Słowo Boże na dziś – 9 września 2014r. – wtorek – Bł. Anieli Salawy, dziewicy Św. Piotra Klawera, prezbitera

Myśl dnia

Długa do mądrości droga przez nauki, krótsza przez przykłady.

przysłowie polskie

*************************

WTOREK XXIII TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II

PIERWSZE CZYTANIE  (1 Kor 6,1-11)

Niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego

Czytanie z Pierwszego listu świętego Pawła Apostoła do Koryntian.

Bracia:
Czy odważy się ktoś z was, gdy zdarzy się nieporozumienie z drugim, szukać sprawiedliwości u niesprawiedliwych, zamiast u świętych? Czy nie wiecie, że święci będą sędziami tego świata? A jeśli świat będzie przez was sądzony, to czyż nie jesteście godni wyrokować w tak błahych sprawach? Czyż nie wiecie, że będziemy sądzili także aniołów? O ileż przeto więcej sprawy doczesne. Wy zaś, gdy macie sprawy doczesne do rozstrzygnięcia, sędziami waszymi czynicie ludzi za nic uważanych w Kościele.
Mówię to, aby was zawstydzić. Bo czyż nie znajdzie się wśród was ktoś na tyle mądry, by mógł rozstrzygać spory między swymi braćmi? A tymczasem brat oskarża brata, i to przed niewierzącymi. Już samo to jest godne potępienia, że w ogóle zdarzają się wśród was sądowe sprawy. Czemuż nie znosicie raczej niesprawiedliwości? Czemuż nie ponosicie raczej szkody? Tymczasem wy dopuszczacie się niesprawiedliwości i szkody wyrządzacie, i to właśnie braciom.
Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się. Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwieźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego. A takimi byli niektórzy z was. Lecz zostaliście obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i przez Ducha Boga naszego.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 149,1-2.3-4.5-6a i 9b)

Refren: Śpiewajmy Panu, bo swój lud miłuje.

Śpiewajcie Panu pieśni; *
głoście Jego chwałę w zgromadzeniu świętych.
Niech się Izrael cieszy swoim Stwórcą, *
a synowie Syjonu radują swym królem.

Niech imię Jego czczą tańcem, *
niech grają Mu na bębnie i cytrze.
Bo Pan lud swój miłuje, *
pokornych wieńczy zwycięstwem.

Niech się święci cieszą w chwale, *
niech się weselą na łożach biesiadnych,
chwała Boga niech będzie na ich ustach: *
to jest chwałą wszystkich świętych Jego.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (J 15,16)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Nie wyście mnie wybrali, ale Ja was wybrałem,
abyście szli i owoc przynosili.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Łk 6,12-19)

Wybór Apostołów

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Zdarzyło się, że Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga.
Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których nazwał apostołami: Szymona, którego nazwał Piotrem; i brata jego, Andrzeja; Jakuba i Jana; Filipa i Bartłomieja; Mateusza i Tomasza; Jakuba, syna Alfeusza, i Szymona z przydomkiem Gorliwy; Judę, syna Jakuba, i Judasza Iskariotę, który stał się zdrajcą.
Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu, przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia.
A cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich.

Oto słowo Pańskie.

*********************************************************************************************

KOMENTARZ Noc jaśniejsza od światła

Noc to czas tajemniczy dla człowieka, nie tylko daje możliwość odpoczynku, ale i odkrywa poprzez ciszę i ciemności jego kruchość, skończoność, słabość. Jezus czyni noc czasem największej miłości i intymności, wypełnia ją modlitwą – serdecznym dialogiem z Ojcem. Kiedy nastaje dzień, Jezus powraca do uczniów. Dzięki modlitwie przywołuje – pociąga ku sobie, zachwyca, przybliża. Wybiera konkretne osoby do konkretnych zadań, wybiera z ich zdolnościami i wadami, według pragnień Ojca i tęsknot serca swoich uczniów. Nazywa – nadaje tożsamość, kształtuje serca, stwarza na nowo, obdarza!Jezu, także o mnie rozmawiasz z Ojcem. Moje życie jest owocem Waszego dialogu miłości. Dziękuję, że mnie wybierasz, przywołujesz ku sobie i nazywasz, przydzielając mi życiową misję.

www.edycja.plRozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html

Jezus wybrał dwunastu Apostołów, aby współpracowali wraz z Nim w głoszeniu królestwa Bożego. Także my – jako ochrzczeni – jesteśmy powołani do apostolstwa. Jak ponad dwa tysiące lat temu, tak i dziś rzesze ludzi czekają na Dobrą Nowinę i uzdrowienie. Bramy królestwa Bożego zostały otwarte dla wszystkich dzięki ofierze Syna Człowieczego. Od naszego świadectwa i zaangażowania zależy, czy ci, którzy jeszcze Boga nie znają i żyją z dala od Niego, odnajdą do Niego drogę.

Michał Piotr Gniadek, „Oremus” wrzesień 2008, s. 38-39

SPRAWIEDLIWOŚĆ EWANGELICZNA

Przyoblecz mnie, Panie, w człowieka nowego, stworzonego w sprawiedliwości i prawdziwej świętości (Ef 4, 24)

Według św. Mateusza Jezus, aż sześć razy przytoczywszy wiersz dawnego prawa, często zniekształcany przez uczonych w Piśmie, przeciwstawił mu nowe tłumaczenie według „sprawiedliwości większej”, a więc takiej, jakiej wymaga od swoich uczniów. Cecha wewnętrzności ma zawsze pierwszeństwo i towarzyszy jej prawdziwa wyższość nad prawem Mojżeszowym, jak to widzimy w szczególny sposób w dwóch ostatnich przypadkach: „Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb. A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu; lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi… Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół…” (5, 38-39. 43-44). Jezus nie tylko znosi prawo odwetu, lecz nadto wymaga, by nie reagować na zniewagi, unikać szukania własnych korzyści, nie odmawiać, kiedy brat prosi o coś, co jest dla nas niewygodne, jak męcząca usługa lub pożyczka. Nie tylko nie dopuszcza nienawiści względem kogokolwiek, lecz żąda miłości względem wszystkich, nawet względem nieprzyjaciół. Duch wewnętrzny, który powinien ożywiać nową sprawiedliwość, jest duchem miłości. Życie może nastręczyć wiele trudnych wypadków nieuniknionych w obcowaniu z bliźnimi. Nie zawsze będzie można zachować się w ten sam sposób czy kierować się przykładami, jakie podaje Jezus, lecz prawdziwy uczeń powinien zawsze znaleźć w głębokiej i szczerej miłości prawdziwie ewangeliczną drogę rozwiązania. Nowa sprawiedliwość, jaką Pan głosi, nakłada na niego obowiązek, by nie zadowalał się unikaniem grzechu i niełamaniem prawa, lecz by zmierzał o wiele wyżej i starał się naśladować doskonałość Ojca niebieskiego. „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (tamże 48). To jest wielka miara „większej sprawiedliwości niż sprawiedliwość uczonych w Piśmie i faryzeuszów”. Miara ta nie jest zastrzeżona dla jednej klasy ludzi, nie jest dowolna, lecz obowiązuje wszystkich chrześcijan, gdyż Jezus wszystkim ją zostawił i uczynił z niej warunek, aby byli uznanymi za dzieci Ojca niebieskiego (tamże 45) i weszli do Jego królestwa (tamże 20).

  • Udziel mi, Panie, łaski, abym wypełniał wszelką sprawiedliwość. To jest właśnie droga prowadząca do radości. Istotnie, radość jest nagrodą, sprawiedliwość zaś jest zasługą i przyczyną. Kiedy Ty, o Chryste, życie nasze, ukażesz się, również my ukażemy się z Tobą w chwale; właśnie ze sprawiedliwości wypłynie nasza radość, bo Ciebie samego Bóg Ojciec ustanowił sprawiedliwością dla nas.
    Szczęśliwi naprawdę ci, którzy już teraz cieszą się owocem sprawiedliwości we własnym sumieniu. Teraz praktyka tej cnoty jest trudna, lecz przyjdzie dzień, kiedy będziemy jej pragnąć i posiadać ją w radości i słodyczy bez żadnego trudu, będziemy kochać, pragnąć i radować się samą sprawiedliwością.
    Nie dopuść, Panie, abym opuszczając sprawiedliwość zadowalał się marną i przemijającą radością. Istotnie, jeśli będę jej oczekiwał od rzeczy przemijających, musi przeminąć, ponieważ przemijają te rzeczy, od których pochodzi (św. Bernard).
  • Pomijając normy prawa… Ty, o Panie, rozciągnąłeś obowiązek dobroci również na tych, którzy nas obrazili… tego nauczałeś i to czyniłeś, Ty, któryś był wzgardzony i nie odpłacałeś wzgardą; byłeś policzkowany i nie oddałeś policzka; zostałeś ogołocony i nie stawiłeś oporu; ukrzyżowany modliłeś się o przebaczenie nawet dla swoich prześladowców, mówiąc: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Tłumaczyłeś grzech swoich oskarżycieli: oni przygotowywali Ci krzyż, a Ty udzieliłeś łaski i zbawienia… Dałeś nam przykład i zabezpieczyłeś nam nagrodę niebieską, obiecując, że staną się dziećmi Boga ci, którzy będą Twoimi naśladowcami… Jak wielkie to dobrodziejstwo miłosierdzia Twego, że udzielasz nam praw do przybrania Bożego! Udziel mi więc, Panie, łaski naśladowania miłosierdzia, by zasłużyć na łaskę (św. Ambroży).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 169

http://www.mateusz.pl/czytania/2014/20140909.htm

Św. Augustyn (354 – 430), biskup Hippony (Afryka Północna) i doktor Kościoła
List 130, do Proby, o modlitwie, 14-15

„Całą noc spędził na modlitwie do Boga”
 

Każdy człowiek, który prosi Pana o „jedno” i który „tego poszukuje” (Ps 27,4), prosi o to z pewnością i spokojem… Ta wyjątkowa rzecz to jedyne prawdziwe i błogosławione życie: kontemplować dobroć Boga na zawsze, kiedy staniemy się nieśmiertelni ciałem i duchem. To dla tego jedynego powodu szukamy reszty i prosimy o nią jak się należy. Człowiek, który to otrzyma, będzie miał wszystko, czego zapragnie, i nie będzie już więcej mógł pragnąć czegokolwiek, czego nie wypada.

Tutaj bowiem znajduje się źródło życia, którego trzeba pragnąć teraz, na modlitwie, tak długo, dopóki żyjemy w nadziei i nie widzimy jeszcze tego, czego oczekujemy (Rz 8,25). Jesteśmy ukryci w „cieniu Jego skrzydeł; przed Nim są nasze pragnienia” (Ps 35,8; 38,10), pragniemy „nasycić się tłuszczem Jego domu, napoić potokiem Jego rozkoszy” ponieważ „w Nim jest źródło życia i w Jego światłości oglądamy światłość” (Ps 36,8nn). Wtedy nasze pragnienie zostanie nasycone szczęściem i nie będziemy już niczgo szukać jęcząc, skoro będziemy to posiadać w radości.

Jednakże, ponieważ chodzi o „pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł” (Flp 4,7), kiedy prosimy o to w modlitwie, „nie umiemy się modlić tak, jak trzeba” (Rz 8,26). Jakże bowiem prosić o coś, co przekracza nasze pojęcie?… Apostoł Paweł pisze: „Jeżeli… spodziewamy się czegoś, to z wytrwałością tego oczekujemy”. I dodaje: „Duch przychodzi z pomocą naszej słabości.Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami” (Rz 8,25nn).

www.evzo.org

********************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

9 WRZEŚNIA

****************

Błogosławiona Aniela Salawa, dziewica
0909-salawa
Aniela Salawa urodziła się 9 września 1881 r. w wielodzietnej, ubogiej rodzinie chłopskiej w Sieprawie pod Krakowem. Jej rodzice byli bardzo pobożni, a matka mimo wielu zajęć i obowiązków nie zaniedbywała wspólnej modlitwy rodzinnej, głośnego czytania książek i czasopism religijnych. Aniela odznaczała się niezwykłą urodą. Ukończyła jedynie dwie klasy szkoły elementarnej, ponieważ musiała pomagać matce przy gospodarstwie. Mimo wątłego zdrowia zawsze była bardzo chętna do pracy.
Jako młoda dziewczyna, jesienią 1897 r. udała się do Krakowa, gdzie podjęła pracę jako służąca. W dwa lata później bardzo przeżyła śmierć swojej dwudziestopięcioletniej siostry. Uświadomiła sobie wówczas, jak bardzo kruche jest życie. Po głębokim namyśle zdecydowała się na złożenie ślubu dozgonnej czystości. W 1900 r. przystąpiła do Stowarzyszenia Sług Katolickich św. Zyty, którego zadaniem było niesienie pomocy służącym. Miała więc okazję, aby bardzo owocnie prowadzić apostolstwo w gronie koleżanek, dla których była przykładem chrześcijańskiego życia. Wywierała bardzo silny wpływ na otoczenie. Dzieliła się pożywieniem i pieniędzmi z biedniejszymi od siebie. Garnęły się do niej zwłaszcza najmłodsze służące, dla których była matką i przyjaciółką.
W 1912 r. Aniela Salawa wstąpiła do III zakonu św. Franciszka i złożyła profesję. Zafascynowana duchowością Biedaczyny z Asyżu, okazywała niezwykłą wrażliwość na działanie Ducha Świętego. Modlitwa umacniała ją w cierpliwym dźwiganiu codziennego krzyża. Wszelkie urazy i poniżenia składała w ofierze Bogu za grzeszników. Umiała przebaczać i odpłacać dobrem za zło.
W czasie I wojny światowej – mimo że bardzo pogorszył się jej stan zdrowia, nasiliły się dolegliwości płuc i żołądka – pomagała w krakowskich szpitalach, niosąc pomoc i wsparcie rannym żołnierzom. Opiekowała się także jeńcami wojennymi. W 1916 r. podupadła jednak na zdrowiu tak, że konieczna stała się hospitalizacja. Po wypisaniu ze szpitala nie mogła już podjąć pracy zarobkowej. Ostatnie pięć lat życia spędziła w nędzy, z pogodą ducha dźwigając krzyż choroby. Swoje cierpienia ufnie ofiarowała Chrystusowi jako wynagrodzenie za grzechy świata. W tym czasie wiele też modliła się, czytała, rozmyślała. Obdarzona została przeżyciami mistycznymi.
Zmarła na gruźlicę 12 marca 1922 r. w krakowskim szpitalu św. Zyty. Umierała samotnie, opuszczona przez wszystkich, wśród straszliwych cierpień, ale w głębokim zjednoczeniu z Chrystusem jako tercjarka franciszkańska. Beatyfikowana została 13 sierpnia 1991 r. przez św. Jana Pawła II na krakowskim Rynku.W ikonografii bł. Anielę przedstawia się w pomieszczeniu kuchennym. Jej atrybutem jest także szczotka do zamiatania.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/09-09b.php3
Pozostawia po sobie Dziennik, pisany od 1916 roku

Teksty
Doświadczenie opuszczenia i wyniszczenia
Znów było zrozumienie, jak Pan Jezus w maleńkiej postaci był bardzo opuszczony. I było zrozumienie, że to odnosiło się do mnie. Była tam miłość, współczucie i bezradność i wielkie wyrzuty sumienia dla mnie.Prawie zawsze, gdy rozmawiam z osobą, a szczególnie niezgodzoną z wolą Bożą, w tej samej chwili słyszę głos do mnie, że jak to jest bolesno sercu Bożemu i żebym ja brała za tę osobę te cierpienia i te trudności dobrowolnie, które ta osoba ponosi tak niezgodnie [z wolą Bożą] “.A. Salawa, Dziennik, red. J. R. Bar OFMConv., Warszawa 1989, s. 39
Dał Pan Jezus odczuć zniewagę, jaką doznaje od dusz Jego służbie poświęconych, którzy grzeszą nieczystością. Nie mogąc znieść cierpienia w duszy tej zniewagi pragnęłam cierpień [ciała] i prosiłam o nie, a było to doświadczalnie. Czułam doświadczalnie zniewagę, jaką Pan Jezus doznał, gdy idącemu do chorego, ludzie nie oddali czci, ani nie klękli. Dało się to w duszy odczuć w bardzo wielkim stopniu.Często w największym skupieniu, bez przytomności, przebywam jak najwięcej trudne drogi.Czuję się taka zewsząd wygnana i jako bym szukała wszędzie pomocy, czy wsparcia. A co się gdzie zwrócę, to zdaje mi się na razie, że coś mi pomocnego, a po chwili to znów stanie mi się to takie mdłe, i znów czuję się taka wygnana i znękana, a jakoby z dala od mojego celu. Aż po tych wszystkich bieganiach spotykam gdzieś, jakby poza chmurami Pana i Boga mojego. Ale nie są to ani pociechy, ani słodkości. Jedno wiem, że to Bóg i to mnie uspokaja.Tamże, s. 39-40
Często dobroć Boża daje mi się odczuć doświadczalnie i wyniszczenie siebie, udzielając się w Komunii św. I jest to tak. Znika zwykły świat, a pozostaje tylko niebo i ziemia, mająca zupełnie inny wygląd. I Bóstwo w dziwnym wyniszczeniu niejako nachyla się do stworzenia. Odczuwam to wyniszczenie, ażeby oddać się stworzeniu…Tamże, s. 44
Było to kilka godzin leżąc na łóżku i będąc zupełnie przytomną z oczami otwartymi. I stało się widzenie, że ja w jednej chwili jestem w znanej parafii chcąc przejść przez nią, by się dostać do kościoła. Co kilka kroków zewsząd, z każdego miejsca, czy z góry, czy doliną, wszędzie wybuchała woda bardzo brudna i tak wielka, że zalewała całą wioskę. A ja byłam w tych latach, ale dziwnie stałam się młodą i z nadzwyczajnym duchem szłam, a gdzie postąpiłam, to wszędzie ta woda ustępowała tak, że mogłam przejść. I było mi powiedzianym tak: że ta woda tak wielka i tak brudna to grzechy ludzi tej parafii i grzechy nieczystości innych ludzi, które tak zalewają świat.Często bardzo doświadczam tak wielkich boleści i cierpień w duszy, że powiedzieć mogę śmiało: są one daleko więcej dotkliwe, niż wszystkie, co cierpię na ciele. Doświadczam zupełnego opuszczenia od Pana Boga i podczas tego jakby jakaś zasłona pada. Ale nie tylko na duszę, lecz i zupełnie i na zmysły ciała, to jest oczy. A podczas tego, to tylko wielkie wyrzuty sumienia, a czasem dziwne a dziwne, wszelkiego rodzaju postacie srogo się pastwiące i w przeróżny sposób. A są chwile, to inaczej i straszniej. A czasem spalenie, to znów jakby płomień ognia i raz jakby ku zniszczeniu. A znów inny raz, to jakby z wielkiej miłości Bożej dziwnie to zapala i uśmierza wszelki ból. Ale to tylko na maleńką chwileczkę.Tamże, s. 59-60Bardzo jasno i doświadczalnie poznałam i odczułam tak zupełnie w całej doniosłości wartość zupełnego opuszczenia od ludzi, a tak co do duszy, ale szczególnie co… [zdanie niedokończone]. I tak to było, że wywozili dużo ludzi tak bardzo chorych poza miasto i tak ich zostawiali prawie że bez żadnej opieki. I ci ludzie bardzo sobie to wygnanie przykrzyli, tylko ja sama zrozumiałam i odczułam, jak wielkiej wartości jest przed Panem Bogiem takie opuszczenie i takie wygnanie. I tak sobie zaraz postanowiłam i zapragnęłam sama zawsze i za wszystkich cierpieć. I zostałam dziwnie o tym przekonaną i upewnioną, jak to jest bardzo a bardzo dobre.Tamże, s. 69

Ustawicznie czuję bardzo wielkie pragnienie być ustawicznie tam, gdzie jest Pan Jezus. Jak chciałam Ojcu tę pociechę zrobić, to taki glos Boży słyszałam, że ja właśnie tym Ojcem jestem, gdzie właśnie czekam na pociechę od ciebie. […] I zapalił niesłychaną miłość. Ale też byłam ostro strofowaną od Pana Jezusa [za] popełnienie błędu pychą wobec spowiednika i za porywcze uleganie miłości własnej podczas niepowodzenia.Zawsze kiedy przyjdę do Pana Jezusa, to tak jestem przed Nim, jak dziecko zbrukane, szczęśliwe, że się dostało do swojej ukochanej mamusi i wcale o tym nie myśli, że ono jest brudne i czy matka jest z niego zadowoloną czy nie. Nie myśli o tym, szczęśliwe, że u mamusi i koniec. Tak samo jest z moją duszą w obecnym czasie. Czuję się tak dziwnie od Pana Boga odepchnięta i taką znękaną, zbiedzoną i taką czasem brudną ze wszech stron niedoskonałościami i różnego rodzaju niewiernościami. Ale mimo tego ustawicznie tam chcę być, gdzie On jest, Pan Jezus, i jak jestem przed Nim, to nic nie mówię, alem taka szczęśliwa, żem u Niego, że jakbym zapomniała o tym, żem ja taka strasznie nędzna i niedoskonała.Tamże, s. 78

Dziwna to rzecz, że ja, wobec całej nędzy i przeróżnego rodzaju grzechów i niewierności czuję niepojęte pragnienie jak najprędzej połączyć się z Panem Bogiem-Jezusem. I często bardzo czuję wielki ciężar tego życia i dziwnie odczuwam to wygnanie, a szczególnie jak Pan Jezus tak bardzo duszę moją miłością zapali i do Siebie pociągnie i dziwnie zachęca, ażeby ustawicznie z Nim była. To jak małe pacholę, to znów jako Pan rządzący światem. A wtenczas ją do wiernej i godnej służby zachęca, ażeby ustawicznie z Nim była. A dusza podczas tego jasno sobie zdaje sprawę ze swojego życia, tak bardzo zachęcona do wielkich umartwień i ostrego życia.I znowu innym razem ukazał się Ukrzyżowany i bardzo cierpiący. A tak zapewnił, że tylko ten widok ma mnie do Niego przykuć i że tylko On, tak cierpiący, ma być moim celem. I dusza dziwnie była zgodzoną i zdecydowaną pójść tylko tą drogą. I to miało być jej szczęściem i zupełnym zadowoleniem.Tamże, s. 82

 Ogrom Bóstwa
Tak często jest, jakby ogrom Bóstwa, uderzający moją duszę, który mnie takim strachem przejmuje, że cała drętwieję z przerażenia. Po takim zjawisku do niczego nie jestem zdolna, tylko do głębokiego milczenia i podziwienia. A siły fizyczne zupełnie ustają.Prawie ustawicznie czułam upal miłości, tak mnie bardzo pociągający, że nie mogłam się zupełnie czasem oprzeć. Było też do tego cierpienie organizmu, pochodzące z gorączki, odnoszącej się do tej miłości.Tamże, s. 40
Często tak jest, jakoby sen i modlitwa taka jakie i ja nigdy nie umiem, są słowa nadzwyczajne. Jestem w tym jakby zagubiona i sobie stracona. To znów [uczuwam] pociąg do poznania Bóstwa, ale na widok, a raczej z podziwienia Pana Boga w takiej nieskończoności nie mogąc tego znieść ani wytrzymać, zostaję się jakby maleńkim dzieckiem, a w ten sposób traci się tę bojaźń, którą się w zwyczajnym stanie miało. I tak rozumiałam, że Pan Jezus, dając się pod różnymi postaciami poznać, nachyla się niejako do nędzy i nicości ludzkiej. Czyni to, litując się nad niedołęstwem człowieka.Tamże, s. 47
Czasem znowu to taką miłością zapali serce moje do Swojej Matki, albo do Swojego Ojca, że ja ani myślała o tym. I w jednej chwili już bym chciała tam być, gdzie Oni mieszkają.A znów innym razem – jest to zjawisko, gdzie się nic poczuwalnego nie doświadcza – wiem tylko, że tam jest Pan Bóg… Ale to zupełnie inaczej się objawia… Są to jakby jakieś obce kraje i obce języki, wszystko to tchnie Panem Bogiem! Ale jaki strach, przerażenie i trwoga! To tak działa na duszę, jakby jakie zmiażdżenie stworzenia!…Czasem tak jest, że ani nie pod zasłoną, ani pod tą, ani pod żadną do wyrażenia – Pan Bóg jest! I w duszy słyszę tak bardzo mi wielką obecność Pana Boga, który mi przedstawia, jak wszystko na świecie jest niedoskonale i ażeby tylko o to się starać, ażeby Jego tak bardzo kochać!…I jest uczucie, że się tak znika zupełnie, aż w końcu jakobym już ja nie istniała, tylko Sam Pan Jezus stawia mi różne pytania. I zawsze tak jest, że On jako Wszechmocny ma prawo stworzenie tak w nicość zamienić, jak z nicości jest wyprowadzone.Ile razy zapuszczam się w głąb tajników Bożych, to coraz to jestem dalej wciągnięta. I tak później się zgubię i zapomnę się zupełnie bez należytej pamięci i przytomności…Tamże, s. 50Bardzo wielkie było moje zdziwienie, kiedym doświadczyła i odczuła doświadczalnie, jaką miłością jest sam Pan Jezus. Była to jakby wielka procesja. Rozdzieliła się na dwie części. Jedna część wstąpiła do pewnej, nieco ciemnej kaplicy. I przyniesiony został Pan Jezus z tabernakulum i tak postawiony. A ja czułam od Niego taki blask świętości i Bóstwa, żem cała była przejęta świętą trwogą i bojaźnią, jak prawdziwie przed Jego rzeczywistym Majestatem. Uwielbiałam Go mówiąc ustawicznie: “Chwała i dziękczynienie…” Wtem czułam zupełną Jego obecność i dlatego byłam przed Nim ze świętą bojaźnią, ale i z wielką czciąTamże, s. 70

 Łaski bogactwa/ogołocenia
Dwojakie jest objawienie woli Bożej; pierwsze udarowane darami Bożymi, a drugie, też wola Boża ogołocona zupełnie z łask i darów Bożych. Tak jak Bóg Ojciec doświadczył Syna Bożego, że na krzyżu umierając zupełnie zniszczony od męki, a Bóg Ojciec jakoby wzgardził męką Pana Jezusa, nie chciał ani na Niego popatrzeć. I to tak bardzo Pan Jezus najwięcej ceni takie opuszczenie, jakby odrzucenie pozorne. I właśnie ten akt Pana Jezusa dopełnił Boskiej sprawiedliwości. Tak też ma być z duszą. W tak wielkim opuszczeniu dopełnia się największa ofiara, której Pan Bóg żąda od duszy, tylko potrzeba odwagi, męstwa, hartu i siły, a najważniejsze; wiary i wielkiej pokory.Tamże, s. 58 Często tak jest, że w czasie Komunii św. zaczynam tak dziwnie niknąć i stanę się takim maleńkim proszkiem. I ten proszek unosi się w powietrze i gdziekolwiek spoczywa. Tak zwykłym pyłkiem dusza się stanie wobec Pana Boga, kiedy się jej z bliska okaże. Bo wielkość Pana Boga tak zmiażdży duszę.Tamże, s. 61
Tak jest, że kiedy daje się uczuć w wielkiej bliskości Pan Bóg, to natenczas traci się wszelką wiadomość istnienia, a poznaje się takie rzeczy, że język ludzki nic a nic nie jest w stanie wypowiedzieć. I tak czym większe poznanie, tym większe milczenie i jakby zupełne niebywanie[1]. Takie doświadczenie trwało kilka godzin. Widziałam jakby przez mgłę, czy też przez lekkie chmury, niepojętą chwałę Bożą i słyszałam coraz to inne zastępy wychwalające Boga. Słyszałam głos ich i rozumiałam, że coraz to inne zastępy były i bardzo a bardzo się dziwiłam, jak oni wychwalali Pan Boga, który był maleńką dzieciną. A w duszy zrozumiałam, że ta maleńka dziecina rządzi całym światem. A gdy przyszłam do siebie, to byłam cała w Panu Bogu zatopiona i podziwiałam, jak potrzeba uwielbić Pana Boga. Słyszałam także, jak święci cudnymi hymnami wielbili Pana Boga. Ustawicznie [po tym] napady przeróżnych potworów w straszny, niebezpieczny sposób i strasznie przerażająco i przekonywająco, że już wszystko stracone. Okropne skutki i niebezpieczeństwa. I znów czuła miłość. Co zupełnie w zwątpienie wprowadza I to wszystko na jawie.Tamże, s. 62-63
 Schronienie dla Zbawiciela i w Zbawicielu
Pan Jezus dał uczuć zniewagi w takim stopniu, w jakim doznaje i tak było, jakby szukał ulgi, czy też schronienia przed zgrozą grzechów. Och, jakżeż boleśnie daje się odczuć, kiedy Pan Bóg jakby czeka ulgi u stworzenia! O Boże! Jakżeż strasznie odczuwałam ból w duszy mojej, jakby w miarę zniewag pragnienie zadośćuczynienia. I tak to czułam, że absolutnie tak być musi, a inaczej być nie może, by zaspokoić pragnienie. A wtem uczułam jakby dziecinną niemoc, a pochodziła ona z nadmiaru miłości.Tamże, s. 64
 Tak było: Ja byłam bardzo zakłopotana, czy rozgniewana. W tym wszystkim zebrałam się pójść do Częstochowy. Naraz spotykam kilku kapłanów, a jeden szedł z jakąś panią wielce duchowną i zaczynam się przed księdzem żalić. A tak to było, że były dwie Częstochowy: do jednej, gdzie była Matka Boska mogłam się łatwo dostać, a druga to była jakby niebo, gdzie Pan Jezus mieszkał i były tam cudne rzeczy. Ale była tak maleńka brama, że ja nie mogłam na żaden sposób tam wejść, a ta pani tak mi powiedziała, że do tej bramy wchodzi tylko prawdziwy chrześcijanin i katolik. Do tej Częstochowy, gdzie była Matka Boża to dlatego mogłam łatwo wejść, bo choć jestem grzeszna, to Matka Boża jest ucieczką grzeszników. A widziałam w sobie gniew wielki i pychę. I tak miałam powiedziane, że do tej maleńkiej bramy dlatego nie mogę wejść, bo tam mieszka Pan Jezus, a jest tak czysty i doskonały że dusza nie może tam wejść. A do tego śpiewałam taką pieśń: “Niechaj będzie pochwalony Jezus Chrystus Syn Maryi”.Tamże, s. 68-69Pan Jezus mówił: Dlaczego w potrzebach doczesnych, czy przyciśnięta jakimś krzyżem, szukasz najpierw w zakłopotaniu pomocy u ludzi. A ludzie, jak zwykle: albo zimnym milczeniem pominą tę sprawę, albo rozgoryczą jeszcze gorzej swoją nieodpowiednią radą. A nawet ludzie dobrej woli często w takim razie okażą zimną milczącą bezradność. Czyż nie tak było?”Tak mówił Pan Jezus, i dalej tak: “Lepiej byś w sprawach takich zaraz do Mnie przyszła i żebyś się bardzo skupiła i upokorzyła i Mnie tę sprawę najpierw poleciła, którym jest dla ciebie najbliższym i najlepszym Ojcem i przyjacielem najtroskliwszym i obecnym podczas twojego zakłopotania. Boli to Serce Moje i bardzo rani, że tak nie najpierw do Mnie przychodzisz. I spokój duszy tracisz i gryziesz się i rozpaczasz w modlitwie… A to dlaczego tak jest? Powiedz mi szczerze! W czym cię oszukałem, że mi tak nie ufasz?”Tamże, s. 107

Płomień miłości
Ogień miłości objawiający się w duszy. Miłość czysta a tak wielka, że rozpala zupełnie organizm i sprawia cierpienie, tak jak od żaru. Ale miłe to cierpienie, bo dusza wie, że pochodzi z nadmiaru miłości Bożej. Dusza ulega jakby pewnemu stopieniu pod naciskiem takiej miłości. Dusza ma uczucie jakby nikła w uniesieniu czy w powietrzu. To jest ten cudowny płomień, który pożera duszę, ale tak czystą miłością. Nie ma w niej nic zmysłowego, to jest najważniejszy punkt w miłości Bożej, kiedy duszę żar ogarnie swoim płomieniem. W ziemskiej miłości to zaraz jakaś skaza, która plami, a miłość Boża to jak kryształ.Tamże, s. 71-72Straszne udręki co dzień to większe, a w Wielki Tydzień największe. Pokusy najstraszniejsze, a udręczenia jeszcze straszniejsze, a żar miłości równy, ale niedostrzegalny. Poznanie męki Pańskiej nadzwyczajne, ale innym sposobem. Ogień palący i ogień gaszący większym żarem ognie poprzednie. Oto jest obraz męki w głębi duszy. Miłość Boża dziwnie pociągająca, ale w sposób odmienny. Dusza ustawicznie Bogiem przejęta, ale tak jak ogień gaszony ogniem sprawia nową mękę, tak Pan Bóg w duszy będący sprawia tę samą mękę. Gwałtowny ucisk, smutek, tęsknota, a każda myśl lepsza .sprawia nową mękę, nowy ucisk, co dzień to większy.Tamże, s. 84

 Ciemności i światła
Innym razem znów widziałam dwa wielkie kraje, ale w nich dwa wielkie miasta, a w tych miastach drogi bardzo skrętne i strome. I nikogo tam nie było, tylko ja sama. I tak silnie zapalił mię [Bóg] miłością, że gwałt wielki odbywał się w duszy. I stała się wtem niesłychana ciemność… I znikło wszystko, tylko dał się słyszeć głos Boży, że w takiej ciemności dusza zapalona miłością jest wielką ofiarą bardzo miłą… I otrzymałam dwie księgi, w których tylko ja umiałam czytać. A tam były wszystkie tajemnice spisane Serca Bożego, jakie ma nad całym światem. Ale to zrozumiałam, żeby tego nie mówić zupełnie.Tak często Pan Jezus pogrąża duszę w takich ciemnościach i pociąga za sobą. To znów jej naznacza, że to jest stan duszy tak trudny i tak niepewny. Czasem to tak jest, że to jest droga, inny raz, ze to złudzenie i czas zmarnowany… i znów taki ucisk wewnętrzny, i znów taka suchość pochodząca z tej całej niepewności, i znów ciemności, a do tego brak odwagi tak się oddać na przepaść nie wiedzieć komu i jak… I tak ustawiczna niepewność.Tamże, s. 75-76
Było to zaraz następnej nocy… Ja byłam pod opieką strasznie surowego Ojca. Było to bardzo srogie obchodzenie się ze mną, zupełnie bez litości, a ja tak się bardzo upokarzałem, żem do nóg upadła i ze łzami błagała o nieodrzucenie mnie od siebie. Ale nie było litości, a ja wśród takiej boleści serca musiałam opuścić ten dom tego Ojca. I szłam, i bardzo a bardzo płakałam, i wymawiałam te słowa: “Pan Jezus darował Swoje Serce, ale z przeróżnego rodzaju gorzkościami i trudnościami. Czyni to z nadmiaru wielkiej Swojej miłości”. I zrozumiałam, że tu Pan Bóg bezpośrednio sam duszę doświadczył.I zaraz miałam takie tłumaczenie. Tym rozgniewanym Ojcem to był Bóg Ojciec, jednym słowem sprawiedliwość Boża, a to, że ja tak mile i z taką pokorą to przyjmowałam i tak bardzo dobroć Serca Bożego odczuwałam, było to miłosierdzie Boże, które ustawicznie Majestat Boży przejednywa. Było to dziwnie jawnie i zupełnie doświadczalnie i z nadzwyczajnym duchem, a rano to się powtórzyło w czasie Komunii św., ale tylko w samej miłości. Chciałabym ja rzeczywiście w takim duchu próby i cierpienia przyjmować, jak to było te kilka godzin, a zakończyło się o godzinie pół do piątej rano w niebie. Powiedział: “To Ja jestem, co się w takim nędznym i maleńkim kościółku na ziemi mieszczę”. I pokazywałam to różnym narodom.Tamże, s. 76
Dwa oblicza miłości
W ostatnich czasach często się pojawia dwojakie zjawisko Pana Boga. Sprawuje trwogę wielką i przerażenie święte, a przez to Pan Bóg daje duszy znak, jaka Mu się chwała należy i zapewnia ją, że w tym zjawisku, tak duszę do rdzenia przejmującym, pan Bóg doskonalej się duszy udziela, niż w tamtym, gdzie ją pieszczotami obsypywał, bo to jest nawiedzenie więcej duszę nawołujące do gorliwej i wiernej służby Bożej, zupełnie bez żadnych udań natury, ot tak jakby się dusza z Nim spotkała, kiedy przyjdzie w chwale i majestacie. Kiedy Pan Bóg takim nawiedzeniem przejmuje duszę do gruntu Swoją potęgą istoty, to dusza czuje, odpowiednio do tej laski, obowiązek do cierpień. A drugie zjawisko to są wybuchy miłości Bożej, gdzie dusza pali się z miłości i czuje to w organizmie. Wybuchy wielkiej miłości rozpalają gwałtownie wnętrzności, a w tej miłości dusza nie czuje surowego napomnienia, tak jak w poprzednim, lecz łagodne zaproszenie do cierpienia. To nawiedzenie poprzedza ustawiczne uciekanie i zakrywanie oblicza Pana Boga. A tamto zjawisko poprzedzały udręczenia, trwogi, zwątpienie, niepokoje i zniechęcenia i cierpienia fizyczne. Taka miłość, to jest jakby paląca swoim płomieniem.Tamże, s. 77-78Gdy dusza zrzeka się hojnie wszelkiego odczuwalnego, doświadczalnego uczucia miłości, ufności, nadziei, a nawet wiary na rzecz ogołocenia dla prawdziwej miłości, wtenczas dla prawdziwej odwagi i hojności duszy tego rodzaju wyzucia, wtenczas Pan Bóg otwiera jakby szerokie już nie drzwi, ale wrota, przed tego rodzaju oddaną Mu duszą i okazuje jej niepodległe odległości puste, nie zapełnione. Zdaje mi się, że na tę drogę brak dusz, bo każda dusza najlepiej woli pragnienie choć coś jakiegoś zapewnienia, a tu nie ma nic a nic. Znikła wszelka pamięć, że Pan Bóg wie o niej, że ona istnieje. To jest jakby jakaś studnia w duszy, a w niej jedno echo da się słyszeć. A spowiednik, znający drogi Boże, ma dać duszy zapewnienie, czy to droga i czy Boża. I zdaje mi się, ma ją pocieszać odpowiednią radą, bo ona tu jest jak zupełna wygnanka, nie mająca żadnej przystani, rzucona w same niepewności. I to ma być dla niej droga.Tamże, s. 80

Tak mi się zdaje, że ponad wszystkie laski Boże to jest ta największa łaska i ocenia się wtenczas wszystkie łaski: – kiedy się dusza mężnie potyka. A wszystkie inne łaski to są tylko na to, aby duszę przygotować i umocnić do krzyża. A największe umocnienia to wtenczas dusza nabywa, kiedy się mężnie potyka…Tak mi się zdaje, że Pan Bóg żąda ode mnie tej ofiary, że ja mam taka chora choć czasem pójść do kościoła. Ja w tym czuję szczególny pociąg i bardzo wielki zapał. Zdaje mi się, jest on czysto duchowy.Tamże, s. 87Uczucia duszy

 Tu pragnę wyrazić trzy uczucia duszy pod wpływem szczególnej łaski Bożej.Pierwsze uczucie. Nadzwyczajny wstręt do wszystkiego, co nie jest Bogiem, a na to miejsce pragnienie ach jak bardzo wielkie: dużo, ach dużo cierpieć dla Boga.Drugie uczucie. Szał miłości, porywający duszą gwałtem ku wyżynom tam, gdzie mój Pan i Bóg mieszka. Ach, jak wielki to szał miłości!Trzecie uczucie. Niepojęta boleść duszy, czemu Pan Bóg jest tak mało kochany i tak zapomniany i tak zlekceważony! Wówczas cierpienia fizyczne srogo przywaliły mnie, ale i boleść z obrazy Pana Boga odpowiednio. A moje kochane udręczenia – bo mi je tak Pan Jezus kazał nazywać – o jakżeż się bardzo wzmogły! Nic nie wiedziałam, gdzie się znajdują, bom tak była bardzo ogarnięta miłością i tym, co Pan Bóg od ludzi cierpi. Tak mile Pan Jezus mówił do duszy mojej biednej: “Pozostań tu, pozostań moja maleńka pieszczotko! Ja już tak długo czekałem na ciebie! Powiedz i powierz się Sercu Mojemu! Ja je zapalę, Ja je oczyszczę, Ja je udoskonalę, Ja napełnię ogniem i żarem, zniszczę to, co Mnie, w nim się może nie podobać! Pozostań tu u stóp Mojego Boskiego Serca jak najdłużej”.Tamże, s. 99O Boże, gdybym ja umiała to wyrazić, co w duszy poznaję i do czego czuję pociąg! Jaką Pan z dobroci swojej drogę pokazał i jak mnie mile i serdecznie na nią zapraszał. A Sam to tak wygląda, jak gdyby pełen majestatu i chwały, ale bije od Niego taka prostota i taka miłość ojcowska. I czym większy majestat, tym większa prostota i miłość. Bóg zwykle nie samym tylko ogromem majestatu dusze nawiedza. Ale On stosuje się do jej nędzy i słabości, szczególnie że dusza ta jest jeszcze w ciele grzesznym, a On by ją skruszył swoją świętością. I dlatego czyni tak, że odsłania jej Swój majestat i wzmacnia ją na tę chwilę. A widząc, jak dusza bardzo odeszła od siebie, czy też od życia – tego nie wiem – wzmacnia ją, o tak, jak maleńkie dziecko do pewnego stopnia matka pozostawia same sobie, ale jak już widzi matka, że dziecko to samo sobie rady dać nie może, naówczas zbliża się do dziecka, by mu dać znać, że ona jest przy nim i że widzi, co ono robi. O, tak samo dobroć Boża postępuje ze stworzeniem. Odsłania Swój majestat, ale go czyni przystępnym dla stworzenia, bo inaczej skruszałoby stworzenie…Zaraz po św. spowiedzi pogrążył Pan Jezus duszę moją w daleko większym i doskonalszym stopniu, niż dotąd, w Swoich doskonałościach, a szczególnie w świętości i pokazał ogromną przestrzeń między duszą a Bóstwem Jego i drugą, ogromną wysokość i przepaść z tej wysokości, grożącą duszy zatraceniem, gdyby nie korzystała z łaski nadzwyczajnej. W tym doświadczeniu dusza pozostała jakby nieruchoma, nic nie mogła myśleć ani pragnąć, prócz doskonałości Bożych. Czuła, że pełna Boga: i w duszy, i woli, i w rozumie, i w sercu, i wszystko było ogarnięte Bogiem. Jednym słowem pełna Boga i zewnątrz, i wewnątrz.Mówił tak: “Spuść się na rządy Opatrzności Mojej. Zaufaj tak dobroci Mojej, jak dobre dziecko ukochanemu ojcu, ale nie z tego świata. Powiedz tak, że Mię kochasz i pragniesz kochać więcej, niż wszyscy ludzie od początku świata i aż do końca świata będą mię miłować…”Na chwilę uczułam jakby odsłonięcie jakiejś zasłony i zrozumiałam, że to są pokusy tak straszne, co tak we mnie wmawiają takie straszne upodobanie. O, co za szaleństwo, aby tylko spróbować! O, co za gwałt…Tamże, s. 102-103

Okazał Pan Bóg przeróżne dzieła rąk Swojej wszechmocy i potęgi. Poznałam doświadczalnie piękność i doskonałość duszy nieśmiertelnej. O Boże, jak to trudno było znieść ten widok i słuchać tego głosu. Zdawało mi się tak, żebym mogła zawołać wielkim głosem: “Panie, zakryj przede mną oblicze Swoje, bo widoku tego nie zniesie nicość moja, a głosu Twego słuchać dalej nie mogą grzeszne uszy moje!” O, tak w duszy nieco jakbym sobie myślała… Ale na to tak usłyszałam: “Oto jest tylko cień bardzo maleńki w stosunku do tego, co będzie w dzień zetknięcia się duszy z Panem Bogiem swoim twarzą w twarz – w dzień śmierci i sądu”. O, co za poznanie niepojęte! Boże! Czym ja się usprawiedliwię przed obliczem Pańskim, to ja już nie wiem.Przez ten czas były uśpione wszystkie namiętności i złe skłonności. Ale kiedy dusza przyszła do swojego stanu, wszystko się obudziło i zdawało mi się jakby jeszcze gorsze. Ale to nie chodzi o to, tylko, że w górę serce ma się wznosić. I tak ma być: walczyć co mocy, a co się nie da pokonać, to mieć cierpliwość ze sobą i cicho to znosić.Tamże, s. 104

Całą siłą woli uważać na każde poruszenie serca. Dużo cierpieć raczej, aniżeli dla ulgi cierpień fizycznych zgrzeszyć. Mieć przede wszystkim zawsze i wszędzie wolę Bożą na celu, a nie własne zadowolenie i to we wszystkim.Koniecznie potrzeba żyć w zupełnym zapomnieniu o sobie, nic a nic nie pragnąć dla siebie, ani uznania, ani przyznania, ani ulgi w cierpieniach wewnętrznych, ani lepszego zdrowia, ani lepszego uznania, ani nawet tego, co jest koniecznie potrzebne i co wolno i koniecznie mieć. Jednym słowem nic dla siebie…Tamże, s. 104-105

Przypisy:
[1] Nieobecność, niedostępność.
http://www.katolik.pl/antologia-mistyki-polskiej,1874,812,cz.html?idr=691

Jan Paweł II

HOMILIA W CZASIE MSZY ŚW. BEATYFIKACYJNEJ ANIELI SALAWY, ODPRAWIONEJ NA RYNKU GŁÓWNYM

Kraków, 13 sierpnia 1991

“Otrzymaliście ducha przybrania za synów” (Rz 8,15).

Panie Prezydencie Rzeczypospolitej, Panie Premierze, Marszałku Senatu, przedstawiciele rządu,

Księże Kardynale metropolito krakowski, wszyscy drodzy Bracia w biskupstwie, Kardynałowie, Arcybiskupi, Biskupi,

Wszyscy moi drodzy Rodacy, Bracia i Siostry, krakowianie i goście,

Bracia w kapłaństwie, Bracia i Siostry w powołaniu zakonnym, wszyscy Bracia i Siostry w powołaniu chrześcijańskim,

1. Słowa Pawłowe z Listu do Rzymian, przeczytane na początku, są myślą przewodnią Światowego Dnia Młodzieży na Jasnej Górze. Młodzi pielgrzymi z różnych stron świata, nade wszystko z różnych krajów Europy, podążają w tych dniach do jasnogórskiego sanktuarium. Kierują nimi słowa Apostoła: “Ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli (…), ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze»” (Rz 8,14-15).

Radością Ducha Świętego jest, gdy może dawać świadectwo naszemu ludzkiemu duchowi, “że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa” (Rz 8,16-17).

Podążając na to spotkanie młodzieży, zatrzymuję się w Krakowie wśród moich rodaków. Ileż tutaj ludzkich dzieł i ludzkich serc świadczy przez pokolenia o tym Bożym, Chrystusowym dziedzictwie! Ileż sam temu świadectwu zawdzięczam. Niech nie ustaje wśród murów starego i nowego Krakowa, zawsze królewskiego, niech nie ustaje radość Ducha Świętego, którą są umysły i serca wrażliwe na Jego Boskie świadectwo!

I dlatego też wielka jest moja radość, że mogłem w dniu dzisiejszym dokonać w Krakowie beatyfikacji Anieli Salawy. Ta córka ludu polskiego, urodzona w niedalekim Sieprawiu, znaczną część swego życia związała z Krakowem. To miasto było środowiskiem jej pracy, jej cierpienia, jej dojrzewania w świętości. Związana z duchowością św. Franciszka z Asyżu, okazywała niezwykłą wrażliwość na działanie Ducha Świętego. Świadczą o tym zapiski, jakie po niej pozostały.

2. Spotkania Światowego Dnia Młodzieży miały poprzednio miejsce w Rzymie i w Buenos Aires, a ostatnio w Santiago de Compostela w Hiszpanii. Jeśli organizatorzy poprosili tym razem o Jasną Górę, to stało się tak w następstwie wydarzeń roku 1989. Ten rok stanowi nowe wyzwanie dla naszego starego kontynentu. Dane mi było wkrótce potem stanąć na miejscu uświęconym pamięcią apostołów Słowian, świętych braci Cyryla i Metodego w Welehradzie na Morawach. Tam też został zapowiedziany specjalny Synod Biskupów Europy, który ma się odbyć w Rzymie w ostatnich tygodniach bieżącego roku.

Dzień Młodzieży w Częstochowie jest jakby przygotowaniem gruntu dla tego Synodu, który odbywa się z myślą o bliskim już trzecim tysiącleciu od przyjścia Chrystusa. Jest to niejako Synod adwentowy. Adwent oznacza skierowanie ku przyszłości. Młodzi tę przyszłość noszą w sobie.

3. Liturgia dzisiejsza stawia nam przed oczy wielkie pielgrzymowanie Izraela z niewoli egipskiej do Ziemi Obiecanej. Czterdzieści lat pod wodzą Mojżesza.

Nawiązuje do tego Chrystus, gdy mówi: “Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli” (J 6,49). Przypomina zaś o tym chlebie, którym żywił się lud na pustyni, aby zapowiedzieć Eucharystię – pokarm życia wiecznego: “Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata” (J 6,51).

Czy to możliwe? Zapis Janowy stwierdza, że słuchacze szemrali, niektórzy potem odeszli. I oto, co mówi Chrystus: “Nie szemrajcie (…). Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym” (J 6,43-44).

Nam, którzy dzisiaj śpiewaliśmy w psalmie responsoryjnym: “Wszyscy zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry” (por. Ps 34[33],9), nam Chrystus mówi: pozwólcie Bogu być dobrym na Jego własną miarę. Dobro jest dobrem przez to, że się udziela, że sobą obdarowuje. Pozwólcie Bogu żywemu, który jest Ojcem, Synem i Duchem Świętym, być dobrym dla was ludzi na Jego własną miarę. Jest to miara ponadludzka. Jest to miara tajemnicy. A równocześnie ma swój ludzki wyraz. Jest to miara krzyżowej ofiary, jest to miara Eucharystii. “Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze” (Ef 5,2). A tę swoją odkupieńczą ofiarę zostawił nam w Eucharystii jako dar.

To w mocy tego daru, w mocy tego pokarmu pielgrzymujemy przez życie doczesne, jak kiedyś pielgrzymował Izrael po pustyni. To o tym darze świadczą prastare i najnowsze świątynie Krakowa, które ku wszystkim wołają: “Popatrzcie, jak nasz Pan jest dobry”. Świątynie Krakowa! Ileż one mówiły o Bogu – o tym Bogu, który sobą pragnie obdarowywać człowieka – ileż one o tym Bogu mówiły Anieli Salawie, dzisiejszej błogosławionej!

To ku temu Bogu, który obdarowuje sobą człowieka, pielgrzymują młodzi z różnych stron naszego kraju, Europy, z różnych części świata: “Otrzymali ducha przybrania za synów”. Do czego dążą? Czego pragną? “Być naśladowcami Boga jak dzieci umiłowane, postępować drogą miłości, bo przecież Chrystus nas umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze” (por. Ef 5,1-2).

4. Liturgia dzisiejsza ukazuje nam jeszcze jednego pielgrzyma samotnego. Jest to prorok Eliasz, który uchodząc przed zemstą okrutnej królowej Izebel, żony Achaba, zatrzymał się na pustyni, skrajnie wyczerpany, prosząc Boga o śmierć (por. 1 Krl 19,4).

Tenże Eliasz, prorok Boga żywego, podjął walkę z fałszywymi prorokami, którzy starali się sprowadzić lud na drogi bałwochwalstwa. Eliasz zaklinał Izraelitów w tych słowach: “Dopókiż będziecie chwiać się na obie strony? Jeżeli Jahwe jest [prawdziwym] Bogiem, to Jemu służcie, a jeżeli Baal, to służcie jemu!” (1 Krl 18,21). Jahwe potwierdził słowo proroka tak, że cały lud mógł się przekonać o tym, że On jest prawdziwym Bogiem, a nie Baal.

Po tej próbie wiary, która była jawnym sądem Bożym na oczach wszystkich, Eliasz musi uchodzić przed zemstą zapiekłej czcicielki Baala, królowej Izebel. I oto prorok jest wyczerpany, śmiertelnie zmęczony. Ze snu budzi go Boży zwiastun, który mówi: “Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga” (1 Krl 19,7). Księga Królewska dodaje, że w mocy tych słów Eliasz pożywił się i wyruszył w dalszą drogę aż do Bożej góry Horeb (por. 1 Krl 19,8).

Myślimy o próbach naszego czasu. Nieznane jest człowiekowi współczesnemu takie bałwochwalstwo, jak za czasów Eliasza. Próby wiary przeszły długą ewolucję. Dziś nie stawia się pytania: “Jeśli Jahwe jest Bogiem, idźcie za Nim, jeśli Baal, idźcie za nim”. Dziś usiłuje się sprawę uczynić zasadniczo nieważną. Dla człowieka przy końcu XX stulecia program brzmi: “Żyjmy tak, jak gdyby Bóg nie istniał”. Jednak jeśli Bóg nie istnieje, wszystko wolno – stwierdził już Dostojewski. Jesteśmy poza dobrem i złem – dopowiada Nietzsche. Kiedy wiek XX zbliża się ku końcowi, mamy za sobą doświadczenia aż nazbyt wymowne i straszliwe, które świadczą o tym, co w rzeczywistości oznacza ten nietzscheański program. Ku czemu idziemy, żyjąc tak, jakby Bóg nie istniał?

5. Pośród takiej epoki młodzi ludzie z różnych stron, z Zachodu i ze Wschodu, pielgrzymują na Jasną Górę. W jakiś sposób wszyscy tam z nimi idziemy. Pielgrzymuje tam z nimi cała nasza historia, która tu, w Krakowie, znajduje szczególny wyraz. Powiedziałbym, pielgrzymuje w szczególności błogosławiona Jadwiga, Królowa, Pani Wawelska, przed której krzyżem dane mi było uklęknąć, zanim nawiedzę Węgry.

Jadwiga, której dziedzictwo andegaweńskie wywodzi się z Francji, aby w swoich rodowych rozgałęzieniach trafić do Królestwa Neapolu na południu Włoch, a równocześnie na Węgry. Jadwiga – córka Ludwika, króla Węgier i Polski, a wnuczka Elżbiety Łokietkówny. Jadwiga, która z kolei otwarła nasze dzieje na Wschód. Wszystko to ma swą wymowę bardzo współczesną, kiedy stoimy wobec imperatywu Europy bardziej pojednanej, zbudowanej na poszanowaniu praw człowieka i praw narodów.

Jakże aktualne jest to, co pisze Apostoł w Liście do Efezjan: “Nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia. Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew (…), znieważanie – wraz z wszelką złością (…). Przebaczajcie sobie [nawzajem], tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie” (4,30-32).

Jakże bardzo to aktualne!

Razem ze wszystkimi, którzy w ciągu dziejów, a także za naszych dni stawali się radością Ducha Świętego, razem z tą umiłowaną Panią Wawelską, Jadwigą Andegawenką, powtarzamy słowa Apostoła: “Nie zasmucajcie Ducha Świętego!”

Powtarzamy te słowa z Jadwigą, królową Polski, “matką narodów”. I powtarzamy je z Anielą Salawą, błogosławioną. Niech się zjednoczą w naszej świadomości te dwie kobiece postaci: królowa i służąca! Czyż całe dzieje świętości chrześcijańskiej, duchowości budowanej na ewangelicznym wzorze, nie wyrażają się w tym prostym zdaniu: “Służyć Bogu – to znaczy królować!” (por. Lumen gentium, 36). Tę samą prawdę wyraża życie wielkiej królowej i życie prostej służącej!

6. “Nie zasmucajcie Ducha Świętego!”

Nie zasmucajmy Ducha Świętego! Nie stawiajmy oporu Jego mocy – niewidzialnej, a przecież bardziej rzeczywistej od tylu widzialnych i krzykliwych “potęg” wyprodukowanych przez człowieka współczesnego w wielkiej ofiarności.

“Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda” (J 6,63) – w tych kilku słowach Chrystus wypowiada ocenę wszystkich odmian materializmu, które pod różnymi postaciami wciąż wracają, by się w ludziach opierać Duchowi Świętemu, który daje życie.

Nie zasmucajmy Ducha Świętego!

Odnawiajmy w sobie dziedzictwo Boga i Chrystusa.

Drodzy bracia i siostry, niech po tylu doświadczeniach naszego tragicznego stulecia, które zbliża się do swego kresu, odnowi się i ugruntuje pokolenie tych, którzy “oddają cześć Ojcu w Duchu i prawdzie” (por. J 4,23).

Na takich czcicieli oczekuje Bóg!

[Na zakończenie Mszy św. Jan Paweł II powiedział:]

Na zakończenie tej Eucharystii na prastarym Rynku krakowskim, w czasie której Kościół wyniósł do chwały ołtarzy Anielę Salawę, pragnę, aby zabrzmiały jej własne słowa. Pochodzą one z Dziennika. Jedno zdanie, jakby szczególnie potrzebne w tym momencie po Komunii św. Tak pisze, tak woła do Chrystusa Aniela: “Pragnę, żebyś był tak wielbiony, jak jesteś wyniszczony”. I jeszcze o swoim własnym powołaniu, a raczej o tym, które dał jej Bóg: “Wobec duszy mojej Pan Bóg miał zamiary wielkie, stwarzając mnie na swój własny obraz”. Niech te słowa błogosławionej naszej rodaczki, sieprawianki i krakowianki, pozostaną w naszej pamięci i w naszych sercach.

Jest to dla mnie ogromna radość, że mogłem dzisiaj w Krakowie wynieść do chwały błogosławionych Anielę Salawę. Ile razy modliłem się przy jej relikwiach, jak głęboko zapadły mi w pamięć, w serce te słowa: “Panie! Żyję, bo każesz, umrę, kiedy chcesz, zbaw mnie, bo możesz”. Może właśnie te słowa dziś powinny być tu wypowiedziane, w tym roku, w którym papież przybył, aby swym rodakom w Krakowie podziękować za biały marsz sprzed 10. lat. Jest tutaj obecny wśród koncelebrujących biskup z Fatimy. Tak się nad tym zatrzymałem, gdyż wtedy o 10 lat Opatrzność Boża, Matka Chrystusowa swoim wstawiennictwem przedłużyła te moje dróżki kalwaryjskie, a dzisiaj jestem tu i dzielę się z wami tym wszystkim, co nas łączyło i nadal łączy, tym wszystkim, przez co łączy nas Kraków, z całą jego wielką przeszłością, królewską przeszłością, mieszczańską przeszłością. O tym świadczy Wawel, ten Rynek, bazylika Mariacka, Sukiennice, to wszystko, co było mi dane, co zabrałem z sobą, za co dziękuję wam wszystkim, drodzy bracia i siostry, moi rodacy, jako współdziedzicom tego wielkiego tysiąclecia.

Zwracam się do miasta, zwracam się do Kościoła, do archidiecezji, do wszystkich parafii, do wszystkich wspólnot zakonnych, męskich i żeńskich, zwracam się do wszystkich mieszkańców Krakowa, do wszystkich mieszkańców wsi i miast, do sieprawian: w tak wielkie święto zwracam się dzisiaj do ludzi ciężkiej pracy codziennej w przemyśle, w biurach, szkołach, na roli; zwracam się do Nowej Huty – wielkiego ośrodka pracy, centrum zmagań o godność człowieka pracującego. Ileż mnie połączyło z tą Nową Hutą, ile się nauczyłem od tej Nowej Huty, i to musi wystarczyć – jak dotąd, Bogu dzięki, wystarcza i Kraków, i Nowa Huta. Tym wszystkim dziękuję, wszystkim bez wyjątku, i ludziom uczelni, i ludziom kultury, rzemiosła, i ludziom sportu. Wszystkim! Wszystkim, którzy ten Kraków stanowili i którzy go dzisiaj stanowią. Wszyscy oni byli obecni w tej Najświętszej Eucharystii, w tej Ofierze, którą miałem szczęście dzisiaj sprawować na Rynku krakowskim – pierwszy raz w moim życiu.

Pamiętamy też, że jest to rok czterdziestolecia, który mija od śmierci wielkiego metropolity krakowskiego, kardynała Adama Stefana Sapiehy, naszego wychowawcy. My wszyscy, starsi, tak mówimy: nasz wychowawca, nasz ojciec, ojciec Ojczyzny. Jest również rok, w którym mija 50-lecie męczeńskiej śmierci Maksymiliana Kolbe w obozie oświęcimskim. Właśnie w tych dniach przed pięćdziesięciu laty złożył ofiarę w bunkrze śmierci w obozie oświęcimskim. To wszystko łączy się w jakąś wielką całość, która należy do przeszłości, która wskazuje drogę ku przyszłości, razem z tobą, błogosławiona sieprawianko, razem z tobą, Anielu. Kiedy kończyłaś swoje życie, przeżywaliśmy początek II Rzeczypospolitej. I to wszystko dzisiaj wynosimy na ołtarze na prastarym Rynku krakowskim. Znajdujemy się u początku III Rzeczypospolitej.

Polecamy ci, błogosławiona Anielu, polecamy tym wszystkim wielkim świętym, błogosławionym, tym wielkim duchom, królom-duchom naszego narodu, polecamy tę III Rzeczpospolitą, ażeby sprostała… Prosimy cię tak, jak mówiłem w dwusetną rocznicę Konstytucji 3 maja w katedrze św. Jana w Warszawie: Naucz nas być wolnymi!

Bóg zapłać wszystkim za wspólną modlitwę. Bóg zapłać chórom. Bóg zapłać wszystkim, którzy współtworzyli tę naszą krakowską liturgię. Bóg zapłać wszystkim tutaj zgromadzonym. Bóg zapłać wszystkim, którzy są z nami zjednoczeni sercem, ofiarą, cierpieniem, wszystkim chorym cierpiącym. Bóg zapłać!

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/50krakow_13081991.html#

Ku zastanowieniu i refleksji…


 

Błogosławiona Aniela Salawa – wspaniały kwiat Kościoła Polskiego

Dziewiątego września Kościół w Polsce oddaje liturgiczną cześć Błogosławionej Anieli Salawie (9.IX.1881 r. – 12.III.1922 r.). Także parafianie w Śleszowicach włączają się w kult tej Błogosławionej. W naszym kościele jest piękny obraz Błogosławionej Anieli, jest to obraz namalowany przez pana Józefa Sumerę – konserwatora z Mucharza. Obraz pana Józefa jest swobodną kopią, chyba najbardziej znanego wizerunku Błogosławionej Anieli autorstwa St. Jakubczyk (patrz zdjęcie). Obraz ten jest fundacją ks. Proboszcza Stanisława Salawy, dla swych parafian. On sam jest wielkim czcicielem tej Błogosławionej.


Myśl malarza błogosławionej Anieli jest bardzo głęboka, wśród pięknych polskich kwiatów – najpiękniejszym kwiatem jest Błogosławiona Aniela Salawa. Czy to prawda? Czym może zaimponować nam prosta polska dziewczyna z podkrakowskiej wsi Siepraw, która w wieku 16 lat udaje się do Krakowa, by tam spędzić resztę swego życia, w sumie przeżyje tylko 41 lat – w tym, przez prawie 20 lat pędzi życie służącej u bogatszych rodzin krakowskich. Czym nam może zaimponować ta dziewczyna? A jednak, co jest na rzeczy, skoro, chociażby Nasz Ojciec Święty wymieniając imiona świętych polskich, także i w czasie ostatniej pielgrzymki po Polsce, zawsze wymienia wśród nich i błogosławioną Anielę, podkreślając tym samym, że jest to święta szczególnie dana nam na nasze czasy. W tym roku 9.IX Pan Bóg dał mi tę łaskę, że nawiedziłem Siepraw i modliłem się w XVII wiecznym kościele błogosławionej Anieli, kościele pięknie odnawianym przez obecnego księdza proboszcza parafii Siepraw – ks. kanonika Piotra Kluskę, kościółek ten bowiem spalił się i przez parę lat był w ruinie, zanim zapadła decyzja o renowacji. Modliłem się przy chrzcielnicy, przy której ochrzczono błogosławioną Anielę. Jak mówi ksiądz proboszcz – dużo pielgrzymów przybywa do Sieprawia, do kościoła błogosławionej Anieli. Dlaczego przyciąga ich błogosławiona Aniela? Nie sposób wyczerpująco odpowiedzieć na to pytanie, każdego zapewne pociągnęła czym innym, przecież święci są dla nas wzorem do naśladowania.


Ja dzisiaj ukażę tylko od jednej strony jej piękno przed Bogiem. Aniela jest dziewicą Bogu poświęconą. I taką pozostała przez całe życie. Oddała się Bogu całkowicie, tylko Bóg był jej jedynym Oblubieńcem. Bardzo pięknie ten rys błogosławionej Anieli opracowała siostra Jadwiga Stabińska OSB ap w książce “Z nadmiaru miłości. Życie wewnętrzne Anieli Salawy” – wydanej przez Akademię Teologii Katolickiej w 1987 r. Pozwolę sobie fragment tej książki – z rozdziału II – pierwszy akapit – Dziewica Bogu poświęcona – przytoczyć: “W roku 1956 wyższe przełożone zakonów żeńskich w Polsce w liście postulacyjnym o wyniesienie na ołtarze Anieli Salawy podkreśliły, że jest ona przykładem zachowania tej cnoty, o której papież Pius XII wypowiedział się pochwalnie w encyklice Sacra virginitas (Święte dziewictwo – tłumaczenie własne). Po 30 latach dziewictwo Anieli wiążemy z bliższym nam dokumentem Kościoła, z Kodeksem prawa kanonicznego z roku 1983. Kanon 604 tego Kodeksu dał, raczej przywrócił Kościołowi stan dziewic, jako stan życia konsekrowanego. Przywrócił, bo cofnął się do pierwszych wieków chrześcijaństwa. Te osoby niezamężne, które podejmowały się prowadzić życie dziewicze, otrzymywały osobny obrzęd, dotychczas zwany konsekracją dziewic. Z upływem stuleci obrzęd ten zachowały tylko niektóre zakony mniszek. Obecnie staje się on znowu dostępny niezamężnym i nienagannego życia kobietom świeckim. Mogą one się zrzeszać, ale mogą żyć osobno. Na mocy tej konsekracji zostają poślubione Chrystusowi i przeznaczone na służbę Kościoła. Aniela Salawa spełniałaby wszystkie warunki dopuszczenia do konsekracji dziewic. Może kiedyś o niej słyszała? Czytała przecież życie św. Gertrudy, mniszki konsekrowanej. To pewne: nie myślała o tym obrzędzie dla siebie samej. Ważniejsze: została wewnętrznie konsekrowana, stała SIĘ DZIEWICĄ POŚWIĘCONĄ Bogu, Chrystusowi. Wypełniły się w niej, przepisane przez nią słowa flamandzkiego mistyka, bł. Jana Ruusbroecka (podajemy to nazwisko według pisowni obecnie przyjętej): Jezus odzieje nas płaszczem czystości, którym jest On sam. Z jej postaci, z jej oczu promieniowała taka czystość, że nazywano ją świętą panienką, świętą dziewicą.


Zachowanie czystości kosztowało ją wyjątkowo dużo. Młodziutka Aniela Salawa spodobała się komuś już w Sieprawiu. Bartłomiej Salawa z małżeństwem tym wiązał nadzieję na przekazanie zięciowi kuźni i zmuszał do niego córkę. Aniela uciekła do Krakowa, aby nie pogrzebać swego wczesnego pragnienia: życia w czystości, życia w zakonie. Najbardziej pragnęła Karmelu, życia kontemplacyjno-klauzurowego. Zgłosiła się do tego Karmelu, ale jej nie przyjęto. Odmówiono jej także przyjęcia do Urszulanek, wtedy zakonu klauzurowego, ale o profilu apostolsko-wychowawczym. Wynalezione powody odmowy: brak zdrowia i posagu wydają się być raczej pretekstami. Do ówczesnego drugiego chóru nie pasowała zupełnie dziewczyna, która wyglądała prawie na hrabiankę i posługiwała się językiem literackim. Z braku wykształcenia i posagu nie odpowiadała także warunkom, stawianym zakonnicom pierwszochórowym. W ówczesnych klasztorach brakowało dla niej miejsca. Aniela nie doszła nigdy do tej prawdy. Z czasem cieszyła się nawet, że jako osoba świecka może bardziej umartwiać się i poświęcać, niż w klasztorze. Pokochała własne powołanie dziewictwa poświęconego Bogu w świecie. Z zakonami żeńskimi łączyła ją nić sympatii, znała niektóre siostry. Marzenie o klasztorze odżyło tuż przed jej śmiercią w skromnej formie: chciała spędzić w nim parę dni, jeden dzień tylko. Znowu nigdzie jej nie przyjęto. Pocieszyła się myślą, że przyjmie ją Pan Jezus.


Około roku 1900 Aniela Salawa złożyła prywatny, dozgonny ślub czystości w konfesjonale o. Stanisława Mielocha SJ. Spowiednik nie dopuścił jej od razu do tak ważnego aktu. Chwila ta okazała się zwrotna w jej życiu: wówczas Aniela całkowicie oddała się Bogu. Ojciec Mieloch miał słuszność w roztropnej długomyślności, która jednak nie przeciągnęła się nad rok, półtora roku. Znana nam ze zdjęcia uroda Anieli w rzeczywistości była daleko większa. W jej twarzy kontrastowały i uzupełniały się trzy kolory: czerń, biel i karmin. Czerń oczu oraz ich oprawy, czerń falujących włosów, biel cery, karmin warg i rumieńców. Urodę podnosiły: smukła sylwetka (ponad 165cm), drobne ręce, harmonijne ruchy, miły głos, ujmujący uśmiech. Te walory naturalne Aniela podkreślała twarzowym strojem. Ważna dla niej, choć wtedy wysublimowana kwestia ubrania, odzywała się nawet w jej późniejszych przeżyciach mistycznych: “Nędznie jestem bardzo ubrana, tak ubożuchno bardzo”. Młoda Aniela ubierała się barwnie i elegancko, dla własnego zadowolenia, dla ogólnego podziwu. Dosyć szybko przestawiła swoje cele. Ubierała się gustownie – dla łaski poświęcającej, zgodnie ze wskazaniami swego ulubionego modlitewnika – Głos synogarlicy: Oblecz mię, Zbawicielu mój, w królewską łaski Twojej szatę, aby dusza moja w oczach Twoich ozdobna była (s. 15). Stopniowo, z wiekiem – dla kobiety lata stateczne zaczynały się wtedy po trzydziestce – oraz zgodnie z przepisami tercjarskimi, Aniela wybrała kolory bardziej stonowane: czarny, granatowy, kremowy i biały. Odpowiadając typowi jej urody, wnosiły one pewną surowość do jej stroju, zawsze porządnego i zadbanego.


Uroda i elegancja narażały Anielę na zaczepki i napaści mężczyzn. Kiedyś, w bliskim zagrożeniu czystości, nocowała u Heleny Ławrowskiej, innym razem obroniła się pogrzebaczem… Wypadki te należały do łatwiejszych, bo uwodzicielami bywali przygodni znajomi lub nieznajomi. Sprawa wyglądała gorzej, gdy w roli tej występowali panowie domów, w których służyła. Tak przytrafiło się jej za pierwszym razem. Gdy po domu plątało się troje drobiazgu, a żona spodziewała się czwartego dziecka, pan domu postanowił spróbować szczęścia u nieletniej służącej. Nie chciał, oczywiście, robić rwetesu i narażać się żonie. Naiwna Aniela zdumiała się, że taki wielki pan – daleko mu było do wielkopaństwa – zapragnął jej, wiejskiej dziewczyny. Nie była jednak aż tak naiwna, aby dłużej pozostawać w tym domu. Podobny wypadek zaskoczył ją w niedługim czasie na nowej posadzie. Znowu, gdy żona spodziewała się dziecka, Aniela odebrała nieoczekiwaną wizytę pana domu w wiadomych zamiarach. Z płaczem opuściła tę dobrą służbę. Młoda dziewczyna zachowywała się bardzo dojrzale. Nie zdradzała się przed paniami z rzeczywistego powodu swego odejścia, nie skłócała małżeństw. Pierwszą posadę po Fischerach Aniela zmieniła, bo za bardzo nadskakiwali jej dwaj panowie, nowi chlebodawcy. Za wiele wiedziała o życiu, aby nie dobiegł jej sygnał ostrzegawczy. Cokolwiek byśmy powiedzieli o Edmundzie Fischerze, musimy bezstronnie przyznać, że szanował on Salawę. Gdy zapragnął kochanki, sprowadził sobie panią Martę.
Na czystość Anieli zastawiało się jeszcze inne zagrożenie – małżeństwo. Wielu mężczyzn pragnęło zbałamucić, wykorzystać ładną i biedną dziewczynę, ale trafiali się również tacy mężczyźni, którzy zamierzali ożenić się z nią uczciwie. Wiemy, że o Anielę na służbie starał się jakiś sieprawianin, że jeden z jej konkurentów zabiegał o nią przez jej siostrę, Eleonorę. Zamążpójście nie równa się zamążpójściu, jak to Aniela stwierdzała na przykładzie sióstr rodzonych. Przynajmniej raz trafiał się jej związek małżeński, który podniósłby ją do pozycji towarzyskiej jej pań, niekiedy ponad pozycję niektórych jej pań. Kraków Anieli Salawy przeżywał ożenki z gospodarskimi córkami Włodzimierza Tetmajera, Lucjana Rydla, Stanisława Wyspiańskiego… Uśmiechano się z pobłażaniem: artystom przysługiwało prawo popuszczenie wodzy fantazji również w taki sposób. Lecz żaden solidny inteligent mieszczanin nie brał za żonę dziewczyny wiejskiej, tylko posażną pannę z towarzystwa. Natomiast Salawie trafiała się możliwość poślubienia solidnego inteligenta mieszczanina. Aniela, już przeszło trzydziestoletnia, tak spodobała się pewnemu oficerowi austriackiemu, że postanowił się z nią ożenić. Udał się w tym celu do pana Fischera, który przyjął go paradnie, w salonie. Wspomniany oficer zapewnił, że Anieli będzie z nim dobrze, bo jest jedynym synem fabrykanta obuwia. Wprawdzie pan Fischer nie przewidywał, że Aniela zgodzi się na tę propozycję, lecz poszedł do niej, do kuchni, aby pomówić w tej sprawie. Wrócił z niczym, bo Aniela orzekła, że szkoda było jego fatygi. Do salonu oczywiście nie zajrzała.
Salawa mogłaby, gdyby chciała, otrzymać dyspensę, od złożonego ślubu czystości. Nigdy jednak o tym nie pomyślała. Dochowała doskonałego dziewictwa ciała i duszy; własnym zdaniem nie rozłączyła się z Bogiem przez grzech ciężki.
Jej dziewictwo stawało się apostolstwem. Wpajało dziewczętom przekonanie, że one, tak pomiatane, są czymś wielkim przed Bogiem, gdy są czyste. Uzbrajało je w walce o tę czystość. Aniela na pewno cieszyła się i chlubiła swoim dziewictwem, ale tylko w Panu, to znaczy z pokorą (Z nadmiaru miłości, s.30-35).


Drodzy parafianie, patrząc na obraz błogosławionej Anieli Salawy w naszym kościele pamiętajcie, niech te białe kwiaty z obrazu kojarzą się wam nieodparcie z postacią tej błogosławionej – która jest takim białym, nieskalanym kwiatem przed Bogiem, przez swoje całkowite oddanie Bogu, przez swój ślub czystości, przez swoje poślubienie Boga na zawsze. Zapraszam do dyskusji, oczekuję na uwagi i refleksje.

bł. Aniela Salawa, obraz autorstwa St. Jakubczyk

bł. Aniela Salawa, obraz autorstwa J. Sumery z kościoła w Śleszowicach

Stary kościół w Sieprawiu

Kościół Parafialny w Sieprawiu

Ks. Stanisław Salawa, proboszcz
Śleszowice, dnia 14 września 2002 r.

http://sleszowice.republika.pl/forum.htm

Błogosławiona Anielo Salawo – módl się za nami      
Siostro Świętych Pańskich      
Dobrowolnie obierająca stan służącej      
Głęboko przeniknięta duchem wiary i pobożności
Bł. Aniela Salawa       Wobec przeciwności stanowcza i cicha      
Wyrozumiała dla drugich      
Odpowiedzialna za współpracownice i przyjaciółki      
Cierpliwie znosząca utrudzenia służbą      
Służąca Bogu przez uczciwą pracę      
Rozumiejąca swoją rolę w Kościele      
Głęboko zjednoczona z Bogiem      
Uczestniczko Chrystusowej Ofiary      
Naśladująca Zbawiciela w przebłaganiu za ludzkie zniewagi      
Ofiaro wynagradzająca za grzechy      
Przyjmująca dobrowolnie cierpienia za bliźnich      
Świadomie uczestnicząca w Krzyżu Chrystusowym      
Nosząca w sercu troskę o szerzenie wiary      
Modląca się za misje i misjonarzy      
Składająca ofiary na misje      
Pałająca miłością do Ojczyzny      
Modląca się o wolną i katolicką Polskę      
Opiekująca się rannymi żołnierzami w szpitalach      
Zachęcająca do przyjmowania Sakramentów Świętych      
Błądzących pouczająca o prawdach wiary.      
Módl się za nami Błogosławiona Anielo Salawo.      
Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.

       Módlmy się: Boże, w Trójcy Jedyny, Ty powołałeś Błogosławioną Anielę Salawę, aby służyła Tobie i bliźnim w trudnych okolicznościach ich życia. Wysłuchaj nasze modlitwy, które za jej wstawiennictwem w pokorze Ci przedstawiamy. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

       Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo… Chwała Ojcu…

*****************
Zobacz także:
Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Clonmacnois, w Irlandii – św. Kierana, opata. Jego dzieje pogrążone są w mgle, przypominającej tę, która tak często spowija jego ojczystą wyspę. Ale wiadomo, że był założycielem opactwa. Zmarł zapewne około roku 549. Wcześnie otoczono go czcią i dlatego imię przekazały nam stare martyrologia.W Madrycie – bł. Marii de Cabeza, wdowy. Była małżonką św. Izydora Oracza. Żyła w XII stuleciu. Jej wczesny kult otoczono legendami. Zaaprobował tę cześć Innocenty XII (1697).

oraz:

św. Audomara, biskupa (+ ok. 670); świętych męczenników Doroteusza i Gorgoniusza (+ 303); św. Seweriana, żołnierza, męczennika (+ 320?); św. Stratona, męczennika (+ ok. 310)

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/09-09b.php3
*******************************************************************
obraz: The Exhortation to the Apostles, James Tissot [Brooklyn Museum] (Obraz Kredyty: CC-BY-SA)
http://www.artbible.org/pl/malarz-epizod-wybor-dwunastu-apostolow-410313/#.VA6vG6OQg1k

O autorze: Judyta