Świadomość budzi się ostatnia. Najpierw nie wiemy o co chodzi, nie zauważamy że dajemy się zwodzić, że jesteśmy oszukiwani; chwilę potem, czując narastającą niewygodę zaczynamy kojarzyć fakty i widzimy, że arytmetyka się nie zgadza i że nie jest tak, jak nam mówią – a raczej tak, jak mówić zakazano; aż wreszcie, wyjmując rękę z nocnika w środku ciemnej nocy krzyczymy: Eureka! – i już wiemy.
Wiemy wtedy nie tylko to, że jesteśmy okłamywani i okradani, ale również to, że jest za późno na obronę.
Reakcje po przebudzeniu bywają różne, bo „różne są charaktery i różne bohatery”, jak mówił pewien krytyk filmowy komentujący najnowszą produkcję.
Jeden spuści głowę i robi swoje, mówiąc: „po mnie choćby potop”; drugi – dostrzeże życiową szansę w przyłączeniu się do tych, którzy go okradli; trzeci – wierny prawdzie i logice głosił będzie to co wie, aż z tego zapału zapije się na śmierć, po czym uruchomi samochód i pojedzie w inne miejsce, lub popełni samobójstwo strzelając sobie w plecy z karabinu maszynowego.
Jest też grupa obnażycieli. Nie, nie chodzi tu o exhibicjonizm, ale o misję obnażania sprawców zła, których udało się wyłowić i zidentyfikować z doniesień – zwanych od pewnego czasu nad Wisłą, jako „news”. Wielu z nich wyraża w tym obnażaniu swoje życiowe powołanie i radość – niekiedy codzienną, bo materiału przecież nie brakuje i zawsze są tacy, którzy albo wcale, albo nie do końca zostali obnażeni – nie mówiąc o sprzyjającej popularności obnażającego, gromadzie vouyerystów – co się przyglądać lubi.
Kaczyński podpisuje Traktat Lizboński, Tusk sprzedaje Polskę wrogom, Palikot wymachuje penisem ( sztucznym), Sikorski dożyna watahy, Bolek wiedział dobrze komu służył, ten ukradł milion, tamten 100 milionów, Afera Rywina, Afera Hazardowa, Amber Gold, polskie dobra wyprzedane, obce wojska będą pacyfikować obywateli, Grodzka nie może urodzić dziecka, etc.
W różnych gazetach, internetowych portalach walczących ze sobą o Oskara w kategorii „Najbardziej Patriotyczny Patriota”, przewala się fala krytycyzmu, niezadowolenia i podniecenia z powodu udowodnionych przestępstw, zbrodniczych zamiarów władzy, oszustw gospodarczych, politycznych zdrad, które to występki mogłyby obsłużyć konary drzew na kilometrowej trasie. Dzień po dniu, godzina po godzinie, tysiące, miliony słów wciskanych w internetową rurę rozlewa się po ekranach włączonych komputerów. No i co? I nic.
Panuje atmosfera, jak w klasie pewnej szkoły podstawowej na południu Polski, w której mały Adaś, karcony przez nauczyciela z powodu ulgi czysto fizjologicznej, na jaką pozwolił sobie w czasie lekcji, odpowiedział: „co, nie lubisz pary z chleba?” Nauczyciel zawstydził się i zaczerwienił. Adaś nie.
Można by się zastanawiać nad skutecznością obnażania, ale nie można zaprzeczyć jego edukacyjnego aspektu, bo są przecież tacy, co nagości jeszcze nie widzieli. Są to zazwyczaj młodzi ludzie. Większość z nas potrafi jednak kojarzyć fakty, ale milczy.
Milczenie to jest głuche i posępne jak cele UB, w których rodziła się nowa, powojenna rzeczywistość; Jak chwila po wyłączeniu Radia Wolna Europa w małym pokoiku na poddaszu. Wydaje się nawet, że jest ono nawet bardziej niż wówczas beznadziejne.
I gdy w tej rozległej ciszy zabrzmiał nagle głos: „Habemus Papam Franciscum”- na małą chwilkę, na ułamek sekundy, wydawało się, że nie było Lizbony, dożynania watah, afer, wyprzedaży, zdrad, Bolków, beznadziei, że Święty Franciszek powrócił z Asyżu i poruszył ludzi i zwierzęta.
Lecz chwilę potem… znów ten jazgot, bulgot plugawych słów w cuchnącym Głównym Ścieku zagłuszający chwilowe uniesienie – wyraźny sygnał, że tu się nic nie zmieniło. Insynuacje, posądzenia, kłamstwa, diabelskie sztuczki – niezmienne od dwóch tysięcy lat – zasiadły ponownie w lożach znanego nam teatru.
Po chwili wkroczyli do akcji sklasyfikowani i podzieleni na grupy zadaniowo – tematyczne klawiaturowi obnażyciele różnej maści, przekrzykujący jeden nad drugim słowa potępienia, licytujący się w świętościach wypowiedzi, dosadności określeń, elokwencji uniesień, a vouyeryści – jak to oni, patrzą, łykają słowa i dyskutują o smaku.
Ale cóż, nawet i to może się wkrótce skończyć.
Kmeehow 15. Marzec 2013
* * * * *
Nic dodać.
Jaka ulga.
Bóg zapłać, dobry człowieku.
ano aj, już nie plotkuje się tylko o sąsiadach, w końcu mamy globalną wioskę z jej ‘dobrodziejstwami’ a szlachetna misja mediów… hmmm, może kiedyś było coś takiego w założeniach. za to jest szlachetna ideologia, strażnicy, sumienie no i dają ludziom, co chcą tyle że w tej gorliwości to wciskają i ogłupiają, byle jako pierwsi.
przeglądam czasem njusy i jak dla mnie ledwo raz na parę dni jest coś względnie istotnego, a nawet zawodowo-hobbystycznie to na siłę znajdę parę rzeczy na tydzień. może największe kłamstwo to, że nie da się żyć bez ‘mediów’, bijące nawet mity demokracji?
Szkoda. Bardzo lubię Twoje uzupełnienia.
Dziękuję za komentarz. Ostatnie zdanie jest najprawdziwsze z prawdziwych.
Właśnie że się da; tak jak da się żyć bez kredytów, wyszukanych telefonów, i całej masy zbędnych rzeczy, które wmówiono nam jako “bezwzględnie konieczne”.
“…na małą chwilkę, na ułamek sekundy, wydawało się, że nie było… ”
“… Święty Franciszek powrócił z Asyżu i poruszył ludzi i zwierzęta.”
Miałam dokładnie takie same odczucia
i to prawda że była to chwila
ale za to jaką dająca niezwykłą siłę.
Powinniśmy ją w sobie pielęgnować
jak brylant
kiedy będą się lały potoki
nienawiści.
Pozdrawiam:)
Z takich właśnie krótki chwil składa się ta dobra część naszego życia.
kłaniam się