Nasze dzieci

. Ruch Odparcia Palikota

Czy syn prof. Jacka Bartyzela wstąpił do Ruchu Palikota?

17 lutego 2012

Oczekujemy odpowiedzi i wyjaśnień od Pana Profesora !!!

Szanowny Panie Profesorze!
W dniu dzisiejszym jeden z Czytelników naszego portalu przysłał nam link do profilu facebookowego Jacka Władysława Bartyzela: http://www.facebook.com/bartyzel

Z tekstu profilu zdaje się wynikać, że jest to syn Pana Profesora, co potwierdza także fakt, że Jacek Władysław Bartyzel ma pośród swoich profilowych znajomych Pana i Pańską Małżonkę. To co nas przeraziło to fakt, że obok zdjęcia znajduje się LOGO RUCHU PALIKOTA PRAGA-POŁUDNIE.

Poniżej znajduje się także list otwarty w którym Jacek Władysław Bartyzel pisze, że występuje z PO i wstępuje do Ruchu Palikota (list poniżej).

Jako Ruch Odparcia Palikota zwracamy się więc z publicznym pytaniem do prof. Jacka Bartyzela: czy profil na fb jest prawdziwy i czy rzeczywiście syn tak znamienitego polskiego tradycjonalisty katolickiego i legitymisty wstąpił do partii jawnie antychrześcijańskiej? Prosimy o prostą biblijną odpowiedź tak tak / nie nie. Mamy szczerą nadzieję, że to jakiś żart internetowy lub sprawka hackerów, nie posądzamy bowiem Pana Profesora aby wychował swojego syna na “palikotowca”.

Z wyrazami szacunku

Ruch Odparcia Palikota

—-

List otwarty do członków Platformy Obywatelskiej RP i Stowarzyszenia „Młodzi Demokraci” (do wiadomości publicznej)

Zdecydowałem się z dniem dzisiejszym wystąpić z Platformy Obywatelskiej RP i ze Stowarzyszenia „Młodzi Demokraci”. Była to dla mnie szczególnie trudna decyzja, gdyż ze środowiskiem Platformy Obywatelskiej związany byłem od niemal początków jej istnienia. Do Stowarzyszenia „Młodzi Demokraci” przystąpiłem późną wiosną 2001 r., a do Platformy Obywatelskiej jesienią 2004 r. – tuż po uzyskaniu pełnoletności. W niniejszym liście chciałem Wam wyjaśnić powody swojej decyzji, jak i poinformować Was o przyczynach, z jakich zacząłem uważać, że o wolnościowe idee walczyć można skuteczniej wiążąc swoją polityczną przyszłość z Ruchem Palikota.

Powstanie Platformy Obywatelskiej było przełomem w Polskiej polityce. Partia niesiona postulatami ochrony wolności każdego człowieka szybko stała się naturalnym miejscem działania dla każdego, komu na sercu leżały wolność i demokracja. Postulat „Uwolnić energię Polaków” nie był tylko pustym hasłem, lecz programem i wizją, z którymi w pełni się utożsamiałem. Fakt, iż Donald Tusk, liberał z krwi i kości, którego szczerze i nieukrywanie podziwiałem, stał się szybko liderem partii, nadał platformie prawdziwie wolnościowy charakter. Platforma była wierna tym wolnościowym i demokratycznym zasadom przez sześcioletni okres pozostawania w opozycji (najpierw wobec nieudolnego rządu SLD, potem wobec populistycznego, narodowo-socjalistycznego i antydemokratycznego reżimu PiS, Samoobrony i LPR) i pozostała im wierna po objęciu władzy.

Pierwsza, czteroletnia kadencja u władzy, z Premierem Donaldem Tuskiem na czele, śmiało może zostać określona mianem najlepszego rządu III RP. Był to okres wielu niewątpliwych sukcesów: zniesienie niewolnictwa zwanego „poborem”, ogromny wzrost znaczenia Polski na arenie międzynarodowej, przejście „suchą nogą” przez światowy kryzys kredytowy i europejski kryzys fiskalny, rozwój infrastruktury i inwestycji. To niewątpliwe zasługi rozsądnej polityki, dzięki której przynależność do Platformy Obywatelskiej była jednoznacznie powodem do dumy. Sukcesy rządu zostały docenione, a ich najlepszą ocenę wystawili wyborcy powierzając Donaldowi Tuskowi ponowną misję sformowania rządu. Z oceną tą oczywiście się zgadzałem, samemu tak w ostatnich, jak i wszystkich wcześniejszych wyborach głosując na platformę.

Niestety, zacząłem w ostatnim czasie odnosić wrażenie, że determinacja wielu polityków platformy, z Premierem włącznie, do obrony wolności zmalała. Nie wiem, czy wynika to z ewolucji poglądów w stronę mniej wolnościową, a bardziej konserwatywno-autorytarną, czy też z przeniesienia nacisku z ochrony wolności na utrzymanie władzy.

Z jednej strony niepokoi pewne zahamowanie w realizacji planów i postulatów ekonomicznych. Gdy Platforma Obywatelska powstawała, sztandarowym punktem programu wyborczego było wprowadzenie podatku liniowego. Tymczasem punkt ten, jasny w identyfikacji, klarowny, i ze wszech miar słuszny, zupełnie wypadł z realnego programu politycznego tak partii, jak i rządu. Niewystarczające są też plany deregulacji gospodarki, a zamierzenia reformy finansów publicznych, choć słuszne, wydają się zbyt rozłożone w czasie. Wreszcie, już po wyborach, nastąpiła całkowita rewolucja w polityce względem rozwoju infrastruktury. W tym wypadku już nie można mówić o detalach, a o radykalnej zmianie na gorsze. Odsunięcie na bliżej nieokreśloną przyszłość dwóch kluczowych dla Polski projektów infrastrukturalnych (Kolej Dużych Prędkości i Centralny Port Lotniczy) jest decyzją niezwykle spowalniającą nadrabianie dystansu w rozwoju względem krajów Europy Zachodniej. Z drugiej zaś strony, od spraw gospodarczych bardziej bolą te pryncypialne. Mam na myśli trzy sprawy: świeckość państwa, wolność słowa i wolności osobiste (bo do ograniczeń tych wolności odnosi się przecież istniejąca prohibicja narkotykowa). Pamiętam, gdy na konwencji Platformy w Ergo Arenie Donald Tusk zapewniał: „nie będziemy klęczeli przed księdzem, bo do klęczenia jest kościół”. Niestety, mam wrażenie, że tej obietnicy Platforma nie dotrzymuje. Gdy po kolejnym, skandalicznym wyroku w sprawie o obrazę tzw. „uczuć religijnych” politycy niektórych partii opozycyjnych zasugerowali usunięcie z kodeksu karnego artykułu 196, na mocy którego wiele wyroków zapadało wbrew istocie wolności słowa, politycy Platformy Obywatelskiej nie podjęli tematu (a niektórzy opowiedzieli się wręcz jawnie za pozostawieniem tego artykułu) – a w tym wypadku zaniechanie jest winą. Również konformistyczna postawa względem krzyża w Sejmie na początku obecnej kadencji (na zasadzie: powiesili – niech wisi!) poddaje w wątpliwość poświęcenie platformy sprawie świeckości państwa. Kwestia wolności słowa stała się kolejnym tematem, gdzie moja liberalna dusza musiała opowiedzieć się przeciw rządowi. Nie będę tu oryginalny – i dobrze! – bo akurat w tej kwestii (tzn. podpisania umowy ACTA) społeczeństwo jako całość dostrzegło powagę sytuacji i zbuntowało się. Rząd Donalda Tuska forsując podpisanie tejże umowy, nie dość że nie zachował standardów demokratycznych (jawność postępowania nie była dotrzymana, podobnie jak obowiązek konsultacji), sprzeniewierzył się także ideom wolnościowym, a więc po prostu działał w złej sprawie. Cieszy wprawdzie, że pod wpływem presji ze strony społeczeństwa obywatelskiego Premier przyznał się do błędu i być może uda się nie dopuścić do ratyfikacji tej umowy, ale od Donalda Tuska, polityka o wolnościowych zasadach, wymagałbym i oczekiwał, aby był pierwszym stającym w obronie wolności, a nie tym, przed którym wolności należy bronić. Wreszcie sprawa legalizacji marihuany. Około połowy polskiej populacji choć raz w życiu paliło marihuanę. Nie możemy więc powiedzieć, że fakt kryminalizacji przez prawo około 20 milionów Polaków jest sprawą błahą. Oczywiście, wprowadzono pewne złagodzenie sytuacji (możliwość odstąpienia od karania), ale arbitralny i fakultatywny charakter działań prokuratora jest urągający tak zasadom demokratycznego państwa prawa, jak i wolności osobistych. Trudno zrozumieć upór Donalda Tuska wobec legalizacji marihuany, jaką proponuje np. Ruch Palikota. Niemal wszystkie badania jednoznacznie dowodzą, że szkodliwość marihuany (mierzona skutkami zdrowotnymi, społecznymi oraz powodowaniem uzależnienia) jest nieporównywalnie mniejsza niż wielu legalnych używek (w tym alkoholu i tytoniu) czy leków. W takiej sytuacji utrzymywanie prohibicji w zakresie miękkich narkotyków spowodowane może być tylko bądź ignorancją (jednak nie wierze by rząd nie znał jakichkolwiek badań w tym zakresie), bądź ideologią zakładającą dopuszczalność ingerencji państwa we wszelkie obszary życia obywateli. Niewiedzę czy błąd można sprostować, natomiast wspomniany charakter ideologiczny jest niedopuszczalny dla kogokolwiek, komu wolność leży na sercu. Brak gotowości Donalda Tuska do współpracy z kimkolwiek, kto proponuje odejście od tej złej polityki prohibicji („Nie ma mowy o współpracy z nikim, kto chce w Polsce legalizować narkotyki”) odbiera nawet możliwość przeprowadzenia merytorycznej dyskusji, a ugruntowuje prawo oparte na błędnych przesłankach. A to już upór w trwaniu w błędzie, czego nie można usprawiedliwiać tym, że mylić się jest rzeczą ludzką. Było jeszcze kilka innych wydarzeń, które stanowią przykłady niebezpieczeństwa, że Platforma Obywatelska może stać się z czasem bezideową partią władzy, albo – co równie złe – partią podporządkowaną konserwatywnemu marazmowi, a nie rzecznikiem wolności w polskiej polityce. Niezrozumiałe wsparcie dla Victora Orbana udzielone przez Premiera Tuska mnie zszokowało. W Polsce doświadczaliśmy rozmontowywania demokracji przez rządy PiS i „przystawek”, które na szczęście szybko się skończyły. Na Węgrzech jednak sytuacja jest dramatyczna, skoro konstytucję napisano tam pod dyktando rządzącej partii, podobnie zresztą jak ustawy w sprawach tak różnych jak wolność mediów czy polityka pieniężna i (nie)zależność banku centralnego de facto od rządzącego Fideszu. Przynależność zarówno Platformy Obywatelskiej, jak i Fideszu do Europejskiej Partii Ludowej być może stanowi wytłumaczenie takiej postawy polskiego Premiera, ale w żadnym wypadku nie może być jej usprawiedliwieniem. Polityka personalna w nowym rządzie jest kolejnym przykładem działań, gdzie nad kompetencje i dokonania przedkładać zaczęto kwestie wizerunku i popularności. Choć bardzo cenię ministra Sikorskiego za wizje integracji europejskiej, czy ministra Rostowskiego za to jak bezpiecznie przeprowadził Polskę przez kryzys, i cieszę się, że ci dwaj pozostali na stanowiskach, to zmiany w kilku innych resortach poszły w zdecydowanie złym kierunku, obliczonym raczej mniej na dobro wspólne, a bardziej na wymiar wpływów politycznych. Innego wytłumaczenia nie widzę za odwołaniem – owszem, niepopularnego, ale bardzo kompetentnego – ministra w resorcie infrastruktury, albo za dymisją może też niepopularnej ale kompetentnej minister edukacji (dzięki której wreszcie doczekamy się w tym roku specjalizacji na poziomie liceów). Powołano natomiast znającego się chyba przede wszystkim na lobbingu na rzecz Kościoła Katolickiego nowego ministra sprawiedliwości. Wreszcie czym tłumaczyć koalicję, jaką Platforma zawarła po wyborach? O ile w kadencji 2007-2011 koalicja z Polskim Stronnictwem Ludowym była jedyną rozsądną możliwością (chęć współpracy z SLD była niewielka po obu stronach, a koalicja z PiS była niemożliwa z powodów zasadniczych i oczywistych), o tyle po ostatnich wyborach sytuacja zmieniła się diametralnie. Do Sejmu weszła pierwsza nowa partia od 2001 r. Partia, podobnie jak Platforma, o korzeniach liberalnych. Ogromnym sukcesem Platformy było to, że w 2007 r. jako pierwsza partia liberalna zdobyła w Polsce władzę. Ale w 2011 r. dwie partie liberalne zdobyły łącznie 50% głosów. Było „oczywistą oczywistością”, że te dwie partie powinny współpracować. Gdy słyszałem ogłoszenie wstępnych wyników wyborów, miałem szczerą nadzieję, że faktycznie do takiej współpracy dojdzie. Nie doszło. I nadszedł czas, by się zastanowić z czyjej winy. Zamiast tego pozostała koalicja z PSL, o którym wszyscy wiedzieliśmy, że blokuje co odważniejsze reformy. Cierpliwie tę koalicję znosiliśmy, bo nie było wyboru. Ale teraz wybór jest. Zdecydowałem się wystąpić z Platformy Obywatelskiej. W najbliższym czasie zapiszę się do Klubu Warszawa Praga Południe Ruchu Palikota. Nie dlatego, żebym uważał że Platforma stała się zła czy wroga. Uważam, że dokonała bardzo wiele dla Polski i dla wolności każdego z Polaków. Ale odnoszę wrażenie, że w tej walce o wolność Platforma się zatrzymała, choć trzeba iść dalej. Te same idee, jakie były dla mnie najważniejsze, gdy pozostawałem członkiem Platformy Obywatelskiej i Stowarzyszenia „Młodzi Demokraci”, będą mi przyświecać dalej, gdy będę działać w ramach Ruchu Palikota. Tutaj jednak widzę teraz więcej energii, by te idee wcielać w życie. W platformie i w stowarzyszeniu poznałem wielu ludzi, których cenię i szanuję. To wśród Was jest większość moich przyjaciół, mnóstwo znajomych oraz osób, z którymi dzielę swoje poglądy i przekonania. Część z Was zapewne doszło do podobnych wniosków jak ja i przystąpi do Ruchu Palikota, ale wielu pewnie dalej będzie działać w Platformie Obywatelskiej. W obu wypadkach mam nadzieję, że będziemy współpracować działając na rzecz rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, nowoczesnego państwa i ochrony wolności jednostki. Pozdrawiam, Jacek Władysław Bartyzel Warszawa, dn. 13 lutego 2012 r.
List na http://www.facebook.com/notes/jacek-wladyslaw-bartyzel/list-otwarty-do-cz%C5%82onk%C3%B3w-platformy-obywatelskiej-rp-i-stowarzyszenia-m%C5%82odzi-demo/10150801061423761

Wszystkie wyboldowania w tekście listu od Redakcji

 

Ze strony;

http://www.konserwatyzm.pl/artykul/3709/czy-syn-prof-jacka-bartyzela-wstapil-do-ruchu-palikota

 

 

O autorze: circ

Iza Rostworowska