Taka nienawiść jest potrzebna_Niedziela 4 września 2016 r.

Chrystus_new

Cytat dnia

Nieśmiałe są myśli śmiertelników…

***

Mają więc “nienawidzić, nie cierpieć czegoś, czuć wstręt, odrazę do czegoś, gardzić czymś”. Mają nadal miłować swoich bliskich. Nie poddają się jednak presji gdyby ktoś z rodziny chciał ich odciągać od Jezusa Chrystusa. Czym więc mają gardzić, co nienawidzić? – Mają gardzić niewiarą, kłamstwem, kompromisem. Kandydaci na uczniów mają więc nienawidzić grzechu i błędnych przekonań o zbawieniu człowieka.

Ewangeliarz Współczesny

 

 ______________________________________________________________________________________________________________

Słowo Boże

Łk 14, 25-33

Pójście za Jezusem i zostanie Jego uczniem to odpowiedzialna decyzja. Jeżeli chcesz potraktować to naprawdę poważnie, musisz być przygotowany na zmiany.

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Łukasza
Łk 14, 25-33
Wielkie tłumy szły z Jezusem. On zwrócił się i rzekł do nich: «Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw, a nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy patrząc na to zaczęliby drwić z niego: „Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć”. Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju. Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem».

Bóg zaprasza do całkowitej wolności – uporządkowania więzi z rodziną i bliskimi, ponieważ mogą się stać przeszkodą w pójściu za Jezusem. To niekiedy może okazać się trudne, ale konieczne.

Jezus nie oczekuje, że natychmiast staniesz się człowiekiem w pełni wolnym, zintegrowanym i gotowym na wszystko. Na to potrzeba czasu. Jezus zwraca jednak uwagę, że potrzebna jest świadoma decyzja – tak jak obliczanie kosztów budowy wieży – i determinacja do realizacji tej decyzji.

Wyrzeczenie się wszystkiego, co posiadasz, nie musi oznaczać życia pustelniczego w całkowitym ubóstwie – choć takie powołania też się zdarzają. Oznacza to wolność, nieprzywiązywanie się do rzeczy, a nawet do ludzi. To niebudowanie swoich zabezpieczeń na tym, co posiadasz, na ludziach, również tych najbliższych, ale na Bogu.

Trudne decyzje wymagają określenia się. Jedne wybory będą między rzeczami dobrymi a złymi, inne natomiast między rzeczami dobrymi a lepszymi. Przy czym odrzucić dobro na korzyść czegoś lepszego jest o wiele trudniejsze.

Liturgia słowa na dziś

PIERWSZE CZYTANIE (Mdr 9,13-18b)

Prawdziwa mądrość

Czytanie z Księgi Mądrości.

Któż z ludzi rozezna zamysł Boży albo któż pojmie wolę Pana? Nieśmiałe są myśli śmiertelników i przewidywania nasze zawodne, bo śmiertelne ciało przygniata duszę i ziemski przybytek obciąża lotny umysł.
Mozolnie odkrywamy rzeczy tej ziemi, z trudem znajdujemy, co mamy pod ręką, a któż wyśledzi to, co jest na niebie? Któż poznał Twój zamysł, gdybyś nie dał Mądrości, nie zesłał z wysoka Świętego Ducha swego?
I tak ścieżki mieszkańców ziemi stały się proste, a ludzie poznali, co Tobie przyjemne, a wybawiła ich Mądrość.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 90,3-4.5-6.12-13.14 i 17)

Refren:Panie, Ty zawsze byłeś nam ucieczką.

Obracasz w proch człowieka *
i mówisz: ”Wracajcie, synowie ludzcy”.
Bo tysiąc lat w Twoich oczach jest +
jak wczorajszy dzień, który minął, *
albo straż nocna.

Porywasz ich, stają się niby sen poranny, *
jak trawa, która rośnie:
rankiem zielona i kwitnąca, *
wieczorem więdnie i usycha.

Naucz nas liczyć dni nasze, *
byśmy zdobyli mądrość serca.
Powróć, o Panie, jak długo będziesz zwlekał? *
Bądź litościwy dla sług Twoich!

Nasyć nas o świcie swoją łaską, *
abyśmy przez wszystkie dni nasze mogli się radować i cieszyć.
Dobroć Pana Boga naszego niech będzie nad nami! *
wspieraj pracę rąk naszych, dzieło rąk naszych wspieraj.

DRUGIE CZYTANIE (Flm 9b-10.12-17)

Wszyscy są braćmi

Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Filemona.

Najdroższy:
Jako stary Paweł, a teraz jeszcze więzień Chrystusa Jezusa, proszę cię za moim dzieckiem, za tym, którego zrodziłem w kajdanach, za Onezymem. Jego ci odsyłam; ty zaś jego, to jest serce moje, przyjmij do domu. Zamierzałem go trzymać przy sobie, aby zamiast ciebie oddawał mi usługi w kajdanach noszonych dla Ewangelii. Jednakże postanowiłem nie uczynić niczego bez twojej zgody, aby dobry twój czyn był nie jakby z musu, ale z dobrej woli. Może bowiem po to oddalił się od ciebie na krótki czas, abyś go odebrał na zawsze, już nie jako niewolnika, lecz więcej niż niewolnika, jako brata umiłowanego. Takim jest on zwłaszcza dla mnie, ileż bardziej dla ciebie zarówno w doczesności, jak w Panu. Jeśli więc się poczuwasz do łączności ze mną, przyjmij go jak mnie.

Oto słowo Boże.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Ps 119,135)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Okaż Twemu słudze światło swego oblicza
i naucz mnie Twoich ustaw.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (Łk 14,25-33)

Kto nie wyrzeka się wszystkiego, nie może być uczniem Jezusa

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Wielkie tłumy szły z Jezusem. On zwrócił się i rzekł do nich: ”Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem.
Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem.
Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw, a nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy patrząc na to zaczęliby drwić z niego: »Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć«.
Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju.
Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

Być uczniem Jezusa

Dziś słyszmy bodajże najtrudniejsze słowa zapisane w Ewangelii. Jak to bowiem możliwe, aby Jezus – Bóg, który jest Miłością, mógł postawić jako warunek pójścia za Nim nienawiść wobec najbliższych? Jak to możliwe, aby Ten, który powiedział: miłuj bliźniego jak siebie samego, teraz kazał mieć samego siebie w nienawiści? Jakimi uczuciami ostatecznie ma kierować się uczeń Chrystusa? Czego żąda Jezus od swoich uczniów? Miłości niepodzielnej, bo ona nie znosi podziałów. Mamy miłować Jezusa całym sercem, umysłem i ze wszystkich sił. On pozostawił nam tego przykład, gdy Mając w nienawiści samego siebie, wziął krzyż i na nim skonał. W ten sposób pokazał, że ten, kto wyrzeka się wszystkiego, wszystko otrzyma.

Chryste, Boże, który jesteś miłością, Ty stawiasz wielkie wymagania tym, którzy pragną iść za Tobą, ale udzielasz jeszcze większej łaski, aby być do tego zdolnym. Miłuję Cię z całego serca.


Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2016” ks.Mariusz Szmajdziński/Edycja Świętego Pawła

_____________________________________________________________________________________________________________

Biblos

Mają więc “nienawidzić, nie cierpieć czegoś, czuć wstręt, odrazę do czegoś, gardzić czymś”. Mają nadal miłować swoich bliskich. Nie poddają się jednak presji gdyby ktoś z rodziny chciał ich odciągać od Jezusa Chrystusa. Czym więc mają gardzić, co nienawidzić? – Mają gardzić niewiarą, kłamstwem, kompromisem. Kandydaci na uczniów mają więc nienawidzić grzechu i błędnych przekonań o zbawieniu człowieka.

Krzyżem jest negatywna reakcja rodziny na wieść, że ktoś uwierzył w Jezusa, że On jest Mesjaszem, a przywódcy religijni temu zaprzeczają.
Kto nie uczyni Jezusa pierwszą i najważniejszą osobą swojego życia nie może być Jego uczniem.

Jeśli ktoś jest uczniem Jezusa, będzie coraz lepszym mężem, ojcem, dzieckiem, bratem; lepszą żoną, matką, siostrą i córką. Uczeń Jezusa będzie kochał innych, jak siebie samego.

Krzyżem jest umiejętność ponoszenia społecznego kosztu bycia uczniem Jezusa. Podczas, gdy jedni będą szanowali uczniów Jezusa, inni będą ich ośmieszali, potępiali i prześladowali.

_____________________________________________________________________________________________________________

MIŁOŚĆ PRZEKLĘTA I FAŁSZYWA ŻYCZLIWOŚĆ

 

Jacek Salij OP

Chodzi mi o tamto zdanie z Ewangelii Łukasza: “Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci itd. — nie może być moim uczniem” (Łk 14,26). W posiadanym przeze mnie wydaniu Pisma Świętego zdanie to opatrzono następującym przypisem: “Nie chodzi tu o uczucie nienawiści, lecz o wewnętrzne oderwanie się, o postawienie miłości Boga i Chrystusa ponad wszystko, nawet ponad najbliższych”. Nie podoba mi się ten komentarz. Czy można tak wygładzać sens słowa Bożego? Przecież “mieć w nienawiści” to dużo więcej niż “wewnętrznie oderwać się” albo “stawiać poniżej”!

 

 

Warto przypomnieć, że w Ewangelii św. Mateusza ta wypowiedź Pana Jezusa ma sformułowanie nieco inne: “Kto ojca lub matkę miłuje więcej niż mnie, nie jest mnie godzien. I kto syna lub córkę miłuje więcej niż mnie, nie jest mnie godzien” (10,37). Za chwilę postaram się podjąć Pańskie pytanie, ale zacznijmy może od refleksji ogólnej nad sensem tej nauki.

Otóż stary poganin, który ciągle jeszcze w każdym z nas siedzi, gotów zareagować na te słowa następującą wątpliwością: Dlaczego Pan Jezus, domagając się naszej miłości, jest taki zaborczy? Rzecz jasna, nowy człowiek — w jakiego, ufajmy, że się przemieniamy — rozumie to doskonale, iż kochać kogokolwiek więcej niż Boga znaczy kochać nieprawdziwie. Bo w ogóle świat, w którym Bóg nie jest Kimś Pierwszym, jest światem nieprawdziwym wypaczonym przez nasz grzech.

Zobaczmy to na przykładzie Matki Machabejskiej. Gdyby, przerażona groźbą śmierci męczeńskiej swoich synów, próbowała ich namawiać do ratowania życia za cenę odstępstwa od Boga, miłowałaby synów więcej niż Boga. Jednak miłość, która za wszelką cenę chce oszczędzić kochanemu jakiegoś przemijalnego zła, nawet za cenę jego ruiny duchowej, jest miłością krótkowzroczną i względną, ostatecznie zaś — nieprawdziwą. Na szczęście Matka Machabejska kocha prawdziwie swych synów. Podtrzymuje ich na duchu i dodaje im odwagi do przyjęcia śmierci męczeńskiej: “Synu, nie obawiaj się tego oprawcy, ale bądź godny swoich braci i przyjmij śmierć abym w czasie zmiłowania odnalazła cię razem z braćmi” (2 Mch 7,29).

Nikt przy zdrowych zmysłach nie powie, że ona wybrała Boga przeciwko własnemu dziecku. Ona swoją niezłomnością okazuje miłość zarówno Bogu, jak skazanemu na śmierć synowi. To tylko z naszej subiektywnej perspektywy może się wydać, jakoby życie stawiało nas niekiedy wobec wyboru: albo Bóg, albo ukochany człowiek. W rzeczywistości albo wybieramy i Boga, i człowieka, albo odrzucamy i Boga, i człowieka. Matka, która dla ratowania zagrożonego dziecka namawia je do czynów niegodnych, depcze w ten sposób nie tylko miłość Boga, ale również miłość do dziecka.

Zdarzają się sytuacje jeszcze bardziej dramatyczne niż ta, w której znalazła się Matka Machabejska. Machabejka miała to szczęście, że i ona sama, i wszystkie jej dzieci były zwrócone ku Bogu. Co jednak począć, kiedy wybór Boga jest odbierany przez najbliższą mi osobę jako wyrządzana jej krzywda? Tak było z Perpetuą, młodą chrześcijanką kartagińską z początku III wieku, która z łatwością mogła uwolnić się od śmierci i odzyskać wolność. Wystarczyło skłamać, że nie wierzy w Chrystusa, i rzucić parę ziarenek kadzidła w ofierze bogom pogańskim. Ojciec jej zupełnie nie mógł pojąć, jak można nie skorzystać z tak prostego rozwiązania, zwłaszcza że Perpetua jest matką niemowlęcia, które w razie jej śmierci zostanie sierotą. Posłuchajmy, jak ona sama przedstawia swoją sytuację. Jest to jeden z nielicznych przypadków, kiedy męczennik sam opisał swoje więzienne udręki: “Wkrótce potem rozeszła się wieść, że będą nas przesłuchiwać. Przybył też z miasta mój ojciec, trawiony niepokojem, i starał się ponownie skłonić mnie do zmiany postanowienia, mówiąc: <Ulitujże się nade mną starym, córko, ulituj się nad twym ojcem, jeśli jestem godzien, byś mię ojcem nazywała. Wychowałem cię tymi oto rękami na dojrzałą niewiastę, miłowałem cię więcej niźli twoich braci, nie wydaj mię ludziom na hańbę. Miej wzgląd na rodzeństwo, na matkę, na ciotkę, na dziecko twoje, które nie będzie mogło żyć bez ciebie. Poniechaj swego zamiaru, nie gub nas wszystkich. Zrozum, że jeśli zostaniesz stracona, nikt nie będzie chciał z nami rozmawiać>. Tak mówił mój ojciec, całując mię po rękach, rzucając mi się do nóg, nazywając mię z płaczem już nie córką, lecz panią.”1 Rzecz jasna, św. Perpetua nie posłuchała ojca i wytrwała w wierze aż do końca. Zaś pozostawiony przez nią tekst nie budzi wątpliwości co do tego, że była to osoba ze wszech miar zrównoważona i bez cienia fanatyzmu.

Teraz zastanówmy się nad wezwaniem Pana Jezusa, żeby mieć w nienawiści swoich najbliższych “i jeszcze życie swoje”. Zwykle mówi się, że jest to typowa retoryka semicka, skłonna do przesady. Nie spieszmy się z takim wyjaśnieniem, bo to może nas zamknąć na część prawdy, zawartej w tym nakazie. Nienawiść jest czymś więcej niż brakiem miłości, jest jej przeciwieństwem. Jeżeli sam Pan Jezus każe nam nienawidzić, to z całą pewnością nie chodzi Mu o to, abyśmy przeciwstawiali się prawdziwej miłości do kogokolwiek, tym bardziej do najbliższych. W końcu On uczy nas nawet miłości do nieprzyjaciół. W nakazie nienawiści najbliższych, a nawet samego siebie, dostrzegam wezwanie do pozytywnego odrzucenia wszelkiej fałszywej miłości, którą żywimy. Nakaz ten to zatem coś więcej niż retoryczna przesada i jest on nie tylko wezwaniem do miłowania Boga na pierwszym miejscu. W pewnym sensie chodzi tu o coś więcej nawet niż o umieszczanie wszelkiej naszej miłości wewnątrz miłości Boga.

Na czym polega ta fałszywa i przeklęta miłość, którą należy odrzucić? Przybiera ona różne postaci. Zawsze jednak stawia ona jakieś dobro cząstkowe ponad osobę, którą kocham. Raz ważniejsza od osoby będzie dla mnie jej wygoda, przyjemność, sukces, kiedy indziej — to, żeby uchronić ją za wszelką cenę od kłopotów lub cierpień. Miłością fałszywą jest na przykład postawa aprobująca bezkrytycznie wszystko, co czyni ten, którego kocham. Fałsz mojej miłości zwiększa się jeszcze, kiedy spełniam jakieś jego złe oczekiwania. Albo sam ofiaruję się z jakąś złą pomocą.

Niekiedy rodzice udzielają swoim małym dzieciom takich pouczeń, że włosy stają na głowie. Czasem kobieta ofiarnie i bez żadnej wewnętrznej ochoty dopuszcza się cudzołóstwa, “bo on taki biedny i żal mi się go zrobiło”. Wiele nie narodzonych dzieci zginęło wskutek przeklętej życzliwości najbliższych i znajomych, którzy solidarnie starali się uwolnić kobietę “od tego kłopotu”.

Trudno zobaczyć swoje zło, łatwiej dostrzec je w innych, zwłaszcza w tych, których życie postawiło w sytuacjach bardziej wyostrzonych. Wyobraźmy więc sobie, ile matek i żon hitlerowców słuchało z bezkrytycznym uwielbieniem opowiadań synów i mężów o swoich dokonaniach — i jak potwornie przyczyniało się to do zbrodni następnych. Spróbujmy też zrozumieć, że nieuzasadnione rozgrzeszanie swoich najbliższych z ich ciężkich przewinień obraża ich godność osobistą. Oni przecież nie są zwierzętami, ale ludźmi, a więc zdolni są do odpowiedzialności za swoje czyny. Zdolni są zarówno do skruchy, jak do poprawy, jeśli te czyny były złe.

Św. Tomasz z Akwinu opisuje sytuację ostateczną człowieka — zbawienie i potępienie — jako pełne i bezgraniczne ujawnienie się tego wszystkiego, czym człowiek był na tej ziemi. Toteż stawia pytanie, czy w potępionych pozostanie miłość do najbliższych: przecież dla nich często gotowi oni byli nawet krzywdzić innych. I odpowiada św. Tomasz: Oczywiście, że przetrwa ta miłość, ale ujawni się ona wówczas w całym swoim zakłamaniu i brzydocie. Okaże się wówczas, że to nie jest żadna miłość, tylko pomieszanie głupoty z egoizmem.

Cóż zatem dziwnego, że takiej miłości każe Pan Jezus pozytywnie się przeciwstawiać? Trzeba przecież zrobić miejsce dla miłości prawdziwej.

 

1 M. Michalski, Antologia literatury patrystycznej, Warszawa 1975, t. 1, s. 139.

 

 

 

 

O autorze: Słowo Boże na dziś