Człowiek z banana

Człowiek z banana

Za życia Ani Walentynowicz byłam z nią w bardzo dobrych stosunkach, odwiedzałam ją w Gdańsku, a ona odwiedzała mnie w Warszawie. Zapamiętałam dobrze rozmowę w mieszkaniu Ani na Grunwaldzkiej, w której uczestniczyło kilka osób. Były to niejako „poprawiny” obchodów rocznicy strajków gdańskich ,którą to rocznicę oficjalnie obchodziliśmy w słynnej stołówce BHP w Stoczni Gdańskiej. Ania indagowana przez wszystkich o agenturalną rolę Wałęsy powiedziała, że miała taśmę z nagranym przyznaniem się Wałęsy do winy. „No i co stało się z tą taśmą?”- zapytałam podekscytowana. „Bałam się trzymać taśmę w domu więc dałam ją na przechowanie Borsukowi, a on ją zgubił”- odparła Ania. Gdy wyraziłam podejrzenie, że Borsuk zgubił taśmę celowo oburzyła się: „ Borsuk- nigdy” – powiedziała. Nie wiem czy zmieniła zdanie na temat rzeczonego Borsuka, przestałam się tym interesować. Przez ostrożność procesową dodam, że jestem w stanie podać wielu świadków tej rozmowy.

Kiedy indziej Ania opowiadała mi, że środowisko warszawskiej opozycji próbowało szkolić ją na trybuna ludowego. Gdy zorientowali się, że jest samodzielna w poglądach i niesterowalna przerzucili się na szkolenie Wałęsy. Przypomniałam sobie, że ze strony „ warszawki” też docierały do mnie swego czasu głosy, że Walentynowicz to głupie niewyuczalne babsko, a Lechu chłonie przekazywaną mu wiedzę i instrukcje.  Potwierdza to tezę Michalkiewicza, że legendarny trybun ludowy i przywódca Solidarności został wystrugany z banana. Pozostaje pytanie kto go strugał – czy tak zwana opozycja kontraktowa czy bezpieczniacy? W oczach zwolenników teorii spiskowych, które coraz częściej okazują się niestety być rzeczywistością, byli to bezpieczniacy skutecznie udający opozycję.

Tak czy owak nie ma wątpliwości, że -jak mówi Michalkiewicz- starsi i mądrzejsi zadbali o to aby niedojrzałemu do demokracji, przypadkowemu społeczeństwu polskiemu, wcisnąć koraliki, za które zgodzi się ono  oddać swój majątek narodowy oraz wystrugać mu  atrapę plemiennego wodza przystrojonego w czapkę z orlich piór. Wystrugany z banana wódz chętnie uwierzył w swoją historyczną rolę. Nachalnie reklamowano go przez wiele lat  jako symbol i znak firmowy historycznych przemian.  To smutne i swoją drogą znamienne, że naszą transformację ustrojową firmuje agent bezpieki.

Dla ufnego polskiego społeczeństwa Wałęsa i jego drużyna ( aż się prosi – и его команда) stali się naprawdę uosobieniem walki o wolność.  Ludziom nie przeszkadzał specyficzny język, ani prymitywizm intelektualny wodza. Za dobrą monetę brali jego obietnice, a fotografia z Wałęsą podczas  pierwszych częściowo wolnych wyborów była traktowana jako przepustka do sejmu i senatu. Nie byli wolni od fascynacji tym współczesnym Nikodemem Dyzmą nawet wyrafinowani intelektualiści. Małżeństwo znajomych naukowców powiesiło  sobie na ścianie specyficzny tryptyk: zdjęcie Jana Pawła, zdjęcie Wałęsy, a między nimi umieścili Matkę Boską. Potem Wałęsę dyskretnie usunęli.

Kiedy w telewizji zaprezentowano fragmenty rozmowy Wałęsy z bratem na temat sposobów spożytkowania przez nich nagrody Nobla moi znajomi zarzekali się, że to esbecka  fałszywka, która miała zdyskredytować przywódcę Solidarności w oczach społeczeństwa. Byłam przeciwnego zdania. Obdarzona jestem – tak mi się wydaje-umiejętnością rozpoznawania autentyczności wypowiedzi na podstawie języka tej wypowiedzi i wielokrotnie zresztą tę umiejętność zweryfikowałam. Dla mnie rozmowa Wałęsy była z całą pewnością autentyczna. Tak w jego środowisku rozmawia się o pieniądzach i nie widzę w tym nic złego. Nagroda Nobla była własnością Wałęsy i mógł z nią sobie zrobić co chciał. Nie wiadomo dlaczego oczekiwano od niego przeznaczenia tej nagrody na charytatywne cele. Wykorzystanie na własne potrzeby własnych pieniędzy jest dla mnie najzupełniej w porządku. W jawnym przeciwieństwie do donoszenia za pieniądze na kolegów.

Obrońcy Wałęsy twierdzą obecnie, że ogrom jego osiągnięć całkowicie przesłania i pokrywa jego winy. Przewinienia Wałęsy nie sprowadzają się jednak do jego donosów. Wręcz przeciwnie- te donosy bledną wobec planów zainstalowania eksterytorialnych baz sowieckich w Polsce, wobec  tworzenia NATO- bis, wobec obalenia rządu Olszewskiego, który jedyny podjął próbę lustracji. To między innymi Wałęsie zawdzięczamy poronioną transformację ustrojową, uwłaszczenie komunistycznej nomenklatury, bezkarność komunistycznych katów bezpieki i pauperyzację społeczeństwa.

Ania Walentynowicz nie żyje i nie usłyszy od nikogo przeprosin, nie usłyszy, że miała rację . Jej 17 pytań do Wałęsy z września 1995 roku pozostało bez echa i bez odpowiedzi. Usiłowano przedstawić ją jako osobę zawistną i małostkową, która „ czepiała się” do Wałęsy z ambicjonalnych przyczyn. Inne osoby, które ośmieliły się mówić prawdę o Bolku były jak Krzysztof Wyszkowski prześladowane i nękane procesami sadowymi. Należą się im przynajmniej przeprosiny, a może nawet odszkodowania.

Wałęsa chciałby zamknąć usta swoim przeciwnikom tak jak niszczył dotyczące go dokumenty. Jest to już jednak niemożliwe. Ujawnienie jego akt jest poniekąd zerwaniem kontraktu okrągłego stołu sprowadzającego się do zasady: „ wy nie ruszacie naszych- my nie ruszamy waszych”. Jeżeli wywoła to lawinę podobnych odkryć możemy się tylko się cieszyć. Podziała ona  jak wody rzeki Penejos, które oczyściły stajnie Augiasza. Być może spadną niektóre aureole, szczególnie te z papieru gazetowego. Być może w Panteonie historii znajdzie się miejsce dla prawdziwych, bezimiennych dotąd  bohaterów. Proponowanie nam żebyśmy siedzieli cicho i chronili dobrą opinię donosiciela i zdrajcy to tak jakby kazano nam się modlić do Judasza.

Nie wątpię, że dla Wałęsy ujawnienie jego przeszłości to sprawa bolesna. A przecież mógł to zrobić sam. Wtedy naprawdę „urwałby się” bezpiece.

Pozostaje zadedykować mu tak bardzo aktualny fragment Wesela Wyspiańskiego

Miałeś, chamie, złoty róg,
miałeś, chamie, czapkę z piór:
czapkę wicher niesie,
róg huka po lesie,

ostał ci się ino sznur,
ostał ci się ino sznur.

Tekst drukowany w Warszawskiej Gazecie

___________________________________________________________________________________________________________

Fot.: Marcin Gadomski

 

 

O autorze: izabela brodacka falzmann