Mają one miejsce już od ponad pół roku, od afery Amber Gold i dymisji płk Mąki, zastępcy Bondaryka w ABW. W styczniu 2013 odszedł z ABW także i sam Bondaryk. Po Świętach Wielkanocnych ukazały się dwa ciekawe artykuły na ten temat.
Pierwszy z nich to wywiad Mariusza Staniszewskiego z byłym szefem CBA, Mariuszem Kamińskim, opublikowany w “Do Rzeczy” /nr 10/2013, 2-7.04.2013/. Nosi on tytuł “System stworzony przez Tuska gnije”. Można tam przeczytać m.in., że:
“Tusk pół roku temu zapowiedział reformę służb i od tej pory utrzymuje się w nich nerwowe napięcie. (…) Wydaje się, że całe to mówienie o reformie służyło jedynie do stworzenia pretekstu do odwołania szefa ABW Bondaryka. Z jakichś względów stał się on dla Tuska niewygodny. (…) Tusk po raz pierwszy o reformie ABW zaczął mówić przy okazji afery Amber Gold. ABW w tej sprawie kompletnie zawiodła,”. I dalej:
“Dziś nie ma reformy i nie ma nowego szefa ABW.
Jest za to nowy szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz. Tak jak Bondaryk jest to człowiek służb z lat 90., z ekipy Milczanowskiego. Jeden z tych, którzy udawali, że zmieniają SB w służbę mającą ochraniać niepodległe państwo. Z punktu widzenia Tuska to lepsza wersja Cichockiego [jego poprzednika]. Dla Bondaryka i jego kolegów to uspokajający sygnał, że krzywda im się nie stanie.
Były szef ABW ze służby nie zniknął.
Bondaryk nadal jest funkcjonariuszem ABW oddelegowanym do MON, z misją tworzenia Narodowego Centrum Kryptologii. Nie wiadomo, czy ma to być jednostka badawcza, jak się oficjalnie deklaruje, czy zaczątek nowej służby specjalnej. Bondaryk nie dał się wypchnąć Tuskowi ze służb i dalej jest w grze.”.
Nieco inaczej patrzy na te sprawy Aleksander Ścios w swym artykule “Podzwonne od Bondaryka” zamieszczonym w ostatnim numerze “Gazety Polskiej” /z 3.04.2013/. Tekst ten dostępny jest także na blogu Ściosa /TUTAJ/. Dowiadujemy się z niego, iż:
“Warto zauważyć, że od czasu gdy środowisko Belwederu narzuciło plan gruntowej przebudowy systemu bezpieczeństwa i wykreowania nowej formuły reżimu prezydenckiego, mamy do czynienia z niezwykłą aktywnością ludzi ABW. Przypomnę, że projekty opracowane w ramach Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego przewidują m.in. podporządkowanie Agencji ministrowi spraw wewnętrznych oraz ograniczenie jej zadań do ochrony kontrwywiadowczej.
ABW miałaby przekazać Policji (CBŚ) zadania w zakresie nielegalnego wytwarzania, posiadania i obrotu bronią i amunicją, a do Ministerstwa Finansów oddać kompetencje dotyczące zagrożeń korupcyjnych i ekonomicznych. Doprowadzi to do znaczącego ograniczenia wpływów ABW na szereg procesów decyzyjnych oraz odebrania tej służbie prymatu w sprawach bezpieczeństwa. (…)
Ujawnienie afery Amber Gold, kreowanej i wzmacnianej przez niektóre ośrodki medialne, przypominało kombinację operacyjną inspirowaną przez środowisko konkurencyjne wobec ABW. Było też działaniem wymierzonym w Donalda Tuska i ludzi, którzy przez lata tworzyli tzw. układ trójmiejski.”.
To działanie osiagnęło swój cel i Tusk zaczął mówić o reformie ABW /a w końcu zdymisjonował Bondaryka/. Broniąc się, ABW “odpaliło” aferę z Brunonem K. i rzekomym zamachem na Sejm. Próbą obrony pozycji ABW mogła też być działalność hakera Alladyn2, który na poczatku marca 2013 włamywał się na strony rządowe. Ostatnim posunięciem ABW była publikacja raportu “Współpraca SB MSW PRL z KGB ZSRR w latach 1970-1990 – próba bilansu”. Ścios stwierdza:
” jego ponad dwudziestoletnia kariera „Bonda” oraz szefowanie Agencji przez ostatnie pięciolecie, były pasmem porażek w walce z sowiecką i rosyjską agenturą. Fakt, że dopiero po dwóch dekadach polski kontrwywiad dostrzegł to zagrożenie i podjął próbę opisania zjawisk, które ukształtowały cały system bezpieczeństwa III RP, wystawia polskim służbom jak najgorsze świadectwo.”. Ścios podejrzewa, że autorem tego raportu może być sam Bondaryk. Na zakończenie stwierdza:
“Rozchwytywany przez media raport ABW, ma jeszcze inne przeznaczenie. Jest nie tylko efektem „wojny służb” i gry różnych grup interesów, ale może stanowić rodzaj polisy ubezpieczeniowej byłego szefa ABW. Taką polisą byłyby informacje, których raport wprawdzie nie ujawnia lecz sugeruje ich istnienie. Mogą dotyczyć obecnych współpracowników służb rosyjskich oraz wiedzy o działaniach szczególnie cennej agentury.”.
Jak więc widać, Ścios uważa, iż zwycięzcą w tego rodzaju zakulisowych rozgrywkach jest ośrodek prezydencki /BBN/. Nie jest jasne w jakim stopniu chodzi tu o rzeczywiste reformy, a w jakim o personalne roszady. Bondaryk forsował byłych esbeków, a prezydent “wojskówkę”.
W dniu 29.03 dowiedzieliśmy się z portalu Wpolityce.pl /TUTAJ/, że następcą Bondaryka ma zostać płk Dariusz Łuczak, zastępca Bondaryka od kwietnia 2012. Marek Opioła, z PiS powiedział:
“Spodziewałem się, że to będzie pułkownik Dariusz Łuczak, ponieważ nikt inny prawdopodobnie nie chciał się zgodzić na objęcie tego stanowiska. To jest wybór mniejszego zła”.
O zmianie na stanowiska ministra spraw wewnętrznych mówił już powyżej cytowany Mariusz Kamiński. W policji wymieniono też szefa CBŚ. Stanowisko to objął nadinspektor Igor Parfieniuk. W najbliższej przyszłości przekonamy się, czy to już koniec personalnych roszad.
Jak pokazała afera węglowa z nieszczęśliwym “da capo al fine” w wykonaniu Barbary Blidy, oraz afera z posłanką Sawicką tudzież Amber Gold, trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie państwa (a przynajmniej wychodzenie z komunizmu) bez takich służb, jak CBA, CBŚ i (przede wszystkim) ABW.
Wstrząsy w tych służbach są ewidentnym symptomem przetasowań tam, gdzie nsz wzrok (w styczniu jeszcze napisałbym “nasze OKKO”) nie dociera.
Jednak nawet niczego nieświadomy biały zajączek w lesie, nie znający okoliczności sprawy, odczuwa trzęsienie ziemi – grunt mu się kołysze pod skokami. Stąd nawet idiota czuje, że poważne przetasowania właśnie zachodzą.
Można tu wymienić więcej symptomów, nie tylko 10.04. Także śmierć Leppera, śmierć Ratajczaka, Petelickiego i całą dalszą rzeszę ofiar “seryjnego samobójcy”.
Wracając natomiast do nieszczęśliwej posłanki Blidy – że wyrządzono jej krzywdę, może uważać tylko debil. Ktoś, kto wprawnymi paluszkami wygrywał przez lata na górnoślaskiej klawiaturze melodyjki dla kolegów z towarzystwa węglowego (i dostarczał, he he, niechcący paliwa dla jarkowej lokomotywy), nie daje się zastraszyć kilku szeregowym wykonawcom poleceń prokuratury w kominiarkach.
Przypuszczam, że Blida świadomie wybrała swój własny los. Kto z uczciwych ludzi trzyma w Polsce w domu nabity pistolet?
Nikt mi nie wmówi, że Ziobro, Kamiński i ABW ponoszą winę za ten incydent.
Natomiast zgadzam się, że powoli potrzeba tak radykalnych działań (wejście do rodzinnego domu, gdzie są dzieci, o szóstej rano, z bronią naładowaną i gotową do strzału, z hukiem i wybijaniem szyb), jak to pokazał “Układ zamknięty”, będzie coraz rzadziej konieczne.
Bo szkoda tych dzieci (wnuczek), które z szoku moczą się w nocy i przestają z dnia na dzień jeść, mówić, popadają w autyzm…
Oby afera z Blidą była ostatnią tego typu.