Konfederacjo – wyluzuj! Ta noc należy do serwerów!

Gdyby ktoś mnie zapytał, jaka jest jedna, ale tyko jedna różnica pomiędzy PRL a PRL-bis, użyłbym jednego słowa: technologiczna.

No co, nie mam racji?

Ostatnio, jeżdżąc sobie metrem, czytam po raz drugi sprezentowaną mi 6 lat temu przez Hirka (a tak!), wydaną przez Ośrodek Karta i Fundację Niepodległości, a zatytułowaną „Wyklęci – Podziemie zbrojne 1944-1963″ książkę .

I w tej książce, w rozdziale Referendum, przytoczone są dokumenty opisujące metody uwłaściwiania (lubię neologizmy)  wyników głosowania.
Podsumowując te metody syntetycznie, użyję określenia  „na chama” (choć właściwsze byłoby określenie „na bandytę”).

Po kilku dekadach (ale nie tak dawno), kiedy u steru PRL-bis byli podopieczni Cioci Stasi, imperium medialne (no jak nie imperium – imperium jak stąd do portalu o Puszczy Białowieskiej!) red. Sakiewicza, przy okazji ogłaszania przez Rządową Komisję Wyborczą  niewłaściwych wyników głosowań (nie mylić z wyborami) grzało temat „ruskich serwerów”.
Ot, jednak co technologia, to technologia – pomyślałem sobie wtedy.

Teraz dbają o nas faworyci innej cioci, to i serwery inne się starają, bo jadąc przebojem – „tak ten świat złożony jest”.

Po łacinie można byłoby to elegancko wyrazić cuius regio – eius serwerownio, ale że z łaciny funkcjonuje w PRL-bis na wszystkich taśmach, czy to Morawieckiego – czy Neumanna, jedynie stara, dobra curva, wyrażać (się) nie będziemy.

Puentując:

nie po to powtarzam do znudzenia, że „Polska jest zbyt dużym, zbyt bogatym, zbyt strategicznie położonym krajem, by pozostawić ją „niezaopiekowaną„.

żeby teraz jakaś Konfederacja się po cyrku z Wiejskiej pałętała.

Inna sprawa, że z opieką bywa niewierno i kaprizno, o czym się przekonali zaopiekowani przez naszego strategicznego sojusznika Kurdowie,  którzy zostali opieki w jednej chwili pozbawieni i to bez potrzeby używania jakichkolwiek serwerów, bo jednym tweetem pewnego dewelopera.

Ja jeszcze spojrzę na mecz, a potem spokojnie idę spać, bo ja nie serwer – fedrować po nocach nie muszę.

Konwencje, czyli opium dla (ciemnego) ludu

O autorze: Ewaryst Fedorowicz