…kradzież tak doskonała, że uznajemy ją za legalną.
Różne krążą teorie: że kreowany przez banki pieniadz kredytowy “to nie pieniądz, tylko zapis księgowy”, że „znika po spłaceniu kredytu”, wreszcie że „to pieniądz i pozostaje w obiegu” ale „ze zdublowanym prawem własności”. Żadna nie jest prawdziwa.
Jednym się wydaje, że bank pożycza na kredyt swoje pieniądze, innym wprost przeciwnie, że spłacany kredyt wcale nie jest własnością banku – a tylko odsetki. Wszyscy zdają się podejrzewać, że coś tu „śmierdzi”, że coś tu nie gra w tej całej kreacji pieniądza bezgotówkowego przez system bankowy – ale nie bardzo potrafią nazwać rzecz po imieniu albo wskazać skąd te pieniądze się biorą i co się z nimi dzieje.
Ta tajemniczość, mglistość i stopień skomplikowania tego procederu są celowe – bo gdy go za chwilę rozpracujemy i obnażymy – to okaże się, że to zwykłe oszustwo, wyłudzenie i kradzież o niewyobrażalnej, globalnej skali, którego ofiarami jesteśmy wszyscy (poza bankierami oczywiście) – czyli całe społeczeństwo – niezależnie od tego czy braliśmy kredyt czy nie.
Żeby zrozumieć w pełni ten mechanizm, trzeba najpierw zdać sobie sprawę – lub przypomnieć sobie – kilka prostych podstaw:
1) Pieniądz to umowny symbol wartości– ułatwia wymianę dóbr. Można „dodrukować” sobie pieniądze – ale od tego nie zwiększa się ilość prawdziwych dóbr (prawdziwego bogactwa) – to oczywiste.
(kiedy piszę „dodrukować” mam na myśli dowolną formę kreacji pieniądza – czyli zwiększenie jego ilości w obiegu)
Krótko mówiąc – kraj, świat, społeczeństwo NIE robi się bogatsze od tego, że „dodrukuje” sobie pieniędzy.
2) W obiegu występują dwa rodzaje pieniądza – pieniądz gotówkowy oraz pieniądz bezgotówkowy. I nie ma to znaczenia jakim pieniądzem się posługujemy – lub który z nich jest kreowany – efekt jest dokładnie ten sam: zwiększa się ilość pieniądza w obiegu.
Nie ma znaczenia czy swoją pensję wypłacę z banku w gotówce czy kupię wszystko korzystając z karty płatniczej – gotówkowy czy bezgotówkowy – to jest jeden i ten sam pieniądz.
3) Skoro od „dodrukowania” pieniędzy NIE przybywa prawdziwego bogactwa – to w jaki sposób bogaci się ten kto sobie „dodrukuje” pieniędzy? Bo nie ulega wątpliwość, że gdybym mógł sobie „dodrukować” w tej chwili legalnie 100 tys. zł – to przecież JA stałbym się o te 100 tys. bogatszy, w jednej chwili – i mógłbym je wydać na co mi się tylko podoba.
Bogactwa nie przybyło – a ktoś się jednak wzbogacił – jak to pogodzić? Co się więc tak naprawdę stało?
Otóż postawione pytanie zawiera już w sobie odpowiedź – skoro ktoś się wzbogacił a bogactwa nie przybyło – to znaczy, że zmienił się podział bogactwa: jeden ma teraz więcej – a inni muszą mieć mniej – skoro łącznie bogactwa jest tyle samo.
Natąpił „magiczny” transfer bogactwa z jednych kieszeni do drugich – a właściwie od wszystkich, od całego społeczeństwa – do mnie, do „drukarza”. Mówiąc wprost WZBOGACIŁEM SIĘ WASZYM KOSZTEM. Podstępem i tajemniczym sposobem „drukarz” odebrał całemu społeczeńśtwu pieniądze, czyli okradł wszystkich – ale na skutek „efektu skali” nikt tego nawet nie zauważy!
100 tys zł dla jednego, to jest kradzież niecałego grosza (0,26 grosza) od każdego z 38 mln rodaków – i to jest właśnie „efekt skali”.
Ten „tajemniczy sposób” na transfer bogactwa od całego społeczeństwa do „drukarza” pieniędzy – to spadek wartości pieniądza – czyli inflacja (wg pierwotnego znaczenia tego słowa) powodująca wzrost cen.
Siła nabywcza wykreowanego nowego pieniądza to siła nabywcza odebrana naszym, istniejącym pieniędzom.
4) Wracając do systemu bankowego – trzeba mieć świadomość, że:
– system bankowy jest wszechobecny, można śmiało powiedzieć, że wszystkie pieniądze przechodzą przez system bankowy,
– banki są jak jedna wielka skarpeta z pieniędzmi – zauważmy, że zawsze coś na naszych kontach jest – i bardzo mało jest takich dni w skali miesiąca, że nasze konta są zupełnie puste. A to oznacza, że w tej wielkiej skarpecie zawsze jakieś pieniądze się znajdują – a właściwie całkiem spora ich ilość.
– banki są ze sobą tak silnie powiązane, że trzeba je traktować jako jeden wielki system – jedną wielką skarpetę, z której korzystają wszystkie banki.
I teraz rzecz najważniejsza – dla zrozumienia mechanizmu kracji pieniądza: z punktu widzenia systemu bankowego – czyli tej wielkiej skarpety – pieniądze to „tylko” ciągłe przepływy, przypływy i odpływy, następujące równolegle w czasie, tzn. występujące cały czas, ciągle.
Jeden strumień pieniędzy ciągle WYPŁYWA z tej wielkiej skarpety (pieniądze wypłacane z systemu bankowego, np. w bankomatach) – a z drugiej strony sytrumień pieniędzy ciągle NAPŁYWA do tej skarpety (pieniądze wpłacane na konta do banków).
Napisałem „strumienie” pieniędzy – ale to bardziej „strumyczki” – dlatego, że jak już wspomniałem banki są tak mocno powiązane, że tworzą jeden system bankowy – i większość z tych wypływów i napływów pieniężnych odbywa się między bankami – a więć WEWNĄTRZ tej skarpety (w obrębie jednego wielkiego systemu bankowego)
Tak więc te przepływy pieniędzy o których pisałem to bardziej obrazowo potrząsanie tą wielką skarpetą, i czasem coś z niej wypadnie (poza system bankowy, np. wypłata w bankomacie) i wtedy trzeba to podnieść o wrzucić z powrotem do skarpety (np. wpłata gotówki na konto)
Najistotniejsze jest to, żeby zrozumieć, że ogromna większość wszystkich pieniędzy na świecie siedzi cały czas w skarpecie (wewnątrz systemu bankowego) – owszem skarpeta jest potrząsana cały czas, pieniądze ciągle krążą w systemie bankowy (są przeksięgowywane z konta na konto, nawet między bankami) – ale efektywnie OGROMNA ich część jest cały czas wewnątrz skarpety.
To są podstawy, o których trzeba pamiętać, żeby zrozumieć w pełni mechanizm kreacji pieniądza przez system bankowy oraz jego konsekwencje:
Jeśli w obrębie systemu bankowego znajduje się jakaś ilość pieniędzy – powiedzmy ilość X, która stanowi 100% – to z tych 100%, ogromna większość pieniędzy cały czas krąży wewnątrz systemu bankowego – w skarpecie – a tylko niewielka część (powiedzmy 3,5 %) wpływa i wypływa POZA SYSTEM bankowy – czyli krąży na zewnątrz skarpety.
Ludzie przelewają sobie pieniądze z konta na konto, używają kart płatniczych, robią zakupy i opłaty przez interent itd. – jednym słowem gotówka leży sobie w szufladach banków – a obrót pieniędzmi odbywa się tylko poprzez zmiany cyferek na naszych kontach w systemie bankowym.
I gdyby nagle ktoś sobie przywłaszył tą całą gotówkę z bankowych szuflad – to nikt na zewnątrz systemu bankowego się nie zorientuje, bo cyferki na naszych kontach będą się zmieniać tak samo jak przedtem – niezależnie czy mają pokrycie w realnych pieniądzach (przechowywanej w bankach gotówce) czy nie.
Dopóki klienci banków nie zgłoszą się masowo po swoje pieniądze (tzw. run na banki) – to ta „kradzież” jest nie do wykrycia. Ale taka mała „kradzież” (96,5% wszystkich pieniędzy) to dopiero przedsmak ogromnego rabunku jaki uprawiają banki. Prawdziwa kradzież doskonała dopiero się zaczyna od tej statystycznej obserwacji. Do zrabowania jest blisko 2800% (dwa tysiące osiemset!) – czyli 28 razy więcej (sic!), niż leży w szufladach banków!
(3,5% nie było przypadkową liczbą – tyle wynosi obecnie tzw. rezerwa częściowa w systemie bankowym. 96,5 podzielić na 3,5 = 27,5)
Jak to zrobiono? Jak banki obrabowały społeczeństwo z ponad 90% pieniędzy?
Kreując tyle pieniędzy w postaci bezgotówkowych zapisów na kontach, że pieniądze w ilości X, czyli 100% pieniędzy które rzeczywiście istnieją (mają pokrycie w banknotach NBP) stanowią dzisiaj tylko 3,5% wszystkich pieniędzy wprowadzonych do obiegu. Czyli wystarcza ich akurat żeby pokryć tą niewielką część pieniędzy, który wypływa POZA system bankowy – cała reszta to tylko zmieniające się zapisy księgowe wewnątrz systemu bankowego.
Te pozostałe 96,5% to pieniądz bezgotówkowy, bez pokrycia, istniejący tylko w świadomości ludzi i w formie zapisu księgowego w systemie bankowym. To dlatego tzw. „run na banki” jest tak niebezpieczny – bo wtedy stało by się oczywiste, że zostaliśmy oszukani i obrabowani z ponad 90% bogactwa.
Wciśnięto nam w formie kredytów FAŁSZYWKI, których nie sposób odróżnić od autentycznych pieniędzy – bo nie mają fizycznej postaci. Ale niemniej jednak trafiły one do obiegu, zwiększając podaż pieniądza – czyli ilość pieniędzy w obiegu – 28-krotnie (nie dokładnie, ale istotny jest rząd wielkości) przez ostatnie trzydzieści lat.
Proszę teraz wrócić do punktu trzeciego powyżej, i przypomnieć sobie w jaki sposób bogaci się „drukarz” fałszywych pieniędzy – kosztem wszystkich innych (ponosimy ten koszt poprzez rosnące ceny spowodowane inflacją)
I to jest istota tej gigantycznej kradzieży – banki zwiększają ilość pieniądza w obiegu, pożyczając ludziom wykreowane fałszywki w formie oprocentowanych kredytów, które my sami wymieniamy powoli na prawdziwe pieniądze spłacając raty kredytu z naszych ciężko wypracowanych pieniędzy.
Skutki:
– wszyscy jesteśmy okradani tak jak w punkcie trzecim powyżej – poprzez rosnące ceny – zupełnie tak jakby ktoś dodrukował sobie kilkadziesiąt miliardów zł rocznie (a nie marne 100 tyś!)
(ilość pieniądza zwiększała się w ostatnich latach co roku średnio o ok 60 mld złotych – na tyle jesteśmy ograbiani przez system bankowy)
DODATKOWO:
– banki bezprawnie zarabiają na pieniądzach, które do nich nie należą, których po prostu nie było. Zarabiają na zwykłym, choć zalegalizowanym FAŁSZOWANIU pieniędzy (odsetki od kredytów nie mających pokrycia w pieniądzu)
– kredytobiorcy są w tym układzie jakby „pralnią pieniędzy”, pożyczyli fałszywki, ale oddać muszą już prawdziwe, wypracowane przez siebie pieniądze – wraz z odsetkami, które bank w całości zachowuje dla siebie.
** wyjaśnienie użytych pojęć:
Fałszywki – to pieniądz stworzony bezprawnie, bez pracy i bez pokrycia, który każdy mógłby sobie wydrukować na drukarce, a który banki „drukują” w postaci bezgotówkowej jako zapis księgowy.
Prawdziwe pieniądze mają pokrycie w gotówce LUB w ludzkiej pracy (lub innej prawdziwej wrtości, np. dom pod którego zastaw wzięty był kredyt)
Odsetkami z prawdziwych pieniędzy bank MUSI SIĘ dzielić z ich właścicielem – bo występuje tylko jako pośrednik (różnica między oprocentowaniem lokat a oprocentowaniem kredytów).
W przeciwieństwie do odsetek z fałszywek, które bank zachowuje w całości dla siebie.
I jeszcze jedna uwaga koniec. Ludzie mają ogromne problemy z wyobrażeniem sobie tego mechanizmu i jego pełnym zrozumieniem – ponieważ nie biorą pod uwagę, że on obejmue nie tylko „dzisiaj” – ale rozciąga się w czasie w przyszłość.
Każdy udzielony kredyt, wraca do systemu bankowego z formie depozytu – tzn. trafia na konto np. sprzedawcy domu. W ten sposób rosnąca suma depozytów nie ma dzisiaj pokrycia (run na banki by to raz dwa obnażył) – bo to są fałszywki, jak już wiemy – a nie prawdziwe pieniądze.
Te fałszywki zostaną dopiero „wyprane”, tzn. wymienione na prawdziwe, WYPRACOWANE pieniądze podczas spłaty rat kredytowych, w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat. Innymi słowy pieniądze na pokrycie obecnych depozytów, wygenerowanych przez kreację pieniądza bezgotówkowego przez banki, zostaną dopiero wypracowane w przyszłości.
Ale proces kreacji pieniądza poprzez kredyt jest ciągły – to nie była jednorazowa akcja – tak więc ten „schemat” cięgle się przesuwa: co oznacza, że depozyty ciągle nie mają pokrycia, i zawsze pieniądze na ich pokrycie JESZCZE nie zostały wypracowane (bo nastąpi to w „przesuwającej się” przyszłości)
Podsumowując: depozyty (oszczędności) – czyli zobowiązania banku do wypłaty naszych pieniędzy to fałszywki, prawdziwe są tylko DŁUGI (kredyty) – czyli zobowiązania kredytobiorców do odpracowania w pocie czoła i oddania bankowi pieniędzy wraz z bezprawnymi odsetkami.
PIENIĄDZ WYKREOWANY (sfałszowany) PRZEZ SYSTEM BANKOWY:
Powyższy schemat wyjaśnia dlaczego wiele osób ma trudności z określeniem istoty pieniądza wykreowanego przez system bankowy. Podejrzewam, że nie uzwględniają faktu „rozciągnięcia” tego pieniądza w czasie.
Wydaje nam się, że „bierzemy kredyt dzisiaj i wydajemy go dzisiaj.” A tak naprawdę wydajemy dzisiaj to, co dopiero wypracujemy w przyszłości.Coś czego dzisiaj jeszcze nie ma, ale bank tworzy falsyfikat tego czegoś – pożyczając nam na procent NASZE WŁASNE pieniądze z przyszłości.
Złodziejski Majstersztyk – okradają nas dzisiaj z tego co będziemy mieli dopiero w przyszłości. Czego jeszcze dzisiaj nie posiadamy – i dlatego nie widzimy, że jesteśmy OKRADANI !!!
(ponieważ siła nabywcza naszych pieniędzy na skutek zwiększenia podaży pieniądza maleje bardzo powoli, w sposób ciągły – ten proces trwa miesiącami i latami i z dnia na dzień jest niezauważalny)
To teraz pytanko.
Czy ma Pan “pieniądze” w portfelu, na koncie?
Po co?
___________
Panie Freedomie.
Spokojnie. Ja też mam. Co skutkuje tym, że sam z siebie czynię niewolnika. Dobrowolnie pozwalam się okradać.
Czy można z tego wyjść.
Tak.
Tam gdzie to tylko możliwe przechodzić na barter.
Używać prawdziwych pieniędzy. Swoich lub cudzych.
Wypada mieć na uwadze, że takie starania poczynił Kaddafi. Wypada pamiętać jak skończył.
Witam…Freedomie!!
Czy założyles juz…grupę..clubik..??
Pytalem juz tyle razy!!
Klikasz juz 2lata….i dalej nic??
Było tr.smialkow w tym temacie??,!!
Pisałem tez,by zrobic…tu..grupę i potrzeba tylko….przewodnika i do. ROBOTY!!pozdr
Szanowny Panie uprawia Pan troling – nie odnosi się Pan w komentarzach do treści notki, tylko atakuje autora i to też nie w temacie.
Jeśli nadal będzie Pan tak postępował to Pana komentarze zostaną objęte moderacją.
Dziękuję za zrozumienie, bo przecież Panu też zależy na rozwoju portalu i tworzeniu społeczności Legionowej.
Banki nieco płacą za ten przywilej kreacji nam jednak tego nie wolno, choćby bawić się wekslami i dawać na uS. Monopol znaczy a nie same wymagania. A skoro nie ma polskich banków, to czy chcemy czy nie, wspieramy obce interesy. Największy paradoks takiego geszeftu polega na tym, że długi globalnie są niemożliwe do spłacenia i krąży coraz więcej kasy. Nawet grożące załamania systemu są przez tenże wyprzedzane, przez kontrolowanie kryzysów i jeszcze większy zysk z wykupu dóbr i uprzywilejowanej pozycji.
jak widać, nierzeczywisty piniondz służy tylko zyskom nielicznych.
Nie rozumiem tylko, dlaczego piniondz kredytowy ma nie znikać po spłacie kredytu- a pozostają tylko spłacone odsetki i ew. inne zyski, jak z ubezpieczenia itp.
Dziękuję za klarowne wytłumaczenie problemu, co nie oznacza, że wszystko zrozumiałem ;-)
Wynikają z tego dla Polaków dwa posunięcia:
1. Likwidacja rezerwy cząstkowej (odebranie bankom możliwości kreacji pieniądza)
2. Utrzymanie optymalnej inflacji równej 0%
Oba można zrealizować tylko przez bank centralny (narodowy), który odzyska rzeczywisty monopol na kreację pieniądza (złotego). Obecnie Konstytucja w Art. 227 punkt 1, mówi:
co jest fikcją, właściwie konstytucyjnym kłamstwem, bo większość pieniądza znajdującego się w obiegu jest wykreowana przez obce banki komercyjne, a nie NBP.
Utrzymanie inflacji 0% wymagałoby powiązania ilości złotego ze stanem gospodarki. Rozwojowi gospodarki i produkcji większej ilości dóbr, musiałaby odpowiadać odpowiednia emisja złotego.
—-
Jako dodatkową ilustrację problemu pożyczania wykreowanych z powietrza pieniędzy dałbym taki przykład. Załóżmy, że w obiegu jest 500 mln. zł. Ja drukuję sobie drugie tyle (też 500 mln zł) i znajduję 10 klientów, którym pożyczam na rok po 50 mln moich fałszywek na 10%. W obiegu znajduje się 1 mld zł (połowa to moje fałszywki). Po roku każdy z moich klientów musi mi oddać pożyczone 50 mln + 5 mln odsetek (10%). Gdy klienci spłacą mi kredyty zgodnie z umową, w obiegu pozostanie 450 mln zł, a 50 mln będzie w mojej kieszeni. Nie wyprodukowałem żadnego dobra, a zgarnąłem 10% pieniędzy z rynku. Nazywając rzeczy po imieniu, w białych rękawiczkach i zgodnie z prawem okradłem wszystkich ludzi na kwotę 50 mln zł. Ten proceder mogę kontynuować dopóki prawo umożliwia mi kreację pieniądza i pożyczanie go ludziom oraz dopóki są jeszcze chętni do brania kredytów (w tym może pomóc Chuck Norris).
>> Nie rozumiem tylko, dlaczego piniondz kredytowy ma nie
>> znikać po spłacie kredytu
Po pierwsze, nie znika dlatego, że ciągle udziela się nowe kredyty, coraz więcej. Stare kredyty są spłacane – ten pieniądz teoretycznie powinien znikać – ale w tym samym czasie udzielane są ciągle nowe kredyty – więc to co powinno “zniknąć”, pojawia się od razu na nowo.
Proszę pamiętać, że jest to proces dynamiczny i trwający w czasie, wręcz ciągły. W efekcie podaż pieniądza prawie cały czas rośnie.
Po drugie, nawet GDYBY było tak, że akcja kredytowa jest jednorazowa, tzn. np. dzisiaj banki udzielają kredytów powiększając ilość pieniądza w obiegu – a potem juz nikt kredytu nie dostanie więc w miarę spłat ilość pieniądza będzie maleć, będzie powracała do pierwotnego stanu sprzed jednorazowej akcji kredytowej, to:
a) i tak byłoby to równoznaczne z tym, że te pieniądze zostały społeczeńtwu najpierw odebrane (poprzez ich wyreowanie) – a potem stopniowo będą społeczeństwu oddawane (podczas spłat kredytów i zmniejszenie się ilości pieniądza w obegu) – oczywiście odsetki za tą wymuszoną pożyczkę od społeczeństwa inkasowały by banki – a nie społeczeństwo.
b) o ile wzrost ilości pieniądza w obiegu jest utylizowany przez “gospodarkę” dość łagodnie – to znaczy rozkłada się bardzo płynnie na całe społeczeństwo, które musi się “złożyć” na każdą wykreowaną kwotę w postaci rosnących cen – o tyle zmniejszenie się ilości pieniądza w obiegu wcale nie musi przebiegać tak samo łagodnie – i intuicja mi podpowiada, że “gospodarka” radzi sobie ze spadkiem ilości pieniądza dużo gorzej niż ze wzrostem – zamiast “płynąć”, zaczyna się “zacinać”
(chociaż jak zaznaczam, ten jeden pogląd oparty jest na intuicji – a nie na zrozumieniu istoty zjawiska, co ma miejsce w przypadku pozostałych prezentowanych przeze mnie wyjaśnień podstaw ekonomii)
>> Gdy klienci spłacą mi kredyty zgodnie z umową, w obiegu
>> pozostanie 450 mln zł, a 50 mln będzie w mojej kieszeni
Mała nieścisłość się wkradła: w obiegu będzie ponownie 500 mln zł – ale reszta się zgadza, w uproszczeniu oczywiście.
500 mln w obiegu, z czego 50 mln w Pana kieszeni, które odebrał Pan reszcie społeczeństwa podstępem: pożyczając pieniądze odebrane całemu społeczeństwu poprzez ich wykreowanie – i przywłaszczając sobie odsetki od tej pożyczki.
Generalnie to dość popularne nieporozumienie, że ludzie traktują ograniczoną ilość pieniądza jako coś ograniczającego ich wydatki/zarobki.
A to poważna pomyłka.
Ilość pieniądza w obiegu nie jest żadnym ograniczeniem.
Np. jeśli ilość odsetek przekracza ilość pieniądza w obiegu – to wcale nie znaczy, że nie można ich spłacić.
Jeśli komuś trudno to zrozumieć, niech spojrzy np. na PKB – ilość pieniądza w obiegu to obecnie ok, 500 mld zł (podaż M2) – lub jak kto woli ok 900 mld zł (podaż M3) – tymczasem PKB czyli łączna wartość wyprodukowanych I SPRZEDANYCH w danym roku towarów i usług to obecnie ok. 1500 mld zł.
Jak łatwo zauważyć, ilość pieniądza w obiegu nie ogranicza w żaden sposób naszych wydatków – co jest oczywiste.
(bo pieniądz służy do ciągłej, wielpkrotnej wymiany – nie podlega “zużyciu” tylko jest właśnie “w obiegu”)
JUDYTA !
Pytanie było do..autora!
Ciągnie sie to juz 2 latka..
Skoro nie odpowiada,wcale nie musi!!
Politykę pieniądza …kreują w każdym państwie!
Wszystko juz jest…napisane….trzeba sie tylko zabrać…do roboty….napisałem!
Więc ile jeszcze czasu….potrzeba na ,,zmiany,,…,by żyło sie w Ojczyźnie …..moze ty masz….odpowiedź??pozdr.
Będę to mówić dzieciom i wnukom, jak się zgłoszą po kieszonkowe ;-)
Tylko teoretycznie (np. gdyby bank rozdawał pieniądze).
Praktycznie system jest tak skonstruowany, że zadłużenie może tylko wzrastać – niczym entropia.
To, że obrót może być znacznie większy niż kwota pieniędzy w obrocie to zupełnie inna sprawa.
Rozwiązanie problemu banków i władzy bankierów (nie wszystkich) jest stosunkowo proste, zastosować wobec nich tą samą ustawę o rachunkowości jaka obowiązuje innych przedsiębiorców. Nie rozwiąże to wszystkich problemów, ale na pewno odbierze im dużą część niesłusznie nadanych przywilejów.
Gdyby, od powiedzmy jutra, zacząć wobec nich stosować normalną księgowość to okazało by się, że duża część banków jest zwyczajnymi bankrutami, a większość w ciągu jednej chwili straciła by płynność finansową.
Jeśli kolega chce normalnej księgowości dla banków, to kolega chce krwawej rewolucji ;-)
Całe “prawo bankowe” to właśnie ta nienormalna księgowość ustanawiająca marsjańskie przywileje dla banków.
Gdybyśmy spróbowali to ruszyć, mamy: interwencję z UE, CEB, IMF, WB, oraz szeregu nieoficjalnych podmiotów, które mają dość kasy, by wywołać dowolnej skali krwawy konflikt w jakimkolwiek miejscu na Ziemi (może z wyłączeniem Watykanu).
Ja też z tych niekumatych, nie da się wyznawać na wszystkich przekrętach ;)
Śmiem wątpić w proponowane wnioski- poziom rezerwy to nie wszystko, banki mają gwarancje innych i mogą liczyć na państwa. Można zbudować uczciwy czy bezpieczny system ale będzie on przegrywał z innymi, tak jak gra na giełdzie jest zyskowniejsza acz bardziej ryzykowna od np. obligacji. Chociaż z drugiej strony, jakiś bank narodowy mógłby stworzyć pieniądz z niczego i kredytować bez odsetek a nawet nie chcieć zwrotu.
Sama inflacja też nie musi być zła, mawia się że to niepożądany efekt choć to naturalna rzecz a zamrożenie pewnie oznacza stagnację. Nie da się też przypisać ilości pieniędzy do istniejącej wartości dóbr, bo mało że się zmienia cały czas to i sam rynek to reguluje a nie komitet centralny. Jakoś powiązać trzeba, na szczęście samo zwiększenie ilości pieniędzy nie musi prowadzić do inflacji o ile polepsza gospodarkę, na jakieś produktywne cele nie gorsze niż inne inwestycje.
W tym przykładzie zabrakło jeszcze wspomnienia o przyczynieniu się do właśnie inflacji, która obciąży wszystkich a najbardziej tych na końcu kolejki dziobania (czyli najmniej kreatorów).
Jak rozumiem obieg pieniądza chroni ludzi przed inflacją a bank podobnie, bo kasa w obiegu a nie w leży w piwnicy? a obieg, czyli kredyt musi być, inaczej dojdzie do kryzysu?
Skoro to banki są źródłem pieniędzy, to trzeba pożyczać od nich (bo nie dadzą za darmo), by spłacić wcześniejszy kredyt z procentami, dlatego spłata wszystkich długów jest po prostu niemożliwa a suma pieniędzy stale rośnie (oczywiście nie naszych). to oznacza wysokie marże i podatki albo spłacanie kolejnym kredytem.
Oznacza też to walkę o przywileje finansowe rządu z bankami, na której i tak dalej tracą ludzie, póki istnieje taki system.
Powstaje pytanie, dlaczego skoro jest tyle pustego pieniądza, jeszcze nie wykupiono za to wszystkiego. Jest go dalej mniej niż wszystkich potencjalnych dóbr a i usług czy też może zysk z kreacji jest większy niż zamrażanie kasy kupnem całej planety?
Jakoś tak czuję kościami przez gacie, że nie załapałeś istoty systemu rezerwy cząstkowej. Poziom rezerwy 3,5% nie oznacza, że jeśli ludzie wpłacili do mojego banku 1000000 zł, to mogę użyć 970 500 zł na kredyty, a 3 500 zł muszę zostawić jako rezerwę, tylko, że jeśli ktoś wpłaci do mojego banku 3 500 zł, to będę mógł udzielić kredyty na około 970 000 zł.
Innymi słowy poziom rezerwy to nie poziom gwarancji, ale współczynnik ile można utworzyć fałszywych pieniędzy w proporcji do prawdziwych.
Jeśli prawo zezwala na oszukiwanie (tworzenie pieniędzy z niczego i pobieranie od nich odsetek), to oczywiście, że żaden bank nie będzie działać uczciwie. Zbudowanie uczciwego systemu, to po prostu zakaz oszustwa. Ludzie nie oszukujący będą wygrywać z oszukującymi, jeśli ci ostatni będą lądować w więzieniu za swoje wyłudzenia.
Skoro mowa o obligacjach: jest to o wiele bardziej nieetyczny biznes niż spekulowanie cenami akcji.
Obligacje polegają na tym, że pożyczamy państwu pieniądze, a ono zobowiązuje się do ich zwrotu wraz z odsetkami. Skąd jednak państwo weźmie pieniądze na odsetki? Oczywiście – z podatków. Oznacza to tyle, że państwo zobowiązuje się do zapłacenia nam kwoty, którą siłą rzeczy musi nam samo zrabować! Najbardziej tracą na tym Ci, którzy nie kupują obligacji, ponieważ finansują swoimi podatkami odsetki dla tych, którzy w nie zainwestowali. Oczywiście ten, któremu zwraca się kilka procent ukradzionej kwoty ma lepiej, niż ten komu się tylko uczciwie kradnie i nic nie oddaje.
Dlatego, że ten pusty pieniądz jest kontrolowany przez niewielką grupę ludzi, a ich zapotrzebowanie na wyspy, pałace, helikoptery, korporacje, nie wspominając o zestawach kina domowego, bułkach, mięsie i mleku jest ograniczone ich liczebnością i ograniczeniami fizycznymi, czasowymi i intelektualnymi.
Jednak mają oni dużo lepszy pomysł na zagospodarowanie tego ogromnego nadmiaru fałszywych pieniędzy (wirtualnych długów). Otóż zamiast dóbr ogólnie dostępnych kupują oni filozofów, polityków, a za ich pomocą – całe państwa oraz wolność ziemską poszczególnych obywateli.
Idzie to powoli, bo inaczej byśmy się połapali, ale idzie systematycznie.
Obecnie każdy z 37 mln Polaków mieszkających w Kraju jest winny bankom prywatnym około 23 tys zł (851 -1 000 mld łącznie – w zależności od tego, kto liczy). Skoro łączne oszczędności na kontach to ok. 500 mld zł, to wisimy min. 350 mld, których nie mamy.
Już jesteśmy niewolnikami, ale dla właścicieli lepiej jest aby to zadłużenie było większe. Wtedy staje się bardziej oczywiste, że nie możemy już decydować o własnych poczynaniach.
Banki komercyjne nie świadczą na rzecz społeczeństwa żadnych usług – nazwijmy je – “użyteczności publicznej”. Są to zwyczajne przedsiębiorstwa mające przynosić zysk właścicielom. Nie widzę powodów dla których mają być traktowana tak samo jak np. szpitale.
Obecnie – właśnie świadczą i na tym polega problem.
Według kogo? Nie uważają tak ich właściciele, ani opłacani przez nich politycy, którzy tworzą prawo bankowe.
No nie świadczą właśnie, maja tylko taki status.
Według podejrzewam wszystkich (no może poza lemingami i im podobnymi), ale wiadomo, że właściciele banków się do tego publicznie nie przyznają, a politycy tracąc źródło finansowania swoich często poronionych pomysłów, też raczej tego nie zmienią.
Może kiedyś społeczeństwo zrozumie (w co wątpię), że banki komercyjne nie oferują im w sumie nic innego niż np. prania czy szewc. Może kiedyś banki będą musiały prowadzić normalną księgowość, może kiedyś … ale to nie za naszego życia, życia naszych dzieci i wnuków.
To chyba w sensie, że w zdrowym, uczciwym systemie tak powinno być?
Bo teraz banki nie są “zwyczajnymi przedsiębiorstwami mającymi przynosić zysk właścicielom”, ale bronią masowego niewolenia narodów.
Gdybyś napisał, “w sprawiedliwym systemie prawnym banki byłyby zwyczajnymi przedsiębiorstwami” – to bym się zgodził. Ale nie mamy takiego systemu. I o tym przede wszystkim trzeba zdać sobie sprawę.
Nie, to w sensie, że właściciele banków, politycy, i nie lemingi (w szeroko rozumianym sensie) wiedzą (czy niektórzy tzw. “szarzy obywatele” czują), że banki nie są instytucjami tzw. “zaufania” a zwyczajnymi przedsiębiorstwami.
Tak posiadają status instytucji tzw. “zaufania”, co nie zmienia faktu, że są zwyczajnymi przedsiębiorstwami nastawionymi na zysk.
A co to jest sprawiedliwy system prawny? System to system. Zawsze będzie dla kogoś niesprawiedliwy.
Jest wiele organizacji i przedsiębiorstw, które są uprzywilejowane i posiadają nienależne im statusy, banki nie są tu jakimś wielkim “nie wiadomo czym”. To, że godzimy się na taką sytuację jest tym “nie wiadomo czym”.
Zresztą odchodzimy od tematu notki.
Jak napisałem wyżej, zastosowanie wobec banków zwykłej księgowości (ustawa o rachunkowości) praktycznie całkowicie zlikwiduje przedstawiony w artykule problem. Pytanie czy jest ta kreacja z powietrza rzeczywistym problemem, bo może nie kreacja pieniędzy z powietrza a zwykła ludzka pazerność i żądza władzy?
OK. Pozostaje sporzędzić protokół rozbieżności:
Ty: właściciele banków, politycy, i nie lemingi (w szeroko rozumianym sensie) wiedzą (czy niektórzy tzw. „szarzy obywatele” czują), że banki nie są instytucjami tzw. „zaufania” a zwyczajnymi przedsiębiorstwami.
Ja: właściciele banków i część polityków doskonale zdaje sobie sprawę, że banki nie są zwyczajnymi przedsiębiorstwami, ale uprzywilejowanymi na skutek manipulacji prawem, faktycznymi emitentami waluty narodowej i jako system – “urządzeniem” do okradania całych narodów oraz kontrolowania gospodarek.
P.S.
Czy dekalog jest niesprawiedliwy? Czy przykazanie miłości jest niesprawiedliwe? Jeśli umówię się z resztą mojej wsi, że składamy się na szeryfa, który będzie pilnować porządku to jest to dla kogoś niesprawiedliwe? -Ponieważ to już jest całkiem OT, jeśli uważasz, że niemożliwy jest sprawiedliwy system prawny, to zrobię specjalnie notkę, żeby to przedyskutować.
Moja definicja banku komercyjnego: zwykłe przedsiębiorstwo, które niezasadnie posiada szczególne przywileje; właściciele banków o tym wiedzą ale będą kłamać na ten temat bo dzięki temu zarabiają kupę forsy (i mają też dużą władzę, ale nie absolutną jak twierdzą niektórzy); politycy o tym wiedzą, ale będą kłamać na ten temat ponieważ dzięki temu mają łatwy dostęp do kasy i mogą zadłużać nas w sumie bez końca wydając te pieniądze na bezsensowne, niepotrzebne inwestycje, własne zachcianki i przyjemności, finansowanie swoich ponownych wyborów itd.; ludzie to też wiedzą/czują (w sumie wiedza powszechnie dostępna), ci co nie wiedzą, to nie wiedzą bo nie chce im się wiedzieć, jednocześnie odbieram politykom prawo do niewiedzenia tej i podobnych rzeczy.
A co w nim sprawiedliwego lub niesprawiedliwego? Jest zbiorem zakazów i dwóch nakazów. To tyle i aż tyle.
Uważam że system prawny to po prostu system prawny i nie jest ani sprawiedliwy ani niesprawiedliwy (coś jak wolny rynek – co to niby jest? jest po prostu rynek, czyli system prawny dotyczący produkcji, handlu i usług);
za to wyroki, rozsądzanie sporów na podstawie jakiegoś systemu prawnego mogą już być sprawiedliwe lub nie.
Jan Kobuszewski Kazimierz Brusikiewicz – Dług
… Panie F., nie mam do Pana pretensji, że pisze Pan bzdury. To wolno kazdemu.
Mam natomiast pretensję, że niegłupim i sympatycznym ludziom, których spotkałem tu, na Legionie, zabiera Pan ich cenny czas. W efekcie notka KarolaJozefa nie tknięta, a Pan bryluje durnowatymi wywodami. Skąd tak mocne słowa? Temat dokładnie śledzę od 2 prawie lat – od Urbasia na NE się zaczęło. Ostatnim (na razie?) akordem jest
aktualna dyskusja pod tekstem Ultima Thule na 3 Obiegu. (“Kreacja pieniądza – wyjaśnienia!”)
Przyjemnie u Pana poczytać, że wreszcie wróg został zlokalizowany. To ci wstrętni, okradający nas przez nasze kredyty bankowcy, którzy okopani w bankach
komercyjnych kreują=fałszują=”drukują” pieniądze.
Coby P. Judyta (serdeczne życznia z okazji wczorajszych Imienin) nie miała wątpliwości, że piszę merytorycznie:
miał Pan niejednokrotnie pod swoimi wpisami komentarze ludzi znających się na rzeczy, pod tą notką gdzie indziej zamieszczoną też.
Ja zapytam: wpłacam do Banku Komercyjnego (BK) depozyt 100. Bank potrąca rezerwę obowiązkową i na Pańskie życzenie wypłaca Panu pożyczkę/kredyt w gotówce.
Gdzie tu jest kreacja? Gdzie tu jest kradzież? Pan jest zadowolony, bo ma pieniążki, ja jestem zadowolony, bo moje pieniążki są nie tylko bezpieczne, ale
nawet jeszcze otrzymam z banku jakiś procent, zamiast płacić za przechowanie.
Przyznam, że trochę jestem zaskoczony, że do tej pory żaden komentator nie potrafił dokładnie Panu wyartykułować, gdzie popełnia Pan błąd w rozumowaniu.
Robili to opisowo i mniej lub bardziej emocjonalnie.
Chodzi o to, że łączy Pan w jeden ciąg pojedyńcze zdarzenia niezależne.
BK otrzymał depozyt, z tych pieniędzy (a nie z magicznego kapelusza/komputera)
udzielił kredytu. Koniec, kropka. Operacja zamknięta. Kradzięz była? nie.
Został wytworzony/wykreowany/wygenerowany dodatkowy pieniądz? Też nie. Możemy wspólnie przystać na taką zgodę?
I następna operacja: ktos wpłaca depozyt, ktoś inny z tych leżących w banku pieniędzy otrzymuje kredyt. I znów: operacja zamknięta. Ponownie nie ma ani kradzieży, ani “kreacji”. To dość odległe porównanie oczywiście, ale mocne i treściwe sądzę: nieuprawnione łączenie w ciągi zdarzeń niezależnych najlepiej chyba widać przy rulecie. Jak 50 razy padło czerwone, to za tym 51 musi juz byc pole czarne, wydawałoby się, prawda? Tymczasem w rzeczywistości prawdopodobieństwo czerwone/czarne jest ciągle takie samo, czyli 50/50.
Z Pana teorii wynika też pośrednio, ża bank Lehman Brothers upadł dlatego, że komputer mu się zawiesił i nie mogli sobie “dodrukować”. No bo “runu” na nich, biednych, przeciez nie było, a padli…
Wie Pan, mam wrażenie, że wszyscy daliśmy się na początku nabrać najpierw na
“Pieniądze jako dług” z YT, zalinkowane swego czasu przez Urbasia, a teraz ciągle jeszcze NBPortal nam ciemnotę swoim filmikiem wciska. (jak to sobie banki komercyjne kreują i kreują…)
Mam nadzieję, że jasno wyłożyłem fakty i moje przemyślenia, zastrzegam iż pisałem tylko o relacjach kredyt/depozyt, a nie o innych operacjach bankowych wyższego
znacznie rzędu. Mam również nadzieję, że nie poczuł się Pan personalnie urażony
mimo mojego emocjonalnego czasami podejścia do tematu. Pozdrawiam.
Wystarczyło tego posłuchać, zamiast czytać cały artykuł Freedoma :)
O teorie zawsze sie można spierać, tylko po co, jeśli byłby lepszy sposób?
W tym przypadku moglibyśmy to sobie sprawdzić praktycznie, nieprawdaż?
Na przykład drogą zakładu o 1mln pln.
Pan otwiera bank, Nightrat wpłaca depozyt 50 tys, ja występuję do Pana o kredyt 10 mln. Jeśli uda się Panu “z powietrza”, a nie z pożyczki międzybankowej czy od Banku Centralnego ten kredyt dla mnie wykreować, ma Pan milion (a i coś kapnie Nigtratowi – za poufałości tu zawarte proszę się nie obrażać – nie jestem skąpiradło!). Jak się Panu ta sztuczka natomiast nie uda – cóż, wtedy milion od Pana dla mnie (też prowizja dla Nightrata, też)… Uczciwa propozycja? Acha, jeszcze pozwolę sobie zastrzec, że gdyby Pan uważał, iż zarabianie na bankowości jest np nieetyczne, niemoralne itd, to wszystkie uzyskane pieniądze możemy przeznaczyć na cel charytatywny.
Pozdrawiam i życzę wspaniałego, już teraz nowego dnia.
Freedom może i nie potrafi wytłumaczyć o co mu chodzi tak aby pan zrozumiał, ale to co pan napisał to ja nie bardzo wiem jak skomentować i w sumie to nie bardzo jest też co.
Ogólnie to chodzi o to że pieniądze, które pan czy ja zarobiliśmy po oddaniu do banku, po potraceniu rezerwy obowiązkowej, trafiają ponownie do obiegu jako kredyt (i tu pełna zgoda z panem), tylko, że problem u pana jest taki, że na tym się kończy, no a się nie kończy. Proszę zauważyć, że te nasze zarobione pieniądze po chwili znajdą się z powrotem w banku (niekoniecznie w całości, jakaś część na pewno), no i bank te nasze pieniądze pożyczy po raz kolejny itd. I żeby było jasne, to naprawdę są te nasze pieniądze, nie tego kto je po raz drugi do banku przyniósł, tylko fizycznie to są te same pieniążki, które my na początku do banku daliśmy, jeno bank może je sobie tak w kółko pożyczać.
Drogi Ripie van Winkle,
możesz sobie darować, chłopaki z NBP już się przyznali do przekrętu.
http://www.nbportal.pl/pl/np/animacje/prezentacje/system_bankowy/mechanizm-kreacji
(należy kliknąć w obrazek z bankiem). Nota bene przyznali się do niego znacznie wcześniej bankierzy z FED drukując publikację “Modern Moeny Mechanics” w 1961 (FED Bank of Chicago).
Można ściągnąć PDF – np. stąd: http://archive.org/details/ModernMoneyMechanics
albo stąd: http://www.rayservers.com/images/ModernMoneyMechanics.pdf
Popełniasz błąd zakładając, że sekwencję depozyt – kredyt można rozpatrywać w oderwaniu od całego cyklu życia depozytu.
Piszesz: “wpłacam do Banku Komercyjnego (BK) depozyt 100. Bank potrąca rezerwę obowiązkową i na Pańskie życzenie wypłaca Panu pożyczkę/kredyt w gotówce.”
Aby zrozumieć, gdzie tu jest kreacja, należy przyjrzeć się następnym krokom.
Dla uproszczenia przyjmijmy, że mamy jeden bank z wieloma oddziałami.
Załóżmy, że każdorazowo dostaję maksymalny kredyt, jaki bank może udzielić nie łamiąc prawa.
Posiadając depozyt 100 zł, bank musi odprowadzić 3,50 jako rezerwę, czyli może dać kredyt na 96,50 zł. Co się dalej stanie z tą kwotą? Wziąłem ją, aby kupić sobie piłę. Sprzedawca piły wpłaca te pieniądze na koniec dnia do banku.
Pojawia się nowy depozyt – 96,50 zł. Bank odprowadza obowiązkową rezerwę: 96,50 * 3,5% = 3,3775 zł. Zostaje – 93,1225. Pan A. pożycza tę kwotę, aby kupić telefon. Sprzedawca telefonu wpłaca utarg. Bank odprowadza od depozytu 93,1225 kwotę 3,5% – jako rezerwę.
Już w tym momencie udzielone kredyty to:
dla mnie – 96,50
dla pana A. – 93,1225
łącznie – 189,6225, czyli o ok. 89 zł więcej niż początkowy depozyt.
Im więcej takich operacji się odbędzie tym bardziej zbliżymy się do granicznej wielkości ekspansji podaży pieniądza.
Dla rezerwy 3,5% będzie to około 2857 % kwoty pierwotnego depozytu.
Niestety, raczej nie jest tak, jak Pan napisał. Banki pożyczają wielokrotnie więcej pieniędzy niż wynoszą ich depozyty. Skutkiem tego NBP swoją emisją kontroluje dzisiaj mniej niż 5% masy pieniężnej na rynku. Jeśli to nie BK wyemitowały pozostałą część, to proszę mi wytłumaczyć, kto i kiedy wyczarował tę masę pieniądza dłużnego?
Pana przykład dla Asadowa i depozytem Night-rta jest nietrafiony, bo BK nie emitują gotówki, ale pieniądz kredytowy, którym można potem płacić przelewami. To są już tylko zapisy na kontach bankowych. Dlatego nie jest możliwe wypłacenie w gotówce tych wszystkich udzielonych kredytów.
@bip1, @Asadow,
no proszę, trzy komentarze jednocześnie od trzech osób, rzadka sprawa :-)
Aha, mamy być per pan. OK. To przepraszam za tykanie.
1. Z 50 tys mogę Panu wykreować “tylko” 1 378 570,06. Sorki :(
2. Warunek 1. jest taki, że musi Pan każdy otrzymany kredyt wydać.
3. Warunek 2. jest taki, że ten, kto otrzymuje od Pana zapłatę nie trzyma kasy w skarpecie, tylko cały utarg lokuje na koncie w banku.
Warunki 1. i 2. są w praktyce niemal idealnie spełniane w warunkach realnych.
Też nie masz racji :)
Można wypłacić kredyty w gotówce, ale nie ich łączną kwotę!
Ekspansja składa się z wielu małych kredytów, a nie jednego – wielkiego.
Nie ma znaczenia, czy będą to przelewy, czy gotówka.
da mi pan miesiąc po wpłacie powiedzmy przez Nightrata 100k PLN to panu wykreuje, jeno potrzebował bym jeszcze paru innych: kilku handlowców co założą u mnie konta, kilku ich pracowników, też u mnie konta, no i kilkudziesięciu frajerów co wezmą kredyty, a później wydadzą tą kasę u tych handlowców, a i jeszcze jedno, oczywiście kredyt na 1mln pan u mnie dostanie ale przelewem na konto u mnie w banku, bo jak by pan chciał w gotówce to Asadow musiał by robić za bank centralny i dodrukować trochę papieru.
To może niezbyt precyzyjnie się wyraziłem bo chodziło mi o wypłacenie w gotówce wszystkich kredytów jednocześnie, czyli właśnie ich łącznej kwoty.
Z tego samego powodu co powyżej wydaje mi się, że ma to właśnie znaczenie, aby większość obiegu pieniądza była bezgotówkowa.
A bank Lehman Brothers upadł dlatego, że JPMorgan Chase & Co. zamroził aktywa LB.
http://www.bloomberg.com/apps/news?sid=aOBEg1wAitck&pid=newsarchive
Nie znajdę teraz odnośnika, ale o ile pamiętam szef JPMorgan został później jednym z dyrektorów FED.
Bank JPMorgan “ratował” Lehman oraz inne banki zagrożone “kryzysem” wykupując za obniżoną cenę pakiety ich akcji.
Nie jest to krytyczne. Można by było realnie drukować worki z pieniędzmi a ptem je np. palić (kiedy spłacenie kredytu zeruje rozliczenia). Oczywiście dużo eleganciej, eko i po prostu taniej jest robić operacje w bazie danych systemu bankowego.
Deal! Otwieramy złowieszczą sieć bankową i zniewolimy Rip Van Winkle’a!
Uwielbiam zapach ostatecznych wezwań do zapłaty, drukowanych nad ranem! ^_^
Banki nie pożyczają przechowywanych pieniędzy i o to właśnie chodzi! Pożyczki to tylko zapis bankowy, który- gdybym miał uprawnienia- stworzyłbym powiedzmy teraz, z niczego. Potrzebuje ktoś kasy? Piszemy cyferki na koncie i pojawia się piniądz.
Pożyczka działa zupełnie inaczej niż depozyt a pieniądze z depozytu nie są w ogóle ruszane do pożyczki.
Możliwe, że mylimy też słowo ‘depozyt’, sam nie znam poprawnego znaczenia, może być używane jako wkład ludzi do banku, np. oszczędności (j.w.) ale i jako zapis po stronie pasywów przy kredycie, tworzeniu pieniądza.
Powiem nawet szokującą rzecz: jest możliwe, by bank narodowy tworzył pieniądz z niczego na cele publiczne, który nawet… nie musi być spłacany. Oczywiście z głową :)
Biorąc to pod uwagę jak i samą możliwość tworzenia piniondza z niczego- oznacza to, że nie ma czegoś takiego jak brak pieniędzy na wszelkie opłacalne inwestycje. Gorszy efekt na gospodarkę będzie dopiero miało, jeśli będą mniej opłacalne niż inne sposoby zainwestowania.
Podstawy w temacie- dawna głośna broszurka, do dziś ją wspominam a jest w sieci:
http://www.pieniadz.republika.pl/ksiazka/02_ksiazka_dlaczego.pdf
właściwie to książka, ma parę kartek więcej niż kserówki
Brawo! “to są te same pieniążki” – i o to chodzi w tym wypadku.
28 razy w obrocie ta sama stuzłotówka (zmniejszająca się za każdym obrotem
o te 3,5%)! Ergo: pieniędzy w obrocie nie przybyło, prawda? Skąd więc jakaś
mityczna “kreacja”? Pozdrawiam.
…”już się przyznali” – o tym właśnie filmiku wspomniałem, że “ciemnotę
wciskają”. I skutecznie, niestety. Po tym sobie wyobrażamy, że ze 100 zł
depozytu na rynku pojawiło się (no bo przecież sami powiedzieli, ze BK
wykreował) 2857 złociszy. Tymczasem są to (28 sztuk) transakcje przy użyciu tej jednej stuzłotówki. Spójrz, Asadowie, gdybyśmy na chwilkę pominęli bank w naszym rozumowaniu, i śledzili drogę banknotu 100 zł, to przecież “na
upartego” też nam kreacja wyjdzie: 1000 razy w obrocie np, i już mamy na rynku towarów nakupionych za 10.000 zł, nieprawdaż? Niezła sztuczka, co?
A teraz założmy, że jesteś (bez obrazy!) bankolubem i protestujesz przeciwko pominięciu banku w naszym rozumowaniu. Niech będzie. Z tym, że
ani piła, ani telefon nie są tu potrzebne w tym wypadku. Masz 100 zł plus
wolny czas plus bankolubstwo. Wpłacasz depozyt, bierzesz kredyt na 96,5,
tę sumę znowu deponujesz i znów bierzesz kredyt (i tak 28 razy między okienkami się przemieszczasz). Jeżeli pominiemy rezerwę obowiązkową, to na koniec masz (po wzięciu kredytu) te same 100zł, zgodzimy się? Bank sobie tylko zapisał te transakcje, żeby nie zapomnieć, że jak będzies spłacał kredyt i odbierał depozyt, to tyle samo razy (zakładamy, że mimo braku rezerwy obowiązkowej ilość transakcji jest ograniczona) możesz to zrobić.
Wiesz – przykro mi, że Cię zmartwiłem, ale mimo tego że napracowałeś się
biegając cały dzień między okienkami “wpłaty” i “wypłaty”, nie będziesz miał do dyspozycji wymarzonych 2.857 zł (jak rezerwę doliczymy), a tylko tę
marną stówę. Można rzec: jak to??? Przecież to moje własne depozyty i żądam, żeby natychmiast (tzn. przed terminem zapadalności) mi je wypłacono!
A bank na to: Panie A., stracił Pan dla nas wiarygodność finansową i żądamy natychmiastowej spłaty Pańskich kredytów, albo będzie kęsim!
Dla ułatwienia, powiedzmy że w dniu Twojej ciężkiej pracy wspomagającej bank odsetkami, akurat innych środów w banku nie było i na koniec dostałeś nawet tę samą stuzłotówkę z naddartym rożkiem, która z okienka do okienka kursowała. Więc do licha gdzie ta kreacja???
No to jedziemy (komputer i ja) do Wiki. Ostatecznie – daleko nie mamy. “Kreacja pieniądza”.
A tu jak byk: “w przypadku, gdy banki przyjmują wyłącznie lokaty terminowe,
kreacja pieniądza nie występuje. (…)banki jedynie pośredniczą(…) Całkowita suma kredytów jest mniejsza albo równa sumie zdeponowanych oszczędności.
Wypadałoby się cieszyć – alem ja mądry, co? Wyszło na moje! Z tym, że mój mózg w ten sposób nie działa. Zadałem sobie pytanie, dlaczego tak mądrzy
ludzie jak Freedom i Asadow (że nie wspomnę Innych) tak inaczej to wszystko widzą. Mieszanie tu FED-u, które jest państwem w państwie, to chyba jednak za mało. Podrążyłem temat i… ha, przyłapali kościuszkiego!!!
Też w Wiki: “w literaturze przedmiotu (zwłaszcza w podręcznikach akademickich), standardowo wszelką działalność kredytową banków traktuje się jako proces kreacji pieniądza.” Polam i wszystko jasne!
Chociaż z definicją Freedoma, że “przybywa na rynku”, trochę się może kłóci, więc stąd ten długi koment zamiast ostatnich zdań tylko.
Serdecznie pozdrawiam – rvw.
“banki pożyczają więcej…” Niezupełnie. Są banki, które pożyczają mniej i są banki, które pożyczają więcej. (nawet jakąś tabelę z polskimi bankami widziałem gdzie wyszczególniono ilość/wartość depozytów i kredytów)
Te, które pożyczają więcej, pozyskują na to środki z pożyczek na rynku międzybankowym albo wręcz od inwestora strategicznego (cokolwiek miałoby to znaczyć w tym przypadku).
“NBP(…)masy pieniężnej na rynku.” Kwestia chyba tylko w tym, kto i jak liczy. Za Wiki: “do szerokiej podaży pieniądza zalicza się nawet lokaty terminowe o kilkuletniej zapadalności”. To jest dopiero kreacja, prawda?
Z tym, że banki komercyjne akurat niewinne.
“BK nie emitują…” W/g moich wiadomości jednak nic nie emitują. Czasem musi być “wypłacony” przelew, czyli zapis: jak inaczej dostarczyć kopalni czy innej hucie np miliard? Wagonem towarowym? Przelewy ułatwiają sprawę czysto tecznicznie – mam nadzieję, że tu pełna zgoda, prawda?
Serdecznie pozdrawiam.
…acha, no i jeszcze jedno: jakby zsumować efekty tej całodziennej pracy Asadowa (vide moja odowiedź dla Niego) i nazwać to “masą pieniężną na rynku”
to znajdziemy łatwo odpowiedx na pytanie “dlaczego tych pieniędzy jest na rynku tak mało, skoro jest ich tak dużo” oraz będziemy wiedzieli, skąd te 5%
emisji NBP się wzięło. Pozdrowienia.
…Wszystko proste i zrozumiałe, oprócz pierwszego zdania :)
Konwencja, którą przyjąłeś na Swoim portalu, jak najbardziej mi odpowiada.
A moje dotychczasowe “panowanie” zechciej po prostu uznać za prawdziwy szacunek zarówno dla Gospodarza, jak i Stałych Bywalców. Pozdrawiam serdecznie – rvw.
Pan dalej nie rozumie w czym tkwi problem.
Po pierwsze poprzez cudowne rozmnożenie pieniędzy, na rynku znajduje się zamiast 1000 jakieś 28 000 złotówek (więc jak nie ma kreacji jak jest), po drugie za wirtualne w sumie pieniądze zostały zakupione realne towary, po trzecie bank od jednego tysiąca złotych pobrał/zarobił 28 razy odsetki. Też bym chciał pożyczać jeden tysiąc 28 razy w jednym praktycznie czasie.
Bardziej obrazowo – jest pan w stanie pożyczyć to samo krzesło 28 różnym osobom zanim krzesło zostanie zwrócone przez pierwszą osobę, której pan to krzesło pożyczył? Bo jak pan jest to możemy uznać że wszystko jest ok.
Nie będę opisywał problemów jakie rodzi takie rozmnażanie (kreacja) z powietrza. W pewnej skali może i jest to nawet korzystne, ale nie czarujmy się, tak jak to teraz wygląda to zwykłe oszustwo (i o tym napisał Freedom).
…aż przykro pisać, że to nieprawda… a jednak.
Zapodaną lekturę znam, podobnie jak ten filmik o którym wspominałem wcześniej: “Money as debt” czyli “Pieniądze jako dług – 2 część”(polskie napisy). Nic, tylko bank otwierać… Wody z mózgu nam narobili i tyle.
Bank komercyjny po prostu musi mieć pieniądze na akcję kredytową. Czy to
z depozytów, czy z rynku międzybankowego, czy własne.
“powiem(…)jest możliwe(…)” Na całe szczęście nie jest. Bank Centralny ma zakaz finansowania “celów publicznych”, czyli pomysłów rządzących.
Tak, że biorąc to pod uwagę jak i brak możliwości tworzenia pieniądza z niczego, oznacza to że jest coś takiego jak brak pieniędzy na wszelkie opłacalne inwestycje. Pozdrawiam z prawdziwym smutkiem.
Podrąż jeszcze głębiej :-)
W przykładzie NBP na początku bank nie ma żadnych depozytów.
Jedna osoba wpłaca 100 zł. Dalej już wszystko dzieje się bez dopływu pieniędzy z zewnątrz, zgoda?
Z tej stówki, która wpłynęła na początku bank był w stanie udzielić kredytów na łączną kwotę ok. 2800 zł – co do tego się zgadzamy?
Dla uproszczenia przyjmijmy, że te n cykli obrotów odbyło się w ciągu jednego dnia i że wszystkie kredyty były oprocentowane 10% w skali rocznej i udzielone na 12 miesięcy.
Wynika z tego, że system zasilony 100 zł pozwolił zarobić bankowi 280 zł z odsetek. W tym jest problem, że z jednej strony bank udziela oprocentowanych kredytów, z drugiej zaś – pieniądze wracają na nieoprocentowane rachunki rozliczeniowe.
Zastanawiam się, jak czytałeś tę stronę Wiki, na której znalazłeś swój cytat, że nie zauważyłeś tego fragmentu:
Jest to część opisu przykładu, który pokazuje jak odbywa się księgowanie kredytów. Z mojego przykładu powyżej oraz filmiku NBP można powziąc mylne wrażenie, że udzielony kredyt uszczupla kwotę depozytów.
Tak jednak się nie dzieje. Kiedy klient bierze kredyt, odpowiednia kwota jest księgowana “z niczego” na jego koncie, a żeby bilans się zgadzał, jako kwota przeciwstawna księgowana jest wartość zobowiązania kapitałowego kredytobiorcy.
Ja tam ze swej strony (skoro to tylko ta sama stówka w obiegu) ponawiam prośbę o wyjaśnienie jak można pożyczyć jedno krzesło 28 osobom, praktycznie w tym samym czasie, zanim je nam odda pierwsza osoba której się to krzesło pożyczyło.
ad1: Oczywiście, że tego nie wykluczam. Powiem nawet więcej: chciałbym się mylić, założyć bank i tworzyć sobie pieniądze “z powietrza”. A tu pospolitość skrzeczy…
ad2: na JAKIM rynku? Tym podręcznikowym, gdzie wszystkie kredyty i depozyty
są zsumowane i tworzą “masę pieniężną”? Bo jeśli chodzi o realny obieg w gospodarce (ten inny rynek), to dalej jest na nim tylko 1000zł (vide mój długi komentarz do Asadowa), więc jednak żadnej praktycznej, a nie podręcznikowej kreacji nie ma. Jeśli słowo “wirtualny” mam rozomieć w opozycji do realu, czyli jako coś co faktycznie nie istnieje, to nie sposób za to kupić realnych towarów. Że pobrał odsetki? Przecież z tego (bardzo, bardzo upraszczając, jako że nie na tym banki głównie zarabiają) żyje jako firma. Cyt. za NBPortal: “Banki komercyjne zalicza się do grupy instytucji
nazywanych pośrednikami finansowymi, które specjalizują się w gromadzeniu depozytów od gospodarstw domowych i przedsiębiorstw, aby pożyczać z kolei te środki przedsiębiorstwom i gospodarstwom domowym – tym, które potrzebują ich na inwestycje, zakup dóbr trwałego użytkowania lub po prostu na pokrycie kosztów bieżącej działalności. BK jest więc instytucją powołaną do
przyjmowania depozytów i udzielania kredytów”.
“Też bym chciał…” – jeżeli jest Pan/jesteś (mam nadzieję, że ta miła konwencja dyskutowania per Ty wprowadzona przez naszego wspaniałego Gospodarza portalu nie będzie poczytana za zbytnią poufałość) pewien Swoich racji, to dlaczego nie założysz banku? To naprawdę proste, acz czasochłonne. Nawet – wbrew pozorom – nie potrzebujesz na to pieniędzy. Chętnie się zresztą przyłączę (też bez pieniędzy), jeżeli tylko przekonasz mnie że warto.
ad.3: Ze znalezieniem błędu w rozumowaniu przy tym krześle, miałem przyznam problem. To tak jak 4=5 bardzo łatwe do udowodnienia, tylko że w dowodzie jest zakamuflowane dzielenie przez zero. Papierosy mi się skończyły :( , ale to zero – wydaje się – znalazłem. Więc w rzeczywistości wyglądałoby to tak: Mam krzesło (depozyt). Pożyczam komuś (kredyt). Wziął, “bo dawali na dowód”, ale wolałby co innego. Zamienia z Tobą krzesło na elegancki taboret. Ale Tobie w tej chwili krzesło jest jeszcze niepotrzebne, bo akurat zmieniasz mieszkanie. Przynosisz więc do mnie na przechowanie (drugi czyli kolejny depozyt). (Tu zwróć, proszę, uwagę, że nie tylko za przechowanie nie płacisz, ale jeszcze ja dopłacam Tobie – w zamian za możliwość dysponowania tym krzesłem w ciągu okresu przechowywania) Po czym ja to krzesło znowu komuś pożyczam (czyli kolejny kredyt), ten ktoś robi “machniom” z kimś – i krzesło znowu wraca do mnie. I tak 28 razy (rezerwę pomińmy – przecież nie będę mu za każdym razem po kawałku nóżki odpiłowywał). No i moje mocno podchytliwe pytanie: była kreacja? Rozmnożyły się krzesła? Jest ich więcej w realnym świecie? 3 razy oczywiście nie. I nie zmieni tego faktu pominięcie banku i przekazywanie krzesła wprost z rąk do rąk jako przedmiotu wymiany, czy zamiana w takim bezpośrednim obiegu “krzesła” na “stuzłotówkę”. Stuzłotówka tez pozostanie ta sama, nie rozmnożyła się, po prostu za jej pomocą dokonano ileś tam transakcji. Trochę ciężko bez nikotyny, ale starałem się sie możliwie jasno przedstawić swój osobisty punkt widzenia. Jak to wyszło obiektywnie – nie wiem. Naprawdę natomiast szczerze polecam dyskusję (ponad 200 komentów) mocno czasami gorącą pod notką Ultima Thule na 3Obiegu “Kreacja pieniądza – wyjaśnienia!!!” (ze strony już im zniknęło, ale wystarczy tytuł wpisać w Google). Mądrzy ludzie kłócą sie na ten temat, wspaniałe argumenty padają, nawet o krześle coś jest:) Inspiruje do przemyśleń i ewentualnie wyrobienia sobie własnego zdania. Pozdrawiam.
Wierz mi, że tę stronkę Wiki dokładnie przeczytałem – inaczej bym o niej nie pisał, bo łatwo wyrwac zdanie z kontekstu i zmienić przez to treść. Ale te tematy to już nstępnym razem, jeżeli pozwolisz (zmęczenie i brak nikotyny). A tak “na cito”, to tylko odniesienie do 2 ostatnich akapitów, od “można powziąć mylne wrażenie…”. Zerknij, proszę, do mojej odpowiedzi dla BIP-a1, z godz. 01.50. Wiersz ósmy, przytoczony przeze mnie cytat z oficjalnego bądź co bądź NBPortalu. CDN Pozdrawiam nocną porą.
Skoro odsyłasz do UT na 3O, to proszę, Imran świetnie to wyjaśnił:
imran
9 maja 2013 o 14:40
A co ten przykład ma wspólnego z tym o czym rozmawiamy?
.
Przecież ja cały czas odnoszę się do pożyczania wkładów avista, a nie terminowych.
.
Jeżeli pożyczam Frankowi na miesiąc, to przez miesiąc nie dysponuję pieniędzmi.
Gdybym mu pożyczył na rok to bym przez rok nie dysponował.
Mógłbym coś za nie kupić dopiero kiedy on mi je odda.
Odda – to znaczy wprowadzi jakieś dobra czy usługi na rynek, przekaże mi talony na odbiór innych dóbr z rynku.
.
To jest zobrazowanie sytuacji kiedy bank pożycza pieniądze z wkładów terminowych, a nie avista, a nie o tym rozmawiamy
.
Proszę przeczytać to co napiszę poniżej uważnie, to może Pan zrozumie w końcu o co chodzi i przestanie podawać nieadekwatne przykłady;
.
.
Ludzie wymieniają pomiędzy sobą towary, usługi, pracę. Pieniądz jest tylko czynnikiem pośrednim.
Jeżeli A chce wymienić jakieś towary czy pracę na inne towary, to wymienia je najpierw na pieniądze.
Zanim nabędzie te inne towary pieniądze są w jego posiadaniu.
Jeżeli uzna, że może w tym czasie pożyczyć te pieniądze dla B, to nic się nie zmienia w relacji pieniądz – towar.
Dlatego że – I TERAZ NAJWAŻNIEJSZE…..
– A przekazał towar i odebrał pieniądze, nie odbierając innego towaru. B odbiera za te pieniądze towar.
Ale żeby A odebrał również towar to B musi mu pieniądze zwrócić. Ale żeby mógł zwrócić musi wymienić jakiś towar na pieniądze.
– Dlatego cały czas relacja pieniądz – towar pozostaje ta sama. (oczywiście zakładając stałą ilość towarów)
.
.
Czy to jest jasne?
.
.
A teraz sytuacja udzielania kredytu z depozytu avista;
– A wprowadza na rynek towar i pobiera pieniądze.
– Wkłada je do banku jako depozyt.
– Bank udziela z nich pożyczki B na rok.
– Jeżeli B wymieni te pieniądze na dobra, to nie oznacza, że A tego zrobić nie może. Ponieważ te pieniądze wrócą natychmiast do banku będąc na koncie kogoś innego.
– Więc A również wymienia te pieniądze na towar tak jak B.
.
Na rynek został więc wprowadzony jeden towar na początku – przez A , natomiast odebrany został towar przez A i przez B. Teraz możliwość dalszej wymiany pieniędzy na towar otrzymali zarówno były właściciel towaru odebranego przez A jak i drugi właściciel towaru odebranego przez B.
.
Jeżeli przyjąć założenie, że ilość pieniądza się nie zmieniła, to oznacza, że za jeden towar wprowadzony na rynek (przez A) zostały przejęte dwa towary (dwa razy większa ilość).
Czyli relacja towar/pieniądz została zmieniona na korzyść pieniądza.
.
Tak czy nie?
.
Równowaga zostanie przywrócona dopiero po roku, gdy B wprowadzi na rynek towar nie pobierając za niego pieniędzy – bo będzie je musiał oddać do banku.
Ale do tego momentu wartość pieniędzy się zmniejszy w stosunku do towarów których będzie mniej niż pieniędzy.
.
.
Czy mógłby Pan to dokładnie przeczytać jeszcze raz i postarać się zrozumieć, żeby nie pisać już nie na temat i nie podawać przykładów dotyczących sytuacji kiedy pożyczane są pieniądze wyłącznie na okres na który złożone są depozyty – bo co do tego nie ma sporu i nie o tym rozmawiamy.
“bez dopływu pieniędzy z zewnątrz” – ok.
“bank był w stanie…” – zamieńmy to na “banki” lub “system bankowy”, ok?
Poza tym zgoda.
“zarobić bankowi” – z liczbami się naturalnie zgadzam, ale znów: bankom.
Po co mi ta liczba mnoga? Do porównania: stuzłotówka w pozabankowym obiegu, 28 transakcji, każdy ze sprzedających na swoim towarze/usłudze miał marżę
10 zł (koszt 90 + marża 10 = 100). Rynek zasilony 100zł pozwolił ludziom zarobić 280 zł z marż handlowych. “Bank” czy “banki” nie zmienia sytuacji, ale zmienia nasze widzenie.
“Problem” – mam wrażenie, że w tym zdaniu gdzie indziej go widzimy.
O ile mi wiadomo (zastrzegam się), pracodawca nie ma obowiązku wypłacania pensji pracownikowi wyłącznie na konto. Po co więc komu nieoprocentowany rachunek rozliczeniowy, za który jeszcze miesięcznie musi płacić? Nie wiem,
jaki jest udział takich rachunków w porównaniu do ROR-ów czy krótkoterminowych lokat, ale wydaje mi się, że tak expressis verbis wyrażone stwierdzenie chyba nie do końca jest uprawnione.
“Zastanawiam się…” – no pewnie, przecież skąd niby masz wiedzieć, czy czytam to o czym piszę, a jeżeli, to czy ze zrozumieniem. Zapewniam Cię, Asadowie, że to robię, choćby przez szacunek dla dyskutantów. Jeżeli czegoś nie wiem lub nie rozumiem, to wprost o tym piszę właśnie po to, żeby się dowiedzieć/coś zrozumieć.
Byłeś uprzejmy przytoczyć fragment (jak wyżej – pewnie, że mogłem go nie zauważyć) i na jego podstawie wysnuć wnioski, że jednak kreują, a to iż udzielony kredyt uszczupla kwotę depozytów to mylne wnioski. Pewnie Cię, Asadowie, zaskoczę, ale w pełni się tu z Tobą zgadzam! Tyle, że – pod
jednym warunkiem. Jeżeli przyjmiemy za podstawę naszego rozumowania pkt 2
opisanych warunków początkowych: brak gotówki (pieniądza Banku Centralnego). Czyli innymi słowy: BC nie istnieje (co zresztą potwierdzają pozostałe punkty). Ktoś jednak funkcję emitenta musi pełnić – nie mamy więc
co się dziwić, że tę prerogatywę BC, jaką jest właśnie wytwarzanie pieniądza z niczego, przejmują BK. Wtedy i tylko wtedy powstanie nam potworek, o którym napisałeś: “kiedy klient bierze kredyt…”, a który UT opisuje jako związek KD w opozycji do realnie istniejącego DKD.
Mam nadzieję, że w pełni się zrozumieliśmy i wspólnie doszliśmy do wniosku, że jednak enuncjacje Freedoma były nieuprawnione. Serdecznie pozdrawiam – rvw.
Asadowie, ani Ciebie, ani nikogo nie “odsyłałem”. Uznałem tamtejszą dyskusję za ciekawą w świetle poglądów Freedoma i tyle. (nb poza Legionem nigdzie nie komentuję) Jak zauważyłeś, żadnego z dyskutantów nie cytowałem – mój komentarz to były oryginalne, własne przemyślenia.
Natomiast tego Twojego komentarza – wybacz – kompletnie nie rozumiem.
Jeszcze raz przeczytałem cały dyskurs (poprzednio było coś ze 180 komentów).
Zechciałbyś mi nieco przybliżyć, co właściwie Imran tak świetnie wyjaśnił?
Spór pod wpisem Freedoma dotyczył: przy kredycie z BK jest kreacja czy nie ma. Imran przyznał, że nie ma. (my też się chyba zrozumieliśmy wreszcie, prawda?) Nawet w przypadku wkładów a-vista (wpis 9 maja, godz.13.34: “a kiedy ja użyłem słowa “kreacja pieniądza”? Cały czas mówię o zwiększonym popycie a w związku z tym spadkiem wartości pieniądza”).
Bloger Wysokogazowany kilkukrotnie tłumaczył Imranowi, gdzie popełnia błąd w rozumowaniu (niezrozumienie/odrzucenie pojęcia “osad wkładów a-vista”),
używając wreszcie łopatologicznego przykładu z Frankiem. Do mnie akurat Jego argumentacja jak najbardziej trafia. Pozwolę sobie powtórzyć moje pytanie, Asadowie: co świetnie wyjaśnił Imran i dlaczego przytoczyłeś akurat ten fragment, który chyba z naszą wcześniejszą dyskusją (wygasłą już, mam nadzieję) niewiele ma jednak wspólnego. Szczerze życzę przyjemnego dnia – rvw.
Skąd Ci to przyszło do głowy? Bardzo niepodoba mi się, że próbujesz wcisnąć mi coś, czego nie powiedziałem. To już nie jest dyskusja tylko trollowanie.
Freedom ma rację. Banki mają przywilej tworzenia pieniędzy z niczego i wypożyczania ich na procent. Niepotrzebnie zaciemniasz obraz porównując operacje bankowe do zwykłego obrotu handlowego. Co z tego, że jedne 100 zł może uczestniczyć w obrocie na dowolną, ograniczoną jedynie czasem istnienia wszechświata kwotę, skoro nie ma tu mowy o relacji długu, o oprocentowaniu i kreacji pieniądza, która ma miejsce tylko przy operacji udzielenia kredytu?
Warunek ten, co zostało tam wyraźnie napisane, został przyjęty tylko po to, aby ułatwić zrozumienie działania mechanizmu kreacji pieniądza.
“bardzo mi się nie podoba…” – no masz rację, zapędziłem się, przyjmij moje przeprosiny. Wishfull thinking początkującego komentatora, któremu się wydawało, że kogoś przekonał.
“Freedom ma rację…” – widzisz, Asadowie, mnie kompletnie nie interesuje kto ma rację personalnie, czy to Freedom czy Nonscolar trzaskający drzwiami. Chcę dojść do tego, jak to jest w rzeczywistości. Ten temat akurat naprawdę mnie interesuje i będę go tak długo drążył, aż uzyskam wreszcie pewne, wiarygodne informacje.
Nie oznacza to oczywiście, że będę Wam zabierał czas na Legionie, jako że pozostaliśmy przy swoich interpretacjach.
Skorzystam ze źródła, czyli bezpośrednio z banku. Trochę to potrwa, jako że
przyszły tydzień mam “gorący” a i przygotować się lekturowo by wypadało.
Dziś ściągnąłem i przeczytałem “Rachunkowość bankową” Jankowskiej i Balińskiego
(podobno jedna z podstawowych pozycji w temacie, ale to ciągle książka, a nie rzeczywistość – chociaż potwierdza mój punkt widzenia).
Miałbym taką propozycję: jak coś rzeczywiście uzasadnionego faktami będę wiedział, to prześlę Ci informację e-mailem. Jak się na to zapatrujesz?
Pozdrawiam – rvw.
Popieram – oto właściwe podejście. Ja też wolę poznać prawdę, niż żeby się okazało, że miałem rację – gdyby już te rzeczy były w konflikcie.
Będę wdzięczny za wszelkie “cynki”, “wycieki”, świadectwa i odnośniki do materiałów źródłowych, na maila czy tutaj (bo to chyba wciąż w temacie notki, więc czemu nie?).
Chciałbym tu zwrócić Ci uwagę na jeszcze jedną sprawę:
Pytanie o kreację pieniądza jest silnie związane z pytaniem jak obliczana jest jego podaż, bo jest to – nie wprost – definicją, co nazywamy pieniądzem.
Moja teza jest taka, że jeśli liczymy jako podaż pieniądza sumę wszelkich wkładów a’vista (RORy itp.), to BK dokonują kreacji “z powietrza”. Jeśli liczylibyśmy tylko pierwotną podaż z BC – to oczywiście zamiast o kreacji mówilibyśmy o cyrkulacji.
…niezmiernie się cieszę, że wreszcie się porozumieliśmy.
To na początek to, co dziś wyczytałem w przytoczonej publikacji i było dla mnie – nie ukrywam – zaskoczeniem. Mianowicie BC każdy kredyt udzielony przez BK
nazywa emisją i tak ją traktuje. Co to znaczy traktuje? Wymusza na bankach
kierowanie strumieni kredytowych w określone sektory gospodarki, które przez to są w danym okresie bardziej uprzywilejowane (inna branża w tym czasie o kredytach może tylko pomarzyć). Zetknąłem się z tym zjawiskiem bezpośrednio, ale tłumaczono mi wówczas, że to dla danego banku w danym okresie za duże ryzyko.
“jak obliczana jest jego podaż”: wpisz w Google “15.09.2010 Konstrukcja indeksów Divisia” (przepraszam że nie link na kliknięcie, ale zwyczajnie mi to jeszcze nie wychodzi) – chyba najlepsze i najstrawniejsze on-line (z urzędowej strony NBP).
Albo najpierw o agregatach wpisz “makroekonomia.doc – udostępnione” (1 stronka bardzo jasna z Begga na Chomiku Qrak – nie musisz jej nawet ściągać, możesz przejrzeć). Pozdrawiam – rvw.