Słowo Boże na dziś – 9 sierpnia 2015r. – Niedziela – Dzień Pański

Myśl dnia

Czyń każdego dnia postępy w miłości; jeżeli stoisz w miejscu, to się cofasz.

bł. Karol de Foucauld

**********

XIX NIEDZIELA ZWYKŁA, ROK B

PIERWSZE CZYTANIE  (1 Krl 19,4-8)

Cudowny pokarm przywraca siły Eliaszowi

Czytanie z Pierwszej Księgi Królewskiej.

Eliasz poszedł na pustynię na odległość jednego dnia drogi. Przyszedłszy, usiadł pod jednym z janowców i pragnąc umrzeć, rzekł: „Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków!” Po czym położył się tam i zasnął.
A oto anioł, trącając go, powiedział mu: „Wstań i jedz!” Eliasz spojrzał, a oto przy jego głowie podpłomyk i dzban z wodą. Podniósł się więc, zjadł i wypił, i znowu się położył.
Powtórnie anioł Pana wrócił i trącając go, powiedział: „Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga!” Powstawszy zatem, zjadł i wypił. Następnie mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, aż do Bożej góry Horeb.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 34,2-3.4-5.6-7.8-9)

Refren: Wszyscy zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry.

Będę błogosławił Pana po wieczne czasy, *
Jego chwała będzie zawsze na moich ustach.
Dusza moja chlubi się Panem, *
niech słyszą to pokorni i niech się weselą.

Wysławiajcie razem ze mną Pana, *
wspólnie wywyższajmy Jego imię.
Szukałem pomocy u Pana, a On mnie wysłuchał *
i wyzwolił od wszelkiej trwogi.

Spójrzcie na Niego, a rozpromienicie się radością, *
oblicza wasze nie zapłoną wstydem.
Oto zawołał biedak i Pan go usłyszał, *
i uwolnił od wszelkiego ucisku.

Anioł Pański otacza szańcem bogobojnych, *
aby ich ocalić.
Skosztujcie i zobaczcie, jak Pan jest dobry, *
szczęśliwy człowiek, który znajduje w Nim ucieczkę.

DRUGIE CZYTANIE  (Ef 4,30-5,2)

Naśladować Boga, który objawił swoją miłość w Chrystusie

Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Efezjan.

Bracia:
Nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia.
Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważanie – wraz z wszelką złością. Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni. Przebaczajcie sobie nawzajem, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie.
Bądźcie więc naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane i postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze i dani na wdzięczną wonność Bogu.

Oto słowo Boże.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (J 6,51)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (J 6,41-51)

Chleb żywy, który zstąpił z nieba

Słowa Ewangelii według świętego Jana.

Żydzi szemrali przeciwko Jezusowi, dlatego że powiedział: „Jam jest chleb, który z nieba zstąpił”, i mówili: „Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę znamy? Jakżeż może On teraz mówić: «Z nieba zstąpiłem»?”
Jezus im odpowiedział: «Nie szemrajcie między sobą. Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. Napisane jest u Proroków: «Oni wszyscy będą uczniami Boga». Każdy, kto od Ojca usłyszał i nauczył się, przyjdzie do Mnie. Nie znaczy to, aby ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten, który jest od Boga, widział Ojca. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne.
Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze.
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata”.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

WAKACJE Z KROMKĄ – Chleb żywy, który zstąpił z nieba

2015-08-04

 

Żydzi szemrali przeciwko Jezusowi, dlatego że powiedział: „Jam jest chleb, który z nieba zstąpił”, i mówili: „Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę znamy? Jakżeż może On teraz mówić: «Z nieba zstąpiłem»?” Jezus im odpowiedział: «Nie szemrajcie między sobą. Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. Napisane jest u Proroków: «Oni wszyscy będą uczniami Boga». Każdy, kto od Ojca usłyszał i nauczył się, przyjdzie do Mnie. Nie znaczy to, aby ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten, który jest od Boga, widział Ojca. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne. Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata” (J 6,41-51).

 

Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. Jezus Jest bramą życia wiecznego. W jakim sensie staje się on dla nas pokarmem – w tym właśnie, że przeprowadza nas ze śmierci do życia. Tylko czy ja tego doświadczam w realiach codzienności…

 

https://youtu.be/qm84kkU1t0k
Jakże czasami jesteśmy wewnętrznie skomplikowani. Jakże potrafimy przeinaczać rzeczywistość, okłamywać samych siebie i innych. Jest jednak Ktoś kto potrafi odkłamać i wyjaśnić nam samym nas samych – to Bóg bliski nas – Jezus Chrystus.
https://youtu.be/LsuqRvn6oGU

 

Prawdziwy chleb

Chleb materialny nigdy nie zaspokoi duchowego głodu, jaki człowiek nosi w sercu. Szatan kusi nas pragnieniem władzy, pieniędzy i pożądliwościami cielesnymi. Natomiast Jezus daje się nam jako prawdziwy pokarm, który zapewnia życie wieczne. Kto decyduje się pójść za Jezusem, wchodzi na pewną drogę. Nie jest to droga pozbawiona przeszkód. Są na niej zakręty i czasem bywa nawet bardzo wyboista. Jest to jednak droga, która prowadzi do właściwego celu. Izraelici idący przez pustynię karmieni byli manną, która nie uchroniła ich od śmierci. Chrześcijanie, którzy dają się karmić Ciałem i Krwią Chrystusa, mogą być pewni, że nie umrą na wieki.

Modlę się, Jezu, za tych wszystkich, którzy jeszcze nie uwierzyli w Ciebie. Oby odkryli, że Ty jesteś prawdziwą Drogą, Prawda i Życiem.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html

***********

Na dobranoc i dzień dobry – J 6, 41-51

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. Inti / flickr.com / CC BY-NC-SA 2.0)

Być pokarmem dla innych ludzi…

 

Mowa eucharystyczna

Żydzi szemrali przeciwko Jezusowi, dlatego że powiedział: «Jam jest chleb, który z nieba zstąpił», i mówili: «Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę znamy? Jakżeż może On teraz mówić: “Z nieba zstąpiłem?”»
Jezus im odpowiedział: «Nie szemrajcie między sobą. Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym.

 

Napisane jest u Proroków: “Oni wszyscy będą uczniami Boga”. Każdy, kto od Ojca usłyszał i nauczył się, przyjdzie do Mnie. Nie znaczy to, aby ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten, który jest od Boga, widział Ojca. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne.
Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze.
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata».

 

Opowiadanie pt. “Bryły, Bruno Ferrero”

 

Istniały kiedyś dwie bryły lodu. Powstały w czasie długiej zimy, w grocie utworzonej z pni, kamieni, krzewów, pośród lasu na stokach góry. Leżały naprzeciwko siebie z ostentacyjną obojętnością. Ich stosunki cechowała pewna oziębłość. Czasami jakieś “dzień dobry”, czasami “dobry wieczór”. Nic ponadto. Nie potrafiły “przełamać lodów”.
Każda bryła myślała o drugiej: “Mogłaby chociaż wyjść mi naprzeciw”. Bryły jednak nie mogą samodzielnie wędrować. Z tego powodu nic się nie działo i każda bryła lodu zamykała się jeszcze bardziej w sobie. W grocie mieszkał borsuk. Pewnego dnia stwierdził:
– Szkoda, że musicie być tutaj. Jest wspaniały, słoneczny dzień!
Dwie bryły lodu zatrzeszczały ponuro. Od maleńkości wiedziały, że słońce stanowi dla nich wielkie niebezpieczeństwo. Tym razem, o dziwo, jedna z dwóch brył zapytała.
– Jak wygląda słońce?

– Jest cudowne… Jest życiem… – odpowiedział zaambarasowany borsuk.

– Czy mógłbyś zrobić szparę w sklepieniu tej nory? Chciałabym zobaczyć słońce… – wyznała bryła lodu.
Borsuk nie kazał sobie powtórzyć tego dwa razy. Zrobił dziurę w gmatwaninie korzeni i ciepłe, mile światło słoneczne wdarło się niczym złocisty promień. Po kilku miesiącach, w południe, gdy słońce rozgrzewało powietrze, jedna z brył poczuła, że trochę się topi i rozpuszczając się, stawała się przejrzystym strumykiem wody. Czuła się inaczej, nie była już tą dawną bryłą lodową.
Druga bryła również zrobiła to cudowne odkrycie. Dzień po dniu, z dwóch brył lodu wypływały dwa strumyki wody, które kierowały się ku wejściu do groty. Po pewnym czasie połączyły się razem, tworząc przejrzyste jeziorko, w którym odbijało się niebo.

 

Dwie bryły lodu odczuwały jeszcze zimno, ale odkryły również swą kruchość i samotność oraz troskę i niepewność. Zdały sobie sprawę, że są podobnie zbudowane, i że w rzeczywistości potrzebują jedna drugiej.
Przyleciały dwa szczygiełki ze skowronkiem i napiły się wody. Owady brzęczały wokół jeziorka, wiewiórka o długim, puszystym ogonie wykąpała się w nim. Wśród tej radości odbijały się dwie bryły lodu, które teraz odnalazły serce.

 

Refleksja

 

Szemrania, obmowy, plotki – to one niszczą życie między ludźmi. Są pokarmem, który nie daje energii. Działa raczej jak trucizna, która jeśli jest wchłonięta przez ludzkie ciało, to działa jak jad węża. Niszczy nas taki nie tylko wewnętrznie, ale i zewnętrznie. Zabija w nas życie. Przez truciznę nasz umysł, ale i nasze relacje z innymi ludźmi są mocno zachwiane. Nie stajemy się pokarmem dla innych, gdy sami jemy zatrute jedzenie…

 

Jezus wciąż zachęcał do jedzenia i picia ze stołu, który daje moc oczyszczania się ze swoich złych nawyków, wad i grzechów. Tylko przy Jego stole możemy poznać, czym jest życiodajna moc Jego słowa. Posilamy przez to naszego ducha i serce, które są “motorem” naszego działania. Tylko wtedy jesteśmy dobrym pokarmem dla innych ludzi…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Dlaczego szemrania, obmowy, plotki niszczą życie między ludźmi?
2. Kto daje Ci moc oczyszczania się ze swoich złych nawyków, wad i grzechów?
3. Kiedy jesteśmy dobrym pokarmem dla innych ludzi?

 

I tak na koniec…
Czasami wystarcza jeden promień słońca. Jedno miłe słowo. Jedno pozdrowienie. Jedna pieszczota. Jeden uśmiech. Potrzeba tak mało, by uszczęśliwić tych, którzy znajdują się obok nas. A więc dlaczego tego nie robimy? (Bruno Ferrero)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,767,na-dobranoc-i-dzien-dobry-j-6-41-51.html

****************************************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

9 SIERPNIA 2015 R.

********

Święta Teresa Benedykta od Krzyża (Edyta Stein),
dziewica i męczennica, patronka Europy

Święta Teresa Benedykta od Krzyża Edyta Stein urodziła się 12 października 1891 r. we Wrocławiu jako jedenaste dziecko głęboko wierzących Żydów: Zygmunta i Augusty z domu Courant. Z licznego rodzeństwa wychowało się tylko siedmioro dzieci. Niedługo po urodzeniu Edyty zmarł jej ojciec. Rodzinny interes przejęła przedsiębiorcza matka, zmieniając go w dobrze prosperującą i uznaną firmę.
W wieku 6 lat Edyta rozpoczęła naukę w szkole, gdzie osiągała bardzo dobre wyniki. W wieku 14 lat wyjechała do starszej siostry. W czasie trwającego 8 miesięcy pobytu jej życie religijne uległo znacznemu osłabieniu. Następnie wróciła do domu i z nowym zapałem podjęła dalszą naukę w gimnazjum. Chociaż w domu gorliwie przestrzegano przepisów religii, Edyta w wieku 20 lat uważała się za ateistkę. W 1911 r. z doskonałymi wynikami zdała egzamin dojrzałości i podjęła studia filozoficzne we Wrocławiu. Dwa lata później wyjechała do Getyngi, by tam studiować fenomenologię. Zgodnie ze swoimi wielkimi zdolnościami intelektualnymi, nie chciała przyjmować nic, jeżeli nie zbadała tego gruntownie sama. Dlatego tak usilnie poszukiwała prawdy. “Poszukiwanie prawdy było moją jedyną modlitwą” – pisała później. Zafascynowana wykładami prof. Edmunda Husserla, zaczęła pisanie doktoratu. Pracę nad nim przerwał wybuch I wojny światowej.

Święta Teresa Benedykta od Krzyża Edyta zgłosiła się do Czerwonego Krzyża, została pielęgniarką i zaczęła pomagać zakaźnie chorym. Po półrocznej pracy, zupełnie wyczerpana, została zwolniona ze służby sanitarnej. W 1915 r. złożyła egzamin państwowy z propedeutyki filozofii, historii i języka niemieckiego. Wykładała te przedmioty w gimnazjum wrocławskim im. Wiktorii. W 1916 r. została asystentką prof. Husserla we Fryburgu. Rok później uzyskała u niego tytuł doktorski. Przyjaźniła się też z uczniami Husserla, między innymi z Romanem Ingardenem. Pod silnym wpływem mistrza i jego szkoły fenomenologicznej, Edyta Stein coraz bardziej poświęcała się filozofii, ucząc się patrzenia na wszystko bez uprzedzeń. Dzięki temu, że w Getyndze spotkała Maxa Schelera, po raz pierwszy poznała idee katolickie.
W 1921 r. dokonało się jej nawrócenie dzięki zetknięciu się z autobiografią mistyczki i doktora Kościoła, św. Teresy z Avila. Przeczytała tę książkę w ciągu jednej nocy i wreszcie – szukając prawdy – znalazła Boga i Jego miłosierdzie. Poprosiła wówczas o chrzest i pociągnęła swoim zapałem siostrę – Różę. 1 stycznia 1922 r. przyjęła chrzest i I Komunię św. Otrzymała imię Teresa. Nie oznaczało to dla niej zerwania więzów z narodem żydowskim. Twierdziła, że właśnie teraz, gdy powróciła do Boga, poczuła się znów Żydówką. Była świadoma, że przynależy do Chrystusa nie tylko duchowo, lecz także poprzez więzy krwi. W 1923 r. przystąpiła także do sakramentu bierzmowania.
Jej rozwój duchowy odbywał się głównie w klasztorze Sióstr Dominikanek św. Magdaleny. Nadal była nauczycielką w jednym z wrocławskich liceów, łącząc pracę pedagogiczną z naukową. W latach 1923-1931 wykładała w liceum i seminarium nauczycielskim w Spirze. W 1932 prowadziła wykłady w Instytucie Pedagogiki Naukowej w Monasterze, starała się łączyć naukę z wiarą i tak je przekazywać słuchaczom. W tym czasie złożyła trzy śluby prywatne i żyła już właściwie jak zakonnica, wiele czasu poświęcając modlitwie. Jednocześnie prowadziła bardzo wnikliwe studia nad spuścizną św. Tomasza z Akwinu, starając się objaśnić pewne elementy jego mistyki przy pomocy metody fenomenologicznej. Często była proszona o wygłaszanie odczytów na konferencjach i przy innych różnych okazjach. Prowadziła kursy szkoleniowe, pisała artykuły, wygłaszała wykłady w radio.

Święta Teresa Benedykta od Krzyża W Monasterze wykładała tylko przez dwa miesiące – gdy władzę przejęli narodowi socjaliści, musiała opuścić Monaster. Przeniosła się do Kolonii, gdzie 14 października 1933 r. wstąpiła do Karmelu. 15 kwietnia następnego roku otrzymała habit karmelitański. Gorąco pragnęła mieć udział w cierpieniu Chrystusa, dlatego jej jedynym życzeniem przy obłóczynach było: “żeby otrzymać imię zakonne od Krzyża”. Po nowicjacie złożyła śluby zakonne i przyjęła imię Benedykta od Krzyża. Już jako karmelitanka zaczęła pisać swoje ostatnie dzieło teologiczne Wiedza krzyża, które pozostało niedokończone. 21 kwietnia 1938 r. złożyła śluby wieczyste.
W tym czasie narodowy socjalizm objął swoim zasięgiem całe Niemcy. Benedykta, zdając sobie sprawę, że jej żydowskie pochodzenie może stanowić zagrożenie dla klasztoru, przeniosła się do Echt w Holandii. 2 sierpnia 1942 r. podczas masowego aresztowania Żydów została aresztowana przez gestapo i internowana w obozie w Westerbork. Następnie, wraz z siostrą Różą, 7 sierpnia deportowano ją do obozu w Auschwitz. Tam 9 sierpnia 1942 roku obie zostały zagazowane i spalone.
Beatyfikacji Edyty Stein dokonał w Kolonii 1 maja 1987 r. św. Jan Paweł II, kanonizował ją zaś 11 października 1998 roku. Swoim listem apostolskim motu proprio z 1 października 1999 r. ogłosił ją – wraz ze św. Brygidą Szwedzką i św. Katarzyną ze Sieny – patronką Europy.

 

http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/08-09a.php3

**********

Jan Paweł II

WIARA I KRZYŻ SĄ NIEROZDZIELNE

Homilia Ojca Świętego wygłoszona podczas Mszy św. kanonizacyjnej 11 października 1998

 

Podczas uroczystej Eucharystii, koncelebrowanej 11 października na placu św. Piotra, Jan Paweł II kanonizował bł. Teresę Benedyktę od Krzyża, w świecie Edytę Stein — niemiecką Żydówkę urodzoną we Wrocławiu, filozofa, karmelitankę, męczennicę Oświęcimia, zamordowaną w komorze gazowej 9 sierpnia 1942 r. Papież beatyfikował ją jedenaście lat temu, 1 maja 1987 r. w Kolonii, podczas swojej drugiej wizyty w Niemczech. Na kanonizację przybyło z Niemiec ponad 20 tys. wiernych wraz z biskupami krajów związkowych Północnej Nadrenii-Westfalii oraz Nadrenii-Palatynatu; Kościół w Polsce reprezentowali metropolita wrocławski kard. Henryk Gulbinowicz, metropolita krakowski kard. Franciszek Macharski oraz bp Tadeusz Rakoczy, ordynariusz diecezji bielsko-żywieckiej, na której terenie leży Oświęcim. Obecni byli również biskupi ze Stanów Zjednoczonych i Holandii. Doniosłość wydarzenia podkreślał udział najwyższych przedstawicieli władz państwowych — kanclerza Niemiec Helmuta Kohla oraz premiera rządu polskiego Jerzego Buzka. Znacząca była również obecność licznych krewnych Edyty Stein, przybyłych głównie ze Stanów Zjednoczonych, oraz 14-letniej Teresy Benedicty McCarty z Bostonu, cudownie uzdrowionej w 1987 r. za wstawiennictwem nowej świętej.

Msza św. kanonizacyjna, którą koncelebrowało z Papieżem 26 kardynałów i w której uczestniczyło ok. 60 tys. wiernych, rozpoczęła się o godz. 10. Bezpośrednio po obrzędach wstępnych prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych abp José Saraiva Martins i postulator kanonizacji o. Symeon od Świętej Rodziny przedstawili Papieżowi prośbę o kanonizację Edyty Stein i odczytali jej krótką biografię. Chór i zgromadzeni pielgrzymi odśpiewali Litanię do Wszystkich Świętych, po czym Jan Paweł II wygłosił formułę kanonizacyjną. Abp Martins podziękował Papieżowi za włączenie Edyty Stein do grona świętych i poprosił go o wydanie bulli o dokonanej kanonizacji. Nawiązując do czytań liturgicznych, Papież wygłosił homilię, którą publikujemy. W procesji z darami wierni z Niemiec przynieśli przed ołtarz m.in. złoty kielich i ozdobny tom poświęcony historii katedry w Münster. W czasie komunii św. kapłanom rozdającym Eucharystię wśród wiernych towarzyszyło kilkuset ministrantów z Niemiec, chłopców i dziewcząt, przybyłych ze specjalną pielgrzymką do Rzymu. Liturgia zakończyła się modlitwą «Anioł Pański», poprzedzoną krótkim rozważaniem.

O godz. 16 w kościele pod wezwaniem Ducha Świętego pielgrzymi z Polski uczestniczyli we Mszy św. dziękczynnej, której przewodniczył kard. Henryk Gulbinowicz.

Wieczorem tego samego dnia w Auli Pawła VI odbył się koncert z okazji kanonizacji Edyty Stein oraz dla uczczenia zbliżającego się dwudziestolecia pontyfikatu Jana Pawła II. W obecności Ojca Świętego chór i orkiestra Radia Środkowoniemieckiego wykonały m.in. «Te Deum» Krzysztofa Pendereckiego pod dyrekcją samego kompozytora (utwór ten został skomponowany 20 lat temu dla uczczenia wyboru Jana Pawła II). Odczytano także fragmenty pism św. Teresy Benedykty od Krzyża. W krótkim przemówieniu wygłoszonym na zakończenie koncertu Ojciec Święty podziękował za gratulacje i życzenia, jakie z okazji 20. rocznicy pontyfikatu złożył mu w imieniu zgromadzonych kard. Joachim Meisner, arcybiskup Kolonii. Wyraził też szczególne zadowolenie z obecności licznych przedstawicieli narodu żydowskiego, w tym wielu krewnych Edyty Stein.

1. «Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa» (Ga 6, 14).

Odczytane przed chwilą słowa św. Pawła z Listu do Galatów w szczególny sposób odnoszą się do ludzkiego i duchowego doświadczenia Teresy Benedykty od Krzyża, która zostaje dziś uroczyście włączona w poczet świętych. Także ona może dziś powtórzyć za Apostołem: Co do mnie, nie daj Boże, bym się miała chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa.

Krzyż Chrystusa! Kwitnące nieustannie drzewo krzyża przynosi wciąż nowe owoce zbawienia. Dlatego wierzący wpatrują się w krzyż z ufnością, a z jego tajemnicy miłości czerpią odwagę i energię, aby wiernie iść śladem Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Dzięki temu orędzie krzyża zamieszkało w sercach wielu ludzi i odmieniło ich życie.

Wymownym przykładem takiej niezwykłej odnowy wewnętrznej jest droga duchowa Edyty Stein. Młoda kobieta poszukująca prawdy stała się — dzięki ukrytemu działaniu łaski Bożej — świętą i męczennicą: dzisiaj Teresa Benedykta od Krzyża wszystkim nam powtarza z nieba słowa, które ukształtowały jej życie: «Co do mnie, nie daj Boże, bym się miała chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Jezusa Chrystusa».

2. 1 maja 1987 r., podczas wizyty pasterskiej w Niemczech z radością ogłosiłem ją błogosławioną w Kolonii jako wielkodusznego świadka wiary. Dzisiaj, po jedenastu latach, na placu św. Piotra w Rzymie ogłaszam ją świętą wobec całego świata jako wielką córkę Izraela i wierną córkę Kościoła.

Podobnie jak wówczas, tak i dzisiaj oddajemy hołd pamięci Edyty Stein, podziwiając niezłomne świadectwo, jakie złożyła swoim życiem, a nade wszystko swoją śmiercią. Obok Teresy z Avili i Teresy z Lisieux także i ta Teresa wchodzi do grona świętych mężczyzn i kobiet, którzy przynoszą zaszczyt zakonowi karmelitańskiemu

Drodzy bracia i siostry, zgromadzeni na tej uroczystej liturgii, oddajmy chwałę Bogu za dzieło, jakiego dokonał w Edycie Stein.

3. Pozdrawiam licznych pielgrzymów przybyłych do Rzymu, przede wszystkim członków rodziny Stein, którzy zechcieli uczestniczyć razem z nami w tym radosnym wydarzeniu. Serdeczne pozdrowienia kieruję do przedstawicieli wspólnoty karmelitańskiej, która stała się «drugą rodziną» dla s. Teresy Benedykty od Krzyża.

Witam także oficjalną delegację Republiki Federalnej Niemiec. Przewodzi jej kanclerz federalny Helmut Kohl, kończący niebawem urzędowanie, którego z szacunkiem i serdecznie pozdrawiam. Witam także przedstawicieli krajów związkowych Północnej Nadrenii-Westfalii i Nadrenii-Palatynatu oraz nadburmistrza Kolonii.

Z mojej rodzinnej Polski przybyła oficjalna delegacja pod przewodnictwem premiera Jerzego Buzka. Witam jej członków z całego serca.

Pragnę też wspomnieć w szczególny sposób o pielgrzymkach diecezjalnych z Wrocławia, Kolonii, Münster, Spiry, Krakowa i Bielska-Żywca, które są wśród nas wraz ze swymi kardynałami, biskupami i duszpasterzami. Są one częścią wielkiej rzeszy wiernych przybyłych z Niemiec, Stanów Zjednoczonych Ameryki i mojej ojczyzny Polski.

4. Drodzy bracia i siostry! Edyta Stein była Żydówką i dlatego wraz ze swoją siostrą Różą oraz wieloma innym katolikami pochodzenia żydowskiego została deportowana z Holandii do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie razem z nimi zginęła w komorze gazowej. Dzisiaj wspominamy ją z głęboką czcią. Gdy na kilka dni przed deportacją zaproponowano jej możliwość ratunku, odpowiedziała: «Nie róbcie tego, dlaczego miałabym zostać wyłączona? Czyż sprawiedliwość nie polega właśnie na tym, że nie powinnam czerpać żadnych przywilejów z mojego chrztu? Jeżeli nie mogę dzielić losu moich braci i sióstr, moje życie jest jakby zniszczone».

Gdy będziemy odtąd obchodzić co roku wspomnienie nowej świętej, musimy także pamiętać o Szoah — straszliwym planie wyniszczenia całego narodu, którego ofiarą padły miliony naszych żydowskich braci i sióstr. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad nimi i niech ich obdarzy pokojem (por. Lb 6, 25-26).

W imię miłości do Boga i do człowieka raz jeszcze podnoszę głos i wołam z głębi serca: nigdy więcej żadna społeczność etniczna, żaden naród, żadna rasa nigdzie na świecie nie może paść ofiarą podobnej zbrodni! To wołanie jest skierowane do wszystkich: do wszystkich ludzi dobrej woli; do wszystkich wierzących w wiecznego i sprawiedliwego Boga; do wszystkich, którzy wiedzą, że są związani z Chrystusem, wcielonym Słowem. Musimy wszyscy połączyć nasze siły. Stawką jest godność człowieka. Istnieje tylko jedna ludzka rodzina. Przypomina nam o tym z naciskiem nowa święta: «Nasza miłość do ludzi jest miarą naszej miłości do Boga. Dla chrześcijan — i nie tylko dla nich — nie istnieją ‘obcy ludzie’. Miłość Chrystusa nie zna granic».

5. Drodzy bracia i siostry! Miłość Chrystusa była ogniem, który rozpalił życie s. Teresy Benedykty od Krzyża. Ten ogień ogarnął ją znacznie wcześniej, niż to sobie uświadomiła. Jako pierwszy cel Edyta Stein wyznaczyła sobie wolność. Przez długi czas była osobą poszukującą. Jej umysł niestrudzenie dociekał prawdy, a jej serce otwierało się na nadzieję. Z zapałem przemierzała niełatwą drogę filozofii i dlatego została ostatecznie wynagrodzona: zdobyła prawdę. Trafniej można powiedzieć, że została zdobyta przez prawdę. Odkryła bowiem, że prawda ma na imię Jezus Chrystus. Od tego momentu Wcielone Słowo było dla niej wszystkim. Wspominając ten okres swojego życia już po wstąpieniu do zakonu karmelitańskiego, pisała w liście do pewnej benedyktynki: «Kto szuka prawdy, szuka Boga, czy jest tego świadom, czy nie».

Chociaż Edyta Stein została wychowana przez swą matkę Żydówkę w duchu religijnym, w wieku czternastu lat «z pełną świadomością i z własnej woli przestała się modlić». Chciała zbudować swoje życie wyłącznie na samej sobie, dążąc usilnie do potwierdzenia swojej wolności w życiowych wyborach. U kresu długiej drogi dokonała zaskakującego odkrycia: tylko ten kto związuje się z miłością Chrystusa, jest naprawdę wolny.

Doświadczenie tej kobiety, która musiała stawić czoło wyzwaniom naszego burzliwego stulecia, staje się dla nas wzorem. Współczesny świat zwodzi nas kuszącą wizją otwartej bramy, która ma oznaczać, że wszystko jest dozwolone. Zarazem nie chce dostrzec ciasnej bramy rozeznania i wyrzeczenia. Dlatego zwracam się w szczególny sposób do was, drodzy młodzi chrześcijanie, zwłaszcza do licznych ministrantów, którzy w tych dniach przybyli z pielgrzymką do Rzymu: Bądźcie czujni! Wasze życie nie jest niekończącym się dniem otwartych drzwi! Wsłuchujcie się w głos swego serca! Nie zatrzymujcie się na powierzchni, ale docierajcie do głębi rzeczywistości! A kiedy nadejdzie pora, miejcie odwagę dokonać wyboru! Bóg czeka na was, byście złożyli swoją wolność w Jego dobrych dłoniach.

6. Św. Teresa Benedykta od Krzyża zrozumiała ostatecznie, że miłość Chrystusa i wolność człowieka są ze sobą splecione, ponieważ między miłością a prawdą istnieje wewnętrzna więź. Nie widziała sprzeczności między poszukiwaniem prawdy a jej wyrażaniem przez miłość; przeciwnie, zrozumiała, że prawda i miłość wzajemnie się przywołują.

W naszej epoce często utożsamia się prawdę z opinią większości. Rozpowszechnione jest też przekonanie, że należy posługiwać się prawdą nawet przeciw miłości i vice versa. Jednakże prawda i miłość potrzebują siebie nawzajem. S. Teresa Benedykta jest tego świadkiem. Ta «męczennica z miłości», która oddała życie za przyjaciół swoich, nikomu nie pozwoliła prześcignąć się w miłości. Zarazem całym swoim jestestwem poszukiwała prawdy, o której tak pisała: «Żadne dzieło duchowe nie przychodzi na świat bez wielkich boleści. Jest to zawsze wyzwanie dla całego człowieka».

S. Teresa Benedykta od Krzyża mówi nam wszystkim: Nie uznawajcie za prawdę niczego, co jest wyzute z miłości. I nie uznawajcie za miłość niczego, co jest wyzute z prawdy! Jedno bez drugiego staje się niszczycielskim kłamstwem.

7. Nowa święta naucza nas na koniec, że droga miłości do Chrystusa prowadzi przez cierpienie. Kto naprawdę miłuje, nie cofa się przed perspektywą cierpienia: godzi się na komunię cierpienia z umiłowaną osobą.

Edyta Stein była świadoma konsekwencji swojego żydowskiego pochodzenia i wyraziła to w przejmujących słowach: «Pod krzyżem zrozumiałam los narodu wybranego przez Boga. (…) Dzisiaj bowiem rozumiem dużo lepiej, co znaczy być oblubienicą Chrystusa w znaku krzyża. Ponieważ jednak jest to tajemnica, sam rozum nigdy nie zdoła jej pojąć».

Tajemnica krzyża stopniowo ogarnęła całe jej życie, a na koniec doprowadziła ją do najwyższej ofiary. Jako oblubienica Ukrzyżowanego, s. Teresa Benedykta nie tylko napisała głębokie rozważania o «wiedzy krzyża», ale przeszła aż do końca szkołę krzyża. Wielu naszych współczesnych chciałoby zmusić krzyż do milczenia. Ale nie ma nic bardziej wymownego niż krzyż zmuszony do milczenia! Prawdziwym przesłaniem cierpienia jest miłość. Dzięki miłości cierpienie staje się owocne, samo zaś cierpienie pogłębia miłość.

Przez doświadczenie krzyża Edyta Stein zdołała otworzyć sobie drogę do nowego spotkania z Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba, Ojcem naszego Pana Jezusa Chrystusa. Dostrzegła, że wiara i krzyż są nierozdzielne. Osiągnąwszy dojrzałość w szkole krzyża, odkryła korzenie, z których wyrosło drzewo jej własnego życia. Zrozumiała, jak wielkie znaczenie ma dla niej to, że «jest córką narodu wybranego i należy do Chrystusa nie tylko duchowo, ale także na mocy więzów krwi».

8. «Bóg jest duchem; potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie» (J 4, 24).

Drodzy bracia i siostry, Boski Nauczyciel wypowiedział te słowa w rozmowie z Samarytanką przy studni Jakubowej. To, co przekazał wówczas swej przypadkowej, ale bardzo uważnej rozmówczyni, odnajdujemy także w życiu Edyty Stein, w jej «wejściu na górę Karmel». Głębia Boskiej Tajemnicy stała się dla niej postrzegalna w milczeniu kontemplacji. W miarę jak w ciągu swojego życia zyskiwała coraz dojrzalsze poznanie Boga, czcząc Go w duchu i prawdzie, coraz wyraźniej uświadamiała sobie też swoje szczególne powołanie, by zostać ukrzyżowaną razem z Chrystusem, by przyjąć krzyż z radością i ufnością, by kochać go, idąc śladem umiłowanego Oblubieńca: św. Teresa Benedykta od Krzyża zostaje nam dziś ukazana jako wzór, z którego możemy czerpać natchnienie, i jako opiekunka, do której możemy się uciekać.

Składajmy dzięki Bogu za ten dar. Nowa święta niech będzie dla nas przykładem w naszej służbie wolności i w naszym poszukiwaniu prawdy. Niech jej świadectwo sprawi, że coraz mocniejszy będzie się stawał most wzajemnego zrozumienia między żydami i chrześcijanami.

Święta Tereso Benedykto od Krzyża, módl się za nami! Amen.

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/msza_kanon_11101998.html#

**************

Święta Irena, cesarzowa
Święta Irena Irena nie figuruje wprawdzie w Martyrologium Rzymskim, ale umieszcza ją w swoich wykazach Bibliotheca Sanctorum.
Bywa nazywana Ireną Młodszą, gdyż na tronie cesarzowych bizantyńskich zasiadała przed nią inna Irena. Przyszła na świat w Atenach ok. 750 roku. Została wydana za Leona IV, syna cesarza Konstantyna V. Ślub odbył się z bizantyńską wystawnością w Konstantynopolu w 768 roku. W rok potem Irena została ogłoszona cesarzową (769), czyli Augustą. W roku 780 zmarł małżonek cesarzowej, Leon IV, zostawiając jeszcze nieletniego syna, Konstantyna VI. W jego imieniu regencję objęła właśnie Irena.
Pierwszym swoim zarządzeniem zniosła ona drakońskie ustawy poprzedników, skierowane przeciwko czci świętych wizerunków i relikwii. Lud przyjął ów dekret z najwyższą wdzięcznością i radością. Dzięki zabiegom Ireny miało także dojść do zwołania soboru do Konstantynopola w 786 roku, na którym miała zostać dokładnie wyjaśniona nauka Kościoła odnośnie do czci należnej świętym wizerunkom i relikwiom. Do soboru jednak nie doszło, gdyż przeszkodziło temu wojsko. Wśród dowódców bowiem było wówczas jeszcze wielu zwolenników ikonoklastów (obrazoburców). Cesarzowa surowo ukarała sprawców rozbicia soboru i przyczyniła się również do tego, że sobór zwołano w roku następnym (787) do Nicei.
Ostatnie lata życia Ireny były bardzo burzliwe i zaciążyły na sławie cesarzowej. Kiedy syn stał się pełnoletni, usunął matkę od współrządów. Powróciła wprawdzie niebawem na dwór cesarski, ale niechęć syna i jego zwolenników do Ireny narastały. Wtedy matka kazała oślepić syna (797). Nie znamy bliżej przyczyn tej okrutnej decyzji. Jednak Kościół wschodni dla znanych sobie przyczyn przyznał Irenie rację i wyniósł ją do chwały ołtarzy. Być może ostatnie lata jej życia policzono jako zadośćuczynienie za ten czyn; cesarzowa bowiem została niedługo potem (798) pozbawiona władzy i tytułu, i wywieziona na wyspę Lesbos, gdzie w ciężkich warunkach dokończyła życia 3 października 803 roku.
Kościół wschodni wpisał ją do synaksariów (katalogu świętych) pod datą 9 sierpnia, kiedy był jeszcze w jedności z Rzymem.
http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/08-09b.php3
************
Święta Marianna Cope z Molokai, zakonnica
Święta Marianna Cope z Molokai Marianna urodziła się 23 stycznia 1838 r. w Heppenheim w Niemczech. Rok później jej rodzice wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych i osiedlili się w Utice w stanie Nowy Jork. Po przyjęciu obywatelstwa amerykańskiego rodzina zmieniła nazwisko na Cope.
Marianna uczyła się w parafialnej szkole podstawowej w Utice. Po jej ukończeniu pracowała w fabryce odzieży. Choć już we wczesnej młodości pragnęła zostać zakonnicą, aż do 24. roku życia musiała pozostać w rodzinnym domu, aby opiekować się niepełnosprawnym ojcem i pomagać matce w wychowaniu młodszego rodzeństwa i w utrzymaniu rodziny.
W 1862 r. wstąpiła do zgromadzenia Sióstr z Trzeciego Zakonu św. Franciszka z Syracuse. Rok później złożyła śluby zakonne. Rozpoczęła działalność apostolską, nauczając dzieci niemieckich emigrantów. Miała wielkie zdolności organizacyjne i dlatego bardzo wcześnie powołano ją do zarządu prowincji zgromadzenia. Założyła kilkanaście szkół dla emigrantów i dwa szpitale: św. Elżbiety w Utice (1868 r.) i św. Józefa w Syracuse (1869 r.). W latach 1870-1877 była dyrektorem drugiego z nich.
W 1877 r. została wybrana na przełożoną prowincjalną zgromadzenia. Sześć lat później udała się na Hawaje, aby zorganizować pomoc dla trędowatych w Kakaako i założyć tam misję swego zgromadzenia. Po przyjeździe na wyspy prowadziła dynamiczną działalność charytatywną. Otworzyła m.in. szpital na wyspie Maui oraz dom w Oahu dla dziewcząt opuszczonych przez rodziców chorych na trąd.
W 1888 r. na prośbę lokalnych władz przeniosła się do ośrodka dla trędowatych dziewcząt i kobiet na wyspę Molokai. Tam spotkała umierającego już św. o. Damiana De Veustera, który pracował wśród trędowatych od 1873 r. Po jego śmierci w 1889 r. m. Marianna objęła również kierownictwo nad założonym przez niego domem dla chorych chłopców.
Marianna żyła wśród trędowatych 35 lat. Zmarła w Kalaupapa na Molokai 9 sierpnia 1918 r. Beatyfikował ją na polecenie papieża Benedykta XVI w dniu 14 maja 2005 r. kard. Jose Saraiva Martins. Papież Benedykt XVI kanonizował ją 21 października 2012 r. w Rzymie.
http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/08-09c.php3
************
Błogosławiony Jan Guarna z Salerno, prezbiter
Błogosławiony Jan Guarna z Salerno Jan Guarna urodził się w Salerno w 1190 roku. Już jako kapłan, pod wpływem kazań bł. Reginalda z Orleanu, w 1219 r. wstąpił w Bolonii do dominikanów. Otrzymał habit z rąk samego św. Dominika, który wysłał go do Florencji. Tam Jan w 1221 r. założył słynny klasztor Santa Maria Novella.
Energicznie bronił wiary przeciw herezji patarynów. Do grupy tej należeli przedstawiciele rozmaitych warstw społecznych, mieszkający m.in. we Florencji, Brescii i Cremonie. Donosili oni przede wszystkim na kapłanów żyjących w konkubinacie i handlujących stanowiskami kościelnymi. Prowadzili żarliwe kaznodziejstwo, wytaczali procesy skorumpowanemu klerowi i odmawiali przystępowania do sakramentów sprawowanych przez niegodnych duchownych. Z czasem zaczęli kwestionować wszystkie sakramenty.
Jan zreformował także według papieskiego rozporządzenia mnichów benedyktyńskich w klasztorze św. Antyma. Założył klasztor dominikanek w okolicy Florencji. Kuszony przez bezwstydną niewiastę, który sprowadziła go do swojego domu pod pretekstem spowiedzi, odszedł i nikomu o tym nie mówił; jednakże szatan przez usta opętanego wyjawił to jego zwycięstwo, twierdząc, że tylko temu będzie posłuszny, kto będąc w ogniu nie zgorzał. Jan miał dar przenikania serc i uzdrawiania. Towarzyszył ostatnim chwilom św. Dominika i miał szczęście być przy translacji jego relikwii.
Około 1230 r. ufundował pierwszy klasztor dominikański w Toskanii. Zmarł we Florencji w roku 1242, uprzednio przepowiedziawszy godzinę swej śmierci. Jego doczesne szczątki odbierają cześć w kościele Santa Maria Novella we Florencji. Papież Pius VI zatwierdził jego kult 2 kwietnia 1783 roku.
http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/08-09d.php3
***********

Błogosławiony Jan z Alwerni, prezbiter

Szklana trumna z ciałem bł. Jana z Alwernii

Jan przyszedł na świat w 1249 r. w zamożnej rodzinie we włoskim Fermo. Już w wieku 10 lat należał do zakonu kanoników regularnych, jednak wystąpił z niego i w 1272 r. przeszedł do franciszkanów. W 1292 r. zamieszkał w pustelni na górze Alwerni, gdzie św. Franciszek z Asyżu w 1224 r. otrzymał stygmaty. Jan przebywał tam 30 lat, aż do śmierci.
Zasłynął dzięki licznym cudom oraz imponującej erudycji, która została mu dana w cudowny sposób. Był mistykiem. W czasie wielogodzinnych modlitw ukazywali mu się aniołowie i Franciszek z Asyżu. Był spowiednikiem i kaznodzieją, słowo Boże głosił w Arezzo, Florencji, Pizie i Sienie. W “Kwiatkach św. Franciszka” (średniowiecznym, anonimowym zbiorze opowiadań i legend o św. Franciszku i jego towarzyszach) poświęcono mu kilka rozdziałów, barwnie opisując historie związane z jego życiem.
Zmarł 9 sierpnia 1322 r. w swej pustelni na Alwernii. Jego kult w roku 1880 potwierdził papież Leon XIII, tercjarz franciszkański.

Jan przyszedł na świat w 1249 r. w zamożnej rodzinie we włoskim Fermo. Już w wieku 10 lat należał do zakonu kanoników regularnych, jednak wystąpił z niego i w 1272 r. przeszedł do franciszkanów. W 1292 r. zamieszkał w pustelni na górze Alwerni, gdzie św. Franciszek z Asyżu w 1224 r. otrzymał stygmaty. Jan przebywał tam 30 lat, aż do śmierci.
Zasłynął dzięki licznym cudom oraz imponującej erudycji, która została mu dana w cudowny sposób. Był mistykiem. W czasie wielogodzinnych modlitw ukazywali mu się aniołowie i Franciszek z Asyżu. Był spowiednikiem i kaznodzieją, słowo Boże głosił w Arezzo, Florencji, Pizie i Sienie. W “Kwiatkach św. Franciszka” (średniowiecznym, anonimowym zbiorze opowiadań i legend o św. Franciszku i jego towarzyszach) poświęcono mu kilka rozdziałów barwnie opisując historie związane z jego życiem.
Zmarł 9 sierpnia 1322 r. w swej pustelni na Alwernii. Jego kult w roku 1880 potwierdził papież Leon XIII, tercjarz franciszkański.

 

http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/08-09e.php3
************
Błogosławiony Franciszek Jägerstätter, męczennik
Błogosławiony Franciszek Jägerstätter Franciszek urodził się 20 maja 1907 r. w małej wsi St. Radegung w północnej Austrii, w diecezji Linz. Choć był praktykującym katolikiem, jego życie nie zawsze było przykładne. W 1933 r. z nieformalnego związku z Theresią Auer urodziła mu się córka, którą uznał i bardzo kochał. W 1936 r. poślubił Franziskę Schwaniger, z którą miał trzy córki. Oboje byli bardzo pobożni i codziennie uczestniczyli we Mszy św.
Był zagorzałym przeciwnikiem nazizmu i odmawiał współpracy z reżimem. Kiedy w 1943 r. został powołany do wojska, oświadczył, że jako chrześcijanin nie może służyć hitlerowskiej ideologii. Decyzja ta była tym trudniejsza, że podjął ją w osamotnieniu i nie miał oparcia w żadnej opozycyjnej grupie czy organizacji.
6 lipca 1943 r. sąd wojskowy w Berlinie skazał go na śmierć na gilotynie. Wyrok wykonano 9 sierpnia 1943 r. w w Berlinie-Brandenburgu. Na kilka godzin przed egzekucją pisał do Franziski: “Najdroższa żono i matko, nie mogłem oszczędzić wam cierpień, które musicie teraz znosić z mojego powodu. Naszemu Zbawicielowi też było ciężko, gdy przez swą mękę i śmierć skazywał swą matkę na tak wielki ból. Ufam Jego nieskończonemu miłosierdziu. (…) Pamiętaj, najdroższa, o obietnicy, którą Jezus złożył tym, którzy świętują dziewięć piątków poświęconych Jego Najświętszemu Sercu. A teraz Jezus przyjdzie do mnie w Komunii świętej i da mi siłę na drogę do wieczności”.
Beatyfikacja Franciszka Jägerstättera odbyła się 26 października 2007 r. w katedrze w Linzu. Uczestniczyła w niej żona błogosławionego, Franziska, i jego cztery córki. Uroczystości przewodniczył na polecenie papieża Benedykta XVI kard. Jose Saraiva Martins.
http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/08-09f.php3
***************
Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Kalabrii – św. Falka, pustelnika. Był jednym z tych eremitów, którzy w rozmaitych epokach zaludniali pustkowia tego ubogiego kraju. Sam żył w wieku XIV. Jego kult, żywy w okolicach, zaaprobował w roku 1893 Leon XIII.

oraz:

św. Domicjana, biskupa Chalons (+ IV w.); świętych męczenników Juliana i Marcjana (+ 729); św. Romana, żołnierza i męczennika (+ 258); świętych męczenników Sekundiana, Marcelina i Weriana (+ poł. III w.)

*************************************************************************************************************************************

TO WARTO PRZECZYTAĆ

*********

3 stopnie pokory, które pomogą Ci spotkać Jezusa

David L. Fleming SJ

(fot. shutterstock.com)

W medytacji o “Dwóch Sztandarach” w “Ćwiczeniach duchowych” Ignacy kreśli obraz ubogiego, bezsilnego i pokornego Jezusa. Kiedy poznajemy pokorę Jezusa, zaczynamy również dostrzegać naszą własną ludzką pustkę przed Bogiem, który pragnie ją wypełnić swoim boskim życiem.

Każda z czterech Ewangelii nazwana jest Ewangelią według Mateusza, Marka, Łukasza i Jana. Były one napisane pod kierownictwem Ducha Świętego przez ludzkich autorów, którzy podkreślili różne aspekty charakteru Jezusa i Jego działalności. Odzwierciedlają one wspomnienia różnych chrześcijańskich wspólnot i skierowane są do różnych adresatów. Stąd każda z nich ma odmienny posmak.
To samo można powiedzieć o obrazie Jezusa, który Ignacy odmalowuje w “Ćwiczeniach duchowych” Jego kontemplacja wydarzeń ewangelicznych kładzie szczególny nacisk na jeden wyjątkowy aspekt osobowości Jezusa – Jego ubóstwo. “Ubogi” to przymiotnik, którego Ignacy używa ciągle, by opisać Jezusa. Odpowiadający mu rzeczownik to pokora. Łaciński źródłosłów pokory to “humus” – oznaczający “ziemię” lub “glebę”. Pokorny człowiek jest ubogi, bo posiada mało lub w ogóle nie ma nic własnego. Jest człowiekiem ziemi.
Portret Jezusa zarysowany przez Ignacego bliski jest temu, co św. Paweł pozostawił w Liście do Filipian. Cytując wczesny hymn chrześcijański, Paweł pisze o Jezusie:
“On to, istniejąc w postaci Bożej,
nie skorzystał ze sposobności,
aby na równi być z Bogiem,
lecz ogołocił samego siebie,
przyjąwszy postać sługi,
stając się podobnym do ludzi.
A w zewnętrznej postaci uznany za człowieka,
uniżył samego siebie,
stając się posłusznym aż do śmierci –
i to śmierci krzyżowej” (Flp 2, 6-8).
Syn Boży stał się ubogi z chwilą Wcielenia. Przyjął ubóstwo w konkretnych okolicznościach swojego ziemskiego życia. Bóg narodził się w żłobie i nadano Mu imię Jezus. Jego rodzice zbiegli razem z Nim jako uchodźcy do Egiptu przed żądnym krwi tyranem. Później Jezus wiódł proste życie robotnika w Nazarecie. Stał się wędrownym kaznodzieją i nauczycielem, bez żony i dzieci, bez domu. Umarł w całkowitym ubóstwie, odarty nawet ze swego ubrania, skazany jak kryminalista i wyrzutek, pogrzebany w czyimś grobie. Nie miał dosłownie niczego.
Dla Ignacego był to klucz do wszystkiego. Jezus nie przywarł sobą do niczego. Jego Ojciec obdarzył Go obfitymi darami i łaskami. A On błyskawicznie przekazał je nam. Jezus jest wzorem miłości. Ci, którzy kochają, dzielą się z ukochanymi tym, co posiadają. Jezus podzielił się z nami wszystkim, co miał. Do końca nas umiłował. Paradoksalnie ten koniec nie jest w ogóle definitywnym końcem. Nawet śmierć nie jest żadną barierą dla Jego miłości. Bóg wskrzesza Go z martwych. Jezus pokazuje nam, że miłość Boga jest niezwyciężona.
Ignacy zaprasza nas do naśladowania tego ubogiego i pokornego Jezusa. Czyni to szczególnie w medytacji o “Trzech stopniach pokory”, jednym z decydujących momentów “Ćwiczeń duchowych”. Pytanie, na które mamy odpowiedzieć, brzmi następująco: Co dla mnie oznacza bycie pokornym?
Pierwszy rodzaj pokory to takie pragnienie bycia z Jezusem, kiedy człowiek nie chce żadnego poważnego załamania relacji z Nim. Mówimy wtedy: “Nie chciałbym uczynić czegoś, co odłączyłoby mnie od Boga” – pisze Ignacy. Ten stopień pokory jest konieczny do zbawienia. To absolutne minimum.
Drugi rodzaj pokory jest pragnieniem tak bliskiego bycia z Chrystusem, że chcemy uniknąć nawet najmniejszych różnic między nami. “Przyszedłem, aby pełnić Twoją wolę, Boże” – było głównym motywem życia Jezusa. Na tym etapie to dążenie staje się również naszym motywem. Ponad wszystko chcemy szukać i czynić wolę Boga.
Trzeci rodzaj pokory jest pragnieniem tak ścisłego zjednoczenia z Jezusem, iż doświadczamy cierpienia i odrzucenia, którego On sam doświadczył. Dobrowolnie przyjmujemy cierpienie, nawet jeśli w niczym nie zawiniliśmy. Akceptujemy je, nawet jeśli nie wypływa ono z niczyjej winy. Jezusa w Jego czasach uważano za wyrzutka i głupca. My pragniemy być postrzegani w podobny sposób w naszych czasach, “bardziej niż jako mądrzy i roztropni w tym świecie”.
Oczywiście istnieje znacznie więcej możliwości naszego zidentyfikowania się z Jezusem. W pokorze jest pewna ciągłość. Pomiędzy minimum a maksimum pojawia się wiele innych stopni zaakceptowania życia na wzór ubogiego Jezusa. Poruszamy się do przodu małymi krokami. Każdego dnia postawieni jesteśmy przed wyborem możliwości, które zbliżają nas bądź oddalają od Jezusa.
Ignacy chce, abyśmy wiedzieli, że mamy wybór. Medytacja o “Trzech stopniach pokory” przypomina nam, co tak naprawdę mamy do dyspozycji. Jezus nie ma nic swojego. Nie ma własnych słów do przekazania poza tymi, które usłyszał od Ojca. Niczego nie czyni sam z siebie. Czyni tylko to, czego oczekuje od Niego Ojciec. Jest tym, który został posłany. Dlatego mówi do Filipa: “Kto Mnie widzi, widzi także i Ojca” (J 14, 8).
Doskonała pokora uczyni nas zdolnymi do mówienia takich samych rzeczy o sobie. Wówczas stajemy się ubodzy tak jak Jezus. Nie mamy nic własnego, oprócz tego, co otrzymujemy od Boga. Chcemy mówić słowa Jezusa i pełnić Jego czyny. Nasza tożsamość zawierałaby się w wyrażeniu “syn lub córka Boga”.
Paradoksalnie wtedy stajemy się prawdziwie bogaci tożsamością, którą tylko Bóg może dać i nikt nie może jej nam odebrać.

 

 

Czym jest duchowość ignacjańska? – David L. Fleming SJ, tłum. Dariusz Piórkowski SJ

Jej praktykowanie często radykalnie zmienia życie człowieka. O co jednak w niej chodzi? Dlaczego staje się tak atrakcyjna dla coraz większej grupy ludzi?

Duchowość ignacjańska to najbardziej znaczący ruch religijnej odnowy w nowożytności. Jest owocem osobistego doświadczenia św. Ignacego Loyoli i darem Boga dla Kościoła. To specyficzne podejście do życia duchowego uczy aktywnej uważności na Boga. Pobudza też do hojnej odpowiedzi na wezwanie Ducha, który ciągle działa w ludzkich sercach.
Czym jest duchowość ignacjańska? Dawida L. Fleminga SJ to zwięzłe i przystępne przedstawienie kluczowych elementów duchowej drogi św. Ignacego: modlitwy kontemplatywnej, rozeznania duchowego, dynamicznego zaangażowania w służbę bliźnim, wdzięczności, współpracy z innymi.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1197,3-stopnie-pokory-ktore-pomoga-ci-spotkac-jezusa.html

********

 

 

 

 

 

O autorze: Judyta