W odpowiedzi na wyrażony pogląd Sławomira Cenckiewicza dotyczący akcji służb postkomunistycznych, w wyniku której wybuchł budynek mieszkalny, w rozmowie z portalem WP.pl. Gromosław Czempiński przyznał:
(…) po wybuchu do mieszkania płk. Hodysza rzeczywiście weszli funkcjonariusze służby. Generał zaznacza jednak, że decyzja ta była spowodowana zdarzeniem do którego doszło 17 kwietnia. – W gdańskiej delegaturze UOP od dłuższego czasu krążyła informacja, że płk. Hodysz jest w posiadaniu tajnych dokumentów. Gdy nastąpił wybuch, pojawiła się obawa, że trafią one w ręce osób trzecich. Aby do tego nie dopuścić, do mieszkania pułkownika weszli funkcjonariusze. Znaleźli oni dokumenty, spisali protokół. /WP.pl/
Wybuch gazu w Gdańsku był operacją UOP
“(…) pracując kilka lat nad sprawą Wałęsy i przygotowując książkę „SB a Lech Wałęsa” spotkałem się z kilkoma osobami – urzędnikami miejskimi, pracownikami tajnych służb, strażakami, a nawet byłym wiceministrem spraw wewnętrznych, którzy niezależnie od siebie mówili tak: „wybuch gazu w Gdańsku był operacją UOP, zaś ofiary niezamierzonym wypadkiem przy pracy”.” – napisał na Facebooku Cenckiewicz.
“Dopytywałem: jak to możliwe?! Pewien funkcjonariusz b. SB, ale świetnie ustosunkowany w środowisku UOP/ABW, tłumaczył mi, że w zawalonym bloku mieszkał płk. Adam Hodysz, którego ekipa prezydenta Lecha Wałęsy z delegatury UOP w Gdańsku, podejrzewała o przetrzymywanie kopii dokumentów agenturalnych Wałęsy/”Bolka”. „Upozorowali wybuch gazu – mówił – żeby wyprowadzić później wszystkich mieszkańców i wejść do mieszkania Hodysza. Przesadzili, budynek się zawalił i zginęli ludzie. Ale do mieszkania i tak weszli”. Wskazywał na ekipę wałęsiarzy z UOP w Gdańsku opisaną w książce „SB a Lech Wałęsa”… Prezydent Wałęsa i jego ludzie czyścili wówczas archiwa ze wszystkich komprmateriałów”. /Rzeczpospolita.pl/
Dodaj komentarz