Szanowni Państwo.
Wybrałem się na jeden z dzisiejszych protestów.
Obfotografować, obkamerować.
Dobry Pan Bóg sprawił, że nie było czego.
Chłopa stawiło się kilkaset. Bardzo młodocianego chłopa. Nie pierwszy raz się potwierdza, że 30+ jacyś tacy wybrakowani czy wykastrowani czy coś.
Panien było niestety nieparytetowo. Acz ponadprzeciętnie dumnych i dzielnych.
Najpiękniejszą tego wieczoru była Biało-czerwona. Dostojnie powiewała w czerwcowym słońcu nad jeżami, łysinami i blond lokami.
Program artystyczny zupełnie mnie nie ujął. Choć narodowemu wodzirejowi nie można było odmówić charyzmy, wrodznego talentu i siły emisji głosu – co można było podziwiać w pełnej krasie bo tubą się nie podpierał.
Interesowała mnie szczególnie gra aktorów w strojach czarnych i niebieskich, którzy zajechali na scenę w rozhałasowanych piskliwie srebrnych karetach, przesadnie licznych.
W misterium uczestniczyli jeszcze didaskalnicy. Przechodniujący bokiem. Wietrzący psy i rowery. Nic a nic nie wiedzący o co chodzi, komu i dlaczego.
Uważny analityk zowie ich „twardy elektorat“.
Po pokrzyczeniu nastąpiły łowy – berki gonione i ciuciu babki.
Ci, którzy byli ubrani solidniej, z dużą domieszką stali w kostiumach popisywali się całej reszcie umiejętnością czytania z plastiku i pisania w kajeciku. I dzwonienia do systemu.
Wogóle to jacyś telefonomaniacy. Rabowali chwilowo komóry i kasowali co było wcześniej z takim zapałem uwieczniane. Może dziadziowie byli indianie?! Lica blade ale któż ich tam wie.
Że lica blade to wina wielgaśnych rekwizytów – czapeczek.
Czorni występowali z czapeczkami i pałeczkami.
Tak mieli przykazane przez tego, który najwięcej gwiazdek dźwigał. I nie tylko, bo i wielki brzuch. No ogólnie był wielki bardzo.
Do spółki miał mniejszejszego kolegę. Nie przebranego, w cywilnym kostiumie. Ale też brzuszek noszącego.
Brzuch gigant nieoczekiwanie stał się bohaterem wieczoru.
Bo jak dojechała jedna z karet to wysypały się z niej rozwścieczone żółwiki.
Najmniejszy, najmikrzejszy wypadł pierwszy. Z mossbergiem i z rozbieganymi oczkami za ruchomymi celami.
Brzuch go zhamował i zaordynował – tylko czapeczki i pałeczki!
Aż żal było patrzeć jak te bidusie zwiesiły łepki.
Szczęściem drugiego aktu nie było.
Po godzinie wszystko się skończyło.
Tzn. jeszcze w kuluarach trwały czas jakiś negocjacje dotyczące miejsca nocelgu paru osób. Ale chyba szczęściem wszyscy zjedzą kolację u mam.
Posłowie.
– Dziękuję panu.
– ?!? (Wielki brzuch zrobił wielkie oczy)
– Bo między innymi dzięki pana staraniom wszystko przebiegło w miarę spokojnie. Pomimo niewątpliwie trudnych okoliczności…
– Ale to nie moja zasługa. Pan dziękuj temu tam… (Wielki brzuch w wielkiej skromności wskazał na cywilnego brzuszka)
– Panom też dziękuję. Że było względnie spokojnie.
Nie ma nas – was. Wszyscyśmy na jednym wózku. Nie sztuka byłoby się powybijać. Tego nie możemy zrobić.
– A tyś kto?!
– Nikt. Tzw. obywatel.
– Dziękuję za sprawną organizację.
– Dziękuję, że pan przyszedł. (Odparł namacalanie zatroskany Wodzirej)
– Byłem u nich i podziękowałem im. No, że w sumie spokojnie było. Przecież mogliśmy się pozabijać. Było dużo narwańców.
– Tak. W sumie tak. Zawsze, po każdej stronie trafi się paru.
___________________________
Zapewniam, że lekkość tonu jest wprost proporcjonalna do ciężaru przeżyć autora.
Tupot żółwików wciąż tupie mi w głowie.
;-))))))))))
pękłam przechodniując bokiem
ale paczpan karolku, jak oni się telefonów boją
zaraz im się z aferą podsłuchową kojarzy-
żeby to narzędzia przestępstwa każdy nosił przy sobie, to nie może być
Pisz, pisz. Kiedyś to wydasz i zbijesz fortunę. W nowych, naprawdę polskich i naprawdę – złotych.
Dziękuję.
Ale tam na miejscu do śmiechu mi nie było.
Raz, że szczęk żółwiowej stali. Ktoś tam wspomniał – Wujek. Ale to jeszcze ujdzie.
Najgorsza jest ta cisza obok, wyalienowanie tła.
Ludziska piją, swawolą się w knajpach. Tuż obok.
Temat główny i jedyny – co na pejsie.
Odruchowo wskakuje pomysł, że jakby fejsa wyłączyć to dopiero byśmy mieli powszechną radykalną zmianę, jak marzenie! A tak…
Chłopcy Narodowcy też jakoś nieporadnie to rozgrywają.
Przecież każda manifestacja winna być skierowana w pierwszej kolejności do tych z pałeczkami. Tak im nagadać, żeby im same wypadły z rąk. To jest możliwie.
Dni ich mocodawców są policzone.
Dziś ten, którego przyszli spałować, jutro może być ich komendantem.
My też ich nagrywamy. Oni też mają rodziny.
Nadchodzi sprawiedliwość na polską ziemię i trzeba to wszystkim uświadomić.
O qu… aleś trafił w sedno!
Zablokować na fejsie i w ogóle – strony kulinarne, z modą oraz te typu “fajna impra była” – gotowa rewolucja.
To, że ludzi się skazuje na więzienie bez powodu, zamyka się usta mówiącym prawdę, a władze okupacyjne kończa wyprzedarz majątku Polaków – to nikogo nie rusza.
Asadowie.
To jest wbrew pozorom kluczowa sprawa.
Jak przekonać niewolnika, że jest niewolnikiem. Jemu dobrze, on się czuje panem i władcą swego ajfona, on nie chce nic zmienić.
Lubisz eksperymenty myślowe. Zróbmy sobie i taki:
Od jutra mamy pełną władzę na terenie ziem polskich. Wprowadzamy ustrój jak za złotego wieku.
Pytanie za trylion punktów – komu się to będzie podobać?!
Przecież ludziska uschną bez biedry i szkiełka.
To trzeba wszystko zaplanować. Rozłożyć na raty. Zacząć odwyk wcześniej. Bo tak nagłego odstawienia narkotyku nikt nie przeżyje.
To nie są żartobliwe sprawy.
Problemem nie jest kaczor donald.
Problemem jest uwielbienie ich przez panią Bożenkę spod piątki, i pana Ryśka, i mojego brata, i ojca, córki, i mnie samego czasem……..
Rozkładać na raty by można było, gdyby bestia była martwa.
Wystarczyłoby utrzymywać ciepłotę i resztę załatwiłyby drobnoustroje.
Najpierw jednak trzeba ją ukatrupić. Inaczej nic się nie zacznie rozkładać.
Można próbować ją katrupić na raty… ale może będzie szybciej i przy mniejszych stratach własnych – “raz, a dobrze”?
Tak, tak, oczywiście. Trochę przesadziłem.
Najskuteczniejszą – tak czy inaczej – będzie terapia szokowa….
Srebrnych…
W europie będzie polski srebrny.
W reszcie świata chiński złoty.
Jakkolwiek będziemy bogaci…!