Szanowni Państwo.
Tak się złożyło, że nie dane mi było przeżyć tych kremówkowych dni tak jak przykazały telewizornie.
Nic nie widziałem.
No może trochę tylko słyszałem, z tego, co było nadane do posłuchu. A i to wystarczyło, by scukrzyć mnie na moto.
Na szczęście pamięć o Tych wydarzeniach zafundowało mi przedsiębiorstwo transportowe, z którego usług – jak już Państwo wiecie – ostatnio nader często korzystam.
Cena biletu przeze mnie zakupionego dotyczyła przemieszczenia się z pewnej stacji na inną dalszą. Czyli wszedłem i siadłem gdzieś. A wstałem i wyszedłem gdzie indziej.
Zapraszam Państwa do podziwiania (zaryzykuję nadzieję), co się zadziało pomiędzy. I co było – no na to wychodzi – gratisem. Bo już za to nie płaciłem, choć było to cenniejsze. Ot, nawet kapitalizmowi zdarza się rozrzutność.
Pociągi pasażerskie są dziwnymi urządzeniami. Z zakłamaną funkcją. Tego nikt nie przyznaje wprost, ale nimi się nie jeździ w przeważającym stopniu. To, że jeżdżą, że się nimi jeździ, jest okolicznością mniejszościową. Pociąg generuje bowiem znacznie więcej innych możliwości dla podróżujących nimi.
Po pierwsze – w pociągu będąc – można dużo oglądać – łąk, lasów, nieb i miast. I współpasażerów. Ich się też ma możliwość (pod)słuchania. Wypada dodać, że podaczas kolejnych podróży nie nudzi się też organ powonienia. Niestety dla niego, większość bodźców nie pochodzi zwykle z wspomnianych łąk, lasów, nieb. Pochodzi ze źródeł pozostałych, osobowych – jak sama nazwa wskazuje.
No i się rozgaworzyłem…
Już wracam do remu.
Jak ja siadałem to jak koń szachowy skoczy siadały też dwie młode panie.
Znaczy się… To trochę bym przesadził, ale nie wypadało mi pomyśleć coś ponad to starodawne określenie.
Czyli Państwo się domyślają… No, że osoby te, bardziej były dziewczynami, nawet nie dzierlatkami. One najbardziej były dziuniami…
Tak. To były dziunie. W wersji klasycznej. W klasycznej dla dziuń stroju.
Niestety, też manierach.
Przepraszam. Jedna z nich takowe przedstawiała. Co dane mi było zaobserwawać za chwil parę. Bowiem nóżkę swą dziuniową łaskawa była zaprzeć o fotel przeciwny.
Dialog mnie/nas interesujący rozpoczął się tak:
(Ja bardzo przepraszam ale węch wyłączyć równie trudno jak słuch, także nie miałem wyboru)
– Dwóch! Dwóch ma być. Nasz i ten dwudziesty trzeci!…
– Acha…
I tu się rozpoczęło całkiem gramotne rozwikływanie który, za co, i dlaczego. Wymiana sensownych zdań trwała bite parę minut…!
No właśnie! Ja też sobie pomyślałem, że dobra nasza. Skoro byle dziunie liczą do dwudziestu trzech. I do tego doliczają się takiej liczby na papieżach.
Oczywiście, że moja culpa to wielka i jakże głupio popełniona. O jakże głupio! Oceniać po pozorach. Co ciekawe im większy pozór tym więszy błąd w osądzie. Człowiek wie, że to głupie, i że nie warto tak robić, ale jakoś tak dziwnie ciągle kusi – żeby być pernamentnym oceniaczem wszystkiego i wszystkich.
To nie koniec przygody.
– Słuchaj, bo wiesz co? Bo ja zaczęłam chodzić do spowiedzi…
(Nie wszystko wychwyciłem z wszędobylskiego stukotu, ale chodziło to, że ta spowiedź wynikała z Jana Pawła II – słuchaniu tego co mówił, przemyślaniu itd.)
– No co… Ten mój ksiądz mówi, że dobrze, że przychodzę. Bo sakrament pokuty jest bardzo ważny… Ty wiesz jak się on ciszy, że przyszłam?!… Strasznie się cieszy. I ja też… I ja chodzę już często…
Ja wiem, że to takie płytkie, banalne, błahe.
Ale to właśnie tą szczęśliwość w głosie tamtej dziewczyny zapamiętam z kanonizacjii naszego Papieża… i Tego Drugiego, dwudziestego trzeciego…
Piękneeee!
Pan jest mistrzem w wyszukiwaniu dziurek w chmurach przez które przebija się słońce.
Dziunie piękne, ten nasz i dwudziesty trzeci.
[w tagach bym dodała]
A ja jechałam kiedyś w przedziale z Panią czytającą książkę i trzema dzierlatkami szemrzącymi coś półgłosem i po chwili pytam czy są z jakiejś wspólnoty katolickiej, a Pani na to że są z Opus Dei i spytała skąd wiem, a ja na to, że zapachniało nieprzeciętną dziś formacją duchową.
Sama świadomość, że Bóg jest – to jest bardzo dużo. W zasadzie wszystko czego można zamarzyć…
Nie napisałem o niedosycie. Chciałem i mogłem – podejść i podziękować. Ale wiem, że ludzie różnie reagują.
Kiedyś pozdrowiłem donośnie pewnego Zakonnika staropolskim “Szczęść Boże!) (również w pociągu). Zrobił bardzo duże oczy. I odpowiedział – Bóg zapłać! Szczęść Boże.
No tak jakoś mamy. Że boimy się być normalnymi. Chyba dlatego nasz Papież wołał – nie lękajcie się. Chyba o to banie też chodziło.
Bo w obrębie kościoła, to każdy gupi potrafi.
Gorzej poza murem kościelnym. Z cywilnym świecie. W sklepie, autobusie, pociągu, na chodniku.
To jest niesamowite. Ale większość z wierzących nie jest do końca przekonana, że i tam Bóg przebywa.
A te proste Dziunie – one się nie bały. Gadały o Bogu tak, jak o swoich rodzicach, chłopakach, szminkach na promocji.
Dwie dziunie gadające o religijnych sprawach?
Mnie się taka kompilacja kojarzy z nieco inną scenką, choć bardziej pesymistyczną:
Stoimy w kolejce do spowiedzi przed sakramentem bierzmowania. A dziś dla nastolatków to zazwyczaj nieprzyjemny obowiązek, bo “ze ślubem mogą być kłopoty”.
I stoją te dwie dziunie, nie wiedząc jak się zachować przy konfesjonale. Już za moment zwalnia się miejsce, gdy jedna do drugiej triumfalnie na cały kościół, by każdy usłyszał:
“Co tam się gada? To co ja mam mu niby powiedzieć, że współżyłam z chłopakiem, czy co”?
Panie Karolu, tak na marginesie, jak zwykle świetny, barwny językowo tekst. W prasie takich nie uświadczysz.
I panu dziękuję za dobre słowo.
Ale wie Pan co, ja jednak nadal będę niepoprawnym krześcijanistą.
Bo czy Pańskie dziunie były jakieś gorsze czy coś? A to dlaczego?
Ustalmy fakty. Stały w kościele. Szykowały się do bierzmowania. Przystępowały do sakramentu pokuty i pojednania.
A że przeprowadzały to z sercem otwartym na rozcież…To chyba tylko się cieszyć.
Proszę zauważyć. Z tego co Pan opowiada, to dziwczyna zadała bardzo sensowne pytanie – zapytała, czy ma tam, w konfesjonale, wyjawić prawdę o swoim życiu. I jeszcze nawet stojąc w kolejce ją wyjawiła…
Przecież to już jest sukces sam w sobie! Przecież o to w tym wszystkim chodzi. No tak czy nie?
Pozdrawiam równie wnikliwego jak ja obserwatora dziuń…