Myśl dnia
Peter Lippert
Daniel ocala niewinną Zuzannę
Czytanie z Księgi proroka Daniela.
Wtedy Zuzanna zawołała donośnym głosem: „Wiekuisty Boże, który poznajesz to, co jest ukryte, i wiesz wszystko, zanim się stanie. Ty wiesz, że złożyli fałszywe oskarżenie przeciw mnie. Oto umieram, chociaż nie uczyniłam nic z tego, o co mię ci złośliwie obwiniają”.
A Pan wysłuchał jej głosu. Gdy ją prowadzono na stracenie, wzbudził Bóg świętego ducha w młodzieńcu imieniem Daniel. Zawołał on donośnym głosem: „Jestem czysty od jej krwi!” Cały zaś lud zwrócił się do niego, mówiąc: „Co oznacza to słowo, które wypowiedziałeś?” On zaś powstawszy wśród nich powiedział: „Czy tak bardzo jesteście nierozumni, synowie Izraela, że skazujecie córkę izraelską bez dochodzenia i pewności? Wróćcie do sądu, bo ci ją fałszywie obwinili”.
Cały lud powrócił spiesznie. Starcy zaś powiedzieli: „Usiądź tu wśród nas i wyjaśnij nam, bo tobie dał Bóg przywilej starszeństwa!” Daniel powiedział do nich: „Oddzielcie ich, jednego daleko od drugiego, a osądzę ich”.
Gdy zaś zostali oddzieleni od siebie, zawołał jednego z nich i powiedział do niego: „Zestarzałeś się w przewrotności, a teraz wychodzą na jaw twe grzechy, jakie poprzednio popełniałeś, wydając niesprawiedliwe wyroki. Potępiałeś niewinnych i uwalniałeś winnych, chociaż Pan powiedział: «Nie przyczynisz się do śmierci niewinnego i sprawiedliwego». Teraz więc, jeśli ją rzeczywiście widziałeś, powiedz, pod jakim drzewem widziałeś ich obcujących ze sobą?” On zaś powiedział: „Pod lentyszkiem”. Daniel odrzekł: „Dobrze! Skłamałeś na swą własną zgubę. Już bowiem anioł Boży otrzymał od Boga wyrok na ciebie, by cię rozedrzeć na dwoje!”
Odesławszy go rozkazał przyprowadzić drugiego i powiedział do niego: „Potomku kananejski, a nie judzki, piękność sprowadziła cię na bezdroża, a żądza uczyniła twe serce przewrotnym. Tak postępowaliście z córkami izraelskimi, one zaś bojąc się obcowały z wami. Córka judzka jednak nie zgodziła się na waszą nieprawość. Powiedz mi więc teraz, pod jakim drzewem spotkałeś ich obcujących ze sobą?” On zaś powiedział: „Pod dębem”. Wtedy Daniel powiedział do niego: „Dobrze! Skłamałeś i ty na swoją własną zgubę. Czeka bowiem anioł Boży z mieczem w ręku, by rozciąć cię na dwoje, by was wytępić!”
Całe zgromadzenie zawołało głośno i wychwalało Boga, że ocala tych, co pokładają w Nim nadzieję. Zwrócili się następnie przeciw obu starcom, ponieważ Daniel wykazał na podstawie ich własnych słów nieprawdziwość oskarżenia. Postąpiono z nimi według miary zła, wyrządzonego przez nich bliźnim, zabijając ich według prawa Mojżeszowego. W dniu tym ocalono krew niewinną.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 23,1-2ab.2c-3.4.5.6)
Refren: Nic mnie nie trwoży, bo Ty jesteś ze mną.
Pan jest moim pasterzem: *
niczego mi nie braknie,
pozwala mi leżeć *
na zielonych pastwiskach.
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć, *
orzeźwia moją duszę.
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach *
przez wzgląd na swoją chwałę.
Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę, *
zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną.
Kij Twój i laska pasterska *
są moją pociechą.
Stół dla mnie zastawiasz *
na oczach mych wrogów;
namaszczasz mi głowę olejkiem, *
kielich mój pełny po brzegi.
Dobroć i łaska pójdą w ślad za mną *
przez wszystkie dni życia
i zamieszkam w domu Pana *
po najdłuższe czasy.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Ez 33,11)
Aklamacja: Chwała Tobie, Słowo Boże.
Pan mówi: Nie chcę śmierci grzesznika
lecz aby się nawrócił i miał życie.
Aklamacja: Chwała Tobie, Słowo Boże.
EWANGELIA (J 8,1-11)
Chrystus ocala cudzołożnicę
Słowa Ewangelii według świętego Jana.
Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę, którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją na środku, powiedzieli do Niego: „Nauczycielu, kobietę tę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz?” Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć.
Lecz Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień”. I powtórnie nachyliwszy się, pisał na ziemi.
Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku.
Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: „Niewiasto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?” A ona odrzekła: „Nikt, Panie!” Rzekł do niej Jezus: „I Ja ciebie nie potępiam.- Idź, a od tej chwili już nie grzesz”.
Oto słowo Pańskie.
*************************************************************************************************************************************
KOMENTARZ
Pokazać drogę
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
Kazania do Ewangelii św. Jana, nr 33, 5-8
„Wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić”. Pozostały tylko dwie osoby, nieszczęsna i Miłosierdzie. Ale Pan, dając im pojąć swoją sprawiedliwość, nie raczył nawet spoglądać na ich upadek. Odwrócił od nich swoje oczy „i powtórnie nachyliwszy się pisał na ziemi”.
Po ich odejściu kobieta została sama. Jezus spojrzał na nią. Usłyszeliśmy głos sprawiedliwości, posłuchajmy teraz głosu dobroci… Ta kobiety oczekiwała na karę od Tego, w którym nie można było znaleźć grzechu. Ale On, odrzuciwszy wrogów głosem sprawiedliwości, wzniósł na nią wzrok miłosierdzia i zapytał się: „Nikt cię nie potępił?” Ona odpowiedziała: „Nikt, Panie”. On jej odpowiedział: „I Ja ciebie nie potępię. Mogłaś obawiać się potępienia, ponieważ nie znalazłaś grzechu we Mnie, ale ja cię nie potępię”.
Co to oznacza, Panie? Czyżbyś sprzyjał grzechowi? Nie, wcale nie. Zauważ, co następuje: „Idź, a od tej chwili już nie grzesz”. Pan zatem potępił, lecz grzech, a nie grzesznika… Niech zatem uważają ci, którzy w Panu lubią Jego dobroć i obawiają się Jego prawdy… Pan jest dobry, nieskory do gniewu, Pan jest łaskawy, ale także sprawiedliwy i wierny (Ps 86,15). Daje ci czas na poprawę, ale ty wolisz korzystać z tego czasu, niż się nawrócić. Byłeś zły wczoraj, bądź dobry dzisiaj. Spędziłeś dzień na czynieniu zła, jutro przynajmniej zmień postępowanie.
Taki jest więc sens słów, skierowanych do kobiety: „I Ja ciebie nie potępię, ale pamiętając o przeszłości, strzeż się na przyszłość. I Ja ciebie nie potępię, zmazałem twoje przewiny. Zachowuj to, co ci powiedziałem, aby otrzymać, co obiecałem”.
********
********
***************************************************************************************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
23 MARCA
*******
Turybiusz urodził się 16 listopada 1531 roku w rodzinie szlacheckiej w Mayorga – prowincja Leon (Hiszpania). Studiował prawo w Salamance i Valladolid. Był tak zdolnym prawnikiem, że król Hiszpanii Filip II powierzył mu w 1573 r. obowiązki głównego sędziego inkwizycji w Grenadzie, choć nigdy tej funkcji nie pełnił człowiek świecki. W 1579 roku został również z nadania króla biskupem Limy w Peru, które była wówczas kolonią hiszpańską. Turybiusz usiłował odwoływać się od tej decyzji. W końcu jednak przyjął święcenia kapłańskie i jako arcybiskup wyjechał do Peru.
W ogromnej, prawie misyjnej diecezji próbował uporządkować życie religijne, podnieść poziom intelektualny i moralny kleru. Bronił praw miejscowej ludności. Żeby lepiej się z nimi porozumiewać, nauczył się lokalnych dialektów. W 1583 r. zwołał synod prowincjonalny, w roku 1591 założył w Limie seminarium duchowne, pierwsze w Ameryce. Ochrzcił i bierzmował ponad pół miliona Indian, przemierzając przy tym setki kilometrów swojej diecezji o powierzchni ponad 450 tys. km kwadratowych. Był człowiekiem modlitwy. Prowadził życie pełne umartwienia.
Zmarł podczas pasterskiej wizytacji w Saña (Wicekrólestwo Peru) 23 marca 1606 roku. Beatyfikował go Innocenty XI w 1679 r., kanonizował Benedykt XIII w 1726 r. Jest patronem walki o prawa ludności rdzennej oraz państwa Peru.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/03-23a.php3
********
Święty Józef Oriol, prezbiter
Józef pochodził z Hiszpanii. Urodził się w Barcelonie 23 listopada 1650 roku. Jego rodzicami byli Jan i Gertruda Buguna. Pobożni rodzice w obawie, by świat nie zepsuł im syna, oddali go do instytutu “Matki Bożej od Morza”. Wyróżniał się tak dalece wśród kolegów, że nazywali go “świętym”. W roku 1664 zapisał się na uniwersytet w Barcelonie, gdzie studiował przez 10 lat teologię, aż swe studia uwieńczył doktoratem. W roku 1676 otrzymał święcenia kapłańskie.
Jako młody kapłan został przez swojego biskupa skierowany do Barcelony na kierownika instytutu, który ufundował Tomasz Gasneri, marszałek dworu królewskiego i przewodniczący rady państwa Aragonii. Tu Józef spędził 10 lat, pełniąc równocześnie obowiązki proboszcza przy kościele NMP Królowej.
W roku 1686 Oriol udał się pieszo do Rzymu w charakterze pielgrzyma. W Wiecznym Mieście nawiązał kontakt ze znakomitymi osobistościami kościelnymi. Po powrocie do Barcelony rozwinął szczególną opiekę nad żołnierzami i marynarzami. Oddał się także katechizacji dzieci.
Prowadził bardzo surowe życie. Pokarm przyjmował tylko raz na dzień, często żył o chlebie i wodzie. Spał tylko do 4 godzin na dobę i to w pozycji siedzącej na stołku. Przez wiele godzin oddawał się modlitwie.
Józef Oriol całe swoje kapłańskie życie spędził w Barcelonie. Tu także zastała go śmierć 23 marca 1702 roku, w 52. roku życia. Jego śmiertelne szczątki przeniesiono do kościoła “Matki Bożej od Sosny”, gdzie od roku 1677 rozwijał swą działalność. Do chwały błogosławionych wyniósł go papież Pius VII w 1805 roku, a do chwały świętych – papież św. Pius X w 1909 roku. W czasie rewolucji w Hiszpanii w latach 1936-1939 relikwie św. Józefa Oriola zostały wyrzucone z grobowca i w znacznej mierze zniszczone. Ich część odbiera kult w katedrze w Barcelonie.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/03-23b.php3
*********
Błogosławiony Metody Dominik Trćka,
prezbiter i męczennik
Podczas I wojny światowej opiekował się uchodźcami przy sanktuarium Matki Bożej na Sviatej Horze blisko Pragi. Siłę do pracy czerpał z modlitwy. Ukochał zwłaszcza miejsce przed cudowną figurą Matki Bożej. Powoli dojrzewał jako człowiek, chrześcijanin i kapłan zakonny. Już w czasie studiów seminaryjnych żywił pragnienie pracy pośród chrześcijan obrządku wschodniego, pragnąc podążać śladami apostołów Słowian – świętych Cyryla i Metodego.
W 1906 roku studenci redemptoryści założyli “Wspólnotę dla nawrócenia i zjednoczenia Słowian w Kościele katolickim”, której członkiem został także Dominik. Kongresy unickie w Velehradzie, w których brali udział, umacniały w nich pragnienie służenia jedności Kościoła. Gdy współbracia z prowincji belgijskiej rozpoczęli pracę pośród grekokatolików w Kanadzie, a od 1913 roku na Ukrainie, ideały Cyryla i Metodego zaczęły nabierać konkretnych kształtów także w prowincji praskiej.
Swe młodzieńcze pragnienie zrealizował w 1919 roku, kiedy to razem z ojcem Stanisławem Sekułą został posłany przez prowincjała do Lwowa. W tamtejszej wspólnocie redemptorystów nauczył się języka ukraińskiego i starosłowiańskiego oraz zwyczajów i liturgii bizantyńskiej. Wtedy to przyjął obrządek wschodni i obrał imię Metody.
Jego misja w Galicji trwała dwa lata, w czasie których głosił misje parafialne. Potem duszpasterzował wśród ludności obrządku wschodniego we wschodniej Słowacji i na Zakarpaciu. Był też przełożonym w Stropkowie, gdzie założono pierwszą na Słowacji wspólnotę redemptorystów obydwu obrządków – łacińskiego i bizantyńskiego. Gdzie tylko mógł, zakładał Bractwo Matki Bożej Nieustającej Pomocy i Różańca Świętego. Aby ułatwić formację grekokatolików we własnej tradycji i obrządku, otworzył dla nich w 1926 roku nowicjat w Stropkowie. Pracował jeszcze w Michalowcach. Cenili go wierni i duchowni. Wyrazem tego było mianowanie go przez Kongregację Kościołów Wschodnich w marcu 1935 roku wizytatorem apostolskim dla sióstr bazylianek w Preszowie i Użhorodzie.
W latach 1936-1942 Dominik Metody ponownie pełnił obowiązki przełożonego w Michalowcach. Dzięki jego zaangażowaniu klasztor redemptorystów stał się prawdziwą twierdzą życia duchowego w tym regionie. Jako przełożony dokończył budowę kościoła pod wezwaniem Ducha Świętego, współpracował przy założeniu klasztoru Sióstr Służebniczek w Michalowcach, pragnął też założyć nowy klasztor, który spełniałby funkcję domu rekolekcyjnego, a także klasztor w Chuste na Zakarpaciu. Otaczał szczególną troską ubogich. Z tego powodu zamierzał założyć stowarzyszenie dla służących, często zaniedbywanych przez duszpasterzy.
Podczas II wojny światowej redemptoryści doświadczali wielu trudności i problemów w relacjach z państwem słowackim, m.in. z tego powodu, że wielu ojców było narodowości czeskiej. Dominika często wzywano na przesłuchania, podczas których zarzucano mu czechizację lub ukrainizację. On zaś niestrudzenie pomagał znajomym proboszczom. Starał się różnymi sposobami nieść pomoc potrzebującym.
Po zakończeniu wojny zaczęto myśleć o utworzeniu nowej wiceprowincji redemptorystów obrządku bizantyńskiego. Wraz z objęciem rządów na Ukrainie przez komunistów i likwidacją prowincji lwowskiej, pomysł ten stał się bardziej naglący. Nowa wiceprowincja Michalowce została erygowana kanonicznie w grudniu 1945 roku, a 23 marca 1946 roku pierwszym wiceprowincjałem mianowano właśnie Metodego Dominika. Pod jego przewodnictwem grekokatoliccy redemptoryści wrócili do Stropkowa, gdzie zbudowali kościół oraz założyli klasztor w Sabinowie. Spełniło się marzenie o formacji nowych pokoleń redemptorystów. Apostolat rozwijał się wspaniale.
Jednak komuniści nie przyglądali się bezczynnie pracy zakonników. Coraz mniej kryli się ze swymi rzeczywistymi planami. Kościół był coraz dotkliwiej prześladowany. Inwigilowano także zakonników, podsłuchiwano, nagrywano ich kazania. W 1949 roku została rozwiązana wiceprowincja, w nocy zaś z 13 na 14 kwietnia 1950 roku domy redemptorystów, podobnie jak inne klasztory, zostały zajęte przez policję. Ojców przewieziono do obozów internowania. Także o. Trćkę aresztowano i przewieziono do klasztoru w Podolincu, gdzie zgromadzono większość zatrzymanych zakonników. Został oskarżony o współpracę z biskupem grekokatolickim, bł. Pawłem Gojdićem, o propagowanie jego antypaństwowych listów pasterskich oraz o przekazywanie tajnych informacji do Rzymu. Po ustawionym wcześniej procesie w Bratysławie skazano go w dniu 21 kwietnia 1952 roku na 12 lat więzienia pod zarzutem szpiegostwa i zdrady państwa.
Według świadectwa współwięźniów, podczas procesu ojciec Metody znosił wszystko ze spokojem i odwagą, biorąc na siebie całą odpowiedzialność za działania redemptorystów, aby w ten sposób uchronić współbraci. Pierwszy okres kary odbył w więzieniu w Iławie, a stamtąd po kilku miesiącach został przeniesiony do Mirowa, gdzie przebywał do kwietnia 1958 roku. Lata więzienia go nie załamały. Pomimo chorób spowodowanych wiekiem i warunkami, w jakich przebywał, pozostał wierny Chrystusowi. Pokładał zawsze nadzieję w Bogu i ufał w spełnienie Jego woli, pamiętając, że Bóg dopuszczając krzyż, daje też siłę do niesienia go. Gdy miał możliwość, modlił się i celebrował potajemnie Mszę świętą.
Kilka razy prosił o skrócenie kary lub o amnestię. Zawsze otrzymywał odpowiedź negatywną. Uznano go za niebezpiecznego fanatyka. Był zbyt wierzący. Pogańscy komuniści nie mogli tego znieść. W kwietniu 1958 roku przeniesiono go do Leopoldowa, do jednego z najcięższych więzień, i umieszczono w celi, w której odsiadywało wyrok 18 innych kapłanów.
Święta Bożego Narodzenia w 1958 roku były ostatnimi w jego życiu. Gdy w Wigilię śpiewał po cichu kolędę w celi więziennej, podsłuchał go strażnik i doniósł o tym przełożonym. Ponieważ śpiewanie pieśni religijnych było zakazane, skazano go na tydzień najcięższej kary, tzw. karcer. Cela karna była zbudowana z betonu, tak samo łóżko. Uwięziony miał prawo otrzymać tylko jedno przykrycie na noc i jedzenie co drugi dzień, mimo że był to grudzień i wszędzie panował mróz. Ojciec Trćka dostał wysokiej gorączki i zachorował na zapalenie płuc. Współwięzień, będący lekarzem, prosił, by przeniesiono go do szpitala, ale umieszczono go jedynie w izolatce. To jednak dla o. Trćki nie miało już większego znaczenia.
Wycieńczony, ale wierny swojej służbie misjonarza-redemptorysty, zmarł w dniu 23 marca 1959 roku. Przed śmiercią przebaczył swoim prześladowcom. Jego ciało złożono na cmentarzu więziennym w Leopoldowie.
Po odrodzeniu się Kościoła grekokatolickiego na Słowacji w 1968 roku, współbracia poruszeni wspomnieniem heroicznej śmierci o. Metodego, dokonali ekshumacji jego szczątków i przenieśli je na cmentarz w Michalowcach. Pomimo przeszkód ze strony komunistów, przeniesienie ciała do grobowca redemptorystów w dniu 17 października 1969 roku stało się wielką manifestacją wiary. W dniu 4 listopada 2001 roku św. Jan Paweł II na placu św. Piotra w Rzymie ogłosił ojca Metodego Dominika Trćkę błogosławionym.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/03-23c.php3
******
Święta Rafka, dziewica
Pietra Choboq Ar-Rayes przyszła na świat w dniu 29 czerwca 1832 roku w Himlaya, w libańskim regionie Metn. Wychowała się w rodzinie katolickiej. Na chrzcie otrzymała imię Boutroussyeh (Pietra). Jej rodzina po śmierci matki w 1839 roku znalazła się w trudnej sytuacji finansowej. Dlatego w 1843 roku jej ojciec wysłał córkę do pracy, jako służącą w domu zamożnego Libańczyka w Damaszku. Kiedy po czterech latach wróciła do domu, okazało się, że ojciec ożenił się po raz drugi. Zarówno macocha, jak jedna z ciotek chciały wydać ją za mąż, ale Boutroussyeh postanowiła swe życie poświęcić Bogu.
Wstąpiła do Zgromadzenia Córek Maryi w Bikfaya. Rodzice próbowali przekonać ją do zmiany zdania, ale ona pozostała niewzruszona w swym postanowieniu. Po zakończeniu nowicjatu, w dniu 10 lutego 1856 roku, złożyła śluby zakonne. Dwa lata później skierowano ją do pracy w seminarium w Ghazir, które prowadzili jezuici. Pracowała w kuchni, uczyła się ortografii i arytmetyki, a w wolnym czasie pogłębiała znajomość języka arabskiego.
Od 1860 roku była nauczycielką katechizmu i wychowawczynią w szkołach swojego zgromadzenia. Cztery lata później przeniesiono ją do Maad, gdzie razem z inną zakonnicą założyła szkołę dla dziewcząt. W tym okresie jej macierzyste zgromadzenie przechodziło poważny wewnętrzny kryzys. Siostra Boutroussyeh modliła się żarliwie, prosząc Boga o pomoc w podjęciu decyzji zgodnej z Jego wolą. Pewnego dnia w śnie ukazali się jej św. Jerzy, św. Szymon Słupnik i św. Antoni Pustelnik, który powiedział do niej: “Wstąp do Zakonu Libańskich Mniszek Maronickich”. Tak też uczyniła.
Jeden z dobroczyńców Zgromadzenia Córek Maryi pomógł jej dostać się do klasztoru św. Szymona al-Qarn w Ad’tou. Rozpoczęła w nim nowicjat w dniu 12 lipca 1871 roku, a już w dniu 25 sierpnia następnego roku złożyła uroczyste śluby zakonne i przyjęła imię Rafka, na pamiątkę swojej matki. Przeżyła w tym klasztorze 26 lat, dając przykład posłuszeństwa, gorliwości w modlitwie, ascezy, poświęcenia i pracowitości.
W październiku 1885 roku podczas modlitwy prosiła Boga, by dał jej udział w zbawczej męce Chrystusa. Kierowana łaską Bożą, cierpiała z powodu wielu dolegliwości, znosząc je z cierpliwością i pokorą. Jej modlitwy zostały wysłuchane. Z każdym rokiem Chrystus otaczał ją swym cierpieniem. W 1899 roku Rafka całkowicie straciła wzrok, a wkrótce także została sparaliżowana. Nieustannie dziękowała Bogu za wszystko, szczególnie za dar cierpienia. Zmarła w dniu 23 marca 1914 roku.
Św. Jan Paweł II beatyfikował ją w dniu 17 listopada 1985 roku, a w dniu 10 czerwca 2001 roku włączył ją do grona świętych. Był to dzień uroczystości Trójcy Przenajświętszej. Do Watykanu przybyło kilkadziesiąt tysięcy rzymian i pielgrzymów z Włoch oraz z innych krajów i kontynentów, wśród nich m.in. 12 tysięcy Libańczyków. Papież powiedział wówczas: “Na Bliskim Wschodzie, tak ciężko doświadczonym przez liczne krwawe konflikty i tyle niezawinionych cierpień, świadectwo tej libańskiej zakonnicy pozostaje źródłem ufności dla wszystkich skrzywdzonych. Żyła ona zawsze w ścisłej więzi z Chrystusem i tak jak On nigdy nie zwątpiła w człowieka. Dlatego właśnie jej przykład jest wiarygodnym znakiem, ukazującym, że tajemnica paschalna Chrystusa wciąż przemienia świat, aby zakiełkowała w nim nadzieja nowego życia, ofiarowana wszystkim ludziom dobrej woli”.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/03-23d.php3
Cuda świętych maronitów
Jestem o. Charbel, przyszedłem, aby cię zoperować. W pewnym momencie Nouhad Al-Chami poczuła na swej szyi ręce zakonnika i wielki ból, ale nie mogła ani krzyczeć, ani się opierać. Święci Charbel i Maron nie mieli narzędzi chirurgicznych. Kiedy zakończyli tę niezwykłą operację, Charbel powiedział: – Jesteś już zdrowa, możesz jeść i pić, chodzić i pracować. Potem obaj zakonnicy zniknęli w jasnym świetle…
Pan Bóg często wybiera pewnych ludzi, by stali się szczególnymi świadkami miłości oraz nieskończonego miłosierdzia płynącego od Jezusa Chrystusa. Taką postacią jest św. Charbel Makhlouf, jeden z najbardziej znanych świętych na Bliskim Wschodzie. Budzi on zachwyt przede wszystkim z powodu nadzwyczajnych cudów i znaków, jakie czyni.
Urodził się 8 maja 1828 r., jako piąte dziecko ubogich rolników, w miejscowości Bqaakafra, 140 km od Bejrutu. Nadano mu imię Józef. Mały Józef był ministrantem; prosił często księdza o odrobinę kadzidła, które zanosił do groty mieszczącej się blisko jego domu. Tam, przed małym obrazkiem Matki Bożej, modlił się i zapalał kadzidło. Inne dzieci szły się bawić, a Józef biegał do groty, więc przezywały go świętym, a o „jego” grocie mówiły: „grota świętego”.
Tak jak polski święty Stanisław Kostka, który poczuł powołanie do życia zakonnego, mając 14 lat, tak i Józef Makhlouf w tym wieku poczuł wezwanie do kapłaństwa i życia zakonnego. Wstąpił do zakonu maronitów i pierwsze śluby złożył 1 listopada 1853 r.,
przyjmując imię zakonne Charbel. W roku 1859 otrzymał święcenia kapłańskie. Niespełna rok po nich był świadkiem wielkiej masakry, dokonanej na chrześcijanach. Z rąk muzułmanów i druzów poniosło wówczas śmierć męczeńską 20 tys. ludzi. Mordowano całe rodziny, plądrowano kościoły. Ojciec Charbel, który przebywał w klasztorze w Annaya, pomagał uciekinierom, całym sercem modlił się, pościł w ich intencji.
Na pustelni
W pewnym momencie odkrył w sobie powołanie do życia pustelniczego, ale przez wiele lat nie otrzymał od swych przełożonych zgody na taką formę życia. Uzyskał ją dopiero po 17 latach. Stało się to po niezwykłym wydarzeniu, jakie miało miejsce w klasztorze. Dwaj współbracia dla żartu zamiast oliwy wlali mu do lampy wodę i poprosili go, by zapalił lampę. Ku ich ogromnemu zdziwieniu, woda w lampie… zapłonęła. Zakonnicy poinformowali o sprawie przełożonego. Po tym zdarzeniu Charbel uzyskał zgodę na zamieszkanie w eremie położonym 1350 m n.p.m.
Ojciec Charbel wiedział, że najskuteczniejszym sposobem zmiany świata na lepsze jest najpierw zmiana samego siebie, czyli własne uświęcenie przez zjednoczenie z Bogiem.
W eremie przebywał przez 23 lata; mieszkał w pomieszczeniu mającym 6 m kwadratowych. Pod habitem nosił zawsze włosiennicę, spał tylko 5 godzin, nieustannie pościł, nie jadł mięsa ani owoców, żywił się resztkami, pił tylko wodę. Długo modlił się przed rozpoczęciem Eucharystii, a także długo trwał w dziękczynieniu po jej zakończeniu. Najbardziej ulubioną jego modlitwą była adoracja Najświętszego Sakramentu. Do o. Charbela przychodziło wielu ludzi z prośbami i wielu łaski otrzymywało. Pewnego razu przyprowadzono do niego osobę opętaną. Ojciec Charbel położył tylko rękę na jej głowie i natychmiast została uwolniona.
Światło i olej
Umarł, mając 70 lat, po ośmiu dniach agonii, w Wigilię Bożego Narodzenia 1898. Zakonnicy znaleźli jego ciało na posadzce w kaplicy. Kiedy tam weszli, zobaczyli przedziwne jasne światło, wydobywające się z Tabernakulum i otaczające ciało zmarłego mnicha. Gdy go pochowano przy klasztorze, od pierwszego dnia grób oświetlało jasne światło niewiadomego pochodzenia. Wiele osób, widząc to, zaczęło przychodzić do grobu. Światło nie gasło przez 45 kolejnych nocy. Ze względu na bezpieczeństwo, patriarcha kazał przenieść ciało o. Charbela do klasztoru. Kiedy w obecności lekarza i urzędowych świadków otwarto trumnę zakonnika, stwierdzono, że jego ciało nie nosi cech rozkładu, jest elastyczne, jakby zmarły spał. W trumnie znajdowała się też siedmiocentymetrowa warstwa oleju, który wydobył się z ciała. Ojcowie zaczęli go rozdawać, a wierni przykładać w chore miejsca. Tak rozpoczęła się fala uzdrowień. Do kanonizacji, której dokonał Ojciec Święty Paweł VI
w roku 1977, otwierano trumnę kilkakrotnie i za każdym razem zbierano wydobywający się olej. Święty Charbel umarł, ważąc zaledwie 52 kg, a oleju z jego ciała wydobyło się ponad 100 litrów.
Uzdrowienie Nouhad
Do dzisiaj udokumentowanych jest ponad 23 tys. cudów, które dokonały się za wstawiennictwem Świętego. Do jego grobu przybywa każdego roku ponad 4 mln pielgrzymów, by prosić o łaski i za nie dziękować. Jednym z najbardziej znanych cudów jest uzdrowienie Nouhad Al-Chami, 59-letniej Libanki, matki 12 dzieci. Po wylewie dostała lewostronnego paraliżu ciała. Dodatkową komplikacją była niedrożność arterii szyjnej – nie mogła mówić ani jeść. Dzieci i mąż jedyną nadzieję pokładali w Bogu. Najstarszy syn Saad wybrał się do grobu św. Charbela, aby tam modlić się o uzdrowienie matki. Było to 22 stycznia 1993 roku. Po powrocie do domu namaścił olejem z grobu o. Charbela szyję chorej. Późnym wieczorem w trakcie modlitwy kobieta zasnęła. Śniła, że przy jej łóżku zjawił się św. Charbel wraz z innym zakonnikiem. Powiedział: Jestem o. Charbel, przyszedłem, aby cię zoperować. Osobiście miałem możność rozmawiać z tą kobietą; mówiła, że bardzo się bała – zakonnicy nie mieli ani narzędzi chirurgicznych, ani środków znieczulających, nic też nie wiedziała o potrzebie operacji. W pewnym momencie poczuła na swej szyi ręce zakonnika i wielki ból, ale nie mogła ani krzyczeć, ani się opierać. Kiedy zakończyli tę niezwykłą operację, posadzili ją na łóżku. Święty Charbel powiedział: Jesteś już zdrowa, możesz jeść i pić, chodzić i pracować. Potem obaj zniknęli w jasnym świetle.
Kiedy Nouhad się obudziła, zobaczyła, że jest w takiej pozycji, jak we śnie. Mogła wstać z łóżka i chodzić po pokoju. Mąż patrzył na to i pytał: – Co ty robisz? – Zostałam uzdrowiona dzięki św. o. Charbelowi… W lustrze zobaczyła, że po obu stronach szyi, która była cała we krwi, ma zszyte rany długości 14 centymetrów. Kiedy później zbadano tę krew, okazało się, że nie ma ona żadnej grupy. Kolejnej nocy ukazał się Libance św. Charbel, mówiąc: Zoperowałem cię, aby ludzie się nawracali widząc, ˝e zosta∏aÊ cudownie uzdrowiona. Prosz´ ci´, abyÊ uczestniczy∏a w Mszy Êw. w Annaya 22 ka˝dego miesiàca. Twoje rany b´dà krwawiç.
Wiele jest udokumentowanych uzdrowień. W 2004 r. 54-letnia Francuzka Bernadette Marie Hélène Vernarrat, mieszkająca w Orange, wybrała się z pielgrzymką do grobu św. Charbela. Chorowała na raka piersi i żołądka. Po spowiedzi i Komunii św. w Annaya modliła się przy grobie świętego zakonnika, odmawiając różaniec. Gdy tylko wróciła do Francji, zrobiła badania, które wykazały jej całkowite uzdrowienie. Niedawno podczas mojej modlitwy w Padwie nad opętaną kobietą, kiedy wzywałem wstawiennictwa św. o. Charbela, Szatan przez tę kobietę zaczął krzyczeć: – Charbel, opiekun rodzin – nieee!!!
W Roku Wiary pielgrzymuję po Europie i Polsce, w wielu parafiach przedstawiam sylwetkę św. o. Charbela, modląc się o uzdrowienia i uwolnienia za jego wstawiennictwem. Już dzisiaj mogę powiedzieć, że wiele tysięcy osób rozpoczęło modlitwę za jego wstawiennictwem, obrało go za patrona swojego życia. Jest też wiele nawróceń.
Zakonnica dźwigająca krzyż
Rafka urodziła się 29 czerwca 1832. Od młodości miała zamiar zostać zakonnicą. Wstąpiła do Zgromadzenia Córek Maryi w Bikfaya. Od lata 1858 r. pracowała w prowadzonym przez jezuitów seminarium w Ghazir, m.in. pomagając w kuchni i ucząc się. Po dwóch latach została nauczycielką katechizmu. W 1864 r. w Maad była współzałożycielką szkoły dla dziewcząt. Gdy jej zgromadzenie przeżywało kryzys, kiedyś we śnie ukazali się jej święci: Jerzy, Szymon Słupnik i Antoni Pustelnik, mówiąc: Wstàp do Zakonu Libaƒskich Mniszek Maronickich. Dzięki wsparciu życzliwych osób, w 1871 r.przyjęto ją do klasztoru św. Szymona al-
-Qarn w Aďtou, gdzie pozostawała do 1897 roku.
Rafka była piękną, zdrową dziewczyną. Bardzo chciała nieść krzyż wspólnie z Jezusem i uczestniczyć w Jego męce. Pewnej niedzieli w 1885 r., w święto Różańca Świętego, zapytała Jezusa: Dlaczego mnie nie odwiedzasz przez choroby? Została szybko wysłuchana i jeszcze tego wieczoru cierpienie przyszło. Poczuła ogromny ból nad oczami, rozsadzający czaszkę. W jednym momencie straciła wzrok. Zdrowie traciła stopniowo.
W 1897 r. została z kilkoma siostrami przeniesiona do nowo wybudowanego klasztoru św. Józefa w Jrabta.
Gdy była już całkiem niesprawna i nie mogła chodzić, czołgała się ze swej celi do klasztornego kościoła, by uczestniczyć we Mszy świętej. Od roku 1906 miała sprawne jedynie ręce i słuch, zachowała też melodyjny głos. W takim stanie pozostawała przez 5 lat. Cierpienie i ból znosiła, poddając się woli Bożej. Prosiła Jezusa, aby przed śmiercią mogła choć raz zobaczyć współtowarzyszki i klasztor, w którym spędziła wiele lat. Jezus wysłuchał jej prośby – na godzinę odzyskała wzrok.
Częstym nabożeństwem Rafki była modlitwa do sześciu Ran Jezusa. Powtarzała siostrom, aby nie zapominać o tej szóstej ranie, jaka powstała od dźwigania krzyża. O tej modlitwie siostry z klasztoru św. Józefa nie zapomniały do dziś.
Boisz si´ Êmierci? – zapytała przełożona. Nie boj´ si´ Êmierci, bardzo d∏ugo na nià czeka∏am. Kiedy umr´, Bóg da mi prawdziwe ˝ycie… – odpowiedziała Rafka.
Zmarła nad ranem 23 marca 1914. Po trzech dniach na jej grób nocą zaczęło promieniować dziwne światło. Rozpoczęły się cuda.
Gdy przełożona klasztoru zachorowała, Rafka przyszła do niej we śnie i poleciła, by wzięła trochę ziemi z jej grobu, wsypała do szklanki z wodą i wypiła. Część tej ziemi miała przyłożyć do chorych miejsc. Zakonnica uczyniła, jak została pouczona. Uzdrowienie nastąpiło. Odtąd ziemia z grobu św. Rafki stała się źródłem łask, zwłaszcza uzdrowienia z chorób. Chorzy postępowali podobnie: zabierali ziemię z jej grobu, pili ją rozpuszczoną w wodzie lub dotykali chorych miejsc na ciele. Modlili się za jej wstawiennictwem i spożywali odrobinę tej ziemi. Udokumentowano już wiele uzdrowień.
Rafka została kanonizowana przez Jana Pawła II w roku 2001. Jej wstawiennictwo obejmuje szczególnie ludzi cierpiących.
Do dziś siostry z klasztoru św. Józefa w Jrabta rozdają w małych torebeczkach ziemię z miejsca, gdzie znajduje się jej grób. Przed klasztorem stoi piękna, biała figura – postać św. Rafki, zakonnicy dźwigającej na prawym ramieniu krzyż. ν ν
Podczas spotkań z wiernymi prezentuję również film dokumentalny przedstawiający życie libańskich świętych, przede wszystkim św. o. Charbela, trwający ponad godzinę. Zrealizowałem go w minione wakacje, w pięciu wersjach językowych. Powstał on na prośbę zakonu maronitów w Libanie i stał się darem dla Ojca Świętego Benedykta XVI z okazji Jego pielgrzymki do tego kraju we wrześniu 2012 roku. Dwa dni przed odwiedzeniem Libanu Papież mógł zobaczyć ten film w Castel Gandolfo. Otrzymali go też wszyscy uczestnicy pielgrzymki i dziennikarze przebywający w tym czasie w Libanie.
Ks. Jarosław Cielecki
dyrektor agencji informacyjnej
Vatican Service
News z siedzibą w Rzymie
http://egzorcyzmy.katolik.pl/cuda-swietych-maronitow/
*******
św. Benedykta, męczennika (+ VI w.); św. Nikona, męczennika (+ 251)
Dodaj komentarz