizuje cykl warsztatów dla rodzin i pacjentów oraz dla terapeutów. Więcej informacji na ten temat można znaleźć na stronie internetowej programu (www.drogadosiebie.pl).

 

– Ważne jest by podkreślać, że rodzice nie są odpowiedzialni za zachorowania na schizofrenię czy chorobę dwubiegunową, nawet jeśli ich postawy rodzicielskie są niekorzystne – powiedział prof. Bogdan de Barbaro, kierownik Zakładu Terapii Rodzin Katedry Psychiatrii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Natomiast, modyfikacja postaw rodziców może w znacznym stopniu przyczynić się do zmniejszenia liczby nawrotów choroby i jej łagodniejszego przebiegu.

 

Chorobę dwubiegunową charakteryzują naprzemiennie występujące okresy skrajnych wahań nastrojów – manii i depresji, które mogą być przedzielone okresami normalnego funkcjonowania pacjenta. Schorzenie przebiega w bardzo indywidualny sposób, ale często ma destrukcyjny wpływ na życie chorego i jego funkcjonowanie w społeczeństwie. Część chorych przeżywa (typ 1) nasilone epizody manii. Mają wówczas bardzo podwyższony nastrój – wręcz euforyczny, poczucie nieograniczonych możliwości, urojenia wielkościowe.

 

– Jedna z naszych pacjentek mówiła np., że jest właścicielką całego Internetu, w związku z tym chciała, by zamawiać jej jedzenie przez Internet. A później zaczęła twierdzić, że jest w właścicielką McDonaldsa i w związku z tym będzie jeść same hamburgery – powiedział prof. Łukasz Święcicki, kierownik Oddziału Chorób Afektywnych II Kliniki Psychiatrii Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Chorzy przejawiają też ryzykowne zachowania, mają zmniejszoną potrzebę snu, nie odczuwają zmęczenia, są też bardziej narażeni na wypadki, a nawet zgon.

 

U pewnej grupy pacjentów objawy manii są słabiej natężone (typ 2). Jest to tzw. hipomania, która charakteryzuje się zwiększoną energią i aktywnością, dobrym samopoczuciem – psychicznym i fizycznym.

 

Osoby w tym stanie mogą dużo mówić, chętnie nawiązują kontakty, są kreatywne. – Te objawy w delikatny sposób przekraczają to co uważamy za normę, dlatego otoczenie może ich nie zauważać – wyjaśnił psychiatra.

 

Ze względu na występowanie okresów depresji, u 60 proc. pacjentów z ChAD jest błędnie rozpoznawana jako depresja.

 

Choroba przeważnie ujawnia się u osób w wieku 20-30 lat. Jest to najczęstsza choroba psychotyczna. Statystyki podają, że dotyczy ok. 1,5 proc. społeczeństwa, ale – jak ocenił prof. Święcicki – w ostatnim czasie mówi się nawet o 5 proc. Jest to związane z tym, że zaczęto wyróżniać kolejne typy tej choroby, np. typ 3, w którym mania jest indukowana zażywaniem bardzo silnych leków przeciwdepresyjnych przez osobę z pewnymi skłonnościami do choroby dwubiegunowej.

 

– Poza tym żyjemy w czasach, gdy hipomania jest bardzo ceniona w społeczeństwie. Na przykład, pracownik, który mało śpi, je, jest bardzo aktywny, ma dużo pomysłów, jest bardzo pożądany przez pracodawców. Myślę, że to sprzyja rozwojowi hipomanii u ludzi do niej predysponowanych – powiedział prof. Święcicki.

 

Jak przypomniał, rozwój ChAD jest w ok. 60 proc. uwarunkowany czynnikami genetycznymi, a w 40 proc. – środowiskowymi, do których zalicza się m.in. silnie traumatyczne wydarzenia w życiu, ale też pozytywne wydarzenia, którym towarzyszy silny stres, np. nagły awans. – Innymi słowy, nie można zachorować na chorobę psychiczną jeśli się nie ma jakichś predyspozycji wewnętrznej, choć jej występowanie nie oznacza, że się na pewno zachoruje – powiedział prof. Święcicki.

 

Widać to chociażby w przypadku bliźniąt jednojajowych. Jeśli jeden z nich jest chory na ChAD to ryzyko, że drugi będzie chory nie wynosi 100 proc., ale 60-70 proc., wyjaśnił specjalista.

 

Jak ocenili eksperci, w terapii pacjentów cierpiących na psychozy nawet najlepsze leki nie dadzą trwałego efektu terapeutycznego, jeśli nie będzie współpracy między nim, jego rodziną a lekarzem.

 

Takie trójprzymierze jest rodzajem kontraktu, który polega na wspólnym działaniu w celu zminimalizowania skutków choroby dla chorego i jego najbliższych, wyjaśnił prof. de Barbero. Jak zaznaczył, przymierze chorego z lekarzem jest trudne do osiągnięcia, ale gdy się to uda, jest na ogół trwałe i może owocować tym, że np. chory na schizofrenię przez kilkanaście lub kilkadziesiąt lat nie będzie mieć nawrotu.

 

Kluczowe jest to, by pacjent był przekonany, że w jego interesie jest zażywanie leków nawet, gdy czuje się zdrów, bo redukują one ryzyko nawrotów choroby. Tu ogromnie ważną rolę odgrywa nie tylko porozumienie chorego z terapeutą, ale też postawa najbliższych – powiedział prof. de Barbaro.

 

Niestety, rodzina bardzo często wypiera fakt choroby u bliskiej osoby, wstydzi się jej, nie towarzyszy podczas wizyt u lekarza. Jest to w dużym stopniu spowodowane stygmatyzacją chorych psychicznie w społeczeństwie, tłumaczyli specjaliści.

 

Poza tym, życie z osobą w okresie manii czy hipomanii jest dla rodziny bardzo trudne, bo są to osoby despotyczne, apodyktyczne, nie znoszą sprzeciwu, trwonią pieniądze, nie dbają o hierarchię wydatków.

 

Warsztaty dla pacjentów i ich najbliższych realizowane ramach programu “Droga Do Siebie” mają m.in. pomóc lepiej zrozumieć osobę chorą i nauczyć efektywnego sposobu komunikacji z nią.

 

Patronat nad programem objęły: Polskie Towarzystwo Psychiatryczne, Związek Stowarzyszeń Rodzin i Opiekunów Osób Chorych Psychicznie POL-FAMILIA, Instytut Praw Pacjenta oraz firma AstraZeneca.

 

* Lekarze przekonywali o tym podczas konferencji prasowej, na której zainaugurowano drugą edycję ogólnopolskiego programu edukacyjnego “Droga Do Siebie”. W tym roku jest on poświęcony szczególnie chorobie afektywnej dwubiegunowej (ChAD).

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/poradnia/art,162,choroba-afektywna-dwubiegunowa.html

***********

O autorze: Słowo Boże na dziś