Psychologia Jarosława Kaczyńskiego, czyli emerytowany zbawca narodu

Widmo strachu przed chaosem unosi się nad większą częścią polskiej “klasy” politycznej. Tylko ten chaos, czyli pat rządotwórczy i przyspieszone wybory są nadzieją dla Polski. Trzymajmy kciuki, by czarny sen Jarosława stał się rzeczywistością…

A póki co zobaczmy kim jest Jarosław Kaczyński z psychologicznego punktu widzenia? Zaobserwujmy skrywaną piątkę Kaczyńskiego:

image

 

image

 

 

 

I

1.

Opisanie psyche J.Kaczyńskiego najlepiej zacząć od… Jarosława Gowina. Nie dlatego, iżby jego ostatnie anse i kogucie kontredanse miały nieść ze sobą jakiś wymiar istotny, czy też, jakby chciał sam zainteresowany koalicjant – bohaterski. Nie. Inna mnie rzecz od wielu miesięcy interesuje spośród wypowiedzi p.Jarosława G. Chodzi o sławetną diagnozę cynizmu J.Kaczyńskiego: “Jarosław Kaczyński to najbardziej bezwzględny człowiek w polskiej polityce. Cynik stuprocentowy.” Nie sposób przecenić tego stwierdzenia faktu. To już przeszło do historii. Ostatnie wydarzenia związane z pandemią przyniosły wiele innych prób diagnozy ekscentrycznej mentalności i psyche jednoosobowego władcy Polski. Sytuacje graniczne sprzyjają krystalizacji poglądów i postaw oraz zmuszają ludzi do – mówiąc słowami A.Camusa – pokazania, czy większa część ich ukrytej jaźni (pojęcia ukrytej jaźni prawdziwej  oraz eksponowanej jaźni fałszywej  omówione będą w drugiej części artykułu) zasługuje na podziw, czy na pogardę. J.Kaczyński utracił w tych trudnych chwilach zdolność do kontrolowania obrazu siebie, jaki chciałby podtrzymywać w niezbyt wnikliwych obserwatorach.

Chodzi, oczywiście, o wywiad dla radia RMF FM i o wypowiedź: “Dziś kampania jest prowadzona. Głównie w internecie, ale nie tylko w internecie. W mediach, są konferencje prasowe. Powtarzam – jeszcze raz i to naprawdę jest odpowiedź poważna – najwięcej stracił w tej chwili prezydent. To prezydent najwięcej ryzykuje, kandydując w wyborach dziesiątego” – ocenił Kaczyński. Wypowiedź ta była tak niewiarygodna, że wielu zwolenników PIS-u przeżyło szok i nie było w stanie uwierzyć, że w takiej formie padła. Padła. I padł mit ojca narodu i obrońcy demokracji. W tym momencie pomyślałem ,że trzeba spróbować opisać tę mentalność, tę konstrukcję psychiczną, tak oderwaną od rzeczywistości (”kampania trwa”, “najwięcej traci A.Duda”), tak obojętną na los swego ludu (”Jestem przekonany, że w tej chwili nie ma żadnych przesłanek, do tego, by wprowadzić stan klęski żywiołowej, czyli ten najsłabszy ze stanów nadzwyczajnych, a tylko wtedy wybory mogą być odwołane”). Oczywiście dla wnikliwych, ponadpartyjnych obserwatorów zachowania Prezesa w podobnym typie były widoczne od kilkunastu lat, wystarczy wspomnieć porzucenie “tematyki smoleńskiej”, po tym, gdy doprowadziła do sukcesu w wyborach i spełniła tym samym swoje zadanie, albo zaprzeczenie swoim własnym słowom w ocenie wet A.Dudy, ponieważ sytuacja kampanijna wymagała zasymulowania zgody z kandydatem. Przykłady osobliwości mentalności Prezesa już kilkanaście lat temu trafnie opisywali T.Terlikowski, prof. J.Staniszkis, gdy mówili o ewidentnie instrumentalnym wysługiwaniu się religią katolicką przez J.Kaczyńskiego. Tegoroczne zrzucenie maski jednak zaskoczyło wszystkich. Gdy wyciekło, że nawet premier i minister zdrowia (sic!) musieli pielgrzymować do JK, by starać się uprosić jedynowładcę o przesunięcie wyborów i że dalej miał to za nic (w czas pandemii opinię ministra zdrowia…!) i tupnął nogą – to wiedziałem, że sprawa stała się poważna i trzeba, by ludzie się dowiedzieli o tym, co kieruje tym człowiekiem, który mocą demokracji i słabością elit kieruje naszymi losami.

Zaroiło się więc od prób nazwania tego, co Prezes nam – wcale się nie krygując – ukazał. Pojawiły się – i to nie tylko w kręgu opozycji – takie robocze diagnozy: szaleniec, psychopata pozbawiony empatii, wariactwo, nieodpowiedzialny, niebezpieczny człowiek owładnięty do szpiku kości żądzą władzy za wszelką cenę.

2.

Na początek słowo “cynizm” może być użyteczne. Opisuje ono człowieka, którego jedynym motywem działań jest własny interes bez względu na jakiekolwiek istniejące normy. To właśnie znaczenie miał na myśli J.Gowin, gdyż dodał jeszcze, że JK to “najbardziej bezwzględny człowiek w polskiej polityce”.

Zanim przejdę do typowej analizy psychologicznej niezbędna będzie dygresja o cynizmie i o szaleństwie oraz o “wariatach prawdziwych” i o wiele groźniejszych “półwariatach” (w tym: maniakach i mesjanistycznych pseudoreformatorach) czyli mattoidach.

Cynizm obecnie w potocznym rozumieniu niesłusznie bywa utożsamiany z jedną tylko jego formą, tą znaną z powieści Dostojewskiego, czy też z historii ruchu anarchistycznego.

Dla wszystkich […] ludzi […] którzy nie wierzą ani w Boga – mówi Iwan Karamazow – ani w swoją nieśmiertelność, prawo moralne przyrody powinno się natychmiast stać przeciwieństwem poprzedniego prawa religijnego. A zatem egoizm posunięty do niegodziwości powinien być nie tylko dozwolony człowiekowi, ale i uznany za niezbędny, najrozsądniejsze i omal nie najszlachetniejsze wyjście w jego sytuacji”. Jest to dość łatwy do pojęcia i opisania – by tak rzec – jednopłaszczyznowy cynizm, cynizm nihilistyczny, ateistyczny. O wiele bardziej złożonym konstruktem i skomplikowaną zbroją psychiczną jest drugi typ cynizmu – cynizm egotyczny.

Cynizm egotyczny często wysługuje się religijną szatą i gra na skłonnościach religijnych innych ludzi (podwładnych), osobnik taki występuje nawet jako samomianowany obrońca “religii” i wróg “nihilizmu”. Numinosum służy wtedy jako perfekcyjne, galowe przebranie dla wewnętrznego pandemonium żądnej władzy i płynących z niej korzyści “osobowości”. Tak rozumiany cynizm egotyczny ma wiele punktów wspólnych z używanym przez Lombroso terminem “mattoid” (ew. “neuropata”) i z używanym często nawet przez psychologów (używał go np. prof. Dąbrowski) nieostrym terminem “psychopata”.

Dygresja: Przed laty krążyła legenda, pseudopsychologiczne rozpoznanie mówiące o tym, że Jarosław to osoba niezwykle mądra, mająca tylko jeden feler – że nie ma ręki do ludzi. To oczywisty fałsz. Ręki można nie mieć dwa, trzy razy, ale gdy ilość fatalnych wyborów idzie w dziesiątki – to mamy tu do czynienia z czymś kompletnie innym. Wszystkie najbardziej spektakularne pomyłki personalne prezesa, to nie żadne pomyłki! On tych ludzi naprawdę podziwiał (Kamiński, Ujazdowski, Marcinkiewicz, Kluzik, Kaczmarek etc., etc.). Błędy prezesa w doborze ludzi wyjaśnia celne gowinowskie rozpoznanie prezesa jako bezwzględnego cynika. Błędy prezesa to po prostu nic innego jak 100% cynik, który napotyka równie stuprocentowych cyników, na początku odgrywających przed nim oczekiwaną wersję siebie, potem każdy z tych cyników – na zew własnej natury “ciągnącej wilka do lasu” budzi się i przestaje grać zaskakując prezesa poziomem swojego egotycznego cynizmu, albo okazuje się w praniu, że jest zbyt małym cynikiem. Tych dwóch nieplanowych wydarzeń już prezes nie może znieść. Dochodzi więc do targania się rogami dwóch cwanych ludzi. Kaczyńskiego ciągnie do podobnych jemu ludzi o dwóch twarzach – i to cała tajemnica jego “pomyłek” personalnych, które żadnymi pomyłkami nie są.  Kaczyński – jak każdy cynik – dobiera ludzi na zasadzie podatności na abolutne stłamszenie (“rozpłaszczenie”, typ psychologiczny w rodzaju tego, który przedstawia sobą np. Jerzy Skwieciński), lub wysokiego współczynnika cynizmu i bezwzględności. Tylko te dwa skrajne typy osobowości go interesują. 

3.

Mattoid (osoba “półchora”), który nieraz bywa określany typem borderline  (granicznym) między normą a patologią skwapliwie skrywa nagość jądra swego szaleństwa poprzez eksponowanie takich cech jak spokój, uporządkowanie, ascetyczny tryb życia. Oczywiście, są też mattoidzi orgiastyczni, (Jakub Frank), lecz tacy nie mogą liczyć na tłumne poparcie, a tylko na ograniczone liczbowo sekty. W polityce zdecydowanie przeważają mattoidzi skrywający swoje szaleństwo za pomocą wyrafinowanych strategii autoprezentacji (od razu nasuwa się tu na myśl ogłoszenie w jednym z wywiadów przez JK siebie samego kontynuatorem “rycerskich, polskich tradycji” ) i to im najczęściej masy przypisują charyzmę i wręczają berła. Dopóki mattoid nie pełni funkcji publicznych jest w zasadzie niegroźny. Mattoidzi, półwariaci są o wiele bardziej niebezpieczni dla ogółu niż “pełni wariaci” (“prawdziwi wariaci ”, jak ich nazywa psychiatra Lombroso: “mattoidzi narażają ogół na niebezpieczeństwo większe od tych, jakich mogą przyczynić prawdziwi wariaci, ponieważ ci ostatni sami od razu zdradzają stan swego umysłu, łatwo więc zabezpieczyć się w sposób odpowiedni od ich szaleństw”).  Można powiedzieć, że polityka, sfera obecności socjalnej daje często mattoidom “drugie, nowe życie”, bez niej znani byliby tylko swoim rodzinom nie będąc w stanie zrobić kariery naukowej, czy biznesowej lub artystycznej. Polityka jest jedyną, pewną drogą do sławy mattoidów, podczas gdy pragnienie sławy i znaczenia jest ich nadrzędną żądzą.

4.

Po cyniku i mattoidzie, kolejnym przybliżeniem pojęciowym badanego tutaj typu osobowości jest “psychopata” (psychopatic disorder, PD, zaburzenie psychopatyczne charakteryzujące się brakiem empatii i sumienia oraz uderzającą dominantą behawioru manipulacyjnego w stosunkach interpersonalnych).

Na podstawie literatury przedmiotu, własnego doświadczenia zawodowego, relacji współpracowników JK oraz bardzo cennych relacji osób z młodzieżówek partyjnych moderowanych przez JK, przebiegu działalności politycznej JK, tekstów pisanych i mówionych autorstwa JK oraz analiz publicystów nie może być innej opinii, niż przypisanie J.Kaczyńskiemu schizoidalnego zaburzenia osobowości – schizoid personality disorder, SPD, por. Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders Fourth edition Text Revision (DSM-IV-TR) American Psychiatric Association (2000). SPD to, oczywiście, nie schizofrenia, chociaż może do niej prowadzić („SPD can be a precursor to schizophrenia, or delusional disorder”), lub do syndromu zaburzeń urojeniowych. W klasyfikacji zaburzeń psychicznych (DSM-IV-TR) SPD występuje wraz z innymi zaburzeniami antyspołecznymi (narcystyczne zaburzenie osobowości, NPD, socjopatia, zaburzenie psychopatyczne, PD).

Aby dać wszechstronny, ogólny (do szczegółów przejdę w dalszej części) opis zaburzenia psychopatycznego, z którym schizoidalne zaburzenie osobowości J.Kaczyńskiego jest skorelowane nie obejdzie się bez obszernego zacytowania znakomitej charakterystyki tego typu ludzi autorstwa znakomitego polskiego uczonego prof. Kazimierza Dąbrowskiego. Dąbrowski pisywał, gdy terminologia psychologiczna nie była jeszcze międzynarodowo ujednolicona i uściślona, dlatego stosował zbiorcze określenie „psychopata” aby opisać SPD (schizoidalność), NPD (narcystyczność) oraz psychiczny makiawelizm odróżniany od makiawelizmu jako koncepcji politycznej (słownik języka polskiego PWN do dzisiaj ma skandaliczna lukę nie podając wśród znaczeń słowa „makiawelizm” terminu psychologicznego funkcjonującego w zachodniej psychologii pół wieku i posiadającego już narzędzia psychologiczne do mierzenia jego poziomu, tzw. skalę makiawelizmu, którą opracowali w 1970 r. Richard Christie i Florence L. Geis). W ramach terminologii swojej teorii psychologicznej Dąbrowski psychopatię nazywał „pograniczem integracji prymitywnej i dezintegracji jednopoziomowej”, zaś w tekstach popularnych dawał znakomite, analityczne opisy „psychopaty” nazywając ten typ osobowościowy nieostrym terminem „warchoł”. Przejdźmy więc do prof. Dąbrowskiego opisu SPD pod nazwą „psychopatia”.

“Na bliskim poziomie rozwoju psychicznego w stosunku do ludzi przeciętnych, a niekiedy jednostronnie wybitnych, znajdują się psychopaci i ludzie z pogranicza psychopatii. […]

W moim ujęciu psychopatia jest strukturą psychiczną zintegrowaną na niskim poziomie, strukturą usztywnioną, rozwijającą się jednostronnie w kierunku realizacji wąskich, egoistycznych celów jednostki. Jest to struktura, w której inteligencja jest podporządkowana prymitywnym popędom i znajduje się na ich usługach.

Cechy najbardziej typowe dla psychopaty to brak konfliktów wewnętrznych, łatwe powodowanie konfliktów zewnętrznych, brak przejawów empatii, raczej niechęć do innych; wymaganie bezwzględnego posłuszeństwa, łatwe jednak uleganie wobec silniejszych; agresywność, dbałość o swoje interesy, narzucanie swego zdania innym; energiczność, operatywność działania, szybkość podejmowania decyzji.

Niektóre z tych cech powodują, że psychopaci cieszą się dobrą na ogół opinią otoczenia, jako ludzie sprawni, efektywni, dobrzy organizatorzy […] nie ma zatem większych oporów przeciw psychopatom jako […] kandydatom na odpowiedzialne stanowiska w administracji, handlu, produkcji itp. Dopiero po jakimś czasie ujawniają się skutki ich negatywnego oddziaływania, jak trudności w życiu indywidualnym, konflikty międzyludzkie, a nieraz wręcz klęski społeczne.

Wielcy psychopaci powodują klęski i zniszczenia, których skutki odczuwane są przez całe pokolenia na przestrzeni wielu lat. […] Lubią działać na skalę historyczną, najczęściej niszczą wartości ludzkie i społeczne, choć czasem wydaje im się, że je budują [dysonans schizoidalny pochodny od częściowego oderwania od rzeczywistości i od jaźni rozszczepionej na jaźń jawną i jaźń ukrytą – przypis mój, wawel] […] brak hamulców i wahań daje im siłę automatyzmu, siłę bezwzględności, pozbawia skrupułów i wyobraźni [por. opinia Gowina: „najbardziej bezwzględny polityk w polskiej polityce” oraz mające miejsce w ostatnich dniach: ślepy upór w „pchaniu Polaków do urn” oraz „obchody smoleńskie i cmentarne wizyty dla wybranych”].

Mali psychopaci organizują tylko […] małe intrygi, podstępy, oszustwa. […] Nie posiadają takich dynamizmów, jak […] zaniepokojenie sobą, poczucie niższości, wstydu, winy […]. Brak im wszechstronnej refleksji, identyfikacji uczuciowej z innymi […]. Oprócz psychopatów spotykamy przypadki z pogranicza psychopatii i normy statystycznej. Są to jednostki egocentryczne, kierujące się egoizmem, ustanawiające swoje normy […] nie mają potrzeby kontaktów przyjacielskich, odczuwają swoją niższość albo wyższość w stosunku do innych, co łączy się często z uczuciem zawiści. U psychopatów stwierdzamy upośledzenie uczuć wyższych, oschłość, pseudoobiektywny, rzeczowy stosunek do innych […]. Psychopatów i ludzi przeciętnych łączy przewaga prymitywnych popędów samozachowawczych […] dążenie do władzy […].”

image

Ilustracja. Polacy, do urn!

 

 

II

1.

SPD (schizoidalne zaburzenie osobowości) wydaje się być fundamentem struktury osobowej J.Kaczyńskiego. Wskazują na to zarówno najogólniejsze cechy samego SPD, jak i szczegółowa analiza charakteru i wzorzec behawioralny JK powtarzający się niezmiennie od 30 lat. Najogólniejsze wyznaczniki schizoidalnej osobowości, to centralność rozszczepienia w strukturze charakteru (the centrality of splitting) oraz pomieszanie, wymienność tożsamości (identity confusion).

Na fundament SPD nakładają się uzupełniająco (korelacja pozytywna z SPD poniższych syndromów opisywana jest często w literaturze przedmiotu):

  • · dwa zaburzenia antysocjalne (elementy psychopatii oraz „intensywny” narcyzm),
  • · makiawelizm psychiczny (zaburzenie psychiczne, nie mylić z nurtem ideologii politycznej)
  • · pokrewny schizoidalnemu komponent urojeniowy (mania wielkości i kompleks mesjański).

 

 

Otrzymujemy więc w rezultacie piątkę. Piątkę Kaczyńskiego. Dla ułatwienia podaję skróty, którymi czasem będę się posługiwać:

1. SPD (schizoid personality disorder, schizoidalne zaburzenie osobowości)

2. PP (psychopathic personality, osobowość psychopatyczna lub psychopatoidalna)

3. NPD (narcissistic personality disorder, narcystyczne zaburzenie osobowości)

4. MACH (machiavellianism, makiawelizm psychiczny mierzalny tzw. skalą makiawelizmu)

5. DD (delusional disorder, zaburzenie urojeniowe).

Niektórzy wskazują jako główne źródło zaburzeń normalnego funkcjonowania osobowości JK nienaturalną, nieprzerwaną 10-letnią traumę posmoleńską. Początkowo też tak sądziłem. Lecz dzisiaj, po dłuższej refleksji i psychologicznej analizie nie zgadzam się z tym. Wprawdzie schorzenia schizoidalne mogą mieć genezę traumatyczną, jednak większość opisów osobowości posttraumatycznej wskazuje na unikanie tematów, miejsc i wspomnień związanych z traumą. W przypadku JK jest inaczej – u niego cały świat i jego psychika zorientowane są wokół rozpamiętywania i celebrowania comiesięcznych rocznic, jeśli mógłby, zapewne celebrowałby tygodnice. Na nietraumatyczność, lecz raczej schizoidalność podstawowej struktury osobowości wskazuje łatwość instrumentalnego wykorzystywania kompleksu celebr smoleńskich do celów politycznych, wyborczych etc. Nie trauma więc, lecz raczej towarzyszące nieraz schizoidalności urojenia wielkościowe i mesjanistyczne połączone z gloryfikacją członków swojej rodziny (messianic syndrom, delusional grandlose: obsesja pomnikowa, zmuszenie publicznej TV do transmisji mszy w intencji matki, nazywanie jej imieniem ulic miejskich etc.) zdają się być fundamentem tej mentalności, którą tu rozważamy.

image

Ilustracja. Kompleks mesjański

 

 

 

 

 

2.

Omówię teraz uzupełniająco SPD oraz narcystyczne i psychopatyczne zaburzenie osobowości, podając kryteria diagnostyczne, które każdy będzie mógł przyłożyć do obserwowalnego profilu JK i stwierdzić, czy większość z nich ewidentnie pasuje do niego, czy nie.

W artykule w American Journal of Psychotherapy Salman Akhtar przedstawia kompleksowy profil fenomenologiczny schizoidalnego zaburzenia osobowości.

Profil ten podsumowano w poniższej tabeli , w której wymieniono cechy kliniczne, obejmujące sześć obszarów funkcjonowania psychospołecznego i oznaczone objawami „jawnymi” i „ukrytymi”. Dr Akhtar stwierdza, że „te oznaczenia nie oznaczają świadomych lub nieświadomych, lecz oznaczają pozornie sprzeczne aspekty, które są fenomenologicznie mniej lub bardziej łatwo dostrzegalne”. Mamy tu do czynienia ze zjawiskiem jaźni fałszywej, prezentowanej, rojonej i skrywającej się pod nią jaźni prawdziwej, ukrytej, sterującej z ukrycia całym behawiorem jednostki.

image

 

Ilustracja. Wg Becka i Freemana pacjenci z SPD często czują, że żyją “w skorupie”. 

 

 

image

3.

Jeśli zaś chodzi o NPD, to narcystyczne zaburzenie osobowości jest stanem, w którym dany osobnik czuje, że jest lepszy, ma płytkie emocje, mało empatii i ma przesadnie wygórowane mniemanie o sobie. Wiele osób cierpiących na NPD nigdy nie jest zdiagnozowanych.

Cechy narcystyczne są naturalnym etapem wczesnego rozwoju. Jeśli w dorosłym życiu określone wydarzenia związane z relacjami z innymi osobami zaowocują traumą, narcyzm może NA TYM TLE zostać ponownie rozbudzony i osiągnąć intensywność diagnozowaną jako wyraźne narcystyczne zaburzenie osobowości aż do ciężkiego i nieelastycznego całkowicie narcyzmu.

Dla zdiagnozowania narcystycznego zaburzenia konieczne jest co najmniej pięć z poniższych symptomów:

1. Ma wyolbrzymione poczucie własnej wartości, własnego znaczenia

2. Zajmuje się fantazjami o nieograniczonym sukcesie, sile, chwale, pięknie lub idealnej miłości

3. Uważa, że jest on „wyjątkowy” i może być zrozumiany tylko przez innych wyjątkowych ludzi

4. Wymaga nadmiernego podziwu

5. Silne poczucie posiadania szczególnych, większych od innych ludzi uprawnień

6. Posługuje się innymi, aby osiągnąć własne cele

7. Brak empatii

8. Często jest zazdrosny, zawistny lub uważa, że inni mu zazdroszczą

9. Zauważalna arogancja (duma, pycha)

Ludzie narcystyczni nie tolerują poglądów innych, nieświadomi są potrzeb innych i skutków swojego zachowania dla innych oraz wymagają, aby inni postrzegali ich takimi, jakimi chcą być widziani. Często reagują z pogardą i wściekłością i / lub nieposłuszeństwem wobec wszelkiej krytyki kojarzonej przez nich mechanicznie jako zagrożenie. Chociaż osoby z NPD są często ambitne i zdolne, niezdolność do tolerowania niepowodzeń, oporu otoczenia lub krytyki utrudnia takim osobom współpracę z innymi lub osiąganie dalekosiężnych, trwałych osiągnięć zawodowych. Relacje interpersonalne pacjentów z NPD są zwykle zaburzone z powodu braku empatii, lekceważenia innych, instrumentalnego ich wykorzystywania, poczucia posiadania wyjątkowych praw i ciągłej potrzeby uwagi.

4.

Z narcyzmem skorelowana dodatnio jest osobowość antyspołeczna (główne cechy: konfliktowość, szczególnie z autorytetami i ograniczony rozwój sumienia). Ludzie o takim wzorcu osobowości kiedyś bywali nazywani psychopatami, co spotyka się także dzisiaj w literaturze popularnonaukowej. Najważniejsze kryteria diagnostyczne osobowości antyspołecznej (”psychopatycznej”): powtarzające się kłamstwa i bezproblemowe oszukiwanie innych dla osobistych korzyści, impulsywność lub brak planowania z wyprzedzeniem, drażliwość, lekkomyślne lekceważenie bezpieczeństwa swojego lub innych, słaba zdolność do uczenia się na błędach, bezduszny brak zainteresowania uczuciami innych, niezdolność do utrzymywania trwałych relacji, wyraźna skłonność do obwiniania innych za zachowanie, które doprowadziło pacjenta do konfliktu ze społeczeństwem.

Stadium pośrednie pomiędzy osobowością antyspołeczną a osobowością psychopatyczną jest nazywane socjopatią.

Rozpowszechnionym nieporozumieniem jest opinia, że osobowość antyspołeczna i osobowość psychopatyczna dominują wśród młodzieży i więźniów. Zamieszczony powyżej prof. Dąbrowskiego opis osób zaburzonych społecznie rozwiewa te błędne mniemania wskazując na liczną reprezentację takich osób na wyższych szczeblach drabiny społecznej.

III

1.

Po dywersyfikacji osobowości pół normalnej i zarazem pół chorej na poszczególne medyczne kategorie w części trzeciej, ostatniej, by uczynić tekst lotniejszym i bardziej przemawiającym do wyobraźni powrócę do jednego ze zbiorczych określeń, do nazwy MATTOID, którą wprowadził w swych dziełach włoski psychiatra, antropolog i kryminolog Cesare Lombroso. Część ta będzie w całości oparta na fascynujących przykładach szaleńców, częstokroć nie rozpoznanych przez swoje otoczenie, lecz otaczanych szacunkiem oraz przykładach tego, jak potrafili poprzez umiejętne wplatanie w swą chorą osobowość oznak cnoty zwodzić opinię publiczną.

2. Ubóstwianie członków swojej rodziny, jawne sprzeczności głoszonych poglądów, mentalność podwójnej miary, złudzenie swoich kompetencji, dziwaczność.

 

Filopanti w swym dziele „Bóg liberalny” (Dio liberale) zaliczył do półbogów swego ojca, który był stolarzem, i swą matkę Brillę! Cordigliani lżył w Izbie członków parlamentu i sądził, że w ten sposób zyskuje sławę. Guiteau mniemał, że zabijając prezydenta ocala rzeczpospolitą i uważał się za znakomitego prawnika i filozofa. Passanante, głosząc, że „nie będziemy nigdy niszczyć życia ludzkiego i własności”, skazał jednocześnie na śmierć członków parlamentu; wymagając zaś od swoich zwolenników, aby „szanowali formę rządu”, sam znieważał monarchię, próbował zabić króla i radził „wytępić skąpców i świętoszków”.

[…] piętno obłąkania odbija się nie tyle w przesadności tych poglądów, ile raczej w ich ciągłej sprzeczności i niepowiązaniu ze sobą; obok zdań wzniosłych, wyrażonych pięknie, spotykamy myśli płaskie, liche […]. [por. złotą myśl JK: „Polacy myślą portfelem”, przypis mój, wawel]

Niejaki Le Bardier, monoman, napisał broszurę, w której uczył rolników, w jaki sposób mogą uzyskać podwójne zbiory, i marynarzy – jak unikać wiatrów [por. idee budowy potęgi państwa poprzez zwielokrotnianie płacy minimalnej, przypis mój wawel].

Wszystkie utwory mattoidów mają dziwaczne długie tytuły. Posiadam jedną książkę, której tytuł zawiera 18 wierszy.

[nazwa komisji utworzonej z inicjatywy JK składa się z 20 słów: Międzyresortowy Zespół do Spraw Przeciwdziałania Propagowaniu Faszyzmu i Innych Ustrojów Totalitarnych oraz Przestępstw Inspirowanych Nienawiścią na Tle Różnic Narodowościowych, Etnicznych, Rasowych, Wyznaniowych albo ze względu na Bezwyznaniowość (MZdSPPFiIUToPINntRNERWazwnB) – przypis mój, wawel]

Mattoid Du Monin chciał ściąć zarazę [sic!]. [pokazuje to szaleństwo osobowości opartej na chorobliwym przeroście własnej woli i hipertrofii Ego nie liczącej się z fizycznymi uwarunkowaniami świata realnego, porównajmy to z szaleństwem J.Kaczyńskiego, by wbrew całemu narodowi, stanowi pandemii i kompletnemu nieprzygotowaniu logistycznemu ogłaszać wybory, wygrażając zarazie, by się na dzień wyborów wycofała – przypis mój, wawel]

3. Uczciwość, porządność, skromność, „ideowość”, spokój, patriotyzm, pobożność i pozycja społeczna – jako przykrywki skrywające jądro szaleństwa.

Niektórzy z nich, jak np. Cianchettini, Bosisio, Fus, Mangione, byli bardzo uczciwi i aż do przesady porządni, tak że prowadzili nawet rachunek zapisanych arkuszy papieru i utrzymywali rejestry te bardzo dokładnie.

Zresztą wszyscy oni, bez wątpienia w swych pismach obłąkani nieraz daleko więcej niż prawdziwi wariaci, w życiu codziennym wykazywali wiele zdrowego rozsądku, przebiegłości i wyrachowania […] 

[…] spokój, pomimo uporczywego trzymania się pewnej idei szalonej, który odróżnia ich od zwyczajnych wariatów, można zauważyć również u wielu monomaniaków, u których jest on nawet bardziej wyraźny […].

Jeden z maniaków kłótliwych pisał wiele podań i pozwów. „Wszystkie jego podania i pozwy były bardzo rozsądne i słuszne w treści, ale nie stosowały się do danego przypadku.”

Wielu wariatów to osoby półodpowiedzialne (semiresponsabili).

Obłąkanie często nie jest pozbawione pewnej dozy sprytu, wyrafinowanego szaleństwa; czasem choroba właśnie bardziej wydoskonala takie własności.

„Bez wątpienia wielu ludzi z trudnością uwierzy, że obłąkanym nie zawsze brakuje roztropności w doprowadzeniu do skutku swoich zamiarów. Przebiegłość w wykonaniu planów uwydatnia się często nawet u zwyczajnych wariatów, jeśli znajdują się oni w trudnych okolicznościach oraz w stosunku do osób, które budzą w nich zaufanie, szacunek lub postrach lub od których spodziewają się uzyskać jakąś korzyść.

Trzej [mattoidzi] są nawet dyrektorami szpitali […] [jeden był] kapitanem i komisarzem wojskowym. Pięciu jest profesorami […], trzech deputowanymi, a dwóch senatorami – i nikogo to nie dziwi. Jeden jest radcą stanu, drugi radcą prefektury, trzeci sądu kasacyjnego, dwóch radcami prowincjonalnymi, pięciu księżmi; prawie wszyscy to ludzie starzy i szanowani w swoim zawodzie.

Wcale nie należą do wyjątków takie przypadki, gdy obłąkany, jak Passanante […] wykazywał wstręt do występku, prowadził życie nadzwyczaj skromne, trzeźwe, był to gorącym patriotą, to fanatykiem religijnym, przekładał zawsze pożytek innych nad swój własny, tak, że ludziom nie obeznanym z psychiatrią jawił się jako męczennik idei, która w ciągu długich lat dojrzewała, jako apostoł i narzędzie potężnej sekty, słowem jako człowiek, który […] zasługuje na szacunek

 

 

4. Teomania, poczucie misji, mania wielkości, poczucie bycia opiekunem narodu, mania reformatorska, samoubóstwienie, mania ustanawiania nowych świąt i uroczystości dla ludu

 

Wielu z tych nieszczęśliwych, dotkniętych teomanią lub manią wielkości, lud uważał za proroków, a ich halucynacje za objawienie boskie; w ten sposób powstały liczne sekty, które pomnożyły i rozjątrzyły smutne walki religijne […].

[…] Lazzaretti oddziaływał swym boskim szałem nie tylko bezpośrednio, fanatyzując tłum, ale i pośrednio – podniecając prawdziwych wariatów, którzy dzięki swemu obłąkaniu z nieuków, zaledwie umiejących pisać, stawali się autorami i prorokami.

Drugi wariat, sierżant papieski, wymyślił kodeks religijny, bardzo ciekawy i wcale zręcznie ułożony, z wyjątkiem paragrafu, który nakazywał wielbić jego, proroka, jak Boga („1. Ty, ludu, powinieneś teraz uznać i wyznawać publicznie moje cnoty i wierzyć mi jako prawdzie istotnej, że ja, w osobie własnej Mikołaj Palotta, że ja w osobie własnej jestem tym Duchem Świętym, Bogiem, który żyje na tym świecie, pierwszym i jedynym Stwórcą, Panem i Opiekunem Najwyższym, Władcą i Wielkim Bogiem […] a ty, ludu, nie będziesz miał Bogów innych przede mną na tym świecie żywym”). Znamienny jest punkt 3. tego kodeksu: 3. Pamiętaj święcić uroczystości uznane przeze mnie i uświęcone przeze mnie, Ducha Świętego Boga, Mikołaja Palotta, który żyje na tym świecie. [mania ustanawiania uroczystości, por. miesięcznice, rocznice smoleńskie, Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów; co do miesięcznic to JK podczas jednego z wystąpień zapowiedział = zadecydował, że przejdą  do historii – przypis mój, wawel]

Jeden z nich ogłosił budowę świątyni. „Tysiące wiernych wzięły udział w budowie świątyni. Mężczyźni, kobiety, dzieci znosili kamienie, belki, faszynę, głazy. Ale ponieważ architektura, podobnie jak gramatyka, ma właściwe sobie prawidła, których, niestety, wieszcze natchnienie nie może zastąpić, toteż z tych materiałów, zgromadzonych w pocie czoła, pozostała tylko kupa gruzu […]. [porównajmy to ze szkaradzieństwem pomników, których wznoszenie inicjował od 2015 r. JK – przypis mój, wawel]

5. Obłęd epidemiczny

Do pełni portretu osobowości schizoidalnych, szaleńców, mattoidów, maniaków w aspekcie ich pojawiania się w polityce brakuje jeszcze poruszenia tematu ich „dworzan” (orwellowska „partia wewnętrzna”), czyli otaczających ich grup, sekt oraz czczącego ludu (elektorat). Wydarzenia wysyłania Polaków do urn obudowane były taką ilością „robotyzacji” funkcjonariuszy partyjnych w ich mechanicznym, bezdusznym, klasycznie psychopatycznym nie słuchającym interlokutora wygłaszaniu z kamienną twarzą kompletnych absurdów i łamańców logicznych zaindukowanych w ich głowach przez pacjenta zero tego szaleństwa, tego festiwalu talmudyzmu stosowanego, tej orgii gminnych sofizmatów wyciekających z centrum Nowogrodzka – że strach ogarniał człowieka, co by ci ludzie mówili i robili i jak by dysponowali obywatelami, gdyby zdarzył się np. czas wojenny. W skład tej armii cyborgów wchodzili: Mucha, Sasin, Dera, Szefernaker, Fogiel, Wójcik, Kanthak et consortes. Polecam każdemu przesłuchanie w sieci prób rozmowy dziennikarzy z tymi robotami, człowieka na przemian ogarnia wściekłość i strach. W jaki sposób z głowy jednego człowieka z SPD wyskakują tłumy robotów powielających jego chore i groźne społecznie rojenia i żądze?

Dotykamy tu zagadnienia zarażalności, rozchodzenia się epidemii szaleństwa i obłędu grupowego. Może na fenomen zarazy obłędu i depersonalizacji tłumu włączającego się w realizację czyjejś żądzy władzy i czyjejś manii wielkości rzucą światło kolejne przykłady z Lombroso (na płaszczyźnie teoretycznej zjawisko “roznoszenia zarazy” ujęte jest w części pierwszej Czas zarazy, czyli mattoidzi w polityce polskiej  pod pojęciami kulturogenu, wirusa umysłu oraz chorób kulturowych).

 

 

image

Ilustracja. Pacjent z SPD tworzy cyborga. Z takich cyborgów składać będzie się jego dwór i mentalna ochrona.

 

 

U ludów dzikich lub starożytnych, u na wpół barbarzyńskich narodów obłąkany nie był uważany za chorego; lękano się go, uwielbiano, często nawet jego ręka trzymała berło. […] U Bataków człowiek opętany przez złego ducha jest dosyć poważany; jego słowa uchodzą za wyrocznię i każde życzenie zostaje wykonane. Na Madagaskarze obłąkani są przedmiotem uwielbienia. W 1863 r. powstał tam obłęd epidemiczny, szaleńcy drżeli całym ciałem, bili każdego, kto się do nich zbliżał, doznawali halucynacji (twierdzili np., że widzieli zmarłą królową wychodzącą z grobu). Trwało to około dwóch miesięcy.

Inni [obłąkani] znowu, dotknięci teomanią albo manią wielkości, oznajmiają, że są natchnieni przez bóstwo, są opiekunami i władcami narodów itd. i w ten sposób zjednywają sobie opinię publiczną.

Często obłęd wśród ludów barbarzyńskich przyjmuje charakter epidemiczny; np. wśród dzikich plemion murzyńskich w Juidach, Abipanów i Abisańczyków […]. [W wiekach średnich] najdziwaczniejsze formy obłędu rozpowszechniały się jak prawdziwa zaraza, obejmując całe okolice, całe narody, dzieci i starców, ludzi szczerze wierzących i wątpiących sceptyków.

Obłąkany, będąc w sprzeczności ze zdaniem większości, już przez to samo jest reformatorem; ale idee reformatora zostają w końcu przyjęte, podczas gdy szaleniec pozostaje osamotniony z małą gromadką ludzi, którzy ulegli zarazie.

Wielu z tych nieszczęśliwych, dotkniętych teomanią lub manią wielkości, lud uważał za proroków, a ich halucynacje za objawienie boskie; w ten sposób powstały liczne sekty, które pomnożyły i rozjątrzyły smutne walki religijne […].

[…] Lazzaretti oddziaływał swym boskim szałem nie tylko bezpośrednio, fanatyzując tłum, ale i pośrednio – podniecając prawdziwych wariatów, którzy dzięki swemu obłąkaniu z nieuków, zaledwie umiejących pisać, stawali się autorami i prorokami.

 

 

IV EPILOG

Zamiast epilogu – cytat z Lombroso:

„We Włoszech w ciągu wielu lat wykładał w znanym uniwersytecie profesor, który w swoich dziełach wymyślił naród świętoszków (cagoti) i wynalazł instrument do przywracania życia topielcom za pomocą którego można było zadusić człowieka zdrowego i silnego.”

Wysilmy wszystkie myśli i potencjały, by uniknąć losu, gdy państwo polskie będzie w roli topielca podduszanego do skutku a my, jeszcze zdrowi i silni, będziemy używani do testowania kolejnych zabójczych instrumentów ratowniczych wynalezionych przez szalonego profesora. Chyba, ze jesteśmy ludem dzikim, barbarzyńskim. W takim wypadku pokrywajmy Polskę pomnikami szalonego profesora, jego komilitonów i rodziny. Tylko nie zapominajmy o waleniu w tamtamy…

 

 

 

 

image

O autorze: wawel