Transformacja ustrojowa – wybawienie czy katastrofa?

Obecnie wieszamy wszystkie psy na tzw. “transformacji ustrojowej”. Przedstawiana jest ona jako spisek Moskwy w celu oszukania narodu polskiego i uratowania tyłka komunistom. Prawda jest jednak bardziej skomplikowana. To, co działo się w Polsce było tylko elementem szerszego dealu pomiędzy USA a Związkiem Sowieckim. Przetarg ten miał na celu zastąpienie rozsypującego się porządku jałtańskiego nowym i pozbycie się zbankrutowanego komunizmu. Bardzo dobrze opisał to Stanisław Michalkiewicz w swoim niedawnym wykładzie “Polska po przesileniu politycznym” {TUTAJ (link is external)}. Prelekcja ta jest długa, ale warto zarezerwować te dwie godziny. Porządkuje ona naszą wiedzę na temat polityki światowej i polskiej ostatnich 40 lat.

Ogólnie rzecz biorąc możliwe były dwie drogi: albo pokonać komunizm zbrojnie [tak, jak niegdyś hitleryzm] albo przekupić komunistów. Ta pierwsza groziła wojna nuklearną i wielkimi zniszczeniami. Wybrano więc drugą i stad ta transformacja ustrojowa. Komuniści zachowali całą skórę i majątki. Nie dokonano koniecznych rozliczeń. Cała operacja przebiegła dość bezkrwawo, tylko na Bałkanach doszło do wojen, w których zginęło ok. 200 tys. ludzi. Teraz jednak – po ponad 25 latach po rozpadzie Związku Sowieckiego coraz wyraźniej okazuje się, że uniknięcie wojny światowej też ma swoja cenę. Po pierwsze – groźba wojny nuklearnej wcale nie znikła. Obecnie wciąż straszy nią Putin, władca Rosji, która przejęła sowiecki arsenał nuklearny.

Po drugie – brak rozliczeń doprowadził do swoistego upadku moralnego państw postkomunistycznych. W roku 2012 opublikowałam notkę “Tęsknota za słabym państwem” {TUTAJ}. Opisałam w niej sytuację panującą wtedy w Polsce:

” Polacy pragną, by ich państwo było słabe. Dlaczego?
Odpowiedź jest prosta. Nie uważają oni, że III RP jest ich. Nie utożsamiają się z nią podobnie jak przedtem z PRL. Bo też dlaczego niby mieliby to robić? Państwo to powstało na mocy odgórnego porozumienia części elit solidarnościowych z komunistami. Głównym dążeniem tego towarzystwa, było to, by nie dopuścić społeczeństwa do głosu. Nie dokonano ani reprywatyzacji, ani powszechnego uwłaszczenia. Program powszechnej prywatyzacji okazał się przekrętem.

Do ogółu wysłano komunikat: teraz jest kapitalizm i macie się sami troszczyć o siebie. Zostało to usłyszane i zrozumiane. Lata 1989-2011 to lata wielkiego wysiłku ze strony społeczeństwa. Według wskaźników przytaczanych przez Adamczyka, wydajność pracy wzrosła w tym czasie mniej więcej trzykrotnie. Większość Polaków poprawiła swoją sytuację materialną. Nastąpiło jednak rozwarstwienie i podział na dość wąską grupę elity politycznej, biznesowej, członków różnych mafii, sitw oraz układów, najczęściej postkomunistycznych i t.zw szarych ludzi. Ci ostatni nic nie mają do gadania w jakichkolwiek ważniejszych sprawach. (…)

Zarówno Leszek Miller, jak i Jarosław Kaczyński chcieli silnego państwa polskiego, potrafiącego egzekwować obowiązujące prawo. Ludzie jednak widzieli, że III RP zawłaszczona jest przez coraz bardziej zdemoralizowane elity, mające obywateli gdzieś. Sami więc zaczęli dbać tylko o swoje prywatne sprawy, oczekując od polityków tylko tego, by im nie przeszkadzali. Mniej szkodliwi dla nich wydawali się często politycy nieudolni i miękcy, z którymi niejedno dało się załatwić. W efekcie zapowiedzi n.p. walki z korupcją zaczęto odbierać jako zagrożenie. Słaba władza o sympatycznym obliczu stała się ideałem.”.

Przytoczę jeszcze mój komentarz na temat tego wpisu:

“pon., 24-09-2012 [00:01] – elig | Link: @gregor z wiednia
Wszystko zależy od tego, przez które okno się spojrzy. Przez jedno widać: biedę, korupcję, mafie, seryjnego samobójcę i miliardowe przekręty, a przez drugie: nowe domy, galerie handlowe, dobrze zaopatrzone sklepy, nowe samochody, turystów zwiedzających świat i pięknie odpicowane centra miast i miasteczek. Prawica patrzy tylko przez pierwsze okno i maluje obraz czarnej beznadziei, a obóz rządowy {wtedy PO-PSL] gapi się w to drugie i bredzi o “zielonej wyspie”. Nie jest też prawdą, że przez to drugie widać tylko Warszawę oraz wielkie miasta. Przez kilkanaście lat jeździłam do małej ubogiej wioski. Mimo niskiego poziomu życia, nawet tam sytuacja się poprawiała stopniowo. Remontowano domy lub stawiano nowe, wszyscy kształcili dzieci, a dwa lata temu zrobiono drogę przez wieś i uruchomiono regularną komunikację autobusową z pobliskim miastem powiatowym. Podupadło tylko rolnictwo, ale to nic dziwnego, bo gleby są tam VI klasy. Ludzie pracują w mieście lub w lesie, a niektórzy nawet za granicą. Mogłam też podziwiać szybki rozwój Serocka nad Zalewem Zegrzyńskim. Co rok powstawało tam kilka nowych obiektów. W zeszłym roku zbudowano obwodnicę tego miasteczka, a kilka lat wcześniej nowy most na Narwi w Zegrzu. Jeśli więc twierdzimy, że wszystko się zawaliło. to mówimy nieprawdę, dokładnie tak samo, jak ci co uprawiają “propagandę sukcesu”.”.

Jak więc oceniać “transformację ustrojową”? Przyniosła ona znaczne korzyści, o których mówiłam w powyższym komentarzu. Z drugiej jednak strony spowodowała powszechną demoralizację w postkomunistycznych państwach. W Rumunii obecnie odbywają się wielotysięczne demonstracje przeciw korupcji. Próbował ją wręcz zalegalizować lewicowy rząd. Im dalej od rozpadu Związku Sowieckiego tym bardziej staje się widoczna zgnilizna elit odziedziczonych po komunizmie.

O autorze: elig