MOTTO
“Pół roku temu wymknęła się kompleksowi mediów ściekowych informacja, że sondaż pokazał, iż spada radykalnie poparcie Polaków dla członkostwa w UE zbliżając się nawet do poziomu 50/50. Błąd systemu został błyskawicznie naprawiony. Rzeczone info istniało tylko 1 dzień! Od tego czasu nie został przeprowadzony ani jeden sondaż na ten temat. “Struktura” myśli co z tym fantem zrobić. Pewnie już wymyśliła…”
Dzisiaj trochę obszerniejszy blok tekstowy składający się z trzech części. Gościnnie bloger S24, @kemir, w tekście zgrabnie i zwięźle podsumowującym tematykę “prawda o UE”. W części drugiej i trzeciej dwa moje teksty [@wawel] naświetlające zagadnienie socjologicznie, historycznie i filozoficznie. Przyjemnej lektury.
PS
Poniższy blok tekstów wydaje mi się, że nadaje się do rozpowszechniania drogą mailową w trosce o tych zamotanych…
CZĘŚĆ I
“Przeciętny Polak, a młody ośmiogwiazdkowiec w szczególności, wiedzy o Unii nie posiada żadnej. Ktoś taki obraca się bańce stereotypów i “prawd objawionych”. Myli UE ze strefą Schoengen i prawem do bezwizowego podróżowania, wydaje mu się, że wszędzie w UE czekają nie niego z dobrze płatną i prestiżową pracą, Unia to niewyczerpalny skarbiec pieniędzy i dóbr wszelakich, technologiczny pępek świata, panuje tam i tylko tam wzorcowa wolność i demokracja. Polski euroentuzjasta ma gębę pełną frazesów o tolerancji i wartościach europejskich i przede wszystkim uważa się za Europejczyka – dopiero w dalszej kolejności za Polaka – jeżeli w ogóle. Krytyków Unii, nie mówiąc już o zwolennikach Polexitu, uważa za zdrajców, a negatywne zdarzenia płynące prosto z samej Brukseli to według niego “rosyjska propaganda”.
Jeszcze raz: wiedza przeciętnego Polaka o UE to klasyczna bańka informacyjna, wypełniona mitami i baśniami z mchu i paproci. Bo Unia Europejska zupełnie nie jest tym, za co się podaje i ten idylliczny obraz przywołany z głowy Polaka powyżej, to niestety coś na kształt złośliwego wirusa z fałszywymi danymi, który zagnieździł się w umysłach wielu Polaków. Na dziś ten twór, a może raczej po – twór, zwany UE, nie posiada nic – poza lewacką, zmodyfikowaną do współczesności ideologią marksistowską i dziesiątkami tysięcy urzędników, wśród których ci najważniejsi to polityczne “odpady” w swoich krajach macierzystych: nieudacznicy, łapówkarze, lobbyści, tępi ideolodzy i zwykli głupcy. Mianowani, nie wybierani w sposób demokratyczny na swoje synekury, które dzielnie piastują przez całe lata – bezkarni, nieusuwalni, bezczelni i pełni pychy. Nie mający nad sobą żadnej społecznej kontroli, schowani za parawanem fasadowego Parlamentu Europejskiego, karykaturalnej Rady Europy i “majestatem” Komisji Europejskiej, będącej w istocie wieloosobową dyktaturą.
To oni od lat decydują o każdym dosłownie aspekcie naszego życia. Co mamy jeść, co pić, z jakich używek korzystać, w co się ubierać, czym się ogrzewać, co uprawiać na roli, co hodować w zagrodach, na co wydawać pieniądze, itd. Nie sposób wyliczyć tych dosłownie tysięcy zakazów, nakazów i regulacji, które w sposób całkowicie zawładnęły życiem każdego bez wyjątku mieszkańca Europy w każdym – bez wyjątku – obszarze egzystencji na poziomie i indywidualnym i zbiorowym. Narzucono całym społeczeństwom narodowym pakiety poprawnego myślenia w kwestiach światopoglądowych, obyczajowych, religijnych, politycznych i prawnych. Dla “nieprawomyślnych” jest ukryta cenzura: na jej potrzeby wymyślono takie pojęcia jak “rosyjska propaganda”, “dezinformacja”,” neofaszyzm”, “ksenofobia” czy “teorie spiskowe”, które służą jako pałka do okładania “antyszczepionkowców”, “ruskich onuc”, “dezinformatorów”, “faszystów”, “ksenofobów i “denialistów klimatycznych” – w zależności od potrzeb chwili.
Ideologia, ogromne długi w bankach komercyjnych i armia urzędników – to jedyne rzeczy, które Unia posiada w dostatku. Natomiast nie posiada już prawie wcale własnego przemysłu, surowców, w fazie niszczenia jest rolnictwo. Unijny dyktat wymyślił sobie bowiem, że na “europejską klasę panów” pracować będą Azjaci, a żywić argentyńscy i brazylijscy rolnicy, podczas gdy “panowie” zajmą się “płonącą” planetą… czyli liczeniem pieniędzy spływających od winowajców “śladu węglowego” i wpłacających do wspólnej kasy składkowy haracz… razem z ratami i odsetkami za KPO. KPO jest zresztą w ogóle mitem stulecia, bo w świadomości społecznej funkcjonuje jako coś w rodzaju wspaniałomyślnego daru UE dla Polski, podczas gdy jest pożyczką na lichwiarskich warunkach. Mówimy o ochłapach, niewspółmiernie drogich do mizernych efektów inwestycyjnych, zresztą ukierunkowanych czysto ideologicznie.
Takie jest unijne “imperium” pozbawione własnego etosu pracy, w którym zakłady przemysłowe, huty i kopalnie zostały zastąpione “szklanymi wieżami” pełnymi korpoludków, mających za zadanie produkowanie wirtualnych pieniędzy. Tylko w ten sposób “panowie” mogą przedłużać życie pasożyta, którego sami stworzyli i który – prędzej czy później – pożre także ich.
Chyba jest czas już najwyższy, żeby Polaków żyjących w medialnej bańce unijnych stereotypów, wyedukować: Europa, dokładnie to samo miejsce w którym żyjemy, jest niesamowicie biedna. Nie ma NIC. Nie ma żadnych istotnych zasobów naturalnych. Europa przez ostatnie wieki bogaciła się z wysysania bogactw z kolonii. Dziś, gdy stara kolonizacja się już zakończyła, okazuje się, że król jest nagi. To nie jest też tak, że Europa dysponuje jeszcze siłą intelektu. To jest także złudne wyobrażenie. Gołym okiem widać, jak nisko upadły europejskie uczelnie. Do cna przesiąknięte lewacką ideologią, kształcą kadry nowych… ideologów, zamiast inżynierów. Zresztą brak przemysłu i całych obszarów około przemysłowych, oraz perspektyw rozwoju nie skłania do szkolenia kolejnych pokoleń inżynierów, a ci którzy są, wyjeżdżają z Europy natychmiast po odebraniu dyplomu, albo idą marnować lata nauki w “szklanych wieżach”.
Takie upadki cywilizacyjne nie odbywają się z dnia na dzień. To proces, który trwa. Nie widzimy go, bo myślimy schematami, szablonami i wizjami medialnej bańki. Wszystkie one mają coraz mniej wspólnego z rzeczywistością, żeby nie napisać, że nie mają już z nią nic wspólnego. Polexit? Chyba już za późno, chociaż jeżeli ten europejski po – twór miałby jeszcze trwać i brnąć w swoje autorskie absurdy, to tak – należy od niego zmykać jak najdalej. Możliwości szybszego niż teraz rozwoju Polski poza UE jest całkiem dużo – wbrew frazesom głoszonym przez eurofanatyków. Ale raczej trzeba jeszcze mieć trochę cierpliwości i poczekać aż padnie polecenie: flagę Unii wyprowadzić. I to wcale nie jest tak, że z ideę wspólnej, zjednoczonej w jakiś sposób Europy należy wtedy porzucić. Wręcz przeciwnie. Rzetelnie i mądrze zarządzająca Europą organizacja jest jak najbardziej potrzebna. Tyle, że musi być zorientowana na sprawy gospodarcze, wspólny rynek i zdrową konkurencję. Bez jakiejkolwiek polityki i ideologii – zwłaszcza wobec suwerennych państw członkowskich. Należałoby zatem resztki po dzisiejszej UE dosłownie zaorać i zacząć budować nowe. Ale to byłaby już robota na pokolenia, bo odbudowa zrujnowanej gospodarki unijnej potrwa długie lata. Czy to w ogóle byłoby możliwe?
CZĘŚĆ II
MOTTO
“Aby odpowiedzieć na nasze potrzeby, europejska rewolucja musi być socjalistyczna, to znaczy, mieć za cel wyzwolenie klasy robotniczej”
[Altiero Spinelli]
“Ofiary nie są podbijane, ale wyzwalane od ich ciemiężców, a tym samym od nieprawdy zawartej w ich dotychczasowej.” egzystencji
[Eric Voegelin]
“Kwestia, która musi być rozwiązana jako pierwsza, bo bez niej wszelki postęp w innych dziedzinach będzie jedynie pozorny, to zniesienie podziału Europy na suwerenne państwa narodowe.”
[Altiero Spinelli]
§ 1.
Cóż to za kraj, ustrój, system?
Wszystkie wyznania i religie zwolnione są od wszelkich świadczeń i podatków. Każdy człowiek może dotrzymywać swej wiary i przestrzegać w religii drogi swych przodków.
Kobiety cieszą się wielkim szacunkiem, nie znana jest nierówność kobiety.
Obcy jest tu rozdźwięk między ideą a działaniem, prawem a jego zastosowaniem. Przestrzeganie prawa jest najwyższą cnotą i – by tak powiedzieć – krąży we krwi wszystkich członków społeczności.
Jedność tej społeczności jest wzorcowa, świadoma i zawarowana w tradycji.
Jeden z przywódców tak to sformułował: “Bądźcie jednego mniemania i jednej myśli zarówno w walce z wrogami, jak i w pozyskiwaniu przyjaciół – to wam zapewni życie bogate i szczęśliwe oraz radość rządzenia.”
Prawo zwyczajowe i dawne tradycje regulują wszystkie sprawy ludu.
Od rządzących wymaga się stałego doskonalenia, trzeźwości i odwagi.
W armii najwyżej ceni się odwagę, wzajemną pomoc.
Czy to jakaś utopijna kraina stworzona przez filozofów? Nie.
Spójrzmy więc na dalsze cechy tej wspaniałej społeczności.
“Najwyższym szczęściem i radością jest pokonać i unicestwić wroga, zniszczyć go z korzeniami, zabrać wszystko, co on posiadał, zmusić jego żony do płaczu – ujeżdżać jego rącze rumaki i radować się jego pięknymi kobietami.”
“Są nadzwyczaj wyniośli i dumni wobec innych ludzi, którymi pogardzają i mają ich za nic. Nie zawierają oni układów z żadnymi państwami, żądając tylko bezwzględnego poddania się, mają oni bowiem rozkaz swojego władcy, aby ujarzmić wszystkich ludzi i uczynić sobie powolnymi.”
Wszystkie powyższe opisy dotyczą doktryny politycznej Mongołów nazywanej mesjanizmem stepowym, który to mesjanizm zostawił po sobie – jak pisze Seidler – miliony zabitych, zgliszcza i zniszczenia.
Wszystkie ludzkie społeczeństwa, nawet jeszcze nie podbite przez Czyngis-chana – pisze Voegelin – są z nakazu Boga częścią mongolskiego imperium. “Rzeczywisty rozrost imperium dokonuje się zgodnie z regułami prawa. Te kraje, które mają być włączone do imperium, muszą zostać przez ambasadorów Ładu Bożego powiadomione, a potem należy zażądać, by się podporządkowały wyrokom. Jeżeli trwać będą w oporze, lub zabiją ambasadorów, potraktowani zostaną jak buntownicy i jak buntownicy zostaną ukarani. Mongolskie imperium, zgodnie z jego prawem, nigdy nie prowadziło wojen, a jedynie stosowało karne ekspedycje przeciw zbuntowanym poddanym imperium.” W tego typu wspólnotach społeczeństwo rozumiane jest jako reprezentant kosmicznego ładu. Tego typu ideologie nie umierają, czas ich nie rusza, wciąż się odradzają. Społeczeństwo jako reprezentant kosmicznego ładu pojawia się ponownie w marksizmie, z małą różnicą słowną – ład kosmiczny zmienia się w ład historyczny. Ład komunistyczny jest ładem kosmicznym, czy też historycznym. “Celem jest stworzenie ustroju opartego na zasadach pokoju i wolności; przeciwnicy, którzy stanęli przeciw prawdzie historii, w końcu zostaną pokonani. Nikt w sposób uprawniony nie może znaleźć się w stanie wojny ze Związkiem Radzieckim. Jeżeli ją toczy, jest reprezentantem nieprawdy w historii, lub, by użyć współczesnego języka, agresorem. Ofiary nie są podbijane, ale wyzwalane od ich ciemiężców, a tym samym od nieprawdy zawartej w ich dotychczasowej egzystencji.”
Wyżej przytoczone dane rodzić mogą wiele ciekawych pytań i refleksji. Wybierzmy kilka z nich.
Tolerancja religijna niczego nie gwarantuje, może być cechą totalitarnego lub zbrodniczego systemu. Może wolnością religijną posługiwać się do umocnienia swojego nieludzkiego imperium. Systemy opresyjne mogą mieć urzędników o wysokim morale.Jedność społeczna nie jest żadnym wyznacznikiem poziomu rozwoju społecznego. Można sobie wyobrazić społeczności w których właśnie warunkiem zdrowia narodu jest p o d z i a ł, jasny, bezwzględny.
Skoro nie religia (Czyngis-chan uważał się za “moc Boga na ziemi”), nie tolerancja (religijna, kulturowa), nie oddanie i moralność urzędników, nie posłuszeństwo prawu i sprawiedliwość w jego egzekwowaniu, to co może być takim fundamentem?
Jaki jest najogólniejszy wyróżnik ideologii mesjanizmu stepowego? Może jego imperialność? Imperialność wyrażająca się w dwóch różnicach gatunkowych, czyli prymarnych kategoriach jakimi są PANOWANIE (władza nad innymi ludami) i ZBIERANINA jako zasada organizująca całość społeczności. Jaki zaś jest największy VAKAT, BRAK IDEOWY w tejże ideologii? Rzuca się w oczy nieobecność kategorii NARODU. Mamy tu ekspansywne, nienasycone, rabujące plemię. Kategoria narodu wprowadza jako oczywistość wielość równoprawnych podmiotów. Powiązana jest z personalizmem. Daje trwały gwarant uczulenia na obce imperializmy. Neomarksistowska propaganda wmówiła nam, iż podział na narody implikuje wojny. Jest to dogmat założycielski UE. Oczywiście jest to propaganda a nie fakt obserwacyjny. Wojna i walka leżą w naturze rzeczy i człowieka. Gdy znika wojna na płaszczyźnie widzialnej, to pojawia się w formie niewidocznej, jako wojna celna, kulturowa, cywilizacyjna, technologiczna, wojna o rynki zbytu, wojna demograficzna, handlowa, lichwiarska. Najbardziej agresywne i anektujące środowiska głoszą… pokój realizując swój wojenny proceder w sposób zamaskowany. Podważanie i likwidacja podziału na narody ułatwia tylko określonym środowiskom eksploatację zunifikowanej masy.
Kapitalne jest spostrzeżenie Voegelina, że struktury imperialne o najbardziej posuniętej zachłanności, globalne w założeniu oraz antypersonalistyczne – jako swój cel stawiają WOLNOŚĆ i POKÓJ. WOLNOŚĆ, BO NIKT IM MA JUŻ NIE PRZESZKADZAĆ i hamować ich woli. POKÓJ – BO LUDY PODBITE ZOSTAJĄ TOTALNIE SPACYFIKOWANE poprzez pozbawienie własności i godności. Mongolski mesjanizm stepowy SPRYTNIE pozostawia dla osłody podbitym ludom, unicestwionym w ich człowieczeństwie – wolność religii i wyznania! W dzisiejszej wersji wiarę w chrystianizm skarłowaciały, czyli w worek Mikołaja i św. jajeczko. Sowiecki mesjanizm i ten ostatni pozór wolności odbiera podbitym nacjom, robiąc wyjątek dla pokrewnej wojennej pseudoreligii, czyli judaizmu.
Voegelin pisze, że konkurent dla przeróżnych mutacji mesjanizmu stepowego zaczął się pojawiać w okresie VIII-III w.p.n.e. I – dodałbym – wydał swój w pełni dojrzały owoc pod postacią personalistycznego chrystianizmu. I z tej to właśnie przyczyny z preambuły dokumentów założycielskich Unii Europejskiej musiało zniknąć odwołanie do europejskiej tradycji chrześcijańskiej i Boga chrześcijańskiego. Boga stepowego mesjanizmu nie trzeba było nazywać mianem zbiorczym – on istnieje w swych trzech emanacjach konstytuujących UE – a imiona ich to: Wolność, Pokój i Równość. Te same, co u mongolskich chanów.
§ 2.
Dlaczego zdrajcy brukselscy są wciąż europosłami, reprezentantami państwa polskiego? Że przepisy są takie? Że prawo jest takie? No i co z tego? A kto ustanawia i uchwala prawo? Dla kogo jest prawo? Że niby zaprzeczyłoby to państwu prawa? Demokratycznym regułom? A kto wymyślił państwo prawa i ustalił jego zasady? Spadły z nieba? Czyż człowiek nie jest panem szabatu? Kto zdefiniował co znaczy narodowość, czy jest ona “etniczna” czy “kulturowa”? Czy to czasem nie ci sami, którzy sfabrykowali “kulturową płeć”? Państwo prawa i dzisiejsza demokracja (odbiegająca od ateńskiej niezwykle) zdefniowane i ustalone zostały przez konkretnych ludzi, środowiska w konkretnej sytuacji, pod konkretne potrzeby i w określonych okolicznościach oraz pod wpływem nacisków, wyobrażeń i przekonań określonych grup. Wyeksponowanie roli mniejszości i zminimalizowanie roli narodu, jego interesów oficjalnie (legendowanie celów ukrytych) miało za cel zapobiec wojnom między państwami. Było wyobrażeniem kosmopolitów i niedouków o przyczynach konfliktów oraz dążeniem lobbies globalistycznych do likwidacji swojego głównego wroga, czyli ruchów narodowych.
I został ten kompleks przesądów skodyfikowany i narzucony poszczególnym krajom, także tym, które nigdy nie prowadziły wojen agresywnych i nie mają tego w swojej naturze. Za to kraje, które prowadziły i wszczynały wojny oraz zbudowały swoją potęgę na imperializmie i koloniach – nadal mogą rozpocząć wojnę, jeśli ich interesy tego wymagają. Pokazuje to, iż propaganda państwa prawa jako gwaranta pokoju jest fałszywa. Większym i tak wolno to samo co zawsze, mniejsi zaś zostają spacyfikowani oraz stopniowo depopulizowani za pomocą wyrafinowanych metod wojny kulturowej, takich jak np. rewolucja seksualna. Mniejsi, często państwa, które dopiero niedawno poznały smak własnej państwowości i stabilnego państwa narodowego – muszą bezustannie uzasadniać obronę własnych interesów narodowych wobec byłych, agresywnych mocarstw imperialnych, jakby to było coś wyjątkowego i zbrodniczego. Mówiąc porównaniem: resocjalizowani zbrodniarze pouczają i nadzorują zwykłych spokojnych obywateli…
Czy takie konstrukcje prawa, demokracji, państwa nie są z góry zamierzonym atakiem na pojedyncze, młode organizmy narodowe zanim dojrzeją i wzmocnią się? A może – po przejrzeniu pojęciowej mimikry – państwo prawa oznacza po prostu region podległy manipulacjom i globalnym interesom korporacji oraz potężnych państw współpracujących z nimi.
Czy zawarte w części pierwszej opisy mesjanizmu stepowego mogą nas czegoś nauczyć, przed czymś uchronić? Przed jakimi organizacjami międzynarodowymi i sojuszami?
Niewybieralna arystokracja mesjanizmu nomadycznego po zwycięskim podboju często domagała się “wycięcia w pień całej ludności osiadłej i obrócenia pól uprawnych na pastwiska”. Dzisiejsza niewybieralna arystokracja mesjanizmu nomadycznego domaga się likwidacji i pól uprawnych i pastwisk. Mięso będzie wytwarzane w laboratoriach chemicznych, warzywa i owoce będą hodowane w sztucznym świetle w kilkudziesięciopiętrowych drapaczach chmur (prototypy takich “upraw” już powstają). Samoświadoma i myśląca osoba ludzka likwidowana będzie przez marksizm kulturowy. Wierzyć można w domu, w co się chce. Dewiantów szanować. Nie pluć na flagę i na godło, bo to użyteczne narzędzia w imperium realnym, by poddanym się zdawało, że nie są mieszkańcami nowoczesnych kolonii.
Aha, bym zapomniał. Niezbędnym elementem mesjanizmu nomadycznego, wędrownego (dziś powiedzielibyśmy “globalistycznego”) jest prośba od podbijanych do podbijających o włączenie do imperium.
“Mongolskie imperium, zgodnie z jego prawem, nigdy nie prowadziło wojen, a jedynie stosowało karne ekspedycje przeciw zbuntowanym poddanym imperium.” “Ofiary nie są podbijane, ale wyzwalane od nieprawdy ich egzystencji.”
==================================================================
CZĘŚĆ III
§ 1.
Pół roku temu wymknęła się kompleksowi mediów ściekowych informacja, że sondaż pokazał, iż spada radykalnie poparcie Polaków dla członkostwa w UE zbliżając się nawet do poziomu 50/50. Błąd systemu został błyskawicznie naprawiony. Rzeczone info istniało tylko 1 dzień! Od tego czasu nie został przeprowadzony ani jeden sondaż na ten temat. “Struktura” myśli co z tym fantem zrobić. Pewnie już wymyśliła…
Minał już czas intensywnie promowanych tekstów, które miały wzbudzać nadzieję “patriotów” na odzyskanie przez Unię Europejską “korzeni chrześcijańskich”. Przy pomocy władz przeróżnych portali poglądy i teksty owych “nadziejowców” były lansowane, promowane. I nawet ci, którzy na chwilę zmądrzeli, pod wpływem tych propagandowców nadziei w sprawie beznadziejnej – głupieją na powrót. Dają sobie zagrać na emocjach, na dobroduszności, naiwności, na marzeniach, pragnieniach.
I płynęły pieśni – o tym, jak to zmienimy Unię, bądź Unia sama zmądrzeje i się zmieni. Jak to kraje wyzyskiwane i indoktrynowane – zaczną być przez wyzyskujących – dopieszczane i wzmacniane jako ich konkurencja, kraje indoktrynowane herezjami antychrześcijańskimi – zaczną być przepraszane, pytane o to, jaki ideami zechcą się kierować… Towarzyszyła temu druga piosenka pod tytułem: kiedyś to byli piękni, wspaniali ludzie, którzy zakładali Unię, jej Ojcowie i były ich równie piękne idee. A dzisiaj – ach, co za pech, ach, ach – rządzą wstrętni lewacy, którzy nie wiadomo skąd wdarli się do kajuty decydenckiej. I nucą wszyscy nadziani nadzieją pieśń: “Ale my Wilno zdobędziemy, A my Lwów odbijemy, Odpoczniemy w Leningradzie, W kołchozowym stadzie”. Albo inną: “Trzeba łysych pokryć papą, Możliwości nie ma na to. My pomysły zdobędziemy, Łysych papą pokryjemy.”
Tyle tekstów napisałem, cytowałem wypowiedzi i książki osób, które przez lata zgłębiają te tematy, wydaje się, że część osób zaczyna otwierać oczy, aż tu wyskakują przeróżne filipki z konopi i głoszą swoje prawdy i rozwijają nadzieje związane z Unią, jedni z lewa (zwalczyć nacjonalistów!), inni z prawa (zmienimy Unię od wewnątrz!). Nie mówię już o dość licznej grupie nie mającej podstawowej wiedzy i trzęsącej się o paszporty i ruch graniczny, nie mających nawet pojęcia o istnieniu Układu z Schnegen z 14 czerwca 1985 r. nie mającego związku z konstruktem o nazwie UE.
Ci ‘piękni, wspaniali ludzie, cudowni “chrześcijańscy Ojcowie Założyciele” to mit szczególnie prymitywny. Czy ktoś zapoznawał się z ich życiorysami, poglądami, planami i koncepcjami politycznymi? Kto sprawdzał jakie są poglądy Schumana? Niech sprawdzi, to się zdziwi. Niemiecki katolicyzm (co sądzić o pozornym chrześcijaństwie niemieckiego katolicyzmu – pisał Koneczny) tej osobliwej postaci, której prochy po śmierci przeniesiono do kaplicy Fratres Militiae Templi, Pauperes Commilitones Christi Templique Salomonis – służy jako zanęta i wabik dla chcących się dać oszukać, dla żyjących marzeniami. Tam, w planach Ojców, w zalążku jest już Sojuz i Gramsci.
Dlaczego nikt nie sprawdza, nie sięga do źródeł, wierzy papce TVP Info i TVN – cudownie zgodnych w szerzeniu Objawień Brukselskich. Czy ktoś bliżej poznawał życiorys i poglądy Monneta, dziwnej szarej eminencji planów jednoczenia Europy, handlarza koniakiem i wolnomularza? Nie ma żadnych korzeni chrześcijańskich Unii Europejskiej! Więc nie ma do czego wracać! Jest “idea” milionowych armii biegających w te i nazad biegunów roboczych i zarządzającej ich bytem i oczekiwaniami niewybieralnej “wybranej” arystokracji oświeconych libertynów! Bełkot większości ideologicznych enuncjacji tych wszystkich “Ojców Założyceli” Unii Europejskiej daje się sprowadzić do plagiatu poglądów i teorii krawca Wilhelma Weitlinga, niemieckiego socjalisty utopijnego mieszającego Chrystusa do swoich nawiedzonych, dyletanckich wypocin, które zachwycały Marksa.
A Adenauer, kolejny z “Ojców”? No cóż, wystarczy chyba tylko tyle o nim powiedzieć, że kiedy przyjechał w 1946 r. do Waszyngtonu, to tylko po to, by proponować Amerykanom ideę Wielkich Niemiec pod postacią zjednoczonej Europy, do czego zresztą Amerykanie już się od paru lat przygotowywali, gdyż przedstawiciele Szkoły Frankfurckiej od kilku lat pisali dla nich projekty urządzenia “życia społecznego” w powojennych Niemczech. W latach 50. wśród niemieckich elit bankierskich i politycznych apetyty na Wielkie Niemcy ubrane w szatę jednoczącej się Europy były już bardzo “zaawansowane”. Spora część elit niedawno faszystowskich dostrzegła teraz “nowe wcielenie” swoich ekspansjonistycznych, przedwojennych wizji i mówiono nawet, że II wojna to tylko… przegrana bitwa i że ostateczny sukces Niemiec odwlecze się w czasie, ale nadejdzie na pewno.
Nie znamy faktycznych gremiów zawiadujących projektem UE. Ponad wiek temu w tworzenie ideologicznych projektów fuzji państw europejskich zaangażowane były intensywnie loże wiedeńskie, niemieckie. Jest oczywiste, że takie projekty “kontynentalne” nie są kreowane na forach publicznych i przez teleankiety. Zarządzanie takimi projektami jest wielostopniowe, wielopoziomowe i nie mające związku ani z demokracją, ani z zasięganiem opinii używanych do tego narodów i państw.
Żeby określić naiwność mrzących o “odnowie Unii, o “powrocie do korzeni” – brak jest po prostu słów. Unia oparta na państwach narodowych i licząca się z interesami poszczególnych, narodowych gospodarek – to sprzeczność, contradictio in adiecto – czyli, jak podaje Wiki: “błąd logiczny polegający na zestawieniu dwóch wyrazów: określanego i określającego, które wzajemnie się wykluczają, np. kwadratowe koło, żonaty kawaler, czarna biel, głośna cisza itd. Określenie takie nie jest błędem logicznym, jeżeli pełni funkcje poetyckie.”
Taaak, “funkcje poetyckie” – to jest właśnie to! Ale ileż można żyć w świecie deklamowanych nam przez przebiegłych “rewolucjonistów” romantycznych wierszyków krojących jak salami, kawałek po kawałku, nasze dozwolenia na ich ekspansję, manewrując, manipulując i uwikłując w zmiany, prawne, obyczajowe, kulturowe, demograficzne i gospodarcze z których ewentualne wycofywanie się zajmie dziesiątki lat?
Parę lat temu Soros, który dyskretnie “towarzyszy” życiu Unii dał wyraźny znak tego, co jest oczywiste, czyli złudności nadziei na “zmiany w kierunku narodowym”. Powiedział, że jeśli nacjonaliści się wzmocnią w Unii, to Unia będzie musiała upaść. Zrozumieć to, co powiedział nie jest niczym trudnym. Nazywa się to “propozycja nie do odrzucenia”, a znaczy to: “międzynarodowy socjalizm, albo śmierć!” I koniec, kropka, koniec dyskusji. Koniec i bomba a kto w suwerenność republik sowieckich wierzył – ten trąba!
Gdyby nagle jakieś autentycznie narodowe partie (nie malowani “nacjonaliści” w stylu PIS-u, ani nacjonaliści infiltrowani przez Rosję) zachciały zmieniać KURS UNII i przeprowadzać jej degermanizację (na co się zresztą nie zanosi, gdyż smycze gospodarcze i służbowe są dość krótkie w stosunku do mniejszych państw) – to ci sami chłopcy, którzy “zawiązali” Unię – rozwiążą ją w try miga. Unia jest możliwa tylko jako socjalistyczna, globalistyczna, pangermańska, biurokratyczna i maszerująca przez instytucje. Tak została poczęta i tak zemrze. I tylko jako taka jest przez parę mocarstw wspierana. Jej patroni spod znaku bełkotliwych idei społeczeństwa otwartego wyprodukowanych przez Poppera “troskliwie” śledzą możliwe zagrożenia odchyleniem od kursu. A tu wyskakują filipki z konopi i wykrzykują: Trzeba Unię naprawić! Unia TAK, WYPACZENIA nie! Wierzymy w Unię! Unia to nasza racja stanu!!
Unia od początku została pomyślana jako lewicowe odchylenie, wypaczenie, dlatego krzyczeć dzisiaj: Unia TAK, wypaczenia NIE! – to prostu kretynizm (lub: gretynizm). Unia to dziecko Gramsciego i Spinellego ochraniane w swym marszu przez tysiące rzucających się Rejtanem w jej obronie europejskich Gowinów.
Ogromna wina w tym ogłupianiu Polaków leży po stronie partii rządzącej ostatnie 8 lat. To zbrodnia na świadomości społecznej. Całe to usypiające czujność narodu udawanie uporu, symulowanie krytyki. Cała ta kokieteria koterii prounijnych pisowskich udająca obronę polskiej racji stanu… Cała mitografia i hagiografia tej partii położona jest na podwalinach mitu o wielkości konceptu Unii Europejskiej, co zresztą nie dziwi, bo w jaki sposób socjaliści Piastowscy, urodzeni biurokraci nie mieliby popierać socjalistów z narodu “przyjaciół” i socjalistycznych marionetek zainstalowanych w Brukseli przez międzynarodowe lobbies?
Wspólni rodzice, wspólne rodzinne plany i wspólna m e n t a l n o ś ć. Duchy Monneta i Adenauera mogą spać spokojnie, Jarosław Kaczyński w związku z rodzinną tradycją i formacją umysłową oraz napędzany tradycją uwikłania jego brata w pseudonegocjacje tej pseudounii – będzie ostatnią osobą, która po rozpadzie Unii będzie gasić światło, zakochany wielką miłością wielkiego socjalisty w tym lewicowym, materialistycznym, darwinowskim i antychrześcijańskim projekcie “komunizmu przyjaznego ludziom”. Przypomnijmy też, że niedawno i prezydent i premier opowiadali się publicznie za wpisaniem członkostwa w UE do polskiej konstytucji… Wszystko wskazuje na to, że Morawiecki był anestezjologiem na umowie-zleceniu. O tym, że tak było, dowiedzą się Polacy… po skończonej operacji. To znaczy już się dowiadują.
§ 2.
Otóż żadnej Unii nie odbijemy, czerwonych głów myślą nie pokryjemy, gdyż nie dopuszczą do tego Ci, którzy kulturowo-cywilizacyjny projekt imperialny o nazwie Unia Europejska wymyślili i metodą drobnych kroczków realizują. Cechą mentalności socjalistycznej, umysłu materialistycznego jest – ex definitione – brak percepcji wyższych wartości. Buta, prymitywizm, materializm i utylitaryzm odporne są na argumenty i dyskusje, gdyż kierują się darwinizmem społecznym, prawem siły oraz oszukiwaniem naiwnych za pomocą hipokryzji. Oni stworzyli Unię i ją “rozwijają” wg zasady salami (albo okna Overtona). To jest ich ukochane dziecko.
Kim trzeba być i jak naiwnym, by myśleć, że po to stworzyli, by… porzucić to dziecko, by je uroczyście i z radością oddać swoim najbardziej zaciekłym, znienawidzonym wrogom, czyli narodom. Nie istnieje możliwość odwróceniu wektorów konstrukcyjnych antynarodowego obozu proletariackich biegunów, czyli wędrującej z montowni do montowni za korporacyjnym chlebem “siły roboczej”. Bieguni mają biegać, montownie montować, Lisner truć, rządy miejscowe bajać, patrioci śpiewać, dewianci dewiować, klimatyści mają mieć dobry klimat do interesów i wzmacniania pangermanizacji, ekonomiczny pangermanizm ma pangermanizować, mniejszości mają rosnąć – wot i ciełaja tajna wielikoj Unii.
Promil mieszkańców prowincji ma tworzyć – zamiast rolnictwa – “wioski tematyczne” po to, by zarządy korporacji w weekend mogły sobie pogryzając chleb prosto z pieca obejrzeć happening na temat: jak sobie spokojnie żyli tubylcy zarabiając na siebie i siebie wykarmiając, zanim ich państwo zostało przez nas skolonizowane.
Istnieje zwrot “ateizm wojujący”. Określenie “wojujący” jest adekwatne do opisu praktyk UE. Ci, co mrzą o zreformowaniu Unii, o… przekonaniu eurokratów nie wiedzą chyba, co robią.. To tak, jakby chcieli Trockiego zreformować w… Maksymiliana Kolbe. To jakby mrzyli o zreformowaniu chęci walki u… ogarniętego amokiem wojownika w trakcie bitwy. Wyobraźmy sobie taką scenę: na polu bitwy oddziały odurzonych używką wszelaką Wikingów tną, siekają wszystko dokoła swoimi stalowymi, obosiecznymi mieczami. Do jednego z nich podchodzi Beata Kempa z Robertem Telusem i zagadują: Szanowny Wikingu, czy masz chwilę czasu, czy mógłbyś na moment przerwać swą jednoczącą pracę. Wking oparł ociekające krwią ostrze swego miecza o ziemię. Chcielibyśmy zapytać, czy musisz nas uważać za ludzi drugiej prędkości? Co cię do tego zmusza? Skąd w tobie taki egoizm? Czy nie zechciałbyś, Szanowny Wikingu, zamiast się niechlubnie wywyższać – powrócić do swych chrześcijańskich korzeni? Tak tylko pytamy…
Kempa z Telusem cofnęli się, bo zdało im się, że zdenerwowali Wikinga. Nie czuj się zobowiązany w żadnym razie, bracie Wikingu, nikt Ciebie nie będzie do niczego zmuszał. Chcielibyśmy po prostu tylko podsunąć Ci pod rozwagę, czy nie lepiej wrócić do korzeni, niż wywijać tym mieczem?? Wiking tego już nie zdzierżył. Wpadł w szał i począł krzyczeć. Ja wam dam powrót do korzeni! Kwiatki i ich korzonki to wy zarazy będziecie wąchać od spodu!! Telus z Kempą rzucili się do ucieczki prawie unosząc się w powietrzu niesieni nieziemskim strachem. A pisarze partyjni poczęli ostrzyć gęsie pióra, by rychło ująć w rymy i wersy dzieje bohaterskiej walki dzielnej pary pod tytułami Teluseja i Kempiada.
Unia to lewicowy projekt kulturowo-ekonomiczny skierowany swym ostrzem przeciw państwom narodowym, ich chrześcijańskiej tożsamości i ich sile gospodarczej. Lewicowe rządy oświeconych – z założenia, ze swego przykrytego płaszczem tajemnicy jądra, z marzeń cichych sponsorów i patronów czujących się równymi żyjącemu kiedyś, dawno, dawno temu na europejskim kontynencie – Bogu.
Celem Unii jest
1. ostateczna likwidacja chrześcijaństwa ( najpierw ekumeniczne – na wzór Jakuba Franka – rozpuszczenie w islamie, judaizmie, holokaustianizmie i ekologizmie, czyli kulcie “Matki Ziemi”, potem zaś “ostateczne” antyklerykalne rozjuszenie na styl francuskich dewastacji katolickich kościołów), represjonowanie… mentalności chrześcijańskiej (precedens: prof. Ewa Budzyńska dyscyplinowana za klasyczną definicję rodziny), stopniowa anihiliacja, folkloryzacja i desakralizacja (na wzór masoński) idei, tradycji i obyczajów chrześcijańskich oraz
2. likwidacja skłonności narodów do tworzenia państw narodowych, czyli mówiąc prościej: likwidacja (rozpuszczenie, rozmycie, “swamping”) państw narodowych a także
3. wieczna wasalizacja gospodarek mniejszych państw wobec dwóch, trzech gospodarek przewodnich oraz wobec ponadnarodowych podmiotów handlowych.
Jako inna, odmienna Unia Europejska nie może istnieć. Ci, co ją stworzyli i jej patronują nigdy na to nie pozwolą.
UE to ateizm wojujący, materializm wojujący, antychrystianizm wojujący, libertynizm wojujący i antynarodowy internacjonalizm wojujący. Mentalność lewicowa jest mentalnością nigdy nie spoczywającego żołnierza chcącego podbić cały świat swą wizją człowieka jako nagiej małpy. Unia Europejska to czerwony Kulturkampf.
Ilustracja. Ojcowie Euro oglądają banknot-swoje dziecko.
Na zdjęciu Romano Prodi, przewodniczący Komisji Europejskiej 1999-2004 (podejrzewany o agenturalność na rzecz KGB), George Soros – patron budowy społeczeństw otwartych w poszczególnych państwach, po to, by ostatecznie zbudować globalne społeczeństwo otwarte. Paul Adolph Volcker, szef FED w latach 1975-1979, pochodzący z rodziny niemieckich Żydów, “człowiek” Rockefellerów, przewodniczący tzw. Komisji Volckera, która odzyskiwała skutecznie szwajcarskie “bankowe mienie bezdziedziczne” Żydów, którzy zginęli podczas holokaustu.
Ilustracja. Martwa natura z premierem, orędziem i czaszką państwa narodowego.
DODATEK – WYBÓR KOMENTARZY
Szeliga 5 grudnia 2024, 17:51
Celnie.
Z tekstem mogę się praktycznie w całości zgodzić.
Kluczowym wyzwaniem jest naiwność ludzi którzy tego nie rozumieją, nie dostrzegają.
Wynika to z bardzo słabej znajomości realiów Zachodu przesłoniętych wyjazdami tam w oparciu o delegacje korporacyjne, wakacje, stypendia, lub nawet pracę ale w oparciu o wolny zawód (o efektach sprzedawalnych transgranicznie) lub oddelegowanie. Już więcej wiedzą ci co pojechali tam do pracy ale zaczynając od dołu, przechodząc całą drabinkę awansu z nizin. Mam (miałem) i takich i takich kolegów. Naprawdę mają dość różną ocenę tamtej rzeczywistości.
Inaczej wycieczkowiec wygląda z pozycji pasażerów-gości, inaczej z pozycji oficera na mostku, a inaczej z pozycji załogi i obsługi. Niestety mało jest prawdziwych relacji z życia załogi, a mnóstwo relacji gości i białomundurowych oficerów. Dość powiedzieć że rotacja załogi jest naprawdę potężna co pokazuje że wycieczkowiec rajem dla nich nie jest.
To jest analogia chyba najbliższa realiom Zachodu.
Kiedy pracowałem w środowisku międzynarodowym moi koledzy z Niemiec i Francji, najczęściej high level menedżerowie (środowisko techniczne) narzekali że boją się że ich dzieci po studiach wyjadą za granicę (najczęściej do USA). W Niemczech jest praktycznie standardem, że wyróżniający się absolwenci studiów technicznych błyskawicznie migrują do USA, gdzie już za wyniki uzyskane na renomowanych niemieckich uczelniach uzyskują angaże (zaproszenia) o których w Niemczech mogliby tylko marzyć. Podobnie Francja. Nawet Brytole cieszyli się gdy była oferta przeflancowania ich z UK do USA. Doświadczył tego mój kolega (Szkot z polskie matki), który po otrzymaniu oferty w centrali w USA stwierdził że teraz już nie boi się o przyszłość swoich dzieci, nawet gdyby zmienił pracę, bo tam w przeciwieństwie do UK jest sporo ofert dla takich jak on, jeżeli już tam legalnie trafią i zdobędą doświadczenie na miejscu. Drenaż najzdolniejszych i najbardziej przedsiębiorczych.
Już wtedy widoczna była ucieczka talentów z Europy.
Przypomnijmy, że w 2000 roku UE przyjęła strategię lizbońską w oparciu o którą w ciągu 10 lat miała dogonić USA w innowacyjności. Była gigantyczna, ale wyciszona porażka. USA jeszcze bardziej uciekło Europie. A przecież USA wcale najszybciej nie rozwija się, są szybsi. Co więcej Europa może już tylko monitorować tempo w jakim inni jej uciekają.
Przytoczony przeze mnie przykład rozterek moich kolegów jest jednostkową ale dobitną ilustracją zjawiska.
Powyższe realnie pokazuje jaką porażką jest Unia i jak długo trwa już jej upadek, u nas nie dostrzegany.
Ten statek to Titanic.
Wyjść z UE? Jak najbardziej jestem za. Ale czy UE “wyjdzie z nas”? Patrz przykład UK-wyszli z UE ale UE (lewacka jaczejka globalistycznego satanizmu) nie wyszła z UK, więc efekty jej nie-pracy (w istocie antybrytyjskiej dywersji) są przedstawiane jako “klęska brexitu”. Co z tego, że wyjdziemy z UE (krok ze wszech miar pożądany) skoro cała właściwie klasa polityczna w Polsce to są polskojęzyczni zdrajcy i idioci. I ci zdrajcy i idioci pociągną nas na dno, bezapelacyjnie. Tylko gruntowna wymiana kadr (“wszyscy won”) i de facto zmiana ustroju z pozorowanej pseudodemokracji na rzetelny republikanizm oparty na republikańskich cnotach (jak to zrobić?), względnie “powrót króla” (katolika z katolickim programem działania). Ale to byłaby właściwie kontrrewolucja-z takimi “drobiazgami” jak powsadzanie do pudła lub banicja masy sorosiątek i innych granciarzy i pozamykanie w czortu całego antypolskiego medialnego ścieku. Chyba potrzebujemy Sejmu Konnego na coś takiego…Robota trudniejsza niż herkulesowe prace, bo nie mamy lidera. Braun jest namiastką tego, kogo potrzebujemy, musimy mieć Brauna szytego na miarę pasji i energii Aleksandra Macedońskiego/Napoleona. Z historii Polski to chyba tylko Kazimierz Wielki by pasował. Można zwlekać i pracą organiczną wychować w jakiejś “szkole rycerskiej” pokolenie oddanych Sprawie, ale bieg dziejów jest tak szybki, że nas dogonią i przegonią słudzy diabła. Cała nadzieja w Trumpie, że zrobi to co zrobi bo to będzie gruntowna “zmiana paradygmatu” i może przylepimy się jakoś do płynącego w inną stronę okrętu-z zachowaniem orbanowskiej trzeźwości oglądu. Innego sposobu na szybko nie widzę, za duża jest siła zblatowanego terrorystycznego reżimu zwanego “państwem (anty)polskim”-ale nie będącego Polską, poza hymnem i flagą.