“KLĄTWA”. Jak śledczy chcą nas oszukać. Instrukcja obsługi zeznań

fot. PAP/Marcin Kmieciński/Radio Maryja/

 

Jestem wśród ogromnej ilości osób, które formalnie złożyły zawiadomienia o przestępstwach w sprawie bluźnierczej i pornograficznej imprezy zwanej „KLATWA”.

Po przeszło dwóch miesiącach (!) od prośby o ukrócenie tych bluźnierstw wezwano mnie na policję, jako „pokrzywdzonego”, bym powiedział, o co mi chodzi.

A chodziło, przypominam, o parę spraw.

W Teatrze Powszechnym w Warszawie, zwanym już potocznie „domem publicznym Bufetowej”, wystawiają składankę skeczów pt. „KLĄTWA”. Nie jest to nawet parodia sztuki Wyspiańskiego pod tym tytułem, lecz zbiór wulgarnych, bluźnierczych scenek wyszydzających świętych i Jezusa Chrystusa.

Czy seks oralny prostytutki zatrudnionej na scenie z figurą świętego to „sztuka”? Lub gwałt „na muzułmance” przez aktora udającego Chrystusa??

Chciałem powiedzieć -i domagałem się zapisania DOSŁOWNEGO, że tu nie o moje uczucia i odczucia chodzi, lecz o FAKT obiektywny – świętokradztwo i bluźnierstwo przeciw Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu. Dokonują tego ciągle, w wielu miastach.

Pozatem – za nasze, podatników pieniądze. Normalny burdel, zwany postępowo agencją towarzyską, działa na własny koszt i na własne ryzyko alfonsa, czy szefa mafii porno. Tu jednak – jest inaczej: musimy za cudze bluźnierstwa płacić my, podatnicy.

Pani urzędniczka powiedziała, że śledztwo jest w „sprawie ranienia uczuć”, czy coś podobnego. Żadnych zdań o obiektywnym bluźnierstwie nie może więc zapisać.

Wybrnąłem z tego tak, że poleciłem zapisać: „rani mnie to, że Obiektywny fakt [bluźnierstwa itd.] jest dokonywany publicznie”.

Na pytanie, czy widziałem spektakl, powiedziałem, że wielokrotnie widziałem wiele wersji w internecie, ale na żywo mnie nie wpuścili, mimo że chciałem kupić bilet i wejść. Okazało się, że wykidajło „teatru”, młodzian, zauważył różaniec, którego nie zdążyłem schować do kieszeni, i rzekł „takim biletów nie sprzedają”. Młodzian ten, z którym parę godzin później rozmawiałem i dyskutowałem, dumnie wtedy oświadczył, że jest gejem oraz że czci szatana. Miękki i uśmiechnięty.

Zażądałem ukarania tak reżysera, też autora tych skeczów, jak i dyrektora teatru. Pozatem – ponieważ umożliwiło te bluźnierstwa finansowanie z naszych, podatnika pieniędzy, wnioskowałem o ukaranie prezydent Warszawy [HGW] oraz v-premiera Piotra Glińskiego, tego „od kultury”, który nasze pieniądze daje na anty-kulturę. Konieczne jest też ustalenie, kto jeszcze, działając w kryminalnej zmowie z wymienionymi, finansuje i promuje takie bluźnierstwa. 

Domagałem się ukarania dowódcy policji, któremu podlega teren Teatru Powszechnego za to, że mimo formalnie posłanych żądań wielu osób :

  1. Nie wstrzymał przewidzianego, zapowiadanego bluźnierczego spektaklu do czasu pojawienia się decyzji prokuratury zajmującej się tym bluźnierstwem,
  2. Nie usunął nielegalnego zgromadzenia grup wyposażonych w broń akustyczną [gigantofony kierunkowe] wycelowanej w legalne zgromadzenie modlących się katolików, głównie odmawiających różaniec.
  3. Zamiast usunięcia tych chuliganów z gigantofonami, policja broniła dostępu do nich potrójnym kordonem. Chciałem łobuzów przekonać, że takie giga-wycie nie charakteryzuje ludzi dobrze wychowanych. Policja mi tę chęć dialogu uniemożliwiła.
  4. Ukarana też powinna być prezydent Warszawy [HGW] , za danie przyzwolenia na sprzeczną z przepisami prawa kontr- demonstrację.

Urzędniczka usiłowała mnie przekonać, że sprawy policji – to oddzielne śledztwo, jej to nie interesuje. Protestowałem argumentując, że podważanie zaufania do policji przez jej dowódców jest wewnątrz spraw, o których zeznaję.

Sporo mówiłem z konspektu, który sobie przygotowałem. Zapisywała.

O pułapce

Po godzinie, gdy już zmęczony dostałem protokół do sprawdzenia i podpisu, skupiłem się na tym, czy nie ma przekłamań. Nie było, więc po niewielkich poprawkach podpisałem.

I dopiero na przystanku zorientowałem się, jak mnie wykiwano:

Skupiałem się na szukaniu nieścisłości w napisanym protokole, ale nie zauważyłem opuszczeń w sprawach najważniejszych. [U mnie : Obiektywność bluźnierstw, udział policji itp]

Konieczne jest więc porównywanie przedstawionego protokołu z wcześniej przygotowanym konspektem oświadczenia. A w razie oporów – grożenie nie podpisaniem sfałszowanego protokołu.

O próbach fałszowania przez przesłuchującego należy napisać w protokole, lub nie podpisywać go. Stanowczość jest jednak dobrze widziana przez ‘stronę przeciwną’

 

O autorze: Mirosław Dakowski