Napisał do mnie wczoraj powyższe zdanie jeden z konserwatywnych blogerów, autor subtelnych analiz politycznych i pięknych wierszy.
Bloger choruje na morbus Leśniowski-Crohn – zapalną chorobę jelit o niewyjaśnionej etiologii, zaliczaną do grupy nieswoistych zapaleń jelit. To bardzo ciężkie schorzenie.
Tydzień temu wrócił ze szpitala. Powiedział mi podczas wczorajszej rozmowy, że nawet go nie podleczono, gdyż stan służby zdrowia jest obecnie taki, że w przypadku jego choroby ratuje się tylko umierających.
Bloger zaczął wątpić w możliwość ocalenia życia.
To dobry, wrażliwy człowiek, zmagający się z wieloma innymi trudnymi życiowymi problemami.
Wesprzyjmy go w modlitwie o życie i zdrowie. Proszę.
+
Dziękuję.
Oczywiście, pomodlę się także o poprawę zdrowia Darka.
Niezależnie od tego, niech spróbuje tego:
http://ziololecznictwo.bloog.pl/kat,451283,index.html?ticaid=61028e
Jak każdy lek medycyny naturalnej pomaga pod warunkiem systematycznego zażywania.
Dziękuję pięknie.
Informację o leku przekażę.
Dobrze, dołączę Darka do intencji:)
Pięknie dziękuję. On bardzo wierzy w modlitwę wstawienniczą. I bardzo jej potrzebuje.
Też się pomodlę.
Pozdrów go.
Bede sie modlic za Darka
Pomaga w leczeniu tej choroby dieta bezglutenowa, czyli wyeliminowanie czterech podstawowych zboz jak pszenica,zyto,jeczmien i owies.Prosze poszukac w internecie wiadomosci o kardiologu William Davis i jego ksiazce Wheat Belly(Pszenny brzuch) jest jeszcze niemiecka wersja Weizen-Wampe niestety polskiego tlumaczenia nie ma. Natomiast mozna przeczytac wywiad po polsku z tym lekarzem chyba na stronie zmianynaziemi.pl
Blogoslawionej niedzieli dla Pani i Darka
@Jacek
Dzięki.
@mage
Serdeczne podziękowanie – za modlitwę, radę i wskazanie literatury
Bóg zapłać!
Droga Rebeliantko! Oczywiście, modlitwa jak najbardziej, bo choroba Leśniowskiego-Crohna rzeczywiście w znacznym stopniu utrudnia życie. Ale na szczęście go nie skraca i NIE JEST CHOROBĄ ŚMIERTELNĄ! Pociesz chorego – bo podniesienie go na duchu to wielki dar. Ale trudno, dostał taki sam krzyż do dźwigania, jak każdy chory na chorobę przewlekłą, której przyczynowo wyleczyć nie potrafimy (np. cukrzyca). Pewnie z tej przyczyny nie zatrzymali go dłużej w szpitalu uznawszy, że nastąpiła remisja umożliwiająca choremu samodzielne bytowanie. Takie mamy procedury hospitalizacyjne. Pozdrawiam!
Pocieszę! Dzięki za fachowe wyjaśnienia i modlitwę.
Witaj, Krysiu, miło tu Cię spotkać.
Gdy leżałam na AM w Gdańsku w stanie beznadziejnym, sąsiedzi – sami z siebie /nawet wszystkich nie znałam/ utworzyli krąg modlitewny i modlili się w mojej intencji. O tym dowiedziałam się, gdy wróciłam do domu, bo choróbsko już było w remisji. Byłam tym faktem – modlitwy zupełnie właściwie obcych ludzi – niezmiernie wzruszona.
Więc dołączam się do modlitwy.
Ale… niech chory walczy!
Serdeczności.
Hanka
@Rebeliantka
To jest faktycznie okropna choroba, która może wycieńczyć organizm w parę tygodni. I chyba nieuleczalna. Na miejscu Darka olałbym państwową “służbę zdrowia” i leczył się prywatnie. Można się zmieścić w 100-200 zł miesięcznie(wizyty u lekarza) + koszty leków. Do tego mogę mu polecić, aby udał się do ziołoleczniczej przychodni przy szpitalu z. Bonifratrów. Oni np. w Łodzi przyjmują bezpłatnie i bez umawiania się na wizyty. Zioła są niedrogie. Mieszanka za ok. 30-40 złotych starczy na kilka miesięcy, a wspomaga leczenie farmaceutyczne. Do tego może liczyć na moja modlitwę. Proszę go podtrzymywać na duchu, żeby nie popadł w zwątpienie.
to pięknie, Droga Kossobor, zresztą nawet medycyna półgębkiem docenia siłę modlitwy. a i wsparcie, tak po ludzku, jest bardzo cenne. przyłączam się, oczywiście, niech człek wie, że nigdy nie jest sam a immym też zależy.
Droga Rebeliantko!
Będę modlić się za chorego Darka, a za Panią, Pani Krysiu, już się modlę od wczoraj. Pani sytuacja nie jest łatwiejsza, o czym nikt prawie nie wie. Modlitwa za Panią i Pani rodzinę jest równie bardzo konieczna. Niech Bóg ma Was w swej opiece. To straszne, że zabijają nas nie tylko choroby, ale i państwo, które rzekomo ma obowiązek bronić swych obywateli, a ono ich zabija!!! Módlmy się o zagrożonych śmiercią. Boże ratuj i błogosław życie Tobie powierzonych naszych przyjaciół i pozwól Im ocalić godność i ludzki wymiar życia. Modlę się też za Oelę i za Grazss w Ich intencjach. Pozostańmy w nadziei w Bogu, Panu Naszym. Czasami takie skrajne doświadczenia pozwalają zrozumieć i przygotowują nas do wielkich rzeczy, Pani Krysiu. Proszę powiedzieć to także Panu Darkowi. Zostańcie z Bogiem dzisiaj.
@Kossobor
To wspaniałe, że sąsiedzi modlili się za Ciebie. I bardzo, bardzo piękne, że dołączyłaś do modlitwy za Darka. Wielkie dzięki.
Darek walczy, ale ta choroba jest bardzo męcząca, a nawet wyniszczająca, dlatego czasami brakuje mu wiary i siły. Wsparcie modlitewne innych osób na pewno doda mu otuchy, a może Pan Bóg sprawi cud uzdrowienia?
@insane
Serdeczne dzięki za wskazówki i modlitwę.
Ja też mam dobre doświadczenia z Bonifratrami i ziołolecznictwem.
Darek na pewno będzie wzruszony i łatwiej mu będzie opanować obecny depresyjny stan.
@ night-rat
Piękne dzięki za przyłączenie się do modlitw.
@halszka
Dziękuję za modlitwę za Darka, a także za moją rodzinę.
Jestem wzruszona wszystkimi serdecznymi słowami, dodającymi nadziei i wiary w dobrych ludzi. Wielkie Bóg zapłać!
Będę się modlić za Darka. Pozdrów Go od nas serdecznie. Może cos by pomogła p. Stefania Korżawska? (www.stefaniakorzawska.pl)
I właśnie o te procedury chodzi. Chory zgłosił się do szpitala z bardzo wysoką gorączką, informując na co choruje. Nie zrobiono badań, spędzono gorączkę i wypisano ze szpitala. W ciągu kilku dni, gorączka ponownie wzrosła i nasiliły się bóle. Rodzina przewiozła go do szpitala (drugiego) na odział ratunkowy. Przyjęto go, zrobiono badania i okazało się, że ma ostre zapalenie miedniczek nerkowych !!!
Procedura – jedno zgłoszenie – jedno rozpoznanie. Punkty, taryfikatory. Tragedia.
Módlmy się za Darka i za lekarzy, którzy Nim się opiekują, aby Mu pomogli zgodnie ze swoją wiedzą i sumieniem, a nie zgodnie z procedurą, punktem, kalkulacją. Módlmy się, aby widzieli w nas człowieka cierpiącego i wykonywali swoją służbę, zgodnie ze złożoną przysięgą Hipokratesa.
Krysiu dziękuję bardzo za ten apel. Jesteś kochana.
Modlę się za Darka i za Ciebie, by dobry Bóg obdarzył Cię Darami Ducha Świętego.
Moja choroba była bardzo męcząca i wyniszczająca, co drugi dzień kilka godzin spędzałam na dializach. Cały dom był w to zaangażowany i uwikłany. Podeszłam do tego tak: no trudno, by jeszcze trochę żyć /mój syn miał dopiero kilkanaście lat/- muszę poddać się owym męczącym procedurom medycznym. I wielką radością było za każdym razem odłączenie mnie od maszyny, bo czekało mnie aż półtora dnia wolności! I przez te półtora dnia starałam się wynagrodzić swoimi staraniami – starania rodziny. A więc o ile tam mogłam – ogarniałam dom, gotowałam, wróciłam do malowania, odwiedzaliśmy wspólnie przyjaciół, urządzałam przyjątka etc.. Nawet potężną wystawę malarstwa zrobiłam, choć ledwie trzymałam się na nogach na wernisażu :) /musiałam podpierać się laseczką/. Mało tego: ponieważ dializy były co drugi dzień, syn zaczął wrzucać mnie /dosłownie, bo ważyłam coś tak ze 45 kg przy słusznym wzroście/ w tzw. międzyczasach na siodło. /Przed choróbskiem jeździłam codziennie, życia sobie bez koni nie wyobrażałam, a tu – całkowita klapa nagle./ Więc starałam się o tyle żyć sensownie – o ile mogłam, pomiędzy procedurami medycznymi. I … stał się CUD! Po kilku miesiącach organizm sam powiedział, że już dializy są zbędne i nery same pracują.
Napisałam to z intencją, byś o tym opowiedziała panu Darkowi. [Wolałabym na privie, ale Asadow jeszcze chyba nie dał nam takich możliwości.]
@DelfInn
Piękne dzięki za modlitwę. Darek jest ponownie w szpitalu. Do choroby głównej dołączyły się jakieś powikłania, których jeszcze nie zdiagnozowano. Towarzyszyła mu od dłuższego czasu wysoka temperatura, której przyczyn lekarze nie wyjaśnili, a wypisali go z lecznicy. Stąd to osłabienie fizyczne i psychiczne i rozpaczliwy apel o modlitwę wstawienniczą.
Dzisiaj Darek mówił, że czuje się trochę lepiej.
Bardzo pięknie to zrekapitulowałaś. Leczenie jest trudną umiejętnoscią i tylko w pewnym zakresie może opierać się na sztywnych procedurach. One są pomocne, ale czasami niewystarczające.
Wielkie dzięki za wszystkie dobre słowa i modlitwy.
NIEEEEEEEE!!!
O błogosławiony braku priva obyś trwał wiecznie! :-)))
Haniu, dziękuję Ci za Twoje świadectwo! Wiele osób pewnie też Ci dziekuje, nawet jeśli tego nie piszą – czasem klawisze w gardle stają i nijak nie idzie cokolwiek wyklamotać… Niech Ci Pan Bóg błogosławi! Bóg zapłać!
Sursum corda!
Dołączę się.
Piękna i optymistyczna jest Twoja historia. Opowiem Darkowi, a gdy wróci ze szpitala to i sam przeczyta ;)
Jak napisałam już wyżej DelfInnowi, Darek opadł z sił, bo nie zdiagnozowano u niego jakiegoś powikłania, któremu towarzyszyła wysoka gorączka, a mimo to wypisano go do domu. Potem przez ileś dni nie dostał karty informacyjnej ze szpitala, nie wiedział też, że zakażono go jakąś dodatkową bakterią, nie wiedział (bo nie dostał karty), że ma brać jakiś dodatkowy lek, etc. Samo – niedoskonałe – życie.
Dzisiaj już jest jednak w bardziej optymistycznym nastroju.
@izabela brodacka falzmann
Dzięki, dzięki serdeczne.
Krysiu, sprawą PODSTAWOWĄ jest obecność rodziny lub przyjaciół wokół chorego w szpitalu, a już zwłaszcza na SORze. I bliscy winni działać jak bulteriery wobec medyków. Naturalnie nie pomijając uprzejmości.
Piękne dzięki za Pani świadectwo. Niech Bóg Panią błogosławi.
Szanowna Pani, gdyby było pw nie usłyszeliśmy o tej pięknej historii. O ogromnej sile ducha w walce z chorobą, jak również o pięknej postawie rodziny i sąsiadów.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego co najlepsze.
:)
A! Jeszcze i to, że byłam chyba jedyną osobą na tych całych dializach, która targała ze sobą książki i prasę – miałam sześć godzin na czytanie :))) Leżenie przez ten czas odłogiem byłoby jakimś koszmarem niewyobrażalnym. No i kiedy bym takiego, dajmy na to, Kitowicza przeczytała? ;)
Sporo też rozmawiałam z personelem, lekarze sami do mnie przychodzili na pogaduszki. Jednego doktora nawet instruowałam co do koni, bo był początkującym jeźdźcem :))) Nieźle zdębiał, gdy mu kiedyś oświadczyłam, że właśnie wczoraj, po wielu miesiącach, pierwszy raz wsiadłam na konia /zostałam wrzucona/. Martwił się tylko tym, że tu super sterylność etc., no a tam, w stajni, to wiadomo… :)
Dobra, spadam do sztalug. I dzięki za dobre słowo!
Z serca dziękuję :)
Praca to też modlitwa, jedna z najpiękniejszych.
Oby Duch Święty pozwolił Pani przekazać w obrazach pełnię piękna daną nam przez Boga.
Haniu,
problem zdaje się polega na tym, że Darek stara się sam sobie radzić z większością problemów. Nie wiem – w związku z tym – na ile ma bieżące wsparcie rodziny lub przyjaciół.
pozdrawiam