Co mamy pod stopami, czyli o rdzeniach

Chodzimy sobie po powierzchni Ziemi, nie zastanawiając się specjalnie, co znajduje się głębiej.  Wiemy na ogół tylko to, że są tam jakieś skały i że można stamtąd wydobywać przydatne surowce.  Niemniej ustalenie, co właściwie tam jest, bywa ważne i to nie tylko dla górnictwa.  Wybudowanie na przykład tamy na rzece bezpośrednio nad uskokiem tektonicznym może się bardzo źle skończyć.  Są tu różne metody badawcze.  Warstwy położone stosunkowo blisko powierzchni można badać radarem geologicznym /t.zw.georadar/, stosowane są też metody geofizyczne n.p. badanie rozchodzenia się fal sejsmicznych pozwalające zajrzeć aż do środka Ziemi.  Najczęściej jednak stosowanym sposobem badania górnych warstw skorupy ziemskiej /do głębokości ok. 12 km/ są jednak wiercenia.  Wykonuje się ich mnóstwo, zarówno poszukując surowców, jak i w celach czysto naukowych.  Efektem wierceń są t.zw. rdzenie, czyli długie walce o kilkunastocentymetrowej średnicy, na ktorych widać, jakie warstwy minerałów znajdują się pod ziemią.  Co właściwie robi się potem z tymi rdzeniami?

Na pytanie to odpowiada reportaż Aleksandra Główczewskiego “500 kilometrów rdzeni wiertniczych w zasobach Państwowego Instytutu Geologicznego”http://www.salon24.pl/news/101087,500-km-rdzeni-wiertniczych-w-zasobach-panstwowego-instytutu-geologicznego-reportaz  , który ukazał się w serwisie PAP wczoraj, 11.02.2011 o godz 15:24.  Opisany w nim został jeden z magazynów Centralnego Archiwum Rdzeni Wiertniczych, położony w Halinowie koło Warszawy.  Instytut ma osiem takich magazynów rozrzuconych po całej Polsce, koło Lubina, Białej Podlaskiej, nad jeziorem Gopło, koło Piaseczna , w pobliżu Częstochowy, w Szurpiłach na Suwalszczyźnie i w Puławach.  Również PGNiG ma trzy takie archiwa zawierające 200 tys próbek.  Polskie zbiory są unikalne, gdyż zawierają całe rdzenie lub ich połówki.  Niektóre pochodzą z lat 20 i 30 XX wieku.  Zasadą jest, że połowa rdzenia musi pozostać w archiwum, a pozostała część może być odsprzedawana. Centymetr próbki kosztuje od 40 do 160 złotych, zależnie od głębokości z jakiej wydobyto rdzeń.  Najcenniejsze pochodzą z głębokości 5,7 km /najgłębsze kiedykolwiek wykonane w Polsce wiercenie osiagnęło 7,5 km/.  Również zagraniczne koncerny wiercące w Polsce mają obowiązek przekazywać połówek swoich rdzeni do naszych archiwów, lecz tylko do celów naukowych.

Przebadanych jest ok 20-30% przechowywanych rdzeni, tak więc możliwe jest odkrycie cennych surowców w archiwach bez badań w terenie.  Reporterowi pokazano próbkę rdzenia z Malborka zawierającą łupki gazonośne.  Trzeba jasno powiedzieć, że wiemy o wnętrzu Ziemi dużo mniej niż o powierzchni Księżyca i wciąż możliwe są sensacyjne odkrycia.  Podam przykład z terenu RPA:  W roku 2006 w starej kopalni złota znaleziono bakterie żyjące w skale na głębokości trzech kilometrów.  Nie miały one żadnego kontaktu z powierzchnią Ziemi, a tlen był dla nich wręcz trujacy. Patrz:http://masterminds.pl/tajemnicze.25/Odkrycie,w,kopalni,zlota,klucz,do,istnienia,zycia,na,innych,planetach.294.html. Ciekawe, czy i w naszych rdzeniach nie ma czegoś równie zdumiewającego?

Na zakończenie notki jeszcze jedna refleksja.  Archiwum rdzeni, podobnie jak i inne archiwa to instytucja długiego trwania.  Zdarzają się wojny, panuje, a potem upada komunizm, wciąż się coś dzieje, a geolodzy cierpliwie kolekcjonują swoje próbki.  Niedawno opisywałam coś podobnego, choć z zupełnie innej dziedziny, a mianowicie Polski Słownik Biograficzny /niedawno objęty patronatem Sejmu/ we wpisie “Notka o rzeczy trwałej – PSB” http://blogmedia24.pl/node/38697 . To właśnie tego typu przedsięwzięciom zawdzięczamy ciągłość naszej cywilizacji.

DYSKUSJA:

 

 

O autorze: elig