Wyjazd na Wileńszczyznę – o cichym umieraniu polskości cz.2

Zbudowali sowieci na rzeczce hydroelektrownię.

W wyniku tego, rzeczka (bo na historycznej Wileńszczyźnie w granicach z 1939 są tylko 2 prawdziwe rzeki: Niemen i Wilia), która oddzielała od siebie dwie wioski, rozlała się po okolicznych polach, tworząc malowniczy zalew.

Związek Sowiecki „implodował” – a hydroelektrownia została.
Za to do wioski po przeciwnej stronie, zamiast, jak za II RP przejść przez kładkę, trzeba pojechać ponad 2 km samochodem, po szczycie zaporki (bo nie zapory).

Nam zachciało się tam pójść na piechotę.
Odwiedzić polski sklepik i polską szkołę, mieszczącą się w pałacu Staniewiczów.
A dokładniej – ostatniego dziedzica, ministra reform rolnych IIRP, profesora i rektora Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, Witolda Staniewicza, który pewnie by się zdziwił, że Litwini przerobili go na Staneviciusa.

Po kilkuset metrach zrozumieliśmy, że zupełnie inaczej jest na tarasie naszej kwatery, 10 metrów od brzegu zalewu – a inaczej w środku prażonych słońcem pól.

Szliśmy pustą drogą, nie napotykając żywej duszy i tylko mijające nas z rzadka samochody przypominały nam chmurą szutrowego pyłu (drogi na Litwie są, jak wspomniałem, paskudne), że trzeba natychmiast przeskoczyć na „nawietrzną” stronę  szosy.

Po kolejnym zakręcie, znaleźliśmy się równolegle do naszej kwatery, tyle, że po przeciwległej stronie zalewu.

***

Przysiedliśmy przed zamkniętym sklepikiem, czekając na jego otwarcie , które według informacji na zamkniętych drzwiach miało być za ponad pół godziny.
Gapiliśmy się na ślicznie odnowiony przez samorząd (przy wsparciu Warszawy) pałac Staniewicza i pusty dziedziniec przed nim.
Ot – pewnie wakacje.

Gdy tak sobie leniwie gawędziliśmy, zza zakrętu pojawił się mężczyzna – z bliska okazało się, że starszy, a nawet starszy mocno, bo (jak się później okazało) mający 82 lata.

Usłyszawszy naszą polską mowę, wyraźnie się ożywił, zapytał po polsku, skąd jesteśmy.
Na odpowiedź, że z Warszawy – wyraźnie się ucieszył.

Gdy dowiedział się, że czekamy na otwarcie sklepu – sprowadził nas na ziemię:

sklepik, mimo informacji na drzwiach, nie będzie otwarty dziś, bo od dawna, w dni powszednie jest nieczynny, a właściciel tylko w soboty i niedziele go otwiera, jak przywiezie trochę piwa czy wódki.
|
Nie ma komu kupować – tu już niewielu mieszka. O – ten dom pusty, a i tamten też.
Kto młody i zdrowy – ten wyjechał do Wilna, za pracą.
Mój syn – to aż do Kowna.

Zaczyna opowiadać o sowieckich czasach i okresie tzw. transformacji, która przebiegała podobnie = równie złodziejsko, jak w PRLbis.

Upał coraz większy, ale starszy pan dalej z nami rozmawia, pokazuje swój dom  – o tamten, drugi, zaprasza, by odwiedzić.

Że wam spieszno dalej?
To może za rok, jak jeszcze będę żył, 
dodaje.

Jego polszczyzna jest typowa dla Wileńszczyzny:
akcent, składnia, czasem wtręty rosyjskie, który to język był przecież lingua franca sowieckiego imperium, które rozciągało się (gdyby ktoś zapomniał) od Brześcia i Kaliningradu do Władywostoku.

Na pytanie o szkołę, odpowiedział, że… też już jest nieczynna bo nie ma wystarczającej liczby dzieci.

***

Polaków na Litwie wg oficjalnych danych jest 200 tys.

Kolejne rządy warszawskie serca do nich nie mają, bo żart pt strategiczny sojusz z wyludnioną (od sowieckich czasów z 3,5 miliona do 2 milionów 2600 tys. a i to pewnie lipa) Litwą jest ważniejszy, niż los 200 tys. Polaków, od wieków tam mieszkających.

Dudowe: „macie wygórowane wymagania”, rzucone w Wilnie do miejscowej Polki, próbującej zainteresować Majestat problemami, było nie było, jego rodaków, nie jest tak nośne, jak jego słynne bajdurzenie o bieganiu z widłami, czy warknięcie do ks. Isakowicza Zaleskiego niech ksiądz waży słowa, ale – „tyz pikne”.

Kluczowa jest tu rola MSZ, które na placówkę w Wilnie konsekwentnie wysyłał personel hm… szukam stosownego eufemizmu… w stosunku do miejscowych Polaków nieentuzjastyczny a nawet –  niechętny.

MEiN owszem, stara się wspierać polskie szkolnictwo, ale w hierarchii rządowej, przypada mu co najwyżej rola petenta, który dysponuje środkami w rodzaju:

Bon Pierwszaka o wartości 470 złotych, który w 2022  otrzymało 1011 uczniów klas pierwszych
i Bon Maturzysty warty 1000 złotych – dla 761 uczniów klas maturalnych.

A na Litwie jest około 70 szkół z polskim językiem nauczania, do których uczęszcza ponad 12 tys. uczniów, czyli taki bon dostał co 7 uczeń.

Owszem, pierwszaki dostały też plecak z wyprawką, a Warszawa dofinansowuje też bieżącą działalność szkół, uzupełniają pracownie przedmiotowe placówek szkolnych, w przypadku szkół-przedszkoli wyposażają na przykład place zabaw.

***

Likwidacja polskiego szkolnictwa na Litwie jest dla Litwinów czymś w rodzaju celu strategicznego – i ja to rozumiem:

przedwojenna, bezwzględna depolonizacja, w wielkiej mierze polskiej  Kowieńszczyzny jest tu przykładem (polecam wydawane jeszcze w PRLu opracowania prof. Piotra Łossowskiego).

Połączonymi metodami salami i chwytu buldoga, konsekwentnie i mimo popiskiwania rządów warszawskich, polskie szkoły są likwidowane i jest ich nawet mniej, niż za sowieta.

W tej chwili, w wyniku realizowanej reformy oświatowej, kilkunastu szkołom z polskim językiem nauczania w rejonach wileńskim, solecznickim i trockim zagraża likwidacja bądź zdegradowanie do niższego szczebla.

Jaką zajadłością charakteryzują się działania władz litewskich, widać na przykładzie szkoły w Połukniu (rejon trocki, gdzie w wyniku zmian granic administracyjnych,  polskie gminy dołączono do obszarów zdominowanych przez Litwinów).

W obronę zaangażował się osobiście wiceminister MEiN, dr Tomasz Rzymkowski, który jeździł na Litwę by na miejscu rozwiązać problem, by po wielu staraniach skonstatować:

„My ze swej strony proponujemy i wsparcie, i pomocNatomiast druga strona uważa, że istnienie szkół w systemie litewskim z językiem polskim nie jest z ich punktu widzenia korzystne”

***

No to teraz odrobina arytmetyki, czyli 500plus:

pewnie nie wiecie, że z systemu edukacji IIIRP korzysta 188 tys. dzieci z Ukrainy,co oznacza  500zł plus na (ukraińską) głowę,
czyli  94 MILIONY. Miesięcznie.
Rocznie 
to 1 MILIARD 128 milionów rocznie

Tak jest – na dzieci z Ukrainy, potomków komsomolców, KPZRowców, czerwonoarmistów, KGBistów oraz (w ok. 10%, bo takie są realia demografii tzw. Ukrainy Zachodniej i tej, od 1921 r. za Zbruczem, czyli po sowieckiej stronie)
upowców czy esesmanów z SS Galizien.
A przede wszystkim – NIE POLAKÓW.

A na te 12 tysięcy polskich dzieci z Litwy, uczące się WBREW życzeniom władz vilniuskich (a i zapewne warszawskich) po polsku, wypadałoby raptem 6 MILIONÓW.
Miesięcznie.
A rocznie – 72 MILIONY.

Czyli niemal 16 razy MNIEJ, niż na dzieci ukraińskie.

Czy Polskę, która ponoć  nie jest brzydką panną bez posagu (© Kaczyński)  stać na taki kaprys, by każde z tych polskich dzieci na Litwie miało prawa TAKIE SAME, jak dzieci niepolskie w Polsce?

Tak.

Przecież stać nawet na CPK – parę dni temu widziałem i słyszałem, jak pobudzony nadzwyczajnie Duda  krzyczał (dokładnie tak – krzyczał) w tym temacie.

To co to jest te 72 miliony rocznie, przy planowanych miliardach na CPK,
że nie wspomnę o 101 miliardach już wpompowanych w Ukrainę,
czyli tak naprawdę w piach = kieszenie tamtejszych oligarchów?

A te marne 72 miliony, wydane rocznie na wspomożenie uczniów polskich szkół na Litwie, skutkowałyby, tym, że:

polscy rodzice nie w 60%, a w procentach 90 i więcej, posyłaliby swe dzieci do szkół polskich,
a i pewna część rodziców z małżeństw mieszanych, też by z takiego wsparcia domowego budżetu skorzystała.

Bo na Litwie – bieda!

I argument litewskich władz o zmniejszającej się licznie uczniów w szkołach polskich, poszedłby się…  no wiadomo co.

***

Czy objęcie programem 500 plus polskich uczniów z Litwy dojdzie do skutku? – oczywiście, że NIE.

Bo żeby doszło, to Polską musieliby rządzić polscy patrioci, a nie jacyś absolwenci elitarnej Szkoły Liderów Cioci Magdalenkistypendyści Cioci Stasi czy pupile Babuszki Łubianki.

https://dzieje.pl/edukacja/polskie-wsparcie-dla-pierwszakow-i-maturzystow-szkol-polskich-na-litwie

http://historia.wspolnotapolska.org.pl/materialy_historyczne/view/71

https://dzieje.pl/edukacja/wiceszef-mein-nie-ma-zgody-na-likwidacje-polskiej-szkoly-w-litewskim-polukniu

https://samorzad.pap.pl/kategoria/edukacja/mein-w-polskich-szkolach-i-przedszkolach-jest-1879-tys-dzieci-i-mlodziezy-z

 

O autorze: Ewaryst Fedorowicz