Bitwa Warszawska, tchórzostwo polityków i defilada

Oto pytanie, jakie zadała dziennikarka dziennika “Polska”, red. Ewelina Nowakowska Rafałowi Ziemkiewiczowi:

“Dziś jest trochę tak, że Bitwa Warszawska w świadomości większości Polaków jest bitwą zapomnianą, wypartą z pamięci, a przecież to wojna zwycięska. Dlaczego Polacy sporo uwagi poświęcają przegranemu powstaniu warszawskiemu, a tak mało wygranym bitwom – Bitwie Warszawskiej i powstaniu wielkopolskiemu z 1919 r.?”.

Znany pisarz i publicysta odparł:

“To rzeczywiście aberracja. Wzorcem dla następnych pokoleń powinna być Polska zwycięska, a nie zmasakrowana. Myślę, że pośród innych przyczyn nie ostatnią jest tu tchórzostwo polityków. Przez większość czasu istnienia III Rzeczpospolitej rządziło nią środowisko bardzo nadskakujące Rosji.

Mowa o polityce ustępstw? Taki tchórzliwy “appeasement” w duchu Chamberlaina, którego symbolem pozostanie czczenie przez prezydenta Komorowskiego w rocznicę bitwy najeźdźców. Oni nie umieli się postawić Moskwie nawet w sprawie tych parszywych pomników sowieckiego podboju w każdej miejscowości czy bezprawnie trzymanych nieruchomości w Warszawie. Bali się po prostu, że upamiętnianie Bitwy Warszawskiej Moskwę rozdrażni i Europa nas za to zruga. To, że przez 25 lat nie zbudowano muzeum Bitwy Warszawskiej, jest tylko izba pamięci w Ossowie, to jest megaskandal. To przecież to powinno być najważniejsze muzeum w Warszawie! Oś naszej polityki historycznej – powinniśmy nim na każdym kroku przypominać Zachodowi, przed czym ich uratowaliśmy. Ale wygodniej czcić powstanie warszawskie, bo Niemcy nie próbują rehabilitować Adolfa Hitlera, twierdzić, że racje były pośrodku i tak dalej. Natomiast putinowska Rosja wciąż kłamie, że Polacy mordowali sowieckich jeńców z 1920 r., czy że 17 września tylko w 1939 r. wkroczyła z konwojami humanitarnymi na prośbę ludności. A państwo polskie się tym kłamstwom, przynajmniej jak dotąd, nie przeciwstawia z należytą mocą.”.

W dalszym ciągu wywiadu Ziemkiewicz stwierdza:

“Ale Polska międzywojenna zawdzięczała wszystko nie klęsce 1863, tylko sukcesowi 1920 r. Ten sukces natchnął Polaków ofiarnością, patriotyzmem w stopniu nieporównywalnym z dzisiejszymi czasami. Dziś mamy do czynienia z ogromnym kryzysem w tej materii. (…) W moim przekonaniu tym, co może zbudować społeczeństwo, jest wyłącznie sukces. Nie da się zbudować poczucia dumy i własnej wartości na klęsce. Dlatego dla mnie chore jest ogniskowanie patriotycznych emocji na powstańczej katastrofie albo na katastrofie w Smoleńsku.”.

Całość wywiadu pod tytułem “Wzorcem powinna być Polska zwycięska, a nie zmasakrowana” ukazała się w weekendowym numerze “Polski” z 14-17.08.2014, a w sieci – w portalu Polskatimes.pl  /TUTAJ/.  Z tezą o tchórzliwości polityków III RP trzeba się oczywiście zgodzić.  Dziwi natomiast uporczywe przeciwstawianie przez Ziemkiewicza rocznicy Bitwy Warszawskiej 1920 r. i rocznicy Powstania Warszawskiego.  Pytanie, czy czcić jedną rocznicę czy drugą?, przypomina dylemat: czy myć nogi, czy ręce?.

W dodatku oba wydarzenia odegrały w historii świata dość podobną rolę.  Jak wszyscy powinniśmy wiedzieć, Bitwa Warszawska 1920 r. powstrzymała marsz Armii Czerwonej na Zachód.  Powstanie Warszawskie spowodowało, że Stalin wstrzymał ofensywę sowieckiej armii o pół roku.  Gdyby nie ono – Sowieci zdobyliby Berlin jeszcze w 1944 roku, a ich wojska dotarłyby co najmniej do Renu.  Potwierdza to świadectwo sowieckiego dowódcy, gen. Czujkowa.

Nieprawdziwe są też twierdzenia dziennikarki /i Ziemkiewicza/ jakoby Polacy nie chcieli świętować rocznicy Bitwy Warszawskiej.  Takich tłumów w Al. Ujazdowskich, jak dzisiaj /15.08/ dawno nie widziałam.  Wszyscy chętnie podziwiali defiladę /patrz – /TUTAJ//.  Co więcej na ul. Myśliwieckiej, gdzie miała miejsce wystawa nowoczesnego sprzętu wojskowego, było tyle ludzi, iż z trudem dawało się tamtędy przejść.

Powstaje pytanie: dlaczego przez 5 lat, 2009-2013, takiej defilady nie było?  Sądzę, że wynikało to z takiego samego tchórzostwa /tym razem polityków PO/, o jakim mówił Ziemkiewicz.  Bali się oni, że na widok pokazu siły polskiej armii ktoś w Moskwie lub Berlinie się skrzywi i nie daj Boże, nie poklepie po plecach.  Teraz dopiero zauważyli, że Moskwa cały czas miała ich umizgi gdzieś i udają odważnych.

O autorze: elig